Statystyka

czwartek, 8 sierpnia 2013

#134. Zayn, część 2


Potrafię czytać z twoich oczu. Potrafię czytać w twoim sercu. Zakochasz się i będziesz cierpieć.
(Paulo Coelho)


Jej błękitne tęczówki wpatrywały się we mnie z ogromną ciekawością, ale zdziwieniem jednocześnie. Nie mogłam wydusić z siebie słowa, widząc przed sobą różowo-włosą obładowaną torbami. Przełknęłam głośno ślinę czując jak całe moje ciało sztywnieje. Widząc moją reakcję dziewczyna wymusiła uśmiech i obejrzała mnie od góry do dołu.
- Cześć, czy jest może Zayn? – spytała spokojnie rozglądając się po wnętrzu mieszkania.
- Tak, tak – ożywiłam się, próbując wypaść naturalnie – Proszę, wejdź.
Wpuściłam ją do środka modląc się, by Malik miał na sobie cokolwiek. Podążyłam za dziewczyną, która stanęła na środku salonu i rzuciła na ziemię swoje walizki. W tym momencie z pokoju wyszedł Zayn. Odetchnęłam z ulgą widząc go w ubraniu, z idealnie ułożonymi włosami.
- Perrie! – krzyknął po czym wziął dziewczynę w ramiona i zaczął ściskać – Dlaczego nie powiedziałaś, że wracasz wcześniej!? Przyjechałbym po ciebie, zrobił kolację, cokolwiek.
- Chciałam zrobić ci niespodziankę – pocałowała chłopaka w usta – Ale chyba mi się nie udało…
Jej spojrzenie zatrzymało się na mnie, po czym przeniosła je na mulata, widocznie oczekując odpowiedzi co robię w domu jej chłopaka i to późno w nocy.
- Och, to jest {T.I}, początkująca piosenkarka – poczułam jak moje oczy robią się momentalnie większe – Spotkaliśmy się na dzisiejszym koncercie i zaproponowałem jej, że omówimy parę istotnych spraw związanych z jej  przyszłą karierą.
- Miło mi poznać, jestem {T.I} – odparłam po chwili ciszy ściskając rękę dziewczyny. Zayn dał mi znak żebym wreszcie coś powiedziała i pomogła mu w tym marnym przedstawieniu – Bardzo cię przepraszam, że tak zasiedziałam się u twojego chłopaka, ale kiedy Zayn zaczyna mówić o muzyce traci się przy nim poczucie czasu.
- W porządku, cieszę się, że ci pomaga – odparła wyraźnie uspokojona Edwards tuląc się do Zayna, który obejmował ją ramieniem. W duchu musiałam przyznać, że wyglądają razem naprawdę ładnie…
- Cóż, nie będę wam już przeszkadzać – odparłam, nie chcąc nadużywać zaufania Perrie. Zarzuciłam na ramiona kurtkę i wzięłam torbę – Na pewno się za sobą stęskniliście, więc zostawiam was samych… Zayn – chłopak oderwał swoje spojrzenie od niebieskookiej – Dziękuję ci za rozmowę, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Chłopak bez słowa skinął głową nawet nie odprowadzając mnie do wyjścia. Kiedy zamykałam za sobą drzwi, ostatnie co widziałam co namiętnie całującą się p a r ę.



Zaczęły targać mną zimne dreszcze mimo że na dworze było stosunkowo ciepło. Poczułam jak coś przewraca mi się w żołądku, a oczy zaczynają mnie piec. Nie miałam zamiaru o tym myśleć, ale cały czas wracałam do wydarzeń sprzed kilku chwil. Nadal miałam przed oczami Zayna, który tak bardzo  ucieszył się z widoku Perrie. Jego ciepły głos kiedy do niej mówił, silne ramiona obejmujące jej ciało. W tym momencie poczułam się po prostu cholernie zazdrosna, że m ó j Zayn poświęca uwagę innej kobiecie.
Jego oczy były niczym dwie iskierki kiedy zobaczył ją w swoim pokoju. Jeszcze nigdy nie widziałam w nich tyle radości i blasku. Czy kiedykolwiek były takie, kiedy widywał się ze mną? Czy chociaż raz przytulił mnie tak mocno i jednocześnie czule, jak ją tego wieczoru? Czy mówił do mnie tak pięknie kiedy się spotykaliśmy, żeby spędzić ze sobą noc? Doskonale znałam odpowiedź, ale tak bardzo nie chciałam się do tego przyznać. Wolałam gdybać, że po prostu nigdy tego nie zauważyłam. Choć to było tylko perfidne kłamstwo.
Nie chciałam wracać do domu, czułam, że najpierw muszę pomyśleć o wszystkim, co wydarzyło się do tej pory. Szłam spokojną ulicą Londynu przypominając sobie to, jak się poznaliśmy, jak spontanicznie i naturalnie rozmawialiśmy tego wieczoru w klubie. Jak obiecywaliśmy sobie, że to co robimy jest tylko czystą zabawą bez zobowiązań. Był dla mnie taki dobry, romantyczny, szarmancki. Nigdy nie dawał mi odczuć tego, po co tak naprawdę się spotykamy. Zachowywaliśmy się niczym para i niekiedy zapomniałam, gdzie leży granica zdrowego rozsądku.
I podczas tych 4 miesięcy, jakie spędziliśmy wspólnie, z dala od wszelkich trosk i smutków, zaczęłam czuć do niego, to czego nigdy nie powinnam. Zaczęło kiełkować we mnie uczucie, które powinnam zdusić już w zarodku. Ale nie potrafiłam, nie chciałam tego. Przecież on też zachowywał się, jakbym była dla niego wszystkim. Szkoda, że wierzyłam w to tylko i wyłącznie ja. On nigdy nie powiedział mi tych dwóch magicznych słów, nigdy nie dał mi do zrozumienia, że czuje coś więcej. Tego nie było w naszej umowie. A ja się do niej nie zastosowałam…
Perrie była naprawdę piękną i utalentowaną dziewczyną. Kim byłam ja by z nią konkurować? Nikim. I tak się też czułam. Serce Malika było już zajęte przez tą dziewczynę. To jej wyznawał miłość, to do niej zwracał się z czułością. To o nią się troszczył. Ja byłam tylko zabawką na jakiś czas, którą można wyrzucić kiedy stanie się niepotrzebna. Byłam po prostu po to, żeby zapełnić pustkę w jego sercu…


Wróciłam do domu. Amy jeszcze nie spała, co przyjęłam z niezadowoleniem. Ostrożnie weszłam do środka, po czym szybko minęłam kuchnie, w której znajdowała się moja przyjaciółka i wesoło gawędziła przez telefon.  Od razu skierowałam się do łazienki i nie zdejmując ubrań weszłam pod prysznic.
Chciałam zmyć z siebie jego dotyk i zapach. Pragnęłam pozbyć się uczucia wykorzystania i porzucenia. Czułam się paskudnie z myślą, że oddałam swoje ciało bez najmniejszego uczucia, że zrobiłam to wszystko tylko dla fizycznej przyjemności.
Woda spływała po moim ciele, sprawiając, że ubranie coraz bardziej się do mnie kleiło. Tak bardzo chciałam, żeby to wszystko okazało się tylko sen, koszmarem, z którego się obudzę i nie dopuszczę, by coś podobnego wydarzyło się w moim życiu…
Wyszłam na korytarz. Z ubrań kapały strużki wody pozostawiając za mną ślady. Chciałam być silna, ale nie dałam rady. Chciałam pokazać wszystkim, że umiem ponieść konsekwencję swoich decyzji, ale nie umiałam. Upadłam na podłogę przytłoczona emocjami i bezradnością, a po moich policzkach zaczęły płynąc łzy.
- {T.I}! – Amy przybiegła na piętro i kucnęła obejmując mnie swoimi ramionami – Co się dzieje? Kto ci to zrobił?
- Za… Zayn… - załkałam wiedząc, że dziewczyna zna odpowiedź na to pytanie. Bez słowa wtuliłam głowę w jej pierś i pozwoliłam, żeby rozpacz mną zawładnęła. Amy pozwoliła, bym wypłakała się na jej ramieniu, nie mówiła nic, tylko delikatni głaskała mnie po włosach.
- Czy chcesz mi powiedzieć co się stało? – spytała kiedy trochę się uspokoiłam. Podniosłam się z jej kolan i usiadłam pod ścianą. Zrobiłam zniesmaczoną minę po czym spojrzała na przyjaciółkę.
- No proszę! Możesz już powiedzieć „a nie mówiłam”! – warknęłam, na co dziewczyna zrobiła zdzwioną minę – No co tak patrzysz?! Tylko nie udawaj, że nie wiesz co się stało!
- Może i wiem, ale chciałabym żebyś sama mi o tym opowiedziała – odpowiedziała łagodnie łapiąc mnie za rękę. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu miała łagodny wyraz twarzy i jak prawdziwa przyjaciółka chciała mi w tej chwili tylko pomóc.
- Byłam taka głupia… Wydawało mi się, że panuję nad swoimi uczuciami, że znam granicę. Myliłam się. Byliśmy u niego w domu, leżeliśmy w łóżku, całowaliśmy się… Nagle ktoś zadzwonił do drzwi, poszłam otworzyć, a tam… stała Perrie! Perrie Edwards! Dziewczyna Zayna Malika! – schowałam twarz w dłonie – Gdybyś widziała jego minę kiedy ją zobaczył. Tego nie da opisać się słowami! Jeszcze nie widziałam tak szczęśliwego człowieka… Kiedy oni czule się witali, ja stałam z boku, jak niepotrzebna rzecz… I wtedy zrozumiałam, po co mu byłam potrzebna…
- Tak mi przykro.
- Niepotrzebnie. To nie twoja wina. Próbowałaś mi pomóc, a ja i tak wiedziałam swoje. Amy, tak cholernie mi przykro, że cię nie posłuchałam…
Po raz kolejny tego dnia rozpłakałam się rzewnie. Dziewczyna mocno mnie przytuliła i trzymała w swoich ramionach. Próbowałam dziękować Bogu, że mam teraz przy sobie osobę, która pragnie mi pomóc i chce być ze mną w tych trudnych chwilach. Ale jedna, cholerna myśl nie dawała mi spokoju – że w ramionach tego jednego mężczyzny poczułabym się najszczęśliwsza.


Ile można wytrzymać bez osoby, którą darzy się miłością, która jest dla nas niczym powietrze? Bez widoku której obumiera się niczym kwiat? Czułam jak z dnia na dzień brakuje mi sił, jak moje serce staje się coraz słabsze…
Od tamtego wieczoru minął już tydzień. Bez jego widoku, bez jego głosu. Bezskutecznie próbowałam zapomnieć, wymazać z pamięci to, co łączyło nas do tej pory. Te obrazy żywy we mnie i sprawiały mi ogromny ból. Bo powoli zdawałam sobie sprawę, że już nigdy nie będzie tak, jak kiedyś…
Perrie przeprowadziła się do Zayna. Spała w tym samym łóżku co my, dotykała tych samych miejsce na jego ciele co ja, jej usta łączyły się jego, tak samo jak moje… A ja nie mogłam nic z tym zrobić, on nigdy nie był mój, nie należał do mnie…
Próbowałam się z nim skontaktować. Codziennie pisałam do niego wiadomości i dzwoniłam. Nie wiedziałam na czym stoję. Czy wszystko jest już skończone? Czy miałam wymazać z pamięci te chwile i jego samego? Ponieważ Zayn nic jeszcze nie powiedział tliła się we mnie nadzieja, że jeszcze nie wszystko stracone. Że to tylko chwilowy „kryzys” i za kilka dni znowu będziemy mogli się spotkać.
Codziennie przepraszał mnie krótkim sms’em, że ma dużo pracy lub jest z Perrie i bardzo ciężko jest mu znaleźć chwilę dla n a s… Ale zapewniał, że tęskni i czeka na moje pocałunki. Że brakuje mu mojego głosu i ciepłych rąk. O, jakże chciałam wierzyć, że to wszystko jest prawdą…
Z dnia na dzień wiadomości stawały się coraz krótsze, a potem zanikły całkowicie. Nie odbierał moich telefonów ani nie odpisywał na sms’y. Za każdym razem starałam pokazać się mu, że jednak jestem warta kilku minut, że przecież nie mógł zapomnieć, co przeżył u mego boku…
I tak pewnego dnia, po prawie dwóch tygodniach samotności, dostałam od niego wiadomość. Chciał spotkać się w jego mieszkaniu dzisiaj wieczorem. Nie pokładałam się z radości, to było jak deszcz na moją duszę, która przez ten czas stała się suchą pustynią.


Równo o umówionej godzinie stanęłam pod drzwiami jego mieszkania. Serce biło mi jak oszalałe, tak długo go nie widziałam, tak bardzo się za nim stęskniłam, ale… co mu powiem kiedy w końcu stanie przede mną? Że jest dla kimś więcej niż tylko kolegą, z którym miło jest pójść do łóżka? Że znaczy dla mnie więcej niż sama mogłam to sobie wyobrazić? Że go kocham?!
Moje rozmyślania przerwał jego cichy głos. Podniosłam głowę i napotkałam jego czekoladowe oczy. Uśmiechnął się lekko po czym wpuścił mnie do środka. Bez dotyku, bez pocałunku. Strapiona przestąpiłam próg i udałam się do pokoju. Poprosił bym usiadła, po czym zajął miejsce naprzeciw mnie.
- Perrie ma koncert i będzie dopiero po północy – wyjaśnił Malik starając się nie patrzyć mi w oczy. Myślałam, że wykona jakiś konkretny ruch, że weźmie mnie na ręce i, jak zawsze to robił, zaniesie do sypialni i przypomni mi dlaczego tak bardzo za nim tęskniłam.
Nic się takiego nie stało. Nadal siedział niewzruszony na fotelu i przyglądał mi się badawczo. Chyba ujrzał w moich oczach zawód, bo westchnął ciężko. Bawił się chwilę koszulą, dopóki nie zaczął mówić:
- {T.I}, nie wiem od czego zacząć, ale musimy porozmawiać – przełknęłam głośno ślinę, nie mając pojęcia o co mu chodzi.
 W tej chwili w mojej głowie panował kompletny mętlik. Nagle chłopak zajął miejsce obok mnie i złapał za rękę. Po raz pierwszy odkąd tu przyszłam musnął delikatnie w usta. Chciałam pogłębić pocałunek, ale mi nie pozwolił. Wydawało się, że robił to wszystko pod przymusem…
- Nie myśl, że żałuję tego co stało się między nami, tych wszystkich wspólnie spędzonych chwil – zaczął wyliczać – Dzięki tobie poznałem życie od innej, ekscytującej strony. Świat już nigdy nie będzie dla mnie taki sam. Ale obydwoje doskonale wiemy, że nic nie trwa wiecznie i ciągle zachodzą zmiany…
- Zayn – jęknęłam cicho coraz bardziej gubiąc się w jego słowach – O co chodzi?
- Poprosiłem cię, żebyś przyszła, ponieważ muszę zadać ci jedno, jedyne pytanie. Nic więcej od ciebie nie chcę, tylko szczerej odpowiedzi – pokiwałam głową, że rozumiem – Co czujesz?
- Nie wiesz? – szepnęłam splatając nasze dłonie – Nie dałam ci tego dostatecznie do zrozumienia?

Niech moje łzy popłyną hen, daleko, aby mój ukochany nie dowiedział się nigdy, że płakałam z jego powodu.

(Paulo Coelho)



Jeśli ktoś się zawiódł, że to właśnie Perrie to przepraszam, ale mam nadzieję, że zrozumiecie wszytko kiedy opublikuję 3, a zarazem ostatnią część. Wierzcie lub nie, ale to wcale nie jest tak przewidywalna, jakbyście sobie wyobrażały! :)

Pod poprzednim postem pisałyście, że miałybyście ochotę poczytać Imagina o Niallu. Już nad nim pracuję i niedługo pojawi się na stronce! Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie :D

Tym czasem żegnam Was gorąco, ale na pewno nie tak bardzo jak dzisiejsza temperatura na dworze ;D 
Do napisania! ;*

Aga

6 komentarzy:

  1. super;))
    czekam na kolejną część !!;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne. Daj szybko nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. Extra imagin.Czekam na nexta.Zapraszam na ja-jestem-cudem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz tqk cudownie, dziekuje ci za to :) codziennie wchodze na ta strone i nigdy sie nie zawiodlam. Masz wielki talent :* moze nastepny imagin bd z liamem? Jeszcze raz dzieki i czekqm na nastepna cudowna czesc :3 gaba

    OdpowiedzUsuń
  5. Super ;) Zapraszamy do nas: http://onneddirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K