Statystyka

piątek, 31 stycznia 2014

'The End' wyświetlane na końcu naszej przygody.

'Cza­sami rodzi się we mnie ja­kiś głód życia, niezna­na tęskno­ta za spełnieniem się w in­nych ro­lach, sma­kowa­nie ciała i duszy jeszcze nie poz­na­nej'


Mam tak samo. Chcę zacząć szukać innej, ale wciąż podobnej siebie. Nie jest mi łatwo, ale...
Decyzję, którą Wam za moment przekażę podjęłam jednego wieczoru siedząc w ciepłym łóżeczku, kiedy zastanawiałam się nad tym, co dalej. 
Jest trudno. Trudno, trudniej, podjęcie decyzji. Ale już wiem. Wiem, co mam dalej robić.

Ogłaszam wszem i wobec, że 
era 'imaginów o One Direction' dobiegła końca.


I zdziwienie. Pewnie nikt tego się nie spodziewał. A mnie bolało to już od listopada. Chciałam ratować tego bloga, robiłam konkurs na nową redaktorkę.

Jednak zrozumiałam jedno. Pisanie imaginów nie było dla mnie już przyjemnością. Codziennie otwierałam Word'a i codziennie, równie szybko go zamykałam. Zmuszałam się do napisania czegokolwiek. To nie ma sensu.

Dziękuję Adze, dziękuję Gosi. To dzięki Wam to wszystko nadal trwało, do teraz.

Dziękuję też moim słoneczkom, Olce i Martusi. 
Jesteście dla mnie niesamowitym wsparciem ♥

Dziękuję Wam! Za to, że byliście, wymagaliście, krytykowaliście i docenialiście mnie podczas tej prawie półrocznej przygody < 33

Odchodzę stąd, ale będę na innym blogu, zainteresowani znajdą go na moim bloggerowym profilu :)

Kocham Was, mam nadzieję, że nigdy o mnie nie zapomnicie. 
Dziękuję za tą cudowną przeprawę, dzięki której zrozumiałam, 
kim jestem i kim chcę być!

Może kiedyś tu wrócę. Ale nic nie obiecuję ♥

Płaczę, ale wiem, że podjęłam słuszną decyzję. Nigdy o Was nie zapomnę, byliście i wciąż jesteście zbyt ważni <3

Do (nie)zobaczenia :)

Wasza Dominikaa xx

środa, 29 stycznia 2014

#159. Liam (3.3)

 Avril Lavigne - When you're gone
http://www.youtube.com/watch?v=kxLbNA6GHVw
Nie ma go. Powiedział 'żegnaj'. Nigdy już nie wróci. Ostatni raz go widziałam. Czuję się samotna, niechciana. W moim sercu pojawiła się pustka, dlaczego teraz? Dlaczego aż tak za nim tęsknie? Za samą jego obecnością, głosem. Mógł stracić przeze mnie tytuł, to, co osiągał przez dłuższy czas. Mogłam to wszystko zniszczyć. Tylko dlaczego tak to boli ? Jakbyśmy się wcale nie znali. Jakbyśmy nigdy nie spojrzeli w swoje oczy. Dlaczego tak się stało? Dlaczego tak bardzo to boli?
Kolejny raz wstaję z tego miejsca. Straciliśmy się nawzajem. Chciałbym to cofnąć, ale nie mogę. Nie mogę narażać jej na niebezpieczeństwo. Nie kolejny raz. Nawet to, co teraz robię sprawia mi trudności. Nie przejmuję się przegranymi walkami, bólem i wszystkimi innymi rzeczami. Chcę tylko znów mieć ją przy sobie. Przytulić ją, poczuć jej zapach, usłyszeć jej głos
- Liam! Weź się do roboty! - mój trener coraz częściej się denerwował moimi porażkami. Mi stało się to wszystko obojętne. Schodziłem z ringów przegrany, zmarnowany. Muszę się otrząsnąć. Muszę przestać o niej myśleć.
- Liam, co się z tobą do cholery dzieje? Tylko raz przegrałeś! Weź się w garść!- już nawet jego krzyki nic nie dawały - Jeżeli za nią tęsknisz, to idź do niej!
- Nie tęsknię, jasne? - i po co go okłamuję?
- Widzę przecież, że jest inaczej! Myślisz, że tego nie widać? Tęsknisz za nią! - mógłby się na mnie wydzierać, ale to i tak nie pomoże.
- Nie, nie tęsknię.
- Tęsknisz! Nie wmówisz mi, że jest inaczej. Kochasz ją i nie wywiniesz się od tego.
Kolejne dni. Kolejne bezsensowne dni. Bez niego. Nie daje żadnego znaku życia. Leżę tylko w swoim pokoju. Przykryta kołdrą i przytulona do poduszki. Co jest ze mną nie tak? Powinnam cieszyć się, że moje życie nie jest zagrożone. Powinnam, ale nie cieszę się z tego. Co powinnam teraz zrobić? Wyjść? Cieszyć się życiem? Bardziej powinnam pooddychać świeżym powietrzem. Ubiorę się cieplej i wyjdę. Wstałam z łóżka, podeszłam do szafy, wyjęłam z niej gruby bawełniany biały sweter i czarne rurki. Ubrałam je, poprawiłam swoją fryzurę, wzięłam swoją torebkę i wyszłam. Nie jest tak zimno, ale też nie za ciepło. Udałam się do parku. Rozpoczęłam swój powolny spacer. Chłodne powietrze drażniło moje policzku. Nie wiedziałam, że tak bardzo można za kimś tęsknić. Zauważyłam na ławce siedzącego starszego pana, przyglądał mi się. Ruchem ręki pokazał mi, żebym podeszła. Tak zrobiłam. Usiadłam obok niego, był to dość stary pan, około siedemdziesiątki.
- Cześć - przywitał się, od razu zrobiło mi się milej.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się.
- Tęsknisz za kimś? - skąd on to wie?
- Tak, ale to nie ma już sensu. Powiedzieliśmy już sobie 'żegnaj' - starszy pan zacisnął mocniej usta, bardziej oparł się o swoją laskę.
- Wszystko ma sens, kochana. Na pewno nie powiedzieliście sobie ostatniego słowa. Ja niestety straciłem szansę, gdybym odważył się jeszcze odezwać, nie doszłoby do tego - westchnął głośno
- Opowie mi pan? - obydwoje popatrzyliśmy na siebie, później na park.
- Miała na imię Megan. Pobraliśmy się pięćdziesiąt lat temu. Do dziś ją wspominam. Umarła rok temu.
- Przepraszam nie wiedziałam.
- Nie szkodzi, to wyłącznie moja wina. Dzień przed jej śmiercią przyszedłem na grób naszej zmarłej córki, miała zaledwie dwadzieścia cztery lata. Od jej śmierci każdą chwilę spędzałem nad jej grobem. Megan nie rozumiała tego, bo dawno pogodziła się z jej śmiercią. Gdybym odważył się powiedzieć Megan, dlaczego zawsze tam chodzę nie doszłoby do jej śmierci. Gdyby Megan powiedziała mi, że ma raka, chciała, ale nie mogła, bo nie było mnie przy niej.  Teraz straciłem je obydwie. Nic już nie mogę z tym zrobić.
- Uważa pan, że ja też powinnam się jeszcze odezwać?
- Pewnie, jeżeli tęsknisz za nim. Wkrótce może być za późno, żeby zrobić jakikolwiek krok - starszy pan odszedł, a ja zostałam sama. Może ten pan miał rację? Co, jeśli stracę swoją szansę? Gdyby było za późno na jakikolwiek krok?
Każdy dzień mija szybko. Tęsknię za nią. Chciałbym znów mieć ją przy sobie, ale nie mogę. Chcę, żeby była bezpieczna. Jeśli to miałoby oznaczać koniec, to niech tak będzie. Ważne, że jest bezpieczna. Muszę pooddychać świeżym powietrzem. Uspokoić się.
Kierowałem się do parku. Tam zawsze znajdę wyciszenie. Ustałem obok dużego drzewa, lekko oparłem się o nie. Zauważyłem stojącą panią przy stawie. Chyba płakała. Opierała się o swoją laskę. Zrobiło mi się jej szkoda, ale co ja mogę zrobić?
- Dzień dobry, wszystko w porządku? - zapytałem, kiedy ustałem blisko niej. Spojrzała na mnie i otarła łzę z policzka
- Dzień dobry, tak wszystko w porządku. Tylko... ach nie będę zawracała ci tym głowy.
- Chętnie wysłucham.
- Tutaj zginął mój mąż. Mieliśmy wtedy po trzydzieści pięć lat. Pokłóciliśmy się. Osądzałam go o zdradę. Gdybym dała mu szansę wyjaśnienia, to nie zmarłby. Kiedy odbiegałam od niego, on poślizgnął się i wpadł do tego jeziora. Nie dałam mu tylko dojść do słowa. Nawet nie zdążyłam odwrócić się, a on już był na dnie. Nigdy nie umiał pływać. To moja wina - teraz, jak tego słucham, jeszcze bardziej zrobiło mi się jej żal.
- Przykro mi.
- Tak, mnie też. Jeśli ci to jakoś pomoże, to wiedz, że zawsze jest czas, żeby wszystko naprawić. Zawsze jest szansa, tylko trzeba ją dobrze wykorzystać. Ja miałam ją, ale zmarnowałam.
Od kilku dni mam całkowity mętlik w głowie. Nie wiem dlaczego, ale co noc budzę się. Nie mogę spać. Wciąż myślę o słowach tamtego starszego pana 'Wkrótce może być za późno, żeby zrobić jakikolwiek krok'. Co jeśli on ma rację? Chcę, żeby Liam był obok mnie. Jeśli nawet przez to mam być w niebezpieczeństwie. Muszę się przekonać czy nie jest jeszcze za późno.
Stałam pod tymi samymi drzwiami. Zacisnęłam mocno oczy i otworzyłam je. W środku jak zawsze panował hałas, krzyki i wiwaty. Zaczęłam się przeciskać pomiędzy ludźmi. Jakoś udało mi się dotrzeć do celu. Liam prowadził walkę z Mark'iem. Nie chciałam, żeby mnie zobaczyli. Liam z każdym ciosem stawał się silniejszy. Dawał sobie doskonale radę. Mark był już nieźle pobity. W pewnej chwili sędzia rozdzielił ich
- Uwaga! Proszę o uwagę! To ostatnia walka między nimi. Jeżeli Mark przegra, automatycznie zostaje wyeliminowany! Liam, wiesz co robić, prawda? - zaśmiał się. Teraz wiem, dlaczego Mark tak bardzo chciał wygrać. Liam nie dawał za wygraną. Ostatnim ciosem powalił Mark'a na ziemię. Koniec. Liam został zwycięzcą. Sędzia zagwizdał gwizdkiem i uniósł rękę Liam'a ku górze. Właśnie w tej chwili zauważył mnie. Spuściłam wzrok na swoje buty. Kiedy zszedł, niewidzialnym gestem przywołał mnie do siebie. Podeszłam, a on złapał za moją rękę. Wolę załatwić to bez widowni. Sama poprowadziłam go do jego pokoju. Zamknął za nami drzwi. Teraz najtrudniejsze. Przełam się, [T.I].
- Liam, tęskniłam za tobą - rzuciłam się mu na szyję. Tak bardzo chciałam poczuć jego dotyk
- Ja za tobą też - złożył na moich wargach pocałunek, tak bardzo za nim tęskniłam. Nawet sobie tego nie wyobraża - Kocham cię.
- Ja ciebie też, nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam. Możemy nie patrzeć na moje bezpieczeństwo i po prostu cieszyć się sobą? Chcę być przy tobie, nawet jeśli moje życie będzie zagrożone.
- Wiesz, pewna pani powiedziała mi kiedyś 'Zawsze jest czas, żeby wszystko naprawić. Zawsze jest szansa, tylko trzeba ją dobrze wykorzystać', więc ja chcę to wszystko naprawić, też chcę być przy tobie, zawsze.
                                'Wkrótce może być za późno, żeby zrobić jakikolwiek krok, wykorzystaj to'

czwartek, 23 stycznia 2014

#158. Liam (2.3)

 Katy Perry - E.T.


Od ostatniego razu trochę się pokłóciliśmy. Może więcej niż trochę, tym razem wkurzył się na serio. Czyli, że Mark mnie zastraszał? Liam mówił, że on dokucza mu nawet słowami. Co jeśli teraz też tylko bredził, żeby go wystraszyć. Może nie powinnam się bać ? Jeżeli więcej mówi a nie robi, to chyba nie powinnam się go bać ?

Kolejna moja walka. Ostatnio zrobiłem się bardziej rozproszony, nerwowy. Może to wina [T.I]? Za bardzo chyba się zacząłem przejmować. Mark niejednokrotnie tylko mówił, a mało robił. Tym razem może będzie tak samo?
- Liam! Ocknij się w końcu - mój trener zamachał mi dłonią przed twarzą, druga runda. Wstałem ze swojego miejsca i ruszyłem na arenę. Jeszcze raz pooprawiałem swoje rękawice. Ustałem twarzą w twarz z rywalem. Byliśmy równi wzrostem i wagą. Kiedy sędzia dał znak rozpoczęliśmy potyczkę. Co się stało? Teraz jest inaczej. To ja w większości obrywałem. Moje uderzenia tylko lekko bolały, jakbym stracił całą swoją siłę. W mojej głowie istniał jeden wielki bałagan. [T.I], Mark, walki. Gdybym mógł na chwilę tylko się skupić. Definitywnie dawałem ciała. Muszę coś zrobić, bo przegram. Nie mogę sobie na to pozwolić.
Walka się skończyła, pierwszy raz od kilku lat przegrałem. Trener nie będzie zadowolony
- Liam, co się stało? Nie przegrałeś ani razu od wielu lat. Co się nagle stało ? - wziąłem butelkę wody, szybko udało mi się ją opróżnić
- Nic - ta odpowiedź chyba go bardziej zdenerwuje
- Nic, najlepiej powiedzieć nic. To ta dziewczyna, tak ? To przez nią ?
- Nie, to nie ma nic wspólnego z nią.
- Tak, doprawdy? To dlaczego kiedy tylko się pojawiła stałeś się bardziej rozproszony ? Zmiękłeś przez nią - no pewnie, postaw najczarniejszy scenariusz
- Nie, to nie jej wina, tylko moja. Niepotrzebnie zaprzątam sobie głowę niektórymi sprawami.


Może czas go odwiedzić ? Nie widzieliśmy się od kilku dni. Czyżbym tęskniła? Może. Wydaje mi się bardziej, że lubię spędzać czas w jego towarzystwie. Pewnie znajdę go wieczorem w tamtym klubie, pewnie będzie miał kolejną walkę. Nie może, tylko na pewno.
Stoję pod dużymi drzwiami. Wejść czy nie wejść ? Ochroniarz na pewno mnie wpuści. Powinnam odejść ? Może nie? Gdyby chciał odezwałby się do mnie. Może się narzucam? Wejdę, przynajmniej dowiem się co u niego. Tak jak mówiłam ochroniarz wpuścił mnie bez problemu. Jak zawsze pełno ludzi. Pokierowałam swój wzrok na ring. Stał tam Liam z kolejnym mężczyzną, którego nie znam. Tym razem jest gorzej, tym razem niemal masakruje go. Uderza z podwojoną siłą. Co mu się stało? Zauważyłam, że kontem oka popatrzył na mnie. Żadnych uczuć, jakby mnie tu nie było, jakbym nic dla niego nie znaczyła, była tylko zwykłą dziewczyną, która przyszła popatrzeć na widowisko. Interesował się tylko walką. Żadnych uczuć, tylko złość i nienawiść. Liam chyba ostatnio mocniej trenował, bo jego mięśnie powiększyły się. Może tylko mu przeszkadzałam? Pierwszy raz widzę go takiego zdenerwowanego. Powinien trochę ochłonąć.
Walka skończyła się. Wygrał Liam. Co oni widzą w tym wszystkim? Sama zainteresowałam się tym, ale niektórzy chyba za mocno wczuwają się w to. Liam zszedł z ringu, wziął butelkę i ręcznik, złapaliśmy kontakt wzrokowy. Nie uśmiechał się. Mam uciekać od jego spojrzenia? Niemal wypala dziurę w moim ciele. Podchodzi, łapie mnie za nadgarstek i prowadzi przez dobrze znany mi korytarz. Czas się odezwać? Doszliśmy do jego pokoju. Odezwij się w końcu! Wzięłam głęboki oddech i mocno przełknęłam ślinę
- Powinniśmy porozmawiać - Liam jako pierwszy zabrał głos, a już mi się usta otwierały - Przez ostatnie dni Mark pokazywał się w twoim otoczeniu ?
- Nie.
- Gdziekolwiek się nie pojawiłaś, on nie szedł za tobą krok w krok ? Nie nachodził cię ?
- Nie.
- Kiedy gdzieś byłaś nie czułaś na sobie jego wzroku ?
- Nie. Dlaczego o to pytasz, wypytujesz o takie rzeczy, jakbym była na jakimś komisariacie - to nienormalne
- Wiem, ale muszę wiedzieć. Po prostu muszę to wiedzieć. Mark nie cofnie się przed niczym, żeby tylko osiągnąć swój cel. Pamiętaj, że od tej pory nie jesteś już w 100% bezpieczna.

                                                                                       *

Czyżbym naprawdę nie była bezpieczna. Mark jest nieobliczalny? Skrzywdzi mnie? Liam mówi prawdę? Może tylko szczeka, a nie gryzie?
Od kilku dni jestem na każdej jego walce. Nie wiem dlaczego. Przy każdym jego treningu też jestem obecna. Teraz też. Liam trenuje ze swoim trenerem, a ja siedzę sobie na ławce i czekam. Kiedy nie mam co robić przypatruje się im. Patrze co robić, kiedy wróg zaatakuje. Jak unikać ciosów.Trener mówi mu o różnych rzeczach, których ja nie rozumiem. Kiedy trenera ręka chce dotknąć jego twarzy Liam lekko kuca, dziwne. Pewnie i tak mi się to nie przyda. Nigdy też na pewno nie będę miała na dłoniach rękawic
- [T.I]? Śpisz ? - co? Skończyli już ? Popatrzyłam przed siebie, Liam stał przede mną z butelką wody
- Nie, nie śpię. Skończyliście już ? - potrzebuję jakiegoś mocnego kopa, zaraz tu naprawdę usnę
- Tak, zaraz zaczynamy kolejną zabawę - potrzebuję świeżego powietrza, jak można lubić robić takie coś co kilka minut? Nigdy tego chyba nie zrozumiem
- Muszę odetchnąć świeżym powietrzem - zeskoczyłam z ławki i wyszłam na zewnątrz. Powinnam się czegoś napić, żeby nie paść z pragnienia. Niedaleko jest tu jakiś sklep. Najlepiej kupię sobie sok. Sok będzie najlepszy. Do mojego celu nie było daleko, kilka metrów. Już miałam wejść do sklepu, ale zostałam mocno przyciśnięta do ściany. Mark, nie mylę się
- Znowu się spotykamy, mała - sam jego widok mnie obrzydzał
- Zostaw mnie! - przecież, jeżeli będę tylko mówiła na pewno mnie nie zostawi. Muszę użyć czegoś skuteczniejszego. Kopać ? Krzyczeć ? Bić? Zrobię to, co każda dziewczyna umie. Poruszyłam się lekko i z całej siły jaką miałam uderzyłam w jego krocze. Udało się. Kiedy zwijał się z bólu uciekłam. Odwróciłam się na chwilę, żeby zobaczyć czy mnie nie goni. Nie. Nadal tam leży. Czyżbym uderzyła za mocno ?
Wbiegłam jak dzika do klubu. Nikogo jeszcze nie było. Zauważyłam Liam'a przy ringu. Dyszałam tak głośno, że usłyszał mnie
- [T.I], co się stało ? Miałaś wyjść na zewnątrz a nie na jakiś maraton - aleś ty śmieszny
- Mark - wyduś to z siebie! - Mark złapał mnie przy sklepie, ale ... - zaczęłam się krztusić powietrzem, aż tak szybko biegłam ? Liam podał mi wodę, chyba będzie musiał sobie przynieść nową
- Co Mark ? Gdzie cię złapał ? - poczekaj, piję jeszcze
- Chciałam wejść do sklepu, ale zatrzymał mnie - głęboki oddech i nawijam - Przypomniało mi się, co powinnam zrobić. Uderzyłam go i uciekłam
- Gdzie go uderzyłaś ?
- W krocze, pewnie jeszcze leży pod tym sklepem - Liam zaczął się śmiać, ale to jedyne co przyszło mi do głowy
- Jestem z ciebie dumny, potrafisz się obronić, ale chyba taki manewr jest idealny dla ciebie - śmieszne.

*

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Popatrzyłam na zegarek, 20. Musiałam przysnąć na chwilę, kiedy oglądałam telewizję. Zdjęłam z siebie koc i podeszłam do drzwi. Przekręciłam zamek i otworzyłam drzwi, Liam ?
- Cześć, mała. Spałaś ?
- Przysnęłam na chwilę. Co cię tu sprowadza o tej porze ? - dłonią otarłam swoje zaspane oczy, potrzebuję jeszcze snu
- Przyszedłem do ciebie, ale raczej po ciebie - ten jego uśmieszek, grr
- Gdzie ? Ja dopiero co wstałam, znaczy obudziłam się po króciutkim śnie - zaśmiał się
- Nie wolisz gdzieś wyjść ze mną ? Wolisz spać ? - uniósł jedną brew, aktualnie wolałabym to drugie
- Teraz chciałabym tylko spać - oparłam głowę o futrynę
- Nie dane ci teraz spać, mała. Załóż sweter i chodź, najpierw cię rozbudzę, a potem zobaczymy, co dalej - zamruczałam w niezadowoleniu, wzięłam jakikolwiek sweter, zamknęłam drzwi i ruszyliśmy. Ile bym dała, żeby teraz znaleźć się w moim łóżku, otulona ciepłą kołdrą. Ale nie, musiał przyjść i przerwać mi mój sen. No trudno, nie dane mi teraz chyba w nocy spać. Jak mniemam teraz idziemy do klubu. Zaraz, zaraz. Czy Liam nie ma dzisiaj walki ? Nie chce mi się patrzeć już na to wszystko, ani siedzieć bezczynnie w miejscu. Zauważyłam, że w klubie nie rozbrzmiewa żadna muzyka. Zamknięto ?
- Nie masz dzisiaj walki ? - zapytałam
- Nie, dzisiaj nie - ustaliśmy przed drzwiami, Liam wyciągnął klucze i otworzył je. Skąd on ma klucze ? Myślałam, że kiedy już przychodzi drzwi są otwarte. Wpuścił mnie jako pierwszą, dżentelmen. Rozejrzałam się po sali. Kiedy jest tu pusto to wydaje się ogromna, serio. Musiało mnie tu dawno nie być. Chciałam znaleźć Liam'a, ale nie było go obok. Po chwili wzrokiem znalazłam go na ringu, stał i wkładał rękawice. Co on kombinuje ? Podeszłam bliżej niego, nie mam zamiaru tam wchodzić
- Wchodź i zakładaj - rzucił mi pod nogi rękawice, po moim trupie!
- Nie chcę.
- Dobra, sam cię wciągnę - zszedł, przerzucił mnie za ramię i razem ze mną wszedł na ring. Był za silny dla mnie, więc jakiekolwiek próby zdały by się na nic. Podał mi rękawice z tym swoim uśmieszkiem, teraz mam okazję, żeby mu dokopać. Zdjęłam swój sweter i poprawiłam ostatni raz rękawice
- Co teraz ? - uśmiechnął się jak dzieciak, który przed chwilą dostał lizaka
- Uderz mnie, tylko tak porządnie, dobra ? - mówisz, masz. Podeszłam do niego i z całej siły uderzyłam go twarz. Chyba za lekko, bo nawet głowa mu się nie przekręciła - No weź, tylko na tyle cię stać ? - wzięłam głęboki oddech i ponownie uderzyłam go, tym razem z większą siłą i w brzuch - Ale mi dokopałaś, mocniej nie można - zaraz mnie wkurzy. Zebrałam w sobie wszystkie siły i zaczęłam go uderzać, to nie były pojedyncze ruchy, tylko jakbym chciała go 'zabić'
- To za to, że wyciągnąłeś mnie, kiedy chciałam spać - cios w twarz - To za to, że nazywasz mnie 'mała' - cios w brzuch - A to za to, że, że tak po prostu - cios w ramię. Odsunęłam się od niego, ochraniał swoją twarz. Dyszałam i śmiałam się jednocześnie
- Skończyłaś ? - zapytał, kiwnęłam głową - To teraz moja kolej - uśmiech znikł mi z twarzy. Powoli zaczęłam się cofać
- Chyba nie uderzysz dziewczyny ? - zaśmiałam się, ale szybko przestałam. Najlepiej ucieknę, tak to dobry pomysł. Chciałam przeskoczyć pod linami, ale zatrzymał mnie
- Nie tak prędko, mała - złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie - Mówiąc 'moja kolej', miałem na myśli co innego, a wiesz co ? - wzruszyłam ramionami - To. - nie, tylko nie to! Zaczął mnie łaskotać po brzuchu. W efekcie upadłam na ziemię. Nienawidzę, gdy ktoś łaskocze mnie po brzuchu. Nie przestawał, chociaż darłam się, jakby mnie obdzierali ze skóry. Nie mając więcej siły, przestałam się rzucać - Masz dość?
- Tak! - pisnęłam, wcale nie mam dość
- To w taki razie będę musiał cię puścić - tylko na to czekałam. Kiedy tylko zostawił mnie w spokoju przewróciłam go na ziemię i teraz to ja byłam nad nim. Złapałam za jego nadgarstki i położyłam na ziemi mocno przyciskając - Okłamałaś mnie ?
- Nie, wcale - zaśmiałam się, ciekawe co teraz wymyśli ?
- Tylko, że wiesz, że ja jestem od ciebie silniejszy ? - cholera, nie przewidziałam tego
- Nie zrobisz tego, prawda ?
- Oj tak, [T.I]. Zrobię - cholera, zwinnym ruchem przewrócił nas i teraz ja znajdowałam się w tarapatach- Pomyślmy, co mogę ci teraz zrobić, hmm ? - błagam, nie!
- Puść mnie! - zażądałam, kiwnął przecząco głową - Puść! - zachichotał, denerwuje mnie
- Jak poprosisz.
- Proszę! - dłużej mówiłam 'oo' niż całe 'proszę'. Uśmiechnęłam się, może go złamię?
- No skoro tak ładnie prosisz, nie - ale przecież tak ładnie prosiłam.
- Liam! Co wy tu robicie! - odwróciłam głowę w kierunku hałasu. To chyba trener Liam'a. Ustał pod ringiem, ręce oplótł na piersi i stopą tupał o podłoże, ciekawe jak Liam się wytłumaczy
- Nic, a co mamy robić ? - niezła wymówka
- Widzę coś więcej niż tylko zwykłe 'nic'. Serio pytam, co tu robicie ? - no Liam, tłumacz się
- Mówiłem, że nic. Siedzimy tylko - uniósł jedno ramię, ciekawie się zapowiada
- Widzę, że siedzicie, ale raczej ty siedzisz. Czy czasem nie miałeś dzisiaj trenować ?
- Miałem już trening dzisiaj - chyba chciałeś powiedzieć, że zostałeś pobity przez dziewczynę
- Nie wątpię w to - zaśmiał się - Niedługo mam kolejny trening, idźcie mi stąd - wygania nas ? Liam w końcu zszedł ze mnie, zdjęliśmy rękawice, zeszliśmy z ringu i szybko pograliśmy do wyjścia. Było ciemniej niż zanim tutaj przyszliśmy. Lampy już zostały zapalone. Nikogo już nie było, tylko my włóczymy się po mieście
- Co teraz robimy ? - zachichotałam, ustaliśmy na środku chodnika
- Teraz ? Teraz to może wyrównamy rachunki ? - wszędzie poznam ten bezczelny głos, Mark
- Czego chcesz ? - Liam zasłonił mnie swoim ciałem, szczerze, to sama bym się tam schowała
- Czego ? Chcę wyrównania rachunków, Liam. Teraz wiem, gdzie mogę je dostać. Doskonale wiesz o czym mówię, [T.I] - złapałam Liam'a za ramiona, sam jego widok przeraża
- Ją zostaw, już mówiłem ci to! - warknął, zaraz zacznie lać się krew. Mark zaśmiał się, powoli przybliżał się do nas, cholera
- Mam układ. Na naszej następnej walce przegrasz, a ja zostawię [T.I] w spokoju, co ty na to ?
- Po moim trupie, Mark!
- Serio ? To nawet teraz mogę sobie ją wziąć - niech lepiej te swoje łapy trzyma z dala ode mnie
- Zostaw ją w spokoju! - Mark zadrwił, jego pięść szybko spotkała się z policzkiem Liam'a, aż odskoczyłam od nich. Liam nie pozostawał mu dłużny. Wiedziałam, że nie skończy to się dobrze. Momentalnie Mark został powalony na ziemię. Pięści Liam'a za każdym razem trafiały celnie w jego twarz. Z jego nosa lała się krew, nie tylko. Musiałam to przerwać, bo zaraz go zabije
- Liam! Liam przestań! - złapałam za jego ramię i próbowałam odciągnąć. Kiedy w końcu odszedł od niego mogłam odetchnąć z ulgą, ale nie na długo. Mark podniósł się i ponownie zaatakował
- Uciekaj, załatwię to - nie musiał powtarzać dwa razy. Wiedziałam, że da sobie radę. Niejednokrotnie dawał. Biegłam ile tylko miałam sił, muszę biec do domu. Mark nie wie, gdzie ja mieszkam. Kwestią czasu jest to czy w nerwach otworzę zamek. Już teraz grzebałam w kieszeniach w poszukiwaniu ich. Były tam gdzie je włożyłam. Otworzyłam drzwi i wbiegłam do środka. Doskonale wiedziałam, gdzie się ukryć. Po schodach wbiegłam do swojego pokoju. Zasunęłam żaluzję i tylko czekałam, aż Liam wróci. Oby nic mu się nie stało, proszę. Jeżeli coś mu się stanie przeze mnie, nie wiem co zrobię.
Po dłuższym czasie usłyszałam kroki prowadzące do mojego pokoju. Cholera, nie zamknęłam drzwi! Co jeśli to Mark? Chwyciłam szklaną figurkę, może tym jakoś uda mi się obronić. Klamka powoli przekręcała się, albo czeka mnie śmierć, albo szczęście
- [T.I]? Jesteś tu ? - Liam, dzięki Bogu. Odrzuciłam figurkę i rzuciłam się mu na szyję
- Liam, nawet nie wiesz jak się bałam - powoli odsuwałam się od niego, miał tylko opuchniętą wargę
- Wiesz, musimy pogadać - to nigdy nie wróży nic dobrego
- Stało się coś ? - pewnie, że coś się stało!
- Musimy - złapał głęboki oddech, a ja głośno przełknęłam ślinę - Musimy to zakończyć. Przysporzyłem ci tylko problemów. Mark nigdy nie odpuści, tym razem będzie inaczej, jest inaczej. Nie mamy wyjścia, tak będzie dla nas najlepiej, uwierz mi - wcale nie chcę mu wierzyć - Muszę to powiedzieć. Żegnaj, [T.I].

ZWIASTUN CZĘŚCI 3
- Dzień dobry, wszystko w porządku ? - zapytałem, kiedy ustałem blisko niej. Spojrzała na mnie i otarła łzę z policzka
- Dzień dobry, tak wszystko w porządku. Tylko .. ach nie będę zawracała ci tym głowy.
- Chętnie wysłucham.
- Tutaj zginął mój mąż. Mieliśmy wtedy po 35. lat. Pokłóciliśmy się. Osądzałam go o zdradę. Gdybym dała mu szansę wyjaśnienia, to nie zmarłby. Kiedy odbiegałam od niego on poślizgnął się i wpadł do tego jeziora. Nie dałam mu tylko dość do słowa. Nawet nie zdążyłam odwrócić się, a on już był na dnie. Nigdy nie umiał pływać. To moja wina - teraz jak tego słucham jeszcze bardziej zrobiło mi się jej żal
- Przykro mi.
- Tak, mnie też. Jeśli ci to jakoś pomoże, to wiedz, że zawsze jest czas, żeby wszystko naprawić. Zawsze jest szansa, tylko trzeba ją dobrze wykorzystać. Ja miałam ją, ale zmarnowałam.



Dziękuję za uwagę, do następnego :)
Nie sprostuje oczekiwań, ale .. jest :)
Gosia :)

niedziela, 19 stycznia 2014

#157. Liam (1.3)

 One direction - Rock me


Szłam od koleżanki. Słońce dawno schowało się za horyzontem. Ludzie poznikali w swoich ciepłych mieszkaniach. Lampy obudziły się. Księżyc i gwiazdy spełniały swoje role. Kierowałam się do domu, chociaż tak mi się wydawało. Idą w prostej drodze do mojego domu usłyszałam ciekawą muzykę. Przyciągała. Zawróciłam. Dlaczego ? Sama nie wiem. Muzyka stawała się coraz głośniejsza, ciekawsza. Po kilku minutach znalazłam się pod jakimś Londyńskim klubie. Wejdę. Nie, nie wejdę. Wchodzę. Dlaczego to robię ? Podchodzę do drzwi wejściowych, ale zatrzymał mnie ochroniarz. Jest za wysoki, za silny, za przerażający, żebym mogła mu się postawić
- Hmm, jesteś ładna, więc cię wpuszczę. Miłej zabawy - skinął głową i przesunął się, żebym mogła przejść. Bez problemu, ani jednego zawahania i wchodzę. W środku jest pełno ludzi, krzyczą, wiwatują, gwiżdżą. Nadal nie wiem czy to tylko zwykła impreza. Wszyscy patrzą w jedno miejsce, na ring ? Ktoś tam walczy, to chyba boks i chyba bolesny. Na ringu jest dość dobrze umięśniony mężczyzna i chłopak, ale także dobrze zbudowany. Każde mięśnie napinają się, gdy uderza w przeciwnika. Skutecznie unika ciosu. Jest od niego mniejszy o głowę. Jego ciosy stają się mocniejsze i skuteczniejsze, jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak bił kogoś. Nie wiem czemu, ale zaciekawiło mnie to.

Następna noc. Znowu tam idę. Coś cięgnie mnie tam. Ochroniarz ponownie wpuszcza mnie bez żadnego problemu. Wystarczy być ładną dziewczyną, żeby wejść ? Znowu pełno ludzi. Na ringu jest ten sam chłopak, ale już z innym mężczyzną. Tak jak poprzedniej nocy mocno uderza w ciało swojego rywala, nadal jest mniejszy od niego. Wydaje się, że za silny dla niego. Chyba przyszłam później, bo walka się skończyła. Obydwoje schodzą. Zauważył mnie, ten chłopak idzie w moją stronę. Mam uciekać czy co ? Lepiej skieruję się do wyjścia. Zaraz, zgubiłam się. Za dużo jest tutaj ludzi. Nie wiem gdzie jest wyjście. Skręcam w jakiś korytarz. Idę wzdłuż niego, przed siebie. Skręcam w prawo. Nadal nie wiem gdzie idę. Może gdzieś znajdę wyjście. Jest tu sporo drzwi. Za bardzo się boję otworzyć którekolwiek. Ktoś łapie mnie za nadgarstek i przyciąga do siebie, patrzę w górę, stoi przede mną mój prześladowca
- Co ty tu robisz, mała ? Tutaj ? Chyba nie wiesz, że tu odbywają się nielegalne walki, hmm ? - nielegalne ? Spuściłam głowę, co teraz ?
- Ja .. Zgubiłam się - mój głos załamywał się, był ode mnie wyższy, bałam się
- Może pomóc ci znaleźć wyjście ? - kiwnęłam głową. Nadal trzymał mój nadgarstek i prowadził gdzieś. Do wyjścia ? Szliśmy przez długi korytarz. Chyba idziemy do ostatnich drzwi. Zatrzymał się. Otwiera drzwi i wpuszcza mnie pierwszą. Ej, to nie wyjście. To jakiś pokój. Jest tu kanapa, jakieś szafki, stolik i dwa krzesła. Gdzie on mnie przyprowadził ? Zamknął za sobą drzwi, na klucz ?!
- Więc, co tutaj robisz ? Tym razem poważnie pytam - przybliżył się do mnie
- Mówiłam, że się zgubiłam - dlaczego on mnie tak onieśmiela ? Czuję się przy nim, jakbym straciła głos
- Co mi tu nie pasuje? A tak, gdybyś się zgubiła, to na pewno nie tutaj. Musiałaś tu wejść celowo - skąd on zna prawdę ?
- Powiedziałam, że się zgubiłam. Naprawdę - uniósł jedną brew, nie wierzy mi
- Powiedzmy, że ci wierzę, ale nie do końca. Masz zamiar przyjść tu jeszcze ? - mam zamiar ?
- Nie, nie wiem - czy jest nadzieja, że powiem coś bez jąkania ?
- Przyjdziesz, przyjdziesz. Jak masz na imię, mała ?
- [T.I] - nie powinnam podawać swojego imienia nieznajomym, ale już mi się wymsknęło
- Ładnie. Więc, [T.I] zapraszam się na następny raz. Miło byłoby gdybyś przyszła - a pytał czy chcę ?
- Powinnam już iść - chciałam odejść, ale ponownie przyciągnął mnie do siebie, powoli przybliżał się jeszcze bliżej w efekcie czego cofałam się. W końcu poczułam zimną ścianę na plecach. Nie mam już gdzie się cofnąć
- Może zostaniesz jeszcze na chwilę ? Taką malutką ? - przechylił głowę na bok
- Powinnam już iść - odsunęłam się od ściany i nadal cofałam się przed nim, a on nadal podążał za mną. Poczułam coś przy swoich udach, natrafiłam na ten stolik. Był tym razem bliżej niż wcześniej, o wiele
- Powiedzmy, że teraz cię stąd wypuszczę, ale .. - oparł dłońmi o stolik, a ja pochyliłam się w tył - dopiero wtedy, gdy przyjdziesz na następny pokaz - mam się niby zgodzić ? Po co w ogóle tu przychodziłam ?
- Czyli, że jak przyjdę znowu, to teraz mnie wypuścisz ? - jaka ja mądra, pokiwał głową - Trzymam cię za słowo, dobra ?
- Pewnie, tylko jest jeszcze kwestia mojego imienia, będzie ci łatwiej mnie znaleźć - no czekam - Jestem Liam.
- Miło mi bardzo, ale chciałabym już iść - zmarszcza na jego czole powiększyła się
- A gdzie ci się tak spieszy, mała ? - no nie wiem, może do domu ?
- Chciałabym iść do domu, późno już jest - bardziej pochylił się nade mną, a ja bardziej opadłam na stolik
- Późno ? - pokiwałam głową - Taka uparta - zaśmiał się, chciałam jakoś wyjść spod jego ciała, ale uniemożliwiał mi to
- Mogę już iść ? - wymamrotałam powoli
- Skoro ci się tak spieszy, idź - chciałam jakoś wyjść, ale nadal mocno opierał się o stół
- A może mi to ułatwisz ? Jakoś trudno mi wyjść - zaśmiał się, ale tym razem odsunął się i dał mi wolną drogę do wyjścia. Uważnie przyglądał się moim ruchom. Czułam się osaczona. Nacisnęłam klamkę i już wychodziłam
- Do zobaczenia jutro - oby. Nie odpowiedziałam, tylko zamknęłam drzwi. Szybko zaczęłam uciekać. Jak głupia. Jakoś udało mi się odszukać główną salę. Nikogo już nie było. Zauważyłam duże drzwi, to na pewno wyjście. Nacisnęłam sporą klamkę i znalazłam się na zewnątrz. Jak najszybciej mogłam pobiegłam do domu. Jeśli ktoś teraz by mnie zauważył, pewnie pomyślałby, że uciekam z psychiatryka. Naprawdę.
Wbiegłam do swojego domu. Zamknęłam szczelnie drzwi i pobiegłam do swojej sypialni. Nigdzie nie zapalałam światła. Co się właśnie przed chwilą stało ? Pójdę jutro ?

Zbliżał się wieczór. Cały dzień myślałam tylko o nim. Powinnam ? Zwlekłam się ze swojego łóżka i podeszłam do szafki. Wyjęłam z niej czarne dżinsy i luźny szary top. Ubrałam je, a potem skierowałam się do łazienki, poprawiłam nieco swój wygląd i wyszłam z domu. Nadal nie wiem, czy powinnam tam iść. Byłam bardzo blisko, ale nadal nie słyszałam muzyki. Kiedy już byłam pod drzwiami, także nic nie było słychać. Otworzyłam potężne drzwi i po chwili znalazłam się w środku. Nikogo nie ma. Oprócz Liam'a i jakiegoś mężczyzny. Są na ringu i chyba trenują. Podeszłam bliżej. Odchrząknęłam głośniej i w końcu mnie zauważyli. Liam uśmiechnął się i wskazał temu mężczyźnie, żeby odszedł. Zszedł z ringu, a mężczyzna znikł za jakimiś drzwiami. Podszedł do mnie
- Jednak przyszłaś - zdjął z dłoni rękawice
- Jak widać nie stchórzyłam. Przyszłam na późno ? - pokiwał przecząco głową
- Nie, teraz mam trening, a za chwilę rozpoczyna się prawdziwa zabawa - nielegalna zabawa chyba chciałeś powiedzieć ?
- Prawdziwa zabawa ? - nie odpowiedział, zaprowadził mnie na jakąś ławkę - Opowiesz mi coś o tym ?
- A co chciałabyś wiedzieć ? - wzruszyłam ramionami - Jedyne co ci mogę powiedzieć, to to, że te walki są nielegalne, dostaje się za nie duże pieniądze, sławę - wow, tyle to chyba sama bym się mogła domyślić
- A dlaczego ty chcesz to robić ? - zaśmiał się, chyba czasami lepiej jak niektóre pytania zostawię dla siebie
- Liam?! Liam?! - ktoś krzyczał, odwróciłam głowę w kierunku dobiegającego hałasu, przybliżył się do nas jakiś dobrze zbudowany mężczyzna, skądś go znam ? Kojarzę te twarz
- Czego tu szukasz? Chyba dałem ci porządną nauczkę - jaki niemiły
- Nie, mi to nie wystarcza. Co powiesz na małą powtórkę ? - Liam wstał i podszedł do niego, był wyższy o głowę, ale jestem pewna, że na pewno nie silniejszy, teraz pamiętam, to ten facet, którego Liam sprał pierwszego dnia kiedy tu przyszłam
- Kiedy tylko chcesz, będę miał okazję, żeby znów ci nalać - Liam, jakiś ty niemiły
- Śmieszne, nawet bardzo. Posłuchaj, pewnego dnia policzymy się, ale to ja odniosę sukces - jaki bezczelny, już go nie lubię
- Odejdź, albo znów pójdziesz do domu z obitą twarzą - Liam odepchnął go od siebie, a on popatrzył na mnie z chytrym uśmieszkiem, po chwili odszedł i zostawił nas samych
- Kto to był ? - zapytałam, odwrócił się w moją stronę, chyba podniósł mu ciśnienie
- Mark, ale to nikt taki - nikt taki ? Nikt ? To niby dlaczego się tak zdenerwował ? Nic już nie chciałam mówić, bo może bym go jeszcze gorzej rozzłościła
- Liam, już czas - powrócił ten mężczyzna, którego Liam odgonił wcześniej
- Dobra, za chwilkę - Liam uniósł mnie i posadził na ławce, co do ? - Zaraz zaczynam, trzymaj za mnie kciuki, mała - uśmiechnął się ostatni raz i odszedł. Zostawił mnie samą. Teraz mam tu tylko czekać ?
Po kilku minutach sala zaczęła się wypełniać. Dlaczego przychodzi tu tak sporo ludzi ? Żeby zobaczyć jak ktoś obija komuś twarz ? Kiedy cała sala była wypełniona po brzegi na ring wszedł Liam z jakimś facetem, tym razem byli tego samego wzrostu, był jeszcze sędzia, ale po co w nielegalnych walkach sędzia ? Zanim walka się zaczęła Liam popatrzył na mnie z uśmiechem. Ja tylko siedziałam na swoim miejscu. Walka się zaczęła. Po raz kolejny Liam radził sobie świetnie. Czy on kiedyś przegrywa ? Zauważyłam, że od pewnego czasu kilka dziewczyn bacznie mi się przygląda. O co im chodzi ? Jednak nie to mnie najbardziej martwiło. Chwilę później podszedł do mnie Mark, Mark ? Chyba dobrze pamiętam?
- Witaj, mała - czy on przedrzeźniał Liam'a ? - Wygląda na to, że Liam poczyna w tobie plany ? - jakie plany, o czym on bredzi ? - Teraz już wiem, że kiedy nadejdzie mój dzień, będę wiedział, gdzie zaatakować - padło mu na mózg ? Nic dalej nie powiedział, tylko zniknął w tłumie. Czego on ode mnie chce ? Jaki jego dzień ? Co zaatakować, po co ? Ponownie popatrzyłam na ring. Liam nie miał ani jednego draśnięcia, jego trener musiał być z niego zadowolony. Jego przeciwnik wydawał się już wyczerpany. Widocznie siła z jaką Liam go uderza się bardzo mocna. Nic dziwnego, że Mark nie dał mu rady. Liam jest od niego niższy, ale silniejszy. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że Mark mógłby zmasakrować go. Pozory mylą.
Walka skończyła się. Nie było dla mnie niespodzianką, że Liam wygrał. Te dziewczyny nadal gapiły się na mnie, ale kiedy Liam przyszedł do mnie ich mina wyrażała bardziej ,,Jestem od niej lepsza, dlaczego zainteresował się nią?". Złapał za moją rękę i przeprowadzał mnie przez tłum. Szliśmy tym samym korytarzem, doszliśmy do tego samego pokoju. Dlaczego on się mną tak interesował ? Dlaczego mnie tu poprowadził ? Dlaczego ja ? Co on ode mnie chce ? To dzieje się za szybko ..
- Pozwolisz, że się przebiorę ? - kiwnęłam głową i usiadłam na kanapie. Liam bez żadnego krępowania zdjął swoją bluzkę i resztę garderoby. Muszę przyznać, że miał bardzo dobrze zbudowaną sylwetkę ozdobioną kilkoma tatuażami. Siedziałam i gapiłam się na niego. Muszę znaleźć sobie inny obiekt do oglądania. Kiedy skończył swój 'pokaz' usiadł obok mnie
- Kim jest Mark ? - nie w porę ?
- Mark jest moim rywalem, jeszcze nigdy ze mną nie wygrał. Ciągle próbuje mi dopiec samymi słowami. Jest za słaby dla mnie.
- Nie możesz .. - nie dokończyłam, bo chyba nie ma ochoty mówić o tym temacie
- Chodź, odprowadzę cię do domu. Dość już dzisiaj widziałaś - wstał, a ja powtórzyłam jego czynność, chwycił moją rękę i udaliśmy się w drogę powrotną. W mojej głowie krąży wiele pytań, ale bez odpowiedzi. Np. dlaczego go tak interesuje ? Dlaczego nie odtrąciłam jego ręki ? O czym bredził ten cały Mark ? Dlaczego odprowadza mnie do domu i dlaczego tamte dziewczyny się tak na mnie gapiły ?
- Liam ? - już mieliśmy wychodzić, ale jakaś dziewczyna podeszła do nas - Cześć, Liam - a ja to co ? Niewidzialna ? - Chciałam ci pogratulować, życzę, żebyś z każdym sobie tak radził - czy czasami ślinka jej nie cieknie ?
- Dzięki - nie interesował się nią chyba nawet przez 5 sekund. Dziewczyna popatrzyła na mnie, jakbym jej coś zrobiła. Wyszliśmy na zewnątrz. Może teraz jest moment, żebym go wypytała o kilka rzeczy ?
- Liam, kim była ta dziewczyna ? - zatrzymał się, powiedziałam coś nie tak ?
- Emma, ale nikt poza tym, a po co pytasz ? - ponownie ruszyliśmy z miejsca
- Bo prawie zaśliniła się na twój widok - zaśmiał się - A dlaczego mnie odprowadzasz, dlaczego zaprosiłeś mnie dzisiaj, dlaczego nie zwróciłeś na nią uwagi, dlaczego ? - za dużo jak na jeden raz ?
- Odprowadzam cię dlatego, żeby nikt cię nie napadł, bo miałbym cię za sumieniu - zaśmiał się - Zaprosiłem cię dzisiaj, bo wydawało mi się, że spodobało ci się to, już dwa razy cię widziałem tam, teraz jest trzeci. Nie zwróciłem na nią uwagi, bo ona mnie nie interesuje, co innego ty - zarumieniłam się ? Chyba tak. Dalszą drogę przebyliśmy w ciszy. To wszystko chyba dzieje się za szybko, poznaliśmy się ledwo wczoraj. Dzisiaj jesteśmy jakby kolegami ? Znajomymi ? Ta znajomość rozkręca się zdecydowanie za szybko ..
Staliśmy już pod moim domem, nie wiedziałam co powiedzieć. Pożegnać cię ? Powiedzieć dobranoc ?
- Może masz ochotę znów przyjść ? - zapytał, ustałam na schodach, żeby chociaż trochę wyrównać naszą różnicę wzrostu
- A może zaprosisz mnie gdzie indziej ? - uśmiechnął się, nieźle zaczynamy znajomość
- Pójdziemy do klubu, bo akurat tam zawsze świętuje swoje zwycięstwa - wolałabym co innego, ale trudno. Pokiwałam głową na znak, że tak - To do zobaczenia jutro, mała - dopiero teraz zauważyłam, że nadal trzymam jego rękę. Pocałował mnie w policzek i odszedł. Tak, stanowczo za szybko. Może chce mnie tylko ... nie nie wygląda na takiego. Chociaż ...
Weszłam do swojej sypialni. Co ja robię ? Co ja wyprawiam ? Co jeśli wpakuję się w jakieś tarapaty ? Co jeśli mnie i Liam'a coś więcej połączy? Co jeśli ... Może przestanę w kółko pytać się w myślach o pytania, na które nie mogę odpowiedzieć ?

                                                                                *

Otworzyłam swoje zaspane oczy. Niechętnie spojrzałam na zegarek, była godzina 9:30. Muszę coś zjeść. Założyłam buty, włosy spięłam w kucyk i zeszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki mleko, z szafki płatki i zrobiłam sobie śniadanie. Powinnam też ubrać się w coś innego niż piżama. Może po śniadaniu. Powinnam dzisiaj iść z Liam'em? Wydaje mi się, że za szybko zaczęliśmy tę znajomość. Może w końcu przestanę tylko o tym bredzić? Kolejne pytanie, czy ja kiedyś przestanę ?
Posprzątałam po sobie i poszłam do salonu, pewnie i tak nie leci nic ciekawego. Żeby nie było mi zimno wyjęłam koc. Owinęłam się nim i włączyłam telewizor. Przeglądałam wszystkie kanały jakie miałam. Nic ciekawego dla siebie nie znalazłam. Tak jak mówiłam, nie leci nic ciekawego. Muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie. Poukładać ubrania w szafie ? Lepsze to niż nic. Moja szafa nigdy nie była zbyt 'czysta' ? Ciągle z niej coś wyjmowałam, przewracałam. Będę musiała powyrzucać niepotrzebne mi ubrania.
Kiedy tak siedziałam nad tą szafą nagle zabrzęczał mi telefon. SMS. Przeciągnęłam palcem po ekranie i odczytałam wiadomość od Liam'a ?! Skąd on ma mój numer ? Lepiej odczytam treść, a potem będę zadawała pytania
,,Mam nadzieję, że nie stchórzysz dzisiaj ? Pamiętaj, że doskonale pamiętam drogę do twojego domu - Liam xx"
Nie jestem tchórzem dla jego wiadomości. Lepiej wybiorę jakieś ubrania, bo chcę, żeby szafa została dobrze posprzątana. Wyjęłam z niej białe spodnie i szary sweter, może dziwne, ale ja nie ubieram się na imprezy tak jak ... Mniejsza o to. Przynajmniej włosy zostawię rozpuszczone.

Usłyszałam pukanie do drzwi, Liam. Ostatnie poprawki i zeszłam otworzyć. Otworzyć czy nie ? Trudno, raz się żyję. Naciskam powoli klamkę, ciągnę za drzwi i przede mną widzę staje on
- Cześć, mała - wystarczyło zwykłe 'cześć'
- Cześć, i .. idziemy ? - chyba na serio strasznie mnie onieśmiela, przy nim język mi się plącze
- Pewnie - uśmiechnął się pokazują rzędy białych zębów. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyliśmy. Mogłabym wypytać go o wiele innych rzeczy, ale może później? Jest wiele pytań, o które chciałabym zapytać. Może moja nieśmiałość wobec niego mi nie pozwala? Może to właśnie ten powód? Może to dlatego, że znamy się dopiero kilka dni?
Wsiedliśmy do jego samochodu, nie wiem nawet gdzie jest ten jego 'klub'. Mówił, że ma tam załatwić jakąś sprawę czy tam świętuje swoje zwycięstwa ? Nie pamiętam już. Wyjeżdżamy poza miasto, daleko ? Najwyraźniej.
Jedziemy już dość długo. Mogłabym znowu zapytać, ale wstrzymam się. Dlaczego ciągle chce go o coś wypytywać? W końcu się zatrzymaliśmy. Nareszcie. Oboje wysiedliśmy w tym samym czasie. Rozejrzałam się wokoło. W miarę przyjemna okolica. Teraz rozumiem, dlaczego jest tak daleko od Londynu. Muzyka jest naprawdę głośna. Co chwilę widziałam wchodzących tu ludzi, co chwilę widziałam w samochodach jakieś pary. Liam podszedł do mnie, chciał złapać moją rękę, ale ktoś nam przerwał. Odwróciłam się w stronę dochodzącego hałasu. Po parkingu biegała jakaś dziewczyna, chowała się za samochodami, chyba ktoś ją gonił. Śmiała się. Co jest z niektórymi ? Czy nie potrafią takie rzeczy załatwiać gdzie indziej? Zaśmiałam się sama do siebie. Odwróciłam się. Nie było obok mnie Liam'a. Zobaczyłam go, rozmawiał z jakimś mężczyzną. Kto to? Byłoby niegrzeczne, gdybym podeszła, bo przecież oni rozmawiają, a mnie to nie powinno interesować. Oparłam się o samochód. Jak skończy to przyjdzie. Nie będę się narzucać.
Chyba trochę za długo rozmawiają ? Może czas przerwać im? Nie, to niegrzeczne. No trudno, nagadają się kiedy indziej. Odepchnęłam się od samochodu i podeszłam do nich. Ustałam za Liam'em, teraz dopiero zauważyłam, że rozmawia z Mark'iem, cholera
- O co ja tu widzę, kogoś ty tu przyprowadził ? - jak zwykle ta jego bezczelna mina. Nie lubię go.
- Nie powinno cię to obchodzić - widzę, że nie jestem w tym temacie sama, prawda Liam?
- Do zobaczenia, mam nadzieję, że niedługo - Liam złapał za mój nadgarstek i poprowadził mnie do wejścia. Co taki zdenerwowany? Można powiedzieć, że biegłam za nim. Ochroniarz bez problemu wpuścił nas, ale chyba bardziej Liam'a. Na mnie przymknął oko. Musiałam go zatrzymać, bo zaraz się przewrócę
- Liam, proszę poczekaj! - krzyknęłam, nie zatrzymał się. Prowadził mnie przez tłum ludzi, później przez korytarz. Na nic zdałby się mój krzyk. Nie jest tak łatwo za nim nadążyć, szczególnie, kiedy jest wkurzony. No bo chyba jest? W końcu zatrzymaliśmy się w jakimś pokoju. Mocno trzasnął za nami drzwi, aż się wzdrygnęłam. Puścił mnie i oparł się rękoma o ścianę. Wkurzył go ? Nie wiedziałam, co mam zrobić.
- Mogłam się przewrócić - niezły wstęp. Kątem oka spojrzał na mnie. W jego oczach można było dostrzec ogień. To tak działa na niego Mark?
- Przepraszam - i tyle? Może zostawić go, żeby ochłonął? Zauważyłam niewielki stolik na środku pokoju. Usiadłam na nim - Przepraszam, że mogłaś przewrócić się przeze mnie. Jak widzisz z Mark'iem nie mam zbyt przyjaznych, tak jakby to powiedzieć, relacji. Wiesz co mi powiedział? - skąd niby? Pokiwałam przecząco głową, podszedł do mnie bliżej, swoje ręce ulokował po bokach moich ud - Powiedział, że chętnie by ... lepiej nie dokończę, za krótko się znamy .. - to ile byśmy musieli się poznawać, żeby powiedział mi to?
- Dlaczego ?
- Bo za krótko się znamy, mała - za krótko się znamy, żeby mówić do mnie mała. Nie odpowiedziałam. Wreszcie nie zadaję mu milion pytań na sekundę - Pewnie liczyłaś na coś więcej, niż tylko siedzenie w pustym pokoju ? - wzruszyłam ramionami - Chodź - zeszłam ze stolika i podążyłam za nim. Gdzie teraz panie Liam? Wyszliśmy na salę, ludzi było więcej niż kilka minut temu. Żeby nie zgubić się, trzymałam się blisko niego. Zaprowadził mnie do baru, naprawdę Liam? Posadził mnie na wysokim stołku, bo sama nie dałabym rady, jest za wysoki, wyszeptał mi coś na ucho
- Poczekaj tu, zaraz wracam - tak jest! Kiwnęłam głową i po chwili zniknął mi momentalnie z oczu. Nie trudno tu wmieszać się w tłum. Poczekam tu sobie chyba trochę. Może więcej. Rozejrzałam się po sali. Zobaczyłam znajomą twarz, kobiecą twarz. Emma? Dobrze zapamiętałam ? Chyba dobrze widzę ? Stała z Mark'iem!? Niedawno śliniła się do Liam'a, a teraz gada z jego rywalem? Lepiej się odwrócę. Może mnie nie zauważą.
Gdzie ten Liam? Czekam, czekam i czekam. Nie doczekam się chyba. Poczułam na swoich plecach czyjąś dłoń, pewnie Liam już wrócił
- Cześć, mała - nie, to nie Liam. Odwracam się, a przede mną stoi Mark. Powinnam uciekać ? - A gdzie się podział Liam? - nie twój interes
- Poszedł gdzieś, a jeśli mnie pamięć nie myli, to nie powinno cię obchodzić - bardzo ładnie, tak trzymaj
- Widać, że nieposłuszna. Posłuchaj, możesz przekazać Liam'owi, że już wiem, gdzie zaatakować. To tylko kwestia czasu, mała - czy on znowu przedrzeźniał go? Mógłby tak bredzić, ale i tak go nie będę słuchała. Skrzyżowałam ręce na dłoniach i odwróciłam się do niego tyłem. Niech sobie gada. Nadal czekam na Liam'a, a jego wciąż nie ma. Nie tego oczekiwałam. Ile można załatwiać jedną sprawę? Poszedł chyba z jakieś 10 minut temu. Może zacznę go szukać ? Jakoś zeszłam z wysokiego stołka. Może najpierw poszukam go na zewnątrz?
Rozejrzałam się we wszystkie możliwe mi strony. Jest tu tylko kilka par. Może na parkingu go znajdę? Pójdę dla pewności sprawdzić. Słyszałam czyjąś rozmowę. Może to on. Rozejrzałam się ponownie, zauważyłam tylko kolejną parę, to oni rozmawiali. Wrócę lepiej. Ponownie wchodzę do klubu. Gdzie on jest? Może szukamy się nawzajem? Zaraz, przecież mam jego numer. Zadzwonię to niego. Wyjęłam z kieszeni telefon, w wiadomościach odnalazłam jego numer. Chciałam nacisnąć zieloną słuchawkę, ale przecież powinnam wyjść na zewnątrz. Jak będzie grała tak głośno muzyka to na pewno nie będziemy się słyszeć. Wyszłam na dwór i dopiero teraz nacisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrał po drugim sygnale
- Liam? Gdzie jesteś? Szukam cię już od dłuższego czasu - byłam bardziej zirytowana tym
- To ja cię szukam, od kilku minut, nie było cię przy barze, to wyszedłem na dwór, gdzie jesteś ?
- Na dworze, pod klubem - rozłączył się. To było niegrzeczne.
Pofatyguje się tutaj? Lepiej poczekam, bo znowu będziemy się szukali. Może lepiej ustanę w bardzie widocznym dla niego miejscu? Dobra, nie ruszam się stąd. Poczekam, jeśli w tym czasie nie umrę z nudów to będzie dobrze. Po dłuższej chwili zauważyłam jego ciało wyłaniające się z cienia, gdzie on był? Zaczęłam iść w jego stronę. Ciekawe jakie będzie miał wytłumaczenie, że zostawił mnie na tak długo samą ?
- Ciekawe gdzie mnie szukałeś ? - zapytałam, czy on ma na żuchwie malinkę ?
- Nie było cię przy barze, tam gdzie cię zostawiłem, to pomyślałem, że może jesteś na parkingu - a ślad na żuchwie ?
- Czy to malinka ? - podeszłam bliżej, chciałam dotknąć, ale złapał za moją dłoń
- Nie, to nie malinka. Co ty myślałaś, że niby gdzie poszedłem ? Całować się ? - zaśmiał się, no bardzo śmieszne
- Nie, robisz to, co chcesz - udałam obrażoną - A tak poza tym, mógłbyś trzymać Mark'a ode mnie z daleka - popatrzył na mnie, momentalnie zobaczyłam w jego oczach wściekłość, jakby zapalił się tam ogień
- Mark? Rozmawiałaś z nim?! Dlaczego mi nie powiedziałaś?! - wkurzył się chyba, a skąd niby ja miałam to wiedzieć ?
- Trzy razy chyba tylko, albo może dwa ? - to chyba wystarczyło, żeby go bardziej wnerwić
- Ile ?! Czy ty oszalałaś?! Nadal nie wiesz, że Mark jest moim rywalem?! Teraz może zaatakować nawet ciebie! Wykorzysta to! - nie denerwuj się tak, gdybym wiedziała to na pewno bym z nim nie gadała, chociaż, to on do mnie mówił - Teraz musisz na siebie uważać.


ZWIASTUN CZĘŚCI 2.
- Uciekaj, załatwię to - nie musiał powtarzać dwa razy. Wiedziałam, że da sobie radę. Niejednokrotnie dawał. Biegłam ile tylko miałam sił, muszę biec do domu. Mark nie wie, gdzie ja mieszkam. Kwestią czasu jest to czy w nerwach otworzę zamek. Już teraz grzebałam w kieszeniach w poszukiwaniu ich. Były tam gdzie je włożyłam. Otworzyłam drzwi i wbiegłam do środka. Doskonale wiedziałam, gdzie się ukryć. Po schodach wbiegłam do swojego pokoju. Zasunęłam żaluzję i tylko czekałam, aż Liam wróci. Oby nic mu się nie stało, proszę. Jeżeli coś mu się stanie przeze mnie, nie wiem co zrobię.
Po dłuższym czasie usłyszałam kroki prowadzące do mojego pokoju. Cholera, nie zamknęłam drzwi! Co jeśli to Mark? Chwyciłam szklaną figurkę, może tym jakoś uda mi się obronić. Klamka powoli przekręcała się, albo czeka mnie śmierć, albo szczęście

CZYTASZ = KOMENTUJESZ.
Gosia :)

niedziela, 12 stycznia 2014

#156. Niall. Część 1.

 Cieszę się, że znów do Was wracam. Tęskniliście? :)

Jestem beznadziejna. Może życie stanęło w najmniej spodziewanym momencie. Mam dość. Mam wszystkiego po uszy, bardzo wysoko ponad uszy. Ale mam Ciebie. Musi być dobrze. Ale nie zmienia to faktu, że nadal się boję.

- Niall, muszę Ci o czymś powiedzieć - przytuliłam się do chłopaka na 'cześć' i usiadłam na kanapie w jego salonie. Mieszkanie, w którym się znajdowaliśmy rodzice sprezentowali Horanowi na osiemnaste urodziny, które obchodził 3 miesiące temu.
- Idę wstawić wodę na herbatę i za moment wracam.
- Nie - złapałam chłopaka za rękaw, czym uniemożliwiłam mu udanie się do kuchni - To, co muszę Ci powiedzieć jest bardzo ważne. Daj sobie spokój z tą herbatę, dobrze?
Irlandczyk spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem, ale uległ. Musiał być zdziwiony, że nie chcę tej cholernej herbaty, którą tak ubóstwiam. Ale ta sprawa była poważna, żeby nie powiedzieć bardzo poważna.
- Otóż ... - zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć. Po policzku spłynęła pierwsza z łez. A po niej kolejne. Nie potrafiłam się opanować.
- Skarbie, co się dzieje? Dawno się tak nie zachowywałaś! - mój ukochany zaniepokoił się moją reakcją. Właściwie. Byliśmy ze sobą od dwóch lat, poznaliśmy się w szkole, chodzimy do jednej klasy.
- Ale obiecaj, że nie będziesz krzyczał - poprosiłam.
- Krzyczał? Ale dlaczego miałbym to robić? Przestań tak mówić, wiesz, że nigdy tego nie zrobię. Za bardzo Ciebie kocham - powiedział, ujął moją dłoń w swoją i mocno ścisnął.
- Niall ... ja jestem ... - z trudem starałam się wydusić z siebie kolejne słowa. Wyrazy przeplatane łkaniem. Nie było dobrze - Jestem w ciąży.
Cisza. Cisza. Nadal cisza. Oczy Nialla powiększyły się. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Powiedz, że sobie żartujesz - poprosił.
- Żartuję sobie. Przecież to taka mało poważna sprawa, Nialler.
- Claire ... Będziemy rodzicami, tak? - chłopak był biały jak sufit w salonie. Chyba do końca nie kontaktował.
- Tak - zwiesiłam głowę. Blondyn objął mnie ramieniem i mocno przytulił.
- Dasz radę - szepnął mi do ucha. Też zaczął płakać. Jakby nie wierzył w to, co właśnie powiedział. Ja też przestawałam być optymistką - Wiesz, że czeka nas rozmowa z moimi rodzicami?
Wiedziałam i bardzo się jej bałam. Moi rodzice 3 lata temu wyjechali do Stanów Zjednoczonych, a mnie wychowywała babcia, która zmarła na pół roku przed osiągnięciem przeze mnie pełnoletności.
- Niall, boję się. Tak bardzo się boję - łkałam nieprzerwanie od dziesięciu minut.
- Niczym się nie martw, to tylko zaszkodzi naszemu maleństwu - położył swoją dłoń na moim, płaskim jeszcze, brzuchu.
- Dobrze. Kocham Cię i wierzę, że będziesz dobrym ojcem.
- Ja też.

Następnego dnia zaraz po szkole poprosiłam ukochanego, by towarzyszył mi u lekarza. Nie chciałam być sama w tak ważnej dla nas chwili. Horan bez zastanawiania się zgodził. W pół godziny dotarliśmy do przychodni.
Usiadłam na wolnym krzesełku w poczekalni, Niall z braku wolnego miejsca stanął obok mnie.
- Pani Smith, zapraszam - po piętnastu minutach z gabinetu wyszła wysoka brunetka w białym kitlu.
Zerknęłam na swojego chłopaka i wstałam z zajmowanego miejsca. Poszukałam dłoni Horana, ścisnęłam ją i skierowałam się do pomieszczenia.
- Proszę usiąść - poprosiła lekarka, a my wykonaliśmy polecenie - Mam wyniki pani badań, które robiłam, kiedy zawitała tu pani po raz pierwszy.
- I jak? Wszystko jest w porządku? - wyrwał się Niall. Czułam, że będę mogła na nim polegać, zaczynał dobrze wczuwać się w rolę przyszłego ojca.
- Tak. Ciąża póki co przebiega prawidłowo. Mamy 8 tydzień, prawda? - zapytała szukając tej informacji w mojej karcie, a ja kiwnęłam potakująco głową.
- Dobrze. Pani Claire, niech się pani położy, zbadam panią, a potem wyznaczę kolejną wizytę.
Położyłam się, jak kazała brunetka. Zbadała mnie. A potem postanowiła zrobić mi USG. Niall podszedł bliżej kozetki, na której leżałam.
Po chwili na ekranie pojawiły się czarno-białe plamy. Na początku nie wiedzieliśmy, na co patrzeć, ale po chwili pani doktor wszystko nam wyjaśniła. Ja, ze łzami w oczach nie mogłam uwierzyć, że właśnie patrzę na swoje dziecko. To było niepojęte. Mam osiemnaście lat i jestem w ciąży. Spojrzałam na Nialla. Płakał. Oboje byliśmy naprawdę szczęśliwi. I równie mocno przestraszeni.
Po skończonych badaniach lekarka umówiła się z nami na kolejną wizytę. Wyszliśmy z gabinetu i udaliśmy się w kierunku domu rodziców Niallera. Bałam się tej rozmowy, już dawno tak bardzo się nie stresowałam. Zapukaliśmy do drzwi, które po kilku sekundach otworzyła nam mama chłopaka.
- O, witajcie! Wejdźcie do środka. Niall, mój przystojny syneczek postanowił odwiedzić stare śmieci - ucałowała syna, mnie zręcznie omijając. Nie lubiła mnie, ja starałam się mieć do niej wielki szacunek, czego nie doceniała - Usiądźcie na sofie w salonie, ja zawołam tatę i sobie porozmawiamy. Dawno u nas nie gościliście.
Widziałam, jak na mnie spojrzała. Jak bazyliszek. Niecierpiałam tego jej wzroku.
Po chwili weszła do zajmowanego przez nas salonu razem z mężem.
- Kochanie, nasz synek przyszedł. Z Claire. Zrobię Wam coś do picia, nakroję ciasta i sobie porozmawiamy - powiedziała czterdziestolatka i wyszła do kuchni. Z ojcem Nialla miałam lepszy kontakt, co nie znaczy, że rzuciliśmy się sobie szczęśliwi na szyję. Siedzieliśmy w milczenia, kumulując siły na wyznanie prawdy. Matka mojego chłopaka dołączyła do nas w dziesięć minut później.
- Coś się stało, że nas RAZEM odwiedziliście? - zapytała kobieta, akcentując dobitnie przedostatnie słowo.
- Musimy Wam coś powiedzieć - wyznał mój ukochany.
- Zamieniamy się z mamą w słuch - ojciec Nialla w końcu coś powiedział.
- My, znaczy się ja z Claire ... - zaczął, ale nie dane było mu dokończyć. Poczułam ucisk w żołądku i biegiem ruszyłam do łazienki. Fajnie, symptomy ciąży nadeszły w najlepszym momencie.
- Kochanie, co się dzieje? Żyjesz? - chłopak pobiegł za mną zobaczyć, co się dzieje. A ja sobie wymiotowałam.
- Może się czymś zatruła? - zaoponowała moja prawie teściowa.
- Nie, mamo. Claire się niczym nie zatruła. Ona jest w ciąży - powiedział przyciszonym głosem Niall. Klęczał niedaleko mnie, ja już skończyłam robić, to co robiłam.
Nastała grobowa cisza. Matka Horana chyba się przeżegnała. Fajnie, bardzo dobrze. Cieszy się jak cholera! Bałam się. Bałam się, co teraz z nami będzie.



Powróciłam. Z takim sobie jednopartem podzielonym na części. Z moim ukochanym Niallem. Liczę, że zostawicie po sobie chociaż 10-15 komentarzy. Wówczas dodam część kolejną :)

Pozdrawiam, Misiaczki! Tak bardzo tęskniłam ♥

Dominikaa x





sobota, 11 stycznia 2014

#155. Niall

      Ostrzeżenie! Imagin zawiera treści straszne i paranormalne. Czytasz na własną odpowiedzialność.
Dziś wraz z Niall'em przeprowadzamy się do nowego domu, znajduje się on niedaleko Londynu. Ulica nie jest dość ruchliwa, nie ma wiele domów. Oczekuję tam spokoju. Wielokrotnie słyszałam dużo opowieści o tym miejscu. Ludzie mówili, że tam zamordowano nastoletnią dziewczynę. Szczerze mówiąc, to nie wierzę w to. Zwykłe bajki, żeby odstraszyć stamtąd ludzi, bo chcą tam wybudować jakąś fabrykę.
Ustaliśmy samochodem pod naszym nowym domem. Wygląda wspaniale, nie jest dość nowoczesny, ale to jeszcze bardziej przyciąga no niego. Jako pierwsza wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się po okolicy, zaraz za mną pojawił się Niall
- Będziesz tak stała czy pomożesz mi ? - ucałował mnie w policzek. Otworzyłam bagażnik i wyjęłam dwa najmniejsze pudła. Zauważyłam, że niewielka ilość ludzi przygląda nam się, a potem szybko znika za zasłonami, dziwne. Usłyszałam czyjeś szepty, odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś starszego pana opierającego się o płot, gestem ręki pokazał mi, żeby podeszła
- Dzień dobry, mogę w czymś pomóc ? - zapytałam grzecznie, zawsze miałam szacunek do starszych
- Nie chcę siać paniki, ale wybraliście najgorszy dom w tej dzielnicy. To właśnie tutaj zamordowano nastoletnią dziewczynę. Tylko ostrzegam - stary i głupi, wiedziałam, że będą nas straszyć
- Wiesz, takie bajki zostaw dla wnuków w Halloween, dobra ? - wtrącił się Niall
- Ostrzegałem, strzeżcie się tego, co nastąpi - on mówi poważnie, zniknął za swoim domem
- Chodź, pewnie należy do tych ludzi, co chcą tutaj postawić tą fabrykę - może ma rację ? Może chcą nas tylko nastraszyć ?
Obydwoje weszliśmy do domu. Wyglądał idealnie, ciemno brązowe panele, na środku salonu duża czarna kanapa i telewizor, meble idealnie współgrały z panelami. Kuchnia, łazienka, dwa dodatkowe pokoje, salon, sypialnia i piwnica. Dla nas idealnie starczy. Tylko martwią mnie słowa tego starszego pana ,,Ostrzegałem, strzeżcie się tego, co nastąpi", niby co nastąpi ? Co on chciał przez to powiedzieć ?
Wieczór. Wszystkie nasze rzeczy znalazły się na odpowiednich miejscach. Oglądamy telewizję w salonie. Do tej pory nic się nie zdarzyło, wiedziałam. Chcieli tylko nastraszyć. Niall włączył jakiś film romantyczny, nic innego nie ma ciekawego w telewizji. Siedzimy wtuleni w siebie, bo Niall uważa, że niepotrzebnie marnować ogrzewania. Poskąpił troszeczkę. Nagle całe światło zgasło. Co jest ?!
- Cholera, światło zgasło - jakiś ty mądry - Trzeba znaleźć latarkę, położyłem ją gdzieś w kuchni, zostań tu, a ja zaraz wrócę - zostałam na swoim miejscu. Wszędzie było ciemno, więc żeby w coś nie uderzyć siedziałam. Długo szuka tej latarki. Schował ją w piwnicy, a nie w kuchni czy co ? Poczułam czyjś oddech na szyi, przeszły przeze mnie dreszcze. Odwróciłam się, chciałam zobaczyć Niall'a, nikogo nie ma. Pewnie nie domknął okna i teraz wieje. Gdzie on tyle jest ? Słyszę, że ktoś się zbliża, panele skrzypią, ale nigdzie nie widzę Niall'a z latarką. Powinien tu być. Krzyki, słyszę jakieś krzyki, dochodzą z piwnicy. Jeżeli Niall próbuje mnie nastraszyć, to kiepski żart
- Niall, gdzie jest ta latarka ? - idę do kuchni sprawdzić co on tyle robi. Przechodzę przez próg drzwi, nie ma go tu - Niall? - nie odpowiada. Gdzie go posiało ?
- Bu! - odwracam się, za mną stoi Niall, dzięki Bogu
- Przestraszyłeś mnie! Gdzie ty byłeś ?! - krzyczę na niego, żart mu się nie udał
- Szukałem latarki, okazał się, że była w korytarzu - zaśmiał się
- No bardzo śmieszne, Niall. Daj mi tę latarkę - wzięłam ją od niego i zaczęłam oświetlać sobie drogę. Podchodzę do bezpieczników, pięknie, nie ma prądu. Chyba pójdziemy wcześniej spać. Nie chyba, tylko na pewno.
Przewracam się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Niall już dawno zasnął. Patrzę na zegarek, jest 2:00. Może powinnam się napić wody, albo mleka, może szybciej usnę. Wstaję do pozycji siedzącej, rozglądam się po pokoju. Odgarniam z siebie kołdrę i stawiam nogi na zimnej podłodze. Chyba ktoś chodzi po domu, bo słyszę czyjeś kroki. Przecież Niall leży teraz na łóżku. Muszę to sprawdzić. Zakładam swoje buty, podchodzę do drzwi i powoli je otwieram. Nikogo nie widzę, ale słyszę coś. Dochodzi z kuchni. Na wszelki wielki wezmę coś ze sobą. Biorę stojącą na stoliku książkę, bo na pewno włamywacza zabiję tą książką. Nic innego nie mam pod ręką. Idę w do kuchni, czuję się trochę nieswojo. Powoli wchodzę do kuchni, nikogo tam nie ma. Może coś mi się przewidziało ? Skrzypienie nasila się, coś jest za mną. Czuję na swoim karku oddech. Coś dotyka moich pleców, serce przyspiesza, to coś zjeżdża powoli w dół. Odwracam się, ponownie nikogo nie ma. Cholera co się tu dzieje?! Co teraz ? Uciekać do sypialni ? Rozglądam się po pomieszczeniu, jestem tu sama. Nagle ktoś łapie mnie za nadgarstek
- Co ty tu robisz, jest 2:00, powinnaś spać, a nie włóczyć się po domu - Niall, dzięki Bogu, ponownie
- Myślałam, że ktoś chodzi po domu - zarumieniłam się, pewnie pomyśli, że oszalałam
- To byłem ja, musiałem iść do łazienki - jasne, to co niby, kto mnie dotykał po plecach ?
- Mniejsza o to, chodźmy spać - złapał mnie za rękę i poprowadził do sypialni
- A po co ci ta książka, myślałaś, że zatłuczesz nią złodzieja ? - zaśmiał się, to naprawdę brzmi głupio.
Ciągle nie mogę zasnąć. To może dlatego, że pierwsza noc jest zawsze najtrudniejsza ? Może jak przytulę się do Niall'a usnę ? Powoli przybliżam się do niego i wtulam w jego talię. Jest taki ciepły. Kładę głowę na jego pierś i próbuję usnąć ..
W końcu udało mi się zasnąć, ale ktoś zaczął do mnie dzwonić. Biorę telefon z szafki, nie ma numeru, na wszelki wypadek odbiorę. Naciskam zieloną słuchawkę i niemal włosy stają mi dęba. Z drugiej strony dochodzą przeraźliwe krzyki jakiejś dziewczyny, jakby ktoś ją zabijał. W strachu rzucam telefonem o ścianę. Nie ma żadnej rysy, ani dźwięku. Co się tu do jasnej cholery dzieje ?!
Otwieram zaspane oczy. Ręką przejeżdżam po łóżku, nikogo nie ma obok. Wstaję, jest godzina 10:00. Niall już wstał ? Dziwne, zazwyczaj to ja pierwsza wstaję. Podnoszę się z łóżka i kieruję do kuchni. Niall stoi przy blacie i robi kanapki
- Dzień dobry - podchodzę do niego i całuję w policzek
- Dzień dobry, maleńka. Usnęłaś jakoś wczoraj ? - tak, usnęłam po tym jak uderzyłam telefonem o ścianę i nie było najmniejszej rysy i dźwięku
- Tak, jakoś usnęłam - i po co kłamię ? Może dlatego, że uzna mnie za idiotkę ? Odchodzę od niego i chcę otworzyć drzwiczki od lodówki, ale one same się otwierają. Chcę je zamknąć, ale one same robią to za mnie. Lepiej odejdę od tej lodówki
- Ta lodówka ci jakoś przeszkadza ? - odwracam się, Niall stoi za mną
- Nie, zajmij się swoimi kanapkami - to było niegrzeczne z mojej strony, ale jestem bardziej zmęczona, niż zanim szłam spać
- Dobra, dobra, tylko pytałem - uniósł ręce w geście obronnym
- Przepraszam, wczoraj nie mogłam długo zasnąć - odłożył nóż i przytulił mnie, tego teraz potrzebuję. Uniosłam głowę do góry, a on złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Szybko go odwzajemniłam. Niall zawsze podnosił mnie na duchu i pomagał w trudnych chwilach
- Kocham cię - uśmiechnęłam się
- Kocham cię - ponownie go pocałowałam.
Cały dzień siedzieliśmy w sypialni i rozmawialiśmy. Dawno nie byliśmy ze sobą tak blisko, jak dziś. Chociaż na chwilę zapomniałam o tym, co się wydarzyło odkąd tu jesteśmy. Nadal pamiętam słowa tego starszego pana ,,Ostrzegałem, strzeżcie się tego, co nastąpi". Przed czym ostrzega? Co nastąpi ? Jasnowidz jakiś ? Niall uważa, że jest stary i głupi. Ja uważam, że lepiej zna życie i to miejsce. Nadal nie wiem, skąd się wzięły wczorajsze kroki w domu, kto był za mną wtedy ? Dziś sprawdziłam wszystkie okna, szczelnie zamknięte. Może to był tylko sen?
- [T.I], musisz iść do piwnicy po słoik z ogórkami, jestem głodny - teraz mu się ogórków zachciało, niech sam sobie idzie
- A gdzie są ? - niech zna moją dobroduszność
- Pierwsza półka od góry, powodzenia z duchami - czy on próbuje mnie nastraszyć ?
- Nie martw się o mnie, martw się o swój brzuch - odgryzłam się i poszłam do piwnicy. Zapaliłam światło i powoli schodziłam w dół. Słoik odnalazłam tam, gdzie Niall mnie poprowadził. Chwyciłam za stołek, żeby lepiej móc dosięgnąć
- Pomóc ci ? - odwracam się, nikogo za mną nie ma, cholera! Kto to był?! Niall przecież jest w kuchni, to był damski głos! Rozglądam się wszędzie, nikogo nie ma. To na pewno Niall, sam straszył mnie duchami, albo coś uroiło się w mojej głowie. Biorę słoik i idę w stronę drzwi. Ostatni raz odwracam się, tak, to była moja chora wyobraźnia. Naciskam klamkę, drzwi są zamknięte. Próbuję jakoś je otworzyć, pchnąć. Niepotrzebnie, bo poślizgnęłam się i spadłam na dół. Nic mnie nie boli, nic. Wszystko jest w porządku, ale przecież spadłam z jakiś 7 schodków. Cholera, znowu zgasło światło! Jak ja teraz wejdę na górę ? Muszę znaleźć latarkę. Wstaję i szukam jej po półkach
- Szukasz czegoś ? - ten sam damski głos, nie odwrócę się, nie tym razem. Powinnam iść się leczyć. Nie ma tu nigdzie latarki. Rękoma szukam po podłodze. Mam coś, jakąś klamkę ? Skąd tu klamka na podłodze ? To są jakieś drzwiczki. Otwieram je i widzę korytarz ? Czy są tu jeszcze jakieś miejsca, których nie znam ? Może jakoś wyjdę z tej piwnicy ? Idę przez ten korytarz, jest tu jaśniej, odrobinę. Pustka, nic tu nie ma. Nagle pod nogami coś mi przebiega, to mysz! Zaczynam piszczeć, śmiertelnie boję się myszy, choć są mniejsze ode mnie
- Nie bój się, to tylko mysz, nie ma się czego bać - znowu ten damski głos, zaczynam biec. Biegnę ten tę ciemność, ten okropny korytarz. Wpadam na coś, coś twardego i drewnianego. To drzwi. Otwieram je i znajduję się w salonie. Jak ? Gdzie ?
- [T.I]? Co tam długo ? Szukałem cię z jakąś godzinę, już miałem dzwonić na policję - Niall, biegnę do niego i mocno przytulam. Nie było mnie godzinę? Myślałam, że to tylko parę minut
- Muszę wziąć kąpiel - odklejam się od niego i idę do łazienki. Potrzebuję porządnego prysznica. Co się właśnie stało ? Czyj to był głos ? Skąd wziął w piwnicy ten korytarz ? Potrzebuję nie tylko prysznica, ale też psychologa.
Odkręcam wodę, wchodzę do kabiny. Stoję, tylko stoję, jak słup soli. Nie ruszam się. W mojej głowie kłębią się tylko myśli związane z piwnicą. Z tym, co się tam stało. Nie było mnie godziny ? Dla mnie to była sekunda. Nagle ktoś przekręca klamkę w drzwiach, pewnie Niall chce coś z łazienki, ale o dziwo nikt nie wchodzi. Klamka tylko się porusza. Jeżeli to kolejny głupi żart, obiecuję, że go zabije. Cisza, klamka przestaje się poruszać. Muszę zająć się kąpielą. Nakładam na ciało kokosowy szampon i powoli wcieram go w siebie.
Cała szyba zaparowała od gorącej wody. Wyciągam rękę po swój ulubiony ręcznik, ale ktoś sam mi go podaje. Wychylam głowę, nikogo nie ma. Szybko wycieram się. Otulam w swój szlafrok i podchodzę do umywalki. Serce zatrzymuje swoje bicie, na lustrze ktoś napisał palcem napis 'Death'. Cholera co się tu dzieje! Zabiję Niall'a, jeśli to jego głupie żarty!
Rankiem obudziły mnie dźwięki syreny policyjnej. Co tu robi policja? Podchodzę do okna, stoi tam Niall i kilka osób, także policja. Ubieram sweter i schodzę na dół. Kiedy otwieram drzwi wszystkie oczy są skierowane na mnie. Podchodzę do nich, ale Niall zatrzymuje mnie
- Nie podchodź - to ostrzeżenie ?
- Niby dlaczego ? Co się stało ? - Niall pozwala mi patrzeć, obok policjantów leży ktoś na ziemi. Jest zawinięty w ciemny materiał - Niall, co tu się stało ? - jestem przerażona, co się w tej całej chorej dzielnicy dzieje!
- Ktoś zabił naszego sąsiada, tego starego pana, który pierwszego dnia z nami rozmawiał. Nikt nie zna zabójcy, chodź do domu - stałam jak sparaliżowana, dopóki Niall nie złapał mnie w talii i nie poprowadził do domu. To niemożliwe, że w tej okolicy jest zabójca. Kto mógł to zrobić?! Zabójca jest na wolności, a Niall jest taki spokojny?!
Razem z Niall'em dla odstresowania postanowiliśmy zrobić sobie wspólną kolację. Nie pamiętam, kiedy ostatnio robiliśmy kolację, tak wspólnie. Zawsze jedliśmy na mieście, gdy nie mieliśmy czasu, albo każdy z nas robił sobie coś dla siebie. Ja kroiłam warzywa do sosu na Spaghetti, a Niall akurat wkładał makaron do garnka. Wszystko poszło nam szybko.
Niall wyjął kilka talerzy kiedy ja w między czasie ostudzałam makaron. Nałożyłam po tyle samo i zasiedliśmy do kolacji. Po jakichś pięciu minutach zgasło światło
- Serio?! Znowu?! - wykrzyczałam, mam już tego dość
- Spokojnie, pewnie korki .. - nie dokończył, bo przerwał mu ktoś, albo coś. Ktoś zaczął się śmiać, to był typowo damski głos. Czy się nie odczepi ? Po chwili znowu zapaliło się światło. Spojrzałam ponad ramię Niall'a, na lodówce ujrzałam kolejny napis, napisany na kartce 'Śmierć jest bliżej, niż myślicie. Ostrzegałem'. Ostrzegałem?! Kto ostrzegał! Zaraz zemdleję
- To na pewno nie były korki - nie tylko zemdleję, ale zaniosę się też płaczem. Niall wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Muszę się uspokoić. Zamknął drzwi nogą i położył mnie na łóżku. Znajdowałam się pod nim
- [T.I], musisz myśleć racjonalnie, wróć na ziemię. To mogłoby być tylko spięcie, ktoś na zewnątrz mógł sobie robić głupie żarty, myślisz, że mało się kręci tu ludzi z tej firmy, którą chcą tu wybudować ? - chyba ma rację, muszę zejść za ziemię
- Wiem, teraz już wiem - pocałowałam go, pocałunki stały się mniej delikatne. Jego ręce znalazły się pod moją bluzką i lekko ciągnęły ją w górę. Moje zawisły na jego karku ...
Obudziłam się, znowu o godzinie 2:00. Przetarłam oczy, nie było obok mnie Niall'a. Gdzie tym razem poszedł ? Ściągnęłam z siebie kołdrę i poszłam w stronę salonu, może tam go znajdę. Otworzyłam drzwi, może telewizję ogląda ? Tylko w kuchni świeciło się światło, no pewnie. Weszłam do kuchni, nie ma go tu. Usłyszałam coś dochodzącego z piwnicy. Piwnica ? Serio? Zapaliłam światło w salonie, a zgasiłam w kuchni. Otworzyłam drzwi od niechcianego pomieszczenia. Ujrzałam Niall'a na stołku, który ściągał słoiki z półki
- Serio, Niall ? O tej porze chce ci się jeść ? - zapytałam
- No co? - przewróciłam oczami. Drzwi lekko zaskrzypiały i zamknęły się. Podeszłam do niego i odstawiłam słoik
- Chodź na górę, spać - położyłam mocniejszy akcent na słowie 'spać
Złapałam go za rękę i poszliśmy na górę. Kiedy byliśmy już przy drzwiach one same się otworzyły
- To nie ja - obroniłam się. Niall tylko zachichotał i weszliśmy do salonu. Moje serce stanęły, podobnie jak włosy, oczy przybrały kształt piłeczek do tennisa. Na samym środku salonu stała dziewczyna. Była cała blada, tak jak jej ubrania. Stała i uśmiechała się. Szybko schowałam się za ciałem Niall'a. Dziewczyna zbliżała się do nas powolnym krokiem, jakby chciała wzbudzić większy respekt. Nagle ktoś wybija szybę, a z pod drzwi od łazienki wylewa się krew. Z piwnicy dochodzą przeraźliwe krzyki, jakby ktoś tam kogoś mordował. Ze wszystkich stron wieje wiatr, który przewraca wszystko. Kiedy dziewczyna jest twarzą w twarz z Niall'em, znika. Wszystko wraca do normy. Nic się nie dzieje, a my stoimy jak posągi
- Niall! Uciekajmy stąd! - krzyczę do niego. On odwraca się w moją stronę. Łapie mnie za rękę i wybiegamy z domu. Niall bierze kluczyki od samochodu. Jak porażeni wsiadamy do samochodu, koszmar się kończy. Ostatni raz patrzę na ten przeklęty dom, w oknie pojawia się dziewczyna, po chwili znika.
                                                           'To nie był głupi żart, ani sen'


CZYTASZ = KOMENTUJESZ.
Gosia :)

piątek, 3 stycznia 2014

#154. Louis (2.2)

 Justin Bieber - As long as you love me ft. Big Sean
 

Oh, yeah. Tak się załatwia sprawy, raz a porządnie. Teraz tylko dobrać się do niej, a później powoli do konta jej tatusia. Szybko pójdzie, nie ma się co martwić. Powoli, ale skutecznie zniszczę naszego tatusia Damon'a. Niech wie, że ze mną nie warto zadzierać. Powolna zemsta przyniesie mi tylko więcej rozkoszy. [T.I] myślała, że ma u mnie szanse ? Nie na tym świecie, nie mam dobrych zamiarów wobec niej.
Odpaliłem swój motor i pojechałem załatwić jeszcze parę spraw. Ze wszystkiego co mnie spotka w tym tygodniu cieszę się najbardziej z mojej zemsty. Przy okazji zabawię się trochę. Wspominałem już kiedyś, że miłość mnie nie obchodzi ? Nikt tego nie zmieni, jestem w pełni zdany na siebie.


Następnego dnia obudziła mnie Sara. Nie chciało mi się wstać z łóżka, ale dla niej zrobię wyjątek. Ubrałam krótkie białe szorty, kremową bluzkę i zeszłam na dół. Sara zrobiła na śniadanie kilka naleśników, płatki i jakieś tosty. Miałam wybór, ale wolałam każdego spróbować. Do tego wszystkiego szklanka ciepłego kakao
- Wybierasz się dzisiaj gdzieś ? - zapytała siadając obok mnie
- Nie, raczej ktoś wybiera się do mnie - zachichotałam, ale szybko zasłoniłam buzię szklanką z kakao
- Czyżby nasza malutka [T.I] się zakochała ? Bo chyba na starość nie dosłyszałam - tak, nie dosłyszałaś
- No, ale to nie mój chłopak, tylko kolega - chyba nie brzmiałam zbyt przekonująco
- Dobrze, dobrze - wzruszyła ramionami uśmiechając się - Tylko później, żeby nie było, że to będzie twój chłopak, ok ? - jasne, nic z tego nie będzie, nie martw się
Dokończyłam swoje śniadanie i poszłam na górę założyć coś innego. Ale zaraz, zaraz on nie powiedział mi, kiedy będzie ? Może pojawić się w każdej chwili. Ubrałam długie białe spodnie, szarą bluzkę z sową na krótki rękaw, włosy rozpuściłam i zrobiłam lekki make-up. Usiadłam na łóżku, wzięłam swój telefon i kiedy go włączyłam coś do mnie dotarło. Czy on naprawdę tu przyjdzie ? Co jeśli tylko wykorzysta mnie jak wszyscy ? Zaufam mu ? Boję się, ale jeżeli będę tylko uciekała przed zaufaniem na pewno skończę jako stara panna z kotami, której nikt nie chce.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko zeszłam na dół i otworzyłam drzwi, w progu stał oparty w ścianę Louis. A jednak przyszedł
- No cześć, piękna. Jak widzisz jestem, by pokazać ci, że możesz mi zaufać - przestań się tak słodko uśmiechać! - Może wpuścisz mnie ?
- Em, tak jasne - zamknęłam za nim drzwi i pokierowałam go do salonu, usiedliśmy na kanapie
- Jest ktoś w domu ? - zapytał
- Jesteśmy sami. Taty nie przez kilka dni, a Sara poszła na zakupy - nie martw się nikt nas nie nakryje
- To dobrze. Mam pomysł - zdjął swoją skórzaną kurtkę i położył ją na kanapie - Może zrobimy coś słodkiego, takiego co tylko chłopak z dziewczyną robią ? - dlaczego się tak bezczelnie uśmiechasz ?
- Że ciastka ? - zaśmiałam się
- Tak, ciastka - nie przekonałeś mnie ze swoją odpowiedzią
- Nie boisz się pobrudzić ? - czy ja rzucam mu wyzwanie ?
- Chcesz rozpętać wojnę ? - nie, wcale
Uśmiechnęłam się, wstała ze swojego miejsca i zaprowadziłam go do kuchni. Wyjęliśmy odpowiednie składniki no i zaczęliśmy nasze ciastka
- Czekoladowe, truskawkowe, waniliowe ? - czytaj mi w myślach, kochany
- Waniliowe, a ty nie masz nic do gadania - pokazałam mu język, wyjęłam miskę i według przepisu wkładałam składniki. Teraz foremki, powoli i ostrożnie nalewaliśmy je do foremek. Wstawiłam je do piekarnika, nastawiłam odpowiednią temperaturę. Teraz trzeba to posprzątać
- A kto będzie sprzątał ? - zapytałam, trochę nabrudziliśmy
- Hmm, ups trochę mąki mi się wymsknęło - tak, wymsknęło, całą ręką na moją twarz
- Ups, a mi się mleko wymsknęło - chyba miałam na myśli cały karton
- Ups, a mi się masło wymsknęło!
- Wymsknęło ? Rzuciłeś je specjalnie na podłogę! - krzyknęłam, wzięłam garść mąki w ręce
- Chyba nie zamierzasz we mnie tym rzucić ? - wziął dwa jajka w ręce, powoli zbliżał się do mnie
- Jeśli ty rzucisz to i ja rzucę! - nie krzycz, proszę cię [T.I]. Louis powoli zbliżał się do mnie, nie zauważył masła i wywrócił się o nie, obydwa jajka stłukły się o podłogę
- Ha! I kto teraz leży ? - zaśmiałam się
- Ty zaraz będziesz leżeć! - złapał za moja kostki przez co upadłam na niego, ze złości starłam całą mąkę z moich rąk w jego twarz
- Nie musiałaś tego robić - złapał za moje nadgarstki, teraz to ja leżałam pod nim - Zobaczymy, kto będzie się śmiał, gdy będziesz miała całą bluzkę w jajkach - usiadł na mnie i rozpił na mojej bluzce kilka jajek
- Louis! To była moja ulubiona bluzka! - chyba nic sobie z tego nie zrobił, bo zaczął mnie łaskotać
- Teraz już nie jest! - nie przestawał mnie łaskotać, wiłam się pod nim jak jakiś wąż
- A co się tutaj dzieje ?! - Sara ? Spojrzałam na kobietę stojącą w progu drzwi, tak to Sara, jest wściekła - Zdewastowaliście mi całą kuchnię!
- Chyba nie jest tak źle ? - rozejrzałam się po kuchni, było gorzej niż źle
- Wynocha mi stąd i iść się umyć, jesteście cali brudni - wygoniła nas z kuchni, nie miałam zamiaru kąpać się w łazience wolałam w basenie, który mieliśmy w domu. W Londynie często jest zimno, więc tata wybudował basen w domu. Najgorsze jest to, że chyba podnieśliśmy ciśnienie Sarze. Stanęłam na brzegu basenu, zanurzyłam lekko pół stopy i zostałam brutalnie wepchnięta do wody. Wynurzyłam się na powierzchnie i zobaczyłam śmiejącego się Louis'a
- A ty z czego się tak śmiejesz ?! - krzyknęłam
- Z ciebie! - zdjął swoją koszulkę i dołączył do mnie, muszę przyznać, że jest bardzo umięśniony
- Zmyj z twarzy tę mąkę - zachichotałam, podpłynął do mnie, złapał mnie w tali i przysunął do siebie
- Zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni, kochana - po chwili nasze usta były już złączone w jedność. Oplotłam swoje nogi wokół jego talii, moje łokcie spoczywały na jego ramionach, a palce zostały wplecione w jego włosy. Namiętny pocałunek jednak został przerwany
- Emm - odchrząknął - Powinienem już iść - tylko przytaknęłam na jego słowa, dopłynęliśmy do brzegu basenu.
- Jutro wieczorem zabiorę cię gdzieś, dobrze ? - byliśmy już na zewnątrz, jak zwykle przyjechał swoim motorem
- Gdzie ?
- Zobaczysz, pokaże ci, że twoje życie wcale nie jest lepsze. Pokażę ci życie z ciekawszej strony - uśmiechnął się, założył swój kask na głowę i odjechał

Ta dziewczyna jeszcze nie wie, co ją czeka. Powoli dobiorę się do niej, a gdy zaufa mi zniszczę jej ojca. Ale nie wiem dlaczego znowu ją pocałowałem ? Dlaczego ? Na to pytanie sam nie wiem jak odpowiedzieć. Jutro zabiorę ją do mojego ulubionego klubu. Zobaczy jak to jest żyć inaczej, niż żyć grzecznie za pieniądze tatusia.

Powoli i z bólem zwlokłem się z łóżka. Nigdy nie lubiłem wstawać, ale też nigdy nie lubiłem kłaść się spać. Wziąłem telefon z szafki nocnej, w nocy dostałem wiadomość od Paul'a ,, Jutro bądź w naszym ulubionym klubie. Słyszałem, że podobno ktoś ma z kimś do pogadania, szykuje się niezła zabawa, bądź na pewno". Nie martw się kolego, będę na pewno. Jeszcze tylko trzeba załatwić sobie dziewczynę na wieczór, [T.I] będzie odpowiednia. Zobaczy jakie życie może być fajne. Zrobiłem sobie kawę i usiadłem przed telewizorem. Jak zawsze nic ciekawego. Chodząc po kanałach znowu zacząłem myśleć o [T.I], cholera. Muszę przestać o niej tak myśleć. Jak przypomni mi się ten pocałunek w jej basenie, zamknij się. Albo jak staliśmy tam na zewnątrz i gadaliśmy, zamknij się. Albo jeszcze jak pierwszy raz ją zobaczyłem, zamknij się. Muszę się czymś zająć. Dopiłem swoją kawę, ubrałem się w swoje ulubione ubrania i wyszedłem rozprostować kości. Najlepszym rozwiązaniem będzie przejażdżka motorem, rozluźnię się trochę. Lubię szybką jazdę, czuję wtedy, że żyję. To mi pomaga.
*Wieczór*
Czekałem na [T.I] pod jej domem. Dobrze, że jej ojca nie ma. Drzwi uchyliły się i wyłoniła się z nich [T.I]. Wyglądała pięknie, czarne spodnie, biała bluzka i czarny sweterek. Wstałem ze swojego pojazdu i przywitałem się z nią
- Pięknie wyglądasz, czy przypadkiem nie za pięknie ? - no nieźle, teraz się jej podlizuję
- Nie, nie za pięknie - zachichotała, zauważyłem, że na jej twarz wkrada się mały rumieniec
Posadziłem ją na swoim motorze, sam też tak zrobiłem. Ruszyłem wolno z miejsca, żeby zaraz ruszyć z piskiem opon. Nie jechałem za szybko, jak to mam w zwyczaju. Klub był za Londynem, dojechanie zajmie nam trochę czasu.
Na miejscu zaparkowałem gdzieś w odleglejszym miejscu. [T.I] wydawała się trochę zszokowana, chyba pierwszy raz jest w takim miejscu. Złapałem ją za rękę, by dodać jej trochę otuchy. Ochroniarze rozpoznali mnie i od razu wpuścili nas do środka. Już z zewnątrz słychać było głośną muzykę. W środku unosił się zapach papierosów, potu i alkoholu. Wszyscy szaleli na parkiecie, tylko mniejsza część osób siedziała przy stolikach, albo przy barze. Wyszukałem Paul'a i ruszyłem razem z [T.I] do niego. Cały czas mocno ściskała moją dłoń. Czułem się przy niej lepiej, niż przy innym dziewczynach, co ja bredzę ? Usiedliśmy przy barze obok Paul'a
- Wreszcie jesteście. Co tak długo ? - od razu ciepło nas przywitał, widać, że już trochę wypił
- Ważne, że jesteśmy, ok ? - Paul chyba bardziej zainteresowany był [T.I] niż mną
- Widzę, że przyprowadziłeś śliczną koleżankę, Paul jestem - przywitał się z [T.I], chyba nie jest zadowolona, że tu jest
Postanowiłem coś z tym zrobić. Złapałem ją za rękę i poprowadziłem w jakiś przyjemniejszy kąt. Wydawała się bardziej przestraszona, niż zanim weszliśmy do środka
- Ej, co jest ? Boisz się czegoś ? - zapytałem łagodniejszym tonem, nie mogłem pozwolić, żeby się mnie przestraszyła
- Nie, po prostu nie za bardzo mi się tu podoba. Te wszystkie spojrzenia tych pijanych gości - głos miała inny niż zwykle, bardziej przestraszony
- Jesteś ze mną, nie ma się czego obawiać - nagle muzyka ucichła. Zapadła grobowa cisza. Starałem się odnaleźć Paul'a, zobaczyłem go dopiero obok jakiegoś innego kolesia. Usłyszałem głośny trzask, ktoś jakby uderzył głową o coś twardego. Nie myliłem się, na środku jacyś dwaj mężczyźni tłukli się. O co tym razem ?
- Paul ? Co się dzieje ? - zapytałem, próbowałem jakoś zasłonić [T.I] ten widok, na marne, wszystko widziała
- Mówiłem ci, że ktoś ma do pogadania - mówi to tak spokojnie ?
- Louis! Trzeba coś zrobić ! - [T.I] była przerażona, co teraz
- Nic nie da się zrobić. Zostawmy to - moje próby wychodziły na marne
- Ale oni mogą się pozabijać! Zróbcie coś! - była przerażona, tak przerażonej osoby to ja nigdy nie widziałem. Musiałem coś zrobić, złapałem ją mocno za rękę i przepychałem się wraz z nią przez tłum. Krzyki nasilały się, chyba zaraz mi uszy pękną. Wyszliśmy z klubu, to nie był najlepszy pomysł, żeby z nią tu przyjeżdżać. Zaprowadziłem ją prosto do mojego motoru i posadziłem na siedzeniu. Płakała, łzy leciały jej po policzkach. Szybko otarłem jej łzy, naprawdę się bała
- Louis, dlaczego nikt nic nie zrobił ? Nie powstrzymał ich ? - co ja jej teraz odpowiem ?
- Gdyby ktoś coś zrobił oberwałby. Gdybym coś zrobił na pewno teraz byłbym cały w krwi, albo gorzej - lekko pocierałem kciukiem jej policzek, powoli się uspokajała. Musiałem jej jakoś to wynagrodzić. Co dziewczyny lubią ? Ckliwe filmy, jakiś dobry deser ? Nie jestem w tym za dobry - A co powiedziałabyś na jakiś deser ? Powinienem ci jakoś to wynagrodzić, co ? - spojrzała na mnie, poczułem jakieś ukłucie w sercu, nie pamiętam kiedy ostatnio się tak czułem. Jej oczy mają w sobie coś, coś pięknego. Muszę chyba znaleźć jakieś zajęcie, kiedy z nią przebywam, żeby nie zwariować
- Uważasz, że tym poprawi mi się humor ? - cholera, nie wiem co jej odpowiedzieć
- Po dobrym deserze, na pewno. To jak ? - pokręciła głową na znak, że tak
Kupiłem w sklepie najlepsze lody jakie były. Wolałem z nią posiedzieć w swoim domu, niż w miejscu gdzie jacyś obcy ludzie w kółko się na ciebie gapią. W swoim mieszkaniu usiedliśmy w kuchni, niezbyt romantyczne miejsce, ale cóż. Lody okazały się naprawdę dobry, mam gust. [T.I] nadal wydawała się być w innym świecie
- [T.I] ? - popatrzyła na mnie, nadal grzebiąc łyżeczką w lodach - Masz czekoladę na ustach
- Gdzie ? - zaczęła palcem pocierać swoją wargę
- Tu - pocałowałem ją, chociaż wcale nie miała czekolady na ustach. Co ja robię ? Wziąłem ją na ręce i zaprowadziłem do sypialni. Lekko położyłem ją na łóżku, nadal całując. Zdjąłem swoją kurtkę i rzuciłem gdzieś na podłogę
- Ufasz mi ? - zapytałem, na chwilę oderwałem się od jej ust
- Ja ... ja nie wiem - w jej oczach widziałem lekki strach
- Będę delikatny - znów ją pocałowałem, moje ciało samo reagowało ...


Dziś w końcu tata wraca do domu. Stęskniłam się za nim. W końcu rzucę się mu na szyję. Chciałabym, żeby znowu było tak jak kiedyś. Kiedy przychodził z pracy dość wcześnie, jako mała dziewczynka zawsze rzucałam się mu na szyję. Z mamą spędzałam każdą chwilę, byłyśmy sobie naprawdę bliskie. Teraz moją drugą matką i przyjaciółką jest Sara. Dałabym wszystko, żeby moje życie przypominało takie, jakie było kiedy miałam 9 lat.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wiedziałam kto to.Szybko wstałam z kanapy i pobiegłam do drzwi. Taty nie było zaledwie kilka dni, a ja już się za nim stęskniłam. Tata zostawił swoją walizkę w korytarzu, gdy zauważył mnie rozłożył ręce i przytulił mnie. Dawno nie czułam się tak stęskniona za tatą
- Co zbroiłaś, bo się tak ucieszyłaś ? - jest dużo rzeczy, ale zachowam to dla siebie
- Stęskniłam się za tobą. Dawno nie spędzaliśmy ze sobą czasu. A ty się nie stęskniłeś ?
- Nie, miałem cię dosyć i dlatego wyjechałem. Jasne, że się stęskniłem - kochany sarkastyczny tata
- Wiedziałam! - odkleiłam się od taty i poszłam do salonu, może chociaż chwilę spędzimy razem ..
 
- Mówię ci stary, coś jest na rzeczy. Inaczej nie pilnowałbyś jej tamtego wieczoru tak bardzo. Widziałem jak trzymałeś ją za rękę i patrzyłeś na nią - Paul'owi chyba coś się stało z głową, to nie prawda - A co ? Może nic do niej nie czujesz ? - dopiłem resztę swojego napoju, muszę chyba mu to inaczej przetłumaczyć
- Paul, mam tylko zdobyć jej zaufanie i dobrać się do konta jej ojca, taki był plan - nie wygląda na przekonanego
- Czujesz coś to niej ? Tak szczerze ? - co teraz, muszę mu powiedzieć prawdę, on wyczuwa kłamstwo
- Nigdy nie czułem się przy innej tak samo jak przy [T.I]. Ona jest inna. Nie skacze mi do gardła jak inne. Nawet nie mogłem znieść myśli, że wtedy spotkała się z innym, potem okazało się, że to jej kolega. Nawet nie wiem jak takie uczucie się nazywa, dawno tego nie czułem. Ona rujnuje moje życie, zmienia je. Mięknę przy niej. Co to jest ? Jak się tego uczucia pozbyć ? - wydusiłem to z siebie, uff
- To jest miłość, Louis - bredzisz
- Jaka miłość ? Może faktycznie zakochałem się w kimś w kim nigdy nie mógłbym ? Nie, gadam głupoty. Nie zakochałem się - chyba sam siebie okłamuję ?
- Okłamujesz się, inaczej dawno zostawiłbyś ją i jego ojca wyczyścił do końca. Zależy ci na niej - Paul i jego mądre słowa
- Myślisz ? Przecież nie taki był układ, że się zakocham.
- Układ ? Teraz to będziesz cierpiał, jeżeli zrobisz jej rodzinie krzywdę. Znienawidzi cię. Co ty myślałeś, że zniszczysz jej ojca i spokojnie będziesz się z nią spotykał ? Kochasz ją, to widać! Musisz się to powiedzieć, skoro jeszcze nie jest za późno!
- A układ ?
- Wolisz całe życie cierpieć z poczuciem winy, że zrobiłeś krzywdę dziewczynę, którą kochasz ? Bo dla ciebie ważny jest jakiś głupi układ ? Powiedz jej, że zakochałeś się w niej. Ale jej ojciec cię zna, nie dopuści cię do niej, po tym jak go zastraszałeś - racja
- To co mam robić ? Jest za późno, jej ojciec jest największym problemem! Jeżeli powiem jej, że ją kocham na pewno będzie chciała przedstawić mnie swojej rodzinie! Jak zniszczę jej ojca, to znienawidzi mnie.
- Uwierz w siebie, Louis. Uda się jeżeli będziesz o nią walczył, zatopcie topór wojenny jak to się mówi. Jej ojciec zrozumie, jak powiesz mu, że kochasz jego córkę. Ona na pewno kocha ciebie. Jestem tego pewien. Damon kocha [T.I], dla niego jej szczęście jest ważne! - pierwszy raz Paul ma rację, kocham ją
- A jeżeli tylko rozzłoszczę jej ojca, dowie się, że ją kocham i zabierze ją ode mnie ?
- Może to będzie zakazana miłość ? - zakazana ?
- Z jednym masz rację, muszę jej to powiedzieć. Powiem jej to, od razu to zrobię! - ruszyłem ze swojego miejsca, takiego obrotu akcji się nie spodziewałem. Kocham [T.I], już nie obchodzi mnie cały ten układ.

 
Siedzę właśnie u taty w jego gabinecie. On przegląda jakieś papiery, a ja sobie czytam czasopismo na jego kanapie. Jest wyjątkowo wygodna. Sara poszła dzisiaj na jakiś kurs gotowania, a mama poszła na jakieś spotkanie biznesowe. Zostałam sama z tatą, przynajmniej mam chwilę by posiedzieć z nim trochę
- Tato ? Co u babci słychać ? - zapytałam po chwili ciszy
- Jakoś się trzyma. Jak zawsze jest miła, szczególnie dla mnie. Mówi, że powinienem schudnąć. Przecież ja mam fantastyczną figurę - zaśmialiśmy się, babcia wie, co mówi- A u ciebie coś ciekawego ?Jak tam Lola, dawno jej nie widziałem. Nadal jest taka dzika ?
- Ona nie jest dzika, tylko trochę nieogarnięta - zachichotałam, Lola do normalnych nie należy
- Powinnaś pomyśleć o zmianie towarzystwa - zaśmiał się, dostałam SMS-a od Louis'a ?
,,Jestem pod twoim domem. Wyjdziesz ?"
- Tato, hmmm Lola właśnie przyszła czeka pod domem, mogę z nią wyjść do kawiarni ? - kłamstwo nie popłaca
- Tak późno ? Zobacz jak już ciemno - nie raz wracałam później
- No proszę! - przekręcił oczami - Dzięki! Kocham cię! - dałam mu buziaka w policzek i wyszłam
Wyszłam przed dom. Zobaczyłam Louis'a po drugiej stronie ulicy, opierał się o swój motor. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego
- Witaj, księżniczko - księżniczka ?
- Cześć - pocałował mnie w usta, nawet nie zauważyłam, że ktoś się nam przygląda
- Jedziemy ? - zrobiłam pytającą minę, niby gdzie ? - Niespodzianka, wsiadaj - zrobiłam tak jak kazał
Ruszyliśmy z miejsca. Czułam ten przyjemny wiatr we włosach, mijaliśmy kolejne budynki.  m\Mocniej wtuliłam się w ciało Louis'a. Wyjechaliśmy z miasta. Gdzie on mnie zabiera ? Trochę kojarzyłam tę drogę, chyba jedziemy nad te jezioro. Tak, tam właśnie porwali mnie jego koledzy. Zatrzymaliśmy się na jakimś pomoście, wcześniej byliśmy gdzie indziej. Louis rozłożył koc, nadal nie kumam o co mu chodzi ?
- [T.I] chciałbym ci coś powiedzieć. Niedawno rozmawiałem z kumplem, coś mi uświadomił. Uświadomił mi, że do pewnych uczuć trzeba się przyznać. Nie patrzeć na konsekwencje, skoro kogoś darzysz uczuciem - przejdź do rzeczy, proszę - Zrozumiałem, że cię kocham - co ? Czy on powiedział, że mnie kocha ?
- Louis ? Czy ty powiedziałeś, że mnie kochasz ? - powtórz, bo nie wierzę
- Tak, właśnie to powiedziałem - żartujesz ? - Teraz dobrze by było, gdybyś mnie pocałowała i powiedziała, że też mnie kochasz.
- Myślisz, że też cię kocham ?
- Obdarzyłaś mnie zaufaniem, nie skrzywdzę cię, obiecuję. Zaufaj - kolejny pocałunek, czy tobie to się nie nudzi ?
- Mam to rozumieć jako tak ? - kiwnęłam głową, oczywiście
 
                                                                   *
 
Po spotkaniu z Louis'em musiałam wrócić do domu. Nie spodziewałam się, że wyzna mi miłość. Nie spodziewałam się też, że tata będzie czekał na mnie w salonie
- Gdzie byłaś ? - cisza - Gdzie byłaś do cholery ?! - co mu się stało, wściekł się ? - Byłaś z tym Louis'em ? Z tym co był kiedyś w tym domu ? Lola zmieniła się chyba, nie widziałem, żeby jeździła na motorze ?! - jak ja teraz to wytłumaczę ?
- Chciałam wam powiedzieć, że się z nim spotykam, ale jakoś nie miałam okazji - kolejne kłamstwo
- Spotykasz ?! Spotykasz się z tym przestępcą ?! - co ? Jakim przestępcą ?! - Nawet nie wiesz ile on zła wyrządził ?! To jest niebezpieczny człowiek! Chciał mnie zniszczyć ! Bo nie chciałem mieć z nim nic wspólnego ! Nawet nie wiesz, jaki on jest! - teraz już wiem
- Kłamiesz ! To nie może być prawda! On mnie kocha ! - te słowa chyba wytrąciły go z równowagi
- Kocha cię ?! Co jeszcze ? Spaliście ze sobą ?! Chciał dobrać się do mnie, myślał pewnie, że jak zdobędzie ciebie dostanie moje pieniądze! - kłamiesz, to nie może być prawda
- Nieprawda ! On mnie kocha! Wyznał mi to! Ja też go kocham, nie rozumiesz tego ?!
- Nie wiesz jakim podłym człowiekiem może być! - to nieprawda
- Kocham pańską córkę! - jakby spod ziemi wyrósł Louis, co on tu robi ?
- A ty czego tu szukasz ?! Chciałeś ją tylko wykorzystać ! - tacie chyba podniosło się ciśnienie, naprawdę zaraz wybuchnie
- Chciałem kiedyś, ale zrozumiałem, że ją kocham! - moje oczy przybrały wielkość piłeczki do pingponga, on mnie broni
- Jasne, później pokochać moje pieniądze ? - Louis podszedł do mnie i stanął przede mną osłaniając swoim ciałem
- Kocham ją, a nie twoje pieniądze! Nie potrafisz tego zrozumieć ? Same słowa nie wystarczą ? Nie wierzysz, że ludzie się zmieniają ?! - tata uderzył Louis'a prosto w twarz, opadł bezsilnie na podłogę, z jego nosa kapała krew
- Tato ?! Czy ty nie widzisz, że on mówi prawdę ?! - pomagałam Louis'owi, krew nie ustępowała - On mnie kocha! Obronił mnie przed tobą, nie widziałeś ?! Pamiętasz jak mówiłeś mi, że ludzie potrafią się zmienić ? Czy ty nie czułeś takiej samej miłości do mamy ? Sam mówiłeś, że dziadek też nie akceptował ciebie ?! Ale zmieniłeś się, on też może się zmienić ! - zaczęłam płakać, do taty chyba dotarły te słowa. Odsunął się od nas, spojrzał na Louis'a, krew powoli przestawała lecieć z jego nosa
- Ty naprawdę go kochasz ? - ukucnął nad nami i chwycił za moje ramię
- Kocham go, on mnie też - do taty chyba dotarły moje słowa
- Zbieraj się - co ? co chcesz zrobić ? - Trzeba jakoś opatrzyć ten nos, wstawaj - pomogliśmy Louis'owi wstać, mocno dostał, na moich rękach była spora ilość jego krwi
Wyciągnęłam apteczkę, w tym czasie Louis usiadł w kuchni. Wyjęłam wodę utlenioną, wacik i powoli wycierałam krew z twarzy chłopaka. Nie obyło się bez jęków, bolało go to. Nadal nie wierzę, co się przed chwilą stało ? Tata uwierzył w jego miłość ?
- Mogłabyś delikatniej ? - ups, teraz zauważyłam, że mocniej naciskam
- Naprawdę chciałeś zniszczyć mojego ojca ? - zapytałam, to pytanie ciągle zaprzątało mi myśli
- Chciałem, bo nie chciał podpisać ze mną takiej umowy. Później poznałem ciebie. Zakochałem się, w tobie. Nie przypuszczałem, że będę do tego zdolny - zaśmiał się - Dawno nie kochałem nikogo, byłem zdany tylko na siebie. Nie potrzebowałem jej, miłości.
- Gdybyś się nie zakochał to zniszczyłbyś moją rodzinę ?
- Pewnie tak, wcześniej byłem potworem bez uczuć, to muszę przyznać. W porę zrozumiałem, co to miłość. Kocham cię, [T.I]. Wybaczysz mi ten mój zamiar ?
- Wierzę, że ludzie się zmieniają. Kocham cię i wybaczam ci, Louis - ucałowałam delikatnie jego czoło.
 
 
 
Zawaliłam sprawę, prawda ?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
Gosia :)
Szablon by S1K