Justin Bieber - Boyfriend
Perspektywa [T.I]
Perspektywa Louis'a
Perspektywa Louis'a
Dziś znów muszę jechać do tej głupiej bogatej dzielnicy, najbogatszej z resztą. Teraz mocno się wściekłem, Damon [T.N] tak jak to powiedział ,,Nie chcę mieć z wami nic wspólnego, nie podpiszę z wami tego kontraktu!". Wpadłem w wściekłość, naprawdę. Chyba nie wie z kim zadarł ? Bo ze mną się nie zadziera. Dostanie za swoje, dostanie. Czasami sam się siebie boję, ale cóż, życie. Hmm, chyba się nie przedstawiłem, jestem Louis Tomlinson. Jestem znany w Londynie, ale wolę, gdy moi wspólnicy zachowują moje dane dla siebie i z nikim się nie dzielą tym. Boją się mnie, ale to przecież nie moja wina ? Może moja ? Budzę grozę ? Z pewnością. Wszystkie dziewczyny mam u swoich stóp. Kto ze mną zadziera, nie wychodzi z tego żywy. Staram się pohamować, ale nie wychodzi mi to. Dostaję to, co chcę, dla mnie nie ma takiego słowa jak ,,nie". Albo tak, albo po prostu nie masz wyjścia. Tak jak wspominałem muszę rozprawić się z Damon'em. Gucio mnie to obchodzi, że on nie chce, dostał propozycję nie do odwołania.
Razem z moimi kumplami byliśmy już pod domem naszego Damon'a. Przyjechaliśmy tutaj nie na próżno, jak okaże się, że go nie ma to chyba się zabiję. Byliśmy ubrani w czarne spodnie, buty i kurtki, bluzki jak zwykle były białe, dodawało nam to charakteru. Powoli kierowaliśmy się do jego posiadłości, było już trochę ciemno, ale trudno. Od razu mocno zapukałem w drzwi czekając na kogoś, kto łaskawie otworzy. Ku mojemu zdziwieniu otworzyła nam jakaś starsza kobieta, około pięćdziesiątki. Była ubrana w fartuch, więc od razu pomyślałem, że to gosposia :
- Dobry wieczór, my do pana Damon'a, jest w domu ? - jaki ja miły, no proszę. Starsza pani uśmiechnęła się do nas, ale zmieniła szybko wyraz twarzy, gdy zobaczyła z jaką ekipą ma do czynienia, jakbyśmy zaraz mieli jej nóż w plecy wbić
- Pan Damon jest, zaraz go zawołam. Może wejdziecie ? - zapytała, no chyba po to tu przyszliśmy
Spokojnie weszliśmy do środka, od razu rozglądaliśmy się po każdym koncie. Wprowadziła nas do salonu. W rogu stał wielki komin, obok niego biała sofa i dwa fotele, naprzeciwko duży szklany stół. Na ścianach były porozwieszane zdjęcia, zapewne jego rodziny. Salon wydawał się przytulny, przyjemnie tutaj nawet. Po kilku minutach w salonie pojawił się Damon. Ubrany w biały garnitur nie wydawał się zadowolony :
- Co wy tutaj robicie ? Mówiłem wam, że nie chce mieć z wami nic wspólnego, nie rozumiecie prostych zdań ? - spokojnie, zaraz możesz sobie wykrzyczeć swoje niezadowolenie
- Dobrze wiesz, że jak daje komuś jakąś propozycje, to ta osoba nie ma prawa odmówić. Ty odmówiłeś - przybrałem bardziej groźną postawę, może się przestraszy i zmięknie
- Mówiłem, że z wami nie chce mieć nic wspólnego, jasne ?! - stary, spokojnie, nie tym tonem
- Nie masz wyjścia! Dostaje to, co chcę! - mój ton głosy wzrósł, wkurza mnie
- Wynocha stąd! Nie będę z wami nic podpisywał, wy ... - przerwała mu jakaś dziewczyna, która zeszła ze schodów
Usłyszałam jakieś wrzaski w salonie. Zeszłam szybko na dół i zobaczyłam mojego tatę i kilku mężczyzn, nie wyglądali zbyt przyjaźnie :
- Tato, co się tu dzieje ? - stanęłam obok niego, ci kolesie chyba nie przyszli tu na herbatkę i ciasteczka
- Nic córeczko, wracaj do siebie - nie tatusiu, teraz tak łatwo się mnie nie pozbędziesz
- Nie wyganiaj córeczki, przedstawił byś - jeden z nich przybliżył się do mnie, przybliżył moją dłoń do swoich ust i pocałował mnie - Louis Tomlinson, piękna - goń się, gadaj po co tu przylazłeś
- Zabieraj swoje łapy od mojej córki! Wynoście się stąd! - tato, co ci się stało ? Jeszcze przed chwilą wydawałeś się taki spokojny
- Cóż, chłopaki nie mamy tutaj chyba czego szukać. Dobranoc państwu - zmiękł ? Mężczyźni wyszli z naszego domu, o co poszło ? Dlaczego tata tak mnie bronił ? Nic nie rozumiem. Popatrzyłam przez okno na odjeżdżający samochód, Louis, chyba dobrze zapamiętałam uśmiechnął się i puścił do mnie oczko, o co mu chodzi ? Pośpiesznie wróciłam do salonu, do taty :
- Tato! Kto to był ? - byłam troszeczkę zdenerwowana, kto by nie był ? Jacyś obcy faceci przychodzą do twojego domu i zaszastają ci ojca?
- Nikt, córeczko, nikt. Idź już spać, późno jest - ucałował mnie w czoło i zniknął, fajna odpowiedź na pytanie
Szłam z kawiarni, w której spotkałam się z moją najlepszą przyjaciółką, Lolą. Jak zwykle wracam o późnej porze, tata na pewno siedzi w swoim gabinecie, mama w swojej bibliotece w domu. Moja mama zawsze lubiła czytać, z tego powodu tata zrobił jej u nas w domu taką małą bibliotekę. Często nie mają dla mnie czasu, ale dzięki nim mam dach nad głową i to nie mały. Czasami pracują do późna, ale to tylko dlatego, żebym miała dobre życie. Kocham ich, ale czasami mogliby poświęcić mi więcej uwagi. O tej porze w Londynie jest już zimno, ciemno, czasami boję się chodzić o tej porze, ale nie mam wyboru. Usłyszałam głośne dźwięki motorów, nie były to dwa, ale chyba z pięć. Kierowali się w moją stronę, cholera. Kiedy byli coraz bliżej mnie jeden z nich zatrzymał mi się tuż przed nosem, mógłby mnie zabić, gdybym przyśpieszyła kroku. Byli ubrani w czarną skórę, typowi motocykliści. Na głowach mieli kaski, nie mogłam poznać kto to. Pozostali krążyli wokół nas, co jest do cholery ? Stałam jak wryta, mężczyzna przede mną ściągnął swój kask, popatrzył na mnie i uśmiechnął się łobuzersko, skądś go poznaję :
- Może panią gdzieś podwiesić ? - łaskawie zszedł ze swojego motoru i wskazał innym, żeby sobie pojechali. Kiedy byliśmy już sami mogłam bardziej skupić się na osobie, która stoi kilka centymetrów przede mną
- Znamy się ? - zapytałam, zaśmiał się, czy ja czegoś śmiesznego powiedziałam?
- Jestem Louis, nie pamiętasz ? - Louis, Louis ? To ten gość, co był u mnie w domu! - Jeździłem po okolicy i cię zauważyłem. Co ty robisz tutaj o takiej porze ? - yyyy ? Stoję ?
- Wracam do domu, tobie też bym radziła! - wyminęłam go i ruszyłam w swoją stronę. Zostałam brutalnie pociągnięta za łokieć i przywarłam do ciała, tego no, jak on tam ma na imię ? Znowu zapomniałam
- A gdzie się tak śpieszysz, piękna ? - do domu ?
- Chyba powiedziałam już, że do domu! - wydaje mi się, czy on zamruczał ?
- Zadziorna ? Lubię takie - no nie gadaj ? Serio ? A co mnie to ?
- Chcę wrócić do domu, puść mnie! - zdenerwowałam się trochę, nie powiem, że nie
- A co jeśli cię nie puszczę? Zbijesz mnie ? - zachichotał, zaraz może stracić parę ząbków
- Żebyś wiedział! Masz mnie natychmiast puścić! - znowu zachichotał, czy ja mówi coś zabawnego ?
- Przestań się wyrywać! - syknął - Sprawiasz problemy. Najpierw przerywasz w rozmowie dorosłych mężczyzn - dorosły się znalazł - A teraz bezczelnie krzyczysz!
- Nie krzyczałabym, gdybyś nie przerwał mi spokojnej drogi do domu! Puść mnie wreszcie! - krzyknęłam nieco głośniej, niż było potrzeba
- Przestań w końcu krzyczeć! - syknął - Może zabrać cię do domu? - jego zmiana nastroju jest straszna
- Nigdzie mnie nie będziesz zabierał, rozumiesz ?! - przestań krzyczeć [T.I]
- Podoba mi się ta zabawa. Ale pamiętaj, że o tej porze kręci się tutaj sporo pijaków, złodziei i kryminalistów - bo się przestraszę
- Umiem o siebie zadbać! - w końcu mnie puścił, poprawiłam swój ubiór i ruszyłam do domu. Po chwili wyminął mnie i głośno z piskiem opon ruszył dalej, kretyn
Gdy weszłam do domu wszystkie światła były pogaszone. Zdjęłam swoje buty, kurtkę i skierowałam się do swojego pokoju. Coś mnie podkusiło, żeby pójść do taty, zobaczyć co robi, może jeszcze nie śpi ? Intuicja mnie nie myliła, tata nie spał i siedział przy jakichś papierach. Drzwi były uchylone, więc tylko wychyliłam swoją głową do środka. Uśmiechnął się, gdy zobaczył moją roześmianą głową w drzwiach. Weszłam do środka i usiadłam na fotelu obok jego biurka :
- Co robisz ? - zapytałam rozglądając się po jego miejscu pracy
- Przeglądam różne papiery. porządkuje. A ty dlaczego wróciłaś tak późno ? - chciałabym uniknąć tego pytania
- Byłam z Lolą w kawiarni - i spotkałam kolesia, który podniósł mi ciśnienie - A ty czemu nie śpisz, późno już ? - zaśmialiśmy się, właśnie kochałam takie momenty, kiedy razem rozmawialiśmy i śmialiśmy się
- Jestem dorosły, martw się o swój tyłek! - kochany tatuś, szczery do bólu
- Tato, mogę cię o coś zapytać ? - kiwnął głową - Ale obiecaj, że odpowiesz mi - kiwnął głową - Kim byli ci mężczyźni ? - momentalnie spuścił głowę, teraz przede mną nie uciekniesz
- [T.I], kocham cię najmocniej jak potrafię. Chcę cię chronić, nie wiem, co bym zrobił, gdyby coś ci się stało. Żeby cię chronić, nie mogę ci tego powiedzieć. Zrozum mnie, nie chcę, żeby coś ci się stało. Zabiłbym każdego, kto by zrobił ci krzywdę - tato, to było wzruszające, pierwszy raz coś takiego słyszę
- Ja też cię kocham, tato! - mogłyby zacząć lecieć mi łzy, ale nie mogę sobie na to pozwolić, on też by się rozkleił
- Idź spać, na pewno jesteś zmęczona. Dobranoc - wyganiasz mnie ?
- Dobranoc, kocham cię - dałam mu buziaka w policzek i wyszłam z jego gabinetu.
Noc. Około godziny 22:30. Byłam jeszcze ubrana, nie zakładałam jeszcze piżamy. Nie chciało mi się spać, więc przeglądałam jakieś informacje na laptopie. Wszyscy już spali. Nagle zauważyłam, że mój telefon zaczął wibrować. Ktoś do mnie dzwonił, tym kimś okazała się Lola, szybko odebrałam, po co dzwoni do mnie o tej porze ?
- Hej, śpisz ?- też pytanie
- Nie, poluje na żyrafy. Jasne, że nie śpię. Co chciałaś o tej porze ?
- Jest impreza u Amber! Ubieraj się, jestem pod twoim balkonem! - tą dziewczynę chyba już do reszty porąbało, ale spoko i tak nie ma planów na noc, sama się do siebie zaśmiałam. Wyszłam na balkon i zauważyłam Lolę, która nerwowo tupała nogą o ziemię. Zeszłam do niej i ruszyłyśmy do Amber. Ciekawe czy dowiedzą się, że mnie nie ma ? Amber zawsze urządzała fajne imprezy, zawsze kończyły się o 4:00 nad ranem i porządnym kacem. Umiała się dobrze zabawić. Jej dom znajdował się kilka ulic od mojego domu. Miała duży dom z basenem. Zwykle kończyło się na tym, że połowa lądowała w tym basenie. Z daleka było już słychać głośną muzykę. Weszłyśmy do środka i od razu uderzyła w nas woń alkoholu. Przywitałyśmy się z niektórymi gośćmi i poszłyśmy do stolika z napojami. Przyszła do nas już nieźle wstawiona Amber
- No co tam, dziewczynki ? - zapytała opierając się o nasze ramiona - Zaprosiłam tu grupę niezłych ciasteczek! Niedługo powinni być - cała Amber
Nagle rozległ się głośny trzask otwierających się drzwi. W nich pojawiła się dobrze znana mi grupa. To był Louis ze swoimi kumplami. Chciałam oddalić się od nich, wyczuwałam od nich, niebezpieczeństwo ? Zostałam szybko zatrzymana przez Lolę. Stałam tam wkurzona, bo nie miałam ochoty znowu spotkać tego całego Louis'a. Podeszli do nas, ubrani byli jak zwykle w skórę. Ze zdenerwowania przygryzłam dolną wargę. Lola i Amber jak zwykle robiły maślane oczy, typowe
- Cześć, dziewczyny! Widać, że niezła impreza jest tutaj - no co ty nie powiesz, Louis
Próbowałam nie zwracać na siebie uwagi. Wzięłam jedną szklankę z napojem i ruszyłam w stronę basenu. Usiadłam na murku, zostałam zauważona przez jakiegoś przystojnego chłopaka. Podszedł do mnie i usiadł obok. Zarumieniłam się lekko i czekałam na obrót sytuacji
- Niezła impreza, co nie ? - jaki on ma cudowny uśmiech, jejku
- Tak, jest nieźle. Długo już tutaj jesteś ? - zapytałam, chyba był już nieźle napity
- Od początku - zaśmiał się. Jego mina momentalnie zrzedła, jakby się czegoś przestraszył. Odwróciła się i zobaczyłam stojącego za mną Louis'a, czego on chce ? Chłopak, który przed chwilą siedział obok mnie zniknął, cudnie. Wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam w jakimś kierunku. Louis przerzucił mnie przez ramię i zaprowadził do środka. Wyrywałam się, krzyczałam, ale on był silniejszy ode mnie. Zaniósł mnie chyba do jakiegoś ciasnego schowka. Były tam miotły, mopy i inne narzędzia do sprzątania. Postawił przed sobą, był chyba zdenerwowany
- Co ty odwalasz ?! - krzyknęłam, było tu tak ciasno, że mocno przylegaliśmy do siebie ciałami. Nie mogłam się wcale tuszyć, co dopiero wyjść
- Uciekłaś mi, gadałaś z innym chłopakiem, kiedy ja chciałem z tobą pogadać - Boże, dlatego wcisnął nas tutaj ?
- Skoro chciałeś ze mną pogadać trzeba było po prostu podejść, a nie zamykać w takim ciasnym pomieszczeniu! - znowu krzyczę, no nieźle
- Wolałem na osobności i przestań w końcu na mnie się wydzierać - zaczęłam się wiercić, było tu naprawdę ciasno. Z każdej strony otaczały nas jakieś półki z wiadrami, na co to komu ? Wszędzie miotły, mopy, jakieś ścierki. Zapach był powalający. Z każdą chwilą było tu coraz ciaśniej, bo cięgle się wierciłam. Może by mnie tak wypuścił stąd ?
- Wypuść mnie stąd! Tu jest za ciasno! - znowu krzyczę ?
- Wypuszczę jak przestaniesz się wydzierać - nie ma mowy! Szarpnęłam mocno za klamkę, nie ustąpiła. Jeszcze raz mocniej szarpnęłam, szturchnęłam jedną z półek i wiadro z wodą wylało mi się na głowę, byłam cała mokra, cholera - No widzisz, było się tak nie kręcić - ten jego łobuzerski uśmieszek
- Teraz jestem mokra! Wypuść mnie, powinnam być w domu! - stróżki wody spływały mi po twarzy, znalazłam jakąś suchą ścierkę i wytarłam twarz, przynajmniej ona będzie sucha
- W domu ? Jasne, jasne. Inaczej byś tu nie przychodziła, gdybyś miała wcześnie do domu wrócić ? Hmm ? - przestań się tak bezczelnie uśmiechać
Louis otworzył drzwi, wyszłam i od razu uderzył we mnie zapach papierosów i alkoholu. Paskudztwo. Rozejrzałam się za Lolą, nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Wyszłam na zewnątrz, tam też jej nie było. Dopiero zauważyłam jak kąpie się w basenie. Niedaleko niej był jakiś chłopak. już jakiegoś wyrwała. Nie chciałam im przeszkadzać. Postanowiłam ruszyć do domu, chciałam się umyć. Nie wiadomo co w tej wodzie jest. Fuj. Od momentu, gdy wyszliśmy z tego pomieszczenia Louis od razu zniknął mi z oczu. Bez pożegnania wyszłam z imprezy., Powiewało już chłodem. Zaczęłam pocierać ramiona rękami, jakby to miało pomóc. Lampy już powoli gasły, a ja nie chciałam zupełnie po ciemku wracać do domu. Miałam tylko nadzieję, że nikt mnie nie nakryje na ucieczce. Powoli zbliżałam się do domu, gdy ostatnia lampa zgasła. Jeszcze kilka kroków i będę w domu. Ostrożnie otworzyłam drzwi w nadziei, że nikogo nie obudzę. Zdjęłam swoje buty i pognałam do mojego pokoju. Zauważyłam, że światło w kuchni jest zapalone. Błagam, oby to nie był tata. W kuchni była Sara, nasza gosposia. To jej najbardziej ufałam, była jedyną osobą, którą darzyłam największym zaufaniem. Mówiłam już, nie boję się ufać ludziom ? To dlatego, że wszyscy chcą wykorzystać pieniądze mojego taty. Myślą, że jak się ze mną zaprzyjaźnią to będą mieli luksusy, że będziemy w kółko wypoczywać i pobierać kasę z konta mojego taty. Przykre, ale przywykłam. Weszłam do kuchni, gdzie akurat była Sara
- Saro ? Dlaczego ty jeszcze nie śpisz ? - zapytałam siadając na stołku obok dużego stołu
- [T.I] nareszcie jesteś! Chciałam sprawdzić, czy już śpisz, ale ciebie nie było. Twój tata chciał iść do ciebie, ale w porę go powstrzymałam. Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłam, a tak w ogóle to gdzie ty byłaś ? - tego pytania chciałabym uniknąć - I dlaczego jesteś mokra ? - tego pytania też chciałabym uniknąć
- Lola zadzwoniła do mnie kiedy była już pod domem. Powiedziała, że u Amandy jest impreza - trochę głupio mi się zrobiło
- A dlaczego jesteś mokra ? - chciałam jej odpowiedzieć, ale przerwała mi - Dobra, lepiej nie mów i idź się wykąpać, trochę czuć od ciebie. Ta woda chyba była brudna ? - uniosła jedną brew
- No nie była - zaśmiałam się i ruszyłam w stronę łazienki
Poczułam wielką ulgę, gdy Sara powiedziała, że tata o niczym nie wie. Gdyby się dowiedział miałabym nieźle przerąbane. Jeszcze ta sprawa z tym Louis'em, co on ode mnie chce ? Jeszcze po co on był w moim domu ? Co chciał od taty ? Dlaczego tata nie chciał mi powiedzieć o tym ? To wszystko wydaje się dziwne. Ogólnie nie powinnam wtrącać się w sprawy mojego taty, ale martwię się trochę. Co jeśli wpadnie w jakieś długi, albo co gorsze w jakieś interesy ? Nie chcę nawet o tym myśleć. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w piżamę i poszłam spać.
Wstałam około godziny 9. Nieźle, zwykle wstaje po 10. Ubrałam długie czarne spodnie, luźną kremową bluzkę, włosy spięłam w koka i zeszłam na dół. Od razu poczułam zapach świeżo zrobionego śniadania. Ciekawe czy tata już wstał ? W kuchni zauważyłam tatę czytającego gazetę i Sarę, która robiła coś przy kuchence. Przywitałam się z nimi i usiadłam obok taty, zdziwiłam się, że jest tutaj o tej porze, zwykle już go nie było :
- Wybierasz się dzisiaj gdzieś ? - zapytał tata, upiłam łyk swojej herbaty i wzięłam jedną kanapkę
- Dzisiaj ? Dzisiaj chyba nic, ale może wieczorem przejdę się trochę po parku. Wolę w nocy pochodzić po parku, niż w dzień. Mniej jest ludzi - jest też niebezpiecznie, w każdej chwili może ci coś z krzaka wyskoczyć
- Nie boisz się tak chodzić po nocy ? - trzęsę się ze strachu jak mój telefon, gdy dostanę SMS-a
- Nie, są lampy. Zawsze światło jakieś jest - chyba go to nie przekonało ?
- Martwię się o ciebie - w tej chwili usłyszałam chichot Sary, o co chodzi ? - Co jak jakiś zbój wyleci zza drzewa, porwie mi cię i co wtedy będzie ? - zachichotałam, że co ?
- Nie martw się, nikt mnie nie porwie - świetny żart
*Wieczór*
Ubrałam letni płaszczyk, założyłam swoje ulubione buty i wyszłam na swój wieczorny spacer. Oczywiście wzięłam telefon i portfel, gdybym miała ochotę na jakiś sok, czy coś tam. Londyn o tej porze wygląda lepiej niż za dnia. Prawie nikogo nie ma, jest pusto. Lampy oświetlają okolice. Chłodny wiatr łaskocze skórę. Uwielbiam nocne spacery po Londynie. Zauważyłam jakiś cień za drzewem, powoli wychylał swoją głowę zza niego. Poczułam się trochę nieswojo. Ruszyłam do fontanny, może tylko mi się coś przewidziało ? Woda w fontannie dość głośno pluskała. Zanurzyłam opuszki palców w wodzie, była taka chłodna i zarazem przyjemna. Wciąż czułam na sobie czyjś wzrok. Nie chciałam się odwracać, po prostu szłam w swoją stronę. Od tych bezczelnych oczów chciałam jakoś uciec, może najwyższy czas wracać ? Tak, najwyższy czas wracać. Wiatr ustał, słyszałam tylko swój niespokojny oddech i szelest czyichś stóp. Ktoś mnie śledzi, cudnie. Szelesty z każdą chwilą były głośniejsze. Ktoś wielkimi krokami zbliżał się do mnie. Poczułam czyjś dotyk na moim nadgarstku, momentalnie serce waliło mi jak oszalałe. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą Louis'a ?
- No proszę, co tutaj taka bezbronna dziewczyna roni tutaj ? - bezczelny
- Nie jestem taka bezbronna. Wyszłam na spacer, a ciebie to nie powinno obchodzić! - pięknie, znowu krzyczę
- Nie krzycz, proszę - o jak ładnie, on mnie prosi - Nie uważasz, że jest późno na spacer ? - nie wcale, wiesz ?
- A co cie to obchodzi, co ? - jaka ja niemiła
- Bo nigdy nie wiadomo, kto może taką bezbronną dziewczynkę porwać, hmm ? - nie porwie, nie martw się
- Mówiłam już, że nie jestem bezbronną dziewczynką! A ty co tutaj robisz ? - zaraz, żeby mnie to obchodziło
- Spacer. Chociaż bardziej przejażdżka, prawie wszędzie jeżdżę swoim motorem - a co mnie to ?
- Skoro przejażdżka, to dlaczego jesteś tutaj zamiast jeździć na swoim motorze ?
- Bo cię zauważyłem, taką bezbronną chodzącą po parku - wkurza mnie, ale mogę go o coś spytać, nie żebym była wścibska
- A dlaczego byłeś u mnie w domu ? - prosto z mostu
- Miałem do załatwienia sprawę, a ciebie co tak to obchodzi ? - ten jego uśmieszek, grr
- Bo tata zabronił mi się z tobą spotykać, sama tak uważam. Nie wyglądasz na grzecznego - ostro
- Robisz wszystko, co tata ci każe ? - skrzyżował ręce na piersi, bo się przestraszę
- Nie, po prostu martwi się o mnie. Szkoda czasu na rozmowę z tobą, nara - chciałam iść, ale zatrzymał mnie i mocno przywarł do drzewa. Chciałam się ruszyć, ale zablokował mi możliwość jakiegokolwiek ruchu, im więcej się szarpałam, tym mocniej przybliżał się do mnie - A ty gdzie się wybierasz ? - kretynie, chyba do domu ?
- Do domu, a gdzie indziej niby ? - zaczął mocniej przyciskać mnie do drzewa, jego twarz niebezpiecznie znalazła się blisko mojej
- Nie wydaje mi się! - a mi się wydaje, kretynie
- Puść mnie! - złapał za moje nadgarstki i przycisnął do mojego ciała
- Nie, nie chcę - ale ja chcę, kretyn - Wyglądasz tak słodko, kiedy się złościsz - a jeszcze lepiej wyglądam, jak uciekam
- Puść mnie wreszcie! Czego ty ode mnie chcesz ? - zamyślił się, co on chce ?
- Hmm, Buziaka - chyba śnisz ?!
- Nigdy, możesz sobie pomarzyć! - znowu ten jego uśmieszek, grr
- Nie to nie, wezmę sobie sam! - cholera, puść mnie. Jego twarz była już tylko centymetr od mojej - Taka słodka, a taka zadziorna - żebyś wiedział. Pocałowałby mnie, ale w porę odsunęłam twarz, przez co pocałował tylko mój policzek - Chciałem w co innego!
- W co innego zaraz możesz dostać! Puść mnie w końcu! - nagle usłyszałam dźwięk jakiegoś motoru, Louis niechętnie uwolnił moje nadgarstki i odwrócił się
- Louis! Poza wyrywaniem dziewczyn masz jakieś obowiązki! - obowiązki ? Jakie obowiązki ?
- Przepraszam, skarbie. Na pewno dokończymy - puścił do mnie oczko i wsiadł na swój motor. Na pewno nie będziemy niczego dokańczać !
Wychodziłam z kawiarni, byłam tam ze swoim kolegą i Lolą. Świetnie się bawiliśmy, Lola zawsze potrafi podtrzymać rozmowę. Bruno był moim kolegą jeszcze za czasów szkolnych. Pamiętam, jak zawsze wygłupialiśmy się na przerwach. Kiedy miałam zły humor, on zawsze był w pobliżu. Bardzo lubiłam jego towarzystwo. Niekiedy nie zachowywaliśmy się jak kumple tylko bardziej jak para. Lubię go, ale nie kocham. Pożegnałam się z nimi i wyszłam z kawiarni. Było około godziny 20. Czy ja kiedyś wrócę do domu, kiedy już nie będzie ciemno ? Chyba nie. Usłyszałam znajomy dźwięk. Dźwięk motorów. Nie chciałam się już w nic wplątywać. Szłam jak gdyby nigdy nic. W pewnej chwili kilka motorów okrążyło mnie, nie dając najmniejszej szansy na ucieczkę. Jeden z nich złapał mnie w pasie i posadził na swoim motorze, cholernie się bałam. Gdybym się wyrywała pewnie spadłabym i zrobiła sobie krzywdę. Cholera, co jest ? Ruszyliśmy z piskiem opon z ulicy. Gdzie oni mnie wiozą ? Jakaś grupa motocyklistów porywa cię z chodnika, nie wiesz o co im chodzi, jesteś przerażona, to nie normalne. Jechaliśmy tak przez dłuższą chwilę, w końcu dojechaliśmy do jakiegoś jeziora. Cholera chcą mnie utopić ?! Mężczyzna, który wcześniej posadził mnie na swoim motorze zdjął mnie z niego i poprowadził w nieznanym mi kierunku. Idąc wzdłuż jeziora zauważyłam znajomy motor, skąd go poznaje, ale nie mam pojęcia skąd ? W pewnym momencie zauważyłam jakiegoś chłopaka, było ciemno, więc nie poznałam twarzy. Bałam się, strasznie się bałam
- Louis ? Mamy ją - no jasne, kogo się mogłam spodziewać motorach ?
- Świetnie, możecie już iść - Louis wskazał im ręką na znak, że mogą się stąd zabierać
Czekałam tylko, aż jego eskorta odjedzie. W tej chwili chciałam mu wydrapać oczy, albo całą tą jego buzię. Gdy zostaliśmy sami wybuchnęłam, dosłownie
- Kretynie! Jak mogłeś mnie tutaj sprowadzić ?! - no i wybuchnęłam
- Nie tym tonem. Usłyszałem o twojej "randce", nie mam zamiaru dzielić się tobą z kimś innym! - jaka randka, traktuje mnie jak przedmiot ?
- To nie była żadna randka! Spotkałam się tylko z Brunem i Lolą! - przestań tak krzyczeć - To było zwykłe spotkanie a nie randka!
- Oj, pomyłka - wzruszył ramionami w geście obronnym, wkurza mnie
- Ja ci zaraz dam pomyłkę! - z całej siły jaką miałam wepchnęłam go do tego jeziora. Stałam tak i patrzyłam kiedy wściekły wynurzy się z wody. Po dłuższej chwili nie dawał znaku życia. Zdenerwowałam się, mogłam go utopić - Louis, to nie jest śmieszne, wyjdź z tej wody! Nie żartuję! - żadnego znaku, nawet poruszenia wody. Musiałam coś zrobić. Wskoczyłam do wody, może uda mi się go znaleźć. Gdy nie mogłam go znaleźć pod wodą zaczęłam krzyczeć jego imię - Louis?! Louis ?! To nie jest śmieszne! - nagle tuż obok mojej twarzy zobaczyłam Louis'a - Jezu, wystraszyłeś mnie! - krzyknęłam na niego
- Masz nauczkę, żeby mnie nie wpychać do wody! - przewróciłam oczami, woda była lodowata, cała się trzęsłam
- Chodźmy stąd! Zimno! - trzęsłam się jak galaretka
- Popływajmy skoro już tutaj jesteśmy - pogrzało cię ?
- Jesteś kretynem!
- Ale za to jakim przystojnym kretynem - ten jego uśmieszek, grr
Cali przemoczeni i zmarznięci wyszliśmy z wody. Chciałam jak najszybciej wślizgnąć się w ciepłe łóżko, zapomnieć cały ten dzień. Było mi tak zimno, że z trudem stawiałam kolejne kroki. Louis najwyraźniej to zauważył, bo ciągle chichotał. Posadził mnie na swoim motorze, usiadł przede mną i odpalił swój motor
- Proszę, tylko jedź wolno! - mógł głos drżał, pociągałam ciągle nosem
- Spokojnie, 120 na godzinę starczy ? - mam nadzieję, że zażartował ?
Cała się trzęsłam. Mogłam pozwolić, żeby się utopił. Miałabym spokój. Jest strasznie ciemno, zimno i przerażająco. Wtuliłam się w jego ciało, chciałam chociaż trochę ciepła. Z każdą chwilą było mi coraz zimniej. Z całej siły wtulałam się w niego. Proszę, chcę tylko czegoś ciepłego do okrycia. Zapewne będę chora. Czuję dziwne uczucie, tam w sercu. Co to takiego ? Dawno czegoś takiego nie czułam. Ktoś może mi powiedzieć, co to ? Jak nazywa się takie uczucie ? Czuję jakby coś latało w moim brzuchu ? Co to ? Czy ja kocham ? Nie, to chyba nie to ? A jeśli tak ? Nie wiem jak takie uczucie nazwać, może po prostu niedobrze mi, albo będę chora ?
Dojechaliśmy do mojego domu. Moje ciało jakby zesztywniało. Cała się trzęsę. Moje usta na pewno zrobiły się fioletowe. Powoli zeszłam z motoru. Odetchnęłam trochę
- Jak jeszcze raz wepchniesz mnie do jeziora, to będę jechał szybciej, żeby było ci zimniej - zaśmiał się, mi nie jest do śmiechu
- Rozzłość mnie jeszcze, to inaczej pogadamy! - czy ja mu grożę ?
- Z pewnością, jeszcze nie raz się zobaczymy - kretyn
Odwróciłam się na pięcie i poszłam do domu. Może jeszcze ktoś nie śpi ? Oby to nie był tata. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. W korytarzu zobaczyłam Sarę, tupała nogą o podłogę i ręce miała skrzyżowane na piersi, oho szykuje się awantura
- [T.I] gdzieś ty się podziewała ? Jesteś cała mokra i zmarznięta! Chodź musisz się szybko wysuszyć - stara kochana Sara. Czasami da popalić, ale zawsze była dla mnie jak druga matka, której czasami brakowało
Weszłyśmy obie do mojego pokoju. Zdjęłam z siebie swoje przemoczone ubrania, Sara dała mi suche. Szybko się w nie przebrałam i wskoczyłam do łóżka. Zanim Sara zdążyła wyjść z pokoju zatrzymałam ją
- Saro, mogę cię o coś zapytać ? - odkręciła się do mnie, położyła się obok mnie na łóżku, mocno mnie przytuliła
- Jasne, słoneczko. Zawsze możesz na mnie liczyć, zawsze będę przy tobie - te słowa są jak miód na moje serce, kocham ją bardzo - Więc, o co chciałaś zapytać ?
- Czy jak kogoś nie cierpisz, możesz później odczuwać takie dziwne uczucie w sercu ?
- Chodzi ci o miłość ? - nie wiem, nawet czy mogę czuć takie coś do kogoś innego niż z rodziny ?
- To miłość ? - pytam, jakby to było coś, o czym pierwszy raz słyszę
- Miłość przychodzi niespodziewanie, w najmniej oczekiwanym momencie. Trafia nawet na kogoś, w kim byśmy nawet nie przypuszczali, że się zakochamy. A dlaczego pytasz ? - kurde, szybko wymyśl coś szybko
- Bo Lola nie cierpi takiego chłopaka, teraz mówi, że coś do niego czuje ? - brzmiało bardziej jak pytanie
- Cóż, miłość nie wybiera. Połóż się spać, nie myśl za dużo - ucałowała mnie w policzek i wyszła z pokoju
Przez dłuższą chwilę nie mogłam zasnąć. Myślałam o tym wszystkim, czy mogę pokochać kogoś kogo nie cierpię? Nie wiem, czy nawet jestem zdolna do miłości. Nikomu zbytnio nie ufam, każdy chłopak mnie wykorzystywał. Beznadziejnie, chciałabym się przenieść w czasie, kiedy moim największym problemem było ulepienie czegoś ładnego z ciastoliny. Tęsknie za czasami, kiedy beztrosko bawiłam się z rodzicami. Czasami chciałabym, żeby byli obok mnie cały czas. Mamy prawie nigdy nie widuję teraz, z tatą widuję się przy śniadaniu, albo wieczorem. Często chciałabym mieszkać na kocią łapę, byleby rodzice byli obok mnie. Mam tylko Sarę, ona jest zawsze obok.
Usłyszałam pukanie do okna. Niechętnie wstałam, żeby zobaczyć kto to. Mam nadzieję, że to nie Lola. Gdyby to była ona na pewno chciałaby mnie wywieść gdzieś na imprezę. Błagam, oby to nie była ona. Rozsunęłam żaluzje i moim oczom ukazał się Louis. Co on tu robi ? Jak tu wszedł ? Stałam tak zszokowana dobre kilka minut. W końcu Louis zapukał do okna tym samym obudzając mnie z transu
- Louis ? Co ty tutaj robisz ?! - niechętnie otworzyłam mu te drzwi. Żeby tylko nikt nie wszedł tutaj
- Przyszedłem zobaczyć, czy wszystko w porządku - jakiś ty miły
- Wszystko w porządku - wzięłam głęboki oddech, po jaką cholerę on tu przylazł ? Żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku ? - Możesz już iść - wskazałam na drzwi
- Nie zamierzam jeszcze wychodzić, chyba wcześniej czegoś nie dokończyliśmy ? - znowu ten jego uśmieszek, grr
- Niby czego ? - co jest, czy ja się uśmiechnęłam ?
- Tego oto czynu - złapał moją twarz w swoje ręce, lekko przysunął moje ciało do swojego. A ja zamiast coś zrobić stałam jak słup soli. Najpierw lekko musnął moje wargi swoimi, pocałunek z każdą chwilą był bardziej namiętny. Jejku, jakie on ma miękkie wargi. Louis złapał mnie w pasie i położył na łóżku. Powoli zaczął zdejmować moją bluzkę. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko odkleiliśmy się od siebie, Louis wyszedł przez okno. Poprawiłam swoją bluzkę i otworzyłam drzwi
- Tak ? Coś się stało ? - w progu zobaczyłam swojego tatę, co on robi teraz i to przed moim pokojem ?
- Nie. Nic się nie stało. Chciałem tylko z tobą pogadać. Mogę wejść ? - przytaknęłam głową i wpuściłam go do środka - Coś ci się w usta stało? Połowy błyszczyka nie masz - cholera, szybko starłam błyszczyk z ust i usiadłam na łóżku
- To co chciałeś mi powiedzieć ?
- A tak. Jutro jadę na kilka dni do Nowego Jorku, muszę tam parę spraw załatwić. Mam nadzieję, że pod moją nieobecność będziesz grzeczna i słuchała się Sary, dobrze ? - przytaknęłam głową, miło, że martwi się o moje wybryki
- Dobrze, tato. A to coś ważnego ?
- Sprawy finansowe, takie tam. Odwiedzę jeszcze przy okazji babcię, zabrałbym cię, ale będziesz się nudziła siedząc cały czas w hotelu, albo włóczyła się po mieście. Wolę, żebyś była bezpieczna w domu, ok ? - jasne, nie martw się
- Dobrze, dobrze. To wszystko ? nie żebym wyganiała
- Wyganiasz mnie ? - zaśmiał się, nie wcale
- Zmęczona trochę jestem.
- Dobrze, więc kładź się spać. Kocham cię - cmoknął mnie w czoło i wyszedł
Gdy tylko drzwi się zamknęły wybiegłam na balkon zobaczyć, czy Louis odjechał. Nie, stoi oparty o swój motor. Gdy tylko mnie zobaczył przywołał mnie do siebie gestem ręki. Jakoś zgramoliłam się na dół i podeszłam do niego
- Tatuś poszedł ? - przestań się tak uśmiechać, łobuzie
- Tak poszedł. Ty też powinieneś - skrzyżowałam dłonie na piersi, Louis zaśmiał się, złapał mnie w pasie i przysunął do siebie
- Nie chcę jeszcze iść. Ty pewnie też nie chcesz, żeby jeszcze poszedł ? - grr - Mogę cię znów pocałować ?
- Chyba nie powinieneś, nie - dlaczego boję się zaufać ? Po prostu się boję
- Dlaczego ? Nie ufasz mi ? - przestań się tak uśmiechać
- Nie ufam ludziom - prosta odpowiedź, krótka i zwięzła
- Dlaczego ? - powtarzasz się, chłopcze - Może czas zaufać ?
- Boję się zaufać, nie mogę - bez żadnego pozwolenia pocałował mnie, czy już wspominałam, że ma słodkie usta ?
- Naprawdę ? Mi też nie zaufasz ? - znowu mnie pocałował, przestań to robić, bo mi serce zmięknie
- Jak mnie będziesz tak całował, to mi serce zmięknie - znów pocałunek, czy po każdym zdaniu będzie mnie całował ?
- O to mi chodzi. Boisz się mi zaufać ? - tym razem zatrzymałam jego usta od pocałunku
- A co jak ci zaufam ?
- Hmm, będę przy tobie, będę cię całował, będę spędzał z tobą czas, będę porywał cię od czasu do czasu z domu, będę mógł cię trochę zepsuć, będę mógł robić z tobą różne rzeczy, byle byś tylko mi zaufała - przekonał chyba mnie, serce bądź twarde
- Czyli, że mam ci zaufać ? - serce wiem, że dasz radę
- W rzeczy samej - kolejny pocałunek, serio przestań
- Nie wiem, sama nie wiem.
- Posłuchaj, jutro przyjdę do ciebie, pokażę ci, że tylko korzyści będą z zaufania do mnie - zgodzić się ? - Pokażę ci, na co mnie stać - przestań mnie całować!
- Słodzisz mi tylko, nie ułatwiasz sprawy. Późno już, a jutro ? Dam ci szansę, pokażesz, że warto tobie zaufać - uwolniłam się w jego uścisku i poszłam do domu, zanim weszłam jeszcze raz popatrzyłam na niego, chyba oszołomiłam go ?
Razem z moimi kumplami byliśmy już pod domem naszego Damon'a. Przyjechaliśmy tutaj nie na próżno, jak okaże się, że go nie ma to chyba się zabiję. Byliśmy ubrani w czarne spodnie, buty i kurtki, bluzki jak zwykle były białe, dodawało nam to charakteru. Powoli kierowaliśmy się do jego posiadłości, było już trochę ciemno, ale trudno. Od razu mocno zapukałem w drzwi czekając na kogoś, kto łaskawie otworzy. Ku mojemu zdziwieniu otworzyła nam jakaś starsza kobieta, około pięćdziesiątki. Była ubrana w fartuch, więc od razu pomyślałem, że to gosposia :
- Dobry wieczór, my do pana Damon'a, jest w domu ? - jaki ja miły, no proszę. Starsza pani uśmiechnęła się do nas, ale zmieniła szybko wyraz twarzy, gdy zobaczyła z jaką ekipą ma do czynienia, jakbyśmy zaraz mieli jej nóż w plecy wbić
- Pan Damon jest, zaraz go zawołam. Może wejdziecie ? - zapytała, no chyba po to tu przyszliśmy
Spokojnie weszliśmy do środka, od razu rozglądaliśmy się po każdym koncie. Wprowadziła nas do salonu. W rogu stał wielki komin, obok niego biała sofa i dwa fotele, naprzeciwko duży szklany stół. Na ścianach były porozwieszane zdjęcia, zapewne jego rodziny. Salon wydawał się przytulny, przyjemnie tutaj nawet. Po kilku minutach w salonie pojawił się Damon. Ubrany w biały garnitur nie wydawał się zadowolony :
- Co wy tutaj robicie ? Mówiłem wam, że nie chce mieć z wami nic wspólnego, nie rozumiecie prostych zdań ? - spokojnie, zaraz możesz sobie wykrzyczeć swoje niezadowolenie
- Dobrze wiesz, że jak daje komuś jakąś propozycje, to ta osoba nie ma prawa odmówić. Ty odmówiłeś - przybrałem bardziej groźną postawę, może się przestraszy i zmięknie
- Mówiłem, że z wami nie chce mieć nic wspólnego, jasne ?! - stary, spokojnie, nie tym tonem
- Nie masz wyjścia! Dostaje to, co chcę! - mój ton głosy wzrósł, wkurza mnie
- Wynocha stąd! Nie będę z wami nic podpisywał, wy ... - przerwała mu jakaś dziewczyna, która zeszła ze schodów
Usłyszałam jakieś wrzaski w salonie. Zeszłam szybko na dół i zobaczyłam mojego tatę i kilku mężczyzn, nie wyglądali zbyt przyjaźnie :
- Tato, co się tu dzieje ? - stanęłam obok niego, ci kolesie chyba nie przyszli tu na herbatkę i ciasteczka
- Nic córeczko, wracaj do siebie - nie tatusiu, teraz tak łatwo się mnie nie pozbędziesz
- Nie wyganiaj córeczki, przedstawił byś - jeden z nich przybliżył się do mnie, przybliżył moją dłoń do swoich ust i pocałował mnie - Louis Tomlinson, piękna - goń się, gadaj po co tu przylazłeś
- Zabieraj swoje łapy od mojej córki! Wynoście się stąd! - tato, co ci się stało ? Jeszcze przed chwilą wydawałeś się taki spokojny
- Cóż, chłopaki nie mamy tutaj chyba czego szukać. Dobranoc państwu - zmiękł ? Mężczyźni wyszli z naszego domu, o co poszło ? Dlaczego tata tak mnie bronił ? Nic nie rozumiem. Popatrzyłam przez okno na odjeżdżający samochód, Louis, chyba dobrze zapamiętałam uśmiechnął się i puścił do mnie oczko, o co mu chodzi ? Pośpiesznie wróciłam do salonu, do taty :
- Tato! Kto to był ? - byłam troszeczkę zdenerwowana, kto by nie był ? Jacyś obcy faceci przychodzą do twojego domu i zaszastają ci ojca?
- Nikt, córeczko, nikt. Idź już spać, późno jest - ucałował mnie w czoło i zniknął, fajna odpowiedź na pytanie
Szłam z kawiarni, w której spotkałam się z moją najlepszą przyjaciółką, Lolą. Jak zwykle wracam o późnej porze, tata na pewno siedzi w swoim gabinecie, mama w swojej bibliotece w domu. Moja mama zawsze lubiła czytać, z tego powodu tata zrobił jej u nas w domu taką małą bibliotekę. Często nie mają dla mnie czasu, ale dzięki nim mam dach nad głową i to nie mały. Czasami pracują do późna, ale to tylko dlatego, żebym miała dobre życie. Kocham ich, ale czasami mogliby poświęcić mi więcej uwagi. O tej porze w Londynie jest już zimno, ciemno, czasami boję się chodzić o tej porze, ale nie mam wyboru. Usłyszałam głośne dźwięki motorów, nie były to dwa, ale chyba z pięć. Kierowali się w moją stronę, cholera. Kiedy byli coraz bliżej mnie jeden z nich zatrzymał mi się tuż przed nosem, mógłby mnie zabić, gdybym przyśpieszyła kroku. Byli ubrani w czarną skórę, typowi motocykliści. Na głowach mieli kaski, nie mogłam poznać kto to. Pozostali krążyli wokół nas, co jest do cholery ? Stałam jak wryta, mężczyzna przede mną ściągnął swój kask, popatrzył na mnie i uśmiechnął się łobuzersko, skądś go poznaję :
- Może panią gdzieś podwiesić ? - łaskawie zszedł ze swojego motoru i wskazał innym, żeby sobie pojechali. Kiedy byliśmy już sami mogłam bardziej skupić się na osobie, która stoi kilka centymetrów przede mną
- Znamy się ? - zapytałam, zaśmiał się, czy ja czegoś śmiesznego powiedziałam?
- Jestem Louis, nie pamiętasz ? - Louis, Louis ? To ten gość, co był u mnie w domu! - Jeździłem po okolicy i cię zauważyłem. Co ty robisz tutaj o takiej porze ? - yyyy ? Stoję ?
- Wracam do domu, tobie też bym radziła! - wyminęłam go i ruszyłam w swoją stronę. Zostałam brutalnie pociągnięta za łokieć i przywarłam do ciała, tego no, jak on tam ma na imię ? Znowu zapomniałam
- A gdzie się tak śpieszysz, piękna ? - do domu ?
- Chyba powiedziałam już, że do domu! - wydaje mi się, czy on zamruczał ?
- Zadziorna ? Lubię takie - no nie gadaj ? Serio ? A co mnie to ?
- Chcę wrócić do domu, puść mnie! - zdenerwowałam się trochę, nie powiem, że nie
- A co jeśli cię nie puszczę? Zbijesz mnie ? - zachichotał, zaraz może stracić parę ząbków
- Żebyś wiedział! Masz mnie natychmiast puścić! - znowu zachichotał, czy ja mówi coś zabawnego ?
- Przestań się wyrywać! - syknął - Sprawiasz problemy. Najpierw przerywasz w rozmowie dorosłych mężczyzn - dorosły się znalazł - A teraz bezczelnie krzyczysz!
- Nie krzyczałabym, gdybyś nie przerwał mi spokojnej drogi do domu! Puść mnie wreszcie! - krzyknęłam nieco głośniej, niż było potrzeba
- Przestań w końcu krzyczeć! - syknął - Może zabrać cię do domu? - jego zmiana nastroju jest straszna
- Nigdzie mnie nie będziesz zabierał, rozumiesz ?! - przestań krzyczeć [T.I]
- Podoba mi się ta zabawa. Ale pamiętaj, że o tej porze kręci się tutaj sporo pijaków, złodziei i kryminalistów - bo się przestraszę
- Umiem o siebie zadbać! - w końcu mnie puścił, poprawiłam swój ubiór i ruszyłam do domu. Po chwili wyminął mnie i głośno z piskiem opon ruszył dalej, kretyn
Gdy weszłam do domu wszystkie światła były pogaszone. Zdjęłam swoje buty, kurtkę i skierowałam się do swojego pokoju. Coś mnie podkusiło, żeby pójść do taty, zobaczyć co robi, może jeszcze nie śpi ? Intuicja mnie nie myliła, tata nie spał i siedział przy jakichś papierach. Drzwi były uchylone, więc tylko wychyliłam swoją głową do środka. Uśmiechnął się, gdy zobaczył moją roześmianą głową w drzwiach. Weszłam do środka i usiadłam na fotelu obok jego biurka :
- Co robisz ? - zapytałam rozglądając się po jego miejscu pracy
- Przeglądam różne papiery. porządkuje. A ty dlaczego wróciłaś tak późno ? - chciałabym uniknąć tego pytania
- Byłam z Lolą w kawiarni - i spotkałam kolesia, który podniósł mi ciśnienie - A ty czemu nie śpisz, późno już ? - zaśmialiśmy się, właśnie kochałam takie momenty, kiedy razem rozmawialiśmy i śmialiśmy się
- Jestem dorosły, martw się o swój tyłek! - kochany tatuś, szczery do bólu
- Tato, mogę cię o coś zapytać ? - kiwnął głową - Ale obiecaj, że odpowiesz mi - kiwnął głową - Kim byli ci mężczyźni ? - momentalnie spuścił głowę, teraz przede mną nie uciekniesz
- [T.I], kocham cię najmocniej jak potrafię. Chcę cię chronić, nie wiem, co bym zrobił, gdyby coś ci się stało. Żeby cię chronić, nie mogę ci tego powiedzieć. Zrozum mnie, nie chcę, żeby coś ci się stało. Zabiłbym każdego, kto by zrobił ci krzywdę - tato, to było wzruszające, pierwszy raz coś takiego słyszę
- Ja też cię kocham, tato! - mogłyby zacząć lecieć mi łzy, ale nie mogę sobie na to pozwolić, on też by się rozkleił
- Idź spać, na pewno jesteś zmęczona. Dobranoc - wyganiasz mnie ?
- Dobranoc, kocham cię - dałam mu buziaka w policzek i wyszłam z jego gabinetu.
Noc. Około godziny 22:30. Byłam jeszcze ubrana, nie zakładałam jeszcze piżamy. Nie chciało mi się spać, więc przeglądałam jakieś informacje na laptopie. Wszyscy już spali. Nagle zauważyłam, że mój telefon zaczął wibrować. Ktoś do mnie dzwonił, tym kimś okazała się Lola, szybko odebrałam, po co dzwoni do mnie o tej porze ?
- Hej, śpisz ?- też pytanie
- Nie, poluje na żyrafy. Jasne, że nie śpię. Co chciałaś o tej porze ?
- Jest impreza u Amber! Ubieraj się, jestem pod twoim balkonem! - tą dziewczynę chyba już do reszty porąbało, ale spoko i tak nie ma planów na noc, sama się do siebie zaśmiałam. Wyszłam na balkon i zauważyłam Lolę, która nerwowo tupała nogą o ziemię. Zeszłam do niej i ruszyłyśmy do Amber. Ciekawe czy dowiedzą się, że mnie nie ma ? Amber zawsze urządzała fajne imprezy, zawsze kończyły się o 4:00 nad ranem i porządnym kacem. Umiała się dobrze zabawić. Jej dom znajdował się kilka ulic od mojego domu. Miała duży dom z basenem. Zwykle kończyło się na tym, że połowa lądowała w tym basenie. Z daleka było już słychać głośną muzykę. Weszłyśmy do środka i od razu uderzyła w nas woń alkoholu. Przywitałyśmy się z niektórymi gośćmi i poszłyśmy do stolika z napojami. Przyszła do nas już nieźle wstawiona Amber
- No co tam, dziewczynki ? - zapytała opierając się o nasze ramiona - Zaprosiłam tu grupę niezłych ciasteczek! Niedługo powinni być - cała Amber
Nagle rozległ się głośny trzask otwierających się drzwi. W nich pojawiła się dobrze znana mi grupa. To był Louis ze swoimi kumplami. Chciałam oddalić się od nich, wyczuwałam od nich, niebezpieczeństwo ? Zostałam szybko zatrzymana przez Lolę. Stałam tam wkurzona, bo nie miałam ochoty znowu spotkać tego całego Louis'a. Podeszli do nas, ubrani byli jak zwykle w skórę. Ze zdenerwowania przygryzłam dolną wargę. Lola i Amber jak zwykle robiły maślane oczy, typowe
- Cześć, dziewczyny! Widać, że niezła impreza jest tutaj - no co ty nie powiesz, Louis
Próbowałam nie zwracać na siebie uwagi. Wzięłam jedną szklankę z napojem i ruszyłam w stronę basenu. Usiadłam na murku, zostałam zauważona przez jakiegoś przystojnego chłopaka. Podszedł do mnie i usiadł obok. Zarumieniłam się lekko i czekałam na obrót sytuacji
- Niezła impreza, co nie ? - jaki on ma cudowny uśmiech, jejku
- Tak, jest nieźle. Długo już tutaj jesteś ? - zapytałam, chyba był już nieźle napity
- Od początku - zaśmiał się. Jego mina momentalnie zrzedła, jakby się czegoś przestraszył. Odwróciła się i zobaczyłam stojącego za mną Louis'a, czego on chce ? Chłopak, który przed chwilą siedział obok mnie zniknął, cudnie. Wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam w jakimś kierunku. Louis przerzucił mnie przez ramię i zaprowadził do środka. Wyrywałam się, krzyczałam, ale on był silniejszy ode mnie. Zaniósł mnie chyba do jakiegoś ciasnego schowka. Były tam miotły, mopy i inne narzędzia do sprzątania. Postawił przed sobą, był chyba zdenerwowany
- Co ty odwalasz ?! - krzyknęłam, było tu tak ciasno, że mocno przylegaliśmy do siebie ciałami. Nie mogłam się wcale tuszyć, co dopiero wyjść
- Uciekłaś mi, gadałaś z innym chłopakiem, kiedy ja chciałem z tobą pogadać - Boże, dlatego wcisnął nas tutaj ?
- Skoro chciałeś ze mną pogadać trzeba było po prostu podejść, a nie zamykać w takim ciasnym pomieszczeniu! - znowu krzyczę, no nieźle
- Wolałem na osobności i przestań w końcu na mnie się wydzierać - zaczęłam się wiercić, było tu naprawdę ciasno. Z każdej strony otaczały nas jakieś półki z wiadrami, na co to komu ? Wszędzie miotły, mopy, jakieś ścierki. Zapach był powalający. Z każdą chwilą było tu coraz ciaśniej, bo cięgle się wierciłam. Może by mnie tak wypuścił stąd ?
- Wypuść mnie stąd! Tu jest za ciasno! - znowu krzyczę ?
- Wypuszczę jak przestaniesz się wydzierać - nie ma mowy! Szarpnęłam mocno za klamkę, nie ustąpiła. Jeszcze raz mocniej szarpnęłam, szturchnęłam jedną z półek i wiadro z wodą wylało mi się na głowę, byłam cała mokra, cholera - No widzisz, było się tak nie kręcić - ten jego łobuzerski uśmieszek
- Teraz jestem mokra! Wypuść mnie, powinnam być w domu! - stróżki wody spływały mi po twarzy, znalazłam jakąś suchą ścierkę i wytarłam twarz, przynajmniej ona będzie sucha
- W domu ? Jasne, jasne. Inaczej byś tu nie przychodziła, gdybyś miała wcześnie do domu wrócić ? Hmm ? - przestań się tak bezczelnie uśmiechać
Louis otworzył drzwi, wyszłam i od razu uderzył we mnie zapach papierosów i alkoholu. Paskudztwo. Rozejrzałam się za Lolą, nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Wyszłam na zewnątrz, tam też jej nie było. Dopiero zauważyłam jak kąpie się w basenie. Niedaleko niej był jakiś chłopak. już jakiegoś wyrwała. Nie chciałam im przeszkadzać. Postanowiłam ruszyć do domu, chciałam się umyć. Nie wiadomo co w tej wodzie jest. Fuj. Od momentu, gdy wyszliśmy z tego pomieszczenia Louis od razu zniknął mi z oczu. Bez pożegnania wyszłam z imprezy., Powiewało już chłodem. Zaczęłam pocierać ramiona rękami, jakby to miało pomóc. Lampy już powoli gasły, a ja nie chciałam zupełnie po ciemku wracać do domu. Miałam tylko nadzieję, że nikt mnie nie nakryje na ucieczce. Powoli zbliżałam się do domu, gdy ostatnia lampa zgasła. Jeszcze kilka kroków i będę w domu. Ostrożnie otworzyłam drzwi w nadziei, że nikogo nie obudzę. Zdjęłam swoje buty i pognałam do mojego pokoju. Zauważyłam, że światło w kuchni jest zapalone. Błagam, oby to nie był tata. W kuchni była Sara, nasza gosposia. To jej najbardziej ufałam, była jedyną osobą, którą darzyłam największym zaufaniem. Mówiłam już, nie boję się ufać ludziom ? To dlatego, że wszyscy chcą wykorzystać pieniądze mojego taty. Myślą, że jak się ze mną zaprzyjaźnią to będą mieli luksusy, że będziemy w kółko wypoczywać i pobierać kasę z konta mojego taty. Przykre, ale przywykłam. Weszłam do kuchni, gdzie akurat była Sara
- Saro ? Dlaczego ty jeszcze nie śpisz ? - zapytałam siadając na stołku obok dużego stołu
- [T.I] nareszcie jesteś! Chciałam sprawdzić, czy już śpisz, ale ciebie nie było. Twój tata chciał iść do ciebie, ale w porę go powstrzymałam. Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłam, a tak w ogóle to gdzie ty byłaś ? - tego pytania chciałabym uniknąć - I dlaczego jesteś mokra ? - tego pytania też chciałabym uniknąć
- Lola zadzwoniła do mnie kiedy była już pod domem. Powiedziała, że u Amandy jest impreza - trochę głupio mi się zrobiło
- A dlaczego jesteś mokra ? - chciałam jej odpowiedzieć, ale przerwała mi - Dobra, lepiej nie mów i idź się wykąpać, trochę czuć od ciebie. Ta woda chyba była brudna ? - uniosła jedną brew
- No nie była - zaśmiałam się i ruszyłam w stronę łazienki
Poczułam wielką ulgę, gdy Sara powiedziała, że tata o niczym nie wie. Gdyby się dowiedział miałabym nieźle przerąbane. Jeszcze ta sprawa z tym Louis'em, co on ode mnie chce ? Jeszcze po co on był w moim domu ? Co chciał od taty ? Dlaczego tata nie chciał mi powiedzieć o tym ? To wszystko wydaje się dziwne. Ogólnie nie powinnam wtrącać się w sprawy mojego taty, ale martwię się trochę. Co jeśli wpadnie w jakieś długi, albo co gorsze w jakieś interesy ? Nie chcę nawet o tym myśleć. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w piżamę i poszłam spać.
Wstałam około godziny 9. Nieźle, zwykle wstaje po 10. Ubrałam długie czarne spodnie, luźną kremową bluzkę, włosy spięłam w koka i zeszłam na dół. Od razu poczułam zapach świeżo zrobionego śniadania. Ciekawe czy tata już wstał ? W kuchni zauważyłam tatę czytającego gazetę i Sarę, która robiła coś przy kuchence. Przywitałam się z nimi i usiadłam obok taty, zdziwiłam się, że jest tutaj o tej porze, zwykle już go nie było :
- Wybierasz się dzisiaj gdzieś ? - zapytał tata, upiłam łyk swojej herbaty i wzięłam jedną kanapkę
- Dzisiaj ? Dzisiaj chyba nic, ale może wieczorem przejdę się trochę po parku. Wolę w nocy pochodzić po parku, niż w dzień. Mniej jest ludzi - jest też niebezpiecznie, w każdej chwili może ci coś z krzaka wyskoczyć
- Nie boisz się tak chodzić po nocy ? - trzęsę się ze strachu jak mój telefon, gdy dostanę SMS-a
- Nie, są lampy. Zawsze światło jakieś jest - chyba go to nie przekonało ?
- Martwię się o ciebie - w tej chwili usłyszałam chichot Sary, o co chodzi ? - Co jak jakiś zbój wyleci zza drzewa, porwie mi cię i co wtedy będzie ? - zachichotałam, że co ?
- Nie martw się, nikt mnie nie porwie - świetny żart
*Wieczór*
Ubrałam letni płaszczyk, założyłam swoje ulubione buty i wyszłam na swój wieczorny spacer. Oczywiście wzięłam telefon i portfel, gdybym miała ochotę na jakiś sok, czy coś tam. Londyn o tej porze wygląda lepiej niż za dnia. Prawie nikogo nie ma, jest pusto. Lampy oświetlają okolice. Chłodny wiatr łaskocze skórę. Uwielbiam nocne spacery po Londynie. Zauważyłam jakiś cień za drzewem, powoli wychylał swoją głowę zza niego. Poczułam się trochę nieswojo. Ruszyłam do fontanny, może tylko mi się coś przewidziało ? Woda w fontannie dość głośno pluskała. Zanurzyłam opuszki palców w wodzie, była taka chłodna i zarazem przyjemna. Wciąż czułam na sobie czyjś wzrok. Nie chciałam się odwracać, po prostu szłam w swoją stronę. Od tych bezczelnych oczów chciałam jakoś uciec, może najwyższy czas wracać ? Tak, najwyższy czas wracać. Wiatr ustał, słyszałam tylko swój niespokojny oddech i szelest czyichś stóp. Ktoś mnie śledzi, cudnie. Szelesty z każdą chwilą były głośniejsze. Ktoś wielkimi krokami zbliżał się do mnie. Poczułam czyjś dotyk na moim nadgarstku, momentalnie serce waliło mi jak oszalałe. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą Louis'a ?
- No proszę, co tutaj taka bezbronna dziewczyna roni tutaj ? - bezczelny
- Nie jestem taka bezbronna. Wyszłam na spacer, a ciebie to nie powinno obchodzić! - pięknie, znowu krzyczę
- Nie krzycz, proszę - o jak ładnie, on mnie prosi - Nie uważasz, że jest późno na spacer ? - nie wcale, wiesz ?
- A co cie to obchodzi, co ? - jaka ja niemiła
- Bo nigdy nie wiadomo, kto może taką bezbronną dziewczynkę porwać, hmm ? - nie porwie, nie martw się
- Mówiłam już, że nie jestem bezbronną dziewczynką! A ty co tutaj robisz ? - zaraz, żeby mnie to obchodziło
- Spacer. Chociaż bardziej przejażdżka, prawie wszędzie jeżdżę swoim motorem - a co mnie to ?
- Skoro przejażdżka, to dlaczego jesteś tutaj zamiast jeździć na swoim motorze ?
- Bo cię zauważyłem, taką bezbronną chodzącą po parku - wkurza mnie, ale mogę go o coś spytać, nie żebym była wścibska
- A dlaczego byłeś u mnie w domu ? - prosto z mostu
- Miałem do załatwienia sprawę, a ciebie co tak to obchodzi ? - ten jego uśmieszek, grr
- Bo tata zabronił mi się z tobą spotykać, sama tak uważam. Nie wyglądasz na grzecznego - ostro
- Robisz wszystko, co tata ci każe ? - skrzyżował ręce na piersi, bo się przestraszę
- Nie, po prostu martwi się o mnie. Szkoda czasu na rozmowę z tobą, nara - chciałam iść, ale zatrzymał mnie i mocno przywarł do drzewa. Chciałam się ruszyć, ale zablokował mi możliwość jakiegokolwiek ruchu, im więcej się szarpałam, tym mocniej przybliżał się do mnie - A ty gdzie się wybierasz ? - kretynie, chyba do domu ?
- Do domu, a gdzie indziej niby ? - zaczął mocniej przyciskać mnie do drzewa, jego twarz niebezpiecznie znalazła się blisko mojej
- Nie wydaje mi się! - a mi się wydaje, kretynie
- Puść mnie! - złapał za moje nadgarstki i przycisnął do mojego ciała
- Nie, nie chcę - ale ja chcę, kretyn - Wyglądasz tak słodko, kiedy się złościsz - a jeszcze lepiej wyglądam, jak uciekam
- Puść mnie wreszcie! Czego ty ode mnie chcesz ? - zamyślił się, co on chce ?
- Hmm, Buziaka - chyba śnisz ?!
- Nigdy, możesz sobie pomarzyć! - znowu ten jego uśmieszek, grr
- Nie to nie, wezmę sobie sam! - cholera, puść mnie. Jego twarz była już tylko centymetr od mojej - Taka słodka, a taka zadziorna - żebyś wiedział. Pocałowałby mnie, ale w porę odsunęłam twarz, przez co pocałował tylko mój policzek - Chciałem w co innego!
- W co innego zaraz możesz dostać! Puść mnie w końcu! - nagle usłyszałam dźwięk jakiegoś motoru, Louis niechętnie uwolnił moje nadgarstki i odwrócił się
- Louis! Poza wyrywaniem dziewczyn masz jakieś obowiązki! - obowiązki ? Jakie obowiązki ?
- Przepraszam, skarbie. Na pewno dokończymy - puścił do mnie oczko i wsiadł na swój motor. Na pewno nie będziemy niczego dokańczać !
Wychodziłam z kawiarni, byłam tam ze swoim kolegą i Lolą. Świetnie się bawiliśmy, Lola zawsze potrafi podtrzymać rozmowę. Bruno był moim kolegą jeszcze za czasów szkolnych. Pamiętam, jak zawsze wygłupialiśmy się na przerwach. Kiedy miałam zły humor, on zawsze był w pobliżu. Bardzo lubiłam jego towarzystwo. Niekiedy nie zachowywaliśmy się jak kumple tylko bardziej jak para. Lubię go, ale nie kocham. Pożegnałam się z nimi i wyszłam z kawiarni. Było około godziny 20. Czy ja kiedyś wrócę do domu, kiedy już nie będzie ciemno ? Chyba nie. Usłyszałam znajomy dźwięk. Dźwięk motorów. Nie chciałam się już w nic wplątywać. Szłam jak gdyby nigdy nic. W pewnej chwili kilka motorów okrążyło mnie, nie dając najmniejszej szansy na ucieczkę. Jeden z nich złapał mnie w pasie i posadził na swoim motorze, cholernie się bałam. Gdybym się wyrywała pewnie spadłabym i zrobiła sobie krzywdę. Cholera, co jest ? Ruszyliśmy z piskiem opon z ulicy. Gdzie oni mnie wiozą ? Jakaś grupa motocyklistów porywa cię z chodnika, nie wiesz o co im chodzi, jesteś przerażona, to nie normalne. Jechaliśmy tak przez dłuższą chwilę, w końcu dojechaliśmy do jakiegoś jeziora. Cholera chcą mnie utopić ?! Mężczyzna, który wcześniej posadził mnie na swoim motorze zdjął mnie z niego i poprowadził w nieznanym mi kierunku. Idąc wzdłuż jeziora zauważyłam znajomy motor, skąd go poznaje, ale nie mam pojęcia skąd ? W pewnym momencie zauważyłam jakiegoś chłopaka, było ciemno, więc nie poznałam twarzy. Bałam się, strasznie się bałam
- Louis ? Mamy ją - no jasne, kogo się mogłam spodziewać motorach ?
- Świetnie, możecie już iść - Louis wskazał im ręką na znak, że mogą się stąd zabierać
Czekałam tylko, aż jego eskorta odjedzie. W tej chwili chciałam mu wydrapać oczy, albo całą tą jego buzię. Gdy zostaliśmy sami wybuchnęłam, dosłownie
- Kretynie! Jak mogłeś mnie tutaj sprowadzić ?! - no i wybuchnęłam
- Nie tym tonem. Usłyszałem o twojej "randce", nie mam zamiaru dzielić się tobą z kimś innym! - jaka randka, traktuje mnie jak przedmiot ?
- To nie była żadna randka! Spotkałam się tylko z Brunem i Lolą! - przestań tak krzyczeć - To było zwykłe spotkanie a nie randka!
- Oj, pomyłka - wzruszył ramionami w geście obronnym, wkurza mnie
- Ja ci zaraz dam pomyłkę! - z całej siły jaką miałam wepchnęłam go do tego jeziora. Stałam tak i patrzyłam kiedy wściekły wynurzy się z wody. Po dłuższej chwili nie dawał znaku życia. Zdenerwowałam się, mogłam go utopić - Louis, to nie jest śmieszne, wyjdź z tej wody! Nie żartuję! - żadnego znaku, nawet poruszenia wody. Musiałam coś zrobić. Wskoczyłam do wody, może uda mi się go znaleźć. Gdy nie mogłam go znaleźć pod wodą zaczęłam krzyczeć jego imię - Louis?! Louis ?! To nie jest śmieszne! - nagle tuż obok mojej twarzy zobaczyłam Louis'a - Jezu, wystraszyłeś mnie! - krzyknęłam na niego
- Masz nauczkę, żeby mnie nie wpychać do wody! - przewróciłam oczami, woda była lodowata, cała się trzęsłam
- Chodźmy stąd! Zimno! - trzęsłam się jak galaretka
- Popływajmy skoro już tutaj jesteśmy - pogrzało cię ?
- Jesteś kretynem!
- Ale za to jakim przystojnym kretynem - ten jego uśmieszek, grr
Cali przemoczeni i zmarznięci wyszliśmy z wody. Chciałam jak najszybciej wślizgnąć się w ciepłe łóżko, zapomnieć cały ten dzień. Było mi tak zimno, że z trudem stawiałam kolejne kroki. Louis najwyraźniej to zauważył, bo ciągle chichotał. Posadził mnie na swoim motorze, usiadł przede mną i odpalił swój motor
- Proszę, tylko jedź wolno! - mógł głos drżał, pociągałam ciągle nosem
- Spokojnie, 120 na godzinę starczy ? - mam nadzieję, że zażartował ?
Cała się trzęsłam. Mogłam pozwolić, żeby się utopił. Miałabym spokój. Jest strasznie ciemno, zimno i przerażająco. Wtuliłam się w jego ciało, chciałam chociaż trochę ciepła. Z każdą chwilą było mi coraz zimniej. Z całej siły wtulałam się w niego. Proszę, chcę tylko czegoś ciepłego do okrycia. Zapewne będę chora. Czuję dziwne uczucie, tam w sercu. Co to takiego ? Dawno czegoś takiego nie czułam. Ktoś może mi powiedzieć, co to ? Jak nazywa się takie uczucie ? Czuję jakby coś latało w moim brzuchu ? Co to ? Czy ja kocham ? Nie, to chyba nie to ? A jeśli tak ? Nie wiem jak takie uczucie nazwać, może po prostu niedobrze mi, albo będę chora ?
Dojechaliśmy do mojego domu. Moje ciało jakby zesztywniało. Cała się trzęsę. Moje usta na pewno zrobiły się fioletowe. Powoli zeszłam z motoru. Odetchnęłam trochę
- Jak jeszcze raz wepchniesz mnie do jeziora, to będę jechał szybciej, żeby było ci zimniej - zaśmiał się, mi nie jest do śmiechu
- Rozzłość mnie jeszcze, to inaczej pogadamy! - czy ja mu grożę ?
- Z pewnością, jeszcze nie raz się zobaczymy - kretyn
Odwróciłam się na pięcie i poszłam do domu. Może jeszcze ktoś nie śpi ? Oby to nie był tata. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. W korytarzu zobaczyłam Sarę, tupała nogą o podłogę i ręce miała skrzyżowane na piersi, oho szykuje się awantura
- [T.I] gdzieś ty się podziewała ? Jesteś cała mokra i zmarznięta! Chodź musisz się szybko wysuszyć - stara kochana Sara. Czasami da popalić, ale zawsze była dla mnie jak druga matka, której czasami brakowało
Weszłyśmy obie do mojego pokoju. Zdjęłam z siebie swoje przemoczone ubrania, Sara dała mi suche. Szybko się w nie przebrałam i wskoczyłam do łóżka. Zanim Sara zdążyła wyjść z pokoju zatrzymałam ją
- Saro, mogę cię o coś zapytać ? - odkręciła się do mnie, położyła się obok mnie na łóżku, mocno mnie przytuliła
- Jasne, słoneczko. Zawsze możesz na mnie liczyć, zawsze będę przy tobie - te słowa są jak miód na moje serce, kocham ją bardzo - Więc, o co chciałaś zapytać ?
- Czy jak kogoś nie cierpisz, możesz później odczuwać takie dziwne uczucie w sercu ?
- Chodzi ci o miłość ? - nie wiem, nawet czy mogę czuć takie coś do kogoś innego niż z rodziny ?
- To miłość ? - pytam, jakby to było coś, o czym pierwszy raz słyszę
- Miłość przychodzi niespodziewanie, w najmniej oczekiwanym momencie. Trafia nawet na kogoś, w kim byśmy nawet nie przypuszczali, że się zakochamy. A dlaczego pytasz ? - kurde, szybko wymyśl coś szybko
- Bo Lola nie cierpi takiego chłopaka, teraz mówi, że coś do niego czuje ? - brzmiało bardziej jak pytanie
- Cóż, miłość nie wybiera. Połóż się spać, nie myśl za dużo - ucałowała mnie w policzek i wyszła z pokoju
Przez dłuższą chwilę nie mogłam zasnąć. Myślałam o tym wszystkim, czy mogę pokochać kogoś kogo nie cierpię? Nie wiem, czy nawet jestem zdolna do miłości. Nikomu zbytnio nie ufam, każdy chłopak mnie wykorzystywał. Beznadziejnie, chciałabym się przenieść w czasie, kiedy moim największym problemem było ulepienie czegoś ładnego z ciastoliny. Tęsknie za czasami, kiedy beztrosko bawiłam się z rodzicami. Czasami chciałabym, żeby byli obok mnie cały czas. Mamy prawie nigdy nie widuję teraz, z tatą widuję się przy śniadaniu, albo wieczorem. Często chciałabym mieszkać na kocią łapę, byleby rodzice byli obok mnie. Mam tylko Sarę, ona jest zawsze obok.
Usłyszałam pukanie do okna. Niechętnie wstałam, żeby zobaczyć kto to. Mam nadzieję, że to nie Lola. Gdyby to była ona na pewno chciałaby mnie wywieść gdzieś na imprezę. Błagam, oby to nie była ona. Rozsunęłam żaluzje i moim oczom ukazał się Louis. Co on tu robi ? Jak tu wszedł ? Stałam tak zszokowana dobre kilka minut. W końcu Louis zapukał do okna tym samym obudzając mnie z transu
- Louis ? Co ty tutaj robisz ?! - niechętnie otworzyłam mu te drzwi. Żeby tylko nikt nie wszedł tutaj
- Przyszedłem zobaczyć, czy wszystko w porządku - jakiś ty miły
- Wszystko w porządku - wzięłam głęboki oddech, po jaką cholerę on tu przylazł ? Żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku ? - Możesz już iść - wskazałam na drzwi
- Nie zamierzam jeszcze wychodzić, chyba wcześniej czegoś nie dokończyliśmy ? - znowu ten jego uśmieszek, grr
- Niby czego ? - co jest, czy ja się uśmiechnęłam ?
- Tego oto czynu - złapał moją twarz w swoje ręce, lekko przysunął moje ciało do swojego. A ja zamiast coś zrobić stałam jak słup soli. Najpierw lekko musnął moje wargi swoimi, pocałunek z każdą chwilą był bardziej namiętny. Jejku, jakie on ma miękkie wargi. Louis złapał mnie w pasie i położył na łóżku. Powoli zaczął zdejmować moją bluzkę. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko odkleiliśmy się od siebie, Louis wyszedł przez okno. Poprawiłam swoją bluzkę i otworzyłam drzwi
- Tak ? Coś się stało ? - w progu zobaczyłam swojego tatę, co on robi teraz i to przed moim pokojem ?
- Nie. Nic się nie stało. Chciałem tylko z tobą pogadać. Mogę wejść ? - przytaknęłam głową i wpuściłam go do środka - Coś ci się w usta stało? Połowy błyszczyka nie masz - cholera, szybko starłam błyszczyk z ust i usiadłam na łóżku
- To co chciałeś mi powiedzieć ?
- A tak. Jutro jadę na kilka dni do Nowego Jorku, muszę tam parę spraw załatwić. Mam nadzieję, że pod moją nieobecność będziesz grzeczna i słuchała się Sary, dobrze ? - przytaknęłam głową, miło, że martwi się o moje wybryki
- Dobrze, tato. A to coś ważnego ?
- Sprawy finansowe, takie tam. Odwiedzę jeszcze przy okazji babcię, zabrałbym cię, ale będziesz się nudziła siedząc cały czas w hotelu, albo włóczyła się po mieście. Wolę, żebyś była bezpieczna w domu, ok ? - jasne, nie martw się
- Dobrze, dobrze. To wszystko ? nie żebym wyganiała
- Wyganiasz mnie ? - zaśmiał się, nie wcale
- Zmęczona trochę jestem.
- Dobrze, więc kładź się spać. Kocham cię - cmoknął mnie w czoło i wyszedł
Gdy tylko drzwi się zamknęły wybiegłam na balkon zobaczyć, czy Louis odjechał. Nie, stoi oparty o swój motor. Gdy tylko mnie zobaczył przywołał mnie do siebie gestem ręki. Jakoś zgramoliłam się na dół i podeszłam do niego
- Tatuś poszedł ? - przestań się tak uśmiechać, łobuzie
- Tak poszedł. Ty też powinieneś - skrzyżowałam dłonie na piersi, Louis zaśmiał się, złapał mnie w pasie i przysunął do siebie
- Nie chcę jeszcze iść. Ty pewnie też nie chcesz, żeby jeszcze poszedł ? - grr - Mogę cię znów pocałować ?
- Chyba nie powinieneś, nie - dlaczego boję się zaufać ? Po prostu się boję
- Dlaczego ? Nie ufasz mi ? - przestań się tak uśmiechać
- Nie ufam ludziom - prosta odpowiedź, krótka i zwięzła
- Dlaczego ? - powtarzasz się, chłopcze - Może czas zaufać ?
- Boję się zaufać, nie mogę - bez żadnego pozwolenia pocałował mnie, czy już wspominałam, że ma słodkie usta ?
- Naprawdę ? Mi też nie zaufasz ? - znowu mnie pocałował, przestań to robić, bo mi serce zmięknie
- Jak mnie będziesz tak całował, to mi serce zmięknie - znów pocałunek, czy po każdym zdaniu będzie mnie całował ?
- O to mi chodzi. Boisz się mi zaufać ? - tym razem zatrzymałam jego usta od pocałunku
- A co jak ci zaufam ?
- Hmm, będę przy tobie, będę cię całował, będę spędzał z tobą czas, będę porywał cię od czasu do czasu z domu, będę mógł cię trochę zepsuć, będę mógł robić z tobą różne rzeczy, byle byś tylko mi zaufała - przekonał chyba mnie, serce bądź twarde
- Czyli, że mam ci zaufać ? - serce wiem, że dasz radę
- W rzeczy samej - kolejny pocałunek, serio przestań
- Nie wiem, sama nie wiem.
- Posłuchaj, jutro przyjdę do ciebie, pokażę ci, że tylko korzyści będą z zaufania do mnie - zgodzić się ? - Pokażę ci, na co mnie stać - przestań mnie całować!
- Słodzisz mi tylko, nie ułatwiasz sprawy. Późno już, a jutro ? Dam ci szansę, pokażesz, że warto tobie zaufać - uwolniłam się w jego uścisku i poszłam do domu, zanim weszłam jeszcze raz popatrzyłam na niego, chyba oszołomiłam go ?
Zwiastun części 2 :)
Po spotkaniu z Louis'em musiałam wrócić do domu. Nie spodziewałam się, że wyzna mi miłość. Nie spodziewałam się też, że tata będzie czekał na mnie w salonie
- Gdzie byłaś ? - cisza - Gdzie byłaś do cholery ?! - co mu się stało, wściekł się ? - Byłaś z tym Louis'em ? Z tym co był kiedyś w tym domu ? Lola zmieniła się chyba, nie widziałem, żeby jeździła na motorze ?! - jak ja teraz to wytłumaczę ?
- Chciałam wam powiedzieć, że się z nim spotykam, ale jakoś nie miałam okazji - kolejne kłamstwo
- Spotykasz ?! Spotykasz się z tym przestępcą ?! - co ? Jakim przestępcą ?! - Nawet nie wiesz ile on zła wyrządził ?! To jest niebezpieczny człowiek! Chciał mnie zniszczyć ! Bo nie chciałem mieć z nim nic wspólnego ! Nawet nie wiesz, jaki on jest! - teraz już wiem
- Kłamiesz ! To nie może być prawda! On mnie kocha ! - te słowa chyba wytrąciły go z równowagi
- Kocha cię ?! Co jeszcze ? Spaliście ze sobą ?! Chciał dobrać się do mnie, myślał pewnie, że jak zdobędzie ciebie dostanie moje pieniądze! - kłamiesz, to nie może być prawda
- Nieprawda ! On mnie kocha! Wyznał mi to! Ja też go kocham, nie rozumiesz tego ?!
- Nie wiesz jakim podłym człowiekiem może być! - to nieprawda
- Kocham pańską córkę! - jakby spod ziemi wyrósł Louis, co on tu robi ?
- Gdzie byłaś ? - cisza - Gdzie byłaś do cholery ?! - co mu się stało, wściekł się ? - Byłaś z tym Louis'em ? Z tym co był kiedyś w tym domu ? Lola zmieniła się chyba, nie widziałem, żeby jeździła na motorze ?! - jak ja teraz to wytłumaczę ?
- Chciałam wam powiedzieć, że się z nim spotykam, ale jakoś nie miałam okazji - kolejne kłamstwo
- Spotykasz ?! Spotykasz się z tym przestępcą ?! - co ? Jakim przestępcą ?! - Nawet nie wiesz ile on zła wyrządził ?! To jest niebezpieczny człowiek! Chciał mnie zniszczyć ! Bo nie chciałem mieć z nim nic wspólnego ! Nawet nie wiesz, jaki on jest! - teraz już wiem
- Kłamiesz ! To nie może być prawda! On mnie kocha ! - te słowa chyba wytrąciły go z równowagi
- Kocha cię ?! Co jeszcze ? Spaliście ze sobą ?! Chciał dobrać się do mnie, myślał pewnie, że jak zdobędzie ciebie dostanie moje pieniądze! - kłamiesz, to nie może być prawda
- Nieprawda ! On mnie kocha! Wyznał mi to! Ja też go kocham, nie rozumiesz tego ?!
- Nie wiesz jakim podłym człowiekiem może być! - to nieprawda
- Kocham pańską córkę! - jakby spod ziemi wyrósł Louis, co on tu robi ?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
Gosia :)
OMG ! Zakochalam sie ;*** piękne ! Ale nie sadzisz troche ze za wczesnie wyznaja sobie milosc ? Jest boski ale tak tylko mówie :D
OdpowiedzUsuńNo pisz posz slonko
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaa jaki boski dawaj szybko nexta. - DynaHope1DEW
OdpowiedzUsuńOMG zakochałam sie,zajebiste dawaj nexta :***
OdpowiedzUsuńCzy Ty czasem nie inspirowałaś się filmem "3 metry nad niebem"? ; >
OdpowiedzUsuńAle świetny ; )
~~LULU~~
Niektóre sceny są inspirowane tym filmem. Osobiście przepadam za tym filmem i sceny pokazane w nim są naprawdę piękne i urocze. W tym imaginie Louis przy [T.I] udaje słodkiego, w rzeczywistości tak naprawdę nie jest. Pod jej wpływem zmienia się. Te sceny z tego filmu idealnie mi do tego pasowały, bo jak wcześniej pisałam są piękne i urocze, to pasuje do sposobu w jaki Louis odnosi się do [T.I]. Mam nadzieję, że to nie jest duży problem ? :)
UsuńBoski *.* kochaaaam <3 daaaawaj nexta <3
OdpowiedzUsuńaww, dziękuję :)
UsuńSuper!!!
OdpowiedzUsuńsuper ci wyszedł ten imagin
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńZAJE:-* BISTY na 200 punktów 100 za pomysł i długosc 100 za Lou!!! Pisz takch wiecej z nim <3 <3 <3 :-*
OdpowiedzUsuńAww daję ci 1000000/10 :) Normalnie bomba, łał w życiu nie czytałam nic bardziej fascynującego :3
OdpowiedzUsuńZajebisty ! <3~
OdpowiedzUsuń