Statystyka

czwartek, 25 kwietnia 2013

WAŻNE !!!

Ważna informacja, nie będę się rozpisywać. Powiem krótko i na temat. Poszukujemy osoby, która byłaby chętna podjąć z nami współpracę. Bierzemy pod uwagę wszystkich. Imaginy +18 nie będą mile widziane (to tak dla jasności). Zgłaszać się możecie w komentarzach. 

Pozdrawiam i jak to mówi Mariolka - dziękówa, spadówa 

Aga xx

# 115. Niall.

Imagin z dedykacją dla : 

@heartatack20
@awhmyharreh
@AgaHej

Możecie domyślić się wszystkiego od samego początku, a jeśli tak się stanie, to mam chociaż nadzieję, że macie przyjemność podczas czytania tego imagina.



Twitter, moja internetowa oaza spokoju, baza informacji, możliwość nawiązywania nowych znajomości a także małe uzależnienie, ale najprzyjemniejsze w jakie dotychczas wpadłam. Kim jestem ? Tego nie muszę zdradzać. Wystarczy spojrzeć na mój profil : tło, header, banner, ikonka. To wszystko mówi o mnie wystarczająco wiele. Mianowicie, wszędzie jest Niall Największa Miłość Mojego Życia Horan. Moim największym sukcesem jest nasze wspólne zdjęcie, które pozwolił sobie zrobić, gdy pewnego razu spotkałam go na londyńskim lotnisku. Czasami, kiedy nie mogę zasnąć, wpatruję się w to zdjęcie i wyobrażam sobie, że jesteśmy parą, a to tylko jedno z naszych wspólnych fotek. Tak, pomarzyć dobra rzecz. Niestety na nic więcej nie mogę sobie pozwolić. Ale skończmy o mnie i przejdźmy do sedna sprawy, mojej historii.
Któregoś dnia wchodzę na twittera i zamieszczam krótkiego tweeta :

" Ciężki dzień. Przytuli ktoś ? xx "

Idę dalej, przeglądam trendy, daję retweet niektórym fajnym i zabawnym tweetom i dopiero wtedy wchodzę w reakcję / connect. Pojawiła się odpowiedź.

" Ja mogę! * wielki hug (ang. przytulas) * "

Od razu uśmiech wpełza mi na usta. Niby taka mała rzecz, a mnie ogromnie cieszy. To znak, że ktoś mnie zauważa.

" Aww, dzięki. Od razu mi lepiej. "

Odpisuję i czekam na kolejną odpowiedź. Przychodzi już po chwili.

" Nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość xx "

" Uważaj, bo jeszcze skorzystam .. "

" Będę zaszczycony mogąc pocieszać twoją osobę. "

" Zaszczycony ", z nie " zaszczycona ". Robiło się coraz ciekawiej. Postanowiłam brnąć w to dalej i już wyszukiwałam w głowie tematy do rozmów.

Kilkadziesiąt tweetów później wiedzieliśmy o sobie wiele interesujących rzeczy. Miał na imię James, lat „prawie” dwadzieścia, ale to „prawie” to wiecie ... Np. ja używam tego słowa na pół roku przed urodzinami. Ale mniejsza z tym. Jest blondynem o niebieskich oczach, mieszka w Londynie, chociaż stąd nie pochodzi. Powiedział, że moglibyśmy się kiedyś spotkać i najwyraźniej brał to całkiem na serio. A co najważniejsze, jest boyDirectionerem.
Dzień później wchodzę w profil James'a i widzę, że opublikował twitlongera. No ok, to czytam, nie ? Pisze on tam, że widzi tweety ludzi, których nie stać na kupienie płyty czy książki One Direction. On sam jest w posiadaniu trzech takich i jest gotowy dwie o nich oddać " w dobre ręce ". Wystarczy tylko napisać TL, w którym wyjaśni się, dlaczego jesteś Directionerem, a już ma się szansę na wygraną.


" Co tam, misiu ? xx "

Napisał chłopak, gdy skończyłam czytać. Uwielbiamy zdrobnienia.

" Ty masz dobrze, aż ci zazdroszczę "

Gdy nie wiedział o co mi chodzi, wyjaśniłam, że nigdzie nie mogę znaleźć Siły Marzeń, a ona ma aż trzy egzemplarze.

" To na co czekasz ? Pisz TL i miej nadzieję, że będziesz tą jedyną! "

Właściwie dlaczego nie ? Nawet, jeśli się nie uda, to przecież będzie dobra zabawa. Otworzyłam nowego twitlongera i zaczęłam pisać. Po pół godzinie byłam w szoku, co mój mózg może wymyślić, gdy walczy o coś cennego.

 " Mam czekać dwa dni ? Chyba nie wytrzymam emocjonalnie. "

 Brzmiał mój kolejny tweet, gdy okazało się, że James właśnie po tych 48 godzinach ogłosi wyniki. Aby o tym nie myśleć, wyłączyłam twittera i zaczęłam rysować.
 Ołkej, dochodzi godzina 21 dwie doby później.

 " Denerwujesz się ? "

 Pisze James na pół godziny przed terminem.

" Jeszcze jak! "

Odpowiadam i postanawiam zagrać z innej strony.

" Skarbie, a może byś zdradził mi wyniki ? Obiecuję, że nikomu nie powiem. "

" Och, nie ma tak dobrze. Będziesz musiała się pomęczyć tak, jak pozostali. "

" Nie lubię cię :P "

" A ja cię kocham  ♥ "


Moje serce latało. Nasza znajomość się rozwijała, a ja lubiłam go coraz bardziej, chociaż to głupie, bo nawet się nie widzieliśmy. Ale co ja na to poradzę ? Serce nie sługa. Aby zabić czas, wdałam się w konwersację z jakąś dziewczyną. W pewnym momencie podesłała mi link do czegoś i kazała czytać. Twitlonger, zapomniałam.

 " Witam wszystkich, to znowu ja.

Na początku chcę was zawiadomić, że nie było łatwo wybrać dwóch osób spośród tylu nadsyłanych zgłoszeń. Jednak wyboru musiałem dokonać i zaraz wam go przedstawię. Swoimi historiami mnie wzruszyliście, ucieszyliście, zaskoczyliście, etc. Dużo by wymieniać uczuć, które mną zawładnęły. Już przechodzę do sedna sprawy. Otóż jedną z książek postanowiłem przyznać osobie, która kryje się pod tą nazwą : @one_direction_4ever *. Gratuluję! A druga nagroda wędruje do bardzo miłej, ciepłej i uprzejmej osoby o imieniu [T.I] : (twój nick na tt). Tak, znamy się i bardzo lubimy, a jeśli sądzicie, że przyznałem jej tą nagrodę tylko ze względu na naszą znajomość, to przeczytajcie jej TL, z zrozumiecie, że moja decyzja była słuszna.
 Dziewczynom gratuluję, a resztę zostawiam do omówienia na DM.

James xx "

Nie wierzyłam. Czyżbym to na serio była ja ? Kliknęłam na nick i gdy wyświetlił się mój profil, uwierzyłam. Pierwszy raz coś wygrałam. Moje interakcje były pełne tweetów typu : " Gratuluje, naprawdę zasłużyłaś." " Twój TL był wspaniały. Gratuluję, siostro. " Dobra, muszę przyznać, że miło usłyszeć takie rzeczy. Prawie przegapiłam tweeta James'a. 

" I jak pani sobie życzy swoją książkę ? Pocztą, a może poprzez osobiste spotkanie ? "

" Proponuję spotkanie. To będzie najlepsze rozwiązanie "


OMG, umówiliśmy się. Jutro o 15 w parku.
Moje przygotowania trwały od samego rana. Największy problem stanowił wybór ciuchów. Miałam dwie fajne, nowe bluzki i nie wiedziałam, którą założyć. W końcu zdecydowałam się na tą luźną, z rękawami 3/4 w kolorze szarym, a do tego ciemniejsze rurki i brązowe buty z ćwiekami z tyłu. Na miejscu byłam 15 minut przed czasem. Usiadłam na jednej z ławek i czekałam. Opisałam siebie mniej więcej, więc myślę, że James nie będzie miał problemu ze znalezieniem mnie. Czas mijał, a każdy przechodzący blondyn był dla mnie właśnie tym z twittera. W końcu przyszedł ten długo wyczekiwany. Zaskoczył mnie zza pleców, mianowicie kucnął za mną i wyciągnął przed siebie rękę, w której trzymał książkę.
 - Cześć - powiedział chłopak.
 Odebrałam od niego książkę i się odwróciłam.
 - Niespodzianka! - zakrzyknął blondyn.
 - Nia .. Niall ? A co ty tu robisz ? - jąkałam się - A James ?
 - Niall James Horan - podkreślił drugie imię - we własnej osobie.
 - To znaczy, że cały czas pisałam z tobą ?
 - Dokładnie! Sekretne konta czasem się przydają - uśmiechnął się i usiadł obok mnie.
 - Wiesz, nie wiem, co mam powiedzieć.
 - Nie musisz nic mówić. Lubię zadowalać swoich fanów. Zwłaszcza tych największych.
 - Dzięki - mruknęłam.
Niall mówił coś jeszcze, ale moją uwagę skupiło coś innego.
 - Słuchasz mnie ? Coś nie tak ? - pytał - Jednak źle zrobiłem ? Do samego końca miałem wątpliwości ...

 - Nie, nie o ciebie chodzi. Tylko zastanawia mnie tamta dziewczynka - wskazałam głową na matkę z dzieckiem siedzące kilka ławek dalej. Mała, na oko 6-7 lat, wpatrywała się w nas, a jej matka coś jej tłumaczyła, ale ona jakby nie słuchała. Wyrwała się z ramion opiekunki i zaczęła biec w naszą stronę, ale w połowie drogi zwolniła, jakby nagle przypomniała sobie, że jesteśmy dla niej obcymi ludźmi. Jednak jej to nie zniechęciło i w końcu do nas podeszła.
 - Cześć - powiedziałam do dziewczynki, która stanęła oparta o moje kolana.
 - Coś się stało ? - dopowiedział Nialler.
 W odpowiedzi mała wyciągnęła rękę i dotknęła okładkę książki, delikatnie, jakby się bała, że się rozpadnie pod jej dotykiem.
 - Daj ją jej - usłyszałam od Horana i podsunęłam "Siłę ... " bliżej. Dziewczynka przekartkowała książkę, aż dotarła do strony ze zdjęciem Nialla, na którym się zatrzymała. Następnie spojrzała na mojego towarzysza i znowu na zdjęcie, jak gdyby porównywała, a w końcu się uśmiechnęła. Piękną chwile przerwała jej matka, która do nas doszła i zaczęła się tłumaczyć, nawet nie dając nam dojść do słowa.
 - Przepraszam za nią. Tłumaczyłam jej, ale jak to dziecko zawsze musi postawić na swoim. Chodź, Molly, nie będziemy przeszkadzać. - wzięła małą za rączkę i chciała ją odprowadzić, ale jej córka się zaparła.
 - Niall - powiedziała tylko cienkim głosikiem. Matka wzięła ją na ręce i odeszła, nie cackając się dłużej. Wstałam z ławki i pobiegłam za nimi.
 - Proszę zaczekać! - zawołałam - Proszę, to dla ciebie - dodałam, wręczając książkę małej.
 - Naprawdę ? - jej oczka zabłysły, zupełnie jak u Zayna w teledysku Little Things.
 - Tak.
 - Nie, ona nie może tego przyjąć - zaprzeczyła jej matka.
 - Może. To będzie wielka przyjemność i dla mnie o dla niej - mówiłam i nie pozwalając na nic więcej po prostu odeszłam, uśmiechając się do dziewczynki.
 - Wiesz, pierwszy raz widzę, aby ktoś zrobił coś takiego - powiedział Niall, gdy z powrotem obok niego usiadłam.
 - Siostrom trzeba pomagać, co nie ? Dla mnie to nic takiego.
 - Przejdziemy się ? - zaproponował.
 - Jasne - wstaliśmy z ławeczki i ruszyliśmy przed siebie, a Niall złapał mnie za rękę. Po minutach, godzinach wiedziałam już, że nie idziemy tylko na spacer. Idziemy w nową przyszłość. Przyszłość, którą spędzimy razem, kochając się najmocniej na świecie.




* Nie sprawdzajcie, czy istnieje, bo nie istnieje nikt taki.

środa, 24 kwietnia 2013

#114. Zayn

Szłam szybkim krokiem, żeby zdążyć na czas. Była wtedy zima, było bardzo zimno. Próbowałam się nie wywrócić, z ledwością udawało mi się to, bo miałam na nogach kilkucentymetrowe szpilki. Otuliłam się szalikiem z nadzieją, że nie będę za chwilę leżała na chodniku. W pewnej chwili usłyszałam wibrację w telefonie, ktoś do mnie dzwonił :
- Halo ? - odebrałam
- [T.I] gdzie jesteś ? Dawno powinnaś być w domu. Jest zimno w dodatku - usłyszałam znajomy głos
- Zayn, nie denerwuj się. Będę za jakąś godzinę - nie czekając rozłączyłam się
Zayn był naprawdę wspaniałym przyjacielem. Jednak czasami doprowadzał mnie do szału. Był dla mnie zbyt opiekuńczy. Często wydawało mi się, że traktuje mnie jak jakąś sierotkę, która sama nie da sobie rady. Ja wcale nie byłam taka.
 
Po kilku minutach w końcu doszłam pod umówiony adres. Stałam przed klubem, w którym było pełno pijanych facetów. Stanęłam przy drzwiach i zaczęłam czekać. Po chwili podszedł do mnie mężczyzna :
- Cześć kochanie, to jak jedziemy do mnie ? - zaczął mnie całować i wodzić rękami po moich biodrach
- Mam taką nadzieję - odparłam i pozwoliłam, żeby zrobił ze mną co zechce
Razem z mężczyzną poszłam do taksówki. On dał adres kierowcy i pojechaliśmy w kierunku jego domu. Zaczął mnie całować i powoli rozbierać. Ja oddawałam jego pocałunku, jakby mi zależało.
 
To była jedna z tych chwil, w których czułam się jak jakaś lalka - bezwładnie. Faceci robili ze mną co chcieli. Żądali namiętności, seksu itp. Ja im to oferowałam, oczywiście nie za darmo. Brałam za to niezłą sumę pieniędzy. Byłam dziwką, czasami chciałam zapaść się z tego powodu pod ziemię.
 
*przy kolacji ze znajomymi*
- Dziękuję, ale muszę już iść - powiedziałam odsuwając krzesełko
- Zostań jeszcze - powiedział Liam
- Naprawdę nie mogę - grzecznie podziękowałam i wyszłam
Miałam dzisiaj zamówienie specjalne. Za dużo kasy, żeby odmówić. Ubrałam się kuso i zamówiłam taksówkę, do najdroższego hotelu w Londynie. Recepcjonistka wskazała mi odpowiedni pokój i ruszyłam w jego kierunku. Przy drzwiach sprawdziłam czy dobrze wyglądam i zapukałam. Usłyszałam ciche "proszę" i weszłam. Było ciemno w pokoju. Jedynym światłem okazały się świece. Ujrzałam na łóżku leżącego młodego, przystojnego mężczyznę. Był już prawie nagi w samych bokserkach. Mężczyzna nie zapalił światła, tylko wstał i podszedł do mnie i złapał za biodra. Powoli zaczął zdejmować ze mnie ubrania. Ja swoimi rękami wodziłam po jego nagim ciele. Nie odzywał się wcale, tylko oddawał się rozkoszy jaką mu dawałam. Gdy byłam już w samej bieliźnie, wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko. Przykrył nas kołdrą i lekko położył się na mnie. Wodził rękami po moich udach. W końcu przemówił do mnie :
- Nie chciałabyś mi czegoś powiedzieć ? - spytał
Ja zdziwiłam się. Poznałam jego głos, to był Zayn :
- Zan ? To ty ? - spanikowałam
On zapalił światło. Tak to był Zayn :
- Zayn, przecież ty byłeś tam, a teraz jesteś tu ? - przykryłam się kołdrą
Zayn zszedł ze mnie i usiadł obok :
- [T.I] dlaczego mi nie powiedziałaś ? - spytał
- Nie chciałam, żeby kto kolwiek wiedział o tym ! - wykrzyczałam mu w twarz
- Wiedziałem, że coś było nie tak. Ciągle ukrywałaś coś. Wcześniej znalazłem w twojej torebce ulotkę agencji, w której pracujesz. Wiesz jak bardzo chciałem się mylić ?
Wybuchnęłam płaczem :
- A ty co byś zrobił ? Myślisz, że tak łatwo jest utrzymać się w Londynie ? Jeszcze opłacać studia ? Miałam do wyboru to, albo zbieranie jakiś śmieci ! - płakałam coraz mocniej
- Wystarczyło powiedzieć ! Pomógłbym ci ! - mówił
Schowałam głowę w kolanach. Zayn usiadł obok mnie i przytulił mnie mocno :
- Ale skoro wiedziałeś, to dlaczego wymyśliłeś takie coś ? - popatrzyłam na niego wściekła
- Tego ci nie potrafię wytłumaczyć - powiedział
Powoli przestawałam płakać, ale i tak przytulałam się do Zayn'a :
- Co teraz będzie ? - spytałam - Przecież tak łatwo z tego nie wyjdę ! - krzyknęłam
- Musimy sobie jakoś poradzić, narazie nie powiem nikomu. Ale musisz mi przysięgnąć, że  już więcej tego nie będziesz robić, ok ? - spytał
Ja nic mu ta to nie odpowiedziałam. Wtuliłam się tylko w niego mocniej :
- Ja, ja muszę już iść ! - krzyknęłam wstając
Zayn chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął mocno do siebie. Po chwili znalazłam się na Zayn'ie. Obydwoje leżeliśmy na łóżku :
- Zayn, co ty robisz ? - spytałam zdziwiona
Zayn zaczął mnie znów całować. Po chwili to on był na górze. Oboje oddawaliśmy się rozkoszy, tym razem to mi się bardziej podobało, niż z innymi facetami.
 
Rankiem oboje obudziliśmy się leżąc nadzy w łóżku. Lekko otworzyłam oczy i popatrzyłam się na Zayn'a :
- Boże, przespałam się z Zayn'em ! - krzyknęłam zdziwiona i przerażona, nie wiem dlaczego
Zayn akurat zdążył się obudzić :
- Tak przespałaś się ze mną - odparł przytulając się do mnie
Był jeszcze zaspany i pewnie nie wiedział co mówi. Przytulił sie i jeszcze chciał spać :
- Zayn, Zayn wstań ! - krzyczałam
- Dobra nie śpię już ! - ocierał oczy
Po jego minie można było się spodziewać, że podobało mu się to :
- Zayn muszę iść do domu !
- Poczekaj, co teraz zrobisz ? - spytał
- Nie wiem, muszę z tym skończyć i znaleźć porządną pracę, a nie bycie dziwką ! - krzyknęłam
Ubrałam się i wyszłam.
Najlepiej to bym wróciła do Polski. Nie mogłam jednak zostawić Zayn'a. Tamtej nocy czułam się lepiej, nie czułam się wykorzystywana. Nie czułam się lalką. Zayn był delikatny nie to co inni, chcieli tylko zaspokoić swoją potrzebę. Postanowiłam z tym skończyć. Nie mogłam więcej tego robić. Z początku tego nie chciałam, ale później zaczęło mnie to coraz bardziej wciągać. Czasami miałam chęć się zabić. Na początku wiedziałam, że będą z tego problemy. Nie zdawałam sobie z tego sprawy. Byłam głupia.Zayn pomógł mi wszystko zakończyć. Bez niego nie dałabym rady. Załamałabym sie pewnie. Ostatni raz zrobiłam tak głupią rzecz w moim życiu. Powoli powracałam do życia, którego tak bardzo pragnęłam. Do życia normalnego, bez bycia laleczką. Zayn. Gdyby nie on, nadal bym to robiła. Musiałam porządnie zastanowić się, co teraz chce robić. To była trudna decyzja, podjęłam się jednak niej. Uważam na nowe decyzje, mam nadzieje, że ostatni raz okazałam się lalką.
 
 
Podoba się ? Mi osobiście tak, ale nie wiem czy takie tematy wam się spodobają. Jeśli się nie spodoba to przepraszam, postaram się poprawić :)
                                                                                 Do następnego :
                                                                                     Gosia ♥

wtorek, 23 kwietnia 2013

# 113. Louis. Część 2.

 Przy stole panowała cisza. Louis siedział obok Eleanor, a na przeciwko nich jej matka.
 - Nie spodziewałam się tego po tobie. Przecież jesteś zaręczona, ślub niedługo! Co ty sobie wyobrażasz ? Przecież jest zaproszonych 200 gości. Wiesz, jaki będzie skandal, gdy będę musiała odwołać ślub ? Jak ja się ludziom na oczy pokażę ?
 Louis spojrzał na El. Owszem, jej matka zawsze coś do niego miała, ale nie spodziewał się, że ocena ludzi jest dla niej najważniejsza.
 - Widzisz, Lou. Oto cała moja matka. Dobre mniemanie ludzi o nas, pozytywna opinia jest ważniejsza niż szczęście córki.
 - Jakie szczęście ?! - pani Calder się zdenerwowała - Szczęście czeka cię z Ryan'em. Lekarze zawsze są potrzebni, a moda przemija ...
 - A ty znowu o pieniądzach! Tak, Ryan jest wybitnym lekarzem, ale co z tego ? Dobrze wiesz, że nigdy nie przestałam kochać Louisa i to przez ciebie nasz związek się rozpadł!
 - Śmiesz nazywać to "coś" związkiem ? Proszę cię, nie ośmieszaj się.
 - Dosyć! - Louis uderzył ręką w stół, aż wszystko podskoczyło - Myślę, że przekroczyła pani granicę.
 - Proszę bardzo, ja mogę wyjść, ale wiedz, że Ryan wszystkiego się domyślił, a jeśli ja cię znalazłam, to on tym bardziej. - następnie matka Eleanor wstała i wyszła, a Louis ją odprowadził do drzwi. Gdy wrócił, zastał El skuloną w kącie pokoju. Podszedł do niej i złapał jej nadgarstki, odciągając ręce od jej twarzy. Płakała.
 - I co teraz, Lou ? Co mam teraz zrobić ?
 - Nie wiem, co mam ci powiedzieć. Słuchaj głosu serca.
 Zamilkli na chwilę, El biła się z myślami. W końcu wstała i zdeterminowana powiedziała :
 - Podjęłam decyzję. Gdzie są moje kluczyki do samochodu ?
 Louis poczuł się rozczarowany, w końcu przed chwilą wyznała mu miłość, pokłóciła się z matką, a teraz ...
 Przytulili się na pożegnanie i Eleanor pojechała, a Lou odprowadził ją wzrokiem, stojąc przed domem z rękami w kieszeni spodni. Po kilkunastu minutach El zatrzymywała się na hotelowym parkingu. Zobaczyła samochód Ryan'a. Czas dokonać wyboru : Louis, jej pierwsza wielka miłość, czy Ryan, którego też kochała.

***

Tu przerywam, bo opowieść się kończy. Siedzę naprzeciwko niej i czekam na jakąkolwiek reakcję, jednak ona na razie wpatruje się za okno. Mijają minuty, zanim się do mnie odwraca.
 - To była piękna historia - mówi.
 Uśmiecham się do niej.
 -Tak, to prawda.
 - Sam ją napisałeś ?
 - Tak - nie mówię nic więcej, tylko czekam na jej kolejne słowa. Ona zadaje oczywiste pytanie.
 - I kogo wybrała ?
 - Tego, kogo powinna.
 - To znaczy ?
 - Dowiesz się. Pod koniec dnia będziesz wiedziała.
 Nie pyta nic więcej, tylko zamyśla się.
 - Chciałabym jeszcze o coś cię zapytać.
 - Słucham.
 - Ale nie chciałabym cię urazić. - zawahała się - Siedzisz tutaj, pomagasz mi ...
 - Pytaj śmiało. Postaram się odpowiedzieć.
 - Ale to będzie trudne.
 Wiem, doskonale o tym wiem. Przerabiamy to codziennie i codziennie moje serce rozlatuje się na miliony kawałeczków.
 - Kim jesteś ?

*

Już od kilku lat mieszkamy w domu opieki. Oczywiście moja żona podjęła tą decyzję, ale teraz tego nie żałuję. Bowiem oboje z nas dopadła choroba.
 Moje ciało stało się już bardzo stare. Czuję to zwłaszcza po tak długim siedzeniu. Oczy i kręgosłup mnie bolą. Ręce staj ą się bezużyteczne. Serce z miesiąca na miesiąc bije mniejszą ilością uderzeń.
 Dwójka naszych dzieci mają szczęśliwe rodziny. Są zapracowani, ale starają się przyjeżdżać chociaż raz w tygodniu. Nawet, gdy ich nie ma, myślę o nich bezustannie, chociaż znaczna już część zniknęła z mojego życiorysu. Bywa, że czytając moje notatki zastanawiam się, czy to naprawdę się wydarzyło.

*

- Mam na imię - odpowiadam - Troy.
 Zamyśla się, zaczyna płakać, a ja po raz kolejny żałuję, że nie mogę jej pomóc.
 - Przepraszam - ociera łzy drżącą ręką - Jestem zagubiona, nie wiem gdzie jestem, kim jestem. Błagam, Troy. Pomóż mi, powiedz jak się nazywam.
 Odpowiadam z głębi serca. Nie podałem swojego prawdziwego imienia, bo mam ku temu swoje powody, ale o niej nie muszę nic ukrywać.
 - Jesteś Eleanor, najpiękniejszą kobietą na świecie. Kochającą swoje życie, nawet najdrobniejszy szczególik, każdy jego element. Zawsze stojąca u boku swoich najbliższych, na każdym nudnym przyjęciu. Gdy twój mąż zdobywał nagrodę, ty pierwsza stałaś obok i mu gratulowałaś.
 - Miałam męża ?
 - Tak. Był najszczęśliwszym facetem na Ziemi mogąc pokazywać się właśnie z tobą.
 I nadal jest - dodałem w duchu.
 Chwilę przetrawia te słowa, potem się uśmiecha i pyta :
 - Zostaniesz ze mną jeszcze ?
 Potakująco kiwam głową, a ona wyciąga swoją dłoń po moją i splata nasze palce zupełnie jak kiedyś.
 - Chodź - wstaję z fotela - Pójdziemy na spacer.

*

Na początku jej roztargnienie brałem za zupełnie normalne. Zapominanie kluczy, wchodzenie do pokoju i zapominanie po jaką konkretnie rzecz. Ale komu się nie nie przytrafiło ? Dopiero po tym, gdy któregoś dnia zadzwoniła do mnie, abym po nią przyjechał, bo nie pamięta jak wrócić do domu, zaniepokoiłem się naprawdę.  Kilka dni później siedzieliśmy w gabinecie doktora Nelsona.
 - Niestety muszę państwa powiadomić, że najprawdopodobniej cierpi pani na początkowe stadium choroby Alzheimera.
 Alzheimera ... To jedno słowo dźwięczało w mojej głowie. To bezwzględna choroba, martwa niczym pustynia. Złodziej dusz, serc i pamięci. Nie miałem pojęcia, co mam jej powiedzieć, więc tylko siedzieliśmy, a ona wylewała łzy w mój rękaw.

Człowiek zupełnie nie wie, kiedy tonie
Która kropla wody wyznacza mu koniec.

*

Kiedy wracamy do ośrodka, w pokoju czeka na san kolacja.
 - Ty to zrobiłeś ? - pyta Eleanor.
 Przytakuję.
 - Wygląda pięknie.
Odsuwam dla niej krzesło i siadamy do stołu. Nad nim podaje mi swoją dłoń, a ja ją łapię i czuję, jak jej kciuk krąży po zewnętrznej stronie mojej ręki.
 - Chyba już wiem, z kim Eleanor została - mówi.
 - Tak ? Z kim ?
 - Z Louisem.
 Uśmiecham się i potakuję.
 - Tak, z nim.
 Spoglądamy sobie w oczy, wspominam dawne czasy, gdy niemal każdego wieczora siedzieliśmy przy takiej właśnie kolacji. Coś staje mi w gardle i po raz kolejny uświadamiam sobie jak bardzo ją kocham.
 - Jesteś tak piękna - mówię.
 Pozwalam jej zrozumiem te słowa, ich prawdziwe znaczenie. W końcu uśmiecha się i przyciąga moją rękę jeszcze bliżej.
 - Jesteś wspaniały - odpowiada i widzę, że w tym właśnie momencie ona też się we mnie zakochuje. Zapada cisza, odzywam się dopiero wtedy, gdy świeczki na stole wypaliły się do połowy.
 - Kocham cię najbardziej na świecie i mam nadzieję, że o tym wiesz.
 - Oczywiście, że tak - odpowiada - Zawsze cię kochałam, Lou.
 Lou ... Louis - słyszę to ponownie.
 Wie - myślę - Wie, kim jestem.
 Podchodzę do niej, głaszczę ją po policzku i szepczę :
 - Jesteś najwspanialszym, co mnie w życiu spotkało.
 - Och, Louis - wzrusza się - Ja też cię kocham.
 Gdyby tak miało się skończyć, byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Ale wszyscy wiemy, że tak nie będzie. Po chwili na jej twarz wpełza strach.
 - Louis, ja nie chcę znowu cię zapomnieć. Nie chcę przeżywać tego jeszcze raz.
 Zbliża się wieczór, a wraz z nim, co to nieuchronne.
 - Nigdy cię nie opuszczę - zapewniam tylko.
 Siedzimy , a ona zaczyna skubać trochę jedzenia. Złodziej, który zaszczyca nas każdego dnia przyjdzie już niedługo. Jest już ciemno, czuję go. I nagle ciało El sztywnieje, zaczyna szybko mrugać powiekami i wpatruje się w jeden punkt pokoju.
 - Oni - odzywa się, pokazując w tamtą stronę - Gapią się na mnie. Niech przestaną!
 Karły.
 - Tam nikogo nie ma - próbuję walczyć z niemożliwym.
 - Są. Gapią się na mnie.
 - Nie ma tu nikogo.
 - Nie widzisz ich ?
 - Nie.
 - Ale oni tu są i gapią się na mnie - odtrąca mnie od siebie i zaczyna rozmawiać sama ze sobą. Gdy znowu na mnie spogląda, krzyczy ze strachem w oczach.
 - Kim ty jesteś ?!
 Odsuwa się ode mnie.
 - Idź, idź stąd - mówi i próbuje odgonić karły, które są wytworem jej wyobraźni.
 Podchodzę do łóżka i wciskam czerwony guzik na szafce nocnej. Po chwili do pokoju wbiegają pielęgniarki. Zastają kobietę, która drży ze strachu przez demonami mieszkającymi w jej głowie i starca, który kocha ją nad życie.
 Kilka dni później, w środku nocy wstaję z łóżka i wychodzę na korytarz zmierzając do pokoju Eleanor. W środku panuje cisza, El śpi, przewraca się z boku na bok. Podchodzę do niej bliżej, jednak o coś się potykam i robię trochę hałasu, a ona się rozbudza. Wiem, że zaraz zacznie krzyczeć, ale pochylam się nad nią i gdy nasze usta się stykają, ona otwiera oczy. Rozchyla wargi, oddaje pocałunek.
 - Och, Loui - szepce - Tęskniłam za tobą.
 Cud. Największy jaki mógł się zdarzyć. I to w dniu naszej pięćdziesiątej rocznicy ślubu.


 Miłości ostatnie chwile
 Czynią ją tkliwą i czystą
 W poranka słonecznym pyle
 Zdobywa moc wiekuistą.

piątek, 19 kwietnia 2013

# 112 Louis. Część 1.

AU - alternatywna rzeczywistość - One Direction nie istnieje.


 Słońce już na niebie, a ja siedzę przy oknie. To moje nieodstępne miejsce od kilkunastu już lat. Mam na sobie spodnie, dwa grube swetry, a pod nimi koszulę. Spoglądam na zegarek i widzę, że już czas iść. Wstaję leniwie z fotela i sięgam po plik kartek leżących na stoliku. Człapie spokojnie korytarzem, zastanawiając się jak szybko przeleciały moje 80 lat życia. Mijam pielęgniarki, uśmiechamy się, witamy.
 - Znowu idzie - szepcą. Oczywiście, nie powiedzą tego na głos. Są za młode, aby zrozumieć moje zachowanie.
 Chwilę potem dochodzę do jej pokoju. Siadam w fotelu na przeciwko jej łóżka i przez chwilę się w nią wpatruję, jednak ona nie odpowiada mi tym samym. Rozumiem to, przecież uważa mnie za obcą osobę. Okulary na nos i mogę zaczynać. Otwieram notatki na zniszczonej przez czas pierwszej stronie.

***

Był rok 2022 i Louis Tomlinson siedział na ganku swojego domu. Lubił miejsce, w którym go postawił. Na odludziu, 3 kilometry od Doncaster. Czasami nawet żałował, że osiadł się w tym miejscu, ale gdy tylko wracał z firmy cieszył się z panującego spokoju. Całe życie poświęcił swojej pracy, jego dom mody, to wszystko, co ma. Czasami przychodził do niego Harry, przyjaciel, który mieszka niedaleko. Mówił, że dobrze jest się wyrwać z domu na parę chwil, chociaż Lou nie mógł w to uwierzyć. Styles miał bowiem piękną żonę i synka. A on ? Miał 31 lat, jest 3 lata starszy od Hazzy i nie ma nikogo. Ale kiedyś był zakochany. Kochał całym sercem, a to liczy się najbardziej. Louis zamoczył usta w filiżance kawy, wspominając dzień sprzed 14 lat. Był rok 2008, zaczynały się wakacje. Lou miał 17 lat, a ona 16. Louis szedł na spotkanie z Liamem i Danielle, przyjaciółmi, i zauważył, że rozmawiają z obcą dziewczyną. Spodobała mu się już wtedy, a gdy do niech podszedł i ona zwróciła na niego spojrzenie swych ciemnych oczu ...
 - Cześć - powiedziała - Danielle wiele mi o tobie opowiadała.
 Później Liam wyjaśnił mu, że dziewczyna przyjechała na wakacje z rodzicami i zatrzymali się w hoteliku prowadzonym przez ojca Dan.
 Wakacje, 2 miesiące, 62 dni, 1 486 godzin, 89 280 minut, 5 356 800 sekund ( podaję wg wakacji w Polsce ). Dla Louisa wydawało się to  bardzo krótko, więc chciał działać jak najszybciej. Spotkali się następnego dnia i kolejnego, a już wkrótce stali się nierozłączni. Widywali się każdego dnia, od wczesnego ranka do późnego wieczora, a ich miłość stawała się silniejsza. W końcu nadszedł dzień pożegnania.
 - Kocham cię, Louis i zawszę będę kochała - obiecała mu i dodała, że przyjedzie w następne wakacje. Jednak nie przyjechała, a wszelkie jego próby skontaktowania się kończyły się niepowodzeniem.
 Louis potrząsnął głową i wrócił do teraźniejszości. Siedział tak od dobrej godziny. Postanowił coś zrobić. Poszedł do domu po papiery i laptopa i zajął się przygotowywaniem kolejnego dużego pokazu.

***

W tym samym czasie kilkadziesiąt kilometrów dalej, na huśtawce w ogrodzie rodziców siedziała ona i zastanawiała się czy podjęła dobrą decyzję. Myślała o tym już od dawna, ale teraz zrozumiała, że gdyby zmieniła zdanie, już nigdy nie miałaby odwagi, aby zdecydować się na to ponownie. Ryan'owi nie wyjawiła prawdziwego celu swojej podróży. Powiedziała mu, że chce trochę odpocząć, a przy okazji pozwiedzać i porobić zakupy.
 I tak, po pokonaniu drogi z Londynu do Doncaster, jeszcze przed południem wynajęła pokój w hotelu, rozpakowała się, zjadła lunch i poszła na zakupy. Gdy wróciła, usiadła na łóżku i zadzwoniła do Ryan'a. W krótkiej rozmowie zdążyła go poinformować, że wszystko jest w porządku i podała mu numer hotelu, w którym się zatrzymała. Poszła do łazienki, gdy się rozłączyła. Nalała wody do wanny, a gdy ta napełniła się po brzegi, rozebrała się i zanurzyła w cieczy. Gdy zrobiła się chłodna, wyszła i wytarła się ręcznikiem. Następnie stanęła przed szafą, zastanawiając się w co się ubrać. W końcu zdecydowała się na białą bluzkę i czarne rurki. Ciemne włosy rozpuściła i lekko się umalowała. Złapała torebkę i ruszyła do wyjścia z pokoju. Minęła recepcjonistę i wsiadła do samochodu, rzucając torebkę na siedzenie pasażera.
 Nie była tu od lat, ale drogę znała na pamięć. Wyjechała z centrum Doncaster i jechała prostą drogą na północ, a potem skręciła w prawo na polną dróżkę, prowadzącą do jego domu. Słyszała i czytała o sukcesie jaki osiągnął, ale nie spodziewała się, że jego posesja będzie aż tak duża. Zatrzymała się, a mężczyzna wyszedł z domu, zawołany hałasem silnika. Gdy go zobaczyła wstrzymała oddech. Z tej odległości wyglądał zupełnie jak kiedyś. Ubrany był w czerwone rurki, chociaż to się nie zmieniło. Gdy on zobaczył, kto wysiada z samochodu, znieruchomiał. Przez chwilę oboje tylko stali, wpatrując się w siebie.
 Trzydziestoletnia, zaręczona z innym Eleanor Calder. I trzydziestojednoletni projektant mody, Louis Tomlionson, którego nawiedził duch prześladujący go od lat.

 Ich oczy były w siebie wpatrzone. Tak, jak El oceniła z daleka, Louis wyglądał zupełnie jak dawniej. Ta sama rozwiana fryzura, pod koszulką widać silne ramiona i wyrzeźbione mięśnie brzucha. Po chwilowym osłupieniu oblizała spierzchnięte usta i uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny.
 - Witaj, Louis. Miło cię znowu widzieć.
 Te słowa go zaskoczyły. Popatrzył na nią zdziwiony i pokręcił głową.
 - Ciebie też ... - wykrztusił w końcu. Potarł ręką dwudniowy zarost, w którym było mu wyjątkowo do twarzy - Nie wierzę. To naprawdę ty ?
 W jego słowach nie brzmiało samo zdumienie. Była też radość. Radość ze spotkania, która pozwoliła jej zapomnieć o wszystkim co było. Poczuła się jakby była w domu, jak 14 lat temu, była szesnastolatką. Bez słowa przytulili się do siebie. Stali tak, dopóki Eleanor nie odsunęła się na krok. Przyjrzała mu się dokładniej i uświadomiła sobie, że za nim tęskniła. Za jego ciepłymi ramionami, które przed chwilą ją obejmowały. Za wspólnie spędzanymi chwilami. Pocałunkami, które również teraz miała ochotę skraść z jego pełnych ust. Och, ogarnij myśli, dziewczyno. Jesteś zaręczona, przygotowania do ślubu trwają. Nie po to tu przyjechałaś! No właśnie, tak właściwie co ona tu robi ? Co ona sobie myślała ? Wątpliwości znowu odżyły, ale zniknęły, gdy tylko Louis wciągnął ją w rozmowę.
 - I co się z tobą stało ? Zostałaś modelką ? Pamiętam, że zawsze o tym marzyłaś.
 - Ach, modeling - machnęła na to ręką - Dziecięce marzenia. Kiedyś namówiłam mamę, żebyśmy poszły na jeden casting, ale mnie nie przyjęli. Od tamtego czasu dałam sobie spokój.
 - Wielka szkoda dla tych co cię odrzucili. Zawsze byłaś i jesteś piękna. Ludzie nie wiedzą, co tracą - Lou nie mógł powstrzymać się od komplementu, a El zarumieniła się i zmieniła temat.
 - Ale widzę, że ty osiągnąłeś sukces - spojrzała na jego dom - Wiele o tobie czytałam. Między innymi z gazet wiem, gdzie mieszkasz.
 - Tak, było ciężko. Zdarzały się wzloty i upadki, ale teraz jestem tu gdzie jestem i jest dobrze.
 Ich rozmowę przerwało nagłe ujadanie psa. Potem z budynku wybiegła suka o ciemnej sierści i podbiegła do swojego pana.
 - To twój pies ? - zapytała El, a Louis skinął głową i kucnął, aby pogłaskać zwierzaka.
 - Wejdziesz na chwilę ? - zapytał Tomlinson. Eleanor z chęcią na to przystała i usiedli na ogrodowych krzesłach na tarasie.
 - No to wiem już, że nie zostałaś modelką. Powiesz coś jeszcze ?
 Trwało to dłuższą chwilę, zanim odpowiedziała :
 - Jestem zaręczona.
 A więc jednak. To po to tu przyjechała. Chciała, żeby wiedział.
 - Gratuluję - starał się, aby zabrzmiało to dosyć przekonująco - Kiedy ?
 - Za miesiąc. Ryan chciał, aby to był sierpień.
 - Zgaduję, że Ryan to twój ... - zamilkł, bo to słowo nie mogło mu przejść przez gardło.
 - Narzeczony - dokończyła za niego Calder. - I właśnie chciałam, abyś przyszedł.
 - Nie mogę. Mam wtedy pokaz.
 Zapadła cisza, którą przerwała dziewczyna.
 - A co u Liama i Danielle ? Masz z nimi kontakt ?
 - Tak jakby. 5 lat temu wzięli ślub. Co jakiś czas wymieniamy maile, przysyłają kartki - znowu zamilkł, zastanawiając się czy poruszyć następny temat. W końcu powiedział.
 - Pisałem do ciebie listy.
 - Naprawdę ? - Eleanor naprawdę była zdziwiona.
 - Tak, byłem młody. Chciałem być romantykiem. Uważałem, że uczucia na papierze są cenniejsze, niż te elektroniczne.
 - Wiesz, nie dostałam ani jedne ... - przerwała i pociągnęła nosem. - Coś tu śmierdzi, nie sądzisz?
 Louis zerwał się z miejsca, przypominając sobie o pizzy, która była w piekarniku dłużej niż to jest koniczne i pobiegł do kuchni, a El za nim, w razie gdyby trzeba było pomóc. Z piekarnika unosił się dym, a gdy Lou wyjmował spieczone ciasto, rozniósł się on na pół kuchni. Eleanor podbiegła do okien i pootwierała je na oścież, a potem usłyszała przekleństwa z ust Tomlinsona i rzucanie blachy o blat szafki.
 - Szlag by to - mruknął pod nosem, opłukując oparzoną rękę zimną wodą.
 - Pokaż, niezdaro - zażądała i tak jak kiedyś delikatnie wytarła jego rękę i opatrzyła ranę.
 - Poradziłbym sobie - zapewnił na końcu Louis, a El prychnęła.
 - Taa ... jasne. Nawet pizzy nie umiesz podgrzać w piekarniku, a zarządzasz wielką firmą i mnóstwem ludzi pod sobą. Jak ty sobie radzisz ?
 - Tak, jak powiedziałaś. Mam asystentów, sekretarki. Nie jestem sam.
Calder spojrzała na zegarek i stwierdziła, że jest już późno.
 - Na długo zostajesz ? - zapytał Loui.
- Nie wiem dokładnie. Może tydzień.
 Odprowadził ją do samochodu i zanim wsiadła i odjechała spytał jeszcze.
 - Zobaczymy się jutro ?
 Proste pytanie i prosta odpowiedź : tak albo nie. Więc dlaczego przez dłuższy czas milczała nie wiedząc co powiedzieć ? Nie wiedziała, ale w oczach Louisa znalazła odpowiedź.
 - Bardzo chętnie.
 - W takim razie do jutra około południa.
 Eleanor wsiadła do samochodu i odjechała. Louis wrócił do domu i usiadł w fotelu, a chwilę po tym podbiegła do niego jego wierna towarzyszka. Sam nie wiedział, co czuł. Z jednej strony była tutaj, chciała się spotkać jeszcze raz, z drugiej była zaręczona. Pogłaskał futro psa, który położył łeb na kolanie Louisa.

***

Ryan usłyszał 3 przeciągłe sygnały, a potem odłożył słuchawkę. To już kolejny raz, gdy Eleanor nie odbierała. Nawet nie próbował dzwonić do hotelu, robił to co najmniej 5 razy. Był w pracy, starał się skupić, ale ciągle coś odciągało jego uwagę. Oczywiście ,była to sam El. Ale o co chodziło ? Myśl, do cholery! Nie chodzi o coś wielkiego. Rozmowa, zdanie, słówko. Ale jakie i kto je wypowiedział ? Zaczął myśleć o Eleanor, o jej rodzinie, która go polubiła i już traktuje jak własnego syna. No właśnie, rodzina, ich pierwsze spotkanie. Jakiś komentarz o ich wakacjach sprzed ponad 10 lat. Z ust pani Calder.
 - Doncaster, to był błąd, że tam pojechaliśmy. El ogarnęło zaślepienie jakimś starszym o rok chłopakiem.
 Spojrzał wtedy na dziewczynę, ale ona nie skwitowała tego obojętnym machnięciem ręki, ale zagryzła nerwowo zęby i wpatrywała się wściekle w swoją matkę. To wcale nie wyglądało jakby było platonicznych uczuciem. A teraz ona pojechała do Doncaster. Ale to wcale nie oznaczało, że do niego. A jeśli ? Ostatni raz tego wieczora wybrał jej numer i znowu nikt nie podniósł słuchawki.

***

Kolejnego dnia El wstała około godziny 9. Zjadła śniadanie, wzięła kąpiel i po wielu kombinacjach dopasowała strój na dzień dzisiejszy. Gdy zrobiła to wszystko była już 11:45. Wyszła z pokoju i zmierzała ku samochodowi, ale kierownik ją zatrzymał.
 - Były do pani telefony. Od niejakiego pana Lewis'a.
 - Ryan ?
 Dziwnie jej było to stwierdzić, ale nie bardzo się tym przejęła. O tej porze pewnie jest zajęty, więc postanowiła, że zadzwoni później. Gdy wsiadła do samochodu i odpaliła silnik, telefon zadzwonił po raz kolejny, ale już nikt nie zdołał jej zatrzymać.

***

Louis obudził się znacznie wcześniej. Już o 6 był na nogach. Zabrał ze sobą potrzebne dokumenty, wsiadł do samochodu i pojechał do firmy. Wysiadł z windy na swoim piętrze i witając się z pracownikami, ruszył do swojego biura. Perrie, jego sekretarka, przekazała mu najświeższe informacje i telefony, które do niego były.
 - Odwołaj wszystkie spotkania na dzisiaj - zwrócił się Louis do Edwards - I na jutro.
 - Oczywiście - Pezz skinęła głową i od razu zabrała się do pracy.
 Tomlinson wszedł do swojego gabinetu, ale widok jaki tam zastał wbił go w podłogę. Zayn, jeden z jego pracowników, miział się z jakimś chłopakiem na jego biurku. NA.JEGO.BIURKU. Mężczyzna chrząknął znacząco, a oni doprowadzili się do pionu.
 - Zayn, do cholery, jestem tolerancyjny i  nie mam nic do twojego homoseksualizmu, ale nie w moim gabinecie! Jasne ?!
 - Jak słońce, szefie - zasalutował jak w wojsku, a potem przedstawił swojego nowego chłopaka - Ten uroczy blondynek to Niall Horan. - powiedział Malik, dając mu soczystego buziaka w policzek.
 - Miło mi cię poznać, ale teraz spadać mi stąd - zarządził Louis, a gdy tamci przechodzili obok niego klepnął Zayna w tyłek papierami trzymanymi w ręku.
 - Uważaj, bo się podniecę - prychnął chłopak z Bradford.
 Louis potrząsnął głową na myśl o tym co się tu dzieje, a następnie usiadł za biurkiem i szybko załatwił to, po co tu przyszedł. Ogarniecie wszystkich spraw zajęło mu 2 godziny. O 11 opuścił budynek, dając jeszcze ostatnie wskazówki co do pokazu i wrócił do siebie. Do przybycia Eleanor pozostało około godziny. Wziął prysznic, wygrzebał z szafy jakieś ubrania, a gdy zszedł na dół w kuchni zastał siedzącą na krześle El.
 - Pukałam, ale chyba nie usłyszałeś - powiedziała w geście tłumaczenia.
 - Nie ma sprawy. A długo tu jesteś ?
 - Chwilkę.
 - Ok. - Louis zatarł ręce - Mam nadzieję, że nie zdążyłaś jeszcze zobaczyć okolicy.
 - Nie. Ale chciałabym wrócić do dawnych miejsc.
 Louis zaprowadził Eleanor do swojego samochodu. Zapowiadało się na piękny dzień, więc rozłożył dach, a gdy z czymś sobie nie radził El chichotała. W końcu wsiedli do auta i ruszyli na wycieczkę. Pojechali do miejsce, w którym kiedyś spędzali najwięcej czasu. Była to mała polanka, z której roztaczał się widok na miasto. Usiedli na ławce.
 - Ale tu pięknie - zachwycała się El.
 - Powinnaś tu przyjść po zmierzchu. Gdy wszystkie światła są pozapalane, dopiero wtedy jest naprawdę pięknie.
 Uwagę Eleanor przykuło coś jeszcze. Stojące nieopodal drzewo. Przecież to było ich drzewo. Podeszła bliżej, aby się upewnić. Tak, było tam. Delikatnie przejechała ręką po wyskrobanym 14 lat temu napisie. El + Lou 4ever. Gdy się odwróciła, Louis stał atak blisko, że mogła wyczuć jego intensywne perfumy.
 - Cieszę się, że przyjechałaś. - usłyszała.
 - Ja też - powoli zbliżyli się do siebie, aż w końcu ich usta się spotkały. To była magiczna chwila i mogła trwać wiecznie. Sama w to nie wierzyła, ale gdy odsunęli się od siebie na milimetry, wyszeptała drżącym głosem.
 - Wracajmy już do domu.
 Louis złapał ją za rękę i zaprowadził z powrotem do samochodu. Nie przeszkadzało im nic, nawet deszcz, który złapał ich po drodze i przemoczył do suchej nitki. Gdy Louis wjechał przed dom, El szybko wysiadła z auta i pobiegła do domu.
 - Poczekaj, przyniosę ci coś suchego do ubrania - powiedział Lou, gdy również wszedł do domu.
 - Nie, nie trzeba. Poradzę sobie. Powiedz mi tylko, gdzie jest łazienka.
 - Na górze, na końcu korytarza.
 Eleanor poszła się ogarnąć, a Tommo do kuchni zrobić coś ciepłego do picia. El weszła do łazienki, stanęła przed lustrem i przyjrzała się sobie. Włosy posklejane, policzki zaróżowione, a na ustach uśmiech. Crazy. Zdjęła mokrą bluzkę, wytarła się ręcznikiem, potem pootwierała wszystkie szafy, dopóki nie znalazła tej z zapasowymi ubraniami. Wyjęła beżowy, miękki sweter i spodnie do kolan. Mokre włosy spięła w gumkę, a rozmyty makijaż zmyła do końca. Wyglądała w miarę dobrze. Louisa zastała w salonie, rozpalającego w kominku. Zatrzymała się w progu i patrzyła na jego pochyloną sylwetkę, skupioną twarz. Mój Boże, on był taki idealny! Podeszła bliżej i usiadła na kanapie.
 - Zaraz przyniosę kawę - zapowiedział Loui.
 - A nie masz czegoś mocniejszego ?
 BooBear wyjął z szafki butelkę czerwonego wina i dwa kieliszki. Usiedli na podłodze naprzeciw ognia z kominka i nalali sobie alkoholu.
 - Wiesz, mówiłaś, że nie dostałaś moich listów - zaczął Louis.
 - Tak. To znaczy nie, nie dostałam. I chyba wiem dlaczego - El się skrzywiła.
 - Myślisz, że to ...
 - Na pewno moja matka. Tylko jej przeszkadzało, że cię poznałam, że się zakochałam i ona tak się spieszyła z wyjazdem. - El objęła rękę Louisa swoją i położyła głowę na jego ramieniu. - Ja też pisałam do ciebie, ale nie wysłałam żadnego listu. Chyba się bałam.
 - Żałuję, że go nie wysłałaś. Może wszystko potoczyłoby się inaczej.
El dolała wina i od razu wypiła pół kieliszka. Louis wziął mały łyczek.
 - Jesteś rozczarowany ? - zapytała nagle.
 - Dlaczego ? - zdziwił się.
 - Z mojego powodu. Minęło tyle lat. Pewnie oczekiwałeś, że jestem inna. Wiodę normalne życie, nie obracam się w nie wiadomo jakim towarzystwie.
 - Przestań. Jesteś piękna. Dla mnie nic się nie zmieniłaś. A to, że nie znasz Calvina Kleina, Ewy Minge czy kogokolwiek jeszcze nie znaczy, że jesteś gorsza.
 Nie wiadomo czy sprawiło to wino czy tęsknota, ale Eleanor przysunęła się bliżej Louisa. On odwrócił się w jej stronę i delikatnie ją pocałował. El przyciągnęła go jeszcze bliżej.
 Następnego dnia El obudził zapach świeżo zaparzonej kawy. Podniosła się z podłogi, na której spędzili noc i zobaczyła Louisa, trzymającego dwa kubki z czarnym płynem. Brunetka wypiła łyk, odstawiła kubek i odstawiła go na stolik. Przyciągnęła Louisa do siebie, aby go pocałować, jednak przeszkodził im dzwonek do drzwi.
 - Idę! - krzyknął Lou, dając przelotnego buziaka Calder.
 Pukanie rozległo się ponownie, głośniej i dłużej.
 - No idę! Co jest ? Nie rozerwę się, przecież!
 Louis otworzył drzwi, ale tego kogo ujrzał najmniej by się spodziewał.
 - Coś nie tak ? Patrzysz się jakbyś ducha zobaczył - usłyszał od niefortunnego gościa.

wtorek, 16 kwietnia 2013

#111. Niall

Każdy związek polega na kompromisach, nie można mieć wszystkiego. Choć zdarza się kłócić, trzeba zawsze dojść do porozumienia. Czasem też trzeba dać sobie drugą szansę. Dać odpocząć od siebie. Trzeba porozmawiać, spędzać ze sobą czas, śmiać się, Bóg wie z czego, starać się być. Być zawsze, gdy się tego potrzebuje. Wspierać się wzajemnie, gdy tylko jest taka potrzeba. Nie dać zwątpić w siebie. W kilku słowach być ze sobą szczęśliwymi.
- Masz 250 wiadomości i 501 nieodebranych połączeń od Niall ♥ - czytasz trochę zirytowana
Minęło zaledwie kilka dni od kiedy wyprowadziłaś się z waszego domu. Niall był prawie zawsze zajęty karierą. Nie zbyt często był z wami. Tak z wami. Kilka miesięcy temu urodziła się wasza córeczka, Julie. Nie było go w domu za często. Niezbyt angażował się w wychowywanie Julie. Przestał dbać o wasz związek. Dopiero zrozumiał swój błąd, gdy wyprowadziłaś się z waszego domu. Postanowiłaś napisać mu sms-a:
- ,,Spotkajmy się dziś o 15:00, tam gdzie zawsze"
Kliknęłaś ,,Wyślij" i wróciłaś do swoich codziennych zajęć.
Następnego dnia o godzinie 14:30 byłaś na miejscu. Niall'a jeszcze nie było. To miejsce dawało ci dużo wspomnień. To tutaj spotkałaś Niall'a po raz pierwszy, gdy uciekał przed paparazzi. To miejsce znajdowało się nad jeziorem, niedaleko parku. Obok jeziora znajdowała się ławka, na której postanowiłaś usiąść. Powietrze było czyste, pachnące świeżymi kwiatami. Nieopodal na drzewach śpiewały ptaki. Trawa przepełniona była soczystą zielenią. Zamknęłaś oczy. To miejsce było oazą spokoju. Jedyne miejsce, do którego często chcesz wracać. Kilka minut później Niall w końcu się pojawił. Usiadł obok ciebie i położył rękę na twojej :
- [T.I], ja cię naprawdę przepraszam. Doszedłem do wniosku, że przestałem dbać o nasz związek i o Julie. Zaniedbałem wszystko. Kariera stała się dla mnie ważna, ale nigdy nie zapomniałbym o was. Niestety czasu nie mogę cofnąć, ale zrobię wszystko, żeby było tak jak dawniej - mówił trzymając twoją rękę i patrząc ci głęboko w oczy
- No nie cofniesz - zabierasz swoją dłoń - musisz dać mi trochę czasu. Musimy trochę od siebie odpocząć. Skąd mam wiedzieć, że się zmienisz ?
- Nie kochasz już mnie ? - w jego oczach pojawiają się łzy
- Ja nie wiem - próbujesz zachować spokój
- Ale daj mi szansę. A Julie ? Dlaczego chcesz nas przekreślić ? To moja córka ! - zaczyna się trząść
- Uspokój się, potrzebuję czasu. Jak dojdę do wniosku, że dam ci jeszcze szansę zadzwonię do ciebie. A teraz muszę już iść - zostawiasz go samego
Ty odchodzisz od niego. On chowa głowę w kolanach i zaczyna mimowolnie płakać. Co on najlepszego narobił ? Wszystko stracone. Teraz w tej chwili chciałby przytulić się do was, do ciebie i Julie. Usłyszeć wasze głosy.
Tobie przez kilka dni chodziła po głowie ciągle ta sama myśl. Czy dać mu drugą szansę ? Zmieni się ? Julie, to przecież jego córka. Musi mieć ojca. Nie wiesz, co myśleć ani co robić. To dla ciebie trudniejsze, niż ci się wydawało.
Następnego dnia była u ciebie przyjaciółka, Oliwia. Był już wieczór i musiałyście położyć Julie do snu :
- I co ? Dasz mu drugą szansę ? - pyta cię ścieląc łóżeczko Julie
- Nie wiem, nic nie wymyśliłam - mówisz ubierając małą
Kilka minut później schodzicie na dół. Julie już śpi. Oliwia siada na kanapie a ty idziesz po coś do picia. Gdy kończysz zalewać herbatę czujesz mały ucisk w brzuchu, jednak dajesz jeszcze radę. Zanosisz herbatę do salonu. Po drodze zatrzymujesz się. Kubki z herbatą lecą na ziemię, ty razem z nimi. Tracisz przytomność :
- [T.I], co ci się stało. Odezwij się, proszę ! - krzyczy próbując cię obudzić
Jej próby nie przynoszą efektów. Dzwoni po Niall'a :
- Niall, przyjedź szybko [T.I] straciła przytomność ! - krzyczy przez telefon
- Co ? Mów gdzie jesteście zaraz tam będę ! - krzyczy zdesperowany
- Spotkajmy się lepiej w szpitalu !
- Ok, zaraz będę !
Ty straciłaś przytomność, to stało się tak nagle. Przecież co dopiero było wszystko z tobą wszystko dobrze. Nic cię nie bolało, żaden ucisk, nic.
W szpitali nie trzeba było długo czekać na niego. Był od razu, zrobił wszystko by być obok ciebie. Musiał trochę poczekać na korytarzu :
- Boże, dlaczego dałem jej odejść ? - tysiące myśli chodziło mu po głowie
Oliwia siedziała na krzesełku a Niall, krążył zdenerwowany w tą i z powrotem. Dość długo żaden lekarz nie wychodził z sali. Zdenerwowanie Niall'a z każdą sekundą było większe. 
Po dość długim czasie jeden z lekarzy wyszedł z sali :
- Może pan wejść do panny [T.I] - oznajmił
Niall wszedł do sali. Zobaczył cię pół martwą, leżącą na łóżku szpitalnym. Podchodzi do ciebie i chwyta twoją rękę :
- [T.I] jak się czujesz ? - pyta całując twoją dłoń
- Bywało lepiej - mówisz - ciekawe co mi jest ?
- Jak to ? Lekarz ci nie powiedział ? - pyta zdziwiony
- Powiedział, że zaraz przyjdzie z wynikami jakiś badań, ale nic mi innego nie powiedział.
- [T.I], wiem, że powinnaś odpocząć, ale chce ci zadać pytanie, jedno, takie malutkie, ok ? - pyta
Ty kiwnęłaś głową na znak, że tak :
- Gdy ciebie nie było, doszedłem do wniosku jak wielki błąd popełniłem - kilka łez zaczyna spływać mu po policzku - Myślałem, że cię stracę przez moje zachowanie. Jest mi naprawdę źle i głupio. Powinienem częściej być w domu z wami. Zająć się naszym związkiem i Julie. Kariera jest dla mnie ważna, ale nie tak ważna jak wy. Wybaczysz mi ? Proszę, Julie powinna mieć ojca - całuje twoją dłoń
Ty bierzesz głęboki wdech i siadasz na łóżku :
- Czasu już niestety nie cofniemy. Tak, Julie powinna mieć ojca. Zachowałeś się wtedy jak dupek - uśmiechasz się w jego stronę - Wyprowadziłam się, bo chciałam, żebyś zobaczył co mógłbyś stracić. Widzę, że doszedłeś do dobrego wniosku - patrzysz mu w oczy
- Dasz radę mi wybaczyć ?
- Wiesz myślę, że chyba tak - posyłasz w jego kierunku ciepły uśmiech
Niall'owi momentalnie pojawił się na ustach duży uśmiech :
- Kocham cię - mówi
- Ja ciebie też - całujecie się namiętnie
Pocałunek przerywa wam lekarz, który w rękach trzyma wyniki badań :
- Mam dla was miłą wiadomość - mówi wchodząc lekarz
Oboje patrzycie się na niego, Niall chwyta twoją rękę :
- Chcę pogratulować rodzicom, pani [T.I] jest w ciąży - oznajmia
Oboje zamieracie. Jesteś po raz drugi w ciąży :
- Ale, ale jak to ? - pyta cię Niall
Niall jest mocno zdziwiony, ty uśmiechasz się i patrzysz w dół :
- [T.I], boże kocham cię ! - całuje cię namiętnie

niall horan hair grey bald 
Podoba się, mi osobiście końcówka nie  zbyt pasuje :(

                                                                                 Do następnego :
                                                                                     Gosia ♥

czwartek, 11 kwietnia 2013

# 110. Niall.

 WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO AGUUUŚ < 33


Nie płacz. Bądź dzielna. Cholernie dzielna. Idź. Nie patrz do tyłu. Oddychaj. Zawróć. Stój. Spójrz. Tu jestem. Macham do ciebie. Wiem, jestem dla Ciebie nikim. Wiem, zasłużyłem. Mam iść ? Idę. Wrócę. Po Ciebie po Was. pamiętaj.

Pamiętaj, pamiętaj, pamiętaj. To słowo bezlitośnie dobijało się do mojej podświadomości. O kim ? O czym ? Ach, tak. Tu jestem. Stoję. Czekam. Nucę sobie w myślach, by nie zapomnieć rytmu. 
Okej, jest dobrze. Idę.
Łał. Jeszcze żyję. Dobrze. powiedziane - jeszcze.

- Przedstaw nam się, skarbie - usłyszałam ciepły głos jednego z jurorów. Okej, czyli na żywo właśnie tak brzmi Simon Cowell.
- [T.I.][T.N.]. Zaśpiewam " I will always love you " Whitney - odezwałam się nieco drżącym głosem. Dasz radę, przecież umiesz !
- Prosimy - i znów Simon. A jednak nie. To Louis. Już po mnie.
Dwie minuty z kawałkiem w innym świecie i jestem z powrotem. Znów.
- Zaskoczyłaś nas. Naprawdę. Jak na Twoje 16 lat jesteś bardzo dobra. Przechodzisz - głos jednego z jurorów, prawie niedosłyszalnie do mnie dotarł.
Przepraszam ? Nadajecie powtórki ? Nic nie pamiętam. mamo ! Przytul mnie. Już lepiej.
Zrozumiałam. Jestem dalej. Boot camp. Już ? Znowu. Mamo ? Ah, pamiętasz. Dziękuję. Tym razem minutka z kawałkiem. Czekałam na krytykę. Przecież zapomniałam dwóch słów i ozdobnika. Wylatuję, tak ? Nie ? Świat jest dziwny. Nie, nie jest. Kocham go.

Wyszłam z szoku i o dziwo tworzę zdania dłuższe niż te trzy wyrazowe. No bo ... Znaczy, poznałam chłopaka. Cudownego chłopaka. Cud, miód i malinki ( nie lubię ich, ale on kocha, więc ... cicho tam ). Talent ? trzeba by było utworzyć nowy język, by to opisać. No i megaprzystojny, miły i ogółem fantastyczny. Dali go do zespołu. Niall jest naprawdę boski. Dziwne. Zakochałam się ? Chyba tak. Tak. Znów zaczynam dziwnie gadać. To musi być miłość.

A może od nowa ? Jest dziwna. Jestem inna. Narwana. Ładna. Utalentowana. Fajna. Dziwna. Ach tak, to już było. Okej, to nadal niczego nie wyjaśnia.

A może od nowa ? Cięcie pięćset drugie. Poszłam do X-Factora dla dziadka. On zaszczepił we mnie miłość do muzyki. Chciałam mu podziękować. mam nadzieję, że mnie widział. Z góry, ale widział. Zrobiłam to dla niego, ale los i dla mnie znalazł pożytek z tego programu.
- Niall jestem - podskoczyłam. Zasada numer 1. Nieładnie straszyć dziewczyny. tym bardziej od tyłu.
- [T.I.], świetnie śpiewałeś na boot campie - odezwał się blondyn i uśmiechnął się. Zasada numer 2. Nowopoznana osoba Cię polubi, jeśli ją pochwalisz.
- Naprawdę ? Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. Ale Ty chyba jesteś tu nielegalnie ?
- Słucham ? - zasada trzecia. Być zdziwionym, gdy ktoś chce cię poderwać na tekścik, myśląc, że go nie znasz. Ale ten koleś widać zna moje zasady.
- Sądziłam, że aniołom wstęp wzbroniony - uśmiechnął się szeroko.Ma takie śliczne, troszkę nierówne ząbki. O nim kiedyś będzie głośno, byłam tego pewna. O, wszystkie dziewoje na pokładzie ! Ten kąsek będzie mój.
- Lubię łamać zasady- to zasada 4.
- Nareszcie bratnia dusza. Zwariowana i uważająca, że zasady są po to, by je łamać - wyszczerzyłam się do niego. Chyba nadawaliśmy na tych samy falach, bo on po raz kolejny ukazał swoje urocze zęby.

Konwersacja trwała nadal, ale to akurat nieistotne. Boot camp - ciąg dalszy. On trafia do zespołu, a ja za drzwi. Płakałam ? Nie. Chyba nawet zbytnio się nie przejęłam.Odpadnięcie z programu nie oznacza końca naszego związku. To dopiero początek. " Dobre złego początki ". Albo na odwrót.

Mieszkałam w hotelu niedaleko domów jurorskich. Mamo - żyję.
Z Niallem spotykaliśmy się co dzień. No nie, źle to ujęłam. Co noc. Zasada czwarta w wykonaniu Horana. Nie będę o tym pisać, no sorry. I co, że mam 16 lat ? Niall jest mój. Tu. Teraz. Zawsze. Ale ? Jestem cicho.

Koniec X - Factora. Niall i chłopaki na 3. miejscu. Skaczę z radości. Blondyn i ja świętujemy. Mówiłam, że jestem grzeczna ?
Mamuś, no błagam. Wściekła się. Wracam do zapiziałego miasteczka pod Londynem o dziwnej nazwie. A Niall ? Mój Irlandczyk, który o dziwo nie przestraszył się mojej dziwności mieszka w Mullingar. Daleko. Bardzo daleko. Ale są zasady ...

Wspomniałam, że są zasady. On chyba o nich zapomniał. Albo nie, nie o zasadach. Zapomniał o mnie. Ale co ja sobie myślałam ? Dziwaczka i coraz popularniejszy piosenkarz, do tego nieco zbuntowany, a zarazem uroczy. Mieszanka wybuchowa z tego naszego związku. Czy to nadal związek ? Już nic nie wiem.

Chcę Cię tu i teraz. Słyszysz ? Woła Cię ! Stój. Spójrz. Tutaj jestem ! I tak bardzo Cię potrzebuję. Kiedyś lubiłam kreski i paski. Mała [T.I.] zawsze w bluzeczkach w paseczki. Większa [T.I.] i paski na świadectwie. troszkę większa - kreski, także czerwone na rękach, ukazujące, że przecież sobie radzę. [T.I.] teraz. trzymająca nowy nabytek z apteki, kupiony dwie ulice dalej. I znów kreski. Dwie. Niall !


Miesiąc trzeci - Niall, bądź tu ! Wołam Cię, ale mam jeszcze zbyt mało sił, byś mnie usłyszał.

Miesiąc czwarty - Niall, to też TWÓJ problem. Chodź tu.

Miesiąc piąty - Mama wie. Niall, mamy przechlapane. Niall, ja mam przechlapane.

Miesiąc szósty - To już pół roku. Nie masz dobrej pamięci. Nie chcesz mieć. A ja coraz grubsza. Pokochałbyś mnie taką ? Znów ?

Miesiąc siódmy - Niall ! Mam pewniejszy, donośniejszy głos, ale jesteś zbyt daleko. Zbyt daleko jest Rów Mariański od Mount Everestu. Pomóż.

Miesiąc ósmy - Gruba, grubsza, ja. Będę Ci śpiewała kołysanki, skarbie. Będę Cię kołysać do snu, maleńki. Będę wypominać błąd Twojego ojca. Poznasz go. A teraz śpij, maleństwo.

Miesiąc dziewiąty - Twój syn płacze. A Ty nadal nas nie słyszysz.

Dlaczego ? Zapomniał. Co oznacza, że nigdy mnie nie kochał. chciałam być księżniczką u boku tak idealnego, śpiewającego jak Ty księcia. A mam Ryana, małego księcia. Zresztą, co za różnica ?

Mamo ! Jadę. Nie płacz. Wrócę. Powiedzmy. Pa. Machasz ? Och, widzę. Czekaj. Pamiętaj. Ugotujesz mi bigos ? Co ? Nieważne.

Dziwne to Mullingar. Zielone. Nie lubię zielonego. Wybacz Horan. Wybaczysz ? O tak, to chciałabym usłyszeć z twoich karmazynowych ust, ten delikatny głos z irlandzkim akcentem. A Ty nadal milczysz.
Martwię się, Horan.

Idę. [T.I.[, sprecyzuj. Biegnę. Wózek i drący się w niebogłosy Ryan. Ma to po tatusiu. Bum. Przepraszam.
O nie. Nie w tym sensie.
Przepraszam, że się urodziłam i stoję przed Tobą, Niall. Wybacz. Ach, tak. Ty nie masz czego.

Gdzie ? Jak ? Dlaczego ?
Niall, wolniej. Ciszej ! Spójrz. Uśmiechnął się. On Cię kocha. Kochasz go ? Kochasz mnie ? Taaa ...
Usiądź, bo odpadną Ci nogi, Horan.
Oddychaj. Żyj.
Dla mnie.
Dla nas.

Dziwna ja. Dziwne wspomnienia. Dziwny świat.
Nikt nam nie obiecywał życia na tęczowej krainie o nazwie " Szczęście ".
Jedź. Nie ? Kariera jest ważna. Nie ja, nie Ryan. Ona. Słucham ? Czy wybaczę ? Ale co ?
Tak. Wybaczę.

Niall ?
I ciche " hmm ? "
I znów. Już ? Niall ? Kochasz mnie ?
I cichutkie " Tak ".
Zgubiliśmy mapy do normalnego życia. Dwie niezdary, prawda ?
Wiem. I kocham go.
Chodź tu. No tak, przepraszam. Jesteś.
Znów.
Łał.
The End ?  Nie.
The Happy End.
Bo Cię kocham.
I wiem, że teraz już mnie słyszysz.



Jestem. Zdrowa, już po anginie, wróciłam. One shoot wynikiem czwartkowej gorączki, więc pewnie dlatego tak dziwny. Jak go oceniacie ? Chcecie więcej ? Bo wiecie, dla Was wszystko ♥ Korekta - Skwareczek < 3

Dalej, dzisiaj urodziny obchodzi moja kumpela, a zarazem sąsiadka - Aga < 3
Aguś, wszystkiego najlepszego. 
Dużo zdrowia, bo to najważniejsze. 
Szczęścia w miłości, bo miłość to dużo radości. 
Przystojniaka, który będzie Ciebie wart.
Uśmiechu na twarzy co dnia. 
Spełnienia marzeń, czyli jak mniemam spotkania One Direction. 
Willi z basenem i ogromną garderobą ( pewnie Niall Ci sprezentuje :D )
I ogółem wszystkiego dobrego, siostro ♥



Dominika < 33



EDIT : " Ej, skarby, czego nie rozumiecie ? Napiszcie, a ja Wam wszyściutko wytłumaczę xx " 

środa, 10 kwietnia 2013

# 109. Liam. Część 4.

Zapraszam na ostatnią część. 



Włączcie koniecznie.





 - Musimy już jechać - usłyszałem od Nialla, ale nie zareagowałem. Cały czas siedziałem na parapecie okna, wpatrując się w nieboskłon zasłonięty chmurami. Odezwałem się dopiero po chwili.
 - Nie mam ochoty tam iść. Nie chcę patrzeć na ich cierpienie, łzy.
 - Wiem, Zayn - Niall westchnął - Nikt nie chce tam iść, ale musimy o zrobić, aby pokazać im, że nie są sami, że mają w tym wszystkim wsparcie.
 Wiedziałem, że miał rację. Spojrzałem Niallerowi w twarz. Mogłem tylko się domyślać jakie targały nim uczucia, w końcu sam kiedyś stracił brata bliźniaka, a teraz wydarzyła się podobna sytuacja. Trzyma się dzielnie. To on po mnie przyjechał, gdy Perrie im powiedziała, że nie chcę iść.
 - Dobrze, chodźmy.
 Po minucie szliśmy w kierunku samochodu, tym razem to Horan prowadził. Po jakimś czasie dojechaliśmy na cmentarz. Poszliśmy w kierunku pozostałych. Harry, Louis z Eleanor, Ed, Josh i oczywiście Perrie stali w pobliżu Liama i Nadine. Oboje spuścili głowy, gdy dębowa trumna spoczęła w głębokim dole. Prawda była taka, że poród był strasznie wykańczający dla Nadine. Lekarze mówili, że to cud, że przeżyła, ale dziecko już niestety nie. Ona sama strasznie się zmieniła. Gdy ją poznaliśmy, była pewną siebie, dumną z ciąży dziewczyną Liama, teraz jest bardzo chudą, bezradną osobą, której zabrano kogoś bliskiego. A Liam ? Robi wszystko, co może, by jej pomóc. Przeszukałem powietrze po mojej prawej stronie, aż natrafiłem na dłoń Perrie, którą mocno ścisnąłem.

***

Byłam rozdarta, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Cały czas się trzęsłam. Tak, jak dotychczas pokazywałam, że jestem dzielna, tak teraz jakby pękłam na miliony kawałeczków. Nie dawałam sobie rady, muszę temu spojrzeć prosto w oczy. Spodziewałam się, że dziecko nie będzie zdrowe, ale śmierć ? Kochałam je. Mogłam się nim nacieszyć przez 8 miesięcy. Wszyscy tu przyszli. Jestem im bardzo wdzięczna. I pomyśleć, że na początku tak się bałam, że mnie nie zaakceptują. A teraz jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Obejmujące mnie ramiona Liama zacieśniły się. Odwróciłam się w jego stronę.
 - Liam, jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. - szepnęłam - Jak to mówią, nie można mieć wszystkiego. Trzeba zamknąć jeden rozdział i iść pisać kolejny. Ale mimo wszystko myślę, że ten mi się udał, bo mam jeszcze ciebie. Wspaniałego, czułego, troskliwego. Przyjaciół, którzy pójdą za mną w ogień. Nie chcę chodzić na żadne terapie. Poradzimy sobie sami, Li. Obiecuję ci to. Nie będę robić żadnych głupot, nie chcę, abyś cierpiał podwójnie. Nadszedł czas na zmiany. Zmiany na lepsze. Kocham cie, skarbie. Pamiętaj o tym zawsze.
 Przytuliłam się do niego, a ponieważ nie byłam wysoka, obejmowałam jego klatkę piersiową, a nie szyję. Miałam przy swoim boku najwspanialszego faceta na Ziemii, moją pierwszą miłość i, choć będzie to trudne, muszę zacząć żyć pełnią życia i myśleć o przyszłości, a nie o tym co było.

wtorek, 9 kwietnia 2013

# 108. Liam. Część 3.

Na początku informuję wszystkich wszem i wobec, że Nadine zaszła w ciążę, gdy była u Liama. 


< część 1 >
< część 2 >


Włączcie koniecznie.





- Masz zamiar urodzić tego bękarta ? - usłyszałam od matki, gdy po powrocie do domu wszystko jej opowiedziałam. Spodziewałam się, że mnie przytuli i powie, iż wszystko będzie dobrze, ale jej reakcja była zgoła odmienna.
 - Przecież to w końcu moje dziecko ? Myślałaś, że co zrobię ?
 - Twoje dziecko, ale kaleka ! Myślisz, że będzie nas stać na jego leczenie ? Nie jesteśmy bogaci.
 - Wiem, ale nie usunę go. Jest już za późno, a poza tym kocham tego malucha i nie pozwolę go skrzywdzić.
 Mama usiadła przy stole, ukrywając twarz w dłoniach. Widziałam jaka była wściekła, ale to nie zmieni mojej decyzji. Zrozumiałam to w nocy, po moim śnie. Rzucałam się z boku na bok, nie mogąc przestać myśleć o tym, co usłyszę następnego dnia, a gdy w końcu usnęłam śnił mi się Liam, mówiący, żebym się nie martwiła, że cokolwiek by się nie działo jesteśmy rodziną i sobie poradzimy. Obudziłam się zlana potem i kolejny raz uświadomiłam sobie, że Payne nie wie jeszcze że będzie ojcem.
 - Wyjdź stąd - powiedziała tymczasem moja matka.
 - Słucham ? - nie wierzyłam w to, co mówiła. Czyżby moja matka wyrzucała mnie z domu tylko dlatego, że chcę urodzić niepełnosprawne dziecko ?
 - Słyszałaś! Spakuj się i wyjdź - powtórzyła.
 To było niemożliwe! I gdzie ja mam niby pójść ? Na pewno nie do Marthy, od ostatnich 5-ciu miesięcy nie odezwała się do mnie słowem. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z domu. Gdy stałam na przystanku zdecydowałam się zadzwonić do Liama. Skąd mam jego numer zapytacie ? Otóż, jak wymykałam się z jego mieszkania szybko spisałam go na mój telefon.
 - Tak ? - usłyszałam, gdy odebrał.
 - Li ? Nie wiem, czy mnie pamiętasz. Jestem Nadine, widzieliśmy się 5 miesięcy temu - przypomniałam mu krótko. Ku mojemu zdziwieniu chłopak od razu mnie poznał.
 - Nadine ? Co się z tobą stało ? - zaczął wypytywać - Dlaczego tak zniknęłaś ?
 - To skomplikowane. Możemy się spotkać ? Właśnie jadę do Londynu, wszystko ci wyjaśnię.
 - Jasne, przyjdź do mojego mieszkania. Pamiętasz, gdzie to ?
 - Pamiętam. Będę niedługo - obiecałam i się rozłączyłam. Po 2 godzinach znalazłam się w Londynie. Znałam tylko nazwę ulicy, więc zamówiłam taksówkę, za którą zapłaciłam z oszczędności porobnionych na przestrzeni 5-ciu miesięcy. Po pokonaniu schodów, po których kiedyś tak swobodnie zbiegałam a teraz bolał mnie każdy mięsień przy każdym ruchu, a w szczególności kręgosłup, zapukałam do drzwi Liama. Chłopak otworzył je tak szybko, jakby nigdy od nich nie odchodził, tylko czekał aż przyjdę.
 - A teraz w trzech słowach powiedz mi co się stało - zażądał.
 - Jestem w ciąży - odpowiedziałam, rozpinając kurtkę, aby mógł zobaczyć mój brzuch.

 * 3 miesiące później *

 Liaś mnie nie odrzucił, chociaż na początku nie mógł zrozumieć jak można ruszać to białe świństwo jakim są narkotyki. Powiedział też, że bardzo tęsknił, martwił się, że mnie kocha i wybacza wszystko. Liam Payne mnie kocha, ja kocham jego i będziemy mieli dziecko ? Czy może być coś wspanialszego ? Najwyraźniej nasz bobas już chciał do nas dołączyć, bo pomimo tego, że do rozwiązania pozostał jeszcze miesiąc, on już się szykował do przyjścia na ten świat. I tak któregoś dnia, gdy szłam do kuchni napić się soku odeszły mi wody.



Tak, tak, tak, mega krótki dlatego czwartą już ostatnią część dodam jutro. Spodziewajcie się jej około godziny 13.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

#107. Louis

Od niedawna zaczęłaś chodzić z Louis'em. Na początku cieszyliście się swoim towarzystwem, ale jego sława zaczęła wam trochę przeszkadzać w życiu prywatnym. Tysiące paparazzi ciągle czekali pod domem Louis'a, aby zrobić wam jakieś zdjęcie lub coś w tym stylu. Często miałaś tego dość. Nie było ci łatwo, ze zwykłej dziewczyny stałaś się dziewczyną Louis'a Tomlinsona z One direction. Paparazzi często przeszkadzali ci w robieniu zakupów lub spotykaniu się z przyjaciółmi. Ciągle robili zdjęcia lub wymuszali zrobienie jakiegokolwiek wywiadu. Często zdarzało ci się wyzwać jakiegoś, aby się tylko odczepił.
 
Dziś zanocowałaś u Louis'a. W nocy lał straszny deszcz i na dodatek była burza. On chciał żebyś została. Rano wstałaś i poszłaś zrobić sobie herbatę, nie budziłaś Louis'a, chciałaś żeby trochę odpoczął. Po cichu zeszłaś na dół. Paparazzi jak zawsze siedzieli pod waszym domem z włączonymi aparatami. Zaparzyłaś sobie herbatę i ustałaś w oknie nie odsłaniając firanek, stałaś tak przez kilka minut i piłaś herbatę. Odłożyłaś na chwilę ją i zaczęłaś patrzeć przez okno :
- Ha, ma cię i co teraz ?! - spytał Louis łapiąc cię w pasie i odkręcając w jego stronę
- Boże, Louis przestraszyłeś mnie ! - krzyknęłaś na niego
- No przestraszyłem - zaśmiał się - dlaczego mnie nie obudziłaś, też bym wypił coś z tobą ? - spytał
- Chciałam żebyś odpoczął - uśmiechnęłaś się do niego
Louis zamyślił się trochę, po czym złapał cię i razem z tobą rzucił się na kanapę. Zaczęliście się śmiać i namiętnie całować.
 
Następnego dnia w telewizji :
- Louis Tomlinson i jego nowa dziewczyna [T.I] wydają się szczęśliwi, czy aby na pewno ? Wczoraj dziennikarze zauważyli, że Louis rzucił się z nią na kanapę w jego salonie ! Czy Louis chce zrobić jej krzywdę ? - mówili w wiadomościach
- Boże, a o całowaniu nic nie powiedzieli ?! Nakręcili tylko tą złą stronę ! - krzyknęłaś zła do Louis'a
- Chyba oni chcą zrobić jaką aferę ! - krzyknął
 
Paparazzi coraz częściej wymyślali takie plotki wyssane z palca. Jak można takie coś robić ?! Miałaś tego coraz bardziej dość. Nie dość, że przeszkadzali wam w życiu prywatnym, to jeszcze wymyślali takie plotki.
 
Tydzień później. Zeszłej nocy Louis zaprosił chłopaków z zespoły na małą imprezę. Paparazzi jak zwykle napisali o tym w internecie. Czy im się to nie nudzi ? Pół nocy szaleliście przy dobrej muzyce i alkoholu. Reszty nie pamiętacie, alkohol zrobił swoje. Musieliście dobrze zabalować, bo w salonie był spory bałagan.
 
Schodzisz wcześniej na dół, żeby ogarnąć trochę dom i przygotować coś do jedzenia. Louis też poszedł ci pomóc. Schodząc na dół przeżywacie szok. Na podłodze wala się pełno śmieci. Wszystko jest rozwalone. Mała impreza ? Chyba nie w tym świecie, jeszcze z chłopakami ? :
- Boże, czy tu tornado przeszło ? - pyta się Louis
- Tak, tornado One direction ! - mówisz wyciągając worki na śmieci
Zaczęliście sprzątać. Na ławie stało i leżało sporo butelek po alkoholu. Na podłodze było pełno śmieci i butelek. Obok telewizora leżał przewrócony kosz ze śmieciami. Był bałagan w 100%. Po posprzątaniu salonu została wam jeszcze kuchnia. Tym chcieliście się zająć po zrobieniu posiłku :
- Co by tu zrobić na śniadanie ? - spytał Louis - W lodówce świecą pustki !
- Co ? Przecież wczoraj zrobiłam naleśniki ! Jeszcze powinny być kanapki ! - mówisz
- To pewnie Niall ! - krzyknął Louis
- Sam by tyle zjadł ? - pytasz
- Niall potrafi - zaśmiał się
- Musimy pojechać do sklepu - mówisz wyciągając torebkę na zakupy z szafki
- Dobra chodźmy !
Ubieracie się i wychodzicie.
 
Nie minęło dużo czasu, żeby paparazzi was zauważyli. Zadawali mnóstwo pytań a wy tylko poszliście do samochodu i odjechaliście. Nie zwracając na nich uwagi.
 
Po zakupach wróciliście do domu. Jeden z reporterów szybko podbiegł do was :
- Mogę zadać kilka pytań ? - zapytał natrętnie
- Boże, co chcesz wiedzieć ? Czy kupiłam masło orzechowe ? Sok ? Co wy od nas chcecie ? Myślicie, że nie mamy własnego życia ? Zajmijcie się swoim ! Dajcie nam spokój ! - krzyczałaś na nich
Im zrobiło się głupio. Louis stał za tobą jak mur. Był zaskoczony, że postawiłaś się przed nimi.
 
Od tamtego czasu zaczęli mówić tylko o karierze One direction. O prywatnym życiu nie wspominali za często. Dali wam więcej spokoju. Trzeba było po prostu im wygarnąć.
 
 
 
 
Cześć wszystkim :)
Ostatnio zauważyłam, że coraz częściej nie mam pomysłów na imaginy. Coraz częściej mi się nie udają końcówki lub coś innego.  Ten też wyszedł taki sobie. Nie wiem co się ze mną dzieje, wcześniej miałam pełno pomysłów a teraz ? Zupełna pustka.  Ogólnie przepraszam, za takie głupoty !

                                                                                 Do następnego :
                                                                                     Gosia ♥
Szablon by S1K