- Zayn, już wróci...- zawołałam, wchodząc do naszego mieszkania i przerwałam w pół zdania. Już zanim tu weszłam poczułam, że coś jest nie tak, bo drzwi były otwarte, a u nas nigdy tak nie było, nawet jak ktoś z nas był w domu. Teraz naprawdę się przestraszyłam, bo nasze dotychczas czyste i przestronne m-4 było dalekie od ideału. Wszędzie leżały potłuczone wazony, szkatułki na biżuterię były pootwierane, a ich zawartość, czyli prezenty od Malika na przeróżne okazje zniknęły. Wszystko to było pokryte pierzem z poduszek, które powinny leżeć na kanapie, a tymczasem były porozrywane i wszystko wskazywało na to, że nożem. Przeszłam w głąb mieszkania po drodze łapiąc telefon i wybierając numer policji. Gdy szłam przed komodą, nadepnęłam na szkło. Spojrzałam w dół i dostrzegłam zdjęcie - moje i Mulata. Wyjęłam fotografię z ramki i obracałam je w palcach, gdy nagle z tylnej strony zdjęcia zobaczyłam jakiś napis.
"Czas wyrównać rachunki. Zadzwonisz po gliny, a Twój kochaś zginie. Czekam na ciebie w "naszym" miejscu, jeśli jeszcze pamiętasz o czym mówię."
Z przerażeniem patrzyłam na wyrazy, które powoli rozmywały mi się przed oczami. Jak on mnie znalazł? Skąd wiedział, że Zayn?... No właśnie, Zayn. Biedny, niczemu niewinny Zayn, który teraz może być poddawany przeróżnym torturom mojego byłego "przyjaciela". Z zamyślenia wyrwał mnie głos policjantki w słuchawce telefonu, którą mocno przyciskałam do ucha.
- Tu posterunek policji w Londynie. W czym mogę pomóc? Halo, jest tam ktoś? - pytała, gdy nie dostawała odpowiedzi z mojej strony.
- Prze... przepraszam. To pomyłka - głos mi drżał jak nigdy podczas wypowiadania tych kilku słów. Rzuciłam przed telefon siebie i niewiele myśląc, a chcąc jedynie działać wybiegłam z domu, ściskając w dłoni zdjęcie.
Oczywiście doskonale wiedziałam, dokąd mam się udać. Jak mogłabym zapomnieć o tych koszmarnych miesiącach spędzonych z Robertem na czymś, co wolałabym wymazać z pamięci? Dotarłam na miejsce w ekspresowym tempie. Stare mury opuszczonego budynku wywołały u mnie dreszcze i strach przed tym, co mnie tam czeka. Weszłam pomiędzy zimne ściany, czujnie rozglądając się na wszystkie strony.
- Zayn?! - zawołałam, lecz odpowiedziała mi jedynie przerażająca cisza. Dałam jeszcze kilka kroków naprzód, weszłam do kolejnego pomieszczenie i zamarłam. Wtedy go ujrzałam. Leżał na ziemi ze skrępowanymi rękami i zamkniętymi oczami. Skroń i wargę miał rozciętą, a pół idealnej twarzy zalanej krwią. Spod postrzępionej koszulki prześwitywały siniaki i krwiaki, zapewne pochodzące od kopniaków i uderzeń porywacza. Podbiegłam do chłopaka i zaczęłam rozwiązywać jego ręce, jednocześnie do niego przemawiając, bo byłam pewna, że mnie słyszy, gdy usłyszałam głos, który kiedyś tak mi się podobał.
- Kogo ja widzę? [T.I] we własnej osobie! Nareszcie raczyłaś się pojawić. A już myślałem, że pozwolisz mu się wykrwawić na śmierć - powiedział, kładąc nacisk na ostatnie słowo. Odwróciłam się. Ubrany był w czarne spodnie i tegoż koloru koszulę, a ciemna grzywka opadała mu na oczy. Wyglądał jak normalny człowiek, lecz ja go znałam jak mało kto. Gdybym podeszła do niego bliżej, na pewno zauważyłabym wyblakłe rozszerzone źrenice, a na rękach blizny i poparzenia.
- Czego chcesz? - spytałam, przybierając pozycję obronną i jednocześnie zasłaniając Zayna własnym ciałem.
-Bardzo dobrze wiesz - odparł Robert - Teraz ty poczujesz jak to jest stracić wszystko, na czym ci zależało, coś co było dla ciebie całym światem.
Wyciągnął zza siebie pistolet, wycelował go we mnie po czym powiedział :
- Odsuń się od niego.
Odeszłam na kilka chwiejnych kroków, a on jednym szarpnięciem ze ramię podniósł słaniającego się na nogach Malika i posadził go na krześle pomiędzy nami.
- Oj, a wszystko mogło się skończyć zupełnie inaczej. Gdybyś wtedy stanęła po mojej stronie... - powiedział do mnie Rob.
- [T.I] - wychrypiał przytomny już Zayn - O co tu chodzi? Kto to jest?
- No, słyszysz? Twój chłopak prosi cię o wyjaśnienia. Chyba mu nie odmówisz, prawda? - spytał sarkastycznie brunet. Zignorowałam jego słowa i przyjrzałam się Mulatowi. Wyglądał okropnie, był wyczerpany i zmizerniały. Teraz przeszedł czas na wyjawienie prawdy. Otworzyłam usta, z których popłynął potok słów:
- Zawsze starałam się być normalna. W szkole miałam dobre oceny, żadnych problemów. Któregoś dnia do naszej szkoły przyszedł nowy uczeń. Był nim Robert. Miałam wtedy zaledwie 14 lat. Zaczęłam się z nim spotykać, lecz każdy był temu przeciwny, bo zaniedbywałam przez to szkołę i ogólnie mówiąc zaczęłam się staczać. Na początku chodziliśmy tylko na wagary, później dołączył alkohol i narkotyki. Gdy nas przyłapano na braniu, trafiliśmy na kilka miesięcy do poprawczaka. A gdy wyszliśmy, Robert wpadł na pomysł, abyśmy te narkotyki sprzedawali. On miał "dobre kontakty", a mnie skusiła kasa, którą mi obiecywał. Zaczęliśmy rozprowadzać towar, gdzie tylko się dało. Jednak gliny znowu nas namierzyły i wpadliśmy. Groziło nam po kilka lat więzienia, więc gdy zaoferowano mi status świadka koronnego i miałam zeznawać przeciwko Robertowi i jego szajce, która okazała się większa niż ktokolwiek by się tego spodziewał, zgodziłam się. Przydzielono mi ochronę, a po rozprawie w sądzie zostałam zwolniona. Robert dostał poprawczak do osiemnastego roku życia, bo wtedy jeszcze nie był dorosły, później miał być sądzony jak pełnoletni, lecz jak widzę zdołał uciec. Resztę już znasz, Zayn, bo miesiąc później poznałam ciebie - zakończyłam.
- Bardzo dobrze, ale zapomniałaś wspomnieć o jednym - odezwał się Rob - A mianowicie o tym, że się w tobie zakochałem. Kochałem cię jak nikogo w swoim życiu, a właściwie kochałem tylko ciebie. Ale ty zdałaś mi cios w serce, odwracając się ode mnie. Nikt mnie nie skrzywdził tak jak ty, a wiedz, że ludzie ranili mnie nie raz, nie dwa. I nareszcie nadszedł czas, gdy mogę patrzeć jak ty płaczesz, jak pogrążasz się w otchłani, którą jest pustka po kimś bliskim.
- Dlaczego Zayn? - zdołałam wydusić.
- Bo masz tylko jego. Jest ci najbliższą osobą, tak jak kiedyś ty mi.
Patrzyłam jak chodzi dokoła niego, chwyta w ręce jego brodę tak, aby na mnie spojrzał i cedzi mu do ucha wredne słówka:
- Widzisz? To wszystko przez nią. Gdybyś jej nie poznał, w tej chwili by cię tu nie było. Ale nie martw się. Mogę ulżyć twojemu cierpieniu - i przystawił mu broń do skroni.
-Nie!!! - krzyknęłam - Zostaw go. Oboje wiemy, że tego nie chcesz. Zrób ze mną co tylko chcesz, ale nie krzywdź go.
Robert spojrzał na mnie zza swojej grzywki.
- No, no. Tego się nie spodziewałem. [T.I] chce oddać za kogoś życie.
Tak, byłam na to gotowa. Powinnam była powiedzieć o wszystkim Zaynowi na samym początku, albo w ogóle się z nim nie wiązać. Jeśli to jest jedyny sposób na to, by go ocalić to jestem gotowa. Nagle ni stąd ni zowąd usłyszałam wycie syren. Ostatnie, co zarejestrowałam to wystrzał z broni, a potem przeszywający ból w piersi.
Gdy odzyskałam świadomość, usłyszałam głosy. Nie wiem do kogo należały, ani nie odróżniałam słów, które kołatały mi po głowie, ale to chyba świadczyło o tym, że żyję chociaż czułam się okropnie. Spróbowałam otworzyć oczy i zobaczyłam zarysy białych postaci. Podniosłam się z miejsca, ale poczułam kłucie w klatce piersiowej. Opadłam z powrotem na poduszki.
- Spokojnie. Proszę leżeć - usłyszałam uspokajający głos jednego z lekarzy - Miałaś bardzo dużo szczęścia. Kula przeszła o kilka centymetrów od serca, ale po operacji już wszystko powinno iść we właściwym kierunku.
- Operacji? - powtórzyłam.
- Tak. Byłaś w fatalnym stanie, gdy się tu znalazłaś.
- A co z... z Zaynem?
- Jest tam - mężczyzna wskazał kotarę odgradzającą mnie od sąsiedniego łóżka. - Powoli dochodzi do siebie.
- A jak my się tutaj dostaliśmy? Pamiętam syreny policyjne, a dalej nic.
- Właściwie to nie ma za dużo do mówienia. Policja obezwładniła napastnika, teraz jest na komisariacie. A was przywiozła tutaj karetka. - powiedział drugi z lekarzy. Zostawili mnie samą. Z wielkim wysiłkiem wstałam z łóżka, chociaż wiedziałam, że nie powinnam tego robić. Podeszłam do Malika.
- Zayn - szepnęłam - Przepraszam cię. To wszystko moja wina. Nie powinnam była na to pozwolić.
- Nie obwiniaj siebie - powiedział chłopak - Błędy młodości i tyle.
- To znaczy, że mi wybaczysz? Przecież przeze mnie mogłeś stracić życie!
- Ale to już za nami, a mnie nic nie jest. To znaczy nic poważnego - poprawił się - Kocham cię i tylko to jest dla nas ważne..
- Ja też cię kocham.
Ścisnęłam go za rękę. Spędziliśmy w szpitalu kilkanaście dni, w ciągu których Robert został skazany i miałam nadzieję nigdy go już nie zobaczyć. Z Malikiem czeka mnie świetlana przyszłość, nie zakłócana przez żadnych nieproszonych gości.
~Aga
jezu on jest cudowny <3 :)x
OdpowiedzUsuńmyślałam że ten Robert zabił Zayna i ją/mnie - dziwnie to brzmi ;o
ale imagin boski jest <3 x :)
czekam na nowy !
O. Niewiem czy jest konstruktywne, ale na pewno fajne ;)
OdpowiedzUsuńPrzepisywanie wyszło ci na dobre Agniesiu(mogę cię tak nazywać, czy to denerwujące?). Długo czekałam, aż wreszcie napiszecie coś długiego co nie skończy się na wyznaniu miłości i pocałunku. Ah... Rozmarzyłam się ;)
OdpowiedzUsuńJasne, że możesz tak do mnie mówić. Znam bardziej denerwujące określenia (Iśka, wiesz o co chodzi?). Tak, trochę mi to zajęło, ale myślę, że było warto. Jak tak na to patrzę, to myślę, że powinnam była dać inne zakończenie, ale trudno. Cieszę się, że wam się podobało, itd.
Usuń~Aga
Trochę straszne,ale może być.
OdpowiedzUsuńKocham ten imagin jest boski popłakałam sie na nim mam nadzieje że nie bedziesz zła jak prztekształce go nie co i dodam go do mojej książki ??Piszesz świetnie naprawde nasz talent
OdpowiedzUsuńxXxzakochanawtymimaginiexXx
Jejku, w ogóle nie wiem co mam powiedzieć. Oczywiście zgadzam się i cieszę się, że chociaż ty doceniasz mój wysiłek i zaangażowanie. Bardzo miło się czyta takie komentarze, ale z TAKIM stykam się pierwszy raz. A co to za książka, jeśli mogę wiedzieć?
UsuńMocny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńJeszcze do tego słuchałam First of the year- Skrillex'a co potęgowało "straszność" tego rozdziału ;)
1hlnnz.blogspot.com