Statystyka

wtorek, 23 lipca 2013

#129. Harry & Louis

Pamiętasz co mi obiecałeś? Pamiętasz, jak zawsze powtarzałeś, że nigdy mnie nie zostawisz, a nasza miłość zniesie wszystkie przeciwności losu? Pamiętasz jak broniłeś mnie przed złem tego świata, powtarzając, że nigdy nie pozwolisz mnie skrzywdzić, bo jestem wszystkim, co posiadasz? Pamiętasz to? Bo wydaje mi się, że zapomniałeś o tym, tego dnia kiedy zdecydowałeś się wyjechać i zostawić mnie na pastwę losu. Wybacz, że zarzucam ci tak okropne rzeczy, ale byłeś dla mnie wszystkim i nadal nie mogę znieść myśli, że nie ma cię przy mnie i  już nigdy nie będzie… Musisz zrozumieć, że tęsknię za tobą, za twoimi dłońmi błądzącymi po moich policzkach, za ustami połączonymi z moimi, za twoim ciepłym głosem. Za całym tobą. Ale powoli zaczynam rozumieć, że zrobiłeś to właśnie dlatego, że mnie kochasz i dalej tak jest. Nieważne gdzie teraz jesteś, co robisz, z kim. I mimo że prosiłeś mnie, aby moje życie toczyło się dalej bez ciebie, tak jakbyś nigdy się w nim nie pojawił, żeby wszystkie wspomnienia o tobie przestały istnieć, żeby to co było, odrzucić w niepamięć, to przecież doskonale wiesz, że nigdy tego nie zrobię, nie mógłbym…


***


Blade światło księżyca oświetlało opustoszałe ulice Londynu, kiedy Harry wracał do domu po dodatkowych lekcjach gry na pianinie. Zimny podmuch wiatru uderzył go w twarz, a ten jeszcze szczelniej zakrył się szalikiem, cały czas powtarzając sobie, że jeszcze kilka przecznic, a nareszcie będzie w ciepłym i suchym domu. Nagle, jego rozmyślania przerwał głuchy huk, dochodzący z jednej z bram i nim zdążył się zorientować, co się dzieje, dalszą drogę uniemożliwiła mu banda ulicznych chuliganów.
- A kogo mu ty mamy? – zaśmiał się jeden – Harry Styles! Mamy dziś dobry dzień, panowie!
Chłopak wzdrygnął się na jego słowa, domyślając się tego, co za chwilę może się stać. Przed jego oczami pojawiały się najgorsze scenariusze, a najlepszym wyjściem było zapewne, pozbawienie go pieniędzy i telefonu. Przełykając głośno ślinę cofnął się o kilka kroków, wpadając tym samym na zimną ścianę jednego z budynków.
- Współpracuj, a będzie mniej bolało – któryś z nich wyciągnął z kieszeni nóż, który blado zalśnił w świetle latarni. Harry pisnął cicho, a całe życie przeszło mu przed oczami.
Był pewien, że nie wyjedzie z tego spotkania cało, szeptał modlitwy, żeby pozwolono mu przeżyć, ale nie spodziewał się cudu. Mógł nawet stwierdzić, że pogodził się z losem, jaki mu ofiarowano. Przymknął oczy, nie mając ochoty dłużej na to patrzeć, kiedy coś usłyszał:
- Zostawcie go! – w jego głowie zabrzmiał jakiś mocny i zdecydowany głos.
Przestraszeni chłopcy rozproszyli się po ciemnych zaułkach, zostawiając przytłoczonego przeżyciami Harry’ego na p/astwę losu. Jednak ten nawet nie miał siły, by ruszyć się z miejsca. Po chwili poczuł jak czyjeś ciepłe dłonie pomagają mu wstać i prowadzą w stronę zaparkowanego przy jezdni samochodu. Czując dotyk nieznajomego, po jego ciele przeszedł miły dreszcz, a kiedy podniósł głowę, by sprawdzić kto jest jego wybawcą doznał szoku. Osobą, która wybawiła go z opresji był nie kto inny jak Louis!
Louis Tomlinson był królem szkoły i jednym chłopcem, który budził respekt wśród wszystkich uczniów. Może właśnie dlatego swoim jednym słowem sprawił, że tamta banda po prostu uciekła? Swoją obojętną postawą przyciągał do siebie tłumy dziewcząt i wielu chłopców, którzy chcieli się z nim zadawać. Nazywany bad boyem był dwa lata starszy od Harry’ego i raczej nie należał do miejskich bohaterów, którzy nie mają co robić w piątkowy wieczór.
Kilka minut później siedzieli w ciepłym samochodzie Tomlinsona, który nie odzywając się nawet słowem, odpalił silnik i ruszył w kierunku domu Harolda. Nie musiał pytać o drogę, wszyscy bowiem wiedzieli, gdzie mieszka najbardziej wypływowa rodzina w Londynie.
Stając pod eleganckim budynkiem, zgasił silnik, a jego niebieskie tęczówki pierwszy raz spotkały się z zielonymi oczami Harry’ego. Przez myśl przeszło mu, że jeszcze nigdy w życiu nie widział ładniejszej zieleni, jednak uświadamiając sobie absurdalność tego stwierdzenia, szybko się opanował i posłał zachęcający uśmiech swojemu towarzyszowi.
- Dzięki za ratunek – wyjęczał lekko zdenerwowany Styles bawiąc się rąbkiem swojego płaszcza – Naprawdę nie musiałeś się brudzić sobie rąk…
- A mnie się wydaje co innego – uniósł ku górze kącik ust, obserwując niezdarne zachowanie bruneta – To żaden problem, byłem w okolicy i pomyślałem, że ci pomogę.
- Przepraszam, że musiałeś rezygnować ze swoich planów – Louis nie mógł odpędzić od siebie myśli, że zachowanie chłopaka jest po prostu urocze, chociaż próbował z tym walczyć – Chciałbym ci się jakoś odwdzięczyć. Może miałbyś ochotę gdzieś wyjść? Restauracja?
- Restauracja? Daj spokój! Chodźmy na drinka! – zaproponował wesoło Lou
- Cóż, w porządku – odparł zmieszany Harry i nim zdążył skompromitować się po raz kolejny, szybko wysiadł z samochodu. Stojąc już na dworze ostatni raz nachylił się w stronę Tomlinsona – Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia…


Na zegarze kędzierzawego dochodziła już druga w nocy, a ten dalej nie mógł zmrużyć oka. Mimo ogromnego zmęczenia spowodowanego wydarzeniami sprzed kilku godzin, czuł, że sen nie nadejdzie tak szybko, jakby sam tego chciał. Po raz kolejny przekręcił się na łóżku, cały czas mając przed oczami twarz Jamesa Watsona.
Nadal trudno mu było zrozumieć, że ktoś taki jak Louis, chłopak który nie zadaje się z byle kim (nawet kimś takim jak Harry, mimo że miał ogromne pieniądze i wpływy), uratował go przed niebezpieczeństwem, a potem jeszcze przyjął jego zaproszenie. Jeszcze nigdy nie zadawał się z kimś takim i był przekonany, że nigdy nie zostanie mu to dane. A teraz, kiedy to wszystko było prawdą…
Najgorsze było jednak to, że ani nawet przez chwilę nie mógł przestać myśleć o tym chłopaku. Zawsze, ilekroć zamykał oczy, widział przed sobą jego uśmiech albo oczy, które przypominały lazurowe morze. Nie mógł odpędzić od siebie myśli, że to wszystko zaczyna zmierzać w złą stronę i nigdy nie powinien tak bardzo się tym przejmować.
Przecież to tylko jeden drink. Z Louisem. Z kolegą, który ma naprawdę ładny uśmiech…


Wkładając ręce pod poduszkę Louis przymknął powieki, czując, że dłużej nie wytrzyma targających nim emocji i tego dziwnego uczucia, którego jeszcze nigdy nie czuł i nie miał najmniejszego pojęcia czym, a może kim, jest spowodowane.
Pomogłem mu wyjść z opresji, więc chciał się jakoś odwdzięczyć. Przecież to tylko jeden drink, nic zobowiązującego, nic poważnego, po prostu przyjacielskie spotkanie z chłopakiem, który chodzi do tej samej szkoły. Towarzyskie spotkanie, w knajpie, butelką piwa i nic… Mam nadzieję, że znowu będzie miał te same perfumy… Tomlinson, idioto! Zacznij się zachowywać jak człowiek… Chyba zaczynam tracić zmysły, Boże…
Z ciężkim westchnieniem opadł na poduszkę, bijąc się z własnymi myślami. Nie wiedział, co się z nim dzieje i dlaczego zachowuje się tak irracjonalnie. I mimo usilnych starań, nie mógł pojąć dlaczego tak się dzieje…


Kilka dni później Harry niepewnym krokiem przestąpił jednego z pobliskich barów, od razu dostrzegając Louisa, który siedział na samym końcu lokalu. Widząc, że nie jest pierwszy, ośmielił się trochę i z nieśmiałym uśmiechem na ustach podszedł do chłopaka
- Harry! Już się bałem, że nie przyjdziesz! – przywitał się Watson wskazując na miejsce naprzeciw siebie – Na co masz ochotę? Martini? Whisky?
- Wybacz, ale dzisiaj odmówię – odparł cicho Styles, ściągając szalik. – Wezmę herbatę.
Lou tylko pokiwał głową i przywołał do siebie kelnerkę, która chwilę później wróciła z parującym kubkiem herbaty dla Harry’ego. Po chwili niezręcznej ciszy, kiedy każdy zajęty był sobą, Louis zaczął rozmowę, próbując przełamać nieśmiałość kolegi.
Jak się okazało wystarczyła chwila, żeby tych dwoje przekonało, że się, że mimo wielu dzielących ich rzeczy, posiadają również wiele takich, które ich łączą. Pochłonięci rozmową, nawet nie zauważyli upływu czasu ani tego, że powoli zaczęła tworzyć się między nimi niewidzialna więź. Pochodzili z dwóch różnych światów, a mimo to obojgu zdawało się, że znaleźli w sobie nawzajem osoby, których każdy z nich szukał przez całe życie…
Jako jedni z ostatnich wyszli z baru, po czym Tomlinson zaproponował, że podwiezie Harolda. Ten oczywiście się zgodził i już kilka minut później siedzieli w samochodzie, prowadząc intensywną rozmowę.
- Jeszcze raz dziękuję – pierwszy odezwał się Harry, odpinając swój pas – Za to, że pomogłeś mi tamtego wieczoru i że zgodziłeś się ze mną spotkać. Było naprawdę miło.
Louis tylko uśmiechnął się ciepło, kiwając głową. W tym samym czasie Harry próbował wyjść z samochodu, ale jak na złość nie mógł poradzić sobie z klamką. Widząc to, Lou nachylił się, wyciągając przed siebie dłoń, żeby mu pomóc, kiedy uderzył go zapach perfum Harry’ego oraz ciepły oddech oplatający jego szyję. Zatrzymał swoją rękę i powoli podniósł głowę, napotykając kocie oczy chłopaka.
Przez chwilę wydawało się mu, że dookoła nie ma już nic. Huczącego wiatru za oknem, Londynu i reszty świata. Był tylko Harry, który jeszcze nigdy nie patrzył na niego w ten sposób. Nikt tak na niego nie patrzył. Nie wiedzieć kiedy ich usta połączyły się w niezdarnym, ale jakże czułym pocałunku. Nie wiadomo było kto do tego dopuścił, ale to właśnie się stało. Niezaprzeczalnie.
Musiała minąć długa chwila zanim Harry zorientował się co się dzieje i momentalnie odepchnął od siebie równie zdezorientowanego Louisa. Nie czekając na wyjaśnienia, po omacku odnalazł klamkę i szybko wyskoczył z pojazdu, nie patrząc już na chłopaka.
Tomlinson siedział chwilę bez ruchu wpatrując się w dal, a w jego głowie panowała pustka. Kiedy dotarło do niego lodowate powietrze, coś go tknęło i z impetem uderzył pięścią w kierownicę.
- Cholera jasna!


Minęło kilka dni zanim Louis ochłonął po wydarzeniach tamtej nocy. Dniami i nocami walczył sam ze sobą, nie mogąc zrozumieć, co tak właściwie się stało i jakim cudem mógł do tego dopuścić?! Przecież był normlany, zdrowym człowiekiem, który nigdy nie interesował się tymi sprawami. W takim razie co skłoniło do tego zachowania? I dlaczego tak bardzo tęsknił za dotykiem jego jedwabistych ust?
Harry nie odzywał się do niego od ponad tygodnia, nie uczęszczał też do szkoły, co zaczynało go poważnie martwić. Nie chciał, żeby przez jego głupie i nieodpowiedzialne zachowanie, zawalił się jakiś świat. Mimo że od pewnego czasu zapragnął być jego częścią. W końcu zrozumiał to, co działo się w jego sercu i przyjął to ze spokojem. Był tylko jeden problem: Harry, który na pewno nie podzielałby ani jego zachowania, ani poglądów.
W końcu przełamał się w sobie i postanowił przeprosić Harolda za swoje zachowanie i zaproponować koleżeński stosunki. Mimo że to oznaczało dla niego długie tygodnie cierpienia i walki z samym sobą. Jednak czego się nie robi dla kogoś tak ważnego?

Stał pod drzwiami jego domu, zastanawiając się, jak ubrać w słowa, to, co tak długo kotłowało się w jego sercu, ale odpowiedź nie nadchodziła. W tym momencie stanął przed nim Harry, a kiedy zobaczył, kto jest jego gościem zrobił lekko zmieszaną minę.
- Przyjaciele? – spytał Louis wyciągając przed siebie dłoń. Styles spojrzał najpierw na nią, a potem na zatroskaną twarz chłopaka.
- Nie – odpowiedział hardo, na co Tomlinson zrobił niedorzeczną minę. Jednak nim zdążył jakoś zareagować poczuł jak Harry przyciąga go do siebie i składa na jego ustach delikatny pocałunek.
- Ty… ty jesteś gejem?! – spytał oszołomiony Louis, kiedy niechętnie oderwali się od siebie.
- Teraz chyba już tak – brunet z uśmiechem wzruszył ramionami, łapiąc chłopaka za rękę.
Kiedy siedzieli na łóżku Harry’ego próbowali wytłumaczyć sobie jak to się stało, ale żadna sensowna odpowiedź nie przychodziła żadnemu na myśl. Nadal trudno było pojąć, że coś takiego przydarzyło się właśnie im, tak nagle bez ostrzeżenia. To było niczym uderzenie błyskawicy, która momentalnie rozpaliła w ich sercach gorący żar. Louis gładził dłoń młodszego chłopaka, zapewniając go, że mimo tego, co się stanie, będzie dobrze, ale Harry już dawno to wiedział. Teraz, mając przy sobie człowieka, który tak dobrze go znał i rozumiał, nie obawiał się dosłownie niczego. Nagle świat przestał być dla niego wystarczający…
- Louis? – jęknął Harry, czując jak chłopak głaszcze jego włosy. Słysząc cichy pomruk, westchnął głęboko – Przepraszam, że to musiało tak wyjść. Przestraszyłem się i…
- Ciii, już dobrze – Tomlinson uśmiechnął się, tuląc go do piersi – Najważniejsze, że wreszcie cię mam…


Mijały miesiące, a Harry nigdy więcej nie pomyślał, że to, co stało się między nim, a Louisem tamtej nocy było tylko pomyłką. Nie mógł sobie wyobrazić dnia spędzonego bez jego ciepłych rąk, bez czułych słów i uśmiechu, który rozganiał nawet najczarniejsze chmury.
Oboje zrozumieli cenną lekcję, jaką zafundowało im życie – miłość to najpiękniejsze uczucie i trzeba otworzyć serce, kiedy puka ona do jego drzwi. A najważniejsze było dla nich to, że nie mieli zamiaru wypuścić, jedynej osoby, która znaczyła dla nich wszystko, ze swoich rąk. Nie obchodziło ich co pomyślą ludzie, ani to, że wszystko ich dzieli, miłość nigdy nie zwracała na to uwagi. Harry doskonale zdawał sobie sprawę, co powiedzieliby jego rodzice, gdyby dowiedzieli się, kto jest miłością jego życia, ale w pewnym momencie przestało go to obchodzić. Ważne było czy Lou jest szczęśliwy mogąc z nim być i trzymać za rękę.


Rodziców Harry’ego nie było w domu, więc chłopak skorzystał z okazji i zaprosił do siebie Louisa na miłe, piątkowe popołudnie. Ich wspólny wieczór zapowiadał się jak zawsze cudownie. Planowali zjeść wspólną kolację, a potem spędzić  czas w swoim towarzystwie.
Louis zjawił się punktualnie, przynosząc ze sobą butelkę wina i wieczny optymizm. Pomógł przygotować Harry’emu coś do jedzenia, po czym stanęli naprzeciw siebie, trzymając w dłoniach kieliszki z winem. Patrzyli sobie głęboko w oczy i uśmiechali się do siebie. Kiedy byli ze sobą, cisza stawała się najpiękniejszym dźwiękiem, jaki można było sobie wyobrazić.
- Jestem taki szczęśliwy – szepnął Harry powoli podchodząc do chłopaka, na twarzy którego zaczynał pojawiać się promienny uśmiech – Wiesz, że cię kocham, prawda?
Nie musząc słyszeć odpowiedzi zaczął zbliżać swoje usta do jego malinowych warg i już miały się ze sobą stykać, kiedy dobiegł ich przeraźliwy krzyk:
- Haroldzie, co to ma znaczyć?! – w progu stała pani Styles wpatrując się w swojego syna z ogromnym przerażeniem. Louis wzdrygnął się zaszokowany, jednak Harry stanął przed nim, chwytając za dłoń i mocno ściskając. Dzięki miłości Lou, czuł w sobie siłę, dzięki której był w stanie dokonać dosłownie wszystkiego.
- Mamo, przywitaj się z moim chłopakiem – warknął przez zaciśnięte zęby, nie puszczając ręki ukochanego. – To jest Louis i bardzo go kocham…
Pani Styles, która nie tolerowała podobnych „wybryków” pobladła i zmarszczyła brwi, czując jak wszystko się w niej gotuje. Nie miała zamiaru prawić synowi kazania czy go pouczać. Była wściekła i w jeden chwili Harry stał się dla niej obcym człowiekiem.
- Wyjdź stąd. – odparła surowo, jednak chłopak nawet nie drgnął. Mierzył się spojrzeniem z matką, świadom, że ta kobieta każe mu zostawić to, co najbardziej kocha, a zaraz potem wyrzuci go z domu na ulicę. Chciał walczyć o swoje… o ich szczęście.
Widząc, że atmosfera jest napięta, Louis wyswobodził się z uścisku Harry’ego i wyszedł przed niego z nieodgadnioną miną. W jego głowie toczyła się właśnie ogromna wojna między tym co dobre, a tym co słuszne. W końcu uśmiechnął się mimowolnie i drgnął.
- To może ja wyjdę – oznajmił i ze spuszczoną głową zaczął kierować się w stronę wyjścia. Właśnie podjął decyzję. Najgorszą dla niego, ale najlepszą dla jego miłości. Nie zwracając na nic uwagi skierował się w stronę drzwi.
Kiedy przestąpił próg domu, poczuł jak w oczach zbierają mu się łzy. Czyli to koniec jego wielkiej, wspaniałej historii? Tak po prostu, tak nagle? Zły na siebie, że tak łatwo zapomniał o zdrowym rozsądku i dał się ponieść chwili zapomnienia zaczął skierować się w stronę samochodu, kiedy usłyszał za plecami tak dobrze znany mu głos.
- Louis! Zaczekaj! – krzyknął Harry, doganiając go – Co ty, do cholery wyprawiasz?!
- Harry, przecież wiedziałeś, że nas nie zaakceptują, że to w końcu będzie musiało się tak skończyć – odparł strapiony Tomlinson łapiąc go za rękę – Musze zapewnić ci dobre życie, muszę odejść, mały…
- Co?! O czym ty mówisz?! Żartujesz sobie ze mnie?! – po policzkach Harry’ego zaczęły cieknąć łzy bezsilności – Zostawiasz mnie, bo pojawiły się problemy? Jesteś pieprzonym egoistą, wiesz?
- Nie, skarbie, nie jestem – Lou pokręcił głową – Musisz zrozumieć, że wyjeżdżając, pozwolę ci normlanie żyć, tak jakby to wszystko nigdy się nie wydarzyło, jakby to był sen…
- Ale ja nie chcę zapomnieć - załkał Harry wtulając się w silne ramiona szatyna – Nie chcę…
- Proszę, zrób to dla mnie – Louis wytarł łzy spływające po twarzy chłopaka – Jeśli mnie naprawdę mnie kochasz, daj mi odejść i bądź szczęśliwy… beze mnie…
Harry chciał coś jeszcze powiedzieć, ale jego usta po raz ostatni zostały złączone z wargami, chłopaka dzięki któremu życie już nigdy nie będzie wyglądać tak samo… Kiedy Lou zwolnił uścisk, jeszcze tylko raz uśmiechnął się słabo i zaczął odchodzić do samochodu.
- Louis? – Harry zawahał się, tak samo, kiedy pierwszy raz dotarło od niego, że stoi przed nim cały jego świat. Szatyn odwrócił się z pytającą miną – Jestem twój na zawsze…


***


Czasem przyłapuję się na tym, że o tobie myślę i wspominam chwile spędzone tylko we dwoje. Pierwszy raz kiedy nasze usta się złączyły, pierwszy raz, kiedy złapałeś mnie za rękę, a potem powiedziałem, że cię kocham. Mimo że to tak bardzo boli mnie, to że nie ma cię przy mnie, że już nigdy nie powiesz mi „dobranoc skarbie”, ani nie usłyszę z twoich ust tych dwóch magicznych słów, które sprawiały, że z powrotem wierzyłem w sens życia, to nie żałuję. Nigdy nie będę żałować. To był najpiękniejszy okres w moim życiu i chcę, byś wiedział, że jesteś jedyny, który sprawił, że poczułem się szczęśliwy. Jeszcze tylko czasem, kiedy zamykam oczy, widzę jak odwracasz się ode mnie, wsiadasz do samochodu i odjeżdżasz, zostawiając zapłakanego szesnastolatka, który pierwszy raz uwierzył w miłość, a potem musiał pozwolić jej odejść. Nadal widzę jak coraz bardziej się ode mnie oddalasz. Wtedy zaczynam rozumieć, że nic nie dzieje się dwa razy. Ale to nic. Jesteśmy dla siebie stworzeni. W końcu się spotkamy…



Ponieważ trochę się dzisiaj nudziłam (tydzień temu wróciłam z Grecji i niestety już nie mam żadnych planów na tegoroczne wakacje) postanowiłam stworzyć dla was historię o Larry'm, jak z resztą obiecałam pod poprzednim postem. Przyznam szczerze, że nawet podoba mi się to opowiadanie :)

Co wy o tym sądzicie? Podoba się wam? Nie wiem jak wy, ale mnie trochę smutno, że Harry został sam i teraz bardzo cierpi. Może macie ochotę na kolejną część (kolejne części) tej historii? :D Czekam na propozycję, jak to wszytko mogłoby się dalej potoczyć! 

Do napisania, kochane! 

PS! Co sądzicie o teledysku do Best Song Ever? Bo według mnie jest naprawdę świetny, z poczuciem humoru, a z Zayna byłaby naprawdę seksowna kobieta! ;)

Aga


9 komentarzy:

  1. RYCZE!! Najlepszy imagin o Larry'm jaki w życiu czytałam!! Kocham cię dziewczyno!!
    proszę NIE kontynuuj tej historii bo zniknie cała magia :)
    ale pisz proszę częściej o Larry'm bo robisz to po prostu zajebiście!
    @Horankyyy

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja bym chciała kolejną część, bo nie lubię takich smutnych historii, po prostu nie. myślę, że mogliby się jakoś spotkać przez przypadek czy coś i być znowu ze sobą, ale to już twoja decyzja. :) ♥
    @luvmysexyniall

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest po prostu wspaniały :) jak komentarz powyżej się wypowiedział, lepiej nie pisz 2 części (tego imaginu),"bo zniknie cała magia". Ale chętnie bym poczytała o Larry'm więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurdę super imagin ! <3 Masz talent dziewczyno a BSE jest zajebiste <333

    Zostałaś nominowana to "The Versatile Blogger" :) Więcej szczegółów tutaj:

    http://justdreamabout1d.blogspot.com/p/the-versa.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do Versatile Blogger! Więcej u nas http://onedirection-nowezycie.blogspot.com/. gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej super jest ten twój rozdział! Czekam na kolejna część o Larry'm.

    OdpowiedzUsuń
  7. Superr i te ostnie słowa z Trzech Metrów nad niebem <3 < 3 kocham ten film i Larrego.
    Shipperki górą!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem czemu ale ryczę... jest cudowny.

    OdpowiedzUsuń
  9. tak tak tak tak !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K