Agata :)
_____________________
Każdy z Nas ma gdzieś
swojego anioła. Anioła, który kocha Nas, pomimo naszych błędów
i wad. To jeszcze nic... On Nas wspiera i prowadzi przez życie,
często jednak tego nie zauważamy i przez to nie doceniamy. Nasz
anioł, wtedy cierpi, ale cały czas jest obok. Zawsze przy Tobie.
Mimo wszystko...
Słoneczny dzień. Ona
znowu pod Naszym dachem. Śpi na Jego kolanach. To nie powinno tak
wyglądać. Powinna być MOJA. Powinna leżeć na MOICH kolanach.
Mimo to będę obok, na zawsze. Jestem Twoim aniołem [T.I.]. Jestem
i będę... Obiecuję...
Myślą, że śpię... No
właśnie, myślą... Czuję się taka bezpieczna. Jakbym znów miała
te 5 lat i bez problemowy dziecięcy świat... Chyba za bardzo się
rozmarzyłam. Posłuchajmy o czym rozmawiają...
- Niall, jesteś z Nią
szczęśliwy? - spytał Liam.
- Oczywiście! Jest dla
mnie wszystkim i zawsze będzie! - odpowiedział i pocałował mnie w
czoło.
„Też Cię kocham
Misiu” - pomyślałam.
- Louis, co z Tobą? -
spytał Harry.
- Nie mam humoru -
stwierdził smutno mój przyjaciel.
- Wiesz, że Nam możesz
powiedzieć - odezwał się Zayn.
- Nie mogę. Tego nie...
Mógłbym zranić jakąś osobę w tym pokoju - nie wiem dlaczego,
ale poczułam na sobie Jego smutny wzrok.
Powinnam się „obudzić”
i przerwać tę rozmowę. On za bardzo cierpi, szkoda, że nie wiem
czemu...
- Chyba ktoś się budzi
- otworzyłam oczy i od razu je zamknęłam, czując na ustach smak
warg Nialla. Są takie słodkie.
- Muszę iść - odezwał
się Louis i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Pójdę za Nim -
powiadomił Nas Harry.
„Coś jest bardzo nie
tak...” - pomyślałam.
*Kilka godzin później*
Wyszli pięć minut temu.
Dobra. Spróbujmy rozwikłać, co się dzieje z Louisem.
Jest cały czas smutny.
Mało je, przez co
schudł.
Prawie z Nami nie
rozmawia.
Co się do cholery stało
z Louisem, którego poznałam 5 lat temu?!
Może jest chory? Nie, na
pewno by mi powiedział.
Pokłócił się z
chłopakami? Nie, nie rozmawiali by dzisiaj tak spokojnie.
Zakochał się? Nie...
Chociaż...? Nie je, nie pije, jest smutny i podłamany... To musi
być to! Ale czemu jest przybity? Może to właśnie ta jedyna, a On
chodzi załamany. Coś mi nie pasuje. Na pewno Harry coś wie! Muszę
z Nim pogadać.
- Cześć [T.I.]. Co się
stało?
- Bądź jutro o 12 w
kawiarni na rogu?
- Coś się stało? -
zapytał zdenerwowany.
- Muszę z Tobą po
prostu pogadać. Przyjdź sam!
Jutro się okaże.
Prześpię się z tym.
Niall jest cudowny.
Kocham Go. Napawa mnie szczęściem i radością. Czuję, że to ten
jedyny. Te błękitne oczy i boskie blond włosy. Ach... Będę o Nim
śniła...
*Dom dalej. W tym samym
czasie*
Co mnie do cholery
napadło?! Czy ja na głowę upadłem?! Przez 5 lat nikomu tego nie
powiedziałem! Ach...! Jak to przeszkodzi Jej w związku to w łeb
sobie chyba strzelę! Jestem nieodpowiedzialny! Ale ufam Harry'emu.
Nikomu nie powie. Nie zawiedź mnie przyjacielu... Błagam!
*Kilka godzin wcześniej,
gdzieś w londyńskim parku*
Co z Nim? Od kilku dni
nie gada z [T.I.], a ze mną i chłopakami tylko gdy musi. Sam się
nie odezwie.
- Lou! Zaczekaj!
- Czego chcesz?! -
krzyknął zapłakany.
- Spokojnie. Widzę, że
coś jest nie tak. Chcę Ci pomóc.
Cisza. Patrzy na mnie z
takim smutkiem, że moje oczy także zrobiły się mokre. Płaczę z
Nim.
- Zakochałem się... W
złej osobie... W [T.I.]... Jestem na siebie taki zły... Bo nie
wykorzystałem szansy, kiedy mogła być moja...
Patrzę na Niego
skołowany.
- To Ona nic nie wie?
Macha przecząco głową.
- Jak długo?
- Od samego początku.
Patrzę na Niego ze
smutkiem. Dlaczego Jej nie powiedział? Przecież gdy się poznali,
nie znała Nialla. Był tylko On. Tylko Louis. Dlaczego tego nie
wykorzystał? Nie ważne. On teraz mnie potrzebuje. Będę Jego
wsparciem. Zawsze byłem...
[T.I.]. Moje życie.
Każdy mój oddech, każde uderzenie mojego serca, należy tylko do
Niej. Jest każdą gwiazdą i chmurką na mym niebie. Słońcem,
księżycem. Jest moim życiem. Ja, Niall Horan, jestem
najszczęśliwszym facetem na Ziemi. Nie... W całym wszechświecie!
Ona jest wszystkim. Każdego dnia żyję dla Niej.
Coś z Nim jest nie tak,
martwię się o Niego. Jestem Jego przyjacielem, wszyscy jesteśmy.
Muszę Mu jakoś pomóc. Wszyscy musimy sprawić, by dawny Lou był
znów z Nami.
- Zayn, musimy coś
zrobić.
- Wiem Liam. Wiem...
Jestem naiwny. Dlaczego
się okaleczam? Już pamiętam. Nie wykorzystałem szansy, którą
podarował mi Bóg. Mógłbym być dziś dużo szczęśliwszy...
Szczęśliwy u Jej boku...
Pierwsza linia jest
krótka i płytsza, druga dłuższa i głębsza, i tak do pięciu.
Pięć przeklętych lat, w czasie których tak bardzo cierpiałem.
Leżę na łóżku.
Powoli, z każdą kropelką krwi, uchodzi ze mnie życie.
LOUIS DO CHOLERY! OGARNIJ DUPĘ! NIE MOŻESZ UMRZEĆ! JESTEŚ JEJ PRZYJACIELEM, CZY NIE?!
Uspokój się.
Wstań. Idź do łazienki.
Zabandażuj rękę. Następnie idź spać i módl się, tak jak
zawsze, żeby nikt nie zobaczył ran. Tak, tak zrób...
*Godzina 12, następny
dzień. Kawiarnia na rogu*
Czekam na Niego. Ciekawe
czy coś wie... Mam dziwne przeczucie, że tak. Pewnie nic mi nie
powie, ale... No cóż. O! Już idzie.
- Cześć Kochana! -
buziak w policzek - O czym chcesz porozmawiać?
- A jak sądzisz? -
spytałam z ironią w głosie.
- Aaa... O Louisie,
prawda?
Przytaknęłam i oczy
zaszły mi mgłą. Na szczęście Harry mnie złapał.
- Nic Ci nie jest? -
zapytał przerażony.
- Nie, na chwilę zrobiło
mi się ciemno przed oczami. Spoko, już okey. Dlaczego Lou jest taki
ponury?
- Problemy sercowe...
- Ma problemy z sercem?!
- Nie głuptasie.
Problemy miłosne... Zakochał się.
Wiedziałam! Za dobrze Go
znam.
- Muszę z Nim pogadać.
- Musisz... - powiedział
smutno Harry.
Wstałam. Ciemność
przed oczami. Tylko to widzę...
- [T.I.]! [T.I.]! -
krzyczę.
Nie słyszy. Zemdlała.
Boże! Co mam robić? Wiem! Zadzwonię do Nialla. Pierwszy sygnał,
drugi, trzeci, czwarty, piąty... Kurde! Nie odbiera. Louis! Odbiera
po pierwszym sygnale.
- Hej Hazz.
- [T.I.]... Ona...
Upadła... Jest nie przytomna, nie wiem co Jej jest...
- Gdzie jesteście?
- Kawiarnia na rogu.
- Liam i Zayn zaraz
przyjadą i pojedziecie do szpitala. Ja znajdę Nialla i do Was
dołączymy.
Który mam wybrać? No
przecież wszystkie są piękne!
Dryń! Dryń!
Kurde, co znowu?
- Hallo?
- Niall? [T.I.] jedzie do
szpitala.
- Co się stało?
- Przyjedź szybko!
Koniec rozmowy. Mój
Skarb... Moje życie... Co się stało? Po prostu muszę tam dotrzeć
jak najszybciej!
Ile można czekać?
Siedzimy tu już od godziny. Niall i Louis przyjechali pół godziny
temu. Wszyscy jesteśmy przerażeni. Co Jej się stało? Nawet Harry
nie rozumie, a był z Nią...
- Obudziła się -
powiedział lekarz.
- Co Jej jest? -
spytałem.
- Chyba sama powinna Wam
powiedzieć - powiedział i odszedł.
- Zayn, dalej chodź.
Ocknąłem się i
wszedłem do sali za Liamem.
Dławię się własnymi
łzami. Jak mam Mu pomóc, skoro sama mam teraz poważny kłopot. Nie
mogę spojrzeć Louisowi w oczy, nie teraz… Nie mogę Im
powiedzieć, a Jemu to już szczególnie. Ma ważniejsze problemy,
niż moje zdrowie. Uspokój się. Zaraz tu przyjdą. Nie mogą
widzieć, że płakałam.
Boję się tam wejść.
Czego się spodziewać? A może Ola nic Nam nie powie. Znów łzy
napływają mi do oczu. NIE! NIE BĘDZIESZ ZNÓW PŁAKAŁ! LOUIS
KURDE!
- Będzie dobrze.
- Mam nadzieję Liam.
Wchodzimy do sali. W
powietrzu można wyczuć smutek i rozpacz. Mój aniołek cierpi.
Słyszę podciąganie nosem. Płakała? Rozglądam się po
pomieszczeniu. To Louis. On płacze. Nie tylko Ja cierpię. Wszyscy
cierpimy. Co zaraz usłyszymy?
- Niall… - słyszę
swoje imię.
To [T.I.] mnie woła.
Podchodzę do Niej i od razu przytulam.
- Kocham Cię –
szlocha.
- Ja Ciebie też. Ja też…
- pojedyncza łza spływa po moim policzku.
- Co się stało? –
pyta Louis łamiącym się głosem.
- Przepraszam… -
płacze [T.I.] – Nie wiem jak Wam to powiedzieć . Nie wiem czy w
ogóle Wam powiem. Na razie powiem, że trafiłam tu z własnej
głupoty.
Ja i chłopacy patrzymy
po sobie skołowani. O co Jej chodzi?
Co mam Im powiedzieć?
Nie wybaczą mi. Cholera!
- Wyjdźcie! Jutro
wychodzę. Będę u siebie.
- Może po Ciebie
przyjedziemy? – pyta Harry.
- Nie! Idźcie już i
dajcie mi spokój! – zaczynam płakać.
Widzę, że to Ich boli.
To się nie dzieje! Nie dam rady patrzeć jak cierpią. Zawołać,
żeby zostali? Nie… To nie jest najlepszy pomysł… Dlaczego
jestem taką idiotką?! Miało być tak cudownie. Miałam pomóc
przyjacielowi. A teraz gówno zrobię. Tylko pogorszyłam sytuację.
Boże! Czemu mi to robisz?!
Co Jej się stało?
Dlaczego tak się zachowuje? Czy zrobiliśmy coś nie tak? Nie wiem,
ale to nie błahostka. Ona by nie robiła z igły wideł. To do Niej
niepodobne. Jak mam Jej pomóc? Sama musi mi powiedzieć, co jest nie
tak. Siłą z Niej tego nie wyciągnę. Może zostanę na noc w
szpitalu? Tak, to dobry pomysł.
- Chłopacy, ja z Nią
zostanę.
- Jesteś pewien Lou?
- Jak nigdy!
Od płaczu boli mnie
głowa. Co ja pocznę? Ktoś puka? Tak.
- Proszę!
- Dobry wieczór Pani –
mówi lekarz.
- Nie wiem czy taki
dobry… Co Pan ode mnie potrzebuje?
- Ma Pani 15 dni życia.
Chyba, że znajdzie się dawca. A to nie będzie proste.
Dlaczego byłam taka
głupia?! Znów łzy zbierają mi się do oczu. TYLKO NIE
WYPŁYWAJCIE!
- Dobrze… - lekarz już
ma rękę na klamce – Panie doktorze! Mam prośbę. Jeśli umrę…
- głośno przełykam ślinę – Chcę żeby Pan dał to, tym
chłopakom, co tu dziś byli – przekazuję mu kopertę - Aha, i tu
jest zgoda na oddanie narządów.
- Zrobię co w mojej
mocy. Obiecuję…
Wyszedł i znów zostałam
sama. Ale jeżeli umrę, sam zostanie Lou. O nie! Na to nie pozwolę!
Mam 15 dni, żeby Mu pomóc. Jutro rozpoczynam walkę! Popamiętasz
mnie jeszcze świecie! Oj popamiętasz!
Siedzę pod drzwiami Jej
pokoju z głową w kolanach. Ona umrze, i to za 15 dni? To nie może
się tak skończyć! Jak do tego doszło? Muszę się tego jakoś
dowiedzieć!
Pukam do drzwi. Nic.
Cisza. Zaglądam przez szparę. Widzę Ją. Śpi.
Wchodzę do środka i
siadam na krześle obok łóżka. Jest taka piękna. Nawet ze
spuchniętymi oczami. Naprawdę Ją kocham. Jest moim światłem.
Życiem. Nie. Ona jest czymś więcej. Jest częścią mnie, i to nie
małą. Wiem, że nie powinienem, ale ma takie piękne usta.
Muśnięcie ich nic nie zmieni.
O co chodziło Jej w
szpitalu? Co jest Jej winą? Przecież nic nie zrobiła. Tak mi się
wydaje... A może po prostu czegoś nie zauważyłem. Ostatnio
przecież często źle się czuła. Czemu nic z tym nie zrobiłem?
Nie Niall. To nie twoja wina. Jutro na pewno wszystko się wyjaśni.
Napiszę Jej sms-a. Pewnie śpi, ale będzie miała rano miłą
niespodziankę.
Ciemne pomieszczenie.
Tylko w kącie trochę światła. Co to za postać? To człowiek?
Podchodzę bliżej. Teraz widzę, że płacze. Chcę podejść
bliżej, ale potykam się. Co to było? Patrzę, i w moich oczach
panuje przerażenie. NIE! To znów ten piekielny proszek! Krzyczę.
Mózg nie pozwala połknąć używki, ale ciało się jej domaga.
Krzyczę głośniej. Postać w kącie wstaje. Teraz widzę jej twarz.
To Louis.
- Louis! Pomóż mi! –
krzyczę.
Nie wytrzymuję. Biorę
woreczek i połykam całą zawartość. Potem następną, i jeszcze
jedną…
- Lou!
Chłopak podbiega, ale
już nie udaje Mu się mi pomóc. Odeszłam, wciągnięta do piekła.
- AAAAAAAAAAA!!!
- [T.I.]! [T.I.]! Otwórz
oczy! Nic się nie stało. To tylko zły sen. Tylko sen…
- Louis… Jak dobrze, że
tu jesteś – mówię przez łzy i tulę go.
Jestem bezpieczna. Teraz
nic mi nie grozi.
- Nie idź…
- Nigdzie się nie
wybieram.
Tkwimy tak w swoich
ramionach jeszcze dłuższą chwilę. Kocham Go. Jak przyjaciela, ale
kocham. Dlaczego wszystko w życiu mi się plącze?
Gdy zaczęła krzyczeć,
serce mi stanęło. Myślałem, że coś Jej jest… Na szczęście
to nie było to. Tylko zły sen. Mówiłem Jej, że to sen, ale w
rzeczywistości próbowałem przekonać do tego siebie. Może już
czas poruszyć temat Jej zdrowia?
- [T.I.]… Ja… Chcę
znać prawdę… Nie obchodzi mnie, czy jest bolesna, czy nie chcę
ją po prostu znać…
Boże… Nie męcz mnie
tą ciszą, dziewczyno!
I co ja mam Mu
powiedzieć? Prawdę? Chyba to będzie najodpowiedniejsze… Sam się
o to prosił… Prawdopodobnie mnie znienawidzi, ale za 15 dni i tak
umrę, więc to nie ma już większego znaczenia…
- Ja… Pięć lat
temu... Tego dnia co Cię poznałam wracałam z imprezy… - łzy
spływają mi po policzkach – Poznałam tam jednego chłopaka. Nie
pamiętam już jak miał na imię. Impreza była w klubie… On…
Zabrał mnie później do siebie… Dał jakieś tabletki… Dawały
niezłego kopa… Przychodziłam do Niego po coraz silniejsze
narkotyki… Byłam i jestem uzależniona… Pewnego dnia,
powiedział, że nie da mi ich za darmo… W tamtej chwili zrobiłabym
wszystko za paczuszkę kokainy… Dał mi jakieś skąpe ubrania i
wysłał do hotelu… Nie wiedziałam po co… Lecz po wejściu do
pokoju hotelowego wiedziałam po co tam jestem… Miałam zaspokoić
jakiegoś faceta… Zrobiłam to… Był dumny i dał mi kokainę…
Przychodziłam codziennie i zawsze kończyłam w łóżku z jakimś
facetem… Jednym słowem byłam… Prostytutką… Za każdym razem
dostawałam silniejsze używki… Czułam, że mój organizm ma dość…
Ale coś dalej krzyczało, że chce więcej… Było źle… Nie
widziałeś tego… Później poznałam Nialla… Pokochałam Go od
razu… Zapragnęłam się zmienić… Skończyłam z jednym… Nie
uprawiałam więcej seksu za narkotyki… Czułam się źle… Niall
to zauważył… Chciał mnie zabrać do lekarza, nie zgodziłam się,
bo wtedy wszystko by się wydało… Poszłam więc do znajomego…
Kupiłam całą torbę strzykawek, proszków i tabletek… Wszystko z
pieniędzy Nialla… Musiałam… Do dziś zarabiałam kasę na różne
sposoby… Rozdawałam ulotki, pracowałam na kasie, a czasem nawet
zaspokajałam potrzeby seksualne jakiś facetów… Moje serce
zaczęło strajkować… Jest coraz słabsze… Nie da się mnie
uratować bez przeszczepu… Ale nie ma dawcy… Możesz mnie
znienawidzić… Sama się do tego doprowadziłam… Jestem tylko
zdziwiona czemu tego nie zauważyliście? Nie ważne… Po prostu
przepraszam… - szlocham na całego.
Lou też płacze…
Wiedziałam, że Go zranię. Po co Mu mówiłam?! Idiotka!
Ciekawe co u Louisa.
Udało mu się coś z Niej wyciągnąć? Mam nadzieję, że to nic
poważnego… Chcę Ją przytulić… Jest mi bez Niej tak pusto…
[T.I.]! Kochanie wracaj do swojego ukochanego! Proszę!
Co? Jak mogłem być taki
ślepy?! Przecież widać wyraźnie, czy ktoś ćpa, czy nie!
Wychodzi, że to moja wina! Jestem taki pusty. Jadę do chłopaków!
Oni muszą wiedzieć! Przepraszam [T.I.]!
Wychodzę zapłakany z
pokoju. Obdarzając Ją tylko pełnym bólu spojrzeniem… Muszę coś
wymyślić i to szybko!
Mogłam się spodziewać
takiego obrotu sprawy. Na filmach też tak jest… Ale to nie ważne…
On pojechał na 100% do chłopaków! Znienawidzą mnie! W ostatnich
dniach, będę sama jak palec! Cudownie! Nieźle się urządziłaś
Olka! Przynajmniej umrę w swoim domu… W swoim pokoju… W swoim
łóżku… Nikogo nie raniąc… Nie obchodzi mnie moje życie…
Jak to przyjmie Niall? On się załamie. Mój Kochany blondasek
będzie cierpiał! O nie! Nie pozwolę na to!
Wstaję z łóżka,
ubieram się, biorę swoje rzeczy i wychodzę. Muszę do Nich dotrzeć
przed Louisem! Nie będzie łatwo… Muszę dać radę!
Jestem pod Naszym domem…
Domem, który był taki radosny, ale dziś to się zmieni…
Wchodzę do środka
zapłakany… Liam i Zayn oglądają film, Niall szpera w lodówce, a
Harry siedzi na Twitterze. Słysząc huk na korytarzu przybiegają.
Siedzę pod ścianą z głową w kolanach i płaczę… Płaczę jak
dziecko i nie mogę się uspokoić. Chłopacy pomagają mi wstać i
prowadzą do salonu. Sadzają naprzeciwko i czekają aż się
uspokoję. Harry podchodzi i mnie przytula mówiąc, że będzie
dobrze… Rozsadza mnie to. Nie będzie dobrze! Nigdy nie było! Ola
od pięciu lat jest uzależniona od narkotyków, a Ty mówisz, że
będzie dobrze?!
- Louis już spokojnie.
Powiedz co się stało? – pyta zdenerwowany do granic możliwości
Niall.
- [T.I.]… Ona umrze…
Przez następne
piętnaście minut opowiadam chłopakom, to co opowiedziała mi Ola.
Wszyscy płaczą, a Niall jest załamany. Rozmawiamy jeszcze chwilę
i słyszymy trzask drzwi i krzyk z korytarza…
- Niall! – krzyczę ile
sił.
Siadam na podłodze i
próbuje uspokoić walące serce. Mam wrażenie, że zaraz wybuchnie
i przestanie bić. Weź się w garść głupia pompko krwi! Masz bić
jeszcze 15 dni! Nie zmieniaj teraz planów! Cholera uspokój się!
Kłuje jak cholera!
Zwijam się w kłębek na podłodze i zasypiam… Musisz się
obudzić. Pamiętaj o tym!
Leży na ziemi zwinięta
w kłębek. Ledwo oddycha! Musimy Ją zanieść do pokoju! To nie
będzie problem, jest lekka jak piórko. Biorę Olę na ręce. Błagam
niech się obudzi. Potrzebuję Cię Skarbie! Tak bardzo Cię
potrzebuję!
Budzę się. Czuję, że
ktoś mnie przytula. To Niall. Wygląda strasznie. Ma podpuchnięte
oczy, ślady łez na policzkach i serce bije Mu jak oszalałe.
Przytulam Go i schodzę do kuchni.
W kuchni zastaję Louisa.
Podchodzę do Niego i zaczynam bić Go po brzuchu.
- Dlaczego to zrobiłeś?!
Dlaczego Mu powiedziałeś?! Jesteś skończonym dupkiem! Ja chciałam
Mu powiedzieć! Ja powinnam Mu powiedzieć! Ja…! – krzyczę przez
łzy i upadam na kolana.
Zasłaniam głowę
rękoma, jakbym chciała schować się przed światem do kuchni
wbiegają chłopacy. Są skołowani. Louis płacze. Co Ja narobiłam?
- Spokojnie – przytulam
Ją i płaczę – Masz rację Ty powinnaś Mu powiedzieć.
Przepraszam… Bardzo Cię przepraszam!
Podchodzi Niall i pomaga
mi zaprowadzić [T.I.] na sofę w salonie. Chłopacy są przerażeni.
Zresztą nie tylko Oni. Ja i Niall również…
Uspokajam Ją i przytulam
ciesząc się, że jeszcze żyje…
- Pomogę Ci…
Znajdziemy dawcę! Będziesz żyć! Słyszysz?! [T.I.], będziesz
żyć, obiecuję!
*Dziesięć dni później*
Jest źle. Codziennie
coraz gorzej. Widać, że umiera. Nie ma na nic sił. Ona cierpi, a
My z Nią. Jest częścią Nas. W pierwsze pięć dni chociaż jadła,
chodziła i piła. Dzisiaj tylko leży na łóżku i zwija się z
bólu. Nie mogę na to patrzeć, ale czuwam przy Niej. Jestem jak Jej
anioł. Zawsze obok.
Cierpi, a Ja nie mogę
tylko patrzeć. Wiem co zrobię i pomogę Jej… Ona przeżyje…
Jeżeli nie, to ja też umrę… Umieram z każdym dniem tak jak Ona…
Bierzemy się do dzieła!
- Chcę iść do łazienki
– mówię do Nialla.
- Pomogę Ci.
- Nie! Chcę iść sama!
– krzyczę, znów zaczynając płakać.
- Nie płacz Kochanie.
Nie płacz…
Czuję się okropnie.
Jestem słaba, a do tego ranię ludzi mi tak bliskich. Czuję się
naprawdę źle!
*Dwa dni później*
- Jak to musisz
wyjechać?! – pytam z niedowierzaniem.
- Mam do załatwienia
pewne sprawy – odpowiada.
- Chcesz Ją teraz
zostawić? – pyta Zayn.
- Muszę… - odpowiada.
- Louis. Ona Cię
potrzebuje! – krzyczę.
- Ty jesteś Jej
chłopakiem.
- Ale Ciebie też kocha.
Zrozum to!
- Nie mogę – mówi i
wychodzi.
Nie mogę uwierzyć, że
tak po prostu wyjeżdża. Zostały Jej trzy dni. Do tego i tak nie
może się ruszać. Jak mam Jej powiedzieć, że więcej nie zobaczy
Louisa? Cholera! Louis co Ty kombinujesz?!
Od dwunastu dni nie
brałam. Dziś muszę. Czy mam coś jeszcze? Pomyślmy… Tak! W
łazience pod zlewem, jest jeszcze jedna strzykawka. Wstaję i idę
po nią.
Ostatkiem sił wchodzę
do łazienki i już schylam się by ją wyjąć, a tu nagle…
- [T.I.]! Jest dawca! –
krzyczę.
- Serio?
- Tak – krzyczę i
okręcam Ją w koło.
- Tak się cieszę,
Niall. Tak się cieszę… - mówi i wtula się w moją pierś.
*Kilka minut wcześniej w
szpitalu*
Wchodzę do szpitala.
Wiem, że nie będzie łatwo namówić na to lekarza… Ale uratuję
Ją.
- Panie doktorze. Mam
sprawę.
- Słucham.
- Ja przychodzę w
sprawie serca dla [T.I.]…
- Nie ma jeszcze dawcy.
- Wiem, dlatego ja chcę
oddać Jej swoje serce.
Lekarz patrzy na mnie
zdziwiony i po chwili macha głową.
- Nie mogę się na to
zgodzić.
- Proszę. Moje serce i
tak już od dawna należy do Niej… Błagam Pana! Ona musi żyć!
Musi żyć! – krzyczę.
Namowy trwają jeszcze
kilka minut i lekarz w końcu się zgadza.
- Bardzo dziękuję.
Naprawdę jestem Panu dozgonnie wdzięczny.
Lekarz uśmiecha się i
prowadzi mnie na blok operacyjny. W między czasie daje pielęgniarce
list i żegnam się ze światem raz na zawsze. Moje marzenie w końcu
się spełni. Moje serce będzie należeć do Niej. Wierzę, że
będzie o nie dbać… Wychodzę jeszcze ostatni raz na taras i
krzyczę:
- Kocham Cię! Zawszę
kochałem! Będę Twoim aniołem! [T.I.]! Kocham Cię!
Jesteśmy w szpitalu. Ja,
Niall i chłopacy. Jesteśmy tacy szczęśliwi. Próbowałam
dodzwonić się do Louisa. Niestety nie odbiera. Szkoda, że musiał
wyjechać… Ale nie mógł siedzieć cały czas przy mnie. Pewnie
pojechał do wybranki swojego serca… Na pewno…
- Zaczekajcie tu. Pójdę
po lekarza – odzywa się Harry i znika w innym korytarzu.
*Dwa dni później. Po
operacji przeszczepu serca*
Sielanka. Zielona łąka.
Obok mnie cudowny chłopak. Moje serce bije jak należy. W dali
anioł. Czy to Louis. Nie, to nie On… Chociaż…?
Otwieram oczy. Ostre
światło jednak karze mi je znów zamknąć.
- Zgaście to światło –
jęczę.
Po chwili w pomieszczeniu
zapanowuje półmrok. Otwieram oczy. Rozglądam się dookoła. Widzę
obok łóżka Nialla. Ma spuchnięte oczy. Płakał? Próbuje wstać.
Lecz od razu się kładę. Zabolała mnie lewa pierś. No przecież
miałam przeszczep serca. Rozglądam się więc leżąc i widzę
chłopaków. Są w kącie, przytuleni do siebie. Oni też płakali?
Uśmiech z którym otworzyłam oczy znika w ułamku sekundy.
- Co się stało? –
pytam przestraszona.
- Louis wcale nie
wyjechał… - odzywa się Liam.
- Słucham?
- Louis nie wyjechał…
- powtarza Liam.
- Nie rozumiem.
- To On był dawcą! –
krzyczy Harry, wybuchając histerycznym płaczem.
- CO?! – pytam łamiącym
głosem.
Rozglądam się po Nich i
zaczynam krzyczeć:
- Dlaczego Go nie
powstrzymaliście?! Dlaczego?! Dlaczego Mu na to pozwoliliście?!
- [T.I.], spokojnie! My
nic nie wiedzieliśmy – mówi Niall i przytula mnie.
- Zostawił dla Ciebie
list – mówi Zayn i podaje mi kopertę.
Zaczynam czytać:
Droga [T.I.]!
Piszę ten list, by
wyznać Ci co naprawdę czuję. Przez pięć lat ukrywałem to
uczucie. Kochałem Cię, kocham i będę kochać, nawet po śmierci.
Jest to ostatni list jaki piszę w życiu. Oddaje Ci moje serce, bo
od zawsze należało tylko do Ciebie. A w ogóle to czuję się
zobowiązany być dawcą, bo nie zauważyłem, że masz kłopoty.
Byłem zbyt zaślepiony obwinianiem się, że nie umiem wyznać Ci co
czuję. Kocham Cię. Teraz masz mnie w sobie. Ja jestem cząstką
Ciebie i zawsze będę. Wierzę, że będziesz dbać o Nasze serce
(ale to słodko brzmi). Ja będę czuwał nad Tobą z góry i będę
Twoim i tylko Twoim aniołem. Bądź szczęśliwa i żyj dla mnie.
Twój na zawsze, Louis.
Łzy same wypływają mi
z oczu. Dlaczego byłam taka ślepa na Jego miłość?! No tak, byłam
zbyt zajęta zdobywaniem narkotyków.
Lou będę dbać o Nasze
serce. Będę szczęśliwa. Za Nas. Jeśli urodzę kiedyś dziecko i
będzie to chłopiec, będzie miał na imię Louis. Też Cię kocham.
Przepraszam…
- On mnie kochał –
łkam.
- Nie ma co płakać. To
nam go nie zwróci – mówi Liam.
- Powiem Ci coś –
zaczyna Niall – Gdy tracisz kogoś, kogo kochasz, ten ktoś nigdy
Cię nie opuszcza. Trafia do szczególnego miejsca w Twoim sercu.
- Nie chcę Go w sercu.
Chcę, by był tu ze mną. Poza tym to Jego serce i powinno być w
Nim, nie we mnie.
- On zdecydował inaczej.
To był Jego wybór…
Jejku... jakie to smutnee ale zarazem piekne. Rycze :(
OdpowiedzUsuńPiękny ♥
OdpowiedzUsuńPiekny poprostu gbvxfhu ;)
OdpowiedzUsuńcudowny :')
OdpowiedzUsuńPobeczałam się :(
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuńświetny ♥
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie c;
http://1d-imaginy-1d.blogspot.com/
Hej!
OdpowiedzUsuńMówiąc szczerze ten imagin jest najpiękniejszy jaki kiedykolwiek w życiu czytałam, a uwierz mi trochę ich było.Na serio masz talent!Przez ciebie płakałam chyba z 20 minut!!!Niecierpliwie czekam na kolejne i kolejne.Proszę pisz dalej, bo jak na razie według mnie jesteś jedną z naj!Mi samej zdarza się napisać jakiś imagin, ale jeszcze nigdy nie napisałam i pewnie nie napisze czegoś tak pięknego i wzruszającego jak ten.Ubóstwiam go i cb!!Nie mogę sie doczekać następnych imaginów twojego autorstwa. k.c. ;*
Bardzo mi miło. Dziękuję :)
UsuńJest świetny, mowę Mi odjelo nie wiem co mam napisać
OdpowiedzUsuńPopłakałam się. Mega Smutny :)
OdpowiedzUsuńPerspektywy są pomieszane i ciężko dojść do tego kto się wypowiada. Poza tym raz jest Ola, drugi rax [T.I.]..
OdpowiedzUsuńŚwietny imagin ! Popłakałam się ,tak pięknie wszystko opisałaś,łzy same płyną . Gratulacje,genialne !!!
OdpowiedzUsuńRycze
OdpowiedzUsuń:"""""( dawno już tak nie ryczałam! Ge-nial-ny! Piękny! Gratulacje! ;* <3 ~ Jula xx
OdpowiedzUsuńRycze! Cudny najpiękniejszy imagin jaki kiedykolwiek czytałam! <3
OdpowiedzUsuńPopłakałam. Się. Przez ciebie!:'(
OdpowiedzUsuńPopłakałam. Się. Przez ciebie!:'(
OdpowiedzUsuńPiękne *-* na początku nie mogłam sie połapać kto co mówi ale spoko. to jest wzruszające <3 masz talent .
OdpowiedzUsuń