Statystyka

środa, 31 lipca 2013

Informacje dla redaktorek!

 Hej dziewczyny. Tu Agnieszka, piszę do was w imieniu Dominiki, która jest na wakacjach i nie ma internetu. Otóż, miałam wam powiedzieć, że od 1 sierpnia nie macie dodawać nowych imaginów. Gdy Dominika wróci, to wszystko wyjaśni. Ja nic więcej nie wiem. Tymczasem widzę, że są dwa częściowe imaginy. Oczywiście, autorka/i może/gą dodać drugą część, aby to miało ręce i nogi.

Pozdrawiam i żegnam.

poniedziałek, 29 lipca 2013

#131. Liam, część 1

Tylko spokojnie! Opanuj się dziewczyno! Choć raz spróbuj zachowywać się n o r m a l n i e! Chociaż się postaraj! Ten jeden raz! Nie zrób z siebie idiotki! Nie przed n i m i…
Stałam pod drzwiami bijąc się z myślami. Co chwilę odchodziłam od nich, żeby chwilę potem z powrotem przed nimi stanąć. Wyciągnęłam przed siebie dłoń, żeby zadzwonić dzwonkiem, ale ją cofnęłam. I tak w kółko… W końcu stanęłam na chodniku, przed domem i westchnęłam.
Czym ja się tak bardzo przejmowałam? To miały być korepetycje jak każde inne. Miałam wytłumaczyć wszystko najlepiej jak umiałam, pomóc zrozumieć materiał i wrócić do domu. Bez zbędnych cyrków, które odstawiałam już od kilku minut! Ale w moim przypadku to przecież było niemożliwe. Przygryzłam wargę. Może nie powinnam się zgadzać? Może powinnam grzecznie odmówić tłumacząc się, że jestem za młoda, żeby tłumaczyć materiał starszym od siebie…
Z drugiej jednak strony chciałam tego najbardziej na świecie; spotkać się z nimi na osobności, spokojnie porozmawiać. Więc kiedy los rozdał mi szczęśliwe karty, nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko wejść do gry. W głębi serca wiedziałam, że sobie poradzę, że w życiu pokonałam już większe przeszkody, że właśnie spełniają się moje marzenia…
Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech, poprawiłam torbę po czym stanęłam przed drzwiami. Bez najmniejszych oporów nacisnęłam dzwonek. Nie minęła może minuta, kiedy w progu stanął dobrze mi, już, znany Paul – manager chłopaków. To właśnie on zawitał do mojej szkoły i poprosił mnie, bym przygotowała chłopaków do egzaminu z pierwszego semestru, który miał odbyć się za 2 tygodnie.
- {T.I}! jak dobrze, że już jesteś! – przywitał mnie z wielkim uśmiechem wpuszczając do środka – Proszę, wejdź. 
Niepewnie przestąpiłam próg, po czym zostałam zaprowadzona do kuchni. Tam, przy wielkim drewnianym stole siedziała piątka chłopców. Każdy skupiony i pochylony nad swoją książką. Paul trącił mnie w bok szepcząc do ucha śmieszne słówka na ich temat, na co tylko zachichotałam. Z nad książki, pierwszy podniósł głowę Louis. Widząc moją osobę uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Chłopcy, przerwijcie tą intensywną naukę i na chwilę ostudźcie swoje mózgi  - zaśmiał się Paul – Chciałbym przedstawić wam nową korepetytorkę {T.I}, przygotuje was ona do egzaminu, który zdacie śpiewająco… Miejmy przynajmniej taką nadzieję…
- Cześć {T.I} – odpowiedzieli wszyscy chórem. Ja natomiast byłam zbyt przejęta, by mówić więc tylko pomachałam ręką.
Zachęcona przez managera usiadłam przy honorowym miejscu, na samym środku, tak żebym miała równy dostęp do każdego, a potem wyciągnęłam książki. Każdy mój ruch był śledzony przez oczy chłopców. Po chwili byłam gotowa do nauczania. W między czasie Paul gdzieś zniknął, a ja kompletnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić… Na szczęście pojawił się tak szybko jak się ulotnił. Widząc, że w pomieszczeniu panuje spokój uśmiechnął się serdecznie.
- Widzę, że świetnie sobie radzicie – posłał mi troskliwe, wręcz, spojrzenie – ja w takim razie wracam do siebie, życzę wam miłej i owocnej współpracy.
Ostatni raz omiótł kuchnie wzrokiem po czym zniknął za drzwiami. Chłopcy patrzyli po sobie bardzo uważnie, jednocześnie jakby czegoś nasłuchując. Kiedy w całym domu rozległ się huk zamykanych drzwi, na ich twarzach zagościły cwane uśmieszki. Lou posłał Harry’emu znaczące spojrzenie i… zaczęło się!


- Lou podaj do mnie! – Tommo rzucił do Hary’ego… cyrkiel! Zakryłam oczy, żeby na to nie patrzeć, ale o dziwno nie usłyszałam krzyku boleści. Mimo wszystko postanowiłam zostać w bezpiecznej pozycji, jaką było leżenie na stole twarzą  schowaną między ramionami.
Zaczęłam się zastanawiać się jak doprowadzę moich „uczniów” do porządku. Nie byłam dobra w zwracaniu na siebie uwagi, ani krzyczeniu. Praktycznie każdy kojarzył mnie z cichą dziewczynką, która popołudniami rozwiązuje dodatkowe zadania z matematyki. Nie wiedzieli jaka byłam naprawdę… Ale może to i lepiej? Przynajmniej za każdym razem oszczędzałam sobie dziwnych spojrzeń.
W końcu postanowiłam zaryzykować – podniosłam głowę. Chłopcy krzyczeli, skakali po krzesłach i rzucali w siebie czym się dało. Nad moją głową przeleciały 2 dezodoranty, tarka do sera i przedłużacz. Krzyknęłam kiedy Zayn zaczął dobierać się do noża, ale na nic to się zdało. Byli niczym banda dzieciaków… Cóż, odezwała się wielka dorosła, która nigdy nie zachowuje się jak mała dziewczynka…
Nagle zauważyłam, że ktoś podsuwa mi pod nos ciasteczko. Zmarszczyłam brwi, po czym spojrzałam na ów osobę, którą był Niall! Posłał mi przyjazne spojrzenie i przysunął bliżej swoje krzesło.  Podsunął mi zeszyt, robiąc nieodgadnioną minę.
- {T.I}, wytłumaczysz mi to zadanie? – rzuciłam okiem na równanie po czym zaczęłam wykładać niczym profesor na prestiżowej uczelni.
- Po pierwsze musimy pozbyć się ułamka, potem należy obustronnie pomnożyć przez 5. Kiedy już otrzymasz taką nierówność dzielisz ją przez 2, a potem pierwiastkujesz – skończyłam łapiąc oddech, ale blondyn przylegał mi się, jakbym pochodziła z innej planety.
Przygryzłam wargę zastanawiając się jak prościej wytłumaczyć mu to zadanie. Widząc Zayna dobierającego się do pudełka ciastek wpadłam na genialny pomysł.
- Zayn! Rzuć mi ciastko! – krzyknęłam wyciągając przed siebie ręce. Chłopak rzucił mi pierniczka z ciekawską miną. Wzięłam do ręki ciastko, które dostałam przed chwilą od Nialla i zaczęłam jeszcze raz.
- Przecież to takie proste! – krzyknął blondyn zapisując rozwiązanie – Jesteś genialna {T.I}!
Chłopcy zaprzestali swojej zabawy i spojrzeli po sobie porozumiewawczo. W jednej chwili zostawili wszystko co trzymali i pognali do Nialla, który brał się za następny przykład. Kiedy dotarło do nich, że blondyn zrozumiał matematykę, rzucili wszystko i złapali za swoje zeszyty.
- {T.I}, pomóż mi z zdaniem z fizyki! – krzyczał Harry rzucając mi na stół stos książek.
- Nie! Najpierw ja! – Lou zepchnął wszystko ze stołu i sam na nim usiadł rozkładając przede mną ćwiczenia z geografii. Zaczęłam się cicho śmiać, ale po chwili wybuchłam i tylko mój śmiech było słuchać w całym pomieszczeniu. Chłopcy patrzyli po sobie z litościwymi uśmiechami, kiedy ja tarzałam się ze śmiechu.
- To jak będzie? Pomożesz nam? – spytał Zayn, kiedy wreszcie się uspokoiłam.
- No jasne! Siadajcie – uśmiechnęłam się – W końcu po to tu jestem!
I tak zaczęłam tłumaczyć każdemu z osobna wszystkie niezrozumiałe zagadnienia. Wyjątkiem był Liam, który za nic w świecie nie chciał, żebym patrzyła na jego zadania. Nie wiedziałam co odpowiedzieć na jego fukania dotyczące dojrzałości i samodzielności, więc siedziałam cicho i starałam się odzywać do niego jak najmniej. Chociaż to wcale nie było trudne, gdyż Payne, prawie wcale nie otwierał ust, kiedy reszta trajkotała wesoło na różne tematy. Trochę mnie to bolało, ale nie była to moja sprawa, dlaczego chłopak zachowuje się tak, a nie inaczej. Miałam być tylko jego nauczycielką, nie terapeutką….


I tak przez cały następny tydzień chodziłam do domu One Direction, żeby pomagać niesfornym chłopakom zrozumieć świat nauki. Muszę przyznać, że z dnia na dzień szło im coraz lepiej. Przy okazji zżyliśmy się i choć minęło zaledwie kilka dni, mogłam śmiało powiedzieć, że łączyła nas silna więź. Często śmialiśmy się, urządzaliśmy bitwy na jedzenie czy graliśmy na konsoli. Spędzaliśmy wieczory jak zwykli, młodzi ludzie. Chłopcy nawet na chwilę nie dali mu odczuć, że moja nadzwyczajna mądrość czasem ich przeraża, czy ich sława ma jakiś związek na nasze relacje.
Za to Liam jakby odsuwał się ode mnie coraz bardziej. Nie chciałam nic mówić, bo miałam przecież jeszcze chłopców. Dzięki nim, chociaż przez chwilę nie zadręczałam się tą sytuacją. Mimo wszystko chciałam mieć dobry kontakt ze wszystkimi, więc noce spędzałam na rozmyślaniu, co takiego mogłam zrobić, że ten chłopak traktuje mnie tak chłodno? Zanim jeszcze zdążyłam go poznać, myślałam, że jest ciepłą i przyjazną osobą o złotym sercu. Uważałam go za utalentowanego człowieka i wspaniałego brata dla chłopców. A tym czasem, w ciągu jednej chwili moje wyobrażenie o nim lego w gruzach. Chociaż nie… mimo wszystko chciałam wierzyć, że Liam jest taki, jakim go sobie wymarzyłam. Mimo wszystko.
Tylko dlaczego cały czas miałam wrażenie, że odkąd tylko mnie zobaczył, próbował tłumić targające nim emocje, które tylko ja  zdołałam zobaczyć w jego oczach, przez ułamek sekundy?


***


- Mogę wejść? – Zayn wsadził głowę między drzwi a framugę i rozejrzał się po pokoju. Nie usłyszał odpowiedzi, ale to nie przeszkadzało mu, żeby przestąpić próg. Cicho zamknął za sobą drzwi, po czym podszedł do komody opierając się o nią. – Chyba musimy porozmawiać…
Uniosłem wzrok znad gitary i posłałem mu pytające spojrzenie. Ten jednak, zupełnie jak przed chwilą ja, nie odezwał się ani słowem. Po chwili ciszy, która wisiała między nami odłożyłem gitarę na stojak i zsunąłem się na skraj łóżka. Lekko uderzyłem się w uda, dając przyjacielowi znak, żeby zaczął mówić pierwszy, skoro przyszedł mu z własnej inicjatywy.
- Lubisz {T.I}? – spytał obracając w palcach figurkę słonia.
- Co to za pytanie? – zdziwiłem się, będąc coraz bardziej zaciekowym jego wizyty tutaj.
- Normlane – wzruszył ramionami – Lubisz ją czy nie?
- No… tak. Tak lubię ją, chyba jak każdy z nas – odpowiedziałem drapiąc się po karku – A co chodzi…?
Zapadło milczenie. Chłopak nadal bawił się figurką, nawet nie obdarzając mnie przelotnym spojrzeniem. Przełknąłem głośno ślinę czując jak zasycha mi w gardle. Z każdą chwilą zaczynało do mnie docierać, że Zayn wie w s z y s t k o. I coraz bardziej mnie to niepokoiło.
- O to, jak na nią patrzysz – zrobiłem niedorzeczną minę, ale przyjaciel widząc to wszytko tylko prychnął niezadowolony – Przestań udawać, chociaż przede mną! Może reszta tego nie zauważa, ale ja nie jestem ślepy. Widzę więcej niż jesteś to sobie w stanie wyobrazić… Liam, dlaczego to robisz? Dlaczego ją od siebie odpychasz?
Lekko zdezorientowany, a może i nawet zawstydzony spuściłem wzrok. Przygryzłem wargę szukając sensownej odpowiedzi na jego pytanie. Ale mimo kilkuminutowej ciszy nie potrafiłem jej znaleźć. A może ona cały czas była? Tylko ja to ja potrafiłem przyznać się sam przed samym sobą, że ją znam? To było takie trudne… Było tyle wątpliwości, strachu i nadziei. A przecież wszystko to już raz przeżyłem. I nie chciałem, by historia zatoczyła koło i z powrotem poraniła mnie bolesnymi wspomnieniami.
- Nie chcę jej krzywdzić – wydukałem wreszcie, stawiając na szczerość – Chcę ją tylko przed sobą obronić…
- Liam… - chłopak usiadł obok mnie i położył mi rękę na ramieniu – Wiem, że chcesz dla niej najlepiej, ale prawda jest taka, że zachowując się w ten sposób, nie dość, że ranisz ją, to jeszcze bardziej siebie. Wiem, że boisz się zaryzykować, po tym co stało się z Danielle. Ale to już zamknięty rozdział. A teraz czeka na ciebie nowy, który musisz zapisać. Chcąc być szczęśliwym nie możesz patrzeć za siebie. Musisz skupić się na tym co jest przed tobą. I na twojej drodze właśnie stanęła {T.I}. Ona jest twoim nowym początkiem. Ona pomoże ci przejść kolejny rozdział w twoim życiu. Pozwól jej na to. Nie odtrącaj jej ze względu na błędy przeszłości….
Spojrzałem na Zayna z wdzięcznością i uśmiechnąłem się promiennie. W tym co mówił było tyle mądrości. Czasami głęboko zastanawiałem się skąd tak młody chłopak bierze życiowe wskazówki. Teraz wiedziałem, że płyną one prosto z jego serca… I właśnie teraz, jedna z nich, dała mi do myślenia więcej, niż mądre słowa innych, skierowane do mnie przez całe życie.
Tak, źle zrobiłem. Ale prawda była taka, że bałem się ją zranić. Nic więcej. Wolałem, by pielęgnowała w swoim sercu mój obraz, taki, jaki zawsze sobie wyobrażała. Nie byłem idealny, stanowczo odbiegałem od większości wyobrażeń, choć tak bardzo się starałem. Nigdy nie zamierzałem jej skrzywdzić. Nigdy nie chciałem żeby przeze mnie cierpiała. Ale nie umiałem się inaczej bronić. Nie umiałem inaczej jej pokazać, że nie jest dla niej dobry. Robiłem to wszystko, żeby było jej potem lepiej, żeby nie musiała cierpieć. Ale teraz wiedziałem, że przyjąłem najgorszą taktykę. Że cierpiała przeze mnie, a z nią ja. Tak, źle zrobiłem. Tak, chciałem to wszystko naprawić.
Ponoć nigdy nie jest za późno na to, by zacząć wszystko od nowa…


I jak Wam mijają wakacje? Bo jak dla mnie o wiele za szybko i niestety nie tak kolorowo, jak to się zapowiadało. Ale trzeba unieść głowę do góry i iść dumnie przed siebie! Pamiętajcie o tym! :)
Mam nadzieję, że Imagin się podoba! 

PS Cieszę się, że podobało Wam się opowiadanie o Larry'm. 2 części raczej nie będzie, ale możecie spodziewać się kolejnych historii z ich udziałem <3

Aga


niedziela, 28 lipca 2013

#130. Harry

Jesteś właśnie z Harry'm i przyjaciółmi na imprezie. Rozmawiacie, śmiejecie się, wygłupiacie i ogólnie dobrze się bawicie. Harry na chwilę poszedł gdzieś z kolegą, a ty zostałaś z dziewczynami. Jednak dość długo ich nie ma, myślałaś, że wyszli tylko po jakieś napoje czy coś tam. Po dłuższej chwili musiałaś iść do łazienki. Szłaś korytarzem, ludzi z każdym metrem było coraz mniej. Mijałaś właśnie jakieś drzwi. Z ich wnętrza było słychać jakieś jęki czy coś w tym stylu. Te jęki wydały ci się dość znajome. Podobne do Harr'ego. Tak to był on. Bez zastanowienia weszłaś do nich, było ciemno, więc zapaliłaś światło. Niemal odebrało ci mowę. Harry obściskiwał się z jakąś blondyną. Prawie zupełnie nadzy. Gdy światło się zapaliło, od razu się od siebie odkleili. Stałaś jak wbita w ziemię. Harry też był zdziwiony. Od razu odepchnął od siebie tą dziewczynę :
- [T.I] poczekaj ! - krzyknął do ciebie, bo zauważył, że biegniesz
Szybko wybiegłaś z klubu. Już płakałaś tak, że nie można było już cię uspokoić. Obydwie ręce splotłaś na brzuchu. Poczułaś mocną ręką, która cię zatrzymała. To był Harry. Mocno trzymał cię i nie chciał puścić, próbowałaś się mu wyrwać, ale nie mogłaś. Był silniejszy od ciebie :
- Czego chcesz ?! - wykrzyczałaś mu w twarz
- Wyjaśnić !
- Nie ma tu czego wyjaśniać ! Chciałeś się do niej dobrać i tyle ! - nadal próbowałaś się wyrwać
- To nie tak, daj mi wyjaśnij !
- Co wyjaśnić ?! Co ?! - krzyczałaś jak najgłośniej mogłaś, żeby ktoś cię usłyszał
- Proszę daj mi szansę, żeby wyjaśnić !
W tym właśnie momencie wyrwałaś się mu. Zaczęłaś uciekać. Nie chciałaś go słuchać, dla ciebie było jasne, że cię chciał zdradzić. Harry próbował cię złapać, ale było ciemno i udało ci się uciec. Jak najszybciej pobiegłaś do parku i schowałaś się za jednym z drzew. Nie chciałaś, żeby Harry znalazł cię w twoim mieszkaniu, więc tam nie poszłaś. Nadal płakałaś, nie chciałaś go widzieć, ani znać. Harry szukał cię całą noc, wszędzie. Było jednak zbyt ciemno, żeby coś widzieć. Próbowałaś się uspokoić, na marne. Miłość twojego życia zrobiła coś, czego najbardziej się obawiałaś. Jak on mógł to zrobić ? Czego ci brakowało ? Co ona ma, czego ty nie masz ? Twoje serce było rozdarte na milion kawałków. Nie wiedziałaś co masz robić. W pewnej chwili usłyszałaś wibrację swojego telefonu, dzwonił do ciebie Harry. Nie odbierałaś, tylko nacisnęłaś czerwoną słuchawkę. Nie wiedząc co masz zrobić w tej chwili, wstałaś i zaczęłaś podążać w kierunku swojego mieszkania. Nie obchodziło cię to, czy Harry tam cię znajdzie, chciałaś tylko zamknąć się i odpocząć.
Myślałaś, że wasza miłość przetrwa wszystko. Myliłaś się. Nie chcesz go znać, a co dopiero na niego patrzeć. Zranił cię.
 
*miesiąc później*
 
Powoli dochodzisz do siebie. Nie kontaktowałaś się wcale z Harry'm. Dzwonił do ciebie wiele razy, ale nie odbierałaś. Przychodził pod twoje mieszkanie, ale nie otwierałaś mu. Chciałaś, aby zniknął z twojego życia, na zawsze. Właśnie siedzisz w salonie i pijesz kawę. Słyszysz jak ktoś dzwoni do ciebie, patrzysz i widzisz, że to Gemma, siostra Harr'ego :
- Halo ? - odbierasz
- [T.I], cześć. Tu Gemma, chciałam z tobą porozmawiać.
- Jeśli o Harry'm to nie mamy o czym rozmawiać.
- Posłuchaj wiem co się stało. I uwierz mi to nie jest tak jak myślisz. Prawda jest zupełnie inna. Proszę musisz to usłyszeć od niego.
- Nie, nie chce go widzieć na oczy.
- Posłuchaj. Harry cię kocha, naprawdę. Żałuje tego co zrobił. Od kilku tygodni jest zamknięty w swoim pokoju. Nie chce z nikim rozmawiać. Nie wychodzi, nie chce nic jeść. Proszę spotkaj się z nim chociaż ten ostatni raz, proszę.
- A jaka jest niby prawda, co ?
Nie słyszysz odpowiedzi, bo Gemma się rozłącza. Jednak twoja ciekawość nie zna granic, chcesz znać prawdę.
 
Pukasz właśnie do drzwi domu Harr'ego. Otwiera ci Gemma :
- [T.I] jak dobrze, że jesteś, wejdź - uśmiecha się, gdy tylko cię widzi
Ty wchodzisz, ale nie jest ci wesoło. Masz kamienną minę :
- Gdzie on jest ? Chce to zakończyć ! - mówisz jakby nie było w tobie żadnego uczucia
- Chodź ! - Gemma prowadzi cię do pokoju Harr'ego
Gdy jesteście już przy drzwiach, zaczynasz pukać :
- Odejdźcie, dajcie mi spokój ! - krzyczy Harry
Patrzysz na Gemmę, która zostawia was samych :
- Harry to ja, [T.I]. Otwórz ! - mówisz niewzruszenie
Harry, gdy tylko słyszy, że to ty od razu otwiera :
- [T.I] ! - próbuje cię przytulić
Jednak ty odsuwasz się. Harry ze smutną miną zaprasza cię do środka. Wchodząc widzisz wielki bałagan, widzisz do jakiego stanu doprowadził się :
- Dobra, Gemma powiedziała mi, że prawda jest inna niż ja myślę - siadasz na łóżku
- Tak, to nie jest tak jak ci się wydaje. Myślałem, że to ty. Szedłem w waszą stronę i ktoś nagle zasłonił mi oczy, spytałem czy to ty, a ta dziewczyna powiedziała, że tak. Odkręciłem się, było trochę ciemno, od razu mnie pocałowała i za ciągła do tego pokoju.
- Nie poczułeś, że to nie ja. Jak ją całowałeś, to myślałeś, że to ja ?! Nawet jak ją dotykałeś nie czułeś różnicy ?! - zdenerwowałaś się
- Było ciemno, kilka razy przerywałem to, żeby sprawdzić, czy to naprawdę ty. [T.I] proszę uwierz mi, gdybyś to nie była ty, na pewno nie dałbym się dotknąć tamtej dziewczynie ! - Harry łapie cię za rękę- Wybacz mi, proszę.
- Harry, nie wiem. Gdy zobaczyłam jak ją obściskujesz, naprawdę rzygać mi się zachciało - odsuwasz się od niego
- Już mnie nie kochasz ? - patrzy na podłogę
- Kocham, ale zraniłeś mnie. Jak ty byś się czuł, gdybym to ja na twoich oczach obściskiwała się z kimś ? - zamyśliłaś się na chwilę - Więc, znam prawdę, mogę już iść - wstajesz i kierujesz się w stronę drzwi
- [T.I] poczekaj, nie odchodź ! - łapie cię za rękę
- Harry, to nie ma sensu. Zostaw - odchodzisz zamykając za sobą drzwi
Harry bezsilnie opada na łóżko, zaczyna płakać. Do jego pokoju wchodzi Gemma :
- Hej, Harry co jest ? Powiedziałeś jej prawdę ? - od razu pyta
- Tak, ale nie wybaczy mi. Za bardzo ją zraniłem. Boże jaki ja jestem głupi ! - Harry zasłania twarz rękoma
Gemma kładzie rękę na ramieniu Harr'ego. Po dłuższej chwili :
- Hej, zaraz, zaraz ! - szybko wstaje
- Co ? - pyta zdziwiona Gemma
- Powiedziała, że mnie kocha, ale jeszcze nie wybaczy ! Jeszcze nie wszystko stracone, mogę jeszcze to naprawić. Nie przestała mnie kochać ! - Harry od razu się uśmiecha
- Co chcesz zrobić ?
- Mam pomysł, ale musisz mi pomóc ! - Harry bierze Gemmę za rękę i obydwoje wybiegają z pokoju
 
Spacerujesz sobie powoli parkiem. Widzisz na ławkach siedzących zakochanych, spacerują, całują się. W takich właśnie podobnych chwilach przypomina ci się Harry. Czujesz w sobie pustkę. Tęsknisz za nim i to cholernie bardzo. Ale nie możesz zapomnieć tego widoku, który przyprawia cię o łzy. Ilekroć sobie o tym przypomnisz, ilekroć przypomną ci się te wszystkie wspaniałe chwile z nim, łzy zapełniają twoje oczy. Ten ból, ten cholerny ból po stracie ukochanej osoby jest straszny. Starasz się o tym nie myśleć, ale nie możesz. Po prostu nie możesz. Chcesz zapomnieć, ale nie dajesz rady. To boli, bardzo. Tak idąc sobie powoli zauważasz idącą Gemmę. Chcesz, żeby cię nie zauważyła, ale jest już za późno :
- Cześć [T.I], co tam ? - podchodzi do ciebie
- Dobrze - uśmiechasz się sztucznie, jakbyś próbowała jej udowodnić, że jest dobrze - a u ciebie ?
- Luzik - śmieje się - masz ochotę dzisiaj iść ze mną na koncert ? Tak dla zabawy ? - uśmiecha się
- Yhmm, no, no ... - jąkasz się - będzie tam Harry, bo wiesz za bardzo nie chcę go widzieć - próbujesz się uśmiechnąć, ale wychodzi ci jedynie taki sztuczny uśmiech
- Nie. On chyba z kolegami będzie mecz oglądał, albo pójdą pograć. Nie wiem dokładnie. To jak, pójdziesz ?
- No, no dobrze. O której ? - patrzysz na ziemię
- Gdzieś tak o 20 po ciebie przyjdę. A i zapomniałabym, zakładamy całościowe sukienki, do kolan gdzieś tak, ok ?
- No dobra, ale dlaczego tak ?
- Chcesz ładnie wyglądać ? Czy wolisz iść w jakiś podartych szmatkach ? - śmieje się
Ty też się zaśmiałaś. Pożegnałyście się i obydwie poszłyście w swoją stronę.
 
Jest już prawie 20:00. W swoim mieszkaniu czekasz na Gemmę. Nie wiesz dokładnie gdzie to jest, ale zgodziłaś się. Może chociaż na chwilę zapomnisz o Harry'm. Tak jak Gemma powiedziała założyłaś całościową sukienkę. Kremowa, niezbyt długa i niezbyt krótka, do tego kremowe buty na obcasie idealnie pasowały do twojej karnacji. Wyglądałaś słodko, ale i elegancko. Makijaż pozostawiłaś naturalny.
Ktoś dzwoni do drzwi, to Gemma :
- No cześć ! - od razu się uśmiecha, gdy jej otwierasz
- Cześć, idziemy ? - spytałaś
- Jasne - z jej twarzy nie znikał uśmiech
Zamknęłaś drzwi i ruszyłyście na koncert. Dojście na miejsce nie zajęło wam dużo czasu :
- To tutaj ! - wskazała Gemma
Ty uśmiechnęłaś się tylko. Weszłyście środka. Było tam dużo ludzi, a wy próbowałyście się przecisnąć przez ten tłum prawie na sam początek. Gdy jesteście już prawie na samym początku, czekacie na zespół. Leci jakaś muzyka. Ludzie, którzy byli na samym początku idą bardziej w tył, teraz to ty i Gemma jesteście na samym początku. Zdziwiło cię to, dlaczego ci, którzy bylina samym początku cofają się do tyłu. Patrzysz na chwilę na Gemmę, ona patrzy się w przód, po chwili ty też spoglądasz w przód. Ku twoim oczom ukazuje się Harry, stoi pod sceną, muzyka ucicha :
- Co on tu robi ? - pytasz Gemmę
Ona tylko uśmiecha się i patrzy na Harr'ego. Ty chcesz już iść, ale zatrzymuje cię Gemma. Patrzysz przed siebie :
- Popatrz na ekran !
Gemma wskazuje ci na duży ekran, który jest na scenie. Po chwili ukazuje się tam jakiś film. Na tym filmie ukazane są zdjęcia twoje i Harr'ego, wasze wspólne nagrania, wygłupy, pocałunki. Wszystkie wasze wspólnie spędzone chwile. W tle leci piosenka Celine Dion - My heart will go on. Tobie mimowolnie spływają łzy po policzkach. Film powoli dobiega końca, Harry podchodzi do ciebie :
- [T.I] kocham cię, wybacz mi, przepraszam - Harr'emu też zaczynają spływać pojedyncze łzy 
Oboje patrzycie sobie głęboko w oczy. Ty nie wiesz, co powiedzieć, absolutnie odjęło ci mowę :
- Jak ty zdołałeś to wszystko zebrać ? - w końcu udaje ci się wykrztusić parę słów
- Jak się kocha, to się wszystko da. Kocham cię, proszę, wybaczysz mi ?
Ty chcesz coś powiedzieć, ale Harry całuje cię namiętnie :
- Harry - przerywasz pocałunek - Spróbuję.
Na twarzy Harr'ego pojawia się duży uśmiech. Przytula cię mocno, wszyscy biją wam brawa :
- Chodź !
Harry łapie cię za rękę i razem z tobą przeciska się przez tłum :
- Gdzie idziemy ? - pytasz go
- Zobaczysz !
 
Niedługo doszliście do domu Harr'ego. Tam czekała na ciebie kolejna niespodzianka. Powoli otwieracie drzwi, wchodzicie do środka. Jednak nie wchodzisz tam o własnych siłach, bo Harry bierze cię na ręce i wnosi do domu :
- Harry, co ty robisz ?! - śmiejesz się
- No co ? Zanoszę cię ! - też zaczyna się śmiać
Niesie cię przez korytarz, aż do salonu. W salonie odstawia cię na ziemię. Jesteś bardzo i mile zaskoczona. Jest pół mrok, obok dużej sofy jest średniej wielkości stolik. Na nim kilka świec, duży półmisek z owocami, wino, kieliszki, duże ciasto i kilka małych babeczek :
- Harry, chcesz, żebym przytyła ? - odkręcasz się w jego kierunku
Ku twojemu zdziwieniu Harr'ego nie ma za tobą. Rozglądasz się za jego osobą. Po chwili pojawia się z dużym bukietem kwiatów :
- Skarbie, przyjmiesz ten oto bukiet - uśmiecha się pokazując zęby - ode mnie ? - wyciąga bukiet w twoim kierunku
- Och, śliczny jest - uśmiechasz się zadziornie - ale jest za mały, w ogóle nie w moim guście - uśmiechasz się łobuzersko
- No to w takim razie będę musiał ci go na siłę dać !
Harry kładzie bukiet na ziemię i zaczyna cię gonić. Ty szybko uciekasz, ale Harr'emu udaje się szybko cię złapać. Łapie cię za nadgarstki i przyciąga do siebie :
- I co teraz będzie ?! - śmieje się
W trakcie, gdy ty próbujesz mu się wyrwać, przewracacie się na podłogę. Obydwoje się śmiejecie :
- Wiesz, może jesteś głodna ? Hmm ? - patrzy na ciebie
- Moooże ! - uśmiechasz się
Harry wstaje i pomaga wstać tobie. Trzyma cię za rękę i prowadzi na sofę. Obydwoje siadacie :
- Mam dla ciebie fajny film - wyciąga zza siebie jakąś płytę - Tytanic, twój ulubiony ! - uśmiecha się pokazując zęby
- Mam ci się tu rozpłakać ? - puszczasz mi oczko
- No wiesz, nie musisz - śmieje się - mogę cię poprzytulać, jak chcesz ?! - przygryza wargę
Ty kiwasz mu głową na znak, żeby włączył. Po chwili jest już obok ciebie i przytula cię. Zaczyna cię film ...
 
Po skończonym filmie Harry wstaje i podaje ci rękę :
- Chodź !
- Gdzie ? - pytasz zaciekawiona
- Niespodzianka !
Nie opierasz się mu, tylko idziesz za nim.  Dochodzicie do jakichś drzwi, Harry powoli je otwiera i daje ci znak, żebyś weszła. Ty wchodzisz.  Twoim oczom ukazuje się taras. Na końcu tarasu jest rozłożony koc, wokół niego rozsypane płatki róż. Na kocu jest napisane ,,Kocham cię nad życie" :
- Pięknie tu ! - podziwiasz widok
Harry łapie cię za ręce :
- Popatrz w górę !
Tak jak powiedział tak też zrobiłaś. Uniosłaś głowę, było tam gołe niebo. Tysiące gwiazd świeciło pełnym blaskiem :
- A teraz spójrz przed siebie - mówi Harry, gdy ty napawasz się tym pięknym widokiem
Patrzysz prze siebie, znów odbiera ci mowę. Ukazuje ci się piękny, duży księżyc. Jest piękny. Harry łapie cię za ręce i prowadzi w stronę koca. Obydwoje siadacie :
- Kocham cię ! - Harry całuje cię w czoło
- Ja ciebie też. Pięknie tu jest - patrzysz w jego śliczne zielone tęczówki
Harry przytula cię mocno, zaczyna obdarowywać pocałunkami twoją szyję, barki i następnie dekolt. Po chwili ty go odpychasz od siebie :
- Co jest ? - pyta zdziwiony
- Nic, tylko uważam, że lepiej i wygodniej byłoby w sypialni - uśmiechasz się zadziornie
Harry ucieszony bierze cię na ręce i idzie wraz z tobą do sypialni ...
 
 
Podoba się ? :)
 Do następnego, trzymajcie się ♥ :)
 Gosia ♥

wtorek, 23 lipca 2013

#129. Harry & Louis

Pamiętasz co mi obiecałeś? Pamiętasz, jak zawsze powtarzałeś, że nigdy mnie nie zostawisz, a nasza miłość zniesie wszystkie przeciwności losu? Pamiętasz jak broniłeś mnie przed złem tego świata, powtarzając, że nigdy nie pozwolisz mnie skrzywdzić, bo jestem wszystkim, co posiadasz? Pamiętasz to? Bo wydaje mi się, że zapomniałeś o tym, tego dnia kiedy zdecydowałeś się wyjechać i zostawić mnie na pastwę losu. Wybacz, że zarzucam ci tak okropne rzeczy, ale byłeś dla mnie wszystkim i nadal nie mogę znieść myśli, że nie ma cię przy mnie i  już nigdy nie będzie… Musisz zrozumieć, że tęsknię za tobą, za twoimi dłońmi błądzącymi po moich policzkach, za ustami połączonymi z moimi, za twoim ciepłym głosem. Za całym tobą. Ale powoli zaczynam rozumieć, że zrobiłeś to właśnie dlatego, że mnie kochasz i dalej tak jest. Nieważne gdzie teraz jesteś, co robisz, z kim. I mimo że prosiłeś mnie, aby moje życie toczyło się dalej bez ciebie, tak jakbyś nigdy się w nim nie pojawił, żeby wszystkie wspomnienia o tobie przestały istnieć, żeby to co było, odrzucić w niepamięć, to przecież doskonale wiesz, że nigdy tego nie zrobię, nie mógłbym…


***


Blade światło księżyca oświetlało opustoszałe ulice Londynu, kiedy Harry wracał do domu po dodatkowych lekcjach gry na pianinie. Zimny podmuch wiatru uderzył go w twarz, a ten jeszcze szczelniej zakrył się szalikiem, cały czas powtarzając sobie, że jeszcze kilka przecznic, a nareszcie będzie w ciepłym i suchym domu. Nagle, jego rozmyślania przerwał głuchy huk, dochodzący z jednej z bram i nim zdążył się zorientować, co się dzieje, dalszą drogę uniemożliwiła mu banda ulicznych chuliganów.
- A kogo mu ty mamy? – zaśmiał się jeden – Harry Styles! Mamy dziś dobry dzień, panowie!
Chłopak wzdrygnął się na jego słowa, domyślając się tego, co za chwilę może się stać. Przed jego oczami pojawiały się najgorsze scenariusze, a najlepszym wyjściem było zapewne, pozbawienie go pieniędzy i telefonu. Przełykając głośno ślinę cofnął się o kilka kroków, wpadając tym samym na zimną ścianę jednego z budynków.
- Współpracuj, a będzie mniej bolało – któryś z nich wyciągnął z kieszeni nóż, który blado zalśnił w świetle latarni. Harry pisnął cicho, a całe życie przeszło mu przed oczami.
Był pewien, że nie wyjedzie z tego spotkania cało, szeptał modlitwy, żeby pozwolono mu przeżyć, ale nie spodziewał się cudu. Mógł nawet stwierdzić, że pogodził się z losem, jaki mu ofiarowano. Przymknął oczy, nie mając ochoty dłużej na to patrzeć, kiedy coś usłyszał:
- Zostawcie go! – w jego głowie zabrzmiał jakiś mocny i zdecydowany głos.
Przestraszeni chłopcy rozproszyli się po ciemnych zaułkach, zostawiając przytłoczonego przeżyciami Harry’ego na p/astwę losu. Jednak ten nawet nie miał siły, by ruszyć się z miejsca. Po chwili poczuł jak czyjeś ciepłe dłonie pomagają mu wstać i prowadzą w stronę zaparkowanego przy jezdni samochodu. Czując dotyk nieznajomego, po jego ciele przeszedł miły dreszcz, a kiedy podniósł głowę, by sprawdzić kto jest jego wybawcą doznał szoku. Osobą, która wybawiła go z opresji był nie kto inny jak Louis!
Louis Tomlinson był królem szkoły i jednym chłopcem, który budził respekt wśród wszystkich uczniów. Może właśnie dlatego swoim jednym słowem sprawił, że tamta banda po prostu uciekła? Swoją obojętną postawą przyciągał do siebie tłumy dziewcząt i wielu chłopców, którzy chcieli się z nim zadawać. Nazywany bad boyem był dwa lata starszy od Harry’ego i raczej nie należał do miejskich bohaterów, którzy nie mają co robić w piątkowy wieczór.
Kilka minut później siedzieli w ciepłym samochodzie Tomlinsona, który nie odzywając się nawet słowem, odpalił silnik i ruszył w kierunku domu Harolda. Nie musiał pytać o drogę, wszyscy bowiem wiedzieli, gdzie mieszka najbardziej wypływowa rodzina w Londynie.
Stając pod eleganckim budynkiem, zgasił silnik, a jego niebieskie tęczówki pierwszy raz spotkały się z zielonymi oczami Harry’ego. Przez myśl przeszło mu, że jeszcze nigdy w życiu nie widział ładniejszej zieleni, jednak uświadamiając sobie absurdalność tego stwierdzenia, szybko się opanował i posłał zachęcający uśmiech swojemu towarzyszowi.
- Dzięki za ratunek – wyjęczał lekko zdenerwowany Styles bawiąc się rąbkiem swojego płaszcza – Naprawdę nie musiałeś się brudzić sobie rąk…
- A mnie się wydaje co innego – uniósł ku górze kącik ust, obserwując niezdarne zachowanie bruneta – To żaden problem, byłem w okolicy i pomyślałem, że ci pomogę.
- Przepraszam, że musiałeś rezygnować ze swoich planów – Louis nie mógł odpędzić od siebie myśli, że zachowanie chłopaka jest po prostu urocze, chociaż próbował z tym walczyć – Chciałbym ci się jakoś odwdzięczyć. Może miałbyś ochotę gdzieś wyjść? Restauracja?
- Restauracja? Daj spokój! Chodźmy na drinka! – zaproponował wesoło Lou
- Cóż, w porządku – odparł zmieszany Harry i nim zdążył skompromitować się po raz kolejny, szybko wysiadł z samochodu. Stojąc już na dworze ostatni raz nachylił się w stronę Tomlinsona – Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia…


Na zegarze kędzierzawego dochodziła już druga w nocy, a ten dalej nie mógł zmrużyć oka. Mimo ogromnego zmęczenia spowodowanego wydarzeniami sprzed kilku godzin, czuł, że sen nie nadejdzie tak szybko, jakby sam tego chciał. Po raz kolejny przekręcił się na łóżku, cały czas mając przed oczami twarz Jamesa Watsona.
Nadal trudno mu było zrozumieć, że ktoś taki jak Louis, chłopak który nie zadaje się z byle kim (nawet kimś takim jak Harry, mimo że miał ogromne pieniądze i wpływy), uratował go przed niebezpieczeństwem, a potem jeszcze przyjął jego zaproszenie. Jeszcze nigdy nie zadawał się z kimś takim i był przekonany, że nigdy nie zostanie mu to dane. A teraz, kiedy to wszystko było prawdą…
Najgorsze było jednak to, że ani nawet przez chwilę nie mógł przestać myśleć o tym chłopaku. Zawsze, ilekroć zamykał oczy, widział przed sobą jego uśmiech albo oczy, które przypominały lazurowe morze. Nie mógł odpędzić od siebie myśli, że to wszystko zaczyna zmierzać w złą stronę i nigdy nie powinien tak bardzo się tym przejmować.
Przecież to tylko jeden drink. Z Louisem. Z kolegą, który ma naprawdę ładny uśmiech…


Wkładając ręce pod poduszkę Louis przymknął powieki, czując, że dłużej nie wytrzyma targających nim emocji i tego dziwnego uczucia, którego jeszcze nigdy nie czuł i nie miał najmniejszego pojęcia czym, a może kim, jest spowodowane.
Pomogłem mu wyjść z opresji, więc chciał się jakoś odwdzięczyć. Przecież to tylko jeden drink, nic zobowiązującego, nic poważnego, po prostu przyjacielskie spotkanie z chłopakiem, który chodzi do tej samej szkoły. Towarzyskie spotkanie, w knajpie, butelką piwa i nic… Mam nadzieję, że znowu będzie miał te same perfumy… Tomlinson, idioto! Zacznij się zachowywać jak człowiek… Chyba zaczynam tracić zmysły, Boże…
Z ciężkim westchnieniem opadł na poduszkę, bijąc się z własnymi myślami. Nie wiedział, co się z nim dzieje i dlaczego zachowuje się tak irracjonalnie. I mimo usilnych starań, nie mógł pojąć dlaczego tak się dzieje…


Kilka dni później Harry niepewnym krokiem przestąpił jednego z pobliskich barów, od razu dostrzegając Louisa, który siedział na samym końcu lokalu. Widząc, że nie jest pierwszy, ośmielił się trochę i z nieśmiałym uśmiechem na ustach podszedł do chłopaka
- Harry! Już się bałem, że nie przyjdziesz! – przywitał się Watson wskazując na miejsce naprzeciw siebie – Na co masz ochotę? Martini? Whisky?
- Wybacz, ale dzisiaj odmówię – odparł cicho Styles, ściągając szalik. – Wezmę herbatę.
Lou tylko pokiwał głową i przywołał do siebie kelnerkę, która chwilę później wróciła z parującym kubkiem herbaty dla Harry’ego. Po chwili niezręcznej ciszy, kiedy każdy zajęty był sobą, Louis zaczął rozmowę, próbując przełamać nieśmiałość kolegi.
Jak się okazało wystarczyła chwila, żeby tych dwoje przekonało, że się, że mimo wielu dzielących ich rzeczy, posiadają również wiele takich, które ich łączą. Pochłonięci rozmową, nawet nie zauważyli upływu czasu ani tego, że powoli zaczęła tworzyć się między nimi niewidzialna więź. Pochodzili z dwóch różnych światów, a mimo to obojgu zdawało się, że znaleźli w sobie nawzajem osoby, których każdy z nich szukał przez całe życie…
Jako jedni z ostatnich wyszli z baru, po czym Tomlinson zaproponował, że podwiezie Harolda. Ten oczywiście się zgodził i już kilka minut później siedzieli w samochodzie, prowadząc intensywną rozmowę.
- Jeszcze raz dziękuję – pierwszy odezwał się Harry, odpinając swój pas – Za to, że pomogłeś mi tamtego wieczoru i że zgodziłeś się ze mną spotkać. Było naprawdę miło.
Louis tylko uśmiechnął się ciepło, kiwając głową. W tym samym czasie Harry próbował wyjść z samochodu, ale jak na złość nie mógł poradzić sobie z klamką. Widząc to, Lou nachylił się, wyciągając przed siebie dłoń, żeby mu pomóc, kiedy uderzył go zapach perfum Harry’ego oraz ciepły oddech oplatający jego szyję. Zatrzymał swoją rękę i powoli podniósł głowę, napotykając kocie oczy chłopaka.
Przez chwilę wydawało się mu, że dookoła nie ma już nic. Huczącego wiatru za oknem, Londynu i reszty świata. Był tylko Harry, który jeszcze nigdy nie patrzył na niego w ten sposób. Nikt tak na niego nie patrzył. Nie wiedzieć kiedy ich usta połączyły się w niezdarnym, ale jakże czułym pocałunku. Nie wiadomo było kto do tego dopuścił, ale to właśnie się stało. Niezaprzeczalnie.
Musiała minąć długa chwila zanim Harry zorientował się co się dzieje i momentalnie odepchnął od siebie równie zdezorientowanego Louisa. Nie czekając na wyjaśnienia, po omacku odnalazł klamkę i szybko wyskoczył z pojazdu, nie patrząc już na chłopaka.
Tomlinson siedział chwilę bez ruchu wpatrując się w dal, a w jego głowie panowała pustka. Kiedy dotarło do niego lodowate powietrze, coś go tknęło i z impetem uderzył pięścią w kierownicę.
- Cholera jasna!


Minęło kilka dni zanim Louis ochłonął po wydarzeniach tamtej nocy. Dniami i nocami walczył sam ze sobą, nie mogąc zrozumieć, co tak właściwie się stało i jakim cudem mógł do tego dopuścić?! Przecież był normlany, zdrowym człowiekiem, który nigdy nie interesował się tymi sprawami. W takim razie co skłoniło do tego zachowania? I dlaczego tak bardzo tęsknił za dotykiem jego jedwabistych ust?
Harry nie odzywał się do niego od ponad tygodnia, nie uczęszczał też do szkoły, co zaczynało go poważnie martwić. Nie chciał, żeby przez jego głupie i nieodpowiedzialne zachowanie, zawalił się jakiś świat. Mimo że od pewnego czasu zapragnął być jego częścią. W końcu zrozumiał to, co działo się w jego sercu i przyjął to ze spokojem. Był tylko jeden problem: Harry, który na pewno nie podzielałby ani jego zachowania, ani poglądów.
W końcu przełamał się w sobie i postanowił przeprosić Harolda za swoje zachowanie i zaproponować koleżeński stosunki. Mimo że to oznaczało dla niego długie tygodnie cierpienia i walki z samym sobą. Jednak czego się nie robi dla kogoś tak ważnego?

Stał pod drzwiami jego domu, zastanawiając się, jak ubrać w słowa, to, co tak długo kotłowało się w jego sercu, ale odpowiedź nie nadchodziła. W tym momencie stanął przed nim Harry, a kiedy zobaczył, kto jest jego gościem zrobił lekko zmieszaną minę.
- Przyjaciele? – spytał Louis wyciągając przed siebie dłoń. Styles spojrzał najpierw na nią, a potem na zatroskaną twarz chłopaka.
- Nie – odpowiedział hardo, na co Tomlinson zrobił niedorzeczną minę. Jednak nim zdążył jakoś zareagować poczuł jak Harry przyciąga go do siebie i składa na jego ustach delikatny pocałunek.
- Ty… ty jesteś gejem?! – spytał oszołomiony Louis, kiedy niechętnie oderwali się od siebie.
- Teraz chyba już tak – brunet z uśmiechem wzruszył ramionami, łapiąc chłopaka za rękę.
Kiedy siedzieli na łóżku Harry’ego próbowali wytłumaczyć sobie jak to się stało, ale żadna sensowna odpowiedź nie przychodziła żadnemu na myśl. Nadal trudno było pojąć, że coś takiego przydarzyło się właśnie im, tak nagle bez ostrzeżenia. To było niczym uderzenie błyskawicy, która momentalnie rozpaliła w ich sercach gorący żar. Louis gładził dłoń młodszego chłopaka, zapewniając go, że mimo tego, co się stanie, będzie dobrze, ale Harry już dawno to wiedział. Teraz, mając przy sobie człowieka, który tak dobrze go znał i rozumiał, nie obawiał się dosłownie niczego. Nagle świat przestał być dla niego wystarczający…
- Louis? – jęknął Harry, czując jak chłopak głaszcze jego włosy. Słysząc cichy pomruk, westchnął głęboko – Przepraszam, że to musiało tak wyjść. Przestraszyłem się i…
- Ciii, już dobrze – Tomlinson uśmiechnął się, tuląc go do piersi – Najważniejsze, że wreszcie cię mam…


Mijały miesiące, a Harry nigdy więcej nie pomyślał, że to, co stało się między nim, a Louisem tamtej nocy było tylko pomyłką. Nie mógł sobie wyobrazić dnia spędzonego bez jego ciepłych rąk, bez czułych słów i uśmiechu, który rozganiał nawet najczarniejsze chmury.
Oboje zrozumieli cenną lekcję, jaką zafundowało im życie – miłość to najpiękniejsze uczucie i trzeba otworzyć serce, kiedy puka ona do jego drzwi. A najważniejsze było dla nich to, że nie mieli zamiaru wypuścić, jedynej osoby, która znaczyła dla nich wszystko, ze swoich rąk. Nie obchodziło ich co pomyślą ludzie, ani to, że wszystko ich dzieli, miłość nigdy nie zwracała na to uwagi. Harry doskonale zdawał sobie sprawę, co powiedzieliby jego rodzice, gdyby dowiedzieli się, kto jest miłością jego życia, ale w pewnym momencie przestało go to obchodzić. Ważne było czy Lou jest szczęśliwy mogąc z nim być i trzymać za rękę.


Rodziców Harry’ego nie było w domu, więc chłopak skorzystał z okazji i zaprosił do siebie Louisa na miłe, piątkowe popołudnie. Ich wspólny wieczór zapowiadał się jak zawsze cudownie. Planowali zjeść wspólną kolację, a potem spędzić  czas w swoim towarzystwie.
Louis zjawił się punktualnie, przynosząc ze sobą butelkę wina i wieczny optymizm. Pomógł przygotować Harry’emu coś do jedzenia, po czym stanęli naprzeciw siebie, trzymając w dłoniach kieliszki z winem. Patrzyli sobie głęboko w oczy i uśmiechali się do siebie. Kiedy byli ze sobą, cisza stawała się najpiękniejszym dźwiękiem, jaki można było sobie wyobrazić.
- Jestem taki szczęśliwy – szepnął Harry powoli podchodząc do chłopaka, na twarzy którego zaczynał pojawiać się promienny uśmiech – Wiesz, że cię kocham, prawda?
Nie musząc słyszeć odpowiedzi zaczął zbliżać swoje usta do jego malinowych warg i już miały się ze sobą stykać, kiedy dobiegł ich przeraźliwy krzyk:
- Haroldzie, co to ma znaczyć?! – w progu stała pani Styles wpatrując się w swojego syna z ogromnym przerażeniem. Louis wzdrygnął się zaszokowany, jednak Harry stanął przed nim, chwytając za dłoń i mocno ściskając. Dzięki miłości Lou, czuł w sobie siłę, dzięki której był w stanie dokonać dosłownie wszystkiego.
- Mamo, przywitaj się z moim chłopakiem – warknął przez zaciśnięte zęby, nie puszczając ręki ukochanego. – To jest Louis i bardzo go kocham…
Pani Styles, która nie tolerowała podobnych „wybryków” pobladła i zmarszczyła brwi, czując jak wszystko się w niej gotuje. Nie miała zamiaru prawić synowi kazania czy go pouczać. Była wściekła i w jeden chwili Harry stał się dla niej obcym człowiekiem.
- Wyjdź stąd. – odparła surowo, jednak chłopak nawet nie drgnął. Mierzył się spojrzeniem z matką, świadom, że ta kobieta każe mu zostawić to, co najbardziej kocha, a zaraz potem wyrzuci go z domu na ulicę. Chciał walczyć o swoje… o ich szczęście.
Widząc, że atmosfera jest napięta, Louis wyswobodził się z uścisku Harry’ego i wyszedł przed niego z nieodgadnioną miną. W jego głowie toczyła się właśnie ogromna wojna między tym co dobre, a tym co słuszne. W końcu uśmiechnął się mimowolnie i drgnął.
- To może ja wyjdę – oznajmił i ze spuszczoną głową zaczął kierować się w stronę wyjścia. Właśnie podjął decyzję. Najgorszą dla niego, ale najlepszą dla jego miłości. Nie zwracając na nic uwagi skierował się w stronę drzwi.
Kiedy przestąpił próg domu, poczuł jak w oczach zbierają mu się łzy. Czyli to koniec jego wielkiej, wspaniałej historii? Tak po prostu, tak nagle? Zły na siebie, że tak łatwo zapomniał o zdrowym rozsądku i dał się ponieść chwili zapomnienia zaczął skierować się w stronę samochodu, kiedy usłyszał za plecami tak dobrze znany mu głos.
- Louis! Zaczekaj! – krzyknął Harry, doganiając go – Co ty, do cholery wyprawiasz?!
- Harry, przecież wiedziałeś, że nas nie zaakceptują, że to w końcu będzie musiało się tak skończyć – odparł strapiony Tomlinson łapiąc go za rękę – Musze zapewnić ci dobre życie, muszę odejść, mały…
- Co?! O czym ty mówisz?! Żartujesz sobie ze mnie?! – po policzkach Harry’ego zaczęły cieknąć łzy bezsilności – Zostawiasz mnie, bo pojawiły się problemy? Jesteś pieprzonym egoistą, wiesz?
- Nie, skarbie, nie jestem – Lou pokręcił głową – Musisz zrozumieć, że wyjeżdżając, pozwolę ci normlanie żyć, tak jakby to wszystko nigdy się nie wydarzyło, jakby to był sen…
- Ale ja nie chcę zapomnieć - załkał Harry wtulając się w silne ramiona szatyna – Nie chcę…
- Proszę, zrób to dla mnie – Louis wytarł łzy spływające po twarzy chłopaka – Jeśli mnie naprawdę mnie kochasz, daj mi odejść i bądź szczęśliwy… beze mnie…
Harry chciał coś jeszcze powiedzieć, ale jego usta po raz ostatni zostały złączone z wargami, chłopaka dzięki któremu życie już nigdy nie będzie wyglądać tak samo… Kiedy Lou zwolnił uścisk, jeszcze tylko raz uśmiechnął się słabo i zaczął odchodzić do samochodu.
- Louis? – Harry zawahał się, tak samo, kiedy pierwszy raz dotarło od niego, że stoi przed nim cały jego świat. Szatyn odwrócił się z pytającą miną – Jestem twój na zawsze…


***


Czasem przyłapuję się na tym, że o tobie myślę i wspominam chwile spędzone tylko we dwoje. Pierwszy raz kiedy nasze usta się złączyły, pierwszy raz, kiedy złapałeś mnie za rękę, a potem powiedziałem, że cię kocham. Mimo że to tak bardzo boli mnie, to że nie ma cię przy mnie, że już nigdy nie powiesz mi „dobranoc skarbie”, ani nie usłyszę z twoich ust tych dwóch magicznych słów, które sprawiały, że z powrotem wierzyłem w sens życia, to nie żałuję. Nigdy nie będę żałować. To był najpiękniejszy okres w moim życiu i chcę, byś wiedział, że jesteś jedyny, który sprawił, że poczułem się szczęśliwy. Jeszcze tylko czasem, kiedy zamykam oczy, widzę jak odwracasz się ode mnie, wsiadasz do samochodu i odjeżdżasz, zostawiając zapłakanego szesnastolatka, który pierwszy raz uwierzył w miłość, a potem musiał pozwolić jej odejść. Nadal widzę jak coraz bardziej się ode mnie oddalasz. Wtedy zaczynam rozumieć, że nic nie dzieje się dwa razy. Ale to nic. Jesteśmy dla siebie stworzeni. W końcu się spotkamy…



Ponieważ trochę się dzisiaj nudziłam (tydzień temu wróciłam z Grecji i niestety już nie mam żadnych planów na tegoroczne wakacje) postanowiłam stworzyć dla was historię o Larry'm, jak z resztą obiecałam pod poprzednim postem. Przyznam szczerze, że nawet podoba mi się to opowiadanie :)

Co wy o tym sądzicie? Podoba się wam? Nie wiem jak wy, ale mnie trochę smutno, że Harry został sam i teraz bardzo cierpi. Może macie ochotę na kolejną część (kolejne części) tej historii? :D Czekam na propozycję, jak to wszytko mogłoby się dalej potoczyć! 

Do napisania, kochane! 

PS! Co sądzicie o teledysku do Best Song Ever? Bo według mnie jest naprawdę świetny, z poczuciem humoru, a z Zayna byłaby naprawdę seksowna kobieta! ;)

Aga


niedziela, 21 lipca 2013

#128. Zayn, część 1

BIP! BIP! BIP! 
O nie! Dlaczego noc musi trwać tak krótko? Dlaczego nie mogę zostać w cieplutkim łóżku, owinięta w pachnącą pościel i jego silne ramię? Dlaczego życie musi być takie ciężkie?
Nie otwierając oczu wymacałam na stoiku nocnym budzik, po czym chcąc go wyłączyć, zrzuciłam na podłogę, ale to wcale nie sprawiło, że to piekielne urządzenie umilkło. Niechętnie otworzyłam oczy i bez głębszego przekonania podniosłam się do pozycji siedzącej. Przeczesałam swoje włosy i zeskoczyłam z łóżka. Złapałam dzwoniące urządzenie i szybko go wyłączyłam. Rzuciłam ukradkowe spojrzenie śpiącemu, ale na szczęście nie wzruszyły go moje poranne przygody z budzikiem.
Pozbierałam wszystkie ubrania z podłogi i nie fatygując się pójściem do łazienki, szybko przebrałam. Złapałam w ręce torbę i po raz ostatni omiotłam wzrokiem cały pokój, aby sprawdzić czy nie zostały w nim żadne moje rzeczy. W końcu lepiej dmuchać na zimne… 


Ciepły, wiosenny wiatr otulił moją twarz. Ludzie nieśpiesznie podążali chodnikiem, każdy w swoim kierunku. Spojrzałam na zegarek, który błyskawicznie mnie dobudził. Byłam spóźniona. Znowu. Przyśpieszyłam kroku wkładając ręce do kieszeni. W jednej z nich znalazłam papierosa. Bez namysłu włożyłam go do ust, a potem wyciągnęłam z torby zapalniczkę. Kiedy zaciągałam się dymem pomyślałam o n i m. To on przyczynił się do tego, że zaczęłam popalać i na pewno zostawił używkę w mojej kurtce, bodajże kilka dni temu. Byłam jednak przekonana, że nie będzie miał mi za złe, jeśli „pożyczę” ją sobie, na dobry początek dnia. Byłam zdania, że i tak za dużo pali, więc mogłam śmiało powiedzieć, że w tym momencie wyświadczyłam mu przysługę. Na samą myśl o jego brązowych oczach i pogodnym usposobieniu uśmiech wkradł się na moją twarz.

Do szkoły wpadłam dokładnie w połowie przerwy. Modląc się w duchu, by nie spotkać dyrektora, popędziłam do sali, w której miała odbywać się druga, dla mnie pierwsza, lekcja. Kiedy tam dotarłam w ławce już siedziała Amy. Uśmiechnęłam się widząc przyjaciółkę, po czym śmiałym krokiem wkroczyłam do środka.
- O! Widzę, że nasza królewna się już wyspała. Jak minęła noc? Była pełna wrażeń? – syknęła dziewczyna bez powitania, widząc jak siadam obok niej.
- Amy, co cię ugryzło? – spytałam lekko przybita jej słowami. Wiedziała, że nie lubię, kiedy karci mnie za to jak wygląda m o j e życie.
- Kiedy masz zamiar wrócić do domu? – fuknęła na obdarzając mnie spojrzeniem.
- Dzisiaj… może… - nerwowo podrapałam się po karku.
- Może!? – krzyknęła uderzając dłonią w blat białej ławki. Posłałam jej karcące spojrzenie, żeby ściszyła swoja zachowanie. Ta tylko teatralnie przewróciła oczami. – Za dużo czasu spędzasz z tym chłopakiem…
- Przesadzasz! – błyskawicznie zaperzyłam, ale jednocześnie nie mogłam sobie wyobrazić, że miałabym spędzić chociażby jeden wieczór bez niego – Po prostu dobrze się razem bawimy i tyle.
Dziewczyna posłała mi znaczące spojrzenie, ale ja tylko wzruszyłam ramionami, nie wiedząc o co jej chodzi. Amy przez moment biła się z myślami. W końcu, jakby coś do niej dotarło, westchnęła ciężko.
- Życie to nie jest komedia romantyczna, {T.I} – zachowywała się jakby pozjadała wszystkie rozumy świata – Nie myśl, że twoja przygoda skończy się tak, jak te wszystkie opowieści z Natalie Portman czy Milą Kunis w rolach głównych. 
- Amy! – zaśmiałam się – Przecież wiesz, że to tylko głupie filmy!
- Tak, ale znasz ten schemat. Wszystko idzie z godnie z planem, do czasu. Jedna osoba się zakochuje, ale druga odrzuca to uczucie. Potem jest wielka rozpacz, ale… BAM! Niespodzianka! Okazuje się, że tak naprawdę wszyscy są w sobie na zabój zakochani. Na końcu następuje wyznanie miłości, wspaniały pocałunek bla, bla, bla… - gestykulowała dziewczyna – Szkoda, że w twoim przypadku może dość tylko do punkty rozpaczy i na tym niestety koniec…
- Spokojnie, mówiłam ci już tyle razy, że wszystko jest pod kontrolą. Wiesz, że po związku z Tomem nie zamierzam się na razie z nikim wiązać na poważnie. A Zayn… Zayn to tylko przyjemność bez zobowiązań… Ani ja, ani tym bardziej on nie mamy zamiaru zmieniać tego, co jest między nami. Obojgu chodzi tylko o dobrą zabawę, nic więcej…
- W porządku! – Amy podniosła ręce w obronnym geście – Ale kiedy jednak dotrze do ciebie ta oczywista  prawda, nie mów, że cię nie ostrzegałam, kochana.
- Nie będzie takiej potrzeby, moja droga. Wszystko jest tak jak być powinno i nic się nie zmieni.
- Oj, {T.I}, {T.I} – westchnęła Amy – Jesteś taka naiwna…


Po kilku nurzących wykładach nadszedł czas na lunch. Wraz z Amy postanowiłyśmy, że wyjdziemy ze szkoły i zjemy coś na mieście. Podczas lekcji obiecałam również przyjaciółce, że spędzimy wspólnie wieczór. Zayn ostatnio wspomniał, że ma sporo pracy i raczej nie będzie miał czasu żeby pobyć ze mną, więc wreszcie miałam sposobność, żeby wynagrodzić przyjaciółce stracony czas. 

- To gdzie idziemy? – spytała dziewczyna rozglądając się za jakąś przytulną knajpką – Na co masz ochotę?
- Żeby pokazać ci, jak wiele dla mnie znaczysz, pozwolę ci dzisiaj wybrać – zaśmiałam się, na co przyjaciółka trzepnęła mnie lekko w ramię – Ale mniej na uwadze, że z chęcią zjadłabym sałatkę grecką – szepnęłam jej do ucha, na co ta tylko się roześmiała. 
Kilkanaście minut później siedziałyśmy w jednej z naszych ulubionych restauracji i wesoło gawędziłyśmy. Na moją prośbę, Amy nie poruszała już więcej wątku Zayna. Widziałam jednak, że bardzo chętnie podyskutowałby ze mną na ten temat i podpytała o kilka pikantnych szczegółów z naszego… musiałam to w końcu przyznać, łóżkowego życia.
Miłą atmosferę przerwała moja dzwoniąca komórka. Wygrzebałam ją z torebki po czym spojrzałam na wyświetlacz. Na mojej twarzy gościło zadowolenie pomieszane ze zdziwieniem. Amy posłała mi pytające spojrzenie, ale zamiast jej odpowiedzieć przyłożyłam telefon do ucha.
- Cześć, coś się stało? – spytałam zadziornym tonem bawiąc się serwetką. Przeniosłam swoje spojrzenie na Amy, która wyglądała jakby miała za chwilę wybuchnąć.
Cierpliwie słuchałam swojego rozmówcy, rzadko się odzywając. Co jakiś czas tylko przytakiwałam i uśmiechałam się na słowa tej osoby. Tym czasem moja towarzyszka o mało nie wyrwała mi z ręki telefonu, by sprawdzić z kogo połączenia tak bardzo jestem zadowolona.
- W takim razie do zobaczenia za kilka minut – rozłączyłam się i zaczęłam zbierać swoje rzeczy – Przepraszam cię, ale muszę iść. 
- Gdzie?! Kto dzwonił?! – zdziwiła się dziewczyna, krztusząc wodą.
- Zayn – odpowiedziałam tym jednym słowem na resztę pytań, zarzucając na siebie kurtkę. 
- Chyba sobie żartujesz… - jej spojrzenie mogło w tej chwili zabić.
- Przepraszam – szepnęłam jeszcze raz, po czym szybko wyszłam z lokalu i skierowałam się w stronę umówionego miejsca, mając nadzieję, że Amy nie znienawidzi mnie już całkowicie. 


Jego zarost delikatnie załaskotał mnie po policzku kiedy się witaliśmy. Poczułam jak dłonie chłopaka oplatają moją talię i zaciskają się na niej. Przytulił mnie do siebie, czułam na sobie każdy centymetr jego ciała. Mimo że nie powinniśmy, nie mogliśmy powstrzymać się przed okazywaniem sobie „uczuć” nawet w miejscach publicznych. Kiedy oderwał swoje usta od moich, usiedliśmy przy stole.

- Dlaczego tak pilnie zależało ci na tym spotkaniu – spytałam czując jak jego dłoń gładzi moje udo – Coś się stało? Mam nadzieję, że to nic poważnego.
 - Chciałem po prostu spędzić trochę czasu z tobą, czy to coś złego? – spytał, posyłając mi uśmiech. Żeby podsycić ogień wzruszyłam tylko ramionami. – Poza tym mam coś dla ciebie…
- Hmm… mam nadzieję, że to propozycja wakacji na Hawajach – odparłam zalotnie, a chłopak tylko zaśmiał się wesoło kręcąc głową.
- Coś lepszego – poruszył śmiesznie brwiami. Wyjął z kieszeni kopertę i podał mi do ręki – Chciałem dać ci to rano, ale kiedy się obudziłem już cię nie było… Ranny z ciebie ptaszek.
- I tak spóźniłam się na zajęcia… - mruknęłam zaglądając do środka koperty i wyciągając połyskujący, prostokątny kawałek papieru.
- Wiem, że może jest już trochę za późno, ale bardzo chciałbym żebyś przyszła. Naprawdę zależy mi na twojej obecności tego wieczoru…
W ręce trzymałam bilet wstępu na koncert One Direction w Ministry of Sound, który miał odbyć się dzisiejszego wieczoru. Uśmiech sam wkradł się na moją twarz. Spojrzałam na Malika, który z zaciekawieniem przyglądał się mojej reakcji.
- Ostatnio byłaś smutna i spięta, pomyślałem więc, że chętnie się rozerwiesz, a przecież nie zrobisz tego lepiej niż ze mną – znowu ten uśmiech, który powodował u mnie wyższe ciśnienie.
- Na pewno przyjdę – w podzięce przytuliłam się do chłopaka.
Zegar w restauracji wybił kolejną godzinę. Podskoczyłam na krześle jak oparzona. Zostało mi tylko kilka minut do końca przerwy. Inaczej po raz enty będę spóźniona, a to coraz bardziej przybliżało mnie do opuszczenia mojej uczelni. I to jak najbardziej nie dobrowolnie. 
- Muszę już lecieć, za chwilę zaczynają się zajęcia – pośpiesznie włożyłam bilet do portfela – Czuję, że moja kariera na uniwersytecie wisi na włosku. 
- Jeśli o mnie chodzi, tylko czekam aż cię wyleją. Wtedy będziemy mogli cię zatrudnić jako naszą tancerkę! Jesteś zbyt seksowana żeby siedzieć w ławce i słuchać wykładów – odparł dumny mulat.
- Trzymam cię w takim razie za słowo – zaśmiałam się, całując go na pożegnanie w policzek i szybko zniknęłam za szklanymi drzwiami restauracji. 


Krytycznie przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Po kilku nieudanych próbach w końcu stwierdziłam, że wyglądam naprawdę dobrze. Miałam na sobie krótką czerwoną sukienkę, czarną skórzaną kurtkę i botki na obcasach. Przeniosłam swoje spojrzenie na Amy, która leżała na łóżku i przeglądała jakiś magazyn.

- Myślisz, że mogę tak iść? – spytałam, chcąc zainteresować czymś przyjaciółkę.
- A czy to ma jakiekolwiek znaczenie, skoro Zayn i tak zerwie z ciebie te ubrania? – syknęła z ironią. Westchnęłam tylko na jej słowa poprawiając kołnierz kurtki.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że Zayn podarował mi tylko jeden bilet. W sumie i tak ich nie słuchasz… ale jeśli tylko masz ochotę zaraz do niego zadzwonię, żeby…
- Po co? Żebym go zabiła gołymi rękami, za to że demoralizuje mi przyjaciółkę? – przewróciła oczami – Jak masz ochotę to idź i baw się dobrze, przecież nie jestem ci tam potrzebna…
Bez słowa pokiwałam głową, że zrozumiałam. Podeszłam jeszcze do szafy i wyciągnęłam wieczorową torebkę, do której włożyłam kilka kosmetyków i bieliznę. Dziewczyna przyłapała mnie na tym, ale nie odezwała się już ani słowem. Widziałam jednak po jej twarzy, że nie jest przychylna temu co robię.


W klubie znajdowało się naprawdę sporo ludzi. Nawet nie podejrzewałam, że chłopcy mają tylu fanów wśród dorosłych. Byłam jednak zadowolona z tego odkrycia. Zajęłam swoje miejsce, która okazało się być lożą VIP i zamówiłam sobie drinka. Po kilku minutach czekania rozpoczął się występ.

Klubowicze przyjęli zespół bardzo ciepło i już po kilku minutach występu bawili się w rytm piosenek śpiewanych przez chłopców. Tym czasem ja spokojnie siedziałam na swoim miejscu i przyglądałam się wszystkiemu popijając drinka. Znajdowałam się blisko sceny, tak że Zayn bez problemu mógł mnie dojrzeć. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnęłam się do niego, a ten puścił mi oczko. Poczułam, że ten wieczór będzie naprawdę udany.
W pewnym momencie podszedł do mnie jakiś mężczyzna. Spytał mnie o imię, a kiedy przekonał się, że znalazł właściwą osobę wręczył mi małą karteczkę. Zaciekawiona od razu rozwinęłam papier.
Ty i Ja. U mnie. 15 minut po koncercie. - Z
Podniosłam głowę, ale Malik zajęty był swoimi fanami. Uśmiechnęłam się sama do siebie, wyczekując końca występu. Jeszcze nigdy minuty nie dłużyły mi się tak bardzo jak tego wieczora…


Jego dłonie błądziły po moim ciele przyprawiając mnie o przyjemne dreszcze. Usta co chwilę gubiły się w moim dekolcie, to z powrotem powracały do rozgrzanych warg. Jego perfumy powodowały  u mnie zawrót głowy mimo że leżeliśmy na łóżku. Wziął w dłonie mogą nogę i zaczął podnosić sukienkę ku górze. Oddałam się mu bez reszty chcąc, by zerwał wreszcie ze mnie ubrania i sprawił mi tą cholerną przyjemność…

Nasze pieszczoty przerwał dzwonek do drzwi. Oboje zignorowaliśmy go, byliśmy zbyt zajęci sobą, by myśleć teraz o kimkolwiek innym, niż my sami. Ale uporczywy dźwięk nie ustawał ani na chwilę. 
- Zaaayn – zamruczałam próbując oderwać jego usta od swoich –Trzeba iść otworzyć…
- Daj spokój – jęknął całując moją szyję – Podzwoni chwilę i sobie pójdzie. Chcę mieć cię teraz dla siebie…
- To tylko chwila – nalegałam odpychając go do siebie. W końcu się poddał i niechętnie wypuścił mnie ze swoich ramion. Zaproponowałam się, że to ja pójdę, zeskoczyłam z łóżka, poprawiłam sukienkę i wychodząc z pokoju puściłam mu oczko.
Mając nadzieję, że ta wizyta nie zajmie dużo czasu i za chwilę będę mogła wrócić do Zayna otworzyłam drzwi z błogim uśmiechem, zastanawiając się przy tym, kto chce odwiedzić Malika kilka minut po północy. 
Jednak kiedy zobaczyłam kto stoi w progu moja mina momentalnie zrzedła, a z ust wyrwało się:
- Cholera jasna…




Jak wam się podoba Zayn w takim, hmm... niegrzecznym wydaniu? :D 
Macie pomysł, kto mógłby zjawić się w drzwiach, że wywołał taką reakcję? 
Do napisania! ;*

PS. Chciałybyście przeczytać coś o Larry'm mojego autorstwa? ;)
Aga

piątek, 19 lipca 2013

#127. Liam

Idziesz właśnie przez hotelowy korytarz. Ludzie spieszą się, głowy mają w chmurach, w rękach trzymają telefony itp. Wpadają na siebie, czasem nie przepraszają. Właśnie jakiś mężczyzna - w rękach trzyma telefon, patrzy się na niego bez opamiętania, idzie właśnie w twoją stronę - wpada na ciebie, nawet nie przeprasza, tylko idzie dalej. Ty odkręcasz się w jego kierunku - Co za człowiek ! - myślisz sobie. Odkręcasz się właśnie i chcesz iść dalej, ale z impetem wpadasz na jakiegoś innego chłopaka. Nie zdążyłaś się właściwie na niego spojrzeć, bo z ręki wypadają ci kluczyki. Schylasz się, żeby je podnieść, chłopak też się przychyla. Nie zdążyłaś ich podnieść, bo chłopak sam ci je podaje. Spoglądasz na niego, patrzysz w jego piękne brązowe oczy, oboje głęboko patrzycie się sobie w nie. Magiczna chwila. Po kilku chwilach gapienia się na siebie chłopak coś mówi :
- Cześć - uśmiecha się szeroko - Jestem Liam. Liam Payne - nie przestaje się uśmiechać - a ty ? - pyta
- [T.I], [T.I] [T.N] - także się uśmiechasz
Oboje w końcu się otrząsnęliście i podnosicie się. Liam podaje ci twoje kluczyki. Dziwna chwila, oboje zamiast coś powiedzieć, cały czas się na siebie patrzycie. W końcu jakiś chłopak podchodzi do was :
- Czeeść ! Jestem Niall i zabieram Liam'a - Niall trzyma Liam'a za ramię i odciąga od ciebie
Ty zachichotałaś i poszłaś dalej, oni także. Gdy jesteście już od siebie kilka metrów słyszysz jak Liam krzyczy na Niall'a :
- Coś ty zrobił, zwariowałeś ?!
- Nie gadaj głupot tylko chodź - Niall wydawał się zakłopotany
Ty śmiejesz się i idziesz do swojego pokoju.
Kilka dni później jesteś na zakupach w sklepie. Stoisz obok półek z sokami. Bierzesz jeden karton soku, wkładasz go do koszyka i już chcesz iść, ale z impetem wpadasz na jakiegoś chłopaka. Oboje jesteście zdziwieni. To ten sam chłopak, na którego wpadłaś w hotelu, Liam. Nic nie mówicie, oboje trochę się zaczerwieniliście, zrobiło ci się głupio, bo nic nawet nie powiedziałaś, ani jednego ,,przepraszam", więc uśmiechnęłaś się tylko i poszłaś dalej, on także.
Idziesz w stronę hotelu. Mijasz park, następnie twoje ulubione centrum handlowe i jesteś już pod hotelem. Zaczyna coś ci kapać na głowę, to deszcz. Zaczynasz patrzeć w górę i idziesz dalej. Po kilku chwilach odkręcasz się, robisz małe kółko i z powrotem idziesz w linii prostej. Po raz kolejny wpadasz na jakiegoś chłopaka, tak, to znów Liam :
- Hej, [T.I] ? Co ty tak na mnie wpadasz ?! - zachichotał
- A no, bo - język ci się plącze - tak jakoś - ty również zachichotałaś
Oboje uśmiechacie się do siebie :
- [T.I] może dałabyś się zaprosić na małą kolację ? - zapytał nieśmiele
- Ooo, chętnie - zarumieniłaś się
- No to może dziś wieczorem o 19:00 ? W restauracji, tej naprzeciwko hotelu ? - zapytał
- Ok, chętnie przyjdę ! - zachichotałaś
- No to będę na ciebie czekał - uśmiechnął się i poszedł w swoją stronę, ty też
Jesteś trochę zdziwiona swoim zachowaniem. Wcale się nie znacie, rozmawialiście tylko dwa razy, a widzieliście się trzy razy. A ty od razu godzisz się na kolację, bez zastanowienia?
Jest już 18:40. Dopiero wychodzisz z łazienki, patrzysz na zegarek, zaczynasz szybciej się szykować. Makijaż pozostawiłaś bardziej naturalny. Włosy zostawiasz rozpuszczone. Zakładasz śliczną miętowo-białą sukienkę, buty na obcasie i bierzesz niewielką białą torebkę. Zamykasz drzwi za sobą i kierujesz się w stronę restauracji, w której masz się spotkać z Liam'em. Jesteś punktualnie na miejscu. Wchodzisz i od razu zauważasz go. Powoli i z gracją idziesz w jego kierunku. Gdy tylko cię zauważa, onieśmiela z wrażenia. Podnosi się i wysuwa ci krzesło żebyś mogła usiąść :
- Pięknie wyglądasz - uśmiechając się rzuca ci komplement
- Dziękuję - lekko się zarumieniasz
Liam daje znak kelnerowi, żeby przyniósł wam zamówione przez niego wino. Zaczynacie rozmawiać. Oboje śmiejecie się, mówicie o swoich zainteresowaniach, pijecie wino, wspominacie czasy swojego dzieciństwa i w ogóle.
Jest już około 22:30. Cieszycie się swoim towarzystwem. Musicie już jednak powoli wracać. Powoli i mozolnie idziecie do hotelu. Jesteście już troszeczkę podpici :
- Haha, Liam uważaj - śmiejesz się, gdy Liam potyka się o swoje nogi
Jesteście już pod twoim pokojem hotelowym. Liam odprowadził cię pod same drzwi :
- No, to mój pokój - zachichotałaś, gdy zobaczyłaś jak Liam się do ciebie uśmiecha
- No to na mnie już pora na mnie, do zobaczenia ! - Liam dał ci buziaka w policzek i odszedł do swojego pokoju
Ty uśmiechnęłaś się, jedną ręką lekko dotknęłaś swój policzek.
*ponad dwa miesiące później*
Jesteś właśnie z Liam'em na spacerze w parku. Od tamtego spotkania jesteście dobrymi przyjaciółmi, spotykacie się bardzo często. Powoli chodzicie, rozmawiacie, śmiejecie się, tak wygląda każde wasze spotkanie :
- Hej, mam pomysł ! - powiedziałaś do Liam'a uśmiechając się
- Jaki ? - Liam także się do ciebie uśmiechnął
- Musisz mnie złapać ! - krzyknęłaś i od razu zaczęłaś uciekać przed nim
Liam zaczął cię gonić, szybko jednak udało ci się go zgubić. Schowałaś się za jednym z drzew. Ukradkiem patrzyłaś czy Liam się nie zbliża. Nagle poczułaś jakieś silne dłonie na swoich biodrach :
- Ha ! Mam cię ! - krzyknął Liam
Udało mu się cię znaleźć bardzo szybko :
- Liam, głupku ! Puść mnie ! - zaśmiałaś się
- Hmm, niech pomyślę, nie ! - uśmiech nie znikał z jego twarzy
Oboje patrzyliście się na siebie tak przez kilka chwil. Wasze twarze powoli zbliżały się do siebie, dzielimy je milimetry. Nagle z kieszeni Liam'a wydobył się dźwięk, dzwonił mu telefon :
- Boże, kto dzwoni ?! -chłopak trochę się zdenerwował
Liam zaczął wyciągać telefon z kieszeni :
- Halo ?! - odebrał
- Siemka. Jutro mamy próbę o 15:30, zmienili nam godzinę - to był Niall, ten sam chłopak, który przerwał wam w hotelu
- Dobra ! - Liam rozłączył- Zawsze wiedzą, kiedy najlepiej zadzwonić ! - zaśmiał się
Ty także się zaśmiałaś, jednak nie trwało to długo, tobie też zadzwonił telefon. Zaśmiałaś się :
- Halo ? - odebrałaś
Liam w skupieniu czekał aż skończysz rozmowę. Po zakończonej rozmowie nogi się pod tobą ugięły :
- Łoo, [T.I] co się stało ? - zapytał zdziwiony
- Mój, mój tata zmarł ! - upadasz bezsilnie na ziemię
Liam'owi odebrało mowę :
- Liam, muszę wracać do Polski ! Nie mogę ich tak zostawić, muszę tak wrócić ! Liam, Boże ! - zaczynasz mocno płakać, Liam cię przytula - Nie zdążyłam się z nim nawet pożegnać!
Twój tata zmarł. Nawet nie zdążyłaś się z nim pożegnać, przytulić, powiedzieć ostatnie ,, Kocham cię". Musisz wracać do Polski, do rodziny, teraz najbardziej potrzebujecie wsparcia najbliższych. Musisz zostawić Londyn, miejsce w którym poznałaś najwspanialszych ludzi na świecie, w tym Liam'a. To jednak nie koniec złych wiadomości. Po jutrzejszej próbie Liam wraz z zespołem jedzie w trasę koncertową. Możecie się już nie zobaczyć, nie wiadomo czy wrócisz jeszcze do Londynu ...
Liam jutro musi być na próbie, tobie udało się kupić bilety także na jutro. Od rana będziesz się pakować, Liam od rana będzie w studiu. Pożegnacie się chociaż ostatni raz ?
*następny dzień*
Ty wyjeżdżasz z Londynu o 17:30. Akurat wtedy Liam będzie na próbie. Nie pożegnacie się, czas jest jedynym problemem.
Właśnie trwa próba. Niedługo Liam będzie wykonywał swoją solówkę. Od początku był zamyślony, smutny. Nikomu nie chciał powiedzieć, co mu jest. Stoi przy mikrofonie, w jego głowie znajduje się tysiące myśli. Zaraz jego solówka. Już czas. Liam jednak nie zaczyna śpiewać, patrzy w okno. Mocno zaciska ręce. Bierze oddech i w pewnej chwili wybiega z sali. Chłopaki nie wiedząc co się dzieje biegną za nim. Liam jedzie na lotnisko, do ciebie :
- Liam, gdzie ty jedziesz ? - krzyczy Zayn
- Muszę chociaż ostatni raz zobaczyć [T.I] - Liam nie zatrzymuje się
Chłopaki bez zastanowienia się jadą z nim.
Ty już za chwilę wejdziesz do samolotu. Już dajesz bilet, ale słyszysz jak ktoś woła twoje imię, to Liam :
- [T.I] poczekaj ! - biegnie do ciebie, za nim chłopaki
Ty gdy tylko go widzisz od razu biegniesz do niego. Od razu jak najmocniej możesz go przytulasz :
- Nie mogłem pozwolić, żeby odjechała bez pożegnania, nie mógłbym na to pozwolić !
- Boże, Liam przerwałeś próbę dla mnie ? - łzy lecą ci po policzkach
- Tak. Kocham cię ! - całuje cię namiętnie w usta
Ty jesteś zaskoczona :
- Ja też cię kocham Liam - całujesz go jeszcze raz
Wszyscy dookoła widzieli to co się stało, biją wam brava. Chłopaki czekają na Liam'a, Niall'owi spływają łzy :
- Niall, co ty płaczesz ?! - pyta go Zayn
- Nie, to oczy mi się pocą ! - ociera je
Ty nadal przytulasz się do niego, jednak musisz już wsiadać do samolotu :
- Liam, muszę iść .
- [T.I] obiecaj mi, że wrócisz. Gdyby nawet była taka potrzeba, przerwę koncert dla ciebie, nawet trasę, kocham cię ! - ostatni raz cię całuje
- Obiecuję ci, kocham cię !
Wsiadasz do samolotu, Liam podchodzi do chłopaków :
- Wróci ? - pyta Harry
Liam patrzy na odlatujący już samolot :
- Wróci - mówi z uśmiechem


Podoba się ? :)
 Do następnego, trzymajcie się ♥ :)
 Gosia ♥
Szablon by S1K