Statystyka

sobota, 24 sierpnia 2013

# 141. Niall.

Starałam się, ale czuję, że nie podołałam. Przepraszam ♥


" Anioł to ktoś, kogo Bóg zsyła niespodziewanie i nie dla zasługi, ale by mógł Tobie w ciemności zapalić kilka gwiazd. "

Moim aniołem mogłam bez wątpienia nazwać Nialla. Patrząc na tą sentencję przed moimi oczyma od razu ukazała się jego blond czupryna. Poznałam Go dawno temu. Kiedy jeszcze dzieci były dziećmi, a nie udawały dorosłych. Bóg naprawdę zesłał mi Nialla dość niespodziewanie.

Wracałam właśnie do domu po skończonych lekcjach. Miałam może dziesięć lat, może troszkę mniej. Nagle podszedł do mnie jakiś mężczyzna. Zaczął natarczywie namawiać mnie do pójścia za nim. I wtem, jak spod ziemi, wyrósł Horan. 

- Odczep się, staruchu. Nie dotykaj tej dziewczyny, rozumiesz ? Znam numer na policję, wię na twoim miejscu zacząłbym się bać - powiedział, a ów mężczyzna po prostu uciekł. Byłam zauroczona Jego postawą. Niejeden dorosły nie wtrącałby się w takie sprawy. A Niall nie zostawił mnie.

- Dziękuję, nie wiem, jak mogłabym Ci się odwdzięczyć - powiedziałam chłopakowi. Nadal byłam w głębokim szoku, że nieznana mi osoba, niewiele ode mnie starsza uratowała mi tyłek.

- Nie ma sprawy. Ale daj się zaprosić na gorącą czekoladę - zaskoczył mnie tą propozycją - Niall jestem.

Zgodziłam się. Dowiedziałam się, że Niall jest starszy ode mnie o dwa lata, ma starszego brata i pochodzi w kraju przecudnych skrzatów. Jednak dla mnie liczyło się tylko to, że wyciągnął do mnie pomocną dłoń. 

Zostaliśmy przyjaciółmi. Nie było dnia, żebyśmy nie rozmawiali ze sobą, choćby za pomocą komórki, skype'a czy esemesów. Ważne, by wiedzieć, co u Niego słychać. Doskonale wiedziałam, że to nie jest zwykła znajomość. 

" Niepoważna miłość widzi wszędzie poważne błędy. "

Nie inaczej było z nami. Ale od początku. Pewnego dnia, kiedy miałam już te piętnaście lat, Niall zaprosił mnie do siebie. Poinformował mnie, że musi mi powiedzieć o czymś ważnym. Kiedy weszłam do jego domu, zastałam ciszę. Widocznie blondyn uznał ową wiadomość za tak ważną, że nie chciał, by ktoś mu przeszkadzał. 

- [T.I.], długo zbierałem się, by Ci o tym powiedzieć. Uwierz mi, że bez Ciebie moje życie nie miało by barw. To tak, jakby muzyce zabrano dźwięki, a pisarzowi - pióro. Nie potrafię przeżyć dnia bez myśli o Tobie. Jesteśmy przyjaciółmi, ale ... Skarbie, chciałbym być dla Ciebie kimś więcej. Kimś ważniejszym - ostatnie słowa wręcz wyszeptał. Widziałam, jak bardzo się denerwuje. To nie było zwykłe wyznanie miłości.

- Wiem - odszepnęłam, ujmując w dłonie jego twarz - i uwierz mi, że jesteś dla mnie kimś równie ważnym. O ile dobrze pojmuję, chciałeś zapytać mnie czy zostałabym Twoją dziewczyną, prawda ? Kiedykolwiek byś mnie o to zapytał, moja odpowiedź brzmiałaby : TAK. 

Poczułam, że po moich policzkach zaczynają płynąć łzy. Płakałam, bo wiedziałam, że Go kocham. Że nikt nie jest w stanie dać mi tego, co Niall. 

Ale jak w każdym związku muszą być i te gorzkie kostki czekolady. Nie byliśmy inni. Rok po wyznaniu miłości i rozpoczęciu naszego związku coś zaczęło się psuć.

- Niall, wyszlibyśmy gdzieś może ? - poprosiłam chłopaka. Jako szesnastolatka chciałam się bawić, chodzić na dyskoteki. 

- Kochanie, nie mam teraz na to ochoty - odparł.

- Ale jak Twoi koledzy dzwonią jakoś ta ochota się znajduje. Nie kochasz mnie już, do cholery ?! - nie wytrzymałam. Czułam się niechciana i odrzucona przez własnego chłopaka. 

- Przestań mieszać w to moich kumpli, okej ? - uniósł się po raz pierwszy od kilku miesięcy. 
- Bo co ?! Traktujesz mnie jak powietrze. Jestem dla Ciebie nikim, tak ? Koniec ? Koniec naszego związku ? - krzyknęłam mu prosto w twarz.

- Rób, co chcesz - odwrócił się ode mnie plecami i wlepił wzrok w telewizor. 

Nie czekałam dłużej, wzięłam torbę, zapakowałam swoje rzeczy i wyszłam trzaskając drzwiami. Już powoli nie dawałam rady. 

" Życie jest za krótkie, a świat zbyt mały na to, by czynić zeń pole bitwy. "

Ale my ze swojego życia uczyniliśmy pole bitwy. Pomiędzy nas obojgiem. Nie chciałam tego, ale Nialla nie obchodziło, co ja mogę czuć. Chyba nie. Przez dwa miesiące od mojego wyjścia z naszego wspólnego, do wtedy, mieszkania Horan nie dawał znaku życia. Ale później jakimś cudem sobie o mnie przypomniał.

Pewnego dnia, jak gdyby nigdy nic zadzwonił dzwonek drzwi do mieszkania moich rodziców, gdzie się zatrzymałam. Otworzyłam drzwi, ale widok, jaki tam na mnie czekał przechodził moje najśmielsze oczekiwania. Na chodniku, prowadzącym do domu ktoś ułożył serce w płatków herbacianych róż. Ktoś, bo nikogo tam nie dostrzegłam. 

Podeszłam bliżej, by przyjrzeć się owym płatkom. Wzięłam jeden w dłoń. Usiadłam na trawniku i zaczęłam obracać go w dłoni. Marzyłam o tym, by to Niall okazał się moim wielbicielem, ale nie liczyłam na cud. Nie liczyłam, ale coś niezwykłego jednak się zdarzyło. 

" Tutaj jest Twoje serce, a tam jest człowiek, który Ciebie potrzebuje. "

Tam, czyli za wielką tują rosnącą w moim ogrodzie. Zauważyłam, że coś zaszeleściło. Przelękłam się. Szybko wstałam z chodnika i podeszłam w stronę krzewu, skąd dał się słyszeć ów dźwięk. Ale tego, kogo tam zastałam, bym się nie spodziewała. 

- Niall, co Ty tutaj robisz ?!  Ten wzór w moim wejściu to Twoja sprawka ? - zapytałam chłopaka. Byłam nieźle zdziwiona jego obecnością. 

- Odpowiedź na pierwsze z pytań : siedzę z tyłkiem w tui. Na drugie - tak, to moja robota.
- Po co ten teatrzyk ? - poprosiłam o wyjaśnienie. Nie rozumiałam Go. Najpierw beznamiętnie pozwala mi odejść ze swojego życia, a teraz przychodzi i układa płatki róż na moim chodniku. 

- Bo ja Cię kocham - odparł bez namysłu.

- Bo ja Cię kocham - przedrzeźniłam Go - Niall, nie oszukujmy się, zostawiłeś mnie. Pozwoliłeś mi odejść ! A teraz mówisz mi, że mnie kochasz. Horan, ja Ci już nie wierzę. Po prostu nie wierzę - powiedziałam i zniknęłam za drzwiami domu. 

Rozpłakałam się. Byłam w rozsypce. Z jednej strony moje serce wciąż krwawiło po rozstaniu z Irlandczykiem. Ale z drugiej strony ja nadal coś do niego czułam. Pomimo wszystko. Nie wiedziałam, co mam zrobić, by być naprawdę szczęśliwa. 

" Wszyscy potrzebujemy zrozumienia, słów otuchy i przebaczenia. "

Zrozumienie. Otucha. Przebaczenie. 
Któreś z Nas tylko tego pragnęło.
 Ale które ? 
Nie ja. 
On. 

Mnie potrzebne było zrozumienie i otucha, ale nie przebaczenie. Nie ja popełniłam błąd. 

Lecz On. 

Dać szansę, czy mieć wszystko głęboko ?
Dać szansę czy ... dać wszystko sobie wytłumaczyć.
No i co z tego, że to jest to samo ? Cisza.

- Odbierz ten cholerny telefon ! Ileż można czekać ? - zniecierpliwiona zaczęłam gadać o telefonu. Jesteś normalna, [T.I.], a jakby inaczej.

- Tak, słucham ? - usłyszałam. Zaczęłam cieszyć się, że zastrzegłam numer. Bynajmniej mój rozmówca nie wiedział, kto ma zamiar z nim porozmawiać. 

- Słuchasz ? - zapytałam. Tylko po to, by usłyszał mój głos.

- [T.I.] ?! Chyba mam zwidy, przepraszam. Myślę tylko o Niej. Ona nic nie rozumie. Kocham Ją, ale wiem, że źle zrobiłem. Ona musi zrozumieć, że ja potrzebuję zrozumienia, otuchy i przebaczenia. Ale przepraszam, nie znasz mnie, a ja opowiadam Ci niestworzone historie z mojego życia. Kim jesteś i dlaczego dzwonisz ? - usłyszałam. Nie uwierzył w to, że ja mogę dzwonić. Myślał, że ma zwidy. Ale nic bardziej mylnego.

- Niall. Nie masz. To ja - głos mi się załamał - Przyjedź do mnie. Muszę spróbować Cię zrozumieć, dodać otuchy i przebaczyć. Kocham Cię, pamiętaj.

Ostatnie zdanie wypowiedziałam czując w oczach palące mnie pod powiekami łzy. Szybko rozłączyłam się, by Horan nie usłyszał, że płaczę, Nie teraz i nie z jego powodu.

" Tak jak kwiat potrzebuje słońca, by stać się kwiatem, tak człowiek potrzebuje miłości, by stać się człowiekiem. " 

Ja zaczęłam nim być. Dziwne. Zaczęłam być człowiekiem. Intrygujące, ale prawdziwe. Miałam miłość, więc nim byłam. Miałam Nialla, więc mogłam być nawet kimś więcej. Dużo czasu minęło aż Horan zrozumiał, na czym polega prawdziwe, dojrzałe kochanie. Mnie również zabrało to troszkę nerwów i godzin. Ale byliśmy razem. Niby na dobre i na złe, ale kto tam wie. 

Miałam już te dwadzieścia dwa lata, kiedy Horan zaskoczył mnie bardziej niż zaśmieceniem mojego chodniczka kwiatami. Nakazał mi założyć sukienkę, którą podarował mi rok wcześniej. Ładna brzoskwiniowa barwa podkreślała moje rysy. Postarał się. Ale wracając, miałam ubrać się i pojechać pod wskazany adres. Zamarłam, kiedy dostrzegłam, gdzie prowadziła droga narysowana na mapce, którą blondyn wręczył mi zanim zniknął. Miałam pojechać do całkiem nieznanego mi miejsca. Kiedy już tam dotarłam, okazało się, że to jakiś nowy dom. Ciekawe, do kogo należał. Wyszłam na teren posesji uprzednio dzwoniąc domofonem, jednakże nikt mi nie otworzył. Rozejrzałam się wokół, lecz nikogo nie dostrzegłam. Pustka. Może Niall specjalnie wywiózł mnie, żeby pozbyć się problemu ? Ech, problem to ja miałam z sobą, a między nami układało się wybornie. Lepszych relacji nie wypadałoby chcieć. 

Weszłam do domu. Drzwi były otwarte, więc dlaczego nie miałabym skorzystać z okazji ? W pierwszych dwóch, nawiasem mówiąc gustownie urządzonych, pomieszczeniach nikogo nie zastałam. Ale w trzecim z kolei ...

Na drewnianych panelach salonu klęczał Niall. Kiedy tylko mnie zobaczył, uśmiechnął się zawadiacko. Podeszłam bliżej ukochanego. A ten wyciagnął rękę z moją stronę. Coś w niej trzymał. Ale co ? Nie mogłam zidentyfikować owego przedmiotu przez łzy zaciągające mgłę na moje oczy. Ale kiedy usłyszałam głos Irlandczyka, mogłam domyśleć się, co to jest.

- [T.I.], skarbie. Czy zostałabyś moją żoną ? - wydukał. Zauważyłam, że z trudem opanowuje emocje. Gdyby nie chciał pokazać przede mną, że jest twardzielem, zapewne zacząłby płakać. Jak ja w tamtej chwili. 

- Horan, Ty głuptasie. Pewnie, że tak ! Kocham Cię i to właśnie z Tobą planuję wspólną przyszłość. Z Tobą chcę dzielić smutki i radości. Założyć rodzinę i mieć dzieci. Kocham Cię ! - wyszeptałam i wtuliłam się w tors chłopaka. Niczego innego wówczas nie pragnęłam. Tylko jego uśmiechu, zapachu i tego, by zawsze był blisko mnie.

" Gdy razem spojrzymy do góry, to niebo się ku nam przybliży. "

Ja swoje niebo już miałam na ziemi. Był nim Niall. Mój kochany serdelek, misiek, żabka. Każdego dnia innych, więc zarazem wyjątkowy. 
M Ó J.

Chwila, w której miałam założyć na siebie białą suknię, coraz bardziej się zbliżała. Szła w moim kierunku wielkimi krokami, już nie mogłam się wycofać. Nie chciałam. 
Ubrałam ją i stwierdziłam, że wyglądam, mówiąc strasznie nieskromnie, prześlicznie. Wiedziałam, że Niall też będzie pod wrażeniem. Ojciec chwycił mnie pod rękę i ruszyliśmy w stronę Horana. Czekał na mnie tuż przed ołtarzem. Uśmiech nie chciał zejść mu z twarzy. Ale potrafiłam dostrzec też to, że się denerwuje. U mnie było nie inaczej.

Zaczęłam trząść się dopiero, gdy ksiądz zaczął odprawiać mszę. Ale Niall chwycił mnie za dłoń i wszystko ustąpiło. Cudotwórca, co nie ?

- A teraz powtórzcie za mną przysięgę małżeńską - poprosił kapłan.

Ble, ble, ble. Pozwólcie mi w końcu założyć mu obrączkę i Go pocałować ! No i się doczekałam. Po przedszkolnym powtarzaniu za księdzem, ogłosił nas mężem i żoną, a wkrótce potem pozwolił się pocałować. Zapewne, gdyby nie blondyn, przed północą bym nie przestała. Dobrze, że Go mam.

Przyjęcie weselne było jak wiele innych. Skromne, w gronie rodzinnym z obojgu stron. Świetnie się bawiliśmy. A o nocy poślubnej nie wspominając. 
Muszę to powiedzieć. Czuję się kochana i spełniona. 
I najszczęśliwsza na calutkim świecie.

" Żądza posiadania może opętać człowieka. "

Moje serce wariowało. Dwa lata po zmianie statusu na mężatka kochałam Nialla, jak za dawnych lat. Małżeństwo nie zepsuło chemii pomiędzy nami. Do osiągnięcia pełnego szczęścia brakowało nam tylko pociechy. Malutkiego dzieciątka, które na pewno nadałoby jeszcze większego sensu naszemu szczęściu i utwierdziłoby nasz związek.

Ale nic. Za nic w świecie nie mogłam zajść w ciążę. Witaminki, owocki i nie wiadomo co jeszcze. A mi strasznie się spieszyło. Stwierdziłam, że już najwyższy czas urodzić Horanowi maluszka. I nagle spóźniła mi się miesiączka. Kupiłam w aptece test ciążowy. Zrobiłam go. Z Niallem czekaliśmy, wpatrując się w prostokątny test, który miał pokazać czy za kilka miesięcy zostaniemy rodzicami. Był pozytywny. Mocno wtuliłam się w tors blondyna i zaczęłam płakać. Tak długo na to czekaliśmy. 
Żądza posiadania dziecka całkowicie mnie opętała. Ale w końcu się udało.
 Czułam, że lepiej już być nie może. 
Że teraz będzie pod górkę. I moja cholerna kobieca intuicja mnie nie zawiodła. 

" Najgłębszy sens rzeczy pojmiesz tylko sercem. "

Sens ? Jaki do cholery sens ?! Moje życie swój właśnie zgubiło gdzieś po drodze. 
Dwa miesiące po radosnej nowinie, że zostaniemy rodzicami stało się coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca w życiu żadnej matki. 

N I G D Y !

Wszystko było w porządku. Wyniki, USG i inne tego typu drobnostki. Ale ... 
Będąc na początku czwartego miesiąca ciąży źle się poczułam. Niby nic szczególnego w błogosławionym stanie. Jednak kiedy zaczęłam krwawić już nie lekceważyłam swojego stanu zdrowia. Niall szybko zawiózł mnie do szpitala. A tam powiedzieli, że ... że już nic nie mogą zrobić i jest za późno. 
Na co kurwa ?! 
Na ratowanie mojego dzieciątka ?

Świat runął. Jak domek z kart. Nietrwałe szczęście, koniec marzeń i rozpacz.
Ale może właśnie tak musiało być ? Zaczęłam szukać głębi tych wydarzeń. 
Znalazłam je w sobie. 
W moim sercu.

" Ludzie mają marzenia i doświadczenia, których nie opiszą słowa. "

Nawet jeśli słowa byłyby w stanie opisać to, co czułam i tak odbiorca nie byłby w stanie odebrać to z wszystkimi uczuciami, które miałam do przekazania. To zbyt bolało. Chociaż Niall wciąż przy mnie był, miałam dość. Świata, życia, wiary i siebie. Siebie najbardziej, wiedziałam, że to przeze mnie już Go, albo Jej nie ma. 

Trudno było mi to pojąć, nie widziałam sensu w niczym. Kompletnie i definitywnie.

- Skarbie, mnie też to strasznie boli, ale zacznij w końcu normalnie funkcjonować - mąż poprosił mnie o inne zachowanie. Ale ja nie mogłam, nie potrafiłam.

- Normalnie funkcjonować ?! Straciliśmy dziecko, na które tak długo czekaliśmy. Nie zasługuję na Ciebie. Nie jestem właściwą kobietą dla kogoś takiego, jak Ty, Niall - powiedziałam i wyszłam z domu, uprzednio trzasnęłam drzwiami.

Słyszałam jak chłopak wybiegł za mną.
 Ale ja biegłam już chodnikiem prowadzącym do parku. 

- [T.I.], stój ! To co powiedziałaś, to nieprawda ! Czekaj na mnie, jakoś damy sobie z tym radę, rozumiesz.

- Nie, nie rozumiem. Nie chcę być dla Ciebie nikim. Bezwartościową kobietą, która Ci nawet dziecka nie potrafi urodzić. Koniec. Nie z nami, ze mną - przystanęłam, wykrzyczałam co leżało mi na sercu i ruszyłam dalej w stronę parku.

- Nic nie rób ! - zawołał. Wrócił się. Po co ? Wiedziałam, po prostu wiedziałam. Byłam dla niego nikim. Po co mieć u swojego boku kogoś bezużytecznego ? 

Biegłam nie zwracając na nic uwagi. I nagle jakiś samochód zajechał mi drogę. Znałam Go. 
W środku siedział mój ukochany.

- [T.I.], jesteś dla mnie zbyt ważna, żebym sobie odpuścił. Możemy spróbować jeszcze raz. Wiem, że to będzie dla Ciebie trudne, ale kto nie próbuje, ten nie zyskuje. Jeśli to się nie uda, zaadoptujemy jakiegoś maluszka. Nie zadręczaj się. Oboje doskonale wiemy, że to nie Twoja wina, że tamto dziecko straciliśmy. To nie była niczyja wina. Bóg tak chciał.

WIedziałam, że Niall mówi prawdę. Wtuliłam się w jego silne ramiona i po raz kolejny popłakałam się. Było mi trudno. Ale blondynowi też nie było to obojętne. Nie było mu łatwo, ale ja zauważałam tylko siebie. Nie chciałam, żeby świat kręcił się wokół mnie. 
W końcu byliśmy jednością. 

" Niech ludzie zrzędliwi narzekają, a pesymiści patrzą czarno w przyszłość. My cieszmy się jak dzieci choćby z odrobiny szczęścia,
 najprościej jak się da. "

Odrobina szczęścia. Co może mi to dać ? 
Dziecko. 
Powtarzałam jak mantrę to słowo. Sama siebie zadręczałam. 
Nie żyłam niczym innym. 
Powoli w ogóle przestawałam żyć.  

Ale Niall nie odpuszczał. Męczył mnie, abym nie przestawała wierzyć. I robiłam, dla Niego. Coraz częściej myślałam o tym, że Bóg podarował mi wielkie szczęście. Mojego męża. Wiara trzymała nas przy życiu. Rok po stracie naszego maleństwa zaczęłam źle się czuć. I, jakkolwiek  dziwnie by to zabrzmiało, ucieszyłam się. Czułam, że mój stan jest zaczątkiem, odrobiną szczęścia. Kręciło mi się głowie, wymiotowałam, ciągle leżałam w łóżku. Nie czułam się najlepiej. Niall zaniepokoił się tym, co się ze mną dzieje, a ja podeszłam do tego normalnie, jak gdyby nigdy nic. Ale uległam Horanowi i poszłam z nim do lekarza. Liczyłam na jakieś tabletki i szybkie ozdrowienie, ale w głębi serca coś mi się nie zgadzało.
 I słusznie.
- Panie doktorze, niech pan mi powie, co dzieje się z moją żoną - Niall ze strachem w oczach zapytał lekarza o mój stan zdrowia. 

- Panie Horan, niech się pan tak nie martwi, tylko zacznie zbierać na łóżeczko. Pani [T.I.] spodziewa się dziecka - odpowiedział z uśmiechem na ustach doktor. 

- Na ... naprawdę ? - razem z blondynem byliśmy w głębokim szoku. Wiedziałam, że wymioty czy złe samopoczucie mogą świadczyć o błogosławionym stanie, ale nie brałam tego do siebie. 
- Jak najbardziej. Gratuluję.

- Ale ... proszę nam powiedzieć, co mamy zrobić, by nie powtórzyła się sytuacja sprzed ponad roku - Niall zachował trzeźwą głowę i zapytał lekarza o wszystkie trapiące go rzeczy.

- Jaka sytuacja ?

- Proszę pana, trudno mi o tym mówić ... Ponad rok temu moja żona poroniła. Bardzo przeżyliśmy śmierć naszego maluszka, dlatego z całych sił pragnę, byśmy się doczekali tego maleństwa.

- Na razie nie widzę żadnych problemów. Jakby coś się działo, proszę od razu zadzwonić do przychodni lub szpitala. A teraz jeszcze raz gratuluję i życzę powodzenia - powiedział lekarz, a my pewni radości, a zarazem obaw wyszliśmy z jego gabinetu.

- Niall, boję się - nie potrafiłam tego ukryć, ale wiedziałam, że na blondyna zawsze mogę liczyć.

- Skarbie, też mam jakieś obawy, ale wszystko będzie dobrze, zobaczysz - wyszeptał i pocałował mnie w czoło - Wszystko będzie dobrze.

" Codziennie mówię Bogu, jaki jest cudowny. 
A im częściej to robię, tym więcej cudów On mi ukazuje. "

Tak. 
Każdy dzień zaczynałam i kończyłam modlitwą. 
Tylko ona mi została. Ale wszystko szło dobrze. Byłam już na początku piątego miesiącu ciąży. Czułam się wyśmienicie. To z pewnością zasługa Nialla. Dbał o mnie, jak nigdy. Codziennie dostawałam od niego soki, owoce czy warzywa. Witaminy w czystej postaci. 
Razem z Niallem zamówiliśmy mszę za nasze nienarodzone dziecko. Byliśmy bardzo wierzący i to właśnie Bogu zawierzyliśmy nasze szczęście. A On odpłacił nam się za wszystko, co złe.
Razem z Irlandczykiem wybraliśmy się na któreś z kolei USG. Niby nic szczególnego, ale co później dowiedzieliśmy się od pani ginekolog zwaliło nas z nóg.

- Muszę państwu o czymś powiedzieć. Nie wiem czy od razu podskoczycie z radości - usłyszeliśmy od lekarki.

- Ale jak to ?! - mój mąż oczywiście musiał się wtrącić i zadać pytanie. Żył w jakiejś niepewności czy aby wszystko jest w porządku - Co się dzieje ? Dlaczego nie będziemy skakać z radości ?

- Wie pan, dwa łóżeczka, podwójny wózek i dwa razy więcej ubranek i pampersów może człowieka zaskoczyć.

Z Niallem spojrzeliśmy na siebie. Chyba nie do końca zrozumieliśmy słowa lekarki. Kobieta to dostrzegła i powtórzyła informację, tym razem pojęliśmy.

- Pani ciąża jest bliźniacza. Oczekują państwa na dwójkę dzieci, nie na jedno - uśmiechnęła się przyjaźnie. Dlaczego dopiero teraz się o tym dowiedzieliśmy ? Wcześniej powtarzano nam, że to będzie chłopczyk. Jeden, a nie dwójka maluszków. Wciąż byłam ogłupiona. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Ale to z zaskoczenia, bardzo pozytywnego zresztą.

Podziękowaliśmy lekarce i wyszliśmy z przychodni. Rzuciłam się mężowi w ramiona. Nic nie mówiłam, tylko wtuliłam się w Niego i zaczęłam powtarzać, jak bardzo Go kocham.

" W najgłębszej istocie dziecięcego bytu dwoje niepowtarzalnych ludzi zapisało na trwałe swoje własne życie po wszystkie czasy. " 

My zapisaliśmy nasze wszystkie radości i troski w naszych dzieciach. Nadaliśmy im imiona Hope, czyli nadzieja, której nie straciliśmy, oraz William. Dwa miesiące temu pojawili się na świecie, a zdołali wywołać już nie mały, ale wręcz ogromny zachwyt wśród ludzi. Oni wiedzieli, przez co przeszliśmy i życzyli nam jak najlepiej. Ale my już mieliśmy najlepiej. Kochałam Nialla, miałam zdrowe dzieci. Nie pragnęłam niczego więcej.


Nigdy nie pomyślałabym, że właśnie tak potoczy się moje życie. 
Że zostanę żoną chłopaka, który uratował mnie przed niezbyt przyjaznym mężczyzną. 
Że będę miała chwile załamania, ale dzięki miłości ukochanego odbiję się od dna i wypłynę ponad taflę wody.
 Że zostanę matką przesłodkich bliźniąt. 
Że po prostu będę szczęśliwa.

" Naucz się żyć ze szczęściem, które jest poskładane z wielu części. Zawsze zabraknie Ci jakiegoś kawałka. Ale zrozum, tak musi być. "

" Jesteśmy powołani do tego, żeby być oazą. Oaza jest znakiem nadziei na horyzoncie. "


Czekam na choćby 10 komentarzy z opiniami na temat tegoż imagina. Z góry dziękuję < 3

D. xx



17 komentarzy:

  1. To jest takie cudowne! <3
    Kocham Cię! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowity. Naprawdę mi się spodobał :) ciekawy pomysł
    Pozdrawiam M. xx

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest..... Przepiękne, boskie, cudowne, wzruszające, niesamowite, świetne, genialne. No takie Ugh... Piękne. Wzruszyłam się strasznie jeszcze nigdy nie czytałam czegoś tak bardzo wzruszającego i uczuciowego. <3 :*
    Czekam an kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  4. KOCHAM *_* .
    Bardzo mi się spodobał <3

    OdpowiedzUsuń
  5. To bylo przepiekne ;) nie spidziewalam sie ze ten imagin wywola u mnie tyle emocji co nie jest latwe :D widze ze wiele pracy wlozylas w napisanie go i za to ci CHWALA dobry czlowieku :) musze przyznac ze to jeden z najlepszych imaginow jakie kiedy kolwiek czytalam <3 uwielbiam twoje prace i kocham cie i tk bardzo za to co dla nas robisz <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Troszkę czasu zajęło mi pisanie tego imagina, ale nie powiem, czuję jakąś tam satysfakcję ze stworzenia go :)
      Nawet nie wiesz, jak ja teraz wyglądam. Zapłakana, nietrafiająca w klawiaturę idiotka z kujawsko - pomorskiego to ja.
      Dziękuję za to wszystko, za komentarze i wsparcie. To bardzo dużo dla mnie znaczy.

      Nie musisz dziękować, robię to co kocham, a przy okazji staram się dać Wam coś od siebie. Czuję, że to właściwa decyzja. Pisanie nie cieszyłoby mnie tak, gdyby nie Wy.

      Kocham Cię za te wszystkie słowa i ślę całusy. Do następnego ♥

      D. xx

      Usuń
  6. Taki inny , ale boski , cudowny , przepiękny .więcej takich ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem. Komentuję. Będę dziesiąta. Dla Ciebie :>
    Ten imagin podoba mi się. Bardzo. Mimo, że główna bohaterka czasem zachowuje się całkiem irracjonalnie, ale takie jest życie - pod wpływem emocji nie dostrzegamy uczuć czy zamiarów innych ludzi, jesteśmy zaślepieni, dokonujemy złych wyborów. Szczęście mają ci, których od tych wyborów może ktoś odwieść.
    Widać, że bardzo mocno oparłaś historię na cytatach. Dobrze. Właśnie tak powinny być pisane imaginy z cytatami - wszystko ściśle powiązane, a nie fabuła i maksyma wrzucona gdzieś do środka, nie pasująca ni w pięć, ni w dziewięć.
    Absolutnie ulubionym aspektem tego imagina jest to, że bohaterowie są wierzący. Pierwszy raz spotykam się z tym, aby bohaterowie byli tak prawdziwie, normalnie wierzący w Boga i kiedy mają problem, zwracają się do Niego, nie do żyletki. O Bogu teraz się po prostu nie pisze. Bo jest niemodny, niewygodny i wymagający. A Ty napisałaś, udowadniając, że On może działać cuda. Wielki, ogromny plus za to dla Ciebie.
    Czekam na więcej takich imaginów i całuję,
    Skwarek xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skwareczku Mój najkochańszy !
      Olka, chyba pierwszy raz postanowiłaś zostawić coś po sobie, prawda? :)
      Ale dziękuję. Twój komentarz jest tym, co chciałam przekazać przez tego imagina.
      Jestem praktykującą katoliczką i to właśnie Bogu, nie żyletce czy innym tego rodzaju rzeczom, zawierzam wszystko co mnie może spotkać.

      Imagin inny, myślę, że skłaniający troszkę do refleksji.
      Starałam się i jestem szczęśliwa, że zostało to docenione.

      Kocham Cię, siostrzyczko! Pamiętaj ♥

      D. xx

      Usuń
  8. Wow świetny, sorki, że dopiero teraz piszę, ale właśnie nadrabiam zaległości ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny imagin! W niektórych chwilach płakałam ^^ To chyba dobrze? ;** Nie często jestem skłonna do pisania komentarzy pod postami, ale teraz muszę go napisać ! Bo ten imagin jest doskonały pod każdym względem <3. Czytałam i przeżywałam jak to wszystko działo by się naprawdę ;* Kocham ten imagin! I powiem nawet że jest najlepszy z tych których przeczytałam, a jest ich sporo ^^
    Ok... napisałam się,ale Kaja, kiedyś musisz skończyć pisać ten komentarz! Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. C-U-D-O *.* ��

    OdpowiedzUsuń
  11. Mrs. Horan *.*3 lutego 2015 09:48

    OMG, boski !! I te bliźniaki :) słodkooooo <3 ~~

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K