Statystyka

piątek, 30 sierpnia 2013

# 145. Liam.

- Tato, opowiedz mi jakąś historie. Doskonale wiem, że masz wiele w zanadrzu. Mam wielką ochotę posłuchać, więc proszę, nie opieraj się - moja siedmioletnia córka, Clara zaczęła nalegać na jakąś historię. Nie chciałem jej się opierać, dlatego zacząłem opowiadać. Historię na faktach, w której losy potoczyły się zupełnie inaczej, niżby można się spodziewać.

- Matt, co Ty tutaj robisz ? - Caroline zrobiła wielkie oczy widząc mnie, czyli jej chłopaka.
- Stoję przed Twoimi drzwiami i chciałbym pogadać. Ale to od Ciebie zależy czy mnie wpuścisz i wysłuchasz - stwierdziłem. 
- No sama nie wiem - Caro nie wiedziała, co ma zrobić. I słusznie, zachowałem się jak ostatni dupek, może nawet nie zasługiwałem na drugą szansę.
- Zastanów się. Cokolwiek uczynisz, ja to zaakceptuję. Bo ja Ciebie naprawdę kocham. Nie patrzmy na to, co zdarzyło się ostatnio. Wiem, popełniłem błąd, może i największy w życiu. Ale pomyśl, co do mnie czujesz, dobrze? Obiecuję, że nigdy więcej nic takiego nie będzie miało miejsca - klęczałem przed nią i czekałem na wybaczenie. Nie byliśmy już nastolatkami, dla których liczy się tylko alkohol, narkotyki i upojna noc. Nasza miłość rozkwitała na dojrzały związek, ale ja wszystko zepsułem. Dałem się ponieść emocjom i zrobiłem coś, co mogło dogłębnie skreślić mnie u Caroline - Nie musisz odpowiedzieć mi teraz. Poczekam. Nie chcę, żebyś zbyt pochopnie mi wybaczyła. Na to muszę sobie zasłużyć.
Wstałem, spojrzałem jej głęboko w oczy. Stała cicho. Złożyłem krótki pocałunek na jej ustach i poszedłem w stronę swojego domu. Caro coś do mnie mówiła, ale ja nie odwróciłem się. Nie chciałem, żeby zbyt łatwo wybaczyła mi zdradę, jakiej się dopuściłem. Nie byłem dupkiem. Byłem chłopakiem posiadającym honor.

- Tato, a co ta Caroline wołała za tym chłopakiem? - Clara była mistrzynią w przerywaniu moich opowieści, ale wolałem, kiedy dużo mówi, niż kiedy milczy.
- Skarbeńku, jeśli chcesz wiedzieć, posłuchaj dalej. Zaraz wszystkiego się dowiesz.

Siedziałem na ławeczce w parku. Ptaszki wesoło ćwierkały, a wiewiórki szalały, skacząc po drzewach. Byłem sam, o tej godzinie nikt normalny nie przesiaduje w parku. Właśnie, nikt normalny. Nie należałem do tej grupy ludzi. Byłem inny i rozpierała mnie duma z tego tytułu. 
Myślałem, co Caroline chciała mi przekazać. Czyżby była pewna, że chce mi wybaczyć? Ona doskonale wiedziała, że nie byłem świadoma tegoż czynu, jednakże ja, jako mężczyzna wszystko wziąłem na swoje barki. Zastanowienia przerwało mi uderzenie pioruna. Szła burza, a ja musiałem dotrzeć do domu.

- Tato, noo! Uwielbiam, jak mi opowiadasz, ale zawsze musisz dawać takie przemyślenia. Wiesz, że masz niecierpliwą córkę, więc opowiadaj dalej. I powiedz, co Caro chciała przekazać Mattowi.
Westchnąłem i zacząłem opowiadać dalej.

Znów stałem pod jej drzwiami. Znów zadzwoniłem dzwonkiem. Znów czekałem aż otworzy.
- Cześć, Matt. Wejdź. Muszę Ci coś powiedzieć - odparła Caro i zaprosiła mnie do salonu. 
Zająłem wskazane przez dziewczynę miejsce i zamieniłem się w słuch.
- Matt, bo ja ... Ja Ci wybaczam - usłyszałem. Nigdy nie byłem taki szczęśliwy. Zerwałem się z miejsca i mocno przytuliłem ją. 
- Dziękuję. Widzę, że przemyślałaś dobrze sprawę. Cieszy mnie to, bardzo - nie potrafiłem usiedzieć w miejscu, chodziłem do pokoju. Tak właśnie objawia się u mnie radość.
- Kochanie, ale to nie wszystko. Jestem ... jestem w ciąży. Z Tobą - powiedziała i zaczęła płakać.
W pierwszej chwili zamurowało mnie. Ale potem sam do siebie powiedziałem : Chłopie weź się w garść. Zostaniesz ojcem. Musisz odpowiadać za konsekwencje swoich czynów, dorosły człowieku.
- Caroline, nie płacz. Damy sobie radę. Wszystko będzie dobrze. Nie zostawię Ciebie, ani dziecka. Obiecuję to z ręką na sercu. 
Wtuleni w siebie, każdy na swój sposób, przeżywaliśmy wiadomość, że będziemy mieli dziecko. Byliśmy dwudziestotrzylatkami, więc czas wziąć życie w swoje ręce. A ja wiedziałem, że kocham tylko Caro i nigdy jej nie opuszczę.

- Czyli Caroline i Matt będą mieli dzidziusia, tak tatusiu? Lubię małe dzieci. A to będzie chłopczyk czy dziewczynka? Będą fajną rodziną. Bo będzie mama, tata i dziecko. Szkoda, że u nas jest inaczej - mała posmutniała. Musiałem mówić dalej, żeby całkowicie mi się nie rozkleiła.
- Jak myślisz, kociaku - odwróciłem uwagę córki od tamtych rzeczy - będą mieli córeczkę czy synka?
- Synka. Muszą mieć chłopaka.

Chodziłem z Caroline na każdą wizytę u lekarza. Razem cieszyliśmy się, kiedy na USG nasze dzieciątko ssało paluszek albo uśmiechało się, chyba, że tylko wydawało mi się, że tak jest. Kiedy moja dziewczyna była w szóstym miesiącu ciąży, klęknąłem przed nią i zapytałem, czy zostanie moją żoną. Ta, bez namysłu kiwnęła głową i mi się rozkleiła. Wiedziałem, że to ze szczęścia. Ze szczęścia, że możemy razem dzielić przyszłość. 
Cała ciąża Caro przebiegała książkowo. Miałem pewne obawy, ale wiedziałem, że muszę być wsparciem dla narzeczonej. Czułem, że damy sobie radę. Musimy. 
Tak naprawdę nie chcieliśmy znać płci dziecka. Ale nasza, znaczy się Caro, lekarka nie wytrzymała i wyjawiła, kogo się spodziewamy. Córeczki.

- Musiałeś, tato ?! Chciałam, żeby mieli synka. Robisz mi na złość - moja mała udała gniew, by po chwili roześmiać się od ucha do ucha. 
- Nie, wcale nie - odparłem. Nie chciałem wyznawać jej jaka jest prawda. Prawda na temat tej historii ...

- Matt, mam pytanie - powiedziała do mnie Caroline, będąca już w ósmym miesiącu ciąży z naszą córeczką. 
- Słucham Ciebie, skarbeńku.
- Zgodziłbyś się być ze mną, kiedy na świecie będzie pojawiać się nasze dziecko? Boję się - rzekła i spuściła wzrok. 
- Jeśli tego chcesz, to zgadzam się - miałem przeczucie, że Caro będzie mnie wówczas potrzebowała. Nie martwiłem się, że wielu ojców mdleje podczas porodów. Chciałem być silny, dla Caro. 
- Dziękuję - usłyszałem i dostałem buziaka w policzek.

Zawiozłem moją narzeczoną do szpitala, kiedy stwierdziła, że to już. Byłem przy niej cały czas i nie puszczałem jej ręki. Widziałem, jak cierpi, ale nie potrafiłbym jej pomóc. Byłem cholernie bezsilnym facetem, który nawet swojej dziewczyny nie potrafi uratować od bólu. 
Chwile dzieliły nas od pojawienia się na świecie naszej córeczki. Ale coś mi się nie podobało. Moja męska intuicja mnie nie zawiodła. Coś zaczęło się dziać. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Wzrokiem krążyłem między pielęgniarkami a położną. Wyprosili mnie. 
Co się do cholery dzieje ?! Byłem zrozpaczony. Bałem się o Caroline i naszą malutką. Słusznie.

- Tatoo ! Co się stało tej pani? Znaczy się Caroline i jej córeczce? Przecież nic strasznego, prawda? - widziałem iskierki ciekawości w oczach Clary. A w moich pojawiły się łzy.
- Słuchaj dalej - powiedziałem tylko i zabrałem się za dalsze opowiadanie.

Po dwóch godzinach oczekiwania na jakąkolwiek wiadomość wyszła do mnie lekarka. 
- Mam dla pana wiadomość, pani Matthew - rzekła. Była dziwnie nieswoja, a ja z niecierpliwością czekałem, aż coś powie.
- Niech pani powie mi, co z moją narzeczoną i naszym dzieckiem ! - wykrzyczałem. Nie potrafiłem opanować emocji rozpierających mnie od środka.
- Niech się pan uspokoi. Proszę usiąść - poposiła kobieta - Pani Caroline ... wystąpiły komplikacje, w wyniku których nie udało nam się uratować pana narzeczonej. Przykro mi - powiedziała, szybko wstała z miejsca i zniknęła za drzwiami po lewej.
Co za baba ! Jak ona śmie mówić mi, że Caro nie żyje. Chyba sobie żartuje. Ale ... 
Zaczęło kręcić mi się w głowie. Coś było nie tak. Ona nie kłamała. Zostałem zupełnie sam.

- Tatusiu ! Dlaczego ona umarła? Jesteś okropny. Przecież oni mieli mieć córeczkę. Niefajna ta historia - Clara wyraziła swoją opinię na temat tej opowiastki. Nie chciałem się sprzeczać, bo i ja na samą myśl o tych wydarzeniach dostawałem gęsiej skórki, a w moich oczach pojawiały sie łzy. Nie odpowiedziałem jej nic, tylko dalej opowiadałem tę "niefajną" historię.

Usiadłem na podłodze pod salą, w której znajdowała się Caroline. Ale chyba ją już stamtąd gdzieś zabrano. Nie interesowało mnie to. Zacząłem płakać. Płakałem, a cały szpital słyszał, że stało się coś, co zmieniło całe życie tego płaczącego człowieka. Moje życie nie miało już jakiegokolwiek sensu. Nie miałem Caroline, nie miałem nic. Trwanie przestało mnie cieszyć, tak jak kiedyś. Z minuty na minutę stałem się wrakiem człowieka. Nie chciało mi się istnieć. Mój lament przerwała pielęgniarka, która klęknęła tuż obok mnie. 
- Pani Matthew, wiem, że jest panu bardzo trudno - zaczęła.
- Bardzo trudno?! Czy pani wie, co to znaczy stracić cząstkę siebie? Sens swojego życia? Nie, nie jest mi trudno. Bo ja już nic nie czuję. Straciłem wiarę we wszystko, rozumie pani?
- Przepraszam - spuściła wzrok. Chyba wiedziała, że nie krzyczę na nią specjalnie. Była pielęgiarką i doskonale znała ludzi w takich sytuacjach - Ale mam dla pana wiadomość. Pana narzeczona powiła śliczną córeczkę. Ona żyje. Chce ją pan zobaczyć? - usłyszałem.
Zawrót głowy i kompletna nieświadomość.
- Nie, nie chcę tego dziecka - wstałem. Udałem się w kierunku drzwi, zostawiając za sobą zdumioną pielęgniarkę.

- Tak nie można! - kolejny raz Clara raczyła przerwać mi opowiadanie. Swoją paplaniną czasami mnie wykańczała, ale nic się nie odzywałem.
- Córuś, daj mi skończyć, dobrze? - powiedziałem, a mała kiwnęła głową na znak, że się zgadza.

Minąłem recepcję. Rzuciłem okiem na ulotki znajdujące się tuż przy wejściu. Jedna szczególnie zwróciła moją uwagę. 

Adopcja.

Wziąłem ją, złożyłem kilkukrotnie i schowałem do kieszeni. To może się przydać.
Wróciłem do domu. Czekało tam na mnie łóżeczko w świeżo pomalowanym na różowo pokoiku i pustka. Nie miałem nikogo, kto pomógłby mi w tamtej chwili. Usiadłem na dywanie i zacząłem przeglądać album, który znalazłem pod stolikiem. Przewracałem kartki, a z każdy przewróceniem stawałem się mięczakiem. 
Uśmiechnięta Caroline, biegnąca do mnie. Na łące, w wianuszku z kwiatów, który sam dla niej uplotłem. 
Potem zdjęcie z jakiejś imprezy. I okres ciąży. Na każdej z fotografii moja narzeczona była rozpromieniona, jak moje małe słoneczko. 

Myślałem o mojej ukochanej cały czas. Patrzyłem tępo na zdjęcia, nie mogąc już nawet płakać. Brakło mi łez. Sięgnąłem do kieszeni po chusteczkę, ale trafiłem na ulotkę ze szpitala. Zacząłem ją czytać. I wówczas stwierdziłem, że nie chcę być taki, jak mój ojciec. 
Nie chciałem zostawić swojego dziecka na pastwę losu. Chciałem być dla mojej kruszynki i ojcem i matką, by niczego jej nie brakowało. Szybko zdjąłem z wieszaka kurtkę, ubrałem ją już biegnąc w stronę szpitala, gdzie czekała na mnie moja maleńka córeczka.

Po dwóch dniach wróciliśmy do domu. Do różowego pokoiku z drewnianym łóżeczkiem. Doskonale wiedziałem, że będzie mi ciężko. Ale chciałem spróbować. Dla córeczki i Caroline, naszego anioła stróża.

- Smutna ta historia, tato. Myślałam, że się rozkleję. Ej, tatusiu! Dlaczego płaczesz? - mała zdziwiona zapytała mnie, dlaczego właśnie teraz ronię łzy. Ale nie chciałem jej nic mówić. Jeszcze nie teraz. 

Nie było żadnego Matta, ani żadnej Caroline. Był Liam i była [T.I.]. 
Inne imiona, ale ta sama historia. Historia smutna, ale ucząca pokory i cierpienia. 

Opowiadając Clarze historię miłości jej rodziców zrozumiałem, że mały błąd zmieniłby całe moje życie. Nie miałbym mojej córeczki, mojego kwiatuszka, który trzyma mnie przy życiu.
 Ślad po [T.I.]. 
Ślad, który nawet w burzową noc potrafi bezpiecznie doprowadzić mnie do portu. 
Dzięki któremu nadal tutaj jestem.

Kocham Was i czekam na co najmniej 18 komentarzy.

D. xx

12 komentarzy:

  1. Smutne, ale zarazem wspaniałe ;) I oby pojawiało się więcej tak wspaniałych ;)

    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy mi się wydaje, czy był inspirowany teledyskiem Nickleback(ummm..dobrze napisałam?) 'lalacośtam'? Kurdę, nie pamiętam tytułu xD
    A imagin po prostu świetny *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, kochana ! Inspirowane Lullaby - Nickelback :)
      Brawa za spostrzegawczość :D
      D. xx

      Usuń
  3. wspanialy . ! oby bylo takich wiecej. ! xx
    poplakalam sie . :')

    OdpowiedzUsuń
  4. wspanialy . ! oby bylo takich wiecej. ! xx
    poplakalam sie . :')

    OdpowiedzUsuń
  5. kaczuszka8 . Raczej nickelback lullaby ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo widze że ktoś tu słucha Nickelbacka <3

    Cudownym, piękny, wzruszający
    aaaa UWIELBIAM CIĘ DZIEWCZYNO!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak, kiedyś byłam fanką numer jeden Chada Kroeger'a !
      Dziękuję za komplement :)
      D. xx

      Usuń
  7. Super. Popłakałam sie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojeny :0 Ryczę :'(
    To smutne, ale piękne!
    Piękne, ale smutne!
    Zaskoczyłaś mnie tym imaginem :)

    Zapraszam do sb
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K