Statystyka

piątek, 19 kwietnia 2013

# 112 Louis. Część 1.

AU - alternatywna rzeczywistość - One Direction nie istnieje.


 Słońce już na niebie, a ja siedzę przy oknie. To moje nieodstępne miejsce od kilkunastu już lat. Mam na sobie spodnie, dwa grube swetry, a pod nimi koszulę. Spoglądam na zegarek i widzę, że już czas iść. Wstaję leniwie z fotela i sięgam po plik kartek leżących na stoliku. Człapie spokojnie korytarzem, zastanawiając się jak szybko przeleciały moje 80 lat życia. Mijam pielęgniarki, uśmiechamy się, witamy.
 - Znowu idzie - szepcą. Oczywiście, nie powiedzą tego na głos. Są za młode, aby zrozumieć moje zachowanie.
 Chwilę potem dochodzę do jej pokoju. Siadam w fotelu na przeciwko jej łóżka i przez chwilę się w nią wpatruję, jednak ona nie odpowiada mi tym samym. Rozumiem to, przecież uważa mnie za obcą osobę. Okulary na nos i mogę zaczynać. Otwieram notatki na zniszczonej przez czas pierwszej stronie.

***

Był rok 2022 i Louis Tomlinson siedział na ganku swojego domu. Lubił miejsce, w którym go postawił. Na odludziu, 3 kilometry od Doncaster. Czasami nawet żałował, że osiadł się w tym miejscu, ale gdy tylko wracał z firmy cieszył się z panującego spokoju. Całe życie poświęcił swojej pracy, jego dom mody, to wszystko, co ma. Czasami przychodził do niego Harry, przyjaciel, który mieszka niedaleko. Mówił, że dobrze jest się wyrwać z domu na parę chwil, chociaż Lou nie mógł w to uwierzyć. Styles miał bowiem piękną żonę i synka. A on ? Miał 31 lat, jest 3 lata starszy od Hazzy i nie ma nikogo. Ale kiedyś był zakochany. Kochał całym sercem, a to liczy się najbardziej. Louis zamoczył usta w filiżance kawy, wspominając dzień sprzed 14 lat. Był rok 2008, zaczynały się wakacje. Lou miał 17 lat, a ona 16. Louis szedł na spotkanie z Liamem i Danielle, przyjaciółmi, i zauważył, że rozmawiają z obcą dziewczyną. Spodobała mu się już wtedy, a gdy do niech podszedł i ona zwróciła na niego spojrzenie swych ciemnych oczu ...
 - Cześć - powiedziała - Danielle wiele mi o tobie opowiadała.
 Później Liam wyjaśnił mu, że dziewczyna przyjechała na wakacje z rodzicami i zatrzymali się w hoteliku prowadzonym przez ojca Dan.
 Wakacje, 2 miesiące, 62 dni, 1 486 godzin, 89 280 minut, 5 356 800 sekund ( podaję wg wakacji w Polsce ). Dla Louisa wydawało się to  bardzo krótko, więc chciał działać jak najszybciej. Spotkali się następnego dnia i kolejnego, a już wkrótce stali się nierozłączni. Widywali się każdego dnia, od wczesnego ranka do późnego wieczora, a ich miłość stawała się silniejsza. W końcu nadszedł dzień pożegnania.
 - Kocham cię, Louis i zawszę będę kochała - obiecała mu i dodała, że przyjedzie w następne wakacje. Jednak nie przyjechała, a wszelkie jego próby skontaktowania się kończyły się niepowodzeniem.
 Louis potrząsnął głową i wrócił do teraźniejszości. Siedział tak od dobrej godziny. Postanowił coś zrobić. Poszedł do domu po papiery i laptopa i zajął się przygotowywaniem kolejnego dużego pokazu.

***

W tym samym czasie kilkadziesiąt kilometrów dalej, na huśtawce w ogrodzie rodziców siedziała ona i zastanawiała się czy podjęła dobrą decyzję. Myślała o tym już od dawna, ale teraz zrozumiała, że gdyby zmieniła zdanie, już nigdy nie miałaby odwagi, aby zdecydować się na to ponownie. Ryan'owi nie wyjawiła prawdziwego celu swojej podróży. Powiedziała mu, że chce trochę odpocząć, a przy okazji pozwiedzać i porobić zakupy.
 I tak, po pokonaniu drogi z Londynu do Doncaster, jeszcze przed południem wynajęła pokój w hotelu, rozpakowała się, zjadła lunch i poszła na zakupy. Gdy wróciła, usiadła na łóżku i zadzwoniła do Ryan'a. W krótkiej rozmowie zdążyła go poinformować, że wszystko jest w porządku i podała mu numer hotelu, w którym się zatrzymała. Poszła do łazienki, gdy się rozłączyła. Nalała wody do wanny, a gdy ta napełniła się po brzegi, rozebrała się i zanurzyła w cieczy. Gdy zrobiła się chłodna, wyszła i wytarła się ręcznikiem. Następnie stanęła przed szafą, zastanawiając się w co się ubrać. W końcu zdecydowała się na białą bluzkę i czarne rurki. Ciemne włosy rozpuściła i lekko się umalowała. Złapała torebkę i ruszyła do wyjścia z pokoju. Minęła recepcjonistę i wsiadła do samochodu, rzucając torebkę na siedzenie pasażera.
 Nie była tu od lat, ale drogę znała na pamięć. Wyjechała z centrum Doncaster i jechała prostą drogą na północ, a potem skręciła w prawo na polną dróżkę, prowadzącą do jego domu. Słyszała i czytała o sukcesie jaki osiągnął, ale nie spodziewała się, że jego posesja będzie aż tak duża. Zatrzymała się, a mężczyzna wyszedł z domu, zawołany hałasem silnika. Gdy go zobaczyła wstrzymała oddech. Z tej odległości wyglądał zupełnie jak kiedyś. Ubrany był w czerwone rurki, chociaż to się nie zmieniło. Gdy on zobaczył, kto wysiada z samochodu, znieruchomiał. Przez chwilę oboje tylko stali, wpatrując się w siebie.
 Trzydziestoletnia, zaręczona z innym Eleanor Calder. I trzydziestojednoletni projektant mody, Louis Tomlionson, którego nawiedził duch prześladujący go od lat.

 Ich oczy były w siebie wpatrzone. Tak, jak El oceniła z daleka, Louis wyglądał zupełnie jak dawniej. Ta sama rozwiana fryzura, pod koszulką widać silne ramiona i wyrzeźbione mięśnie brzucha. Po chwilowym osłupieniu oblizała spierzchnięte usta i uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny.
 - Witaj, Louis. Miło cię znowu widzieć.
 Te słowa go zaskoczyły. Popatrzył na nią zdziwiony i pokręcił głową.
 - Ciebie też ... - wykrztusił w końcu. Potarł ręką dwudniowy zarost, w którym było mu wyjątkowo do twarzy - Nie wierzę. To naprawdę ty ?
 W jego słowach nie brzmiało samo zdumienie. Była też radość. Radość ze spotkania, która pozwoliła jej zapomnieć o wszystkim co było. Poczuła się jakby była w domu, jak 14 lat temu, była szesnastolatką. Bez słowa przytulili się do siebie. Stali tak, dopóki Eleanor nie odsunęła się na krok. Przyjrzała mu się dokładniej i uświadomiła sobie, że za nim tęskniła. Za jego ciepłymi ramionami, które przed chwilą ją obejmowały. Za wspólnie spędzanymi chwilami. Pocałunkami, które również teraz miała ochotę skraść z jego pełnych ust. Och, ogarnij myśli, dziewczyno. Jesteś zaręczona, przygotowania do ślubu trwają. Nie po to tu przyjechałaś! No właśnie, tak właściwie co ona tu robi ? Co ona sobie myślała ? Wątpliwości znowu odżyły, ale zniknęły, gdy tylko Louis wciągnął ją w rozmowę.
 - I co się z tobą stało ? Zostałaś modelką ? Pamiętam, że zawsze o tym marzyłaś.
 - Ach, modeling - machnęła na to ręką - Dziecięce marzenia. Kiedyś namówiłam mamę, żebyśmy poszły na jeden casting, ale mnie nie przyjęli. Od tamtego czasu dałam sobie spokój.
 - Wielka szkoda dla tych co cię odrzucili. Zawsze byłaś i jesteś piękna. Ludzie nie wiedzą, co tracą - Lou nie mógł powstrzymać się od komplementu, a El zarumieniła się i zmieniła temat.
 - Ale widzę, że ty osiągnąłeś sukces - spojrzała na jego dom - Wiele o tobie czytałam. Między innymi z gazet wiem, gdzie mieszkasz.
 - Tak, było ciężko. Zdarzały się wzloty i upadki, ale teraz jestem tu gdzie jestem i jest dobrze.
 Ich rozmowę przerwało nagłe ujadanie psa. Potem z budynku wybiegła suka o ciemnej sierści i podbiegła do swojego pana.
 - To twój pies ? - zapytała El, a Louis skinął głową i kucnął, aby pogłaskać zwierzaka.
 - Wejdziesz na chwilę ? - zapytał Tomlinson. Eleanor z chęcią na to przystała i usiedli na ogrodowych krzesłach na tarasie.
 - No to wiem już, że nie zostałaś modelką. Powiesz coś jeszcze ?
 Trwało to dłuższą chwilę, zanim odpowiedziała :
 - Jestem zaręczona.
 A więc jednak. To po to tu przyjechała. Chciała, żeby wiedział.
 - Gratuluję - starał się, aby zabrzmiało to dosyć przekonująco - Kiedy ?
 - Za miesiąc. Ryan chciał, aby to był sierpień.
 - Zgaduję, że Ryan to twój ... - zamilkł, bo to słowo nie mogło mu przejść przez gardło.
 - Narzeczony - dokończyła za niego Calder. - I właśnie chciałam, abyś przyszedł.
 - Nie mogę. Mam wtedy pokaz.
 Zapadła cisza, którą przerwała dziewczyna.
 - A co u Liama i Danielle ? Masz z nimi kontakt ?
 - Tak jakby. 5 lat temu wzięli ślub. Co jakiś czas wymieniamy maile, przysyłają kartki - znowu zamilkł, zastanawiając się czy poruszyć następny temat. W końcu powiedział.
 - Pisałem do ciebie listy.
 - Naprawdę ? - Eleanor naprawdę była zdziwiona.
 - Tak, byłem młody. Chciałem być romantykiem. Uważałem, że uczucia na papierze są cenniejsze, niż te elektroniczne.
 - Wiesz, nie dostałam ani jedne ... - przerwała i pociągnęła nosem. - Coś tu śmierdzi, nie sądzisz?
 Louis zerwał się z miejsca, przypominając sobie o pizzy, która była w piekarniku dłużej niż to jest koniczne i pobiegł do kuchni, a El za nim, w razie gdyby trzeba było pomóc. Z piekarnika unosił się dym, a gdy Lou wyjmował spieczone ciasto, rozniósł się on na pół kuchni. Eleanor podbiegła do okien i pootwierała je na oścież, a potem usłyszała przekleństwa z ust Tomlinsona i rzucanie blachy o blat szafki.
 - Szlag by to - mruknął pod nosem, opłukując oparzoną rękę zimną wodą.
 - Pokaż, niezdaro - zażądała i tak jak kiedyś delikatnie wytarła jego rękę i opatrzyła ranę.
 - Poradziłbym sobie - zapewnił na końcu Louis, a El prychnęła.
 - Taa ... jasne. Nawet pizzy nie umiesz podgrzać w piekarniku, a zarządzasz wielką firmą i mnóstwem ludzi pod sobą. Jak ty sobie radzisz ?
 - Tak, jak powiedziałaś. Mam asystentów, sekretarki. Nie jestem sam.
Calder spojrzała na zegarek i stwierdziła, że jest już późno.
 - Na długo zostajesz ? - zapytał Loui.
- Nie wiem dokładnie. Może tydzień.
 Odprowadził ją do samochodu i zanim wsiadła i odjechała spytał jeszcze.
 - Zobaczymy się jutro ?
 Proste pytanie i prosta odpowiedź : tak albo nie. Więc dlaczego przez dłuższy czas milczała nie wiedząc co powiedzieć ? Nie wiedziała, ale w oczach Louisa znalazła odpowiedź.
 - Bardzo chętnie.
 - W takim razie do jutra około południa.
 Eleanor wsiadła do samochodu i odjechała. Louis wrócił do domu i usiadł w fotelu, a chwilę po tym podbiegła do niego jego wierna towarzyszka. Sam nie wiedział, co czuł. Z jednej strony była tutaj, chciała się spotkać jeszcze raz, z drugiej była zaręczona. Pogłaskał futro psa, który położył łeb na kolanie Louisa.

***

Ryan usłyszał 3 przeciągłe sygnały, a potem odłożył słuchawkę. To już kolejny raz, gdy Eleanor nie odbierała. Nawet nie próbował dzwonić do hotelu, robił to co najmniej 5 razy. Był w pracy, starał się skupić, ale ciągle coś odciągało jego uwagę. Oczywiście ,była to sam El. Ale o co chodziło ? Myśl, do cholery! Nie chodzi o coś wielkiego. Rozmowa, zdanie, słówko. Ale jakie i kto je wypowiedział ? Zaczął myśleć o Eleanor, o jej rodzinie, która go polubiła i już traktuje jak własnego syna. No właśnie, rodzina, ich pierwsze spotkanie. Jakiś komentarz o ich wakacjach sprzed ponad 10 lat. Z ust pani Calder.
 - Doncaster, to był błąd, że tam pojechaliśmy. El ogarnęło zaślepienie jakimś starszym o rok chłopakiem.
 Spojrzał wtedy na dziewczynę, ale ona nie skwitowała tego obojętnym machnięciem ręki, ale zagryzła nerwowo zęby i wpatrywała się wściekle w swoją matkę. To wcale nie wyglądało jakby było platonicznych uczuciem. A teraz ona pojechała do Doncaster. Ale to wcale nie oznaczało, że do niego. A jeśli ? Ostatni raz tego wieczora wybrał jej numer i znowu nikt nie podniósł słuchawki.

***

Kolejnego dnia El wstała około godziny 9. Zjadła śniadanie, wzięła kąpiel i po wielu kombinacjach dopasowała strój na dzień dzisiejszy. Gdy zrobiła to wszystko była już 11:45. Wyszła z pokoju i zmierzała ku samochodowi, ale kierownik ją zatrzymał.
 - Były do pani telefony. Od niejakiego pana Lewis'a.
 - Ryan ?
 Dziwnie jej było to stwierdzić, ale nie bardzo się tym przejęła. O tej porze pewnie jest zajęty, więc postanowiła, że zadzwoni później. Gdy wsiadła do samochodu i odpaliła silnik, telefon zadzwonił po raz kolejny, ale już nikt nie zdołał jej zatrzymać.

***

Louis obudził się znacznie wcześniej. Już o 6 był na nogach. Zabrał ze sobą potrzebne dokumenty, wsiadł do samochodu i pojechał do firmy. Wysiadł z windy na swoim piętrze i witając się z pracownikami, ruszył do swojego biura. Perrie, jego sekretarka, przekazała mu najświeższe informacje i telefony, które do niego były.
 - Odwołaj wszystkie spotkania na dzisiaj - zwrócił się Louis do Edwards - I na jutro.
 - Oczywiście - Pezz skinęła głową i od razu zabrała się do pracy.
 Tomlinson wszedł do swojego gabinetu, ale widok jaki tam zastał wbił go w podłogę. Zayn, jeden z jego pracowników, miział się z jakimś chłopakiem na jego biurku. NA.JEGO.BIURKU. Mężczyzna chrząknął znacząco, a oni doprowadzili się do pionu.
 - Zayn, do cholery, jestem tolerancyjny i  nie mam nic do twojego homoseksualizmu, ale nie w moim gabinecie! Jasne ?!
 - Jak słońce, szefie - zasalutował jak w wojsku, a potem przedstawił swojego nowego chłopaka - Ten uroczy blondynek to Niall Horan. - powiedział Malik, dając mu soczystego buziaka w policzek.
 - Miło mi cię poznać, ale teraz spadać mi stąd - zarządził Louis, a gdy tamci przechodzili obok niego klepnął Zayna w tyłek papierami trzymanymi w ręku.
 - Uważaj, bo się podniecę - prychnął chłopak z Bradford.
 Louis potrząsnął głową na myśl o tym co się tu dzieje, a następnie usiadł za biurkiem i szybko załatwił to, po co tu przyszedł. Ogarniecie wszystkich spraw zajęło mu 2 godziny. O 11 opuścił budynek, dając jeszcze ostatnie wskazówki co do pokazu i wrócił do siebie. Do przybycia Eleanor pozostało około godziny. Wziął prysznic, wygrzebał z szafy jakieś ubrania, a gdy zszedł na dół w kuchni zastał siedzącą na krześle El.
 - Pukałam, ale chyba nie usłyszałeś - powiedziała w geście tłumaczenia.
 - Nie ma sprawy. A długo tu jesteś ?
 - Chwilkę.
 - Ok. - Louis zatarł ręce - Mam nadzieję, że nie zdążyłaś jeszcze zobaczyć okolicy.
 - Nie. Ale chciałabym wrócić do dawnych miejsc.
 Louis zaprowadził Eleanor do swojego samochodu. Zapowiadało się na piękny dzień, więc rozłożył dach, a gdy z czymś sobie nie radził El chichotała. W końcu wsiedli do auta i ruszyli na wycieczkę. Pojechali do miejsce, w którym kiedyś spędzali najwięcej czasu. Była to mała polanka, z której roztaczał się widok na miasto. Usiedli na ławce.
 - Ale tu pięknie - zachwycała się El.
 - Powinnaś tu przyjść po zmierzchu. Gdy wszystkie światła są pozapalane, dopiero wtedy jest naprawdę pięknie.
 Uwagę Eleanor przykuło coś jeszcze. Stojące nieopodal drzewo. Przecież to było ich drzewo. Podeszła bliżej, aby się upewnić. Tak, było tam. Delikatnie przejechała ręką po wyskrobanym 14 lat temu napisie. El + Lou 4ever. Gdy się odwróciła, Louis stał atak blisko, że mogła wyczuć jego intensywne perfumy.
 - Cieszę się, że przyjechałaś. - usłyszała.
 - Ja też - powoli zbliżyli się do siebie, aż w końcu ich usta się spotkały. To była magiczna chwila i mogła trwać wiecznie. Sama w to nie wierzyła, ale gdy odsunęli się od siebie na milimetry, wyszeptała drżącym głosem.
 - Wracajmy już do domu.
 Louis złapał ją za rękę i zaprowadził z powrotem do samochodu. Nie przeszkadzało im nic, nawet deszcz, który złapał ich po drodze i przemoczył do suchej nitki. Gdy Louis wjechał przed dom, El szybko wysiadła z auta i pobiegła do domu.
 - Poczekaj, przyniosę ci coś suchego do ubrania - powiedział Lou, gdy również wszedł do domu.
 - Nie, nie trzeba. Poradzę sobie. Powiedz mi tylko, gdzie jest łazienka.
 - Na górze, na końcu korytarza.
 Eleanor poszła się ogarnąć, a Tommo do kuchni zrobić coś ciepłego do picia. El weszła do łazienki, stanęła przed lustrem i przyjrzała się sobie. Włosy posklejane, policzki zaróżowione, a na ustach uśmiech. Crazy. Zdjęła mokrą bluzkę, wytarła się ręcznikiem, potem pootwierała wszystkie szafy, dopóki nie znalazła tej z zapasowymi ubraniami. Wyjęła beżowy, miękki sweter i spodnie do kolan. Mokre włosy spięła w gumkę, a rozmyty makijaż zmyła do końca. Wyglądała w miarę dobrze. Louisa zastała w salonie, rozpalającego w kominku. Zatrzymała się w progu i patrzyła na jego pochyloną sylwetkę, skupioną twarz. Mój Boże, on był taki idealny! Podeszła bliżej i usiadła na kanapie.
 - Zaraz przyniosę kawę - zapowiedział Loui.
 - A nie masz czegoś mocniejszego ?
 BooBear wyjął z szafki butelkę czerwonego wina i dwa kieliszki. Usiedli na podłodze naprzeciw ognia z kominka i nalali sobie alkoholu.
 - Wiesz, mówiłaś, że nie dostałaś moich listów - zaczął Louis.
 - Tak. To znaczy nie, nie dostałam. I chyba wiem dlaczego - El się skrzywiła.
 - Myślisz, że to ...
 - Na pewno moja matka. Tylko jej przeszkadzało, że cię poznałam, że się zakochałam i ona tak się spieszyła z wyjazdem. - El objęła rękę Louisa swoją i położyła głowę na jego ramieniu. - Ja też pisałam do ciebie, ale nie wysłałam żadnego listu. Chyba się bałam.
 - Żałuję, że go nie wysłałaś. Może wszystko potoczyłoby się inaczej.
El dolała wina i od razu wypiła pół kieliszka. Louis wziął mały łyczek.
 - Jesteś rozczarowany ? - zapytała nagle.
 - Dlaczego ? - zdziwił się.
 - Z mojego powodu. Minęło tyle lat. Pewnie oczekiwałeś, że jestem inna. Wiodę normalne życie, nie obracam się w nie wiadomo jakim towarzystwie.
 - Przestań. Jesteś piękna. Dla mnie nic się nie zmieniłaś. A to, że nie znasz Calvina Kleina, Ewy Minge czy kogokolwiek jeszcze nie znaczy, że jesteś gorsza.
 Nie wiadomo czy sprawiło to wino czy tęsknota, ale Eleanor przysunęła się bliżej Louisa. On odwrócił się w jej stronę i delikatnie ją pocałował. El przyciągnęła go jeszcze bliżej.
 Następnego dnia El obudził zapach świeżo zaparzonej kawy. Podniosła się z podłogi, na której spędzili noc i zobaczyła Louisa, trzymającego dwa kubki z czarnym płynem. Brunetka wypiła łyk, odstawiła kubek i odstawiła go na stolik. Przyciągnęła Louisa do siebie, aby go pocałować, jednak przeszkodził im dzwonek do drzwi.
 - Idę! - krzyknął Lou, dając przelotnego buziaka Calder.
 Pukanie rozległo się ponownie, głośniej i dłużej.
 - No idę! Co jest ? Nie rozerwę się, przecież!
 Louis otworzył drzwi, ale tego kogo ujrzał najmniej by się spodziewał.
 - Coś nie tak ? Patrzysz się jakbyś ducha zobaczył - usłyszał od niefortunnego gościa.

5 komentarzy:

  1. To jest świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. historia XXI wieku, idealnie, kocham " Pamietnik <3"

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe :)
    + Zapraszam http://but-youre-perfect-to-me-imaginy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Prośba do autorek mianowicie: chciałabym, żebyś cię ogłosiły Akcję ze wstążkami w wakacje. Na czym to miało by polegać? Już wyjaśniam Przez całe wakacje dany fandom będzie nosił na ręce wstążkę o danym kolorze .
    Directioners - czerwona
    Beliebers - fioletowa
    Mixer - różowa
    Roomies - brązowa
    Selenators- niebieskie
    Lovatics- zielone
    Swiftie- białe
    Rihannanavy - żółte
    TVDfamily - Czarne
    Sheeranator - pomarańczowe
    Brats - szara
    Smilers - żółte (jaśniejsze od RihannaNavys)
    Rushers - granatowe
    Barbz - Ciemny róż
    Arianators- turkusowy
    TWfamily - ciemny zielony

    Jeśli zobaczycie kogoś ze wstazka-podejdzcie! Obojętnie jaki ma kolor:) Wstążki zawiazujemy na prawej rece,podawajcie dalej żeby każdy wiedział:) Fajnie by było jakby wiele krajów włączyło się w tą akcje. Pewnie wielu z was wyjedzie za granice więc był by to fajny powód do rozmowy♥/

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K