Statystyka

sobota, 31 sierpnia 2013

IMAGIN MIESIĄCA :)

Od tego miesiąca Wy, jako nasze kochane Marchewki będziecie wybierać imagin miesiąca :)
Obok, w ankiecie znajdują się wszystkie imaginy dodane w tymże miesiącu.
Na głosowanie macie 3 tygodnie. 
Następnie będzie ścisły finał - 4 imaginy.
Nam sprawi przyjemność docenienie, a Wy będziecie mogli dać nam tą satysfakcję :)

D. xx

piątek, 30 sierpnia 2013

# 145. Liam.

- Tato, opowiedz mi jakąś historie. Doskonale wiem, że masz wiele w zanadrzu. Mam wielką ochotę posłuchać, więc proszę, nie opieraj się - moja siedmioletnia córka, Clara zaczęła nalegać na jakąś historię. Nie chciałem jej się opierać, dlatego zacząłem opowiadać. Historię na faktach, w której losy potoczyły się zupełnie inaczej, niżby można się spodziewać.

- Matt, co Ty tutaj robisz ? - Caroline zrobiła wielkie oczy widząc mnie, czyli jej chłopaka.
- Stoję przed Twoimi drzwiami i chciałbym pogadać. Ale to od Ciebie zależy czy mnie wpuścisz i wysłuchasz - stwierdziłem. 
- No sama nie wiem - Caro nie wiedziała, co ma zrobić. I słusznie, zachowałem się jak ostatni dupek, może nawet nie zasługiwałem na drugą szansę.
- Zastanów się. Cokolwiek uczynisz, ja to zaakceptuję. Bo ja Ciebie naprawdę kocham. Nie patrzmy na to, co zdarzyło się ostatnio. Wiem, popełniłem błąd, może i największy w życiu. Ale pomyśl, co do mnie czujesz, dobrze? Obiecuję, że nigdy więcej nic takiego nie będzie miało miejsca - klęczałem przed nią i czekałem na wybaczenie. Nie byliśmy już nastolatkami, dla których liczy się tylko alkohol, narkotyki i upojna noc. Nasza miłość rozkwitała na dojrzały związek, ale ja wszystko zepsułem. Dałem się ponieść emocjom i zrobiłem coś, co mogło dogłębnie skreślić mnie u Caroline - Nie musisz odpowiedzieć mi teraz. Poczekam. Nie chcę, żebyś zbyt pochopnie mi wybaczyła. Na to muszę sobie zasłużyć.
Wstałem, spojrzałem jej głęboko w oczy. Stała cicho. Złożyłem krótki pocałunek na jej ustach i poszedłem w stronę swojego domu. Caro coś do mnie mówiła, ale ja nie odwróciłem się. Nie chciałem, żeby zbyt łatwo wybaczyła mi zdradę, jakiej się dopuściłem. Nie byłem dupkiem. Byłem chłopakiem posiadającym honor.

- Tato, a co ta Caroline wołała za tym chłopakiem? - Clara była mistrzynią w przerywaniu moich opowieści, ale wolałem, kiedy dużo mówi, niż kiedy milczy.
- Skarbeńku, jeśli chcesz wiedzieć, posłuchaj dalej. Zaraz wszystkiego się dowiesz.

Siedziałem na ławeczce w parku. Ptaszki wesoło ćwierkały, a wiewiórki szalały, skacząc po drzewach. Byłem sam, o tej godzinie nikt normalny nie przesiaduje w parku. Właśnie, nikt normalny. Nie należałem do tej grupy ludzi. Byłem inny i rozpierała mnie duma z tego tytułu. 
Myślałem, co Caroline chciała mi przekazać. Czyżby była pewna, że chce mi wybaczyć? Ona doskonale wiedziała, że nie byłem świadoma tegoż czynu, jednakże ja, jako mężczyzna wszystko wziąłem na swoje barki. Zastanowienia przerwało mi uderzenie pioruna. Szła burza, a ja musiałem dotrzeć do domu.

- Tato, noo! Uwielbiam, jak mi opowiadasz, ale zawsze musisz dawać takie przemyślenia. Wiesz, że masz niecierpliwą córkę, więc opowiadaj dalej. I powiedz, co Caro chciała przekazać Mattowi.
Westchnąłem i zacząłem opowiadać dalej.

Znów stałem pod jej drzwiami. Znów zadzwoniłem dzwonkiem. Znów czekałem aż otworzy.
- Cześć, Matt. Wejdź. Muszę Ci coś powiedzieć - odparła Caro i zaprosiła mnie do salonu. 
Zająłem wskazane przez dziewczynę miejsce i zamieniłem się w słuch.
- Matt, bo ja ... Ja Ci wybaczam - usłyszałem. Nigdy nie byłem taki szczęśliwy. Zerwałem się z miejsca i mocno przytuliłem ją. 
- Dziękuję. Widzę, że przemyślałaś dobrze sprawę. Cieszy mnie to, bardzo - nie potrafiłem usiedzieć w miejscu, chodziłem do pokoju. Tak właśnie objawia się u mnie radość.
- Kochanie, ale to nie wszystko. Jestem ... jestem w ciąży. Z Tobą - powiedziała i zaczęła płakać.
W pierwszej chwili zamurowało mnie. Ale potem sam do siebie powiedziałem : Chłopie weź się w garść. Zostaniesz ojcem. Musisz odpowiadać za konsekwencje swoich czynów, dorosły człowieku.
- Caroline, nie płacz. Damy sobie radę. Wszystko będzie dobrze. Nie zostawię Ciebie, ani dziecka. Obiecuję to z ręką na sercu. 
Wtuleni w siebie, każdy na swój sposób, przeżywaliśmy wiadomość, że będziemy mieli dziecko. Byliśmy dwudziestotrzylatkami, więc czas wziąć życie w swoje ręce. A ja wiedziałem, że kocham tylko Caro i nigdy jej nie opuszczę.

- Czyli Caroline i Matt będą mieli dzidziusia, tak tatusiu? Lubię małe dzieci. A to będzie chłopczyk czy dziewczynka? Będą fajną rodziną. Bo będzie mama, tata i dziecko. Szkoda, że u nas jest inaczej - mała posmutniała. Musiałem mówić dalej, żeby całkowicie mi się nie rozkleiła.
- Jak myślisz, kociaku - odwróciłem uwagę córki od tamtych rzeczy - będą mieli córeczkę czy synka?
- Synka. Muszą mieć chłopaka.

Chodziłem z Caroline na każdą wizytę u lekarza. Razem cieszyliśmy się, kiedy na USG nasze dzieciątko ssało paluszek albo uśmiechało się, chyba, że tylko wydawało mi się, że tak jest. Kiedy moja dziewczyna była w szóstym miesiącu ciąży, klęknąłem przed nią i zapytałem, czy zostanie moją żoną. Ta, bez namysłu kiwnęła głową i mi się rozkleiła. Wiedziałem, że to ze szczęścia. Ze szczęścia, że możemy razem dzielić przyszłość. 
Cała ciąża Caro przebiegała książkowo. Miałem pewne obawy, ale wiedziałem, że muszę być wsparciem dla narzeczonej. Czułem, że damy sobie radę. Musimy. 
Tak naprawdę nie chcieliśmy znać płci dziecka. Ale nasza, znaczy się Caro, lekarka nie wytrzymała i wyjawiła, kogo się spodziewamy. Córeczki.

- Musiałeś, tato ?! Chciałam, żeby mieli synka. Robisz mi na złość - moja mała udała gniew, by po chwili roześmiać się od ucha do ucha. 
- Nie, wcale nie - odparłem. Nie chciałem wyznawać jej jaka jest prawda. Prawda na temat tej historii ...

- Matt, mam pytanie - powiedziała do mnie Caroline, będąca już w ósmym miesiącu ciąży z naszą córeczką. 
- Słucham Ciebie, skarbeńku.
- Zgodziłbyś się być ze mną, kiedy na świecie będzie pojawiać się nasze dziecko? Boję się - rzekła i spuściła wzrok. 
- Jeśli tego chcesz, to zgadzam się - miałem przeczucie, że Caro będzie mnie wówczas potrzebowała. Nie martwiłem się, że wielu ojców mdleje podczas porodów. Chciałem być silny, dla Caro. 
- Dziękuję - usłyszałem i dostałem buziaka w policzek.

Zawiozłem moją narzeczoną do szpitala, kiedy stwierdziła, że to już. Byłem przy niej cały czas i nie puszczałem jej ręki. Widziałem, jak cierpi, ale nie potrafiłbym jej pomóc. Byłem cholernie bezsilnym facetem, który nawet swojej dziewczyny nie potrafi uratować od bólu. 
Chwile dzieliły nas od pojawienia się na świecie naszej córeczki. Ale coś mi się nie podobało. Moja męska intuicja mnie nie zawiodła. Coś zaczęło się dziać. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Wzrokiem krążyłem między pielęgniarkami a położną. Wyprosili mnie. 
Co się do cholery dzieje ?! Byłem zrozpaczony. Bałem się o Caroline i naszą malutką. Słusznie.

- Tatoo ! Co się stało tej pani? Znaczy się Caroline i jej córeczce? Przecież nic strasznego, prawda? - widziałem iskierki ciekawości w oczach Clary. A w moich pojawiły się łzy.
- Słuchaj dalej - powiedziałem tylko i zabrałem się za dalsze opowiadanie.

Po dwóch godzinach oczekiwania na jakąkolwiek wiadomość wyszła do mnie lekarka. 
- Mam dla pana wiadomość, pani Matthew - rzekła. Była dziwnie nieswoja, a ja z niecierpliwością czekałem, aż coś powie.
- Niech pani powie mi, co z moją narzeczoną i naszym dzieckiem ! - wykrzyczałem. Nie potrafiłem opanować emocji rozpierających mnie od środka.
- Niech się pan uspokoi. Proszę usiąść - poposiła kobieta - Pani Caroline ... wystąpiły komplikacje, w wyniku których nie udało nam się uratować pana narzeczonej. Przykro mi - powiedziała, szybko wstała z miejsca i zniknęła za drzwiami po lewej.
Co za baba ! Jak ona śmie mówić mi, że Caro nie żyje. Chyba sobie żartuje. Ale ... 
Zaczęło kręcić mi się w głowie. Coś było nie tak. Ona nie kłamała. Zostałem zupełnie sam.

- Tatusiu ! Dlaczego ona umarła? Jesteś okropny. Przecież oni mieli mieć córeczkę. Niefajna ta historia - Clara wyraziła swoją opinię na temat tej opowiastki. Nie chciałem się sprzeczać, bo i ja na samą myśl o tych wydarzeniach dostawałem gęsiej skórki, a w moich oczach pojawiały sie łzy. Nie odpowiedziałem jej nic, tylko dalej opowiadałem tę "niefajną" historię.

Usiadłem na podłodze pod salą, w której znajdowała się Caroline. Ale chyba ją już stamtąd gdzieś zabrano. Nie interesowało mnie to. Zacząłem płakać. Płakałem, a cały szpital słyszał, że stało się coś, co zmieniło całe życie tego płaczącego człowieka. Moje życie nie miało już jakiegokolwiek sensu. Nie miałem Caroline, nie miałem nic. Trwanie przestało mnie cieszyć, tak jak kiedyś. Z minuty na minutę stałem się wrakiem człowieka. Nie chciało mi się istnieć. Mój lament przerwała pielęgniarka, która klęknęła tuż obok mnie. 
- Pani Matthew, wiem, że jest panu bardzo trudno - zaczęła.
- Bardzo trudno?! Czy pani wie, co to znaczy stracić cząstkę siebie? Sens swojego życia? Nie, nie jest mi trudno. Bo ja już nic nie czuję. Straciłem wiarę we wszystko, rozumie pani?
- Przepraszam - spuściła wzrok. Chyba wiedziała, że nie krzyczę na nią specjalnie. Była pielęgiarką i doskonale znała ludzi w takich sytuacjach - Ale mam dla pana wiadomość. Pana narzeczona powiła śliczną córeczkę. Ona żyje. Chce ją pan zobaczyć? - usłyszałem.
Zawrót głowy i kompletna nieświadomość.
- Nie, nie chcę tego dziecka - wstałem. Udałem się w kierunku drzwi, zostawiając za sobą zdumioną pielęgniarkę.

- Tak nie można! - kolejny raz Clara raczyła przerwać mi opowiadanie. Swoją paplaniną czasami mnie wykańczała, ale nic się nie odzywałem.
- Córuś, daj mi skończyć, dobrze? - powiedziałem, a mała kiwnęła głową na znak, że się zgadza.

Minąłem recepcję. Rzuciłem okiem na ulotki znajdujące się tuż przy wejściu. Jedna szczególnie zwróciła moją uwagę. 

Adopcja.

Wziąłem ją, złożyłem kilkukrotnie i schowałem do kieszeni. To może się przydać.
Wróciłem do domu. Czekało tam na mnie łóżeczko w świeżo pomalowanym na różowo pokoiku i pustka. Nie miałem nikogo, kto pomógłby mi w tamtej chwili. Usiadłem na dywanie i zacząłem przeglądać album, który znalazłem pod stolikiem. Przewracałem kartki, a z każdy przewróceniem stawałem się mięczakiem. 
Uśmiechnięta Caroline, biegnąca do mnie. Na łące, w wianuszku z kwiatów, który sam dla niej uplotłem. 
Potem zdjęcie z jakiejś imprezy. I okres ciąży. Na każdej z fotografii moja narzeczona była rozpromieniona, jak moje małe słoneczko. 

Myślałem o mojej ukochanej cały czas. Patrzyłem tępo na zdjęcia, nie mogąc już nawet płakać. Brakło mi łez. Sięgnąłem do kieszeni po chusteczkę, ale trafiłem na ulotkę ze szpitala. Zacząłem ją czytać. I wówczas stwierdziłem, że nie chcę być taki, jak mój ojciec. 
Nie chciałem zostawić swojego dziecka na pastwę losu. Chciałem być dla mojej kruszynki i ojcem i matką, by niczego jej nie brakowało. Szybko zdjąłem z wieszaka kurtkę, ubrałem ją już biegnąc w stronę szpitala, gdzie czekała na mnie moja maleńka córeczka.

Po dwóch dniach wróciliśmy do domu. Do różowego pokoiku z drewnianym łóżeczkiem. Doskonale wiedziałem, że będzie mi ciężko. Ale chciałem spróbować. Dla córeczki i Caroline, naszego anioła stróża.

- Smutna ta historia, tato. Myślałam, że się rozkleję. Ej, tatusiu! Dlaczego płaczesz? - mała zdziwiona zapytała mnie, dlaczego właśnie teraz ronię łzy. Ale nie chciałem jej nic mówić. Jeszcze nie teraz. 

Nie było żadnego Matta, ani żadnej Caroline. Był Liam i była [T.I.]. 
Inne imiona, ale ta sama historia. Historia smutna, ale ucząca pokory i cierpienia. 

Opowiadając Clarze historię miłości jej rodziców zrozumiałem, że mały błąd zmieniłby całe moje życie. Nie miałbym mojej córeczki, mojego kwiatuszka, który trzyma mnie przy życiu.
 Ślad po [T.I.]. 
Ślad, który nawet w burzową noc potrafi bezpiecznie doprowadzić mnie do portu. 
Dzięki któremu nadal tutaj jestem.

Kocham Was i czekam na co najmniej 18 komentarzy.

D. xx

Kopiowanie - wyjaśnienie!

Zauważyłam, że wiele osób zaczęło zarzucać mi kopiowanie imaginów 
Postanowiłam raz na zawsze wyjaśnić tę sprawę, żeby nie było więcej nieporozumień.

Zanim trafiłam tutaj, prowadziłam z koleżanką innego bloga z imaginami o One Direction. A była to stronka: 1d-imaginy-polska!

Nasz blog nie był jednak zbyt popularny, mimo że bardzo się starałyśmy i, nie będę ukrywać, byłyśmy dumne z naszych historii o chłopcach. Przed wakacjami zawiesiłyśmy działalność, ale ja nie mogłam się pogodzić, że to koniec. Informacja od Dominiki była niczym zbawienie. Zgłosiłam swoje opowiadanie (na naszym blogu był to imagin #2 Niall) i WYGRAŁAM!

Oczywiście cieszyłam się jak głupia, ale stwierdziłam, że na razie nie będę pisać nowych historii, skoro kilka miesięcy wcześniej napisałam parę dobrych imaginów i możliwe jest, że większość osób ich nie czytała. 

Postanowiłam więc, że wpisy, które dodałam na poprzedniego bloga opublikuję tutaj, a dopiero potem zabiorę się za nowe, żeby więcej osób mogło jej przeczytać! To wszytko!

Jest mi strasznie przykro, że posądziłyście mnie o kopiowanie czyjejś pracy. Nigdy nie byłabym do tego zdolna i nie zrobiłabym takiego świństwa nikomu! 
Ciesze się, że tak dobrze reagujecie na takie rzeczy, ale nie zawsze odkarżony jest osobą winną ;)

Aga

#144. Harry część 1

Chciałabyś, żeby miłość do­wiodła ci, że is­tnieje. Nie tędy dro­ga. To ty masz do­wieść, że istnieje.
— W ja­ki sposób?
— Zaufać. 
(Éric-Emmanuel Schmitt)

Straciłam wszystko. W jednym momencie los zakpił sobie ze mnie i wylał wiadro zimnej wody, uświadamiając, że życie nie jest pięknym snem… Stałam na środku chodnika z walizką w ręce, która była moim jednym dobytkiem. Nie posiadałam nic więcej poza paroma ubraniami, gdyż dumę już dawno zdążyli mi odebrać. Nie miałam dokąd pójść. Nie mogłam…
Już od dawna nie posiadłam rodziny. Zostawiłam ją ponad rok temu w Polsce, chcąc pokazać wszystkim niedowiarkom, że marzenia się spełniają. Nie mogłam znieść myśli, że rodzice nie akceptują moich planów na przyszłość, które wiązałam z wyjazdem do Londynu. Zawsze próbowali pokazać mi, że lepiej znają się na życiu i nie mam czego szukać w tym kraju. Że moje miejsce jest na studiach inżynierskich, że muszę wyjść za mąż, a potem wieść normalne życie… jak wszyscy.
Właśnie tego najbardziej się bałam. Monotonni. Że któregoś dnia ogranie i mnie. Z całych sił walczyłam o to, żeby nigdy mną nie zawładnęła. I wydawało się, że jestem na finiszu… Zdobyłam pieniądze na wyjazd do wymarzonego miasta, znajdując tam wcześniej pracę. Opłaciłam mieszkanie oraz wysłałam dokumenty do kilku tamtejszych uczelni. Wszystko, żeby przybliżyć się do spełnienia marzeń…
Życie nie jest sprawiedliwe. Doskonale o tym wiedziałam. Więc dlaczego tak łatwo pozwoliłam omiatać się przez zdradzieckie sidła zgubnego losu? Teraz to i tak było już nie ważne. Straciłam pracę, wyrzucali mnie ze szkoły i z mieszkania. Chciałam przyznać rację mamie, ale jej tu nie było. Może to nawet i lepiej? Nie musiałabym wysłuchiwać kazań, które utwierdziłyby mnie w przekonaniu, że jestem beznadziejna i nic w życiu nie osiągnę. Nie chciałam wracać do domu z podkulonym ogonem.  Po prostu nie mogłam! Chociaż tak trudno było pogodzić się z porażką…


Przemierzałam zatłoczone ulice Londynu ciągnąc za sobą swój cały dobytek. W kieszeni szeleściło kilkadziesiąt funtów, ale, jak się okazało, nie wystarczyły one nawet na najtańszy hotel. Czułam jak tracę wszystkie siły, że dłużej nie dam rady tego ciągnąć. Próbowałam wziąć się w garść, znaleźć inną pracę, zakwaterować się chociażby w jakimś motelu – na próżno. Wszyscy odwrócili się ode mnie tego dnia. Jak i zawsze, kiedy próbowałam walczyć o coś, na czym cholernie mi zależało.
W końcu udałam się do jakiegoś baru. Chciałam się opić, wydać wszystkie pieniądze i rzucić się w ramiona zgubnego losu, który zaprowadził mnie aż tutaj – do miejsca gdzie marzenia zaczęły się spełniać. Kochałam Londyn, mimo wszystko. I to, co działo się teraz ze mną nie miało żadnego znaczenia. To miasto było i nadal jest po prostu magiczne…
Siedziałam przy barze i popijałam którąś z kolei butelkę piwa. Po czwartej straciłam rachubę czasu. Ale dziwnie mi to nie przeszkadzało. W pewnym momencie zauważyłam, że dwie dziewczyny siedzące po drugiej stronie baru przyglądają mi się z zaciekawieniem. Zawzięcie szeptały coś do siebie nie spuszczając ze mną wzroku. Próbowałam udawać, że mało mnie to obchodzi dopóki nie podeszły do mnie. Były ubrane o wiele za skąpo jak na wczesną wiosnę, ich makijaż i strój mówiły same za siebie. Mimo zamroczonego umysłu domyśliłam się, kto przede mną stoi.
- Potrzebujesz pomocy – to nie było pytanie to było stwierdzenie
- A co cię to obchodzi?! – odburknęłam jednej z nich pochylając się nad prawie pustą butelką
- Wyszczekana – odpowiedziała druga – Nadaje się idealnie…
- Jest za młoda – skarciła ją koleżanka, ale długo się nie sprzeczały. Dziewczyna o kruczoczarnych włosach i oczach spojrzała na mnie… z troską? – Mała, nie udawaj. Ktoś taki jak ty nie przyszedłby tu, gdyby dobrze mu się powodziło. Dobrze znam życie i w i e m, że potrzebujesz pomocy, czyż nie?
Spuściłam głowę, co miało oznaczać potwierdzenie jej słów. Czarnooka uśmiechnęła się po czym zajęła miejsce tuż obok mnie. Zamówiła dla nas po kieliszku Martini. To była dla mnie zupełnie nowa sytuacja, nie czułam się dobrze, ale nie chciałam nic mówić…
- Jestem Marika – przedstawiła się po chwili podając mi zadbaną dłoń z nienagannym manikiurem.
- {T.I}, miło mi poznać – westchnęłam ściskając się z nią – Czy mogę wiedzieć o co tu chodzi?
- Dobrze, myślę, że już czas. Postawię sprawę jasno: pomogę ci, jeśli ty możesz mnie.
- W jaki sposób? – zapytałam zdezorientowana. Ona uśmiechnęła się przebiegle, ukazując rząd białych zębów. – Nie mam pieniędzy, właśnie straciłam pracę i dach nad głową. Chyba źle wybrałaś swoją „wspólniczkę”.
- A mnie się wydaje, że dokonałam naprawdę świetnego wyboru – na jej twarz wkradł się tajemniczy uśmiech, a po chwili przekazała mi propozycję nie do odrzucenia…


I tak właśnie trafiłam do agencji towarzyskiej. Od tamtej pory miałam zarabiać na życie swoim własnym ciałem. Propozycja złożona przez Marikę nie wydawała się kusząca, ale była jednym sensowym wyjściem z sytuacji w jakiej się znalazłam. Poznałam tam kilka miłych osób, a alfons okazała się młodym przystojnym mężczyzną, który przyjął mnie z otwartymi ramionami. Kilka dziewczyn nie polubiło mnie od pierwszego spotkania, ale starałam się to ignorować. Najważniejsze, że miałam dach nad głową, jedzenie i pieniądze. Mimo że znalazłam się w burdelu, byłam „szczęśliwa”…
Jednak z każdym dniem moje samopoczuciu ulegało pogorszeniu. Mężczyźni perfidnie mnie dotykali, całowali i namawiali na erotyczne zabawy. A ja… byłam dziewicą. I nie chciałam stracić tego z przypadkową osobą w brudnym, hotelowym pokoju. Mitch, mój alfons, odmawiał każdemu, kto chciał się ze mną przespać, przekonując mnie, że zrobię to kiedy tylko będę gotowa… Ale prawda była taka, że czekał na najlepszą ofertę, najwyższą cenę jaką ktoś mógł dać za noc spędzoną u boku jego najnowszego nabytku…
Z dnia na dzień żałowałam tego, co zrobiłam. Pragnęłam tylko wydostać się z tego piekła i wrócić do Polski. Jednak nie było mi to dane. Musiałam znosić pożądliwe spojrzenia i krępujący dotyk. Jednak nadal byłam „nienaruszona”. Niczym prezent, czekałam na kogoś to będzie na tyle odpowiedni, by mnie rozpakować. I dokładnie tydzień później taka osoba zawitała do naszej agencji…


***


- A nie mówiłem, że Zayn poderwie tą dziewczynę!? – krzyknął podekscytowany Lou biegnąc kilka metrów przed nami. Wracaliśmy z klubu, a po pustych ulicach odbijał się głos chłopaka.
- Barwo, szaleńcze! – westchnąłem przewracając oczami. Po co w ogóle zgodziłem się na ten zakład? Jakbym nie wiedział, że wszystko co się rusza i jest płci przeciwnej nie oprze się Malikowi. – I co teraz zamierzasz z tym zrobić?
- Na pewno nie puścić ci tego płazem – zaśmiał się szatyn obejmując mnie ramieniem – Za to, że nie wierzysz w możliwości naszych kolegów będziesz musiał słono za to zapłacić. Pomyślimy…
Szliśmy w ciszy, każdy pogrążony w swoich myślach. Próbowaliśmy się wyciszyć po hałaśliwej imprezie i wrócić do domu w miarę niezauważonymi. Poza tym jakoś nikt nie miał ochoty na rozmowy. Ale to było tylko moje wrażenie i każdy zastanawiał się co wymyśli Tomlinson.
- Już wiem! – posłałem przyjacielowi pytające spojrzenie, ale ten uśmiechnął się tajemniczo. Chwycił mnie za ramiona i odwrócił w stronę jednego z budynków. W oczy uderzył mnie neonowy szyld agencji towarzyskiej… - Proszę, oto twoje zadanie!
- Że co?! – wykrztusiłem oszołomiony, ale chłopcy tylko zaczęli się ze mnie śmiać.
- Daj spokój, Styles, przecież nie jesteś już prawiczkiem – zaśmiał się Zayn, który chwilę później posłał Liamowi znaczące spojrzenie – Nie mów, że pękasz…
- I że niby z kim? – warknąłem zrzucając z ramienia dłoń przyjaciela.
- No, na pewno nie z Lou – odezwał się Niall, a reszta po raz kolejny wybuchła śmiechem. Posłałem im mordercze spojrzenie, ale to praktycznie nie pomogło.
- Wybierz sobie jakąś panienkę, zabaw się z nią, a potem porzuć, jak robisz to zawsze – instruował mnie Lou – Żeby zaliczyć to zadanie przynieś nam jej stanik… Proste? Proste! No to widzimy się rano.
Zostałem sam. Musiała minąć naprawdę długo chwila zanim się opanowałem, a moje stopy zaczęły ciężko sunąć po chodniku. W końcu dosięgnąłem klamki i naciskając ją pchnąłem mosiężne drzwi.
W środku było ciemno i okropnie śmierdziało. Z każdej strony otaczały mnie półnagie kobiety, które na jedno skinienia placem były w stanie się dla mnie rozebrać. Przy stolikach siedzieli pijany mężczyźni, którzy bez skrupułów dotykali swoje klientki. Poczułem jak skręca mnie w żołądku. Chciałem uciec stąd jak najszybciej i zapomnieć, że zgodziłem się na to wszystko.
Stanąłem na środku i przeszukałem wzrokiem salę w poszukiwaniu tej odpowiedniej... Nagle dostrzegłem młodą dziewczynę, która zupełnie odbiegała od reszty. Coś, jakaś tajemnicza siła kazała mi zabiegać właśnie o nią. Stała za barem i starała się nie patrzeć na to, co dzieje się wokół. Wychwyciłem jej spojrzenie, ale natychmiast mi uciekła. Zacząłem działać. Podszedłem do loży gdzie siedział alfons.
- Szukam dziewczyny – zacząłem ostro, chcąc by potraktował mnie poważnie.
- Chętnie, ale chyba cię nie stać… chłopczyku – zaśmiał się, a w raz z nim dwie półnagie kobiety.
 - Sądzę, że jestem wypłacalny – na potwierdzenie tych słów wyciągnąłem z kieszeni rulonik pieniędzy. Mężczyzna ze zdziwieniem zdjął okulary – Dziewczyna za barem. Ile?
Długo kłóciliśmy się o cenę, ale po namowach alfons „sprzedał” mi dziewczynę za kilka tysięcy funtów. Kiedy dostał pieniądze przeliczył je łapczywie po czym kazał jednej ze swoich dziewczyn zaprowadzić mnie do osobnego pokoju. Usiadłem na łóżku  i rozglądając się, pomyślałem: „Kurwa, Styles, w coś ty się do cholery wpakował?!”
Moje przekleństwa przerwała ONA. Pojawiła w drzwiach i niepewnym krokiem wkroczyła do pomieszczenia. Była przerażona, a w jej oczach malował się strach. Obejmowała się ramionami. Jej skromność we mnie uderzyła, nie wyglądała jak „koleżanki” w sali obok, a mimo to pociągała mnie o wiele bardziej. Kilka minut trwaliśmy w kompletnej ciszy, słychać było jedynie jej przyśpieszony oddech. Powoli wstałem i podszedłem do niej. Jedną ręką objąłem ją w talii, lekko przyciągając, drugą przejechałem delikatnie po zaróżowiałym policzku. Spojrzała na mnie swymi wielkimi oczyma, w których wyczuwało się jedynie ból i strach. Zamarłem. Dziewczyna przysunęła się bliżej i mnie pocałowała.
Z każdym pocałunkiem stawałem się coraz odważniejszy, w końcu wylądowaliśmy na łóżku. Nie miałem pojęcia co robię, po prostu chciałem to mieć z głowy... Ale oboje czuliśmy to samo. Zniechęcenie i świadomość tego, że coś jest nie tak. W końcu oderwałem się ode niej. Głośno dyszeliśmy, odsunęła się na bok łóżka i zaczęła płakać. Mina jaką w tym momencie zrobiłem wyrażała wszystkie emocje: strach, chorą ambicje współczucie, ale przede wszystkim współczucie. Byłem kompletnie zbity z tropu. Okrążyłem łóżko i podszedł do niej, nie odzywając się, po prostu ją przytuliłem. Siedzieliśmy tak kilka minut. Nie chciałem jej opuszczać. Była taka zagubiona, samotna, nie pasowała do tego świata. Otarłem rękawem łzy z jej policzków i szeptem, zapytałem:
- Aż tak źle całuję? – wybuchła niepohamowanym śmiechem, na co uśmiechnąłem się triumfalnie. To jedno zdanie wystarczyło, by przełamać lody.


Nagle dziewczyna zaczęła opowiadać mi swoją historię. Słuchałem jej przejęty nie mogąc pojąć, że to wszystko stało się jednej osobie. Jej zrujnowane marzenia przybiły mnie do tego stopnia, że zaczęłam zastanawiać się, co by było gdybym ja znalazł się w podobnej sytuacji. Cały czas trzymała mnie za rękę, a ja obejmowałem ją ramieniem, żeby dodać otuchy.
- I to wszystko, dlatego tu jestem – westchnęłam pociągając nosem – Przepraszam, że zawracam ci tym głowę, ale…
- Wszystko w porządku! Nawet nie wiesz ile znaczy dla mnie taki gest – zawahałem się – Tak naprawdę wcale nie chciałem tu przyjść, koledzy mnie zmusili…
- A może Louis? – zaśmiała się na co ja spiorunowałem ją wzrokiem – Myślisz, że nie wiem kim jesteś? Kiedy tylko tu wszedłeś od razu cię poznałam. I po głowie cały czas krążyła mi jedna myśl: Co Harry Styles robi w burdelu!?
- Przegrywa zakład – zaśmiałem się. Ale w tym momencie wcale nie przeszkadzało mi, że wrócę do domu jako poległy. W tym momencie nie liczyło się nic. Tylko ona – Skoro znasz moje imię, to chyba ja powinienem poznać twoje?
- {T.I} – przedstawiła się podając mi dłoń, którą delikatnie pocałowałem. Zarumieniła się. – Nawet nie wiesz jak miło cię poznać, Harry Stylsie.
I tak spędziliśmy wspólnie czas do samego rana. Rozmawialiśmy i poznawali się lepiej. Z każdą chwilą czułem jak zaczyna łączyć nas coraz silniejsza więź. Dowiedziałem się o {T.I} wielu ciekawych rzeczy, a ona o mnie. Jeszcze nigdy nie czułem się tak swobodnie w towarzystwie dziewczyny, która… zaczęła mi się podobać? Chyba traciłem powoli zmysły. Ale nawet gdyby ona chciała tego równie mocno jak ja… przecież była tu uwięziona. Niczym własność tego alfonsa…
- {T.I}, co dalej z tym zrobisz? – spytałem łapiąc ją za rękę. Dziewczyna zrobiła głupią minę, ale ja tylko pokiwałem głową – Wiesz o czym mówię. Mimo że znamy się tylko kilka godzin jesteś dla mnie ważna i chcę cię chronić. Ale nie mogę robić tego tutaj, każdego wieczoru. Ktoś mnie  w końcu przebije…
- Nie martw się o mnie – próbowała się uśmiechnąć, ale wszedł jej grymas – Poradzę sobie, planuję ucieczkę. Dłużej tutaj nie wytrzymam. Zrobię wszystko żeby się stąd wyrwać.
- Przykro mi to mówić, ale jesteś uwięziona. Jak kanarek w złotej klatce. Nie poradzisz sobie – moje słowa chyba jeszcze bardziej ja przybiły, ale udawała twardą. Uśmiechnęła się promiennie i chwyciła mnie za ręce.
- Będę próbować, dopóki starczy mi sił. A teraz musisz już iść. Nasz czas się kończy. – rzeczywiście, przez okno zaczęły wpadać pierwsze promienie słońca. Pokiwałem niepewnie głową i zacząłem zbierać swoje rzeczy. Już miałem wychodzić kiedy mnie olśniło!
- {T.I}, słuchaj… głupio mi o to pytać, ale… Dasz mi swój stanik?,


***


I tak przez następny tydzień Harry spędzał ze mną noce. Z każdym dniem czułam się przy nim coraz lepiej. Wydawało mi się, że znalazłam osobę, której tak długo poszukiwałam. Jakże było to dziwne, że musiałam znaleźć się aż w burdelu, żeby uświadomić sobie, że to właśnie ten zielonooki chłopak jest wszystkim czego mi potrzeba.
Może to było niedorzeczne, może to było głupie, ale zakochałam się w nim. Miał wszystko, czego potrzebowałam. I zawsze ofiarowywał mi samego siebie. Już 2 dni później pierwszy raz się pocałowaliśmy i wyznali sobie miłość. Okazało się, że Harry również żywił mnie tym pięknym uczuciem. Chociaż tak trudno było mi uwierzyć w to, że znalazł swoją księżniczkę w burdelu…
Ale zawsze mówił mi, że jestem inna i nigdy nie będę taka jak dziewczyny. „Tylko moja” – powtarzał za każdym razem kiedy leżeliśmy na łóżku wtuleni w siebie i słuchałam opowieści chłopaka o życiu sławnej osoby. Planowaliśmy też ucieczkę. Plan był doskonały. Musieliśmy tylko czekać na odpowiednią okazję.


Niestety zapatrzona w swojego chłopaka zapomniałam, że żyję w brudnym świecie, którym rządzi pieniądz. Mitch dowiedział się, że Harry odwiedza mnie codziennie i pewien, że to moje zdolności, umówił mnie z klientem. Myśląc, że to Hazza wpadłam do pomieszczenia w skowronkach, a kiedy zobaczyłam, że na łóżku leży zupełnie obcy mężczyzna zamurowało mnie.
W tym czasie on podszedł do mnie i zaczął dotykać. Chciałam się wyrwać, ale był o wiele za silny. Wziął mnie na ręce i rzucił na łóżko, po czym przygniótł swoim ciałem. Płakałam i krzyczałam, ale to okazało się zgubne. Mężczyzna przysłonił mi twarz dłonią i zaczął ściągać ze mnie ubrania. Nie mogąc dłużej tego znieść zebrałam się w sobie i uderzyłam go z całej siły. Kiedy ten zwijał się z bólu zeskoczyłam z łóżka i uciekłam do łazienki.
Drżącymi dłońmi wybrałam bumer Harry’ego i przyłożyłam słuchawkę do ucha. Odebrał po kilku sygnałach, które wydawały się być wiecznością.
- Co się stało? – spytał zdenerwowanym głosem. Nigdy nie zdzwoniłam wcześniej niż po 22.
- Harry… - słysząc jego głos rozpłakałam się jeszcze bardziej – Proszę cię, przyjdź tu!
Lecz zamiast odpowiedzi w słuchawce panowała głucha cisza. Skryłam twarz w dłoniach, a po policzkach ciekły mi strużki łez. Jedne czego chciałam to jego ciepłe ramiona i zapewnienie, że mimo wszystko będzie dobrze. Po kilku minutach wróciłam do pokoju, w którym nie było już tamtego mężczyzny. Odetchnęłam z ulgą. Teraz modliłam się o to, żeby Mitch nie dowiedział się co zrobiłam…
Nagle drzwi otworzyły się w wielkim hukiem, a w progu stanął Harry! Otworzyłam szerzej oczy, ale nim zdążyłam coś powiedzieć chłopak złapał mnie za rękę i zaczął kierować się w stronę wyjścia.
- Harry, co ty wyprawiasz?! – krzyknęłam zdezorientowana, mimowolnie opierając się jego silnym ramionom.
- Jak to co?! Uciekasz z tego piekła! – gdy usłyszałam te słowa momentalnie przestałam płakać, a na twarzy pojawił się cień waleczności.
Styles pociągnął mnie za rękę, a ja przyśpieszyłam kroku i wybiegliśmy na parking zalany słońcem. Chłopak szybko pomógł mi wsiąść do samochodu, po czym sam zajął miejsce kierowcy. Odpalił silnik i wycofał, wyjeżdżając na zatłoczoną ulicę. Byłam wolna…

Coś w sercu podpowiadało mi, że zostałam nagrodzona, za to, iż się nie poddałam. Dokonałam wyboru i wytrwałam do końca walki.

(Paulo Coelho)



Trochę inaczej niż zwykle, mam nadzieję, że to nie oznacza iż gorzej ;)
Przepraszam, że nie było mnie tak długo, ale miałam kilka ważnych spraw na głowie i brakło mi czasu na bloga. Od teraz już się poprawiam! Obiecuję!

Nadal pamiętam o 3 części imaginia o Zaynie - nie martwcie się! I o obiecanym Niallu też! Być może to brzmi paradoksalnie, ale kiedy zacznie się rok szkolnym będę miała o wiele więcej czasu na pisanie niż w wakacje!

A teraz żegnam się z Wami, ponieważ muszę szykować się na premię This is us! <3

Aga

wtorek, 27 sierpnia 2013

Pytania do ... Dominiki :)

Możecie zadawać nurtujące Was pytania odnośnie mojej osoby, pisania :D
Dowiedzieć się można wielu ciekawych rzeczy, na serio :)
Odpowiem na każde z Waszych pytań, obiecuję z ręką na serduchu xx

D. xx


Anonim : Masz/miałaś kiedyś chłopaka?
Nie, nie miałam, ani nie mam. Żyję w swoim świecie, gdzie mam ponad trzydziestu mężów, hehe :) Mam wielu kolegów, głównie z internetu. Michał planuje mi się oświadczyć, wymyśla imiona dla dzieci i kłóci się o ilość pociech. Ale to się chyba nie liczy, prawda ? :)

Anonim : Uciekłaś kiedyś z więzienia? xd
Skąd wiedziałaś/eś? O.o 
Do teraz trzymam w szafce tę seksowną, pasiastą szpitalną piżamkę. Ale tak na serio, nie mam wszystkiego w porządku. Jak od mamy słyszy się o facecie, który poćwiartował swoją matkę i włożył ją do lodówki to nie można mieć wszystkiego w porządku, no nie?

Anonim : Jak zaczęła się Twoja historia z One Direction i czy idziesz na TIU?
Moja przygoda z chłopcami zaczęła się w walentynki 2012 roku. Wcześniej słyszałam o 1D, ale stwierdziłam, że jest ich zbyt dużo i nie zapamiętam ich imion. Teraz wiem, kiedy idą się załatwić i jakiego koloru noszą bokserki. Ich piosenki spowodowały chorobę będącą wynikiem Direction Infection i nadal nie mogę się wyleczyć. Ale jest okej, owa choroba spowodowała nieodwracalne zmiany w moim mózgu, dlatego piszę takie "inne" i "dziwne" imaginy :)
Tak, w piątek o 12 w grudziądzkim Heliosie zacznę oglądanie filmu, na którym na pewno będę płakała. Muszę pamiętać o chusteczkach, jedynie moje dziewczyny, Aga, Pałlina albo Olka mnie poratują :D O ile same ich nie zużyją :)

Kaczuszka8 - Emilka : 
1. Jakiego koloru masz ściany w pokoju?
Mam bardzo dziwnie pomalowano-wytapetowany pokój :D
Na dole jest zielona tapeta. Idąc w górę znajduje się pomarańczowy pasek z jakimiś tam kwadratami czy czymś xd U góry jest pomalowane. Górna część ściany podzielona jest na pół w poprzek. Kolory to niebieski i żółty. Ale wkrótce będę miała zrobiony swój pokój gdzie indziej, a ten zostawię bratu :)

2. Wolisz tt czy fb?
Lubię facebooka, ale nigdy nie zdradzę twitter. Czyli wolę twittera :)

3. Masz zwierzaczka? Jeśli tak, napisz coś o nim :3
Miałam i kotka i pieska. Oba zwierzaczki zdechły. Ale i tak nie mogłabym się z nimi pobawić, bo mam alergię na sierść właśnie kotów i psów. Mój tata ma rybki, akwarium stoi u mnie pokoju. Ahh, i mam papugę, ale jest już tak stara, że pewnie wkrótce też zdechnie. Mój braciszek ma królika, ale to nie moje zwierzę, więc nie będę się rozpisywać :)

4. Jesteś jedynaczką?
Nie, mam młodszego o osiem lat braciszka, Mikołaja :)

5. Kochasz mnie? ;>
A kiedyś powiedziałam, że nie? o.O Oczywiście, że Ciebie kocham, Marcheweczko ! ♥

6. Makaron vs. ryż? xD
Zależy z czym xd Wolę pomidorową z ryżem, ale makaronem nie pogardzę w innych potrawach :D

7. Jakie kwiaty lubisz najbardziej?
Konwalie, only konwalie :)

8. Czego słuchasz oprócz 1D?
LemON to zespół, który za każdym razem wywołuje u mnie ciarki na całym ciele, jak One Direction. 
Dalej, jestem fanką talentu Filipa Mettlera, którego możliwe, że zobaczę już w październiku, bo odpisał mi na facebooku :D
Ubóstwia Justina Biebera ♥
Słucham ROOM94, Rafała Brzozowskiego i Rihanny. Jednym słowem, każdego wykonawcy, którego piosenka wpadnie mi w ucho :)

9. Piszesz fanfiki, czuję tylko imaginy?
Czujesz? Literówka, czy ja jestem taka głupia? xd
Moja przygoda z pisaniem zaczęła się od beznadziejnego opowiadania, w którym dziewczyna poznaje Nialla, tego samego dnia stają się parą. Niall jest zazdrośnikiem, bije się z gościem w recepcji, bo sądzi, że Ellie go zdradza. Potem Ellie na serio go zdradza, z Harry'm, itd. Niedokończone niestety xd
Potem przyszedł czas na imaginy. Rok temu zaczęłam pisać kolejnego opowiadania o One Direction, również nie dotrwałam do końca xd
Teraz mam już 9 rozdziałów opowiadania o ... Borussi Dortmund. W końcu jestem Borussen :)

10. Czytasz/czytałaś: Colda, Darka i/lub Dangera?
Nie, ale mam zamiar. W końcu taki zboczuszek jak ja musi się zabrać za takie dzieła xd

Adunia197: 
1. Najgłupsze wspomnienia z dzieciństwa? :)
Kiedy moja kuzynka od strony mamy pojechała do mojego kuzyna od strony taty i ja również się tam wybrałam. Byłam wielką fanką Kate Ryan, więc wymyśliłam, że robimy koncert. Ja wzięłam kolbę kukurydzy i zaczęłam śpiewać. Daria tańczyła, a Błażej najpierw wziął rakietę od tenisa i zaczął "grać na gitarze", a potem ukradł cioci garnki i udawał perkusistę. Ile my prób mieliśmy, hahaha. Ale to było cudowne, dziękuję, że mogłam sobie to przypomnieć :D

2. Ulubiony gatunek filmowy?
Komedie romantyczne, ot co ;) Na horrorze bym zeszła i kto by Wam one shooty pisał ? xD

3. Ile masz lat?
11 maja skończyłam 15, więc w chwili obecnej mam 15 lat, 3 miesiące i 17 dni :D

4. Twoje inne hobby oprócz pisania?
Żyję muzyką, więc śpiewanie, granie na gitarze i tworzenia własnych piosenek, o ile można to tak nazwać xd
Ale oprócz tego jestem wieeeelką fanką piłki nożnej. Nie mogę przegapić żadnego meczu. Nikt nie jest w stanie przekazać mi tylu emocji, co oglądanie meczu z ulubionym klubem w roli głównej, słowo daję!

5. Wolisz figi czy stringi?
Hahaha, dlatego lubię pytania do redaktorek. Śmiech gwarantowany :D
Ale na serio to wolę figi :D Nie lubię, jak mi coś w tyłek uwiera xd

6. Twój ulubieniec z 1D?
Niall James Horan, proszę pani.

7. Ulubione danie?
Koooocham jeść, więc będzie trudno wybrać to ulubione. Ale uwielbiam żurek i ... schabowy, jak na Polkę przystało :)

8. Na co zwracasz uwagę u facetów?
Najpierw patrzę na charakter. Jeśli chodzi o wygląd kocha blondynów. Patrzę na oczy i uśmiech.

9. Prysznic czy wanna?
Zależnie od humoru. Ale chyba troszeczkę bardziej prysznic :)

10. Jest coś, co Cię inspiruje w pisaniu? Jeśli tak, napisz co :)
Cudowne pytanie! Kompletnie nie wiem, co powiedzieć, ale co tam :D
Inspiruje mnie życie, istnienie. Każdy moment podpatrzony przeze mnie w życiu codziennym przekłada się na wątki w moich imaginach i tyle :D

11. Opisz się w trzech słowach.
Dziwna, oddana i romantyczna :D

Anonim :
1. Najdziwniejsze marzenie?
Mam wiele marzeń, ale najdziwniejsze ? Myślę, że najdziwniejsze jest to treści, która mówi, że chciałabym mieć za męża piłkarza. Dziwne i raczej mało prawdopodobne :)

2. Skryta miłość?
Jest taka. Chłopak, który doskonale mnie zna, ale Dominika Wspaniałomyślna zepsuła całą relację. Tylko ja tak potrafię.

3. Co sądzisz o tej całej wojnie między TW a 1D?
Cóż ... Sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Jestem osobą cholernie tolerancyjną, dlatego nie rozumiem tej całej afery. Ale całym sercem jestem z One Direction. Co nie oznacza, że uważam The Wanted za pojebów, że się tak wyrażę. Szanuję ich i cenię, jak każdego wykonawcę.

4. Ulubiony zapach perfum?
Muszą być delikatne, nie za słodkie. Ale jakiegoś ulubionego nie mam :D

5. Gdzie wolałabyś mieszkać : Dublin czy Londyn?
I Londyn i Dublin są miastami moich marzeń. Ale prawdę mówiąc chciałabym mieszkać ... w Niemczech :) Jeśli musiałabym dokonać wyboru padłoby na Dublin. Moja kuzynka pracuje w Irlandii i pokazała mi irlandzkie widoki. Pokochałabym tę zieleń, kojarzyłaby mi się z Polską i właśnie tam mogłabym uwić gniazdko :)

#143. Louis

Właśnie pakujesz ostatnie rzeczy do swojej walizki. Wraz ze swoją siostrą Megan, Louis'em, Harry'm, Zayn'em, Niall'em i Liam'em wyjeżdżacie na kilka dni do lasu, do małej chatki, którą wynajęli chłopcy. Chcecie spędzić kilka dni w spokoju, odetchnąć świeżym powietrzem, odpocząć. Pomysł wydał ci się świetny. Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji na udany wypoczynek. Pakujesz swoje ostatnie ubrania i wraz ze siostrą wychodzisz z domu. Chłopcy czekają już na was przed waszym domem :
- No szybciutko dziewczyny, już wyjeżdżamy ! - powitał was radośnie Harry
Wy tylko się zaśmiałyście i przywitałyście z resztą chłopaków. Włożyłyście swoje walizki do samochodu i ruszyliście z piskiem opon. Jest strasznie gorąco, a wy jeszcze w dodatku siedzicie w gorącym samochodzie. Musicie jechać tam kilka godzin - Super, Sahara w samochodzie ! - pomyślałaś. Chłopcy co jakiś czas wymieniają się kierownicą, aktualnie teraz prowadzi Harry. Jesteście już prawie na miejscu, mijacie niewielki hotelik i dojeżdżacie do waszego domku. Szybko wychodzisz, żeby rozprostować nogi, chłopcy wyjmują walizki, ty i Megan rozglądacie się wokoło. Twoim oczom ukazuje się okropna stara chatka. Na dachu widać powybijane deski, jakieś rośliny powyrastały z tego drewna. Widok jest okropny i przerażający. Nie ma jednego stopnia na schodach od domku, drzwi nie wydają się zbyt dobre, żeby je porządnie zamknąć :
- Chłopaki, czy my tutaj będziemy przez najbliższe dni mieszkać ? - zapytała Megan wzruszając rękoma
- Eeee, na ulotkach wyglądało to inaczej - odpowiedział Zayn drapiąc się po karku i zaciskając zęby
- Ej no, nie ma tragedii ! Boicie się ?! - zakpił Louis
- Chcesz mieszkać w takiej ruinie, o ile to można nazwać w ogóle ruiną ? - zaśmiałaś się patrząc na niego, on się tylko uśmiechnął i zabrał za walizki
Wszyscy wzięli swoje walizki i weszli do środka. W środku nie jest lepiej niż na zewnątrz, domek nadaje się tylko do rozbiórki. Jest tu strasznie, zimno, ponuro. Jedynym źródłem światła są świeczki, bo prądu tam nie ma. W podłodze jest kilka dziur, łóżek jest o jedno za mało. Ktoś musi podzielić jedno łóżko ze sobą. Po prostu ... nie da się opisać :
- Dobra, trzeba się rozpakować i nie użalać nad sobą, dobra to kto dzieli łóżko w dwie osoby ? - zapytał Liam rozglądając się po przeróżnych kątach
- Ja mogę dzielić łóżko z [T.I], o ile się zgodzisz ? - Louis zadał pytanie w twoją stronę
- Jak chcesz, ale to w takim razie my bierzemy największe ! - w głębi duszy bardzo się z tego ucieszyłaś, tak naprawdę mogłąbyś zacząć skakać z radości, ale nie chciałaś tego okazywać przy wszystkich
- Tamte w rogu wydaje się największe - pokazał wskazując palcem Niall
- Dobra, to teraz rozpakujmy swoje rzeczy i wieczorem robimy ognisko ! - krzyknął z podniecenia Harry, co jak co, ale wszyscy byli zgodni jego decyzji
Właśnie wyjmujesz ze swojej walizki kilka bluzek, chcesz je włożyć do szafy, ale gdy tylko otwierasz ją drzwiczki się urywają. Zaczynasz się śmiać, wszyscy patrzą się na ciebie :
- Drzwiczki się urwały haha ! - śmiejesz się
- I co w tym śmiesznego ? - pyta Megan patrzą na ciebie, jej też chce się śmiać, gdy widzi jak Niall próbuje naprawić nogę od stołu, która oderwała się
- Kuźdeee ! - krzyczy Zayn, krzesło pod jego ciężarem rozpada się i chłopak ląduje na podłodze
- Nie no, to jest jakaś komedia ! - Louis chowa twarz w dłoniach
- Dobra, kończmy rozpakowywanie i bierzmy się za ognisko, głodny jestem - wzrusza ramionami Niall, nadal próbując naprawić stół
*wieczór*
Wszyscy zbierają się wokół ogniska. Po żmudnych pracach przy rozpakowaniu się wszyscy są zmęczeni. Zayn i Liam przynoszą jeszcze drewno z lasu. Siadacie na drewnianych stołkach rozłożonych wokół ognia. Niall i Megan przynieśli napoje i jakieś jedzenie. Jest już ciemno i trochę zimno, więc założyłaś na siebie bluzę. Patrzysz w ogień, jest taki ciepły, że tobie od razu robi się cieplej i bluza powoli staje się zbędna. Gdy wszystko jest gotowe wszyscy siadają na swoich miejscach, Louis usiadł obok ciebie i jak zwykle zajął cię rozmową :
- Podoba ci się tutaj ? - pyta zaciekawiony
- Masz na myśli dom, ognisko ? - uśmiechasz do niego
Louis chce odpowiedzieć na to pytanie, ale twoją uwagę przykuł jakiś dziwny cień, więc przestałaś na chwilę go słuchać :
- Hej, co jest ? - pyta zdziwiony
- Nic, zupełnie nic, co mówiłeś ? - próbujesz zmienić temat
Rozmowy powoli zaczynają się coraz bardziej rozkręcać. W pewnej chwili Megan oświadczyła, że musi iść na chwilę do domku po bluzę. Wszyscy są skupieni na rozmowie, więc Megan poszła sama.
Nagle z domku dobiegają przerażające krzyki Megan. Wszyscy jak na komendę biegną do niej, by sprawdzić co się stało. Jak najszybciej biegniecie do domku. Szybko udaje wam się otworzyć drzwi. W środku stała przerażona dziewczyna, usta zasłaniała rękoma, płakała, ty od razu do niej podbiegłaś i przytuliłaś ją :
- Meg, co się stało ? - pytasz mocno ją przytulając
- Coś, nie wiem, co to - nadal mocno się trzęsła, próbowała opanować swój niespokojny oddech  - Ja brałam bluzę i coś, jakiś duch nie wiem co to, powoli przybliżało się do mnie, chciało mnie zabić, miało coś ostrego w rękach, ale wy w porę przybiegliście - dziewczyna jest przerażona, z trudem wymawiała słowa
Wszyscy są w szoku. Jednak po dłuższej chwili milczenia Liam odzywa się :
- Megi, może coś ci się uroiło. Może to przemęczenie po długiej podróży ? Przecież duchy nie istnieją - chłopak jakoś próbuje to wytłumaczyć
- Liam, wiem co widziałam ! - dziewczyna jest mocno zdenerwowana
- Ej, chyba trzeba zgasić ognisko, może i jest małe, ale szybko może się rozprószyć i może las spłonąć. Lepiej zostańmy z Megan w domku, jutro się wszystko wyjaśni, jest już późno, chodźmy spać ! - Zayn próbuje pokrzepić wszystkich
Wydawało ci się to dość dziwne, duch ? Tutaj, chcący zabić Megan ? Wydaje się to dziwne, ale tak jak mówił Liam to może być tylko urojenie spowodowane długą jazdą. Chcesz jak najszybciej, żeby Meg uspokoiła się. To teraz dla ciebie najważniejsze.
Ranek. Wszyscy budzą się zmęczeni, po wczorajszych przeżyciach. Obudziłaś się w objęciach Louis'a. Odskoczyłaś od niego jak oparzona. Louis też od razu się obudził. Zaczerwieniliście się i popatrzyliście się na resztę. Wszyscy zaczęli ziewać, rozciągać się. Ty postanowiłaś od razu zaspokoić pragnienie, powolnym krokiem idziesz do mini lodówki, która stoi w kącie, obok okna. Wyjmujesz z niej sok pomarańczowy i nalewasz do przezroczystej szklanki. Patrzysz na chwilę w okno, twoim oczom ukazuje się przerażająca postać niedaleko olbrzymiego dębu. Zaczynasz krzyczeć, od razu podbiega do ciebie Louis, a zaraz po nim reszta :
- [T.I] co jest ? - obejmuje cię, gdy ty opadasz na podłogę
- Tam ! Coś tam jest ! - jesteś przerażona, Louis patrzy w okno, nic jednak nie widzi
- Ale ja nic nie widzę, nic tam nie ma, przewidziało ci się coś, tak samo jak wczoraj Megan - odgarnia włosy z twojego czoła uśmiechając się do ciebie pokrzepiająco
- Wiem co widziałam chyba nie ? - odpychasz od siebie Louis'a i siadasz na łóżku
- Kurczę, zmęczona jesteś po tym wczorajszym, może to gałąź albo jakiś krzak ? - Harry wstaje z łóżka, ty zdenerwowałaś się troszeczkę i rzuciłaś w niego poduszką
Louis siada obok ciebie, próbuje cię jakoś pocieszyć, jedyne co mu przychodzi na myśl to danie ci buziaka w policzek, ty po jego miłym geście uśmiechasz się i zaczynasz chichotać. *Ktoś puka do drzwi* Wszyscy dziwią się, kto to może być. Liam idzie otworzyć. Przekręca kluczyk w drzwiach i otwiera je. Ku jego zdziwieniu nikogo tam nie było. Wygląda zza drzwi, tam też nikogo nie ma :
- Czy ktoś sobie robi żarty czy co ? Nikogo nie ma, wszyscy możecie potwierdzić, że ktoś pukał - Liam jest zdziwiony całą tą sytuacją
- Może jakiś ptak uderzył w drzwi ? - stwierdza Niall trochę chichocząc
Liam zamyka drzwi i siada  z powrotem na swoje łóżko. Nikt jak na razie się nie odzywa. W pewnej chwili przewraca się butelka soku pomarańczowego, wszyscy spoglądają na to miejsce w tym samym momencie :
- Ej, dobra koniec żartów ! - oznajmiasz
- Jakie żarty ? Przecież nikt nie poruszyłby tej butelki - śmieje się Harry
Wydaje się to dziwne, ale łatwo można to przecież wyjaśnić, prawda ? Może butelka przewróciła się pod wpływem wiatru, ale przecież okna są pozamykane, a te pukanie do drzwi ? Może faktycznie jakiś ptak uderzył, ale chyba ptaki wiedzą gdzie lecą, celowo by nie uderzyły w drzwi ?
*noc*
Dzisiaj nie robiliście nic, byliście przygnębieni i nie chętni do jakiśkolwiek działań. Wszyscy już śpią oprócz ciebie, przekręcasz się z boku na bok próbując zasnąć. Nie tylko ty nie śpisz, Louis także :
- Ej, [T.I] co jest ? Dlaczego się tak wiercisz ? - pyta przekręcając się w twoją stronę
- Nie mogę zasnąć, a ty dlaczego nie śpisz ? - także odwracasz się do niego
- Wiesz, jakoś nie mogę spać. Strasznie tu co, tak zimno, ponuro ? - uśmiech się, próbuje cię wystraszyć
- Próbujesz mnie wystraszyć, prawda ? - śmiejesz się dość cicho, żeby innych nie obudzić,
Louis przybliża się do ciebie, ty uważnie przyglądasz się jego działaniom - Wiesz, dziwne rzeczy się tutaj dzieją. Wczoraj Megan, dzisiaj ja widziałyśmy coś. Te pukanie i butelka, nie wydaje ci się to dziwne ? - kładziesz głowę na poduszę
- Dziwne, dziwne. Ale wszystko da się wyjaśnić - Louis opiera głowę na dłoni
- Tak, wszystko, ja wiem co widziałam, chyba mi wierzysz ? - patrzysz w jego kierunku
- No wiesz, nie wydajesz się przekonująca, nie wiem czy ci wierzyć ? - uśmiecha się do ciebie zadziornie
Ty zaczynasz się śmiać, jednak wiesz co Louis'owi chodzi po głowie :
- Wiesz, wszyscy śpią, nie słyszą nas, w każdej chwili może się coś zdarzyć, prawda ? - palcami wędruje po łóżku docierając do twojego ramienia
- Mów dalej, co się może zdarzyć ? - uśmiechasz się zalotnie
- Jesteśmy sami, wszyscy śpią, kto wie, może za chwilę coś wyskoczy z szafy ? Albo wejdzie do domku ? - Louis wędruje palcami do twojej szyi, ty zalotnie się do niego uśmiechasz, chłopak powoli przybliża swoje wargi do swoich, nie zważa na to, że ktoś może się zaraz obudzić - Może teraz nawet ktoś nas obserwuje ? Może nas złapać ! - Louis przykrywa was kołdrą i zaczyna cię łaskotać po brzuchu, chcesz wybuchnąć śmiechem, ale nie chcesz nikogo obudzić, by nie przerwał wam zabawy
- Louis przestań! To łaskocze haha ! - próbujesz pohamować swój śmiech, Louis'a twoje błagania wcale nie obchodzą
- Przestanę, ale jak coś zrobisz !
- Zrobię wszystko tylko przestań mnie łaskotać ! Haha ! - próbujesz się mu wyrwać, ale on jest silniejszy
- Pocałuj mnie - na chwilę Louis przestaje, ty uśmiechasz się do niego i z impetem złączasz wasze usta w pocałunku, nagle ktoś zdziera z was kołdrę, to Harry :
- Nie jesteście tu sami ! Takie rzeczy to nie przy ludziach - wy obydwoje w tej samej chwili zarumieniacie się i zaczynacie chichotać, Harry nie wie co wam jest i ponownie przykrywa was kołdrą,  idzie ponownie spać
Przykrywacie się kołdrą i idziecie spać, Louis po chwili szepcze ci do ucha :
- Nie martw się, dokończymy - ty chichoczesz, Louis daje ci buziaka w policzek i oboje zasypiacie.
Następnego dnia ponownie budzisz się w objęciach Louis'a, tym razem ci to nie przeszkadza. Chcesz jeszcze chwilę poleżeć w tej pozycji, ale budzi was Zayn :
- Hej, gdzie jest Niall ? Nie ma go w jego łóżku ! - zaczyna nerwowo patrzeć na jego łóżko
- Jak to go nie ma ? Musi być ! - Liam wstaje ze swojego łóżka i podchodzi do Zayn'a, Harry w tym czasie patrzy przez okno czy czasem nie ma waszego przyjaciela poza domkiem
- Musimy go znaleźć, gdyby gdzieś szedł na pewno by nam powiedział, tak ? - Megan zakłada na siebie swoją bluzę i podaje ci twoją
- Tak, musimy iść i go poszukać, nie mógł zniknąć od tak - Lousi wstaje z łóżka i zakłada swoje buty
Każdy zakłada coś na siebie i wychodzicie z domku. Zaczynacie szukać Niall'a po lesie, co chwila krzyczycie jego imię. Nie rozdzielacie się, żeby czasem ktoś też nie zniknął. Przeszukujecie każdy centymetr lasu, zaglądacie wszędzie gdzie się da. Jesteś niespokojna, martwisz się o niego tak jak reszta. Po półgodzinnych poszukiwaniach postanawiacie się rozdzielić, Liam idzie z Harry'm, Zayn z Megan, a ty z Louis'em. Co chwila napotykasz jaką pajęczynę, odgarniasz gałęzie drzew. Louis w tym czasie krzyczy imię przyjaciela :
- Jezu, gdzie on jest ? - pytasz sama siebie
Powoli macie tego dość. Jakieś duchy, potwory, Bóg wie co, pukanie do drzwi, przewrócona butelka ? Żarty się skończyły. Dzień się powoli kończy i robi się ciemno, na szczęście wzięłaś latarkę, która umożliwi wam szukanie w ciemnościach. Wciąż nie możecie znaleźć przyjaciela. Świecisz latarką po różnych kątach :
- Myślisz, że .. - zaczyna Louis
- Nie, nie mów tak, na pewno go znajdziemy - wyciągasz Louis'a z tego typu myśli
Co jakiś czas słyszycie jak ktoś krzyczy imię Niall'a. Sowy powoli zaczynają huczek, las robi się coraz ciemniejszy, zaczynasz się bać i wtulasz się w ramię Louis'a. Ta ciemność robi się coraz bardziej przerażająca :
- Louis, proszę chodźmy już do reszty ! - jesteś już wykończona po poszukiwaniach i nerwach
- Dobra, trzymaj się mnie, jeszcze tego brakuje, żebyś ty się zgubiła - Louis łapie cię za rękę i przeprowadza przez gęste krzaki
Idziecie tak przez kilka chwil w ciszy. Nagle słyszycie okropne krzyki Megan, idziecie jak najszybciej w ich kierunku. Gdy ich znajdujecie omal nie zemdlałaś. Jesteś przerażona tym, co zobaczyłaś, pod dużym dębem widzisz zakrwawione ciało Niall'a. Obok niego kilka plan od krwi i kilka śladów. Megan krzyczy z przerażenia a Zayn próbuje ją uspokoić, chwilę później przychodzą do was Harry i Liam :
- Boże, kto ci to zrobił ?! - Liam od razu podchodzi do przyjaciela, sprawdza puls
- I co ? Żyje ? - pyta Zayn
- Nie - Liam przecząco kiwa głową
Ty zaczynasz płakać, Louis przytula cię, a ty wtulasz się w jego pierś :
- Nie możemy go tu tak zostawić, trzeba coś zrobić z ciałem, nie może tu tak leżeć - Harry kuca nad ciałem zmarłego przyjaciela
- Masz rację, Harry i ja się tym zajmiemy, wy idźcie do naszego domku, dziewczyny muszą się uspokoić - po policzku Liam'a spływa pojedyncza łza
Wy idziecie do domku, nadal jesteś bardzo roztrzęsiona. Nie możesz w to uwierzyć, co się stało. Straciliście go na zawsze. Powoli wychodzicie z lasu, widać już wasz domek. Chcecie się jak najszybciej wynieść stąd :
- Musimy poczekać na chłopaków i od razu stąd się wynosimy ! Nie ma czasu do stracenia - Zayn zbiera ubrania do walizek
- Spakujcie rzeczy Harr'ego i Liam'a, jak tylko przyjdą zabieramy się stąd - Louis tak samo jak Zayn pakuje swoje rzeczy do walizki
Nagle do waszego domku wbiega jak burza zmęczony i przerażony Harry, ledwo łapie oddech :
- Stary, co się stało, gdzie jest Liam ? - Louis łapie Harr'ego za ramię
- Szliśmy już w stronę domku, coś wyskoczyło z krzaków - próbuje złapać oddech i się uspokoić - złapało Liam'a, próbowałem mu pomóc, ale nie dałem rady, zdążyłem uciec i się uratować. Musimy tam po niego wrócić ! - z bólem łapie oddech
- Musimy się stąd jak najszybciej wydostać, nie ma czasu, inaczej wszyscy zginiemy - Zayn nie wytrzymuje z nerwów i uderza w ścianę - Trzeba zanieść walizki do samochodu, Louis chodź pomożesz mi, razem szybko się uda, chodź - Zayn bierze dwie walizki i razem z Louis'em idą do samochodu, ty w tym czasie wraz z Megan próbujecie uspokoić Harr'ego
Po kilku minutach razem z walizkami do domku wchodzą chłopcy :
- Cholera ! Ktoś albo coś przebiło nam opony ! - Louis rzuca walizki na podłogę
- Jak to przebiło ?! Co teraz ? - łapiesz się z nerwów za kark
- Musimy zadzwonić po kogoś z obsługi co wynajęli nam ten domek - Zayn łapie za telefon i próbuje tam zadzwonić - Telefon mi się rozładował ! Może jeszcze dach nam się nad głową zarwie ?! - Zayn już nie wytrzymuje z tego wszystkiego
Ty opadasz bezsilnie na podłogę. Nagle do twoich uszu dociera skrzypienie desek :
- Słyszycie ? - unosisz głowę i pytasz patrząc na wszystkich - Coś skrzypi, deski jakieś - wstajesz
- Przymknijcie się na chwilę - Megan próbuje nasłuchiwać skąd biorą się te skrzypienia
Stoicie w osłupieniu, nie wiecie skąd pochodzi ten dźwięk. Coś skrzypi z zewnątrz. Zaczynacie się powoli bać, nagle dźwięk cichnie tak samo szybko jak się pojawił. Słyszycie doskonale swoje niespokojne oddechy. Dźwięk znowu się nasila, jest głośniejszy niż przedtem, Słychać go zza drzwi. Ktoś się tu zbliża. Dźwięk ucicha, wszyscy patrzycie na drzwi. Klamka powoli zaczyna się poruszać, ktoś próbuje otworzyć drzwi. Jesteście przerażeni, klamka wciąż się porusza. Po chwili drzwi otwierają się z impetem i jak burza wpadają do środka dwa oblane krwią duchy. Zaczynają wszystkich zabijać, ty jesteś tak przerażona, że nie możesz się ruszyć. Jeden z nich powoli zaczyna się do ciebie zbliżać, upadasz bezsilnie na podłogę, zauważasz stojącą na stoliku szklaną butelkę, w układnie nerwów uderzasz go w brzuch, prawie krocze. Duch zgiął się i upadł na kolana, przemówił ludzkim normalnym głosem :
- [T.I] auć, co tak mocno ? - ty wszędzie poznasz ten głos, to Niall
- Niall ? To ty ? - wstajesz i ściągasz mu z głowy przykrytą maskę, tak to Niall
- Niall idioto ! Co ty wyprawiasz ?! - dociera do ciebie coś - Cholera ty żyjesz ! - przytulasz go mocno
Drugi z duchów też ściąga swoją maskę, to Liam. Ty zauważasz to wszystko :
- Niall, Liam ! Coście zrobili ?! - wpadasz w furię- Nawet nie wiecie jak bardzo się przestraszyłam ! Co wam strzeliło do głów ?
- To był taki plan - uśmiecha się Megan
- Jaki plan do cholery ?! - jesteś wściekła
- Chcieliśmy, żebyś zbliżyła się do Louis'a. Taki żart to był - szczerzy się Harry
- Czy wy jesteście normalni ? Przestraszyłam się, a Niall ? Przecież ty nie żyjesz, w lesie cię znaleźliśmy, gdzie ty byłeś, a Liam ciebie podobno coś porwało ? - krzyżujesz ręce
- Widziałaś tamten hotelik co mijaliśmy zanim tu przyjechaliśmy ? Tam poszedłem, żeby na cały dzień zniknąć, jak Harry do was przybiegł Liam napisał mi SMS-a żebym przyszedł, bo już wszystko gotowe i możemy zakończyć zabawę - wyciera ze swojego ciała plamy
- A żadnych opon nic nie przebiło, żartowaliśmy - Zayn chowa ręce w kieszenie
Ty nie możesz w to wszystko uwierzyć, powoli zaczynasz rozumieć ich starania :
- To tylko ja o tym nie wiedziałam ? - opadasz na łóżko
- Tak - wszyscy przytakują
- Jesteście dziwni, naprawdę - śmiejesz się
- To czyli plan się udał ? - Louis siada blisko ciebie
- Przestraszyliście mnie ! - nie możesz powstrzymać śmiechu
Plan się udał, zbliżyłaś się do Louis'a jeszcze bardziej niż przedtem. Resztę dni w domku spędzacie w spokoju, nareszcie możecie odpocząć.

 Czytam = Komentuję
 Do następnego, trzymajcie się ♥ :)
 Gosia ♥

niedziela, 25 sierpnia 2013

# 142. Harry

Hej. Drugi imagin mojego autorstwa :)
Agata ;)
_________________________

Samotność jest czymś, czego wszyscy bardzo chcieliby uniknąć. Ale, to jest niemożliwe. Każdy chociaż raz w życiu zaznał, zaznaje i zazna uczucia samotności, nawet nie jeden raz. Ale czy bardziej boli Nas to, że jesteśmy samotni, czy to, że ktoś złamał obietnicę i Nas zostawił? No właśnie. Oto jest pytanie…

Smutny, deszczowy dzień. Słońce znów skryło się za szarymi chmurami. Na morzu szaleje sztorm, a na plaży zamieć. Mimo to na piasku, na jednej z wydm siedzi mała dziewczynka. Płacze. Nie ma Go przy Niej właśnie teraz, gdy Go najbardziej potrzebuję. Ale chłopcy tacy są. Nie zawsze dotrzymują obietnic…

Od kiedy wyjechał, nie było słońca w Jej życiu. Żyła i żyje monotonią i smutkiem. Zostały Jej te nieliczne wspomnienia, które przyprawiają Ją o dreszcze i jeszcze większy smutek. Ma dziewiętnaście
lat. Rok temu wyszła z sierocińca, w którym On Ją zostawił. Samą. Nie miała przyjaciół. On był jedyny. Ale wyjątkowy. Codziennie na przerwie obiadowej wymykali się na pobliską plażę. Byli tacy szczęśliwi,
beztroscy. Odjechał dziesięć lat temu. Zostawił Ją, kiedy Ona kochała Go całym sercem.

Pamięta te dni, kiedy był smutny. W sumie, to było codziennie.
- Nigdy nie znajdę domu – płakał.
Ona wiedziała, że znajdzie. Był cudownym, słodkim maluchem. Wszyscy Go kochali z całego serca, ale Ona najbardziej.
- Jeśli nikt Cię nie zabierze, poczekamy, aż oboje skończymy 18 lat i zamieszkamy razem – mówiła i przytulała Go, płacząc z Nim.

Zawsze tak robili. Nigdy nie pytali co się stało. Po prostu przytulali się i płakali. Po kilku minutach było im lżej na sercach i byli gotowi stawić czoło wyzwaniu, jakim jest życie.

Pewnego dnia jednak Ona płakała. Nie jada, nie piła, z nikim nie rozmawiała. On w końcu musiał zapytać.
- Dlaczego płaczesz?
- Boję się, że odejdziesz i będę sama musiała tu tkwić.
- Nigdzie nie zamierzam odchodzić.
- Obiecaj…
- Ja, Harry Styles, dziś przysięgam [T.I.], że nigdy, przenigdy Jej nie zostawię! – na przypieczętowanie przysięgi, pocałował Ją.

Na następny dzień chciała Go przytulić. Potrzebowała Go. Lecz Jego nie było. Zapłakała. Pobiegła do Jego pokoiku i położyła na Jego łóżko. Nie było Jego rzeczy. Została tylko ich bransoletka przyjaźni. Kiedyś wiecznej i nieprzerwanej. Jednak, On to zepsuł! Krzyczała i rzucała się po pokoju. Nikt nie był w stanie Jej stamtąd wyciągnąć. Gdy zasypiała, wołała Jego imię. Nigdy nie wrócił. Nawet Jej nie odpowiedział.

Ona nawet bez Niego wymykała się z sierocińca i szła na plażę. Codziennie. Aż Jej nie wypuścili. W smutny i nieznany Jej świat. Zamieszkała na plaży. Tam było Jej miejsce.

Znów siedzi zapłakana. Czuję na swoim ramieniu rękę. Ona wie, że to On. Czuje Go.
- Dlaczego mnie zostawiłeś? – spytała z wyrzutem.
Harry siada obok Niej i płacze. Patrzy na Niego i przez łzy uśmiecha się. Nadal jest tym samym małym chłopczykiem, który był Jej miłością. I nadal jest…
- Gdy odszedłeś, znienawidziłam Cię, ale nie potrafiłam przestać Cię kochać. Zawsze byłeś dla mnie wszystkim. Od lat czekałam na Ciebie. I nadal Cię kocham… - kończy i całuje Go w usta.
Patrzy na Jej ręce i widzi bransoletkę przyjaźni, którą On zostawił. Uderza się otwartą dłonią w czoło. Dziewczyna śmieje się.
- W ogóle się nie zmieniłeś.
- Ty też nie. No. Wypiękniałaś. Wiesz, czemu wróciłem?
[T.I.] kiwa głową przecząco i patrzy na Niego.
- Po tych wielu latach zrozumiałem, że Cię kochałem. Dziś wróciłem, żeby prosić Cię o rękę.
Dziewczyna patrzy na Niego i przytula Go.
- Harry, nie widzieliśmy się dziesięć lat. Nie mogę się dziś zgodzić. Daj mi trochę czasu, bym mogła Ci znowu zaufać.

Chłopak zrozumiał i będzie czekał. Zostali przyjaciółmi na dobre i na złe. On niedługo znów poprosi Ją o ślub. Jeszcze będą szczęśliwi… 
Szablon by S1K