Miłość, która się zmienia
nie jest miłością. Miłość jest jak nieusuwalne znamię, przetrwa
burze i nigdy nie zadrży. Miłość nie zmienia się
z czasem, w ciągu godzin czy tygodni, ale potwierdza się, nawet
u progu przeznaczenia.’
(William Szekspir)
-
Z nami koniec - powiedział zimnym tonem, pozbawionym jakichkolwiek uczuć.
Jakby to było zwykłe zdanie oznajmiające. Nic więcej… Jego twarz, niczym
kamienna maska zakryła wszystkie emocje. Czułam się, jakbym właśnie stanęła
twarzą w twarz z posągiem
-
Ale… Niall… - jęknęłam zupełnie zbita z tropu, nie wiedząc jak ubrać w słowa
to, co działo się w moim sercu i głowie. Przecież nic nie zapowiadało takiego
obrotu sprawy! Jeszcze kilka minut temu siedzieliśmy na łące, wtuleni w siebie
i wyznawali sobie miłość.
Teraz
wydawało mi się, że wszystkie uczucia, jakimi mnie darzył uleciały z jego
serca. Odkąd wypowiedział te feralne słowa nie spojrzał na mnie ani razu.
Błądził oczami po ścianie drzew starając się zachowywać naturalnie. Ale
przecież tak nie było! Co zmieniło się w tak krótkim czasie?!
-
Dlaczego…? – czułam jak mój głos się łamie, a w oczach zaczynają pojawiać się
łzy.
-
Daj spokój, {T.I.} – odparł podnosząc się z ziemi – To nie ma sensu.
Nim
zdążyłam jakoś zareagować jego sylwetka znikła za pniami drzew. Siedziałam na
kocu oniemiała. W mojej głowie panował kompletny chaos, nie miałam pojęcia, co
dzieje się wokół. Nie płakałam, po prostu nie mogłam w to uwierzyć. Co się
przed chwilą stało? Przecież to nie była prawda! Nie mogła…
Jak
przez mgłę pamiętam powrót do domu. Na dworze panował już mrok, kiedy weszłam
do opustoszałego mieszkania. Tak dawno tu nie byłam, większość czasu spędzałam
w domu chłopaków… Właśnie w tym momencie, sama pośród czterech ścian,
poczułam się bardziej samotnia niż kiedykolwiek. Weszłam do salonu po czym
usiadłam na ziemi opierając się o tył kanapy. Przede mną stała komoda, a na
niej… nasze wspólne zdjęcia.
Uśmiechnęłam
się pobłażliwie. To wszystko wydawało się tylko snem, cholernym koszmarem.
Byliśmy tacy szczęśliwi… Myślałam, że jestem ważną osobą w jego życiu, że
zależy mu na mnie, przecież tyle razy mi to powtarzał. Planowaliśmy już wspólne
wakacje. Fani mnie akceptowali, a nawet jeśli nie, to przynajmniej na tyle, że
życie nie było dla mnie zbyt uciążliwie. Miałam wrażenie, że ten chłopak jest w
stanie obronić mnie przed złem tego świata gołymi rękami. Że moje miejsce na
ziemi znajduje się tylko w jego ciepłych ramionach. Nadal nie mogłam zrozumieć
gdzie popełniłam błąd. Co takiego zrobiłam, że niebieskooki postanowił zakończyć
tę znajomość. Jak to się mogło stać, że przeoczyłam tak ważny moment, kiedy to…
przestało mu zależeć? … przestałam mu się podobać? … przestał cieszyć się moim
towarzystwem? … przestał mnie kochać?!
Z
kieszeni kurtki wyciągnęłam paczkę papierosów, po czym zapaliłam jednego. Wiem,
że to szkodzi zdrowiu, że mogę potem żałować, że to co robię jest złym
postępowaniem i nie rozwiązuje żadnego z nawarstwiających się problemów. Ale
ludzie są tylko ludźmi i często nie postępują tak, jak powinni. Na przykład pozwalają
darzyć się głębokim uczuciem, a potem to niszczą... Zaciągnęłam się dymem,
myśląc o tym jak kiedyś było nam dobrze. Kiedyś, jak to brzmi? Wydaje
się, jakby to była zapomniana przeszłość, coś nieuchwytnego. A tym czasem, moim
kiedyś były zaledwie godziny spędzone bez niego…
Minęły 3 dni. Bez jego głosu, uśmiechu, dotyku. Przez
ten czas łudziłam się, że do mnie zadzwoni, że da mi jakiś znak i zapragnie
naprawić tę straszną pomyłkę. A wystarczyłoby tylko jedno jego słowo i byłabym
mu skłonna przebaczyć dosłownie wszystko. O, jakże złudne były moje marzenia… W
tym czasie stałam się wrakiem człowieka. Nie dbałam o swój wygląd, przestałam
komunikować się ze światem, zaprzestałam uczęszczać na studia, mimo że tak
bardzo to wszystko kochałam. Bez niego, nawet to, co przedtem wydawało się dla
mnie ważne, teraz nie miało najmniejszego znaczenia.
Ale nigdy nie przestałam go kochać. I na dnie serca
tliła się we mnie nadzieja, że on również nie przestał darzyć mnie tym pięknym
uczuciem. Chciałam walczyć. Pokazać mu, że jest dla mnie jak powietrze i nie
zrezygnuje z niego… dopóki nie polegnę. Nie byłam osobą, która się poddaje,
zawsze walczyłam do końca, z uporem i wiarą w swoje ideały. I tym razem miało
być dokładnie tak samo…
Nie zastanawiając się ani chwili narzuciłam na siebie
kurtkę i skierowałam się w stronę domu One Direction. Kiedy szłam w tamtą
stronę byłam bojowo nastawiona do mojej misji. Chciałam pokazać
wszystkim wokół, że jestem silna i odważna. Że się nie boję. Ale kiedy stałam
pod jego drzwiami okazało się, że światu ukazała się krucha osóbka, która
desperacko pragnie odzyskać miłość swojego życia. Nic więcej.
Drżącą dłonią zapukałam do drzwi. Przez chwilę
wydawało się, że nikogo nie ma w domu. Ale to były tylko pozory. Znałam ich
wszystkich zbyt dobrze… Zapukałam po raz drugi, trzeci, a potem szósty. W końcu
gałka zaczęła się przekręcać. Dopiero wtedy zorientowałam się, że cała drżę, a
w gardle urosła mi ogromna gula. W drzwiach stanął Liam.
- {T.I.}, co ty tu robisz? – wydawał się zbyć
zdziwiony i nieco niezadowolony z mojej obecności.
- Przyszłam porozmawiać z Niall’em – odparłam ostro,
próbując ukryć pojawiające się w moich oczach łzy.
- To nie jest dobry pomysł – jęknął drapiąc się
nerwowo po karku.
Za to ja z każdą chwilą czułam, że dłużej nie dam rady
udawać silnej i odważnej kobiety. Byłam słaba i bezbronna. Byłam nikim bez
niego. A przede mną stał chłopak, którego do tej pory uważałam za przyjaciela.
Tym czasem nawet on nie chciał wyciągnąć w moją stronę pomocnej dłoni. Dlaczego
właśnie teraz wszyscy się ode mnie odwrócili…?
- Liam, błagam, pomóż mi – załkałam, posyłając w
diabli mój pierwotny plan – Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego mnie zostawił?
- Przykro mi, mała – odparł stłumionym głosem,
zostawiając mnie bez odpowiedzi. Bez słowa zamknął mi drzwi przed nosem, a ja
poczułam się tak, jakby ktoś wbił ostry sztylet w moje, biedne i
poranione już, serce.
Z podkulonym ogonem wróciłam do swojej samotni. Byłam
zmęczona, wyziębnięta i przemoczona do suchej nitki. Kiedy wracałam, z jeszcze bardziej
złamanym sercem, nie obchodziły mnie strugi deszczu, przed którymi uciekali
ludzie do pobliskich kawiarni czy sklepów. Ale mnie było wszystko jedno. Ani
deszcz, ani dziwne spojrzenia przechodniów, ani mój wygląd. W tamtym momencie
już nic nie było dla mnie ważne.
Nie zdejmując mokrych ubrań usiadłam na kanapie i po
raz kolejny tego dnia zapaliłam papierosa. Spojrzałam na popielniczkę, leżącą
na stole. Była zapełniona popiołem i resztkami używek. Już nawet nie pamiętałam
czy to ja aż tak bardzo się zaniedbałam czy to może pozostałości po ostatniej
wizycie Zayna tutaj. Ach, Zayn. Wydawało mi się, że wszyscy przestali się mną
przejmować. Wraz z odejściem Niall’a odeszli i oni.
Poczułam jak moim ciałem targają zimne dreszcze, a
głowa, która dawała o sobie znać od samego rana, bolała tak bardzo, że prawie
traciłam zmysły. Powlekłam się do szafki z lekami i wysypałam wszystkie pudełka
na stół. Drżącymi rękami zaczęłam przebierać w opakowaniach, szukając środka na
ból głowy. W końcu znalazłam. Całe, jeszcze nie napoczęte. Wzięłam do ust 2
tabletki popijając je napojem gazowanym. Ale zamiast oczekiwanej ulgi ból
narastał z każdą chwilą.
Czułam się jak wrak człowieka, który w swoim życiu
przeszedł przez ogrom cierpienia i bólu, nie mając przy sobie bliskich osób,
pokonując napotkane przeszkody z ogromną trudnością. Tym czasem byłam tylko
młodą dziewczyną, którą rzucił chłopak. A że był moją jedną i największą
miłością… to już nikogo nie obchodziło. Połknęłam kolejną tabletkę, a potem
jeszcze jedną i jedną.
Dopiero kiedy zauważyłam, że opakowanie po lekach jest
puste zdałam sobie sprawę, że popełniłam błąd. Ale nie pierwszy i … nie
ostatni? Zaczęłam tracić świadomość, kontury mebli i ścian zaczęły się ze
sobą zlewać. Próbowałam złapać się czegoś, ale nie było nic w zasięgu moich
dłoń.
- Niall… Niall… - łkałam tracąc zmysły.
"Pamiętasz, jak mi obiecałeś, że mimo wszystkiego
i wszystkich będziesz przy mnie? Że cały czas będziesz trzymać mnie za rękę i
nigdy nie puścisz? Pamiętasz Niall? Dlaczego nie dotrzymałeś obietnicy?
Dlaczego odszedłeś?!"
Z każdą kolejną chwilą czułam się coraz lżej, a myśli
już nie ciążyły tak bardzo. Nie miałam już na nic sił. Ale było mi dobrze, bo
wreszcie mogłam na chwilę zapomnieć. Przestać żyć tym co było, choć na tak
krótką chwilę. Nigdy nie chciałam się poddać, nigdy nie chciałam przegrać. Ale
w wcale tak już jest, że jeden wygrywa, a drugi odchodzi z niczym. Tylko
dlaczego to ja musiałam polec?
Wybacz mi Niall, ale mam już siły walczyć o n a s z e
szczęście…
***
Siedziałem na krześle wbijając paznokcie w blat stołu,
czując jak wszystko skręca mnie od środka. Od tygodnia na mojej twarzy nie
zagościł uśmiech. Nie miał prawa. {T.I.} była jedną osobą, która była w stanie
sprawić, że zacząłem widzieć świat w jasnych kolorach, a co jeśli teraz jej nie
ma? Przecież była moim życiem.
Nie… nie była moim życiem, bo w życiu zazwyczaj piękne
są tylko chwile… Była jego sensem, powodem, dla którego budziłem się codziennie
rano z uśmiechem na twarzy, bo wiedziałem, że ona jest blisko… Ona nie była
moim sercem, bo serce to tylko narząd pompujący krew do tkanek w moim
ciele… Była tą tajemniczą siłą, która wprawiała je w ruch i dzięki
któremu biło. Ona nie była moim powietrzem, bo ono niekiedy jest brudne,
zanieczyszczone, suche… Była tlenem w najczystszej postaci…
Cholera jasna! Dlaczego jacyś obcy ludzie mają prawo
decydować o tym czy mogę być szczęśliwy czy nie!? I dlaczego ja się na to
wszystko zgodziłem?! Dlaczego byłem tak naiwny?! Dlaczego nie posłuchałem tego,
co mówiło wtedy moje serce?! Dlaczego…?!
Do kuchni wszedł Liam z niewyraźną miną. Nie
spojrzałem na niego, ale doskonale wiedziałem, że jego oczy wpatrują się we
mnie z ogromną intensywnością.
- {T.I.} tu była – zaczął cicho, jakby bał się, że
zaraz mnie spłoszy, niczym jakieś dzikie zwierzę.
- Wiem, słyszałem – odpowiedziałem przez zaciśnięte
zęby starając się nie rozpłakać. Chociaż wylałem już tyle łez, że wydawało się,
że więcej nie będę w stanie…
- Niall – zaczął znowu chłopak kładąc mi rękę na
ramieniu. Nie wytrzymałem. Nie mogłem dłużej udawać, że wszystko jest dobrze,
kiedy tak naprawdę zawalił się cały mój świat.
- Dlaczego?! Powiedz mi, do jasnej cholery, dlaczego!?
– krzyknąłem podrywając się gwałtownie. Złość buzowała w całym moim ciele.
Byłem wściekły… ale tylko na siebie samego.
Chłopak w milczeniu patrzył jak toczę walkę sam ze
sobą. Nie miałem pojęcia co robić. Kochałem ją, jak nikogo innego jestem i będę
w stanie pokochać. Pragnąłem trzymać ją za rękę i tak przejść całe życie.
Wydawało mi się, ba! byłem pewien, że jej delikatna dłoń idealnie pasuje do
mojej. Jakby od zawsze na siebie czekały. Ale z drugiej strony… Modest!
Dyktował nam warunki. Dlaczego Liam mógł być z Danielle, kiedy Lou za kilka dni
musiał zerwać z Eleanor? Po co ta cała szopka z Zaynem i Perrie, skoro darzą
się jedynie niechęcią? Czemu Harry musi widywać się z kobietami, które nic dla
niego nie znaczą? I w tym wszystkim ja… skazany na samotność dla dobra zespołu.
Miłość była w naszym przypadku zakazana i to pod każdym względem…
- Walcz o nią – usłyszałem za plecami głos
przyjaciela. Odwróciłem się napięcie i spojrzałem mu w oczy. Po raz
pierwszy od t e g o dnia dostrzegłem, że wydają się być napełnione nadzieją. –
Obiecałeś, że nigdy jej nie opuścisz, więc dotrzymaj słowa…
Przecież obiecywałem, że nie pozwolę jej odejść,
prawda…? A obietnic powinno się dotrzymywać. Nie mogłem tak tego zostawić… Po
prostu nie mogłem, bowiem ona była dla niego wszystkim… I zdecydowałem, że będę
o nią walczyć. O nią i o naszą miłość.
Jednak życie pisze inny scenariusz niż sami byśmy
chcieli. I po raz kolejny nasza miłość została wystawiona na, jakże, ciężką
próbę.
***
Wszystko wirowało. Czułam się tak, jakbym przez cały
czas siedziała na karuzeli, która nie chciała się zatrzymać. Całe moje ciało
przeszywał ogromny ból, tylko ręka jakby emanowała kojącym ciepłem. Dryfowałam
gdzieś w nicości próbując wynurzyć się na powichrzenie, czując jak jakaś siła
próbuje wypchnąć mnie ku górze. Jakby moja dłoń, opanowana przez tajemniczą
siłę wyrywała się do czegoś.
W końcu zaczęłam odzyskiwać przytomność. Wokół
roznosił się zapach kroplówki. Szpital… Co ja takiego zrobiłam? Wspomnienia
zaczęły zalewać mnie jak woda. Zerwanie z Niall’em, nieudolna próba odzyskania
jego miłości, a potem te tabletki. Bałam się otwierać oczu, bo nie chciałam
zdać sobie sprawy, że jestem tu całkiem sama.
Po chwili uniosłam powieki ku górze. Białe ściany,
medyczne sprzęty i Niall. "Och… Czyżbym oszalała? Tak, oszalałam, albo
to skutek tych leków, które wstrzykują mi do żył…" Na fotelu obok
łóżka ujrzałam jego… Z jaką dokładnością mój mózg odtworzył
szczegóły! Wyglądał zupełnie jak żywy…
Próbując dotknąć jego idealnego policzka zerwałam z
siebie sprzęty, które narobiły hałasu. Jego powieki się uchyliły ukazując
błękit tęczówek. Chłopak widząc, że nie śpię doskoczył do mojego łóżka i złapał
mnie za rękę.
- {T.I}, jak dobrze! Jestem przy tobie! I przepraszam
za wszystko! Już nigdy więcej nie pozwolę ci odejść!
- Och, wydajesz się taki prawdziwy. To niesamowite…
- O czym ty mówisz? Przecież ja jestem prawdziwy.
Jestem tutaj i już cię nie zostawię. Tak bardzo za tobą tęskniłem! Zanim
odeszłaś, nie wiedziałem, co to znaczy "szaleć z miłości!"! Proszę
cię tylko: Wybacz mi! To Modest! kazało mi z tobą zerwać, bo to miało
być lepsze dla zespołu. Ale zrozumiałem, że bez ciebie nie ma mnie! I nie mogę
żyć ze świadomością, że nie możemy być razem!
- Och, Niall – po policzkach zaczęły spływać mi
strużki łez – Myślałam, że mnie już nie kochasz. Że nic już dla ciebie nie zacznę.
Tak się cieszę, że tu jesteś, tak bardzo cię kocham!
Chłopak uśmiechnął się po czym zaczął całować moje
mokre policzki. W końcu nasze usta połączyły się w tak długo wyczekiwanym
pocałunku, w którym wyjaśnialiśmy sobie wszystko to, czego nie dało się opisać
słowami. I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że miłość to najpiękniejsze
uczucie jakie potrafi zawładnąć ciałem i duszą człowieka…
‘Moja miłość równie jest głęboka jak morze, równie jak
ono bez końca. Im więcej Ci jej udzielam, tym więcej czuję jej w sercu.’
(William
Szekspir)
Przed wami Imagin,
dzięki któremu został przyjęta na tego bloga. Było to moje pierwsze opowiadanie
z udziałem One Direction, które napisałam w czasie mojej pisarskiej kariery. I
muszę wam się przyznać, że co jak co, ale jestem z niego naprawdę duma :) A wy,
co o nim sądzicie? Podoba się wam? Odpowiada wam taka długość moich opowiadań?
Teraz nie pozostaje mi nic innego jak życzyć wam dalszych wspaniałych wakacji! <3
Aga
jest świetny! ♥
OdpowiedzUsuńCudowny, więcej Nialla porszeeee <3 <3
OdpowiedzUsuńJest naprawde cudowny :*plakalam prawie przez wiekszosc imagina no po prostu boski a i witaj na blogu ^^
OdpowiedzUsuńO boszzz! Jest prze prze prze CUDNY *-*
OdpowiedzUsuńTaki piękny :)
Aww kocham <3 <3 <3
Przy okazji zapraszam do sb
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com
Piękny *.*
OdpowiedzUsuńZajrzyjcie do mnie :) Oceńcie zostawcie komentarz :)
http://niallharrylouiszaynliamimaginy.blogspot.com/
To jest po prostu cudne *_*
OdpowiedzUsuńWpadnij do mnie i oceń ;)
http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/
Zostałaś nominowana przeze mnie do The Versatile Blogger ;3 Więcej info znajdziesz u mnie na http://wystarczyuwierzycwmarzenia.blogspot.com/ pozdrawiem ! ;)
OdpowiedzUsuńRyczę od piosenki :`)
OdpowiedzUsuńo jeryniu pobeczałam się piękny zajebisty!!!! po prostu brak słów!!!
OdpowiedzUsuńJuliaxD