Statystyka

wtorek, 31 grudnia 2013

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! ♥

Kochani!

Chciałabym Wam życzyć wszystkiego, co najlepsze. Oby nowy rok był dla Was lepszy niż mijający. 
Dążcie do spełnienia marzeń. W tym tkwi sens życia!
Dużo miłości, powodzenia na gruncie wykształcenia i zdrowia, bo to najważniejsze.

Kocham Was!

Wasza Dominika

Happy new year ! ♥

Czego mogę wam życzyć na nowy rok ? Przede wszystkim więcej pewności siebie i odwagi, nie poddawajcie się w dążeniu do waszych marzeń. Bawcie się życiem i nie bierzcie go na poważnie. Niech wasze postanowienia noworoczne spełnią się, dążcie do osiągnięcia tego celu. Uwierzcie w swoje możliwości, nie poddawajcie się po pierwszym upadku. Wstańcie silniejsi.  Zdobywajcie nowe doświadczenia, nowych przyjaciół. Żebyście spotkały One direction i powiedziały im, że są dla was kimś więcej, że dają wam nadzieję na nowy dzień. No i cierpliwości na wyczekiwany koncert! ♥



Śmiejcie się ...

File:Liam and Niall 2.gif

Wygłupiajcie się ...


Tańczcie ...

http://wpmedia.o.canada.com/2013/02/dancing1d2.gif

Podrywajcie co możecie ...


Uważajcie na siebie ...


Zarażajcie optymizmem ...



Chciałabym jeszcze podziękować za ten rok. Dawaliście mi dużo motywacji, siły. Dzięki wam uwierzyłam, że coś potrafię. Dzięki waszym opiniom wiedziałam co robię źle, a co robię dobrze. 
Dziękuję :) ♥ 

niedziela, 29 grudnia 2013

'Blogujemy - współpracujemy' - part 1

Heeeej!
Na dzisiaj przygotowałam mały wywiad z courage - Joasią,
autorką same-love-onedirection.blogspot.com
Miłego czytania i zapraszam na tegoż bloga! Pomagamy zdobywać nowych obserwatorów i czytelników :) 
 

Jak długo już piszesz?
Piszę już z dwa lata, lecz zrobiłam sobie w te wakacje małą przerwę i nie było mnie z jakieś półtora miesiąca

Co lub kto jest Twoją inspiracją?
One Direction- to po pierwsze. Lecz biorę inspirację z życia codziennego, ciekawe wydarzenia, ważne momenty i ludzie. 

Twój wzór naśladowania to ...
Uwielbiam Harry'ego, jego styl bycia i charakter. Muszę się przyznać, że staram się być taka jak on. Reszta chłopaków też jest moim wzorem do naśladowania, tak samo jak Demetria Lovato

Ulubiony pisarz/pisarka?
J.K. Rowling, choć uwielbiam też Stephen'a King'a.


 Chcesz wiązać przyszłość z pisaniem?  
Nie myślałam o tym szczerze mówiąc. Pisanie pozwala mi na chwilę się wyluzować, nie ma w nim problemów i mogę tworzyć własny świat. Na pewno chciałabym w przyszłości pisać. Jako dziecko marzyłam o wydaniu własnej książki, może się spełni?

Wokół jakiej tematyki oscylowałaby ta książka?
Fantasy pomieszane z komedią! Ja uwielbiam takie gatunki, więc było by to dla mnie przyjemnością napisać coś takiego.

To nic, tylko życzyć weny i czekam na książkę z autografem specjalnie dla mnie

5 przypadkowych pytań do ... courage - Joasi!


1. Ulubiony kolor?
Niebieski 
2.  Piosenka, której mogę słuchać cały dzień i całą noc, to ...
Nie mam pojęcie jaka piosenka! ale, chyba byłoby to Happily 
3. Bloga założyłam ...
 24 października 2012
4.  Mój ulubiony film to:
Zdecydowanie This Is Us, hahaha :D Ale po za tym to uwielbiam 'Kac Vegas 1'!
5.  W przyszłości będę :
W przyszłości będę mieszkała w Londynie! A kim będę, to się jeszcze okaże. Będę podążać za marzeniami.


Dziękuję bardzo Asi za rozmowę :)
I liczę na Was! Wchodzimy na bloga Joasi i zostajemy na dłużej :D

Jeszcze raz podaję link :  samelove-onedirection.blogspot.com

Mnie od razu do gustu przypadł wygląd. Znajdziemy tam wiele etykiet i odniesień, co ułatwia nam, czytelnikom 'podróżowanie' po blogu :)


Dominika xx

sobota, 28 grudnia 2013

#153. Louis (1.2)

Justin Bieber - Boyfriend

Perspektywa [T.I]
Perspektywa Louis'a

Dziś znów muszę jechać do tej głupiej bogatej dzielnicy, najbogatszej z resztą. Teraz mocno się wściekłem, Damon [T.N] tak jak to powiedział ,,Nie chcę mieć z wami nic wspólnego, nie podpiszę z wami tego kontraktu!". Wpadłem w wściekłość, naprawdę. Chyba nie wie z kim zadarł ? Bo ze mną się nie zadziera. Dostanie za swoje, dostanie. Czasami sam się siebie boję, ale cóż, życie. Hmm, chyba się nie przedstawiłem, jestem Louis Tomlinson. Jestem znany w Londynie, ale wolę, gdy moi wspólnicy zachowują moje dane dla siebie i z nikim się nie dzielą tym. Boją się mnie, ale to przecież nie moja wina ? Może moja ? Budzę grozę ? Z pewnością. Wszystkie dziewczyny mam u swoich stóp. Kto ze mną zadziera, nie wychodzi z tego żywy. Staram się pohamować, ale nie wychodzi mi to. Dostaję to, co chcę, dla mnie nie ma takiego słowa jak ,,nie". Albo tak, albo po prostu nie masz wyjścia. Tak jak wspominałem muszę rozprawić się z Damon'em. Gucio mnie to obchodzi, że on nie chce, dostał propozycję nie do odwołania.

Razem z moimi kumplami byliśmy już pod domem naszego Damon'a. Przyjechaliśmy tutaj nie na próżno, jak okaże się, że go nie ma to chyba się zabiję. Byliśmy ubrani w czarne spodnie, buty i kurtki, bluzki jak zwykle były białe, dodawało nam to charakteru. Powoli kierowaliśmy się do jego posiadłości, było już trochę ciemno, ale trudno. Od razu mocno zapukałem w drzwi czekając na kogoś, kto łaskawie otworzy. Ku mojemu zdziwieniu otworzyła nam jakaś starsza kobieta, około pięćdziesiątki. Była ubrana w fartuch, więc od razu pomyślałem, że to gosposia :
- Dobry wieczór, my do pana Damon'a, jest w domu ? - jaki ja miły, no proszę. Starsza pani uśmiechnęła się do nas, ale zmieniła szybko wyraz twarzy, gdy zobaczyła z jaką ekipą ma do czynienia, jakbyśmy zaraz mieli jej nóż w plecy wbić
- Pan Damon jest, zaraz go zawołam. Może wejdziecie ? - zapytała, no chyba po to tu przyszliśmy
Spokojnie weszliśmy do środka, od razu rozglądaliśmy się po każdym koncie. Wprowadziła nas do salonu. W rogu stał wielki komin, obok niego biała sofa i dwa fotele, naprzeciwko duży szklany stół. Na ścianach były porozwieszane zdjęcia, zapewne jego rodziny. Salon wydawał się przytulny, przyjemnie tutaj nawet. Po kilku minutach w salonie pojawił się Damon. Ubrany w biały garnitur nie wydawał się zadowolony :
- Co wy tutaj robicie ? Mówiłem wam, że nie chce mieć z wami nic wspólnego, nie rozumiecie prostych zdań ? - spokojnie, zaraz możesz sobie wykrzyczeć swoje niezadowolenie
- Dobrze wiesz, że jak daje komuś jakąś propozycje, to ta osoba nie ma prawa odmówić. Ty odmówiłeś - przybrałem bardziej groźną postawę, może się przestraszy i zmięknie
- Mówiłem, że z wami nie chce mieć nic wspólnego, jasne ?! - stary, spokojnie, nie tym tonem
- Nie masz wyjścia! Dostaje to, co chcę! - mój ton głosy wzrósł, wkurza mnie
- Wynocha stąd! Nie będę z wami nic podpisywał, wy ... - przerwała mu jakaś dziewczyna, która zeszła ze schodów


Usłyszałam jakieś wrzaski w salonie. Zeszłam szybko na dół i zobaczyłam mojego tatę i kilku mężczyzn, nie wyglądali zbyt przyjaźnie :
- Tato, co się tu dzieje ? - stanęłam obok niego, ci kolesie chyba nie przyszli tu na herbatkę i ciasteczka
- Nic córeczko, wracaj do siebie - nie tatusiu, teraz tak łatwo się mnie nie pozbędziesz
- Nie wyganiaj córeczki, przedstawił byś - jeden z nich przybliżył się do mnie, przybliżył moją dłoń do swoich ust i pocałował mnie - Louis Tomlinson, piękna - goń się, gadaj po co tu przylazłeś
- Zabieraj swoje łapy od mojej córki! Wynoście się stąd! - tato, co ci się stało ? Jeszcze przed chwilą wydawałeś się taki spokojny
- Cóż, chłopaki nie mamy tutaj chyba czego szukać. Dobranoc państwu - zmiękł ? Mężczyźni wyszli z naszego domu, o co poszło ? Dlaczego tata tak mnie bronił ? Nic nie rozumiem. Popatrzyłam przez okno na odjeżdżający samochód, Louis, chyba dobrze zapamiętałam uśmiechnął się i puścił do mnie oczko, o co mu chodzi ? Pośpiesznie wróciłam do salonu, do taty :
- Tato! Kto to był ? - byłam troszeczkę zdenerwowana, kto by nie był ? Jacyś obcy faceci przychodzą do twojego domu i zaszastają ci ojca?
- Nikt, córeczko, nikt. Idź już spać, późno jest - ucałował mnie w czoło i zniknął, fajna odpowiedź na pytanie

Szłam z kawiarni, w której spotkałam się z moją najlepszą przyjaciółką, Lolą. Jak zwykle wracam o późnej porze, tata na pewno siedzi w swoim gabinecie, mama w swojej bibliotece w domu. Moja mama zawsze lubiła czytać, z tego powodu tata zrobił jej u nas w domu taką małą bibliotekę. Często nie mają dla mnie czasu, ale dzięki nim mam dach nad głową i to nie mały. Czasami pracują do późna, ale to tylko dlatego, żebym miała dobre życie. Kocham ich, ale czasami mogliby poświęcić mi więcej uwagi. O tej porze w Londynie jest już zimno, ciemno, czasami boję się chodzić o tej porze, ale nie mam wyboru. Usłyszałam głośne dźwięki motorów, nie były to dwa, ale chyba z pięć. Kierowali się w moją stronę, cholera. Kiedy byli coraz bliżej mnie jeden z nich zatrzymał mi się tuż przed nosem, mógłby mnie zabić, gdybym przyśpieszyła kroku. Byli ubrani w czarną skórę, typowi motocykliści. Na głowach mieli kaski, nie mogłam poznać kto to. Pozostali krążyli wokół nas, co jest do cholery ? Stałam jak wryta, mężczyzna przede mną ściągnął swój kask, popatrzył na mnie i uśmiechnął się łobuzersko, skądś go poznaję :
- Może panią gdzieś podwiesić ? - łaskawie zszedł ze swojego motoru i wskazał innym, żeby sobie pojechali. Kiedy byliśmy już sami mogłam bardziej skupić się na osobie, która stoi kilka centymetrów przede mną
- Znamy się ? - zapytałam, zaśmiał się, czy ja czegoś śmiesznego powiedziałam?
- Jestem Louis, nie pamiętasz ? - Louis, Louis ? To ten gość, co był u mnie w domu! - Jeździłem po okolicy i cię zauważyłem. Co ty robisz tutaj o takiej porze ? - yyyy ? Stoję ?
- Wracam do domu, tobie też bym radziła! - wyminęłam go i ruszyłam w swoją stronę. Zostałam brutalnie pociągnięta za łokieć i przywarłam do ciała, tego no, jak on tam ma na imię ? Znowu zapomniałam
- A gdzie się tak śpieszysz, piękna ? - do domu ?
- Chyba powiedziałam już, że do domu! - wydaje mi się, czy on zamruczał ?
- Zadziorna ? Lubię takie - no nie gadaj ? Serio ? A co mnie to ?
- Chcę wrócić do domu, puść mnie! - zdenerwowałam się trochę, nie powiem, że nie
- A co jeśli cię nie puszczę? Zbijesz mnie ? - zachichotał, zaraz może stracić parę ząbków
- Żebyś wiedział! Masz mnie natychmiast puścić! - znowu zachichotał, czy ja mówi coś zabawnego ?
- Przestań się wyrywać! - syknął - Sprawiasz problemy. Najpierw przerywasz w rozmowie dorosłych mężczyzn - dorosły się znalazł - A teraz bezczelnie krzyczysz!
- Nie krzyczałabym, gdybyś nie przerwał mi spokojnej drogi do domu! Puść mnie wreszcie! - krzyknęłam nieco głośniej, niż było potrzeba
- Przestań w końcu krzyczeć! - syknął - Może zabrać cię do domu? - jego zmiana nastroju jest straszna
- Nigdzie mnie nie będziesz zabierał, rozumiesz ?! - przestań krzyczeć [T.I]
- Podoba mi się ta zabawa. Ale pamiętaj, że o tej porze kręci się tutaj sporo pijaków, złodziei i kryminalistów - bo się przestraszę
- Umiem o siebie zadbać! - w końcu mnie puścił, poprawiłam swój ubiór i ruszyłam do domu. Po chwili wyminął mnie i głośno z piskiem opon ruszył dalej, kretyn
Gdy weszłam do domu wszystkie światła były pogaszone. Zdjęłam swoje buty, kurtkę i skierowałam się do swojego pokoju. Coś mnie podkusiło, żeby pójść do taty, zobaczyć co robi, może jeszcze nie śpi ? Intuicja mnie nie myliła, tata nie spał i siedział przy jakichś papierach. Drzwi były uchylone, więc tylko wychyliłam swoją głową do środka. Uśmiechnął się, gdy zobaczył moją roześmianą głową w drzwiach. Weszłam do środka i usiadłam na fotelu obok jego biurka :
- Co robisz ? - zapytałam rozglądając się po jego miejscu pracy
- Przeglądam różne papiery. porządkuje. A ty dlaczego wróciłaś tak późno ? - chciałabym uniknąć tego pytania
- Byłam z Lolą w kawiarni - i spotkałam kolesia, który podniósł mi ciśnienie - A ty czemu nie śpisz, późno już ? - zaśmialiśmy się, właśnie kochałam takie momenty, kiedy razem rozmawialiśmy i śmialiśmy się
- Jestem dorosły, martw się o swój tyłek! - kochany tatuś, szczery do bólu
- Tato, mogę cię o coś zapytać ? - kiwnął głową - Ale obiecaj, że odpowiesz mi - kiwnął głową - Kim byli ci mężczyźni ? - momentalnie spuścił głowę, teraz przede mną nie uciekniesz
- [T.I], kocham cię najmocniej jak potrafię. Chcę cię chronić, nie wiem, co bym zrobił, gdyby coś ci się stało. Żeby cię chronić, nie mogę ci tego powiedzieć. Zrozum mnie, nie chcę, żeby coś ci się stało. Zabiłbym każdego, kto by zrobił ci krzywdę - tato, to było wzruszające, pierwszy raz coś takiego słyszę
- Ja też cię kocham, tato! - mogłyby zacząć lecieć mi łzy, ale nie mogę sobie na to pozwolić, on też by się rozkleił
- Idź spać, na pewno jesteś zmęczona. Dobranoc - wyganiasz mnie ?
- Dobranoc, kocham cię - dałam mu buziaka w policzek i wyszłam z jego gabinetu.
Noc. Około godziny 22:30. Byłam jeszcze ubrana, nie zakładałam jeszcze piżamy. Nie chciało mi się spać, więc przeglądałam jakieś informacje na laptopie. Wszyscy już spali. Nagle zauważyłam, że mój telefon zaczął wibrować. Ktoś do mnie dzwonił, tym kimś okazała się Lola, szybko odebrałam, po co dzwoni do mnie o tej porze ?
- Hej, śpisz ?- też pytanie
- Nie, poluje na żyrafy. Jasne, że nie śpię. Co chciałaś o tej porze ?
- Jest impreza u Amber! Ubieraj się, jestem pod twoim balkonem! - tą dziewczynę chyba już do reszty porąbało, ale spoko i tak nie ma planów na noc, sama się do siebie zaśmiałam. Wyszłam na balkon i zauważyłam Lolę, która nerwowo tupała nogą o ziemię. Zeszłam do niej i ruszyłyśmy do Amber. Ciekawe czy dowiedzą się, że mnie nie ma ? Amber zawsze urządzała fajne imprezy, zawsze kończyły się o 4:00 nad ranem i porządnym kacem. Umiała się dobrze zabawić. Jej dom znajdował się kilka ulic od mojego domu. Miała duży dom z basenem. Zwykle kończyło się na tym, że połowa lądowała w tym basenie. Z daleka było już słychać głośną muzykę. Weszłyśmy do środka i od razu uderzyła w nas woń alkoholu. Przywitałyśmy się z niektórymi gośćmi i poszłyśmy do stolika z napojami. Przyszła do nas już nieźle wstawiona Amber
- No co tam, dziewczynki ? - zapytała opierając się o nasze ramiona - Zaprosiłam tu grupę niezłych ciasteczek! Niedługo powinni być - cała Amber
Nagle rozległ się głośny trzask otwierających się drzwi. W nich pojawiła się dobrze znana mi grupa. To był Louis ze swoimi kumplami. Chciałam oddalić się od nich, wyczuwałam od nich, niebezpieczeństwo ? Zostałam szybko zatrzymana przez Lolę. Stałam tam wkurzona, bo nie miałam ochoty znowu spotkać tego całego Louis'a. Podeszli do nas, ubrani byli jak zwykle w skórę. Ze zdenerwowania przygryzłam dolną wargę. Lola i Amber jak zwykle robiły maślane oczy, typowe
- Cześć, dziewczyny! Widać, że niezła impreza jest tutaj - no co ty nie powiesz, Louis
Próbowałam nie zwracać na siebie uwagi. Wzięłam jedną szklankę z napojem i ruszyłam w stronę basenu. Usiadłam na murku, zostałam zauważona przez jakiegoś przystojnego chłopaka. Podszedł do mnie i usiadł obok. Zarumieniłam się lekko i czekałam na obrót sytuacji
- Niezła impreza, co nie ? - jaki on ma cudowny uśmiech, jejku
- Tak, jest nieźle. Długo już tutaj jesteś ? - zapytałam, chyba był już nieźle napity
- Od początku - zaśmiał się. Jego mina momentalnie zrzedła, jakby się czegoś przestraszył. Odwróciła się i zobaczyłam stojącego za mną Louis'a, czego on chce ? Chłopak, który przed chwilą siedział obok mnie zniknął, cudnie. Wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam w jakimś kierunku. Louis przerzucił mnie przez ramię i zaprowadził do środka. Wyrywałam się, krzyczałam, ale on był silniejszy ode mnie. Zaniósł mnie chyba do jakiegoś ciasnego schowka. Były tam miotły, mopy i inne narzędzia do sprzątania. Postawił przed sobą, był chyba zdenerwowany
- Co ty odwalasz ?! - krzyknęłam, było tu tak ciasno, że mocno przylegaliśmy do siebie ciałami. Nie mogłam się wcale tuszyć, co dopiero wyjść
- Uciekłaś mi, gadałaś z innym chłopakiem, kiedy ja chciałem z tobą pogadać - Boże, dlatego wcisnął nas tutaj ?
- Skoro chciałeś ze mną pogadać trzeba było po prostu podejść, a nie zamykać w takim ciasnym pomieszczeniu! - znowu krzyczę, no nieźle
- Wolałem na osobności i przestań w końcu na mnie się wydzierać - zaczęłam się wiercić, było tu naprawdę ciasno. Z każdej strony otaczały nas jakieś półki z wiadrami, na co to komu ? Wszędzie miotły, mopy, jakieś ścierki. Zapach był powalający. Z każdą chwilą było tu coraz ciaśniej, bo cięgle się wierciłam. Może by mnie tak wypuścił stąd ?
- Wypuść mnie stąd! Tu jest za ciasno! - znowu krzyczę ?
- Wypuszczę jak przestaniesz się wydzierać - nie ma mowy! Szarpnęłam mocno za klamkę, nie ustąpiła. Jeszcze raz mocniej szarpnęłam, szturchnęłam jedną z półek i wiadro z wodą wylało mi się na głowę, byłam cała mokra, cholera - No widzisz, było się tak nie kręcić - ten jego łobuzerski uśmieszek
- Teraz jestem mokra! Wypuść mnie, powinnam być w domu! - stróżki wody spływały mi po twarzy, znalazłam jakąś suchą ścierkę i wytarłam twarz, przynajmniej ona będzie sucha
- W domu ? Jasne, jasne. Inaczej byś tu nie przychodziła, gdybyś miała wcześnie do domu wrócić ? Hmm ? - przestań się tak bezczelnie uśmiechać
Louis otworzył drzwi, wyszłam i od razu uderzył we mnie zapach papierosów i alkoholu. Paskudztwo. Rozejrzałam się za Lolą, nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Wyszłam na zewnątrz, tam też jej nie było. Dopiero zauważyłam jak kąpie się w basenie. Niedaleko niej był jakiś chłopak. już jakiegoś wyrwała. Nie chciałam im przeszkadzać. Postanowiłam ruszyć do domu, chciałam się umyć. Nie wiadomo co w tej wodzie jest. Fuj. Od momentu, gdy wyszliśmy z tego pomieszczenia Louis od razu zniknął mi z oczu. Bez pożegnania wyszłam z imprezy., Powiewało już chłodem. Zaczęłam pocierać ramiona rękami, jakby to miało pomóc. Lampy już powoli gasły, a ja nie chciałam zupełnie po ciemku wracać do domu. Miałam tylko nadzieję, że nikt mnie nie nakryje na ucieczce. Powoli zbliżałam się do domu, gdy ostatnia lampa zgasła. Jeszcze kilka kroków i będę w domu. Ostrożnie otworzyłam drzwi w nadziei, że nikogo nie obudzę. Zdjęłam swoje buty i pognałam do mojego pokoju. Zauważyłam, że światło w kuchni jest zapalone. Błagam, oby to nie był tata. W kuchni była Sara, nasza gosposia. To jej najbardziej ufałam, była jedyną osobą, którą darzyłam największym zaufaniem. Mówiłam już, nie boję się ufać ludziom ? To dlatego, że wszyscy chcą wykorzystać pieniądze mojego taty. Myślą, że jak się ze mną zaprzyjaźnią to będą mieli luksusy, że będziemy w kółko wypoczywać i pobierać kasę z konta mojego taty. Przykre, ale przywykłam. Weszłam do kuchni, gdzie akurat była Sara
- Saro ? Dlaczego ty jeszcze nie śpisz ? - zapytałam siadając na stołku obok dużego stołu
- [T.I] nareszcie jesteś! Chciałam sprawdzić, czy już śpisz, ale ciebie nie było. Twój tata chciał iść do ciebie, ale w porę go powstrzymałam. Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłam, a tak w ogóle to gdzie ty byłaś ? - tego pytania chciałabym uniknąć - I dlaczego jesteś mokra ? - tego pytania też chciałabym uniknąć
- Lola zadzwoniła do mnie kiedy była już pod domem. Powiedziała, że u Amandy jest impreza - trochę głupio mi się zrobiło
- A dlaczego jesteś mokra ? - chciałam jej odpowiedzieć, ale przerwała mi - Dobra, lepiej nie mów i idź się wykąpać, trochę czuć od ciebie. Ta woda chyba była brudna ? - uniosła jedną brew
- No nie była - zaśmiałam się i ruszyłam w stronę łazienki
Poczułam wielką ulgę, gdy Sara powiedziała, że tata o niczym nie wie. Gdyby się dowiedział miałabym nieźle przerąbane. Jeszcze ta sprawa z tym Louis'em, co on ode mnie chce ? Jeszcze po co on był w moim domu ? Co chciał od taty ? Dlaczego tata nie chciał mi powiedzieć o tym ? To wszystko wydaje się dziwne. Ogólnie nie powinnam wtrącać się w sprawy mojego taty, ale martwię się trochę. Co jeśli wpadnie w jakieś długi, albo co gorsze w jakieś interesy ? Nie chcę nawet o tym myśleć. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w piżamę i poszłam spać.

Wstałam około godziny 9. Nieźle, zwykle wstaje po 10. Ubrałam długie czarne spodnie, luźną kremową bluzkę, włosy spięłam w koka i zeszłam na dół. Od razu poczułam zapach świeżo zrobionego śniadania. Ciekawe czy tata już wstał ? W kuchni zauważyłam tatę czytającego gazetę i Sarę, która robiła coś przy kuchence. Przywitałam się z nimi i usiadłam obok taty, zdziwiłam się, że jest tutaj o tej porze, zwykle już go nie było :
- Wybierasz się dzisiaj gdzieś ? - zapytał tata, upiłam łyk swojej herbaty i wzięłam jedną kanapkę
- Dzisiaj ? Dzisiaj chyba nic, ale może wieczorem przejdę się trochę po parku. Wolę w nocy pochodzić po parku, niż w dzień. Mniej jest ludzi - jest też niebezpiecznie, w każdej chwili może ci coś z krzaka wyskoczyć
- Nie boisz się tak chodzić po nocy ? - trzęsę się ze strachu jak mój telefon, gdy dostanę SMS-a
- Nie, są lampy. Zawsze światło jakieś jest - chyba go to nie przekonało ?
- Martwię się o ciebie - w tej chwili usłyszałam chichot Sary, o co chodzi ? - Co jak jakiś zbój wyleci zza drzewa, porwie mi cię i co wtedy będzie ? - zachichotałam, że co ?
- Nie martw się, nikt mnie nie porwie - świetny żart
*Wieczór*
Ubrałam letni płaszczyk, założyłam swoje ulubione buty i wyszłam na swój wieczorny spacer. Oczywiście wzięłam telefon i portfel, gdybym miała ochotę na jakiś sok, czy coś tam. Londyn o tej porze wygląda lepiej niż za dnia. Prawie nikogo nie ma, jest pusto. Lampy oświetlają okolice. Chłodny wiatr łaskocze skórę. Uwielbiam nocne spacery po Londynie. Zauważyłam jakiś cień za drzewem, powoli wychylał swoją głowę zza niego. Poczułam się trochę nieswojo. Ruszyłam do fontanny, może tylko mi się coś przewidziało ? Woda w fontannie dość głośno pluskała. Zanurzyłam opuszki palców w wodzie, była taka chłodna i zarazem przyjemna. Wciąż czułam na sobie czyjś wzrok. Nie chciałam się odwracać, po prostu szłam w swoją stronę. Od tych bezczelnych oczów chciałam jakoś uciec, może najwyższy czas wracać ? Tak, najwyższy czas wracać. Wiatr ustał, słyszałam tylko swój niespokojny oddech i szelest czyichś stóp. Ktoś mnie śledzi, cudnie. Szelesty z każdą chwilą były głośniejsze. Ktoś wielkimi krokami zbliżał się do mnie. Poczułam czyjś dotyk na moim nadgarstku, momentalnie serce waliło mi jak oszalałe. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą Louis'a ?
- No proszę, co tutaj taka bezbronna dziewczyna roni tutaj ? - bezczelny
- Nie jestem taka bezbronna. Wyszłam na spacer, a ciebie to nie powinno obchodzić! - pięknie, znowu krzyczę
- Nie krzycz, proszę - o jak ładnie, on mnie prosi - Nie uważasz, że jest późno na spacer ? - nie wcale, wiesz ?
- A co cie to obchodzi, co ? - jaka ja niemiła
- Bo nigdy nie wiadomo, kto może taką bezbronną dziewczynkę porwać, hmm ? - nie porwie, nie martw się
- Mówiłam już, że nie jestem bezbronną dziewczynką! A ty co tutaj robisz ? - zaraz, żeby mnie to obchodziło
- Spacer. Chociaż bardziej przejażdżka, prawie wszędzie jeżdżę swoim motorem - a co mnie to ?
- Skoro przejażdżka, to dlaczego jesteś tutaj zamiast jeździć na swoim motorze ?
- Bo cię zauważyłem, taką bezbronną chodzącą po parku - wkurza mnie, ale mogę go o coś spytać, nie żebym była wścibska
- A dlaczego byłeś u mnie w domu ? - prosto z mostu
- Miałem do załatwienia sprawę, a ciebie co tak to obchodzi ? - ten jego uśmieszek, grr
- Bo tata zabronił mi się z tobą spotykać, sama tak uważam. Nie wyglądasz na grzecznego - ostro
- Robisz wszystko, co tata ci każe ? - skrzyżował ręce na piersi, bo się przestraszę
- Nie, po prostu martwi się o mnie. Szkoda czasu na rozmowę z tobą, nara - chciałam iść, ale zatrzymał mnie i mocno przywarł do drzewa. Chciałam się ruszyć, ale zablokował mi możliwość jakiegokolwiek ruchu, im więcej się szarpałam, tym mocniej przybliżał się do mnie - A ty gdzie się wybierasz ? - kretynie, chyba do domu ?
- Do domu, a gdzie indziej niby ? - zaczął mocniej przyciskać mnie do drzewa, jego twarz niebezpiecznie znalazła się blisko mojej
- Nie wydaje mi się! - a mi się wydaje, kretynie
- Puść mnie! - złapał za moje nadgarstki i przycisnął do mojego ciała
- Nie, nie chcę - ale ja chcę, kretyn - Wyglądasz tak słodko, kiedy się złościsz - a jeszcze lepiej wyglądam, jak uciekam
- Puść mnie wreszcie! Czego ty ode mnie chcesz ? - zamyślił się, co on chce ?
- Hmm, Buziaka - chyba śnisz ?!
- Nigdy, możesz sobie pomarzyć! - znowu ten jego uśmieszek, grr
- Nie to nie, wezmę sobie sam! - cholera, puść mnie. Jego twarz była już tylko centymetr od mojej - Taka słodka, a taka zadziorna - żebyś wiedział. Pocałowałby mnie, ale w porę odsunęłam twarz, przez co pocałował tylko mój policzek - Chciałem w co innego!
- W co innego zaraz możesz dostać! Puść mnie w końcu! - nagle usłyszałam dźwięk jakiegoś motoru, Louis niechętnie uwolnił moje nadgarstki i odwrócił się
- Louis! Poza wyrywaniem dziewczyn masz jakieś obowiązki! - obowiązki ? Jakie obowiązki ?
- Przepraszam, skarbie. Na pewno dokończymy - puścił do mnie oczko i wsiadł na swój motor. Na pewno nie będziemy niczego dokańczać !

Wychodziłam z kawiarni, byłam tam ze swoim kolegą i Lolą. Świetnie się bawiliśmy, Lola zawsze potrafi podtrzymać rozmowę. Bruno był moim kolegą jeszcze za czasów szkolnych. Pamiętam, jak zawsze wygłupialiśmy się na przerwach. Kiedy miałam zły humor, on zawsze był w pobliżu. Bardzo lubiłam jego towarzystwo. Niekiedy nie zachowywaliśmy się jak kumple tylko bardziej jak para. Lubię go, ale nie kocham. Pożegnałam się z nimi i wyszłam z kawiarni. Było około godziny 20. Czy ja kiedyś wrócę do domu, kiedy już nie będzie ciemno ? Chyba nie. Usłyszałam znajomy dźwięk. Dźwięk motorów. Nie chciałam się już w nic wplątywać. Szłam jak gdyby nigdy nic. W pewnej chwili kilka motorów okrążyło mnie, nie dając najmniejszej szansy na ucieczkę. Jeden z nich złapał mnie w pasie i posadził na swoim motorze, cholernie się bałam. Gdybym się wyrywała pewnie spadłabym i zrobiła sobie krzywdę. Cholera, co jest ? Ruszyliśmy z piskiem opon z ulicy. Gdzie oni mnie wiozą ? Jakaś grupa motocyklistów porywa cię z chodnika, nie wiesz o co im chodzi, jesteś przerażona, to nie normalne. Jechaliśmy tak przez dłuższą chwilę, w końcu dojechaliśmy do jakiegoś jeziora. Cholera chcą mnie utopić ?! Mężczyzna, który wcześniej posadził mnie na swoim motorze zdjął mnie z niego i poprowadził w nieznanym mi kierunku. Idąc wzdłuż jeziora zauważyłam znajomy motor, skąd go poznaje, ale nie mam pojęcia skąd ? W pewnym momencie zauważyłam jakiegoś chłopaka, było ciemno, więc nie poznałam twarzy. Bałam się, strasznie się bałam
- Louis ? Mamy ją - no jasne, kogo się mogłam spodziewać motorach ?
- Świetnie, możecie już iść - Louis wskazał im ręką na znak, że mogą się stąd zabierać
Czekałam tylko, aż jego eskorta odjedzie. W tej chwili chciałam mu wydrapać oczy, albo całą tą jego buzię. Gdy zostaliśmy sami wybuchnęłam, dosłownie
- Kretynie! Jak mogłeś mnie tutaj sprowadzić ?! - no i wybuchnęłam
- Nie tym tonem. Usłyszałem o twojej "randce", nie mam zamiaru dzielić się tobą z kimś innym! - jaka randka, traktuje mnie jak przedmiot ?
- To nie była żadna randka! Spotkałam się tylko z Brunem i Lolą! - przestań tak krzyczeć - To było zwykłe spotkanie a nie randka!
- Oj, pomyłka - wzruszył ramionami w geście obronnym, wkurza mnie
- Ja ci zaraz dam pomyłkę! - z całej siły jaką miałam wepchnęłam go do tego jeziora. Stałam tak i patrzyłam kiedy wściekły wynurzy się z wody. Po dłuższej chwili nie dawał znaku życia. Zdenerwowałam się, mogłam go utopić - Louis, to nie jest śmieszne, wyjdź z tej wody! Nie żartuję! - żadnego znaku, nawet poruszenia wody. Musiałam coś zrobić. Wskoczyłam do wody, może uda mi się go znaleźć. Gdy nie mogłam go znaleźć pod wodą zaczęłam krzyczeć jego imię - Louis?! Louis ?! To nie jest śmieszne! - nagle tuż obok mojej twarzy zobaczyłam Louis'a - Jezu, wystraszyłeś mnie! - krzyknęłam na niego
- Masz nauczkę, żeby mnie nie wpychać do wody! - przewróciłam oczami, woda była lodowata, cała się trzęsłam
- Chodźmy stąd! Zimno! - trzęsłam się jak galaretka
- Popływajmy skoro już tutaj jesteśmy - pogrzało cię ?
- Jesteś kretynem!
- Ale za to jakim przystojnym kretynem - ten jego uśmieszek, grr
Cali przemoczeni i zmarznięci wyszliśmy z wody. Chciałam jak najszybciej wślizgnąć się w ciepłe łóżko, zapomnieć cały ten dzień. Było mi tak zimno, że z trudem stawiałam kolejne kroki. Louis najwyraźniej to zauważył, bo ciągle chichotał. Posadził mnie na swoim motorze, usiadł przede mną i odpalił swój motor
- Proszę, tylko jedź wolno! - mógł głos drżał, pociągałam ciągle nosem
- Spokojnie, 120 na godzinę starczy ? - mam nadzieję, że zażartował ?
Cała się trzęsłam. Mogłam pozwolić, żeby się utopił. Miałabym spokój. Jest strasznie ciemno, zimno i przerażająco. Wtuliłam się w jego ciało, chciałam chociaż trochę ciepła. Z każdą chwilą było mi coraz zimniej. Z całej siły wtulałam się w niego. Proszę, chcę tylko czegoś ciepłego do okrycia. Zapewne będę chora. Czuję dziwne uczucie, tam w sercu. Co to takiego ? Dawno czegoś takiego nie czułam. Ktoś może mi powiedzieć, co to ? Jak nazywa się takie uczucie ? Czuję jakby coś latało w moim brzuchu ? Co to ? Czy ja kocham ? Nie, to chyba nie to ? A jeśli tak ? Nie wiem jak takie uczucie nazwać, może po prostu niedobrze mi, albo będę chora ?
Dojechaliśmy do mojego domu. Moje ciało jakby zesztywniało. Cała się trzęsę. Moje usta na pewno zrobiły się fioletowe. Powoli zeszłam z motoru. Odetchnęłam trochę
- Jak jeszcze raz wepchniesz mnie do jeziora, to będę jechał szybciej, żeby było ci zimniej - zaśmiał się, mi nie jest do śmiechu
- Rozzłość mnie jeszcze, to inaczej pogadamy! - czy ja mu grożę ?
- Z pewnością, jeszcze nie raz się zobaczymy - kretyn
Odwróciłam się na pięcie i poszłam do domu. Może jeszcze ktoś nie śpi ? Oby to nie był tata. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. W korytarzu zobaczyłam Sarę, tupała nogą o podłogę i ręce miała skrzyżowane na piersi, oho szykuje się awantura
- [T.I] gdzieś ty się podziewała ? Jesteś cała mokra i zmarznięta! Chodź musisz się szybko wysuszyć - stara kochana Sara. Czasami da popalić, ale zawsze była dla mnie jak druga matka, której czasami brakowało
Weszłyśmy obie do mojego pokoju. Zdjęłam z siebie swoje przemoczone ubrania, Sara dała mi suche. Szybko się w nie przebrałam i wskoczyłam do łóżka. Zanim Sara zdążyła wyjść z pokoju zatrzymałam ją
- Saro, mogę cię o coś zapytać ? - odkręciła się do mnie, położyła się obok mnie na łóżku, mocno mnie przytuliła
- Jasne, słoneczko. Zawsze możesz na mnie liczyć, zawsze będę przy tobie - te słowa są jak miód na moje serce, kocham ją bardzo - Więc, o co chciałaś zapytać ?
- Czy jak kogoś nie cierpisz, możesz później odczuwać takie dziwne uczucie w sercu ?
- Chodzi ci o miłość ? - nie wiem, nawet czy mogę czuć takie coś do kogoś innego niż z rodziny ?
- To miłość ? - pytam, jakby to było coś, o czym pierwszy raz słyszę
- Miłość przychodzi niespodziewanie, w najmniej oczekiwanym momencie. Trafia nawet na kogoś, w kim byśmy nawet nie przypuszczali, że się zakochamy. A dlaczego pytasz ? - kurde, szybko wymyśl coś szybko
- Bo Lola nie cierpi takiego chłopaka, teraz mówi, że coś do niego czuje ? - brzmiało bardziej jak pytanie
- Cóż, miłość nie wybiera. Połóż się spać, nie myśl za dużo - ucałowała mnie w policzek i wyszła z pokoju
Przez dłuższą chwilę nie mogłam zasnąć. Myślałam o tym wszystkim, czy mogę pokochać kogoś kogo nie cierpię? Nie wiem, czy nawet jestem zdolna do miłości. Nikomu zbytnio nie ufam, każdy chłopak mnie wykorzystywał. Beznadziejnie, chciałabym się przenieść w czasie, kiedy moim największym problemem było ulepienie czegoś ładnego z ciastoliny. Tęsknie za czasami, kiedy beztrosko bawiłam się z rodzicami. Czasami chciałabym, żeby byli obok mnie cały czas. Mamy prawie nigdy nie widuję teraz, z tatą widuję się przy śniadaniu, albo wieczorem. Często chciałabym mieszkać na kocią łapę, byleby rodzice byli obok mnie. Mam tylko Sarę, ona jest zawsze obok.
Usłyszałam pukanie do okna. Niechętnie wstałam, żeby zobaczyć kto to. Mam nadzieję, że to nie Lola. Gdyby to była ona na pewno chciałaby mnie wywieść gdzieś na imprezę. Błagam, oby to nie była ona. Rozsunęłam żaluzje i moim oczom ukazał się Louis. Co on tu robi ? Jak tu wszedł ? Stałam tak zszokowana dobre kilka minut. W końcu Louis zapukał do okna tym samym obudzając mnie z transu
- Louis ? Co ty tutaj robisz ?! - niechętnie otworzyłam mu te drzwi. Żeby tylko nikt nie wszedł tutaj
- Przyszedłem zobaczyć, czy wszystko w porządku - jakiś ty miły
- Wszystko w porządku - wzięłam głęboki oddech, po jaką cholerę on tu przylazł ? Żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku ? - Możesz już iść - wskazałam na drzwi
- Nie zamierzam jeszcze wychodzić, chyba wcześniej czegoś nie dokończyliśmy ? - znowu ten jego uśmieszek, grr
- Niby czego ? - co jest, czy ja się uśmiechnęłam ?
- Tego oto czynu - złapał moją twarz w swoje ręce, lekko przysunął moje ciało do swojego. A ja zamiast coś zrobić stałam jak słup soli. Najpierw lekko musnął moje wargi swoimi, pocałunek z każdą chwilą był bardziej namiętny. Jejku, jakie on ma miękkie wargi. Louis złapał mnie w pasie i położył na łóżku. Powoli zaczął zdejmować moją bluzkę. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko odkleiliśmy się od siebie, Louis wyszedł przez okno. Poprawiłam swoją bluzkę i otworzyłam drzwi
- Tak ? Coś się stało ? - w progu zobaczyłam swojego tatę, co on robi teraz i to przed moim pokojem ?
- Nie. Nic się nie stało. Chciałem tylko z tobą pogadać. Mogę wejść ? - przytaknęłam głową i wpuściłam go do środka - Coś ci się w usta stało? Połowy błyszczyka nie masz - cholera, szybko starłam błyszczyk z ust i usiadłam na łóżku
- To co chciałeś mi powiedzieć ?
- A tak. Jutro jadę na kilka dni do Nowego Jorku, muszę tam parę spraw załatwić. Mam nadzieję, że pod moją nieobecność będziesz grzeczna i słuchała się Sary, dobrze ? - przytaknęłam głową, miło, że martwi się o moje wybryki
- Dobrze, tato. A to coś ważnego ?
- Sprawy finansowe, takie tam. Odwiedzę jeszcze przy okazji babcię, zabrałbym cię, ale będziesz się nudziła siedząc cały czas w hotelu, albo włóczyła się po mieście. Wolę, żebyś była bezpieczna w domu, ok ? - jasne, nie martw się
- Dobrze, dobrze. To wszystko ? nie żebym wyganiała
- Wyganiasz mnie ? - zaśmiał się, nie wcale
- Zmęczona trochę jestem.
- Dobrze, więc kładź się spać. Kocham cię - cmoknął mnie w czoło i wyszedł
Gdy tylko drzwi się zamknęły wybiegłam na balkon zobaczyć, czy Louis odjechał. Nie, stoi oparty o swój motor. Gdy tylko mnie zobaczył przywołał mnie do siebie gestem ręki. Jakoś zgramoliłam się na dół i podeszłam do niego
- Tatuś poszedł ? - przestań się tak uśmiechać, łobuzie
- Tak poszedł. Ty też powinieneś - skrzyżowałam dłonie na piersi, Louis zaśmiał się, złapał mnie w pasie i przysunął do siebie
- Nie chcę jeszcze iść. Ty pewnie też nie chcesz, żeby jeszcze poszedł ? - grr - Mogę cię znów pocałować ?
- Chyba nie powinieneś, nie - dlaczego boję się zaufać ? Po prostu się boję
- Dlaczego ? Nie ufasz mi ? - przestań się tak uśmiechać
- Nie ufam ludziom - prosta odpowiedź, krótka i zwięzła
- Dlaczego ? - powtarzasz się, chłopcze - Może czas zaufać ?
- Boję się zaufać, nie mogę - bez żadnego pozwolenia pocałował mnie, czy już wspominałam, że ma słodkie usta ?
- Naprawdę ? Mi też nie zaufasz ? - znowu mnie pocałował, przestań to robić, bo mi serce zmięknie
- Jak mnie będziesz tak całował, to mi serce zmięknie - znów pocałunek, czy po każdym zdaniu będzie mnie całował ?
- O to mi chodzi. Boisz się mi zaufać ? - tym razem zatrzymałam jego usta od pocałunku
- A co jak ci zaufam ?
- Hmm, będę przy tobie, będę cię całował, będę spędzał z tobą czas, będę porywał cię od czasu do czasu z domu, będę mógł cię trochę zepsuć, będę mógł robić z tobą różne rzeczy, byle byś tylko mi zaufała - przekonał chyba mnie, serce bądź twarde
- Czyli, że mam ci zaufać ? - serce wiem, że dasz radę
- W rzeczy samej - kolejny pocałunek, serio przestań
- Nie wiem, sama nie wiem.
- Posłuchaj, jutro przyjdę do ciebie, pokażę ci, że tylko korzyści będą z zaufania do mnie - zgodzić się ? - Pokażę ci, na co mnie stać - przestań mnie całować!
- Słodzisz mi tylko, nie ułatwiasz sprawy. Późno już, a jutro ? Dam ci szansę, pokażesz, że warto tobie zaufać - uwolniłam się w jego uścisku i poszłam do domu, zanim weszłam jeszcze raz popatrzyłam na niego, chyba oszołomiłam go ?


Zwiastun części 2 :)

Po spotkaniu z Louis'em musiałam wrócić do domu. Nie spodziewałam się, że wyzna mi miłość. Nie spodziewałam się też, że tata będzie czekał na mnie w salonie
- Gdzie byłaś ? - cisza - Gdzie byłaś do cholery ?! - co mu się stało, wściekł się ? - Byłaś z tym Louis'em ? Z tym co był kiedyś w tym domu ? Lola zmieniła się chyba, nie widziałem, żeby jeździła na motorze ?! - jak ja teraz to wytłumaczę ?
- Chciałam wam powiedzieć, że się z nim spotykam, ale jakoś nie miałam okazji - kolejne kłamstwo
- Spotykasz ?! Spotykasz się z tym przestępcą ?! - co ? Jakim przestępcą ?! - Nawet nie wiesz ile on zła wyrządził ?! To jest niebezpieczny człowiek! Chciał mnie zniszczyć ! Bo nie chciałem mieć z nim nic wspólnego ! Nawet nie wiesz, jaki on jest! - teraz już wiem
- Kłamiesz ! To nie może być prawda! On mnie kocha ! - te słowa chyba wytrąciły go z równowagi
- Kocha cię ?! Co jeszcze ? Spaliście ze sobą ?! Chciał dobrać się do mnie, myślał pewnie, że jak zdobędzie ciebie dostanie moje pieniądze! - kłamiesz, to nie może być prawda
- Nieprawda ! On mnie kocha! Wyznał mi to! Ja też go kocham, nie rozumiesz tego ?!
- Nie wiesz jakim podłym człowiekiem może być! - to nieprawda
- Kocham pańską córkę! - jakby spod ziemi wyrósł Louis, co on tu robi ?


CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
Gosia :)

niedziela, 22 grudnia 2013

#152. Zayn (2.2)

 Katy Perry - Unconditionally 


Mojej mamy już nie było w domu. Weszliśmy do środka, zapaliłam światło w kuchni w poszukiwaniu apteczki, musiałam jakoś opatrzyć wargę mojego wybawiciela :
- Chodź, trzeba to odkazić - zawołałam go, nalałam na gazik wody utlenionej i chciałam do niego podejść, ale zatrzymał mnie
- Poczekaj - Zayn wziął mnie na ręce i posadził na kuchennym blacie, rozchylił moje nogi i zbliżył się do mnie - Teraz możesz przejść do działania - uśmiechnął się
Byłam trochę zdziwiona, ale jakoś przecież musiałam jakoś opatrzyć mu wargę. Lekko zaczęłam pocierać o jego trochę spuchniętą wargę. Ku mojemu zdziwieniu nawet nie zajęczał, że go boli. Czyżby już kiedyś dostał kilka razy i przyzwyczaił się do bólu ? Może Hope miała rację, może faktycznie jest niebezpieczny, często wpada w bójki. Naprawdę przestraszyłam się, kiedy zaczął brutalnie okładać pięściami tamtego faceta :
- Gotowe ! - powiedziałam, kiedy zaczęłam wszystko chować
- Dzięki, chyba powinnaś zmienić tę bluzkę - zachichotał, spojrzałam na pozostałości po mojej bluzce, była rozdarta na pół, zarumieniłam się i zeszłam z blatu
Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam szperać po szufladach, żeby znaleźć coś odpowiedniego. Wzięłam kremową bluzkę z motywem sowy. Zdjęłam z siebie podarty materiał i założyłam nowy. Wszystkim moich ruchom przyglądał się Zayn, cholera, zapomniałam zamknąć drzwi :
- Nie dziw się, pewnie nie raz dziewczyna się przy tobie rozbierała - dogryzłam mu, co jak co, ale obronić to ja się umiem
- Ale żadna nie była tak piękna jak ty - uśmiechnął się
Zaśmiałam się tylko pod nosem i usiadłam na łóżku, Zayn powtórzył moją czynność :
- Dlaczego mnie uratowałeś ? - zapytałam po chwili milczenia
- Dlaczego uciekłaś ? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Zrobiło mi się trochę głupio, ale w końcu bałam się go, nie wiadomo co by mi zrobił, gdyby wyszedł z łazienki
- Pierwsza zapytałam - Zayn usiadł bliżej mnie, czułam bijące od niego ciepło
- A co miałem zrobić ? Stać i patrzeć jak taką piękną dziewczynę ktoś wykorzystuje ? - zaśmiał się
- Ale mogłeś go tylko nastraszyć, a nie okładać pięściami - spojrzałam na niego, przez chwilę tak patrzyliśmy na siebie, co jak co, ale oczy to ma ładne
- On pierwszy mnie uderzył w twarz, to co miałem zrobić ? - nie wiedziałam co mu odpowiedzieć- Wiesz, nadal masz u mnie przysługę - uśmiechnął się łobuzersko
- A jak mam ci się odwdzięczyć ? - spojrzałam na podłogę, Zayn złapał za mój podbródek i zmusił bym na niego popatrzyła
- Mogę cię pocałować ? - zaskoczył mnie tym, nie czekał na moją odpowiedź tylko wpił się w moje wargi, były takie ciepłe, poczułam jak przez moje ciało przechodzi dreszcz, stado motyli latało w moim brzuchu

Szłam już pustą ulicą Londynu. Lekki wiatr powiewał moimi włosami, małe kropelki deszczu spływały z nieba. Poczułam dziwne uczucie, coś jakby w sercu mnie zakuło. Rozejrzałam się po okolicy i to co zobaczyłam niemal wbiło mnie w ziemie, zobaczyłam Zayn'a całującego się z jakąś blondyną, jej ręce były wplecione w jego włosy a on trzymał ją za pośladki, to był dla mnie odrażający widok. Stałam jak wryta w ziemie, moje ciało zesztywniało. Hope miała rację, rozkocha w sobie jedną i zostawia ją dla innej. To było jak cios prosto w serce. Odkleili się od siebie z mocnym mlaśnięciem, spora ilość łez spłynęła po moim policzku :
- [T.I] ?! [T.I] poczekaj ! - krzyczał do mnie, ale ja zdążyłam uciec
Biegłam ile sił miałam w nogach, kolejne gorzkie łzy spływały po moich policzkach. Ktoś mocno zacisnął mój nadgarstek i pociągnął w tył :
- Czego chcesz ?! - krzyknęłam, byłam na skraju załamania
- Wyjaśnić ! - Zayn stanął przede mną
- Co wyjaśnić, co ?! Że tamta dziewczyna niby sama wskoczyła ci do gardła ? Że sama położyła sobie twoje ręce na pośladkach ? - ciągle ocierałam łzy z policzków, nie mogłam ich powstrzymać
- Całowałem ją, ale .. - nie dałam mu dokończyć, bo z całej siły uderzyłam go w policzek
- Nienawidzę cię, nienawidzę cię Zayn ! - wykrzyczałam i uciekłam

Wbiegłam do domu, mojej mamy jak zwykle nie było. Byłam zdenerwowana, wściekła, łzy lały się strumieniami. Poszłam do szafki, w której moja mama trzymała alkohol. Wzięłam jedno Whisky i zaczęłam je pić, nie wiem co mi się stało. Poczułam lekkie ukojenie, nie było tak źle jak przedtem. Jedna butelka, potem jeszcze jedna. Słyszałam jakieś mocne pukanie do drzwi, nie zważałam na nie, wiedziałam kto to. Poczułam się wykorzystana, czekał tylko na to jak mnie pocałuje, zdobędzie, by za chwilę zostawić. Nienawidzę go ...

Co się stało ? Ałł, moja głowa ! Obudziłam się na podłodze w salonie w butelką Whisky w ręce, obok leżała jeszcze jedna. Były to małe butelki, ale dały mi mocnego kopa. Musiałam coś zrobić z tymi butelkami, żeby mama o niczym się nie dowiedziała. Musiałam coś wymyślić, może powiem jej, że była zmęczona i sama to wszystko wypiła. Jedna chwila, jedna chwila wszystko zepsuła. Byłam ciekawa co by wymyślił, jakby mnie okłamywał, gdyby nie zobaczyła tego ? Trzeba coś ze sobą zrobić, muszę wyjść na świeże powietrze, chociaż boli mnie głowa. Wyjdę chociaż na chwilę, parę minut. Mama pewnie ma nocną zmianę, albo zostaje po godzinach. Dobrze, że teraz jej nie ma w domu, nie wiem co bym jej powiedziała. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i zaczęłam kierować się w niewiadomym celu. Musiałam trochę pospacerować, poszłam do parku, usiadłam na jednej z ławek. Siedziałam tak przez kilka minut, starałam się hamować łzy, jedna prawie spłynęła po moim policzku, ale ktoś usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę :
- Hej, co się stało ? Wyglądasz okropnie - jakiś chłopak zaśmiał się - Czyżby kac ? - sama się z tego zaśmiałam - Hmm, chyba się nie przedstawiłem, jestem Jonathan - chłopak podał mi rękę, ja ją uścisnęłam - Chyba nie zamierzasz płakać przez chłopaka ?
- Ja też się nie przedstawiłam, [T.I]. Ehm, dla takiego dupka chyba nie mam po co płakać - zaśmiałam się, popatrzyłam na chwilę na niego, był przystojnym brunetem, jego niebieskie tęczówki przyciągały, a uśmiech był zniewalający
- Może miałabyś ochotę gdzieś wyskoczyć ?
- Z chęcią, bo i tak nie mam nic lepszego do zrobienia, możemy iść - wstaliśmy i ruszyliśmy
Poszliśmy do jakiegoś klubu, świetne rozerwanie od rzeczywistości. W środku już o tej porze roznosił się zapach papierosów i alkoholu. Niektórzy siedzieli przy stolikach i popijali alkohol, a niektórzy szaleli na parkiecie :
- Tak wcześnie, a tutaj już taka zabawa ? - zapytałam Jonathan'a
- To najlepszy klub w Londynie, tu zabawa trwa dzień i noc - zaśmiał się, podeszliśmy do jakiegoś stolika, w którym jak mi się wydaje siedzieli jego znajomi, usiedliśmy z nimi
- Cześć, mamy nową koleżankę w grupie - odezwała się już pewnie nieźle wstawiona dziewczyna
- To jest [T.I], [T.I] poznaj kolejno Amanda, Jake, Chris i Lola - chłopak wskazał mi wszystkich po kolei
- Może się czegoś napijesz ? - zapytał Chris z uśmiechem na twarzy
Odpowiedziałam tylko przeczącym ruchem głowy. Wydawało mi się, że to wszystko dzieje się za szybko. Poznałam Jonathan'a w parku, nie zdążyliśmy się zbytnio poznać i od razu ruszyliśmy do klubu ? Poznałam jego paczkę, czułam się jakbym była jedynym obiektem zainteresowania w grupie, może faktycznie mnie polubili ? Atmosfera była przyjemna, śmialiśmy się, rozmawialiśmy, wygłupialiśmy :
- Dobra, to my idziemy potańczyć a wy sobie tu posiedźcie - reszta grupy wstała a ja zostałam z Jonathan'em
- Powiesz mi dlaczego płakałaś ? - spytał po chwili, gdy całe roześmiane towarzystwo poszło na parkiet
- To przez takiego jednego, nie chce o nim mówić. A tak w ogóle, to aż tak strasznie wyglądałam, że do mnie podszedłeś ? - zaśmiałam się
- Nie, po prostu zrobiło mi się szkoda takiej dziewczyny jak ty - uśmiechnęłam się, nie wiem dlaczego przy nim czułam się inaczej niż zwykle - A tak w ogóle to nie ma co płakać przez chłopaka, nie warto, skoro mówisz, że przez jakiegoś dupka to tym bardziej - na same jego słowa przypomniał mi się Zayn, nie chciałam o nim więcej myśleć, znienawidziłam go

- Może pójdziemy już stąd, chyba niezbyt dobrze się czujesz ? - zapytał Jonathan, byłam już trochę napita, ale jeszcze trzeźwo myślałam
- Co ? Ale dlaczego ? - spytałam słodkim głosikiem
- Jesteś pewna, trochę już wypiliśmy, chodźmy może lepiej ? - Jonathan wstał i próbował zaciągnąć mnie do wyjścia, nie chciałam tego, zbyt dobrze się tutaj czułam
- Proszę, jeszcze pięć minut ! - chciałam jak najdłużej tutaj zostać, próbowałam wszystkiego, ale Jonathan miał więcej siły niż ja, więc szybko mu uległam. Przeciskaliśmy się przez tłumy ludzi, żeby się wydostać. Było już trochę późno, więc teraz panował tutaj spory tłum. Przez przypadek wpadłam na jakąś dziewczynę :
- Hej ! Uważaj jak łazisz pokraczna idiotko ! - odezwała się do mnie, nie miałam zamiaru jej pobłażać
- To przez przypadek nie widziałaś ?! - mój ton głosu znacznie się podniósł - Możesz sobie mówić tak do innych a nie do mnie łajzo !
- Zaraz ci pokażę łajzę idiotko ! - dziewczyna rzuciła się na mnie i zaczęła mnie ciągnąc za włosy, Jonathan [próbował nas rozdzielić, ale na próżno. Gdy wyrwałam się z jej uścisku z całej siły zamachnęłam się i uderzyłam ją w policzek. Przewróciłam ją na podłogę i zaczęłam okładać tym razem pięściami. Dziewczyna krzyczała, żebym ją zostawiła, ale to ona zaczęła a ja to skończę. Wypity alkohol dawał mi więcej odwagi. Próbowali mnie odciągnąć od niej, ale nie dawałam za wygraną. Dopiero dwóch ochroniarzy odciągnęło mnie od niej, zabrali mnie gdzieś.
Jak myślałam zabrali mnie do aresztu, że niby wszczęłam bójkę, przecież to ona pierwsza mnie uderzyła, ja tylko oddałam. Alkohol powoli tracił swoją siłę w moim ciele. Siedziałam w pustej sali, na ławce. Jonathan powinien już mnie stąd wyciągnąć. Siedziałam tutaj już sporo czasu, dla mnie to jak wieczność. Siedziałam, siedziałam i siedziałam. W końcu ktoś przyszedł :
- Mała, ktoś po ciebie przyszedł ! - za policjantem wszedł Zayn, co ? Zayn ? Policjant otworzył kratki i wypuścił mnie - Jak na razie dobrze się to dla ciebie skończyło - odezwał się jeszcze
- Co ty tu robisz ?! - spytałam, gdy wyszliśmy już na zewnątrz
- Zrobiłaś niezłą rozróbę jak na ciebie, widziałem jak okładałaś tamtą dziewczynę - Zayn zbliżył się do mnie, odsunęłam go od siebie i chciałam iść, ale zatrzymał mnie - Nie podziękujesz ?
- Tak, podziękuję ci na pewno za wykorzystanie mnie - uśmiechnęłam się do niego sztucznie i odeszłam w innym kierunku
- Wytłumaczę ci to, poczekaj ! - nie zwracałam na niego uwagi, gdy zobaczyłam idącego w moim kierunku Jonathan'a od razu rzuciłam mu się na szyję, widziałam kontem oka wściekłość w oczach Zayn'a, najwyraźniej wkurzyłam go
- Myślałem, że to ja mam cię odebrać z aresztu - zaśmiał się - Ostatni raz zabieram cię do jakiegokolwiek klubu, zrozumiano ? - rzucił żartobliwym głosem, gdy odwróciłam się Zayn'a już nie było.

Hmmm, bójka i ja ? Niemożliwe, a jednak. Byłam wtedy pod wpływem alkoholu, adrenalina we mnie buzowała. Chyba niepotrzebnie tam poszłam, jeszcze z Jonathan'em. Poznaliśmy się nieco lepiej w klubie. Zauważyłam, że ma niezłe poczucie humoru. Opowiadał mi różne zabawne historie z jego życia. Ja owszem nie byłam mu dłużna i także podzieliłam się historiami z mojego życia. Nieźle się czułam w jego towarzystwie mimo, że znaliśmy się od kilku godzin. Nie wydaje mi się, żeby traktował dziewczyny jak zabawki. Jedyne co mnie zdziwiło to to, że Zayn był w tym samym czasie w tym samym klubie co ja. Jeszcze odebrał mnie z aresztu ? Czyżby mnie śledził ... nie, ja chyba zaczynam dramatyzować.

Dzisiaj spotkałam się ponownie z Jonathan'em. Jak zawsze było świetnie, dobrze się bawiłam. Z jego znajomymi teraz czuję się lepiej niż z moimi. Dopełniamy się, że tak powiem. Jest późny wieczór, znowu. Czy ja nigdy nie mogę wrócić do domu o wcześniejszej porze ? Jak zwykle szłam otulona w płaszczyk, jak zwykle jedynym oświetleniem były lampy. Szłam sobie powoli, nie śpieszyło mi się zbyt specjalnie. Mamy i tak już pewnie w domu nie ma, do taty nawet bym nie miała po co iść, nie chce mnie na pewno. Jak o nim myślę chce mi się płakać, że zostawił nas. Teraz tylko żałuję, że nie powiedziałam mu ,,Idź, świetnie sobie poradzimy sobie bez ciebie". Chciałabym, żeby mama sobie kogoś znalazła, byłoby jej lżej, miała by zawsze z kim pogadać, gdyby mnie nie było. I tak jest wspaniałą kobietą, wychowała mnie, zawsze miałam dach nad głową, zawsze mogłam na nią liczyć. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez niej. Nie wiem, co bym zrobiła gdyby mi ją zabrano, nie przeżyłabym tego. Szkoda tylko, że wciąż jej nie ma, że jest prawie ciągle w pracy. Nie mogę jej za to winić, dzięki niej mam do czego wracać pod koniec dnia. Idąc tak nie zauważyłam, że kieruję się do końca chodnika. Lewa noga omsknęła mi się i przewróciłam się prosto na ulicę. Kostka bolała jak cholera. Nie mogłam wstać, a do domu miałam jeszcze kawałek. Nie miałam przy sobie telefonu, żeby nawet po kogoś zadzwonić. Siedziałam tak na ulicy przez dobre kilka minut, myślałam, że ból szybko przejdzie, ale nie ustępował. Czułam jak puchnie mi kostka. I co ja teraz zrobię ? Usiadłam na chodniku, tyle mogłam zrobić. Mogłabym zacząć krzyczeć, ale kto by mnie usłyszał, przecież jest już późno wszyscy na pewno już kładą się spać. Bolało, chyba skręciłam sobie kostkę, może jakoś doczłapie się do domu na czworaka ? Głupi pomysł, lepiej posiedzę trochę i może ból minie. Siedziała, siedziałam i siedziałam. Zobaczyłam, że jakiś cień idzie po drugiej stronie ulicy, przestraszyłam się, bo nigdy nie wiadomo kto się może teraz o tej porze kręcić po ulicy. Gdy był coraz bliżej rozpoznałam tą osobę, do której należał ten cień. Nie kto inny jak mój ukochany przyjaciel Zayn, szczęście u mnie dopisuje, naprawdę. Może mnie nie zauważy ? :
- Hej, dlaczego ty tak siedzisz na tym zimnym chodniku o tej porze ? - zbliżył się do mnie
- Chyba skręciłam kostkę, geniuszu - odpowiedziałam patrząc w innym kierunku, jeszcze tego mi brakowało, żeby zajął się mną Zayn
- Możesz iść ? - spytał, ręką przejechał po mojej opuchniętej kostce przez co ja wydusiłam ciche ,,Ałć" - Chyba nie możesz, zabiorę cię stąd, chodź ! - Zayn wziął mnie na ręce i zaczął iść w złym kierunku, mój dom był gdzie indziej
- Zayn, mój dom jest tam ! - krzyknęłam oburzona, może jeszcze zabierze mnie do siebie ?
- Zabieram cię do siebie, przecież wiem, gdzie ty mieszkasz - zaśmiał się, patrzyłam na niego z oburzeniem, denerwował mnie
- Jeśli nie zabierzesz mnie do "mojego" domu zacznę krzyczeć ! - zagroziłam mu, on tylko zachichotał
- Nadal się nie nauczyłaś, że ja dostaje to, czego chcę ? - zakpił sobie, jasne pójdę do niego do domu, wskoczę mu do łóżka i prześpię z nim all day, all night
Zabrał mnie do swojego samochodu, delikatnie posadził mnie na miejscu pasażera i sam zajął sobie miejsce obok. Gdyby nie moja kostka wybiegłabym z tego samochodu. Uciekłam już raz z jego domu i ponownie mogę to zrobić, jeśli tylko kostka mi wyzdrowieje. Drogę przebyliśmy  w ciszy, dojechaliśmy do tej samej dzielnicy, co wcześniej. Zayn wysiadł z samochodu pierwszy i wyjął mnie z samochodu, nogą zamknął drzwi. Niósł mnie przez całą drogę do jego domu, z chęcią bym uciekła. Oparłam głowę i o jego ramię, byłam smutna, nie wiem czemu? Od Zayn'a biło przyjemne ciepło, czułam się przy nm bezpiecznie. Wiedziałam, że przy nim nic mi sie nie stanie, już kilka razy mnie uratował. Dlaczego ja mam takie szczęście ? Doszliśmy do jego domu, wszystko było na swoim miejscy, gdy pierwszy raz tutaj byłam :
- Kluczyki mam w tylnej kieszeni spodni, ja mam zajęte ręce, więc ty musisz otworzyć drzwi - poinstruował mnie a ja zaczęłam szukać kluczyków w jego tylnych kieszeniach - Jeśli chciałaś mnie pomacać, wystarczyło powiedzieć, chętnie bym się zgodził - uśmiechnął się do mnie łobuzersko, dopiero teraz zauważyłam, że moja ręka znajduje się na jego lewym pośladku, szybko ją zdjęłam i wyjęłam kluczyki, włożyłam je do zamka i szybko odtworzyłam drzwi. Weszliśmy do środka, Zayn zaniósł mnie do tego samego pokoju, z którego wcześniej uciekłam. Położył mnie na łóżku i zaczął oglądać moją kostkę, bolało, ale musiałam być silna :
- Muszę ci ją posmarować, nie wygląda tak tragicznie. Jutro powinno być dobrze - wstał i poszedł jak się domyślam po apteczkę, przyszedł z jakąś maścią i bandażem - Musisz zdjąć albo podwinąć spodnie, ale ja wolę to pierwsze - uśmiechnął się, nie miałam zamiaru zdejmować spodni, więc lekko podwinęłam je, żeby odsłonić mu bardziej kostkę. Nałożył sobie niewielką ilość maści i zaczął wcierać ją w moją opuchniętą kostkę. Maść była zimna, wywołało to u mnie dreszcze. Ręka Zayn'a była bardzo delikatna, bardzo delikatnie masował moją kostkę, jego dotyk był taki przyjemny. Patrzył na mnie, jego wzrok przyciągał, przez chwilę ja też na niego patrzyłam. Dziwne, jeszcze przed chwilą chętnie bym go rozszarpała, a teraz ? Może to właśnie nazywa się miłość ? Nie, to nie możliwe. Po skończeniu zawinął mi kostkę w bandaż, nadal byłam smutna, powodu sama nie znam :
- Hej, co się stało ? Uśmiechnij się - usiadł bliżej mnie, objął mnie ramieniem, odepchnęłam go trochę, co się ze mną dzieje ? Raz chcę mu przywalić, raz uciekłabym od niego, raz zatapiam się w jego oczach, co jest nie tak ? - Stało się coś poważnego ? - chyba nie ustąpi tak łatwo, pokiwałam tylko przeczącym ruchem głowy. Lekko uniosłam kącik ust, ale szybko ten niby uśmiech zniknął. Zayn złapał mnie za podbródek i zmusił, bym popatrzyła na niego. Nasze twarze niemal się stykały, znowu mnie pocałuje i znowu będę cierpiała ? Odsunęłam się od niego, teraz mogłabym tylko wybuchnąć płaczem :
- Chcę wracać do domu - rzuciłam obojętnie, nie rozumiałam swojego zachowania, cholera co jest ?
- Teraz ? Jest już późno, zobacz jak jest ciemno - wskazał mi palcem na okno, nie chętnie tam popatrzyłam, rzeczywiście, ciemno
- Mam tu niby zostać ? - powiedziałam załamującym się głosem
- Zaopiekuję się tobą, nie martw się - chciał mnie przytulić, ale zauważył, że oddalam się od niego, zaprzestał swoich ruchów i wstał - Może chcesz wziąć prysznic ? Chociaż, jak ty sobie poradzisz z tą kostką ? Chyba muszę ci pomóc - zaśmiał się żartobliwie i wziął mnie na ręce kierując się do łazienki. Posadził mnie na jakiejś półce i zaczął zdejmować ze mnie obranie :
- Ej ! Co ty robisz ? - krzyknęłam na niego, gdy zaczął rozpinać guziki od mojej koszuli
- Muszę ci jakoś pomóc - strząsnęłam z siebie jego ręce
- Sama umiem się rozebrać !
- Ale ja to robię lepiej - uśmiechnął się do mnie i wznowił swoje ruchy
Rozebrał mnie tylko do bielizny, dalej bym mu nie pozwoliła. Kuśtykając na jednej nodze doszłam do kabiny prysznicowej, otworzyłam ją i dopiero w środku zdjęłam swoją bieliznę, musiałam uważać na bandaż. Odkręciłam wodę i pozwoliłam, żeby ciepła woda otuliła moje ciało. Po skończeniu zakręciłam wodę i wychyliłam głowę zza kabiny, a Zayn cały czas był w łazience, super. Widział wszystko, podał w moim kierunku ręcznik, chwyciłam go i owinęłam się nim. Otworzyłam szerzej drzwi, a Zayn wyciągnął mnie z kabiny. Ponownie posadził mnie na tej samej półce :
- No nie, umoczyłaś bandaż, muszę go wymienić. Czy na co dzień też jesteś taka "nieposkromiona" - specjalnie nałożył nacisk na słowo "nieposkromiona". Wyjął z szafki maść i bandaż i zmienił opatrunek. Przyglądał mi się co kilka chwil, przeszywał mnie wzrokiem - Przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać,  wybacz - nie wiedziałam o co mu chodzi. Wyrzucił gdzieś przedmioty, które przed chwilą znajdowały się w jego dłoniach i wpił się z zachłannością w moje wagi. Zarzuciłam mu na szyję swoje ręce i oplotłam swoje nogi wokół jego talii. Zayn położył swoje ręce na moich udach i zaniósł na łóżko. Stało się ...

Boże, co ja zrobiłam ? Uległam mu, teraz tego żałuję. Dlaczego tego nie przerwałam ? Dlaczego ? Wytłumaczcie mi to, dlaczego ?
- Żałujesz ? - z zamyśleń wyrwał mnie Zayn, który właśnie wyszedł z łazienki
- Tak, żałuję, że ci uległam. Jak ja mogłam to zrobić ? - przytuliłam się do pościeli, kilka łez spłynęło mi z policzków. Moje słowa najwyraźniej go zabolały, położył się obok mnie na łóżku i okrył się pościelą
- Teraz żałujesz, tak ? Teraz, dopiero teraz ? A co było chwilę temu ? Co było ? Jakoś ci to nie przeszkadzało jak się dotykałem czy całowałem? - niemal wykrzyczał mi to - Teraz żałujesz ?! - najwyraźniej podniosłam mu ciśnienie, był wściekły
- Gdybyś nie zaczął .. - nie skończyłam, przerwał mi
- Teraz to moja wina ?! - krzyknął
- Zamknij się ! Tak, to twoja wina ! Sama bym sobie wcześniej dała radę, teraz by tego nie było ! Nie przespalibyśmy się ! - też krzyknęłam na niego, nie mogłam pozwolić na to, żeby krzyczał na mnie a ja będę siedziała cicho jak mysz pod miotłą
- Tak, to moja wina ! Tylko jakoś wcześniej nie protestowałaś ! Może jeszcze mi powiesz, że ci dobrze nie było ? - wykrzyczał mi w twarz, nic nie odpowiedziałam, zacisnęłam mocno oczy, odkręciłam głowę byleby nie patrzeć na niego - Tak myślałem !
- Odwieź mnie do domu ! - krzyknęłam jeszcze mocniej niż było potrzeba, za głośno
- Nie, nigdzie cię nie będę odwoził ! Może uciekniesz tak jak poprzednio, co ?
- Z chęcią stąd ucieknę ! I nigdy nie wrócę ! Nienawidzę cię po prostu, nienawidzę ! - krzyknęłam tak głośno, że na pewno słyszeli mnie w promieniu kilku mil
- Wiesz, ja ciebie też nienawidzę ! Cholernie nienawidzę ! - nie zastanawiał się długo i wyszedł z pokoju, nie pozostało mi nic innego niż tylko ubrać się i odjeść stąd
Zebrałam swoje ubrania z podłogi i zaczęłam się ubierać. Byłam wściekła, łzy leciały mi po policzkach. Wściekła dziewczyna, której ze złości lecą łzy po policzkach. Zdążyłam tylko ubrać bieliznę, bo do pokoju wparował Zayn :
- Jednak uciekasz ? - przestraszyłam się jego reakcji, chwilę temu wyszedł stąd wściekły do granic możliwości Zayn, a teraz wszedł tu taki spokojny, co on wziął ? Nie odpowiedziałam mu, ukląkł przede mną i spojrzał prosto w oczy - Przepraszam cię za wszystko, wybacz mi. Zrobię jak chcesz, odwiozę cię do domu. Zniknę z twojego życia, nie będzie problemów, nigdy więcej ... - wstał i wyszedł z pokoju, co on właśnie powiedział ? Ubrałam się i wyszłam z pokoju szukając Zayn'a, siedział już ubrany na kanapie. Kiedy tylko mnie zauważył wstał i zaczął kierować się do drzwi, kuśtykając poszłam za nim ...

Weszłam do swojego domu, zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Zaczęłam płakać, co się ze mną dzieje ? Czy on naprawdę zniknie z mojego życia na zawsze, tak jak powiedział ? Koniec problemów ? Może właśnie popełniłam największy błąd w moim życiu ?
Poszłam do swojego pokoju, nie patrzyłam nawet czy mama jest w domu czy nie. Ułożyłam się w swoim łóżku, otuliłam się kołdrą i powędrowałam w krainę snów.

Chyba faktycznie Zayn zniknął z mojego życia, na zawsze. Mijały dni, tygodnie, miesiące. Zayn wcale nie pokazywał się w Londynie, rzeczywiście, problemów już nie będzie, nigdy więcej. Musiałam jakoś żyć, spotykałam się ze znajomymi, myślałam, że może Jonathan pomoże mi zapomnieć o tym wszystkim ? Spotykaliśmy się, często. Zbliżyliśmy się do siebie, bardzo. Wciąż nie mogę zapomnieć naszej ostatniej rozmowy, jego słów. Chyba naprawdę się teraz znienawidziliśmy ...

*4 miesięcy później*
Zayn ani na chwile nie wylatywał mi z głowy. Ciągle o nim myślałam, cholera. Tamtej nocy kiedy zabrał mnie z chodnika czułam do niego nienawiść, później pod jego dotykiem się rozpływałam, jeszcze później znowu nienawidziłam. Cholernie tęsknie, nie, nie tęsknie, coś mi się pomyliło :
- Hej, co z tobą ?! - poczułam lekkie szturchnięcie w ramie, odwróciłam głowę i ujrzałam Zayn'a, siedział obok mnie
- Zayn ! - rzuciłam mu się na szyję, mocno go przytuliłam, jakbym się bała, że zaraz go stracę
- [T.I] słyszysz mnie, ziemia do [T.I] ! - kolejne szturchania
- Jonathan do ciebie mówi ! - pomachał mi ręką przed głową, czyli, że wcale Zayn'a obok mnie nie było ? Uroiłam to sobie, cholera
- Wszystko w porządku - uśmiechnęłam się, jakby miało to pomóc
Siedziałam z Jonathan'em i jego przyjaciółmi na jednej z ulic. Było ciemno, nikogo poza nami już nie było. Piliśmy alkohol, inni palili papierosy. Kilka osób zwracało nam już uwagę, żebyśmy stąd poszli. Szczerze mówiąc to ja sobie z tego nic nie zrobiłam. Alkohol powoli wypełnił moje wnętrze, poczułam ulgę. Robiło mi się coraz goręcej, może po tym alkoholu uroiłam sobie Zayn'a ? Jedna butelka, kolejna. Straciłam już panowanie nad sobą, ale jedynym plusem tego jest, że nie myślę już trzeźwo o Zayn'ie, życiu, problemach. Zobaczyłam jakieś niebieskie światło jadące w naszą stronę, cholera to policja :
- Policja ! Spadamy stąd ! - wszyscy jak na komendę rzuciliśmy się we wszystkie możliwe strony, wbiegłam gdzieś w jakąś uliczkę, co jest, tylko mnie gonią ? Reszta gdzieś zniknęła, cudni przyjaciele. Alkohol nadal we mnie buzował, co jak mnie złapią ? Kolejne godziny w areszcie ?
Cholera, wpadłam na kogoś! Przewróciliśmy się, teraz leżałam na nieznanym mi człowieku :
- [T.I] ? Cholera co jest ?! - to Zayn, słyszałam głośniejsze dźwięki syreny policyjnej, musiałam jakoś wstać, uciekać - Policja cię goni, czy co ? - spytał zdezorientowany
- Tak ! - nie zastanowiłam się długo i pocałowałam go, wepchnęłam do jakiegoś konta, może nas nie zauważą
Policja przejechała nie zauważając nas. Oderwałam się od niego i wychyliłam się znad uliczki, nie zauważyli nas, dzięki Bogu. Wyszłam na chodnik nadal się rozglądając. Poczułam rękę Zayn'a na swoim nadgarstku, szybko przekręcił mnie w swoją stronę. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, stałam jak wryta w ziemię :
- Znowu cię ratuję, hmm ? - złapał za mój podbródek, chciałam uciec
- Muszę, muszę iść - wymamrotałam
- Chodź ze mną, zaprowadzę cię gdzieś - złapał mnie za rękę i pociągnął w nieznanym mi kierunku
Szliśmy tak przez pięć minut, zaprowadził mnie na jakiś most. Usiedliśmy na nim, nadal patrzyłam na niego jak na kogoś, kogo znałam od dziecka. Byłam zdziwiona, skąd on się tu nagle wziął ? Przygryzłam lekko wargę ze zdenerwowania, nie wiedziałam co mam robić :
- Po raz który cię uratowałem ? - zaśmiał się - Bijatyka, areszt, a teraz policja, hmm, nieźle sobie nagrabiłaś. Muszę przyznać, że nie doceniałem cię, a byłaś taka niewinna .. - sama się z tego zaśmiałam, lekko oparłam się o jego ramię, nadal biło od niego niebezpieczeństwem, wyczułam także przyjemne ciepło
- Ty się wcale nie zmieniłeś - popatrzył na mnie, teraz nasze twarze prawie się stykały - Nadal mnie nienawidzisz ? - spytałam ostrożnie
- Nie, bardziej tęsknie za t... - nie dokończył, zrobiłam minę typu ,,Dokończ, nikt ci nie broni"- Nie, nie nienawidzę cię, nigdy bym tego nie zrobił ...
- Ale to powiedziałeś, przedtem jak się kocha... - teraz to ja nie dokończyłam, słowa chyba prawie nie chcą wyjść z waszych ust
- No dokończ, [T.I], poproszę - uśmiechnął się do mnie, nie odezwałam się, usiadłam na nim okrakiem, łokciami oparł się o bruk, jasne, zróbmy to na moście, czemu nie ?
- Kochasz mnie ? - alkohol w moim ciele dawał mi większą odwagę, cieszę się, że wypiłam, teraz mam odwagę, nie odpowiadał, musiałam go przycisnąć - Kochasz mnie czy nie ? - ponowiłam pytanie, moje pytanie chyba go rozbawiło - Śmieszy cię coś ? - przechyliłam lekko głowę w prawą stronę
- Skąd u ciebie taka odwaga ? - wkurzył mnie, dajesz odpowiedź albo nie będzie tak przyjemnie
- Tak czy nie ? Szybko, nie mam całej nocy - zaśmiał się, teraz to już leżał pode mną, niezła odwaga [T.I], pochwała
- Hmmm - wahał się, wkurza mnie powoli, może to ten alkohol ? Złapałam za jego nadgarstki i przycisnęłam do ziemi - Podobasz mi się taka - odpowiadaj człowieku jak cię o coś pytam - Tak, kocham cię, [T.I]
- Na to czekałam - wpiłam się w jego usta, wydawał się zszokowany, teraz to już wiem, że przesadziłam z alkoholem
Po chwili wstałam, Zayn nadal był zszokowany. Chyba taki efekt był u mnie mile widziany. Kierowałam się w stronę mojego domu z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy, nie czekałam długo, zanim Zayn znalazł się za mną :
- A czy ty mnie kochasz ? - zapytał
- Tak, Zayn, kocham cię.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
Gosia :)

czwartek, 19 grudnia 2013

#151. Zayn (1/2)

 Zendaya - Replay


Niektórzy żyją samymi imprezami, alkoholem, narkotykami, popadają w złe towarzystwo. Niektórzy wolą spokojne życie na przedmieściach bez żadnych konfliktów. Jeszcze inni chcą od życia czegoś więcej, być kimś, znaczyć coś w świecie show biznesu. Nie chcą ani minuty nie zwalniać tempa. Ja należę do ludzi, których zadowala spokojne życie. Jestem dziewczyną bardziej delikatną, nie popadam w żadne konflikty czy bójki, to nie dla mnie. Chociaż nawet jak dla mnie zdarzają się sytuację, w których trzeba obronić swój tyłek. Gdybym mogła wybrać imprezy lub spokojne siedzenie w domu przy dobrym filmie z przyjaciółkami, wybrałabym to drugie. Gdybym też wiedziała, że jedno pójście na imprezę może zmienić moje spokojne życie w totalny mętlik, nigdy bym tego nie zrobiła ... Czasami jedna zła decyzja może zmienić całe twoje życie. Obrócić je o 180 stopni. Wystarczy kilka kroków, słów a życie przestaje być takie kolorowe.

Właśnie przeciskałam się przez tłumy pijanych ludzi. Chciałam jak najszybciej znaleźć moją przyjaciółkę Hope, by powiedzieć jej o moim zamiarze pójścia do domu. Przeciskając się pomiędzy tłumy zauważyłam jej drobne ciało przy barze, szybko skierowałam się w jej kierunku. Zapach tytoniu i alkoholu przepełniał całe pomieszczenie. Tłumy świetnie bawiących się ludzi jeszcze bardziej podgrzewało temperaturę. Usiadłam obok Hope i chciałam jej powiedzieć o moim zamiarze, ale moje ciało zesztywniało, oczy momentalnie rozszerzyły się. Moje serce zamarło :
- Hope, Hope odwróć się ! - krzyknęłam do przyjaciółki, Hope odkręciła się i momentalnie zamarła. Pod ścianą stał chłopak, którego się wszyscy boją, Hope opowiadała mi o nim. Jest bardzo dobrze znany w Londynie. Ten chłopak nie potrafi pohamować swojej złości, agresji. Jest bardzo niebezpieczny, zadaje się z niewłaściwym towarzystwem. Jego ciało było ozdobione licznymi tatuażami, na twarzy był widoczny lekki zarost. Nie wyglądał na przykładnego chłopaka, który w każdej sytuacji raczy pomocą. Po chwili otrząsnęłam się i pociągnęłam Hope do wyjścia, jak najszybciej chciałam się stamtąd wydostać i znaleźć w bezpiecznym domu. Zamówiłam taksówkę i ruszyłyśmy z piskiem opon spod klubu.
W tamtym momencie naprawdę się przestraszyłam, co by było, gdyby zauważył, że się tak na niego gapimy? Jeśli by nam coś zrobił ? Boję się nawet o tym pomyśleć ...

Wieczór następnego dnia. Jest późno, ciemno i zimno, a ja właśnie wracam do domu od przyjaciółki, cudownie, po prostu cudownie. Jedynym oświetleniem są lampy, które i tak za jakiś czas zgasną. Otulona w swój płaszczyk szłam szybkim krokiem, by jak najszybciej znaleźć się w domu. Rozglądałam się wszędzie, gdzie się tylko dało by wiedzieć, że jestem teraz sama. Przechodząc obok jakiejś ciemnej uliczki zauważyłam dwóch nieprzyjemnych mężczyzn. Chciałam by mnie nie zauważyli, jednak było za późno, ruszyli w moją stronę. Przyśpieszyłam kroku, słyszałam jak zaczynają gwizdać w moją stronę. Chciałam zacząć biec, ale wiedziałam, że w ten sposób oni też zaczną biec i mnie złapią. Zaczęłam biec truchcikiem. Wyłaniając się zza rogu wpadłam na jakiegoś mężczyznę. To był ten sam co wtedy w klubie. Moje serce przyśpieszyło tempo. Zamarłam, po prostu zamarłam. To był Zayn, Zayn Malik :
- Ooo, co taka śliczna dziewczyna robi tutaj o tak późnej porze ? - zapytał z uśmiechem na twarzy, wzdrygnęłam się słysząc zbliżających się tutaj tych dwóch typów
- Ech, straciliśmy zabawę ! - krzyknął z poirytowaniem jeden z nich, ustałam za Zayn'em osłaniając się jego ciałem
- Zaczepki szukacie ? W każdej chwili możemy to załatwić ! - Zayn wypiął pierś do przodu, jak na komendę ci dwaj mężczyźni zmiękli, że co ?
- Nie, nie wiedzieliśmy, że ona jest twoja, już nas nie ma ! - byłam zdziwiona, przecież ich jest dwóch, a on jest jeden, przestraszyli się go ?
- Spadać mi stąd ! - warknął, obydwaj mężczyźni zniknęli nam z oczu w ułamku kilku sekund, dla pewności powtórzę, że co ?
Byłam zszokowana, bałam się, cholernie się bałam. Co teraz on może zrobić ze mną ? Chciałam uciec, ale wiedziałam, że i tak mnie złapie :
- Wisisz mi przysługę - uśmiechnął się do mnie ukazując szereg swoich zębów
- Ja .. ja muszę już iść ! - mój głos drżał, jego palący wzrok lustrował mnie od góry do dołu
- Wiesz, nie wydaje mi się, żeby taka delikatna dziewczyna poradziła sobie o tak późnej godzinie, co ? - przewyższał mnie, czułam jak serce nie zwalnia tempa, tylko coraz bardziej przyśpiesza
- Poradzę sobie - zadrżałam, kiedy kciukiem zaczął pocierać mój zmarznięty policzek
- Podobasz mi się, wiesz ? Jesteś taka delikatna, niewinna. Pozwolisz, że odprowadzę cię do domu ? - zapytał po czym chwycił mnie za rękę, nie byłam z tego zadowolona, więc od razu zabrałam swoją rękę, on tylko się zaśmiał - Mmm, zadziorna - rzucił
Szliśmy w ciszy, chciałam najszybciej znaleźć się jak najdalej od niego. W pewnym sensie czułam się przy nim bezpieczna. Sprawiał wrażenie łobuza, ale jak przyjdzie co do czego, to potrafi obronić dziewczynę w opresji. W gruncie rzeczy, gdyby nie on pewnie skończyłabym pobita albo zgwałcona przez tych dwóch mężczyzn. Szliśmy w ciszy dopóki nie dotarliśmy do uliczki, w której mieszkałam, szczerze mówiąc nie chciałam, żeby wiedział gdzie mieszkam :
- To tutaj .. - rzuciłam niepewnie, jeszcze się go bałam, naprawdę przerażał mnie
- Wiesz, przez drogę nie zdążyliśmy się poznać, więc zaproszę cię na randkę - schował ręce w kieszeni, bałam się mu odmówić, ale jednocześnie nie chciałam go rozzłościć - Przyjdę po ciebie jutro - powiedział i zniknął mi z oczu zanim zdołałam cokolwiek odpowiedzieć. Nie chciałam spędzać z nim czasu, nie miałam na to ochoty. Mogłabym mu odmówić, ale bałam się jego reakcji na moje zdanie do co tego. Może uda mi się to przeżyć ...

Weszłam do domu. Moja mama pewnie już spała, bo i tak rano musi iść do pracy. Mój tata zostawił nas, kiedy miałam z 5 lat. Od tamtej pory nie widuję go, nie wiem czemu nas zostawił. Jednak nie użalam się nad sobą. Razem z mamą dajemy sobie radę, choć ona w kółko pracuje, nie widzę jej codziennie. Brakuje mi jej bliskości, czasami widujemy się na śniadaniu, czasem tylko przelotnie. Szybko poszłam do łazienki, żeby się umyć. Spięłam włosy w warkoczyka, założyłam na siebie jakąś za dużą na mnie bluzkę i ułożyłam się pod ciepłą kołdrą. Długo nie mogłam spać, myślałam o tym co się niedawno wydarzyło. Szczerze ? Szczerze to Zayn uratował mnie od tarapatów, gdyby nie on, pewnie teraz leżałabym poobijana na ulicy. Ale i tak się go boję, cholernie. Z opowieści Hope często trafiał do aresztów za bijatyki, miał dużo problemów z policją. Wszyscy się go boją, jest znany w Londynie. Pewnie połowa dziewczyn leci na niego z powodu jego charakteru, za to, że jest taki niegrzeczny i w ogóle. Myślami byłam w zupełnie innym świecie. Zaprosił mnie na randkę ? Mnie ? Dlaczego nie wybrał sobie jakiejś dziewczyny, która z chęcią wleciałaby mu do łóżka. Wybrał sobie jako cel dziewczynę, w której budzi respekt. Nie chcąc myśleć o tym dłużej zasnęłam.

Założyłam krótkie czarne szorty, białą bluzkę na krótki rękaw i czarną kamizelkę. Zrobiłam lekki make-up i byłam gotowa. Nie wiem, czy powinnam iść na tę ,,randkę". Zdenerwowanie rosło w siłę, gdy wciąż patrzyłam na przejeżdżające samochody. Nie wiedziałam, który jest jego. Bałam się iść, bałam się go, byłam zdenerwowana, wspaniały nastrój na randkę z kolesiem, którego wcale nie znam. Patrząc przez okno zauważyłam podjeżdżający czarny samochód, z którego wyłonił się Zayn. Zacisnęłam zęby i wyszłam do niego. Oparł się o samochód i czekał na mnie z uśmieszkiem na twarzy. Zaczęłam się coraz bardziej niepokoić. Co jak zabierze mnie w jakąś dziurę, zgwałci, zabije ? Chyba dramatyzuje ..
- Wyglądasz słodko - rzucił w moją stronę, lekko zarumieniłam się, on w tym czasie otworzył drzwi dla pasażera, wiedziałam, że mam tam usiąść
- Gdzie .. gdzie jedziemy ? - spytałam, gdy miejsce obok mnie zostało zajęte przez Zayn'a
- Do restauracji - uśmiechnął się do mnie i ruszył z miejsca postoju
Całą drogę próbowałam na niego nie patrzeć. Moje buty stały się bardzo interesujące. Co chwila czułam na sobie jego wzrok. Patrzyłam przez okno by zapamiętać drogę, po której jedziemy. Gdybym chciała uciec musiałabym wiedzieć, w którą stronę, prawda ? Jechaliśmy w ciszy, ta cisz wydawała się bardziej znośna niż fakt, że siedzę w samochodzie z zupełnie obcym mężczyzną. Chciałam się choć trochę o nim dowiedzieć:
- Ile masz lat ? - zapytałam jąkając się
- 19, a ty ? - zamyśliłam się, 19 lat i takie rzeczy odwala ? Już tyle bójek i wpadek jest na jego koncie ? Było to dla mnie co najmniej dziwne - A ty ? - ponowił pytanie
- Też, chyba nie przedstawiłam swojego imienia ? - odparłam
- Nie musisz, znam je - odpowiedział z uśmiechem
Skąd on niby wiedział, ale mniejsza o to, teraz martwię się o moje życie. Resztę drogi przebyliśmy w ciszy, znowu. W końcu dojechaliśmy do jakiejś restauracji, do której Zayn mnie zabrał. Wysiadł pierwszy i otworzył mi drzwi, wyciągnął rękę w moją stronę, eh czy on uważa, że sama nie potrafię wyjść z samochodu ? Nie odpowiedziałam na ten gest tylko o własnych siłach wysiadłam, on tylko zaśmiał się na mój gest. Weszliśmy do środka, wszystkie spojrzenia od razu zostały skierowane na nas. Czułam się niezręcznie. Zajęliśmy miejsce na samym końcu pomieszczenia. Złapałam za jego rękę, gdy zauważyłam jak jakiś dobrze umięśniony mężczyzna wlepia we mnie swoje oczy. Zajęliśmy swoje miejsca. Chciałam jak najszybciej wyjść stąd, oddalić się :
- Wiesz, może ty coś zamówisz a ja pójdę do łazienki ? - zapytałam
- Jasne, byle nie za długo - ostrzegł mnie żartobliwym tonem
Wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam do planowego miejsca ucieczki. Byłam zdenerwowana jak nigdy. Weszłam do łazienki rozglądając się za jakimś oknem. Zauważyłam jedno nad umywalkami. Rozejrzałam się czy czasem nie jestem tu sama. Wzięłam się w garść i zaczęłam wspinać  do okna. Dosięgłam je tylko rękoma, więc musiałam na coś wejść żeby dobrze je złapać. Nie byłam zbyt silna, więc zajęło mi to trochę czasu. Kiedy usiadłam na oknie i chciałam już wyjść usłyszałam jak ktoś z impetem otwiera drzwi. W nich stanął wściekły Zayn, musiało mi to zająć trochę czasu. Chciałam już zeskoczyć, ale jego ręce szybko mnie złapały. Szybko ściągnął mnie na ziemie :
- Tak chcesz się bawić ? Dobrze, ale wiedz, że ja i tak dostaje to czego chce ! - niemal krzyknął na mnie
Złapał mnie za nadgarstki i wyprowadził z lokalu. Wsiedliśmy do samochodu, co on teraz ze mną zrobi ? Było tak blisko. Zayn nadal był wściekły, czy on naprawdę uważa, że kiedy czegoś chce to dostaje to ? Widocznie tak, bo by tak się nie wściekał. Jechaliśmy znów w ciszy, nadal czułam kipiącą od niego złość. Dojechaliśmy jak mniemam do przedmieścia, na którym on mieszka. Wysiadł mocno zatrzaskując za sobą drzwi, otworzył mi i ruszył w stronę budynków :
- Długo mam czekać ? - spytał, gdy nie ruszyłam za nim
- Ja chcę żebyś mnie zabrał do domu ! - wyjąkałam, po czym spotkałam się z jego groźnym spojrzeniem, od razu pożałowałam tych słów
- Jak już mówiłem ja dostaje to, co chcę, więc nie marudź i chodź ! - krzyknął
Nie miałam innego wyjścia, musiałam iść za nim. Szliśmy przechodząc obok różnych budynków, po nim spodziewałam się, że to będzie jakaś rudera. Musiałam czekać by zobaczyć jego dom. Okolica nie wydawała się przyjazna, wręcz przeciwnie. Była odstraszająca. Zobaczyłam trochę dalej bardziej zadbany dom niż inne. Domyśliłam się, że to jego, bo kierowaliśmy się w jego kierunku. Robiło się trochę ciemniej, ale dało się jeszcze dobrze coś zobaczyć. Gdy szliśmy zobaczyłam kilku mężczyzn palących papierosy i pijących alkohol. Przestraszyłam się ich, bo nie wyglądali na zbyt grzecznych. Mocno chwyciłam ramię Zayn'a :
- Co ? Teraz nagle chcesz być blisko mnie ? - zapytał z pogardą w głosie
Nie odpowiedziałam tylko mocno zacisnęłam oczy. Doszliśmy do naszego celu, Zayn wyjął z kieszeni spodni kluczyki i otworzył drzwi. Wpuścił mnie pierwszą do środka, dżentelmen się w nim odezwał nagle ? Zayn chwycił moją rękę i zaprowadził do jakiegoś pokoju. Było tam łóżko, szafka nocna i drzwi prowadzące do jak myślę łazienki. Nie wiedziałam co on zamierza teraz zrobić, przy najbliższej okazji muszę stąd uciec, to nie miejsce dla mnie. Zayn usiadł na łóżku i poklepał miejsce obok siebie, wiedziałam, że mam tam usiąść. Miałam nadzieje, że jakoś uda mi się odwrócić jego uwagę, by móc wyrwać się stąd :
- Dlaczego mnie tu przywiozłeś ? - zapytałam, nagły przypływ odwagi, co nie ?
- Chciałaś mi uciec, taka kara, proste - zakpił sobie ze mnie, czułam jak adrenalina we mnie buzuje, naprawdę zaczął mnie wkurzać, co on sobie myśli ?
- Kara ? - zaśmiałam się, myślał, że będę mu posłuszna ?
- Tak, kara, pamiętasz ? Dostaje to co chcę ! - zaraz mu przywalę, jak Boga kocham
Zaczął niebezpiecznie blisko zbliżać się do mnie. Obrócił mnie tak, że byłam pod nim, no tego było już za wiele :
- Może się zabawimy ? - zaproponował, teraz to już 100% przegięcie
- Jak śmiesz ?! - krzyknęła, wymierzyłam mu z całej siły jaką miałam siarczystego policzka, na pewno zostanie po nim ślad, widocznie tylko go tym rozgniewała, momentalnie zszedł ze mnie
- Bronić to się umiesz ! - złapał za bolące miejsce, byłam z siebie dumna
Nigdy bym nie pomyślała, że będę taka odważna. Wstałam ze swojego miejsca i stanęłam przed nim :
- Teraz mnie zbijesz ? - zakpił
- Zdziwiłbyś się ! - krzyknęłam, teraz to ja drwiłam z niego, role się odwróciły
- Muszę do łazienki, zaraz się policzymy - zaśmiał się i zniknął za drewnianymi drzwiami
To był najlepszy moment na ucieczkę. Po cichu wyszłam z pokoju kierując się korytarzem do upragnionej wolności. Zamknęłam za sobą drzwi i jak burza ruszyłam przed siebie. Gdybym miała obcasy na pewno musiałabym je zdjąć. Biegłam ile sił w nogach, co chwilę mijałam kolejne budynki. Dotarłam do samochodu Zayn'a, ruszyłam w stronę, z której tu przyjechaliśmy. Robiło się ciemno, ile bym dała za latarkę. Nie zwalniałam tempa, wręcz przeciwnie, przyspieszałam. Powoli robiło się coraz zimniej, straszniej. Po kilku minutach biegu postanowiłam zwolnić. Dobra, to w którą stronę teraz ? Super, zgubiłam się. Co teraz ? Muszę jakoś sobie poradzić, najgorsze, że jestem tu w krótkich szortach i bluzce na krótki rękaw. A trzeba było poczekać do rana. Drugi kilometr, trzeci, czwarty ? Nie wiem gdzie ja w ogóle jestem ?! Ustałam w jednym miejscu i próbowałam usłyszeć jakiś dźwięk, może jakiś samochód będzie teraz przejeżdżał i znajdę jakąś drogę ? Usłyszałam dźwięki jakiejś muzyki, poszłam w jej kierunku. Dźwięk nasilał się, ratunek ? Zobaczyłam jakieś światła, chyba tu jest jakiś klub. Zaraz zaraz, tu jest jakaś droga. Znak, na nim coś napisane : Londyn, zaraz, zaraz, Londyn = wybawienie. Tak ta droga prowadzi do Londynu. Zaczęłam biec, chciałam sprawdzić moją teorię. Światła, przejeżdżające kolejno samochody, przede wszystkim hałas. Tak, to Londyn. Udało mi się wrócić, teraz tylko dojść jakoś o własnych siłach do domu i wszystko będzie dobrze.
 Weszłam do domu cała zmęczona, zdyszana. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w moim łóżku. Zdjęłam z sienie ubrania i założyłam jakąś bluzkę. Ułożyłam się wygodnie i próbowałam zasnąć. Teraz to dopiero Zayn się wścieknie. Jedyne co mnie dziwi to to, że skąd wzięła się u mnie taka energia, odwaga. Nigdy bym nie pomyślała, że będę taka w stosunku do jakiegoś chłopaka. Nie bałam się mu odpowiedzieć, uderzyć. Ciekawe co teraz robi ? Szuka mnie ?

Wstałam około godziny 10. Ubrałam się w nowe ubrania i skierowałam do kuchni. Jak zwykle mojej mamy już nie było. Zaczyna mi jej coraz bardziej brakować, gdy się budzę nie ma jej, gdy idę spać nie ma jej, gdy idę gdzieś jej nie ma. Musiałam sobie zrobić śniadanie. Wyjęłam z lodówki sok i naleśniki, które jak mniemam zrobiła mi mama przed pójściem do pracy. Zjadłam kilka i poszłam do salonu w nadziei, że w telewizji będzie leciało coś fajnego. Ktoś zaczął pukać do drzwi, wstałam z łóżka i poszłam zobaczyć kto to. Otworzyłam je i zobaczyłam w nich moja mamę :
- Mamo ? Co ty robisz ? - spytałam, była szczęśliwa, że w końcu ją zobaczyłam
- Przyszłam do twojego domu, żeby dostarczyć ci zakupy ? Nie, zaraz, zaraz to też mój dom - obydwie zaśmiałyśmy się, wzięłam od mamy kilka siatek z zakupami i zaniosłam je do kuchni
- A ty nie powinnaś być w pracy ? - zapytałam
- Dzisiaj idę dopiero o 15, mam trochę czasu - uśmiechnęła się, zalała sobie szklankę soku i wyjęła nowo kupioną gazetę- A ty masz jakieś plany na dziś ? - zapytała upijając łyk soku
- Dzisiaj idę przed wieczorem do Hope, chciała o czymś pogadać - odparłam opierając się o kuchenny blat

Przez ostatnie dni wcale nie widziałam Zayn'a. Ostatnio też nie pojawiał się w Londynie. Może to nawet dobrze, jeden problem będę miała z głowy. Dzisiaj razem z Hope wybrałam się do Empiku, chciałam kupić sobie jakąś książkę, dawno nie czytałam czegoś dobrego. Miałam nadzieję, że znajdę jakiś dobry horror, albo romans. Przechodząc między kolejnymi półkami przeglądałam każdą książkę :
- Słyszałaś już ? - zapytała Hope, która odkładała jakąś książkę na półkę
- O czym ? - zapytałam
- No, o Zayn'ie, coś nie pojawia się tu za często od kilku dni. Podobno znalazł już sobie jakaś dziewczynę - Co ? Czyżby ktoś nas widział, nie na pewno nie, znalazł sobie jakąś inną - Biedna, zostawi ją tak, jak każdą inną - Hope westchnęła, czyżby on robił tak z każdą dziewczyną ? Rozkocha ją w sobie a potem zostawi ? Czyli ze mną dał już sobie spokój - Ciekawi mnie dlaczego nie pojawia się w Londynie, może znowu jest w areszcie ?
- Co ? Jak to znowu ? - zapytałam
- No, skoro nie pokazuje się tutaj, to na pewno jest w areszcie. Nie zdziwiłabym się, żeby przez kilka dni nie wpadł w jakąś bójkę, zresztą co mnie on obchodzi ...
Po skończonych zakupach pożegnałam się z przyjaciółką i ruszyłam do domu. Jak zwykle, gdy żegnam się z Hope jest ciemno, o późnej porze wracam do domu. Jest sobota, kręci się tu dużo pijanych ludzi. Czułam się trochę niezręcznie, czułam na sobie czyjś wzrok. Za każdym razem, gdy się odwracałam nikogo za mną nie było. Słyszałam czyjeś kroki, czyjś oddech. Przestraszyłam się, nie powiem, że nie. Usłyszałam czyjeś gwizdanie, śmiech. Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego za mną jakiegoś pijanego mężczyznę:
- Widzę, że mam już plany na ten wieczór. Widzę też, że się zabawimy - zaśmiał się, od razu zebrało mi się na wymioty, jego twarz była obrzydliwa, w pół mroku jeszcze dało się wytrzymać
- Zostaw mnie ! - krzyknęłam, on tylko się zaśmiał
- Nie wydaje mi się - zadrwił, wyrywałam się mu, ale on był silniejszy, zaczął powoli zdejmować ze mnie moją kurtkę, nie dawałam mu rady, podarł moją kurtkę, zaczął dobierać się do mojej bluzki, wyrywałam się, krzyczałam, ale to nic nie dało, moją bluzkę rozerwał na pół, nagle usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła, momentalnie nad głową mężczyzny pojawiły się miliony drobnych kawałków szkła, ktoś rozbił mu butelkę na głowie, mężczyzna został odciągnięty ode mnie
- Wszystko w porządku ? - usłyszałam znajomy głos, to był Zayn
- Nic nie jest w porządku, gdzieś tutaj powinna leżeć moja podarta kurtka - zaczęłam płakać, Zayn mocno mnie przytulił
Mężczyzna, który próbował mnie zgwałcić zaczął się podnosić :
- Hej, to moje znajdź sobie własne ! - usłyszałam, Zayn dostał prosto w szczękę od tego faceta
- To ? Zaraz ci pokażę to ! - z Zayn'a wargi zaczęła lać się krew, od razu rzucił się na niego, okładał go pięściami, skąd o niego bierze się taka siła ? Z wargi i łuku brwiowego z twarzy tego mężczyzna powoli sączyła się krew, musiałam to przerwać, żeby nie doszło do czyjejś śmierci
- Zayn przestań, dość ! - zaczęłam odciągać Zayn'a od niego
- Jeszcze nie skończyłem ! - odgryzł się
- Zayn, błagam przestań ! - krzyknęłam i w końcu udało mi się odciągnąć od niego Zayn'a, zakrwawiony mężczyzna uciekł
- Po raz kolejny ratuję cię - zaśmiał się wycierając krew z wargi
- Wiem, jestem ci z tego powodu wdzięczna - łzy nadal leciały mi z oczu, wzięłam swoją kurtkę, lub to co z niej zostało i ruszyłam w stronę mojego domu
- Poczekaj ! - złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie, byliśmy naprawdę blisko, czy można się zakochać w osobie, która przeraża cię ? Bo chyba właśnie to stało się ze mną - Może odprowadzę cię do domu ? - zapytał
- Nie, nie wiem czy to dobry pomysł - zamyśliłam się, a może to dobry pomysł, nie wiadomo czy ktoś jeszcze może mnie zaczepić
- Odprowadzę cię, nie wiadomo czy coś jeszcze cię złapie - Zayn wziął mnie na ręce, zaczęliśmy się kierować do mojego domu - Zakryj brzuch, rozerwał ci bluzkę, a jest zimno - zrobiłam tak jak powiedział, faktycznie, zapomniałam o tym.


ZWIASTUN CZĘŚCI 2

Wbiegłam do domu, mojej mamy jak zwykle nie było. Byłam zdenerwowana, wściekła, łzy lały się strumieniami. Poszłam do szafki, w której moja mama trzymała alkohol. Wzięłam jedno Whisky i zaczęłam je pić, nie wiem co mi się stało. Poczułam lekkie ukojenie, nie było tak źle jak przedtem. Jedna butelka, potem jeszcze jedna. Słyszałam jakieś mocne pukanie do drzwi, nie zważałam na nie, wiedziałam kto to. Poczułam się wykorzystana, czekał tylko na to jak mnie pocałuje, zdobędzie, by za chwilę zostawić. Nienawidzę go ...




Cześć wszystkim :) Końcówkę chciałam zrobić bardziej dramatyczną :) Jak wiecie początki zawsze są najgorsze, każdy kolejny imagin na pewno będzie lepszy i mam nadzieję, że dużo lepszy :D

Gosia :)

poniedziałek, 16 grudnia 2013

#150. Harry

Wraz z Harry'm tworzycie kochającą się i szczęśliwą parę, stop, wróć ... to nie ta bajka, to życie. Jesteś z Harry'm od dłuższego czasu, byliście szczęśliwi, właśnie, byliście. Nie ma między wami tego czegoś, co było kiedyś, miłości bez granic czy kochania do szaleństwa. Harr'ego zaczyna brakować u twego boku, w twoim życiu. Albo jest w pracy, albo jeszcze zajmuje się sprawami zespołu. Często wraca nocami do domu, ponieważ przesiaduje w klubach z chłopakami i świętują swoje sukcesy, czasem chodzi tam bez powodu. Zaczyna ci go brakować, jego bliskości, dotyku. Gdyby stwierdzić, że jesteś szczęśliwa, byłoby to kłamstwem. Prawidłowe stwierdzenie brzmiałoby, że byłaś szczęśliwa. Twoją głowę zaprzątają różne myśli, każda dotyczyła Harr'ego. Czasami w życiu trzeba podejmować właściwe decyzje, zakończyć coś, żeby coś mogło się rozpocząć. Musiałaś podjąć tę decyzję, być może złą, być może będziesz jej żałować. W tej chwili jest to dla ciebie, dla twojego serca najlepsze rozwiązanie ...
Z bólem serca pakujesz swoje rzeczy do walizki. Pakujesz swoje ubrania, kilka waszych wspólnych zdjęć, pamiątki ze wspólnych wyjazdów, w szczególności wspomnienia. Z oczy płyną ci mimowolnie łzy, których nie potrafisz powstrzymać, nawet nie chcesz. Chcesz zakończyć ten rozdział, by móc w pełni zacząć kolejny. Tak to w życiu jest i nic się na to nie poradzi, wspomnienia czasem znikają, jak bańki mydlane. Pamiętasz pierwszy dzień jak się poznaliście, był deszcz zbierało się na burzę. Krople lały z nieba. Poślizgnęłaś się i upadłaś na chodzik, jakiś chłopak podbiegł do ciebie i pomógł ci wstać, to był Harry. Z chęcią przeniosłabyś się w czasie, ale gdybyś wiedziała, że teraz tak będzie nigdy nie poszłabyś na ten spacer, gdy zbierały się chmury. Najwspanialszym wspomnieniem będzie dla ciebie wasza pierwsza randka, byliście wtedy nad jeziorem, z dala od Londynu, tam zaczął padać potworny deszcz. Wtedy też pierwszy raz Harry czule cię pocałował, to była piękna chwila. Na same takie wspomnienia łzy napływają ci do oczu, te chwile już nigdy nie wrócą, to jest właśnie najtrudniejsze. W pewnej chwili słyszysz jak drzwi od waszego domu się otwierają, czyżby Harry wrócił wcześniej, nie poszedł gdzieś z chłopakami ? Słyszysz jak znajomy ci głos woła twoje imię szukając cię po wszystkich pomieszczeniach. Słyszysz kroki zbliżające się w twoją stronę. Harry przekręca klamkę i otwiera drzwi :
- Hej, [T.I] co ty robisz ? Po co ci ta walizka ? - do pokoju wchodzi Harry, jest zdezorientowany, nie wie co ma teraz myśleć, jego wyraz twarzy mówi sam za siebie
- Pakuję się, nie widać ? - zasuwasz walizkę i chcesz już wychodzić, ale Harry łapie cię za nadgarstek i zatrzymuje
- Jak to się pakujesz ? Gdzie ? - nerwowo patrzy to na ciebie to na walizkę, jakby nie mógł a nawet nie chciał przetworzyć tej informacji
- Chcę zakończyć nasz związek, wyprowadzam się i wracam do Polski, mam tego dosyć - łzy bardziej nasilają się, Harry jest zszokowany twoimi słowami
- Jak to ? Dlaczego ? - opada na łóżko stojące za wami
- Mam tego dosyć Harry, wracasz po nocach z klubów, nie wiem co ty tam robisz ! Nie ma cię, cięgle cię nie ma. Ani minuty nie spędzasz ze mną, nawet nie wiesz jak mnie tym ranisz, swoim zachowaniem. Teraz dopiero przyszedłeś jak się wyprowadzam ? Jak odchodzę z twojego życia ? Gdzie ty byłeś wcześniej ? Kiedy ja płakałam nocami, zadręczałam się myślami. Gdzie byłeś ? No powiedz gdzie wtedy byłeś ?! To koniec, Harry to koniec ! - z płaczem wychodzisz z waszego domu, wsiadasz do taksówki i odjeżdżasz.
Od twojego wyjazdu do Polski nie kontaktujesz się z Harry'm. To był koniec waszego związku, waszego wspólnego życia. Zostałabyś w Londynie, ale to miasto przywołuje za dużo wspomnień. Wspomnień, od których właśnie uciekłaś. Chciałaś odpocząć chociaż parę tygodni. Ciągle dostawałaś od Harr'ego jakieś wiadomości, ciągle dzwonił, jednak żeby wymazać go z pamięci nie odbierałaś. Po jakiś 3-4 tygodniach dał sobie spokój. Jednak ból w twoim sercu wydawał się nie mieć końca, tęskniłaś za nim jak cholera. Ty w Polsce radziłaś sobie świetnie, ale psychicznie byłaś wykończona, fizycznie dawałaś sobie radę, ale do czasu ... Przez ostatnie dni twój stan się pogorszył, masz coraz mniej siły, bóle głowy i brzucha stawały się codziennością, to ból był codziennością. Wykańczało cię od środka. Pewnego dnia rankiem obudził cię okropny ból głowy. Wstałaś do pozycji siedzącej i chwyciłaś się za głowę, aby jakoś uśmierzyć ból, zaczęło ci się robić niedobrze, zbierało ci się na wymioty. Szybkim krokiem, nawet biegiem pobiegłaś do łazienki, otworzyłaś muszlę klozetową i zaczęłaś wymiotować - Co się ze mną dzieje ? - myślałaś. W ciągu ostatnich dni twój organizm był coraz bardziej zmęczony, słabszy. Postanowiłaś coś z tym zrobić i poszłaś do lekarza. Tam odbyły się badania. Następnego dnia przyszłaś po wyniki badań, czekałaś na swoją kolej, a kiedy usłyszałaś swoje nazwisko weszłaś do gabinetu :
- Dzień dobry - przywitałaś się z lekarzem i zamknęłaś za sobą drzwi następnie usiadłaś na krześle
- Dzień dobry, panna [T.N] zgadza się ? - ty przytaknęłaś głową na znak, że tak, byłaś lekko zdenerwowana - Otóż mam dla pani wspaniałe wieści, jest pani w ciąży, gratuluję, piąty tydzień - oczy momentalnie rozszerzyły cię się, byłaś w szoku, nie wiedziałaś co powiedzieć, w ciąży, jakiej ciąży do cholery !?
- Ale jak to w ciąży ? Boże - łzy zaczęło napływać ci do oczu, pohamowanie ich było zbyt trudne
- Proszę pani - lekarz posłał ci pokrzepiający uśmiech w nadziei, że choć pojawi się niewielki uśmiech na twojej twarzy - Niech pani pamięta, to dziecko nie jest temu winne, to nie jego wina - ty przytaknęłaś mu, musiałaś wziąć się w garść. Wstałaś z krzesła, pożegnałaś się z lekarzem i wyszłaś. Szłaś w kierunku swojego mieszkania, płakałaś, gdybyś mogła wybuchnęłabyś płaczem. Nie chciałaś jednak zwracać zbyt dużej uwagi na siebie. W tym samym momencie zaczął padać deszcz, otulona swoim płaszczem szłaś dalej. Krople spływały ci po twarzy, tak samo jak łzy. W domu zdjęłaś z siebie płaszcz i od razu poszłaś wziąć prysznic. Zdjęłaś z siebie przemoczone ubrania, weszłaś do kabiny, odkręciłaś wodę i skulona zsuwając się po ścianach kabiny usiadłaś. Łzy nadal nie przestawały spływać po twoim policzkach - W ciąży ? Jest pani w ciąży ? - w twojej głowie nadal rozbrzmiewał głos lekarza. Krople ciepłej wody spływały po twoim ciele, w twojej głowie pojawiły się kolejne myśli - W ciąży ? Z kim, niby z Harry'm ? Przecież z nim tylko sypiałam, kiedyś. To on jest ojcem tego dziecka ?! Nie, to niemożliwe ! Nie mogę, nie zamierzam mu tego powiedzieć. Nie chcę by miał jakąkolwiek styczność z dzieckiem. Nie chcę, żeby był w naszym życiu - zakręciłaś kran i wyszłaś z pod prysznica, owinęłaś się ręcznikiem i poszłaś do swojej sypialni. Nie przebrałaś się nawet tylko w ręczniku ułożyłaś się pod ciepłą kołdrą. Po dłuższej chwili, zasnęłaś ...
*Miesiąc później*
Dziś postanowiłaś wrócić do Londynu, do dawnego życia. Wynajęłaś tam mieszkanie z dala od domu Harr'ego, który niegdyś był waszym wspólnym. Chcesz zacząć wszystko od nowa, rozpocząć nowy rozdział, zacząć nowe życie. Mieszkanie jest w sam raz dla ciebie i twojego przyszłego dziecka. Salon, kuchnia, łazienka i dwie sypialnie. Urządzenie go nie zajęło ci sporo czasu. Najwięcej czasu chciałaś poświęcić na pokój dziecka. Już miałaś wizję malutkiego dzidziusia starającego się próbować chodzić. Bawiącego się zabawkami, uśmiechającego się na twój widok. Jak zawsze pojawiły się też złe wspomnienia. Harry, on zawsze chciał mieć dziewczynkę, dziecko, które wychowa na wspaniałą istotkę. Łzy były dla ciebie codziennością, codziennym problemem. W tej chwili nawet nie mogłaś się od nich powstrzymać. Musiałaś iść po farbę i pędzle, więc wybrałaś się do pobliskiego sklepu budowlanego. Chodząc między półkami wybierałaś najładniejszy kolor, nie znałaś jeszcze płci, więc postanowiłaś pomalować pokój na trochę niebieski i trochę różowy. Bardzo chciałaś dziewczynkę, ale nigdy nie wiadomo. To wszystko wydawało się dla ciebie wspaniałe. Wybieranie odpowiedniego koloru do pokoiku, kupowanie zabawek, nauka chodzenia jak i mówienia, przygotowywanie dziecka do dorosłego życia. Idąc między półkami dostrzegłaś Zayn'a, przyjaciela Harr'ego, który wybierał tapetę. Szybko cię zauważył i podszedł do ciebie :
- Cześć [T.I], dawno cię nie widziałem, co u ciebie, stęskniliśmy się za tobą, nawet bardzo - uśmiechnął się do ciebie ukazując szereg swoich białych zębów
- Cześć Zayn, w porządku wszystko jak na razie dobrze, musiałam wyjechać do Polski, rozumiesz .. - próbowałaś zakryć swój brzuch, który był już trochę widoczny
- [T.I] czy ty czasem nie przytyłaś ? - uśmiechnął się patrząc na twój brzuch, tobie zaczynają spływać łzy po policzkach - Hej, co się stało ? Dlaczego płaczesz ? - pyta zdziwiony
- Jestem w .. w ciąży - powiedziałaś ścierając łzy z policzka
- O to gratuluję, kto będzie ojcem ? - przytula cię w miłym geście
- To dziecko nie ma ojca, nie ma i nie będzie miało - wtulasz się bardziej w Zayn'a, jego ciepło sprawia, że czujesz się lepiej
- A czy to czasem nie Harry ? - patrzy na ciebie pytająco
Ty spuszczasz tylko głowę i odchodzisz od niego. Zayn wie, że to Harry, ale jednak postanawia to zostawić dla siebie. Widział twoją reakcję na Harr'ego, to mogło źle odbić się na tobie jak i na dziecku.
Minęło kilka dni, dla ciebie było to jak nieskończoność. Idziesz właśnie przez jeden z Londyńskich parków. Po przejściu kilku metrów siadasz na ławce stojącej niedaleko sporego dębu. Jest jesień, liście poopadały już na ziemię, wszyscy chodzą ciepło ubrani. Z liści poukładane zostały zgrabne stosy, w niektórych bawią się dzieci rzucając się nimi nawzajem. Niektórzy się śpieszą w niewiadomym celu, jeszcze niektórzy cieszą się jesienią. Nagle do twoich uszu dobiegają czyjeś śmiechy, jakby okrzyki radości :
- Pocałuj mnie ! - krzyczy jakaś blondynka
Chłopak z burzą brązowych loków z impetem wpija się w wargi dziewczyny. Blondynka wydaje się zadowolona z towarzystwa chłopaka, jednak on, w jego oczach nie widać takiej radości jak u dziewczyny. Nie widać, żeby był szczęśliwy, żadnych czułych spojrzeń ani uśmiechów z jego strony. Zamiast tego widoczny jest ból, rozpacz, cierpienie, same sztuczne uśmiechy. Kiedy podchodzą nieco bliżej rozpoznajesz tego chłopaka, to Harry. Nie chcesz, żeby cię zobaczył, więc szybko kierujesz się w przeciwną stronę. Najwidoczniej już znalazł swoją następną miłość ? Czujesz ogromny ból w sercu, nadal go kochasz, nie przestałaś ani na chwilę. W tym momencie twoje serce krwawi z tęsknoty, z tęsknoty za jego bliskością, pocałunkami, głosem. Teraz możesz już go stracić na zawsze. Stracić jego miłość. Z twoich oczu zaczynają spływać łzy, nie powstrzymujesz ich, idziesz dalej, jakbyś chciała raz na zawsze uciec od uczucia jakim darzysz go, uciec od uczucia, które być może już nigdy nie wróci, o które nie warto już walczyć.

*4 miesięcy później*
Kolejne dni mijają nie ubłagalnie szybko. Musisz radzić sobie jakoś sama. Sama chodzisz na zakupy, sama starasz się jakoś radzić. Przez twój brzuch coraz trudniej cię się poruszać, coraz trudniej cokolwiek robić. Ale trudno, życie nie obdarzyło cię 100% szczęściem. Tak w życiu bywa, nikt nie dostaje tego, czego chce, trzeba o to zawalczyć. Czasem przychodzi to łatwo, choć życie lubi płatać figle.
Jak co miesiąc idziesz na USG. Ciąża przebiega prawidłowo, nie ma żadnych wskazań na to, żeby dziecku działa się jakaś krzywda. Lekarka pokazuje ci na monitorze twoje dziecko, jesteś szczęśliwa, ten widok przyprawia cię o łzy, łzy szczęścia :
- Tu są nóżki, tutaj rączki a tutaj prześliczna główka maleństwa - ty w skupieni patrzysz na swoje dziecko, ty tam nic nie widzisz, ale gdy kobieta pokazuje ci wszystko powoli zaczynasz dostrzegać maleńkie ciałko twojego dziecka
- Jest cudne, chcę żeby było już obok mnie - wycierasz jedną łzę z policzka
- Chce pani poznać płeć dziecka ? - lekarka uśmiecha się do ciebie, ty kiwasz głową na znak, że tak - To będzie dziewczynka, gratuluję ! - kobieta ściera z twojego brzucha krem - Zaraz dam pani zdjęcie, na pamiątkę - Ty w tym czasie wstajesz do pozycji siedzącej, naciągasz na brzuch swój sweterek i czekasz - Proszę, niech pani dba o siebie ...
Jesteś szczęśliwa, że to będzie dziewczynka. Od zawsze chciałaś dziewczynkę. Ciąża przebiega bez problemów, ale jedynym problemem jest Harry. Nie chcesz, żeby dowiedział się o dziecku. To będzie twoja największa tajemnica, której będziesz strzec jak oka w głowie. Nie może się o tym dowiedzieć, od nikogo. To będzie oznaczało problemy, na pewno będzie chciał ci ją zabrać. Tego najbardziej się obawiałaś.
Jesteś właśnie w supermarkecie. Bierzesz potrzebne ci rzeczy i chcesz iść w kierunku kasy, ale wpadasz na kogoś :
- Hej, uważaj jak chodzisz ! - krzyczysz na nieznajomego, ale serce na chwilę ci zamiera, wpadłaś właśnie na Harr'ego, nie chcesz z nim rozmawiać, chcesz tylko żeby zniknął ci z oczu, przez chwilę Harry patrzy na ciebie, lustruje całę twoje ciało, na chwilę zatrzymuje się na twoim brzuchu, patrzy na niego ze zdziwieniem - Co się tak patrzysz, dziewczyny nie widziałeś !? - pytasz po chwili, czujesz się niezręcznie przez jego spojrzenie
- [T.I], ty jesteś w ciąży ! - jest zaskoczony, wydaje się szczęśliwy, ale nie na długo - Kto będzie ojcem ? - pyta
- Nie martw się, to nie twoje dziecko, to dziecko nie ma ojca i nie będzie miało - odpowiadasz złośliwie, w oczach Harr'ego natychmiastowo zobaczyłaś ból przepełniony cierpieniem



 *perspektywa Harr'ego*
- Nie, to nie może być prawda, to kłamstwo, ona kłamie ! - przez moją głowę przeszły najczarniejsze myśli, nie jestem ojcem ?
- Wybacz, ale muszę iść, żegnaj - [T.I] odwróciła się i poszła w swoją stronę, ja zostałem tam całkiem sam. W moich oczach pojawiły się łzy, nadal ją kochałem, nadal nie wymazałem z pamięci. To boli, bardzo. Teraz mogłem tylko rozpaczać, bo straciłem ją na zawsze. Nie da się opisać tego bólu, jaki wtedy poczułem. Moje serce rozpadło się na miliardy kawałeczków, nie wiem, czy pozbieram je. Szybko wytarłem łzy spływające po moim policzku i poszedłem do domu. Nie mogłem powstrzymać łez. Przez ostatnie dni nie wychodziłem ze swojego pokoju, moje serce krwawiło. Nie jadłem, nie piłem, nie myłem się. Można by powiedzieć, że stałem się wrakiem człowieka. Nie chciałem w nikim rozmawiać, nikogo widzieć, chciałem tylko być sam. Chłopaki się o mnie martwili, bo nie dawałem żadnego znaku życia. Teraz mogę tylko umrzeć, nic innego nie trzyma mnie przy życiu. Straciłem miłość, straciłem szansę na zostanie ojcem z najwspanialszą kobietą na ziemi, z [T.I]. Nawet nie potrafię opisać tego, co teraz dzieje się w mojej głowie.
W pewnej chwili usłyszałem pukanie do drzwi. Najchętniej udałbym, że mnie nie ma, ale postanowiłem otworzyć, w końcu kiedyś musiałem wyjść :
- Tak ? - spytałem otwierając drzwi, w nich stanął zaniepokojony Zayn
- Stary, martwimy się o ciebie, co z tobą, Chloe z tobą zerwała ? - dopytywał z żalem w głosie, nie chciałem mu odpowiedzieć, ale w końcu kiedyś musiałem
- Teraz Chloe mnie nie obchodzi, widziałem [T.I] - Zayn od razu jeszcze bardziej posmutniał, jakby wiedział o co chodzi, jakby znał prawdę, której nie powiedział, jakby coś ukrywał - Jest w ciąży, to dziecko nie jest moje - z moich oczu zaczęły się lać łzy, nie mogłem ich powstrzymać, gdy tylko wypowiem te słowa w swojej głowie one automatycznie płyną z moich policzków
- Harry, ja muszę ci coś powiedzieć - jego głos zadrżał, zdziwiłem się jego zachowaniem - To .. - jąkał się - To dziecko jest twoje, ty jesteś ojcem ! - moje serce zaczęło momentalnie bić jak oszalałe, czułem, że zaraz z impetem rozwali mi klatkę piersiową
- Co ? - mój głos z każdą sekundą przybierał wyraźniejszy i szczęśliwszy ton - Ja jestem ojcem ? Skąd wiesz ? - złapałem go za obydwa ramiona lekko potrząsając
- Widziałem ją w sklepie, kilka miesięcy temu. Jak spytałem o ojca w jej oczach pojawiły się łzy, skumałem, że chodzi o ciebie. Nie mówiłem nic tobie, nie chciałem, żebyś się o tym dowiedział, żeby ona bardziej cierpiała - Zayn złapał za futrynę drzwi i oparł się o nie, patrzył na podłogę byle nie spotkać się z moim wzrokiem
- Muszę jak najszybciej ją znaleźć, wiesz gdzie mieszka ? - spytałem z euforią w głosie
- Chyba gdzieś na obrzeżach Londynu, nie raz widziałem jak wchodzi do dużego bloku - nie czekałem zbyt długo tylko wsiadłem w samochód i ruszyłem do [T.I], wcześniej biorąc dokładniejszy adres od Zayn'a

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Siedziałaś właśnie w salonie, popijałaś herbatę i czytałaś jakieś czasopismo, w pewnym momencie usłyszałaś głośne dobijanie się do twoich drzwi. Wstałaś i poszłaś zobaczyć kto to, po otworzeniu drzwi ujrzałaś w nich Harr'ego, twoje serce znów na chwilę stanęło, zamarło :
- Harry ? Co ty tu robisz, jak mnie znalazłeś ? - był zdyszany, pewnie biegł
- Chce się dowiedzieć, czy to prawda, że to moje dziecko nosisz w sobie ? - robił krótkie przerwy między wyrazami, serce momentalnie zaczęło szybciej bić, nie chciałaś mu wyjawić prawdy, ale na to było już za późno, już wszystko pewnie wie
- Tak, to twoje dziecko. Nie mam zamiaru ci jej oddawać, nie chce byś uczestniczył w jej życiu, nigdy nie będziemy prawdziwą rodziną - twoje słowa go zabolały, wyczytałaś to z jego twarzy - Nigdy ci jej nie oddam, nie dopuszczę cię do niej, rozumiesz ? - starałaś się jakoś opanować emocje, było to trudne
- [T.I] nie wierze, nie wierze w twoje słowa. Nawet nie wiesz jak mnie tym ranisz ! - prawie wykrzyczał ci to w twarz - Nie dam za wygraną !
Nagle twoje oczy rozszerzyły się bardziej. Poczułaś ucisk w brzuchu, potworny ból przeszedł przez twoje ciało, kręgosłup zaczął ci się wyginać w łuk. Szybko złapałaś za brzuch i opadłaś na kolana na podłogę :
- [T.I], [T.I] co się dzieje ? - szybko złapał za twoje łokcie próbując podtrzymać cię na nogach
- Rodzę, idioto rodzę ! - próbowałaś stłumić swój krzyk
- Szybko muszę cię zabrać do szpitala ! - nie protestowałaś, w tej chwili najważniejsze było dla ciebie urodzenie twojej córeczki, ból był i tak codzienną rutyną
W szpitalu lekarze szybko zajęli się tobą. Ból był niemiłosierny, czułaś jak dziecko łamie ci ciało - Da pani radę - krzyczeli lekarze, poród trwał bardzo długo, Harry czekał na korytarzu. Wszyscy słyszeli twoje krzyki. Twój ból. Poród dla ciebie trwał w nieskończoność. Mocno zaciskałaś oczy próbując powstrzymać łzy. Krzyczałaś z bólu ...
Poród się skończył. Twoja córeczka urodziła się cała i zdrowa. Wszystko cię boli, jakby przed chwilą ktoś zmasakrował twoje ciało. Twój ból dobiegł końca. Już nigdy nie będziesz sama, będzie u twojego boku twoja córeczka. Jedynym twoim zmartwieniem pozostaje Harry, co teraz będzie ? Na pewno będzie chciał ci ją zabrać. Byłaś tak zmęczona, że zasnęłaś ...
Obudziłaś się w tym samym miejscu, na łóżku szpitalnym. Rozejrzałaś się dookoła, nikogo nie było, byłaś sama. Wciąż czułaś lekki ból. Chciałaś się jakoś ruszyć, więc usiadłaś. Po chwili do sali weszła jedna z pielęgniarek, która była świadkiem porodu :
- Jak się pani czuje ? Wszystko w porządku ? - pyta
- Tak, a co z dzieckiem ?- pielęgniarka uśmiecha się do ciebie
- Wszystko w porządku, dziewczynka jest bardzo silna, niedługo może pani wyjść, wypiszemy panią - kobieta zrobiła krótką przerwę, ale po chwili znów zaczęła mówić - A ten chłopak, co panią tu przywiózł ... Cały czas był tutaj, czekał. Gdy dowiedział się, że z dzieckiem wszystko w porządku niemal nie udusił mnie od uścisku - kobieta zaśmiała się, ty posmutniałaś na tą wiadomość, teraz już wiesz, że zabierze ci ją - A imię ? Jak pani da na imię ?
- Chcę, żeby miała na imię Faith. Proszę pani, a czy on jeszcze tutaj jest ?
- Nie, był bardzo zmęczony, usypiał już na siedząco. Powiedziałam mu, żeby się nie martwił i pojechał do domu odpocząć. Z dzieckiem, znaczy z Faith wszystko dobrze - pielęgniarka uśmiechnęła się, chciała już wyjść, ale zatrzymałaś ją
- Proszę pani, a czy mogę wyjść jak najszybciej ? Najlepiej za kilka godzin, ten chłopak nie może mnie znaleźć i dziecka - jedna łza spłynęła ci z policzka - Proszę, niech pani mi pomoże - powiedziałaś błagalnym głosem
- Zrobię co w mojej mocy, ale nie wiem, jeśli pani będzie w pełni silna, może uda się - pielęgniarka zniknęła za drzwiami
Dziś nie mogłaś wyjść ze szpitala, musiałaś jeszcze zostać. Następnego dnia szykowałaś się do wyjścia. Zadzwoniłaś po swojego brata, Jake'a. Pomógł ci i zabrał cię do twojego domu. Chciałaś jak najszybciej stamtąd wyjść, nie chciałaś, żeby spotkał cię. I tak już wie, gdzie ty mieszkasz. Na pewno tam wróci, nie odpuści tak łatwo. Powoli wsiadałaś do samochodu razem z Faith. Wyglądała tak słodko, była bardzo podobna do Harr'ego, leciutko zaróżowione policzki, malinowe usteczka. Spała, była taka niewinna. Chciałaś za wszelką cenę ją bronić, ochronić przed złem, które kryje się na świecie. Prędzej czy później i tak spyta o ojca, Harry na pewno nie odpuści. W zamyśleń oderwał cię twój brat :
- Gotowa ? - pyta
- Jak nigdy - uśmiechasz się lekko, cały czas wpatrywałaś się w Faith jak na obrazem, zakochałaś się w niej, kochałaś ją całym sercem
*w tym samym czasie w szpitalu*
- Jak to nie ma ich ?! - Harry właśnie dowiedział się, że razem z Faith wyjechałaś ze szpitala, jest wściekły
- Niedawno odjechali, panna [T.N] chciała jak najszybciej zabrać swoją córkę - pielęgniarka, która wcześniej rozmawiała z tobą, teraz rozmawia z Harry'm
- Mówiła jak dała jej na imię ?
- Faith ....
Szedłem właśnie ulicą kierując się do mieszkania [T.I], byłem naprawdę wściekły. Myśli, że odbierze mi ją ? Po moim trupie. Jednak imię mojej córeczki, Faith, byłem zły, że wybrała imię bez konsultacji ze mną, ale podoba mi się, bardzo. Idąc przez dobre kilka minut wpadłem na Chloe, nie chciałem jej widzieć :
- Harry ! - rzuciła mi się na szyję próbując pocałować, ewidentnie odepchnąłem ją od siebie - Kochanie, co się stało ? - musiałem to zakończyć, nie kochałem jej, chciałem być tylko z [T.I] i Faith
- Chloe, musimy zerwać - zraniłem ją, ale musiałem, chciałem być szczęśliwy
- Co ? Chyba żartujesz ? Nigdy nie znajdziesz takiej dziewczyny jak ja ! - wydarła mi się w twarz
- Już znalazłem - spuściłem głowę, okazało się, że Chloe jest pustą blondynką
- Jesteś beznadziejny, jeszcze przyjdziesz do mnie na kolana ! - bez słowa zostawiłem ją i ruszyłem do [T.I] ...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Jest cudna - usłyszałam głos Jake'a bawiącego się z Faith
- Tak, cieszę się, że ją mam, kocham ją - usiadłam naprzeciwko nich, byłam szczęśliwa, jak nigdy przedtem
- Cóż, ja muszę iść, wpadnę jeszcze - dał mi buziaka w policzek i wyszedł, zostałam sama z Faith. Chwyciła za mój palec i ścisnęła, uśmiechnęłam się do niej. Jej oczka przybierały niebieską barwę, moja mała księżniczka. Ubrałam ją w różowe body, zaniosłam do jej pokoiku i delikatnie położyłam w jej własnym łóżeczku. Chwilę później zasnęła. Moje życie przybrało inny obrót wydarzeń, zyskałam nowy sens życia. Już na zawsze będziemy razem.
Usłyszałam głośne pukanie do moich drzwi, szybko pobiegłam, żeby zobaczyć kto to, by nie obudzić Faith. Moim oczom ukazał się nie kto inny jak Harry :
- Gdzie ona jest ? Gdzie jest Faith ? - próbował wejść do środka, ale zatrzymałam go swoim ciałem
- Śpi, po co tu przyszedłeś ? - był wściekły, ale powoli się uspokajał
- Jak to po co ? Faith jest moim dzieckiem ! - podniósł głos na co ja wzdrygnęłam się
- A gdzie byłeś wcześniej jak mi ją zrobiłeś, co ? - przybrałam wojowniczą postawę, nie mogłam dopuścić do tego, żeby Harry wtargnął do mojego mieszkania - Teraz by to wyglądało inaczej, powiedziałabym ci o wszystkim, ale odsunąłeś się ode mnie, zostawiłeś mnie. Byłeś w klubach zamiast być ze mną ! - Harry momentalnie spuścił głowę - Nie wyprowadziłabym się, ale ty wszystko zniszczyłeś, nie ma nas, nie będzie, nie pozwolę, żebyś zniszczył mi życie po raz kolejny ! - zamknęłam mu drzwi przed nosem, opadłam bezsilnie na podłogę i zaczęłam płakać
W nocy obudził mnie płacz Faith, obudziła się. Było około 1:15. Zwlekłam się z łóżka i pobiegłam do niej. Szybko wzięłam ją na ręce i próbowałam uspokoić, by mogła ponownie iść spać. Po chwili uspokoiła się, popatrzyłam na nią, strasznie przypominała mi Harr'ego. Położyłam ją z powrotem do łóżeczka. Nie mogłaś usnąć, więc zostałam u niej w pokoiku. Spała tak słodko i niewinnie. Uroiłam jedną łzę i ponownie wpatrywałam się w nią ...
Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Popatrzyłam na ekran telefonu, była 11:15, czyli przysnęło mi się trochę. Poszłam otworzyć drzwi, moim oczom ukazał się nie kto inny jak sam Harry Styles :
- Czego chcesz ? - rzuciłam obojętnym tonem krzyżując obydwie ręce na piersi
- Przyszedłem po to co moje ! - właśnie usłyszałam słowa, których się najbardziej obawiała, chce mi ją zabrać
- Nie możesz mi jej zabrać ! - widocznie krzyknęłam za głośno, bo obudziłam Faith, spojrzałam na Harr'ego - Dobra wejdź - nawet nie przeszłoby mi to przez gardło, gdyby Faith nie zaczęła płakać, musiałam do niej iść. Szybko wbiegłam do jej pokoiku i wzięłam ją na ręce, Harry zdążył wejść do pokoju, udało mi się w rekordowym czasie uspokoić Faith, przekręciłam ją w stronę Harr'ego, żeby mógł się jej przyjrzeć :
- To jest tatuś, Faith poznaj tatusia - uśmiechnęłam się do dziewczynki, nie byłam zadowolona z tego, że Harry przyszedł tutaj
- Mogę ją wziąć na ręce ? - spytał po chwili, przytaknęłam i oddalam ją mu, z bólem serca patrzyłam na to wszystko - Jest śliczna - przytaknął. Ja tylko stałam i patrzyłam na to, co się teraz dzieje, nie chciałam, żeby Harry ponownie znalazł się w moim życiu, ale nie mogłam myśleć tylko o sobie, musiałam myśleć o Faith. Harry najwidoczniej cieszył się, że ma Faith w ramionach, był taki szczęśliwy - [T.I], nie uważasz, że Faith powinna mieć też ojca ? - spytał po chwili. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, przecież nie mogę zabrać Faith ojca, gdy dorośnie na pewno będzie o niego pytała
- Cóż, nie mogę jej odebrać ojca, możesz się z nią spotykać - w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy, jednak zatrzymałam je, nie mogłam pozwolić, żeby Harry widział jak płaczę
- A co będzie z nami ? - spytał, po raz kolejny nie wiedziałam co powiedzieć
- Powiedziałam, że możesz się z nią spotykać, ale nie wspominałam o nas - Harry tylko posmutniał, zapanowała cisza, Faith wzięła do buzi jeden palec i zaczęła go ssać - Muszę ją nakarmić, zostań tu z nią a ja pójdę po butelkę - wyszła z pokoju zostawiając ich samych
Przygotowując małej mleko słyszałam śmiech Faith, widocznie świetnie bawiła się w towarzystwie taty. Przez chwilę popatrzyłam w okno, była już zima. Śnieg otulił już cały Londyn, pojedyncze płatki spadały jeszcze na ziemie. To był piękny widok. Po przygotowaniu mleka poszłam do pokoju, z którego wydobywały się śmiechy. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Harr'ego, który łaskotał Faith po brzuszku, mała była zachwycona :
- Muszę ją nakarmić - rzuciłam w ich kierunku, chciałam zabrać Faith, ale Harry mnie powstrzymał
- Mogę ja ? - zapytał, ja tylko przytaknęłam, bo co niby miałam powiedzieć ?
Harry wziął butelkę i zaczął karmić małą. Cały czas patrzyła na niego, usiadłam obok nich. Harry przez chwilę popatrzył na mnie, wciąż widziałam w jego oczach miłość, gdy na mnie patrzył. Chciałam być nieugięta.
Tak minął nam dzień, kolejny i kolejny. Harry codziennie przychodził. Codziennie pomagał mi, bawił się z Faith. Tym razem było inaczej, zawsze przychodził na kilka godzin. Tym razem został na cały dzień.
Tego dnia Harry został do późna. Karmiliśmy Faith, jak zwykle Harry wygłupiał się z Faith :
- Dobra, koniec tej zabawy, Faith ma całą buzię brudną - popatrzyłam na na nich obojga, Harry miał na policzku odciśniętą rączkę Faith a Faith miała całą buzię brudną - Muszę was wykąpać ! - zaśmiałam się
Wzięłam małą na ręce i zaniosłam do łazienki, Harry poszedł za nami. Zdjęłam z małej ubranko, nalałam do wanienki ciepłej wody i zaczęła ją kąpać. Harry w tym czasie mył swój policzek. Po wykąpaniu jej owinęłam ją w ręcznik i zaniosłam do pokoiku. Ubrałam ją w różowe śpioszki i zaczęłam usypiać. Harry zaczął śpiewać jej jakąś kołysankę, po której Faith szybko zasnęła. Obydwoje wyszliśmy z pokoiku, cicho zamknęłam drzwi i popatrzyłam na Harr'ego. Patrzył na mnie, w pewnej chwili złapał mnie za nadgarstki, była zaskoczona jego zachowaniem, zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość :
- Proszę. - nie wiedziałam o co mu chodzi, popatrzył na moje usta, po chwili złączył je w delikatnym pocałunku, z każdą chwilą pogłębiał go i stawał się bardziej namiętny. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Delikatnie położył na łóżku, powoli zaczął rozpinać moją bluzkę, musiałam to przerwać :
- Przestań ! - wysyczałam przez zaciśnięte zęby - Będzie lepiej jak już pójdziesz ! - Harry tylko popatrzył na mnie
- Nie mam jeszcze takiego zamiaru, jeszcze nie skończyłem - chciał pocałować moją szyję, ale powstrzymałam go - Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę - byłam zdziwiona
- Harry, nie chcę ponownie tego przechodzić, nie chcę tego - moje słowa widocznie tylko go rozzłościły, nie wytrzymał z nerwów i mocno wpił się w moje usta - Przestań ! - krzyknęłam, gdy oderwał się na chwilę, moje słowa nic nie dały, nic sobie z nich nie zrobił. Jego dotyk sprawił, że wpadłam w szał. Oddałam się rozkoszy ...
Rano obudziłam się w ramionach Harr'ego. Byliśmy kompletnie nadzy. Chciałam wyjść z jego ramion, ale powstrzymał mnie :
- Dzień dobry, skarbie - szepnął mi do ucha, wyraźnie był szczęśliwy
- Harry, to nie powinno się wydarzyć, musisz iść - chciałam wyjść, ale szybko znalazłam się pod Harry'm
- [T.I], chyba nie zaprzeczysz, że coś się stało między nami tej nocy. Wiem, że nadal mnie kochasz, ja ciebie też. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo za tobą tęskniłem. Próbowałem się z kimś związać, ale nie mogłem wymazać cię ze swojej pamięci. Kocham cię [T.I], proszę daj mi chociaż tę ostatnią szansę, proszę - powiedział błagalnym tonem, w jego oczach zaczęły się gromadzić łzy, nie wiedziałam co mu powiedzieć ...
 
*5 lat później*
Dostrzegłam Faith wychodzącą z przedszkola, byłam szczęśliwa. Szybko ruszyłam w jej kierunku, Faith szybko mnie zauważyła i przybiegła do mnie, wzięłam ją na ręce. W pewnej chwili Harry chwycił za moje ramię :
- Ilu chłopaków już wyrwałaś pierwszego dnia ? - rzucił śmiejąc się
- Tatooo ! - krzyknęła




Cześć! :D Fajnie jest wrócić i cieszyć się z tego, że ktoś docenia twoją pracę :) Tęskniłam :) ♥


CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
Gosia :)
Szablon by S1K