Statystyka

poniedziałek, 29 lipca 2013

#131. Liam, część 1

Tylko spokojnie! Opanuj się dziewczyno! Choć raz spróbuj zachowywać się n o r m a l n i e! Chociaż się postaraj! Ten jeden raz! Nie zrób z siebie idiotki! Nie przed n i m i…
Stałam pod drzwiami bijąc się z myślami. Co chwilę odchodziłam od nich, żeby chwilę potem z powrotem przed nimi stanąć. Wyciągnęłam przed siebie dłoń, żeby zadzwonić dzwonkiem, ale ją cofnęłam. I tak w kółko… W końcu stanęłam na chodniku, przed domem i westchnęłam.
Czym ja się tak bardzo przejmowałam? To miały być korepetycje jak każde inne. Miałam wytłumaczyć wszystko najlepiej jak umiałam, pomóc zrozumieć materiał i wrócić do domu. Bez zbędnych cyrków, które odstawiałam już od kilku minut! Ale w moim przypadku to przecież było niemożliwe. Przygryzłam wargę. Może nie powinnam się zgadzać? Może powinnam grzecznie odmówić tłumacząc się, że jestem za młoda, żeby tłumaczyć materiał starszym od siebie…
Z drugiej jednak strony chciałam tego najbardziej na świecie; spotkać się z nimi na osobności, spokojnie porozmawiać. Więc kiedy los rozdał mi szczęśliwe karty, nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko wejść do gry. W głębi serca wiedziałam, że sobie poradzę, że w życiu pokonałam już większe przeszkody, że właśnie spełniają się moje marzenia…
Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech, poprawiłam torbę po czym stanęłam przed drzwiami. Bez najmniejszych oporów nacisnęłam dzwonek. Nie minęła może minuta, kiedy w progu stanął dobrze mi, już, znany Paul – manager chłopaków. To właśnie on zawitał do mojej szkoły i poprosił mnie, bym przygotowała chłopaków do egzaminu z pierwszego semestru, który miał odbyć się za 2 tygodnie.
- {T.I}! jak dobrze, że już jesteś! – przywitał mnie z wielkim uśmiechem wpuszczając do środka – Proszę, wejdź. 
Niepewnie przestąpiłam próg, po czym zostałam zaprowadzona do kuchni. Tam, przy wielkim drewnianym stole siedziała piątka chłopców. Każdy skupiony i pochylony nad swoją książką. Paul trącił mnie w bok szepcząc do ucha śmieszne słówka na ich temat, na co tylko zachichotałam. Z nad książki, pierwszy podniósł głowę Louis. Widząc moją osobę uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Chłopcy, przerwijcie tą intensywną naukę i na chwilę ostudźcie swoje mózgi  - zaśmiał się Paul – Chciałbym przedstawić wam nową korepetytorkę {T.I}, przygotuje was ona do egzaminu, który zdacie śpiewająco… Miejmy przynajmniej taką nadzieję…
- Cześć {T.I} – odpowiedzieli wszyscy chórem. Ja natomiast byłam zbyt przejęta, by mówić więc tylko pomachałam ręką.
Zachęcona przez managera usiadłam przy honorowym miejscu, na samym środku, tak żebym miała równy dostęp do każdego, a potem wyciągnęłam książki. Każdy mój ruch był śledzony przez oczy chłopców. Po chwili byłam gotowa do nauczania. W między czasie Paul gdzieś zniknął, a ja kompletnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić… Na szczęście pojawił się tak szybko jak się ulotnił. Widząc, że w pomieszczeniu panuje spokój uśmiechnął się serdecznie.
- Widzę, że świetnie sobie radzicie – posłał mi troskliwe, wręcz, spojrzenie – ja w takim razie wracam do siebie, życzę wam miłej i owocnej współpracy.
Ostatni raz omiótł kuchnie wzrokiem po czym zniknął za drzwiami. Chłopcy patrzyli po sobie bardzo uważnie, jednocześnie jakby czegoś nasłuchując. Kiedy w całym domu rozległ się huk zamykanych drzwi, na ich twarzach zagościły cwane uśmieszki. Lou posłał Harry’emu znaczące spojrzenie i… zaczęło się!


- Lou podaj do mnie! – Tommo rzucił do Hary’ego… cyrkiel! Zakryłam oczy, żeby na to nie patrzeć, ale o dziwno nie usłyszałam krzyku boleści. Mimo wszystko postanowiłam zostać w bezpiecznej pozycji, jaką było leżenie na stole twarzą  schowaną między ramionami.
Zaczęłam się zastanawiać się jak doprowadzę moich „uczniów” do porządku. Nie byłam dobra w zwracaniu na siebie uwagi, ani krzyczeniu. Praktycznie każdy kojarzył mnie z cichą dziewczynką, która popołudniami rozwiązuje dodatkowe zadania z matematyki. Nie wiedzieli jaka byłam naprawdę… Ale może to i lepiej? Przynajmniej za każdym razem oszczędzałam sobie dziwnych spojrzeń.
W końcu postanowiłam zaryzykować – podniosłam głowę. Chłopcy krzyczeli, skakali po krzesłach i rzucali w siebie czym się dało. Nad moją głową przeleciały 2 dezodoranty, tarka do sera i przedłużacz. Krzyknęłam kiedy Zayn zaczął dobierać się do noża, ale na nic to się zdało. Byli niczym banda dzieciaków… Cóż, odezwała się wielka dorosła, która nigdy nie zachowuje się jak mała dziewczynka…
Nagle zauważyłam, że ktoś podsuwa mi pod nos ciasteczko. Zmarszczyłam brwi, po czym spojrzałam na ów osobę, którą był Niall! Posłał mi przyjazne spojrzenie i przysunął bliżej swoje krzesło.  Podsunął mi zeszyt, robiąc nieodgadnioną minę.
- {T.I}, wytłumaczysz mi to zadanie? – rzuciłam okiem na równanie po czym zaczęłam wykładać niczym profesor na prestiżowej uczelni.
- Po pierwsze musimy pozbyć się ułamka, potem należy obustronnie pomnożyć przez 5. Kiedy już otrzymasz taką nierówność dzielisz ją przez 2, a potem pierwiastkujesz – skończyłam łapiąc oddech, ale blondyn przylegał mi się, jakbym pochodziła z innej planety.
Przygryzłam wargę zastanawiając się jak prościej wytłumaczyć mu to zadanie. Widząc Zayna dobierającego się do pudełka ciastek wpadłam na genialny pomysł.
- Zayn! Rzuć mi ciastko! – krzyknęłam wyciągając przed siebie ręce. Chłopak rzucił mi pierniczka z ciekawską miną. Wzięłam do ręki ciastko, które dostałam przed chwilą od Nialla i zaczęłam jeszcze raz.
- Przecież to takie proste! – krzyknął blondyn zapisując rozwiązanie – Jesteś genialna {T.I}!
Chłopcy zaprzestali swojej zabawy i spojrzeli po sobie porozumiewawczo. W jednej chwili zostawili wszystko co trzymali i pognali do Nialla, który brał się za następny przykład. Kiedy dotarło do nich, że blondyn zrozumiał matematykę, rzucili wszystko i złapali za swoje zeszyty.
- {T.I}, pomóż mi z zdaniem z fizyki! – krzyczał Harry rzucając mi na stół stos książek.
- Nie! Najpierw ja! – Lou zepchnął wszystko ze stołu i sam na nim usiadł rozkładając przede mną ćwiczenia z geografii. Zaczęłam się cicho śmiać, ale po chwili wybuchłam i tylko mój śmiech było słuchać w całym pomieszczeniu. Chłopcy patrzyli po sobie z litościwymi uśmiechami, kiedy ja tarzałam się ze śmiechu.
- To jak będzie? Pomożesz nam? – spytał Zayn, kiedy wreszcie się uspokoiłam.
- No jasne! Siadajcie – uśmiechnęłam się – W końcu po to tu jestem!
I tak zaczęłam tłumaczyć każdemu z osobna wszystkie niezrozumiałe zagadnienia. Wyjątkiem był Liam, który za nic w świecie nie chciał, żebym patrzyła na jego zadania. Nie wiedziałam co odpowiedzieć na jego fukania dotyczące dojrzałości i samodzielności, więc siedziałam cicho i starałam się odzywać do niego jak najmniej. Chociaż to wcale nie było trudne, gdyż Payne, prawie wcale nie otwierał ust, kiedy reszta trajkotała wesoło na różne tematy. Trochę mnie to bolało, ale nie była to moja sprawa, dlaczego chłopak zachowuje się tak, a nie inaczej. Miałam być tylko jego nauczycielką, nie terapeutką….


I tak przez cały następny tydzień chodziłam do domu One Direction, żeby pomagać niesfornym chłopakom zrozumieć świat nauki. Muszę przyznać, że z dnia na dzień szło im coraz lepiej. Przy okazji zżyliśmy się i choć minęło zaledwie kilka dni, mogłam śmiało powiedzieć, że łączyła nas silna więź. Często śmialiśmy się, urządzaliśmy bitwy na jedzenie czy graliśmy na konsoli. Spędzaliśmy wieczory jak zwykli, młodzi ludzie. Chłopcy nawet na chwilę nie dali mu odczuć, że moja nadzwyczajna mądrość czasem ich przeraża, czy ich sława ma jakiś związek na nasze relacje.
Za to Liam jakby odsuwał się ode mnie coraz bardziej. Nie chciałam nic mówić, bo miałam przecież jeszcze chłopców. Dzięki nim, chociaż przez chwilę nie zadręczałam się tą sytuacją. Mimo wszystko chciałam mieć dobry kontakt ze wszystkimi, więc noce spędzałam na rozmyślaniu, co takiego mogłam zrobić, że ten chłopak traktuje mnie tak chłodno? Zanim jeszcze zdążyłam go poznać, myślałam, że jest ciepłą i przyjazną osobą o złotym sercu. Uważałam go za utalentowanego człowieka i wspaniałego brata dla chłopców. A tym czasem, w ciągu jednej chwili moje wyobrażenie o nim lego w gruzach. Chociaż nie… mimo wszystko chciałam wierzyć, że Liam jest taki, jakim go sobie wymarzyłam. Mimo wszystko.
Tylko dlaczego cały czas miałam wrażenie, że odkąd tylko mnie zobaczył, próbował tłumić targające nim emocje, które tylko ja  zdołałam zobaczyć w jego oczach, przez ułamek sekundy?


***


- Mogę wejść? – Zayn wsadził głowę między drzwi a framugę i rozejrzał się po pokoju. Nie usłyszał odpowiedzi, ale to nie przeszkadzało mu, żeby przestąpić próg. Cicho zamknął za sobą drzwi, po czym podszedł do komody opierając się o nią. – Chyba musimy porozmawiać…
Uniosłem wzrok znad gitary i posłałem mu pytające spojrzenie. Ten jednak, zupełnie jak przed chwilą ja, nie odezwał się ani słowem. Po chwili ciszy, która wisiała między nami odłożyłem gitarę na stojak i zsunąłem się na skraj łóżka. Lekko uderzyłem się w uda, dając przyjacielowi znak, żeby zaczął mówić pierwszy, skoro przyszedł mu z własnej inicjatywy.
- Lubisz {T.I}? – spytał obracając w palcach figurkę słonia.
- Co to za pytanie? – zdziwiłem się, będąc coraz bardziej zaciekowym jego wizyty tutaj.
- Normlane – wzruszył ramionami – Lubisz ją czy nie?
- No… tak. Tak lubię ją, chyba jak każdy z nas – odpowiedziałem drapiąc się po karku – A co chodzi…?
Zapadło milczenie. Chłopak nadal bawił się figurką, nawet nie obdarzając mnie przelotnym spojrzeniem. Przełknąłem głośno ślinę czując jak zasycha mi w gardle. Z każdą chwilą zaczynało do mnie docierać, że Zayn wie w s z y s t k o. I coraz bardziej mnie to niepokoiło.
- O to, jak na nią patrzysz – zrobiłem niedorzeczną minę, ale przyjaciel widząc to wszytko tylko prychnął niezadowolony – Przestań udawać, chociaż przede mną! Może reszta tego nie zauważa, ale ja nie jestem ślepy. Widzę więcej niż jesteś to sobie w stanie wyobrazić… Liam, dlaczego to robisz? Dlaczego ją od siebie odpychasz?
Lekko zdezorientowany, a może i nawet zawstydzony spuściłem wzrok. Przygryzłem wargę szukając sensownej odpowiedzi na jego pytanie. Ale mimo kilkuminutowej ciszy nie potrafiłem jej znaleźć. A może ona cały czas była? Tylko ja to ja potrafiłem przyznać się sam przed samym sobą, że ją znam? To było takie trudne… Było tyle wątpliwości, strachu i nadziei. A przecież wszystko to już raz przeżyłem. I nie chciałem, by historia zatoczyła koło i z powrotem poraniła mnie bolesnymi wspomnieniami.
- Nie chcę jej krzywdzić – wydukałem wreszcie, stawiając na szczerość – Chcę ją tylko przed sobą obronić…
- Liam… - chłopak usiadł obok mnie i położył mi rękę na ramieniu – Wiem, że chcesz dla niej najlepiej, ale prawda jest taka, że zachowując się w ten sposób, nie dość, że ranisz ją, to jeszcze bardziej siebie. Wiem, że boisz się zaryzykować, po tym co stało się z Danielle. Ale to już zamknięty rozdział. A teraz czeka na ciebie nowy, który musisz zapisać. Chcąc być szczęśliwym nie możesz patrzeć za siebie. Musisz skupić się na tym co jest przed tobą. I na twojej drodze właśnie stanęła {T.I}. Ona jest twoim nowym początkiem. Ona pomoże ci przejść kolejny rozdział w twoim życiu. Pozwól jej na to. Nie odtrącaj jej ze względu na błędy przeszłości….
Spojrzałem na Zayna z wdzięcznością i uśmiechnąłem się promiennie. W tym co mówił było tyle mądrości. Czasami głęboko zastanawiałem się skąd tak młody chłopak bierze życiowe wskazówki. Teraz wiedziałem, że płyną one prosto z jego serca… I właśnie teraz, jedna z nich, dała mi do myślenia więcej, niż mądre słowa innych, skierowane do mnie przez całe życie.
Tak, źle zrobiłem. Ale prawda była taka, że bałem się ją zranić. Nic więcej. Wolałem, by pielęgnowała w swoim sercu mój obraz, taki, jaki zawsze sobie wyobrażała. Nie byłem idealny, stanowczo odbiegałem od większości wyobrażeń, choć tak bardzo się starałem. Nigdy nie zamierzałem jej skrzywdzić. Nigdy nie chciałem żeby przeze mnie cierpiała. Ale nie umiałem się inaczej bronić. Nie umiałem inaczej jej pokazać, że nie jest dla niej dobry. Robiłem to wszystko, żeby było jej potem lepiej, żeby nie musiała cierpieć. Ale teraz wiedziałem, że przyjąłem najgorszą taktykę. Że cierpiała przeze mnie, a z nią ja. Tak, źle zrobiłem. Tak, chciałem to wszystko naprawić.
Ponoć nigdy nie jest za późno na to, by zacząć wszystko od nowa…


I jak Wam mijają wakacje? Bo jak dla mnie o wiele za szybko i niestety nie tak kolorowo, jak to się zapowiadało. Ale trzeba unieść głowę do góry i iść dumnie przed siebie! Pamiętajcie o tym! :)
Mam nadzieję, że Imagin się podoba! 

PS Cieszę się, że podobało Wam się opowiadanie o Larry'm. 2 części raczej nie będzie, ale możecie spodziewać się kolejnych historii z ich udziałem <3

Aga


8 komentarzy:

  1. http://1d-imaginy-polska.blogspot.com/
    Czy ten imagin czasami nie pochodzi z tej strony ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to jest moja stara strona z Imaginami, ale niestety miała mało odwiedzin i przeniosłam się do dziewczyn, tutaj. Stwierdziłam, ze zanim zabiorę się za nowe, najpierw opublikuje te, co już napisałam. Także spokojnie, nic od nikogo nie ukradłam :) Poza tym nie wiem, czy zauważyłaś, ale popsuje się tym samym nickiem - Chaba Baba.

      Usuń
  2. Ale zajebisty! Dawaj następną część! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. jest świetny x

    OdpowiedzUsuń
  4. boskieee *.*

    http://totaleclipseoftheheart69.blogspot.com/2013/07/rozdzia-8.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Mmm :*
    Wyczuwam geniusz, bo to jest nieziemskie *.*
    Awwwww...
    Supcio imaginek ;)
    Czekam na nn!

    Zaoraszam również do sb
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten blog został nominowany do liebster award
    http://imaginy-onedirection-fans.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K