Statystyka

sobota, 6 lipca 2013

# 124. Louis.

Imagin Agi - koniecznie przeczytajcie notkę pod imaginem :)


Tego dnia w Londynie świeciło słońce, a na niebie nie było ani jednej chmury, która mogłabym przeszkodzić w pięknej i słonecznej pogodzie, która mogłaby trwać do końca dnia. Wracałam właśnie ze szkoły, a moje myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół pysznego obiadu i błogiego lenistwa przed telewizorem, kiedy zostałam przez kogoś złapana za nadgarstek i zatrzymana.

Niezadowolona z tego faktu obróciłam się w stronę osoby, która to zrobiła i zamarłam. Przede mną, w całej swojej okazałości, stał nie kto inny jak tylko Louis Tomlinson – członek One Direction. Zmarszczyłam brwi zastanawiając się, czego może chcieć od zwyczajnej dziewczyny, ktoś taki jak on?
- Potrzebuję pomocy! – szepnął konspiracyjnie, zbliżając swoją twarz do mojej – Chłopcy zrobili mi kawał, zabrali mi wszystkie pieniądze i komórkę, a potem zostawili tutaj. Nie mam jak wrócić do domu... Czy mógłbym liczyć na twoje dobre serce?
Uśmiechnął się miło, składając ręce jak do modlitwy. Wzruszyłam tylko ramionami i wyciągnęła z torebki portfel, w którym znalazłam kilkanaście funtów. Nie byłam wielką fanką tego zespołu, co wcale nie znaczyło, że go nie lubię, a ten chłopak nie wyglądał jakby sobie ze mną żartował, więc postanowiłam, że zlituję się nad nim i ofiaruję mu te pieniądze, żeby mógł wrócić do swojego domu, gdzie wiedzie idealne życie światowej gwiazdy.
- Proszę, mam nadzieję, że ci się przydadzą – uśmiechnęłam się podając chłopaki kilka banknotów
- Jesteś wspaniała! – ucieszył się Louis , chowając pieniądze do kieszeni – Dziękuję, yyy…
Chciał wymówić moje imię, ale niestety go nie znał. Poprawiłam torbę zwisającą z mojego ramienia i wyciągnęłam przed siebie dłoń, którą chłopak po chwili uścisnął.
- {T.I}, miło mi poznać – odpowiedziałam, czując jak po ciele przechodzi mi przyjemny dreszcz
- Jesteś czwartą osobą, którą proszę o pomoc i pierwszą, która mi jej udzieliła – uśmiechnęłam się tylko, mówiąc, że to nic takiego. Odparłam, że muszę wracać do swoich spraw i obróciłam się zmierzając w stronę przejścia dla pieszych. Po chwili usłyszałam za sobą krzyk Lou - To przeznaczenie!
Ostatni raz spojrzałam w jego stronę, po czym uśmiechnęłam się lekko ironicznie, kiwając głową. Następnie przeszłam na drugą stronę ulicy, a kiedy spojrzałam w stronę, gdzie jeszcze kilka minut temu rozmawiałam z członkiem One Direction, nie było tam już nikogo…

Przemierzając kolejne ulice miasta, dostałam wiadomość od swojej współlokatorki, która prosiła mnie, bym po powrocie ze szkoły wstąpiła jeszcze do sklepu po coś słodkiego, a potem sama przypomniałam sobie, że powinnam udać się jeszcze do biblioteki, żeby oddać kilka zaległych książek, które nosiłam w torbie od 2 tygodni.
Skręciłam w kolejną uliczkę i skierowałam się w stronę sklepu spożywczego. Po kilku minutach stałam przed półką z różnymi słodyczami, zastanawiając się, co mogły byśmy zjeść dzisiejszego wieczoru. W końcu wrzuciłam do koszyka paczkę cukierków i czekoladę z orzechami.
- Na twoim miejscu wziąłbym tę z truskawkami – o mało nie przewróciłam półki słysząc za trochę znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam, że przede mną stoi nie kto inny jak Louis!
- Louis?! Co ty tutaj robisz do cholery? – spytałam, bardziej zaskoczona, niż zezłoszczona jego widokiem – Przecież miałeś jechać do domu! – tak naprawdę już zapomniałam o tym, co wydarzyło się kilka godzin temu i ponowne spotkanie Tomlinsona było dla mnie niemałym szokiem.
- To prawda, ale stwierdziłem, że ważniejsze jest udowodnienie ci, że nasze spotkanie to czyste przeznaczenie – odparł poruszając zabawnie brwiami, podążając krok w krok za mną
- Och, dałbyś już spokój – przewróciłam oczami, zmierzając w stronę – Nie musisz nagrywać jakieś płyty, czy coś?
- Aktualnie muszą podążać za swoim przeznaczeniem – westchnęłam słysząc jego słowa, nie odzywając się już więcej, gdyż stwierdziłam, że to i tak nie miałoby sensu.
Zapłaciłam za produkty i skierowałam się w stronę biblioteki, a Louis nie odstępował mnie nawet na krok. Coraz bardziej zaczynało mnie denerwować, że śledzi mnie, niby sławny, ale i tak natrętny, chłopak, który wziął sobie za cel honory wyprowadzenie mnie z równowagi. Kiedy dałam mu pieniądze, powinien jej wziąć, wsiąść do najbliższej taksówki i wrócić, jak sam mówił, do domu. Nie wiem, po co dalej tak bardzo chciał spędzać ze mną czas.
W końcu zatrzymałam się gwałtownie, tak, że Lou, który szedł za mną, nieprzygotowany na takie coś wpadł w moje plecy. Skrzyżowałam ręce na piersi i posłałam chłopaki znaczące spojrzenie.
- Słuchaj… Lou. Wiem, że na pewno jesteś mi wdzięczny za te pieniądze, nie musisz się aż tak bardzo odwdzięczać. Cieszę się, że mogłam ci pomóc i to doceniasz, ale to, co robisz jest ponad to, ile ci ofiarowałam. To nie jest przeznaczenie, mój drogi, po prostu ci pomogłam i to wszystko…
Chłopak już otwierał usta, ale pokręciłam tylko głową i nie czekając na więcej szybko skierowałam się w stronę ulicy prowadzącej do budynku biblioteki. Kiedy byłam na miejscu oddałam książki i wybierałam sobie kilka nowych. Między półkami spotkałam też koleżankę z uczelni, która zaprosiła mnie na kawę do pobliskiej kawiarenki. Zadowolona z jej propozycji, zgodziłam się bez namysłu. Kierując się do kawiarni, z ulgą stwierdziłam, że Louis wreszcie zostawił mnie w spokoju i odszedł. Z drugiej jednak strony poczułam się źle, że byłam dla niego niemiła i mogłam sprawić mu przykrość.

Podczas rozmowy z koleżanką nie mogłam skupić się na niczym innym, jak tylko na błękitnych oczach Louisa oraz jego promiennym uśmiechu. W jednej chwili pożałowałam, że odprawiłam go z kwitkiem, sprawiając tym samym, że nasze drogi już nigdy w życiu mogłyby się ze sobą nie skrzyżować. Było mi szkoda, że nie było go ze mną w bibliotece – może pomógłby mi wybrać jakąś wartą uwagi książkę albo polecił jeszcze nieznanego przeze mnie autora? Teraz i tak było już na wszystko za późno. Byłam smutna i zła, że zachowałam się w tak dziecinny sposób i sprawiłam, że to, co mogło okazać się wspaniałą przygodą, na bardzo długi czas, zakończyło się po kilku chwilach.

Słońce powoli chowało się za wysoki budynki, kiedy wolnym krokiem wracałam do domu, nadal mając przed oczami twarz chłopaka, którego spotkałam kilka godzin temu. Byłam już prawie pod domem, kiedy w jeden chwili zatrzymałam się i otwarłam szeroko buzię. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom w to, co widziałam!
Na schodach prowadzących do mojego mieszkania siedział wesoły Louis, który przebierał w miejscu nogami i rozglądał się ciekawsko na boki. Dopiero po chwili zauważył, że stoję przed nim i intensywnie mu się przyglądam, wyprostował się i uśmiechnął.
- Louis, dobry Boże, co ty tutaj robisz? – starałam się panować nad emocjami i nie pokazywać, że jednak naprawdę cieszę się, że widzę go siedzącego na stopniach prowadzących do mojego domu.
- Już ci mówiłem, to przeznaczenie – uśmiechnęłam się tylko, pochylając głowę na prawą stronę – I nie mam zamiaru tak tego zastawić, więc… Czy umówisz się ze mną w sobotę?
- Jeśli się zgodzę, to dasz mi w końcu spokój? – spytałam krzyżując ręce na piersi
- O nie! Wtedy to dopiero się zacznie! – posłał mi jedno ze swoich najlepszych spojrzeń
Jeszcze raz obejrzałam chłopaka od góry do dołu. Miał uroczy uśmiech i magnetyczne spojrzenie. Wyglądał słodko, mając na sobie czerwone spodnie, koszulkę w paski i białe trampki, spod których nie wystawały skarpety. Został obdarzony wspaniałym uosobieniem, wielką cierpliwością, ale nie można mu było również odmówić natarczywości. Jednak te wszystkie cechy sprawiały, że wydawał się w moich oczach po prostu idealny…
- W takim razie zgoda! – odparłam po chwili namysłu, po czym wspólnie z Lou zaczęliśmy się śmiać.


Cześć i czołem! 
Z tej strony Aga i jestem nową redaktorką na tym blogu. 
Bardzo serdecznie dziękuję Dominice za przyjęcie do ekipy oraz mam nadzieję, że wraz z pozostałymi dziewczynami będziemy się tutaj świetnie bawić! Jestem naprawdę szczęśliwa, że mogę tutaj być i dla was pisać :)

Ciekawa jestem czy podobał wam się imagin o Lou. Naczytałam się już za dużo smutnych historii, więc stwierdziłam, że jedna wesoła i trochę mało poważna, na pewno nikomu nie zaszkodzi, a może nawet poprawi komuś humor.

Mam nadzieję, że mój styl pisania i historie przypadną wam do gustu i będziecie wyrażać swoje opinie na ich temat, te pozytywne, ale i negatywne. Chciałabym żebyście nie miały przede mną żadnych tajemnic i krytykując (oczywiście uzasadniając), pomagały mi stawać się jeszcze lepszą pisarką!

Życzę wam, moje kochane, przepięknych wakacji! ;*

Aga 

6 komentarzy:

  1. Imagin bardzo, bardzo, ale to bardzo fajny!
    Bardzo dobrze się go czyta i według mnie niczego mu nie brakuje *-*
    Ciekawie napisany i faktycznie poprawia humor :3
    Masz talent, oby tak dalej! :**

    Przy okazji zapraszam do sb, wpadnij jak masz ochotę :-)
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Masz talent.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny podoba mi sie ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. aaaa jaki świetny :) bardzo mi się podoba
    pozdrawiam A.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastyczny. Nominowałam Cię do Liebster Award & The Versatile Blogger Award. Więcej info tutaj: http://my-river-of-dreams.blogspot.com/p/blog-page.html :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K