Statystyka

czwartek, 7 lutego 2013

# 74. Louis.

Dla NIKKI

- Nie wytrzymam ani chwili dłużej ! Masz stąd wyjść ! - krzyknęłam moja matka na boga ducha winnego Simona, mojego chłopaka.
- Mamo, uspokój się. Dlaczego ciągle masz coś do niego ? Nie widzisz, że jestem szczęśliwa ?!
- Siedzenie i oglądanie telewizji plus niekulturalne zachowanie Twojego ... chłopaka - wydusiła - sprawiają Ci radość ? Dziecko, opamiętaj się. A Ty gówniarzu się nie śmiej, tylko wynocha. No już !
Simon potulnie wyszedł, bo co innego miał zrobić ? Moi rodzice od zawsze nie lubili Simona ? Dlaczego ? Bo czasem konsola była w centrum uwagi, a nie ja ? Bo zdarzyło mu się być troszkę niekulturalnym ? Ale przecież tacy są chłopcy w XXI wieku. Ale przekonać moich rodziców do niego. Bardzo znikome.
Niestety ...

- Kochana, masz dzisiaj dla nas czas ? - do mojego pokoju wszedł ojciec. Wcześniej o dziwo zapukał. Czyli czegoś chciał.
- Miałam iść z Simonem na pizzę, ale jeśli to sprawa niecierpiąca zwłoki to zrezygnuję z tego.
- Dla mnie i Twojej matki to naprawdę ważne. Uznaliśmy, iż za mało czasu spędzamy z naszą kochaną córeczką. Masz ochotę na mały wypadzik na kręgle ?
- Kręgle ? No pewnie. Zadzwonię tylko do Simona, żeby przełożyć spotkanie. Za dziesięć minut będę gotowa.
- Czekamy na dole.

Ubrałam najlepszą bluzkę, szare spodnie i Conversy. Troszkę się wystroić trzeba, prawda ?
- Już idę.
- Dobrze. Nie spiesz się dziecko.
" Dziecko" ? Już wiesz, że coś się święci. Ale co ? Mam tylko nadzieję, że ich wyobraźnia nie jest zbyt mocno rozwinięta.
Kręgielnia znajdowała się w centrum. Po małej półgodzince dotarliśmy do celu.
- Oh, jestem taka podekscytowana ! - mama w taki oto sposób wyraziła swoją radość.
- Nigdy na kręglach mamuś nie byłaś? Szykuje się niezła zabawa.
Tata otworzył przed nami drzwi. Od kiedy z niego taki dźentelmen ? Weszłam do środka. Przede mną rozciągał się długi, ciemny korytarz. Tata zaprowadził nas do głównego pomieszczenia. Gdy już się tam znaleźliśmy, podszedł do jakiegoś, nieopodal stojącego, małżeństwa, mniej więcej w wieku moich rodziców. 
- Hej Jay, witaj Mark - przywitał się z nimi.
- Cześć, [I.T.T.]. To nasz syn, Louis - kobieta wskazała na chłopaka stojącego za nimi.
- Widzisz, [T.I.]. Wreszcie jakiś normalny chłopak - szepnęła mi do ucha mama.
Jednak nie zdążyłam jej nic odpowiedzieć, gdyż brunet podszedł do mnie.
- Mów mi Lou. Chodź, zobaczymy czy mnie pokonasz - uśmiechnął się rozkosznie. Nie sposób było mu odmówić. Po kilkudziesięciu minutach gry w kręgle skończyliśmy z wynikiem na moją korzyść. Dowiedziałam się przy okazji wielu ciekawych rzeczy. Jego rodzice poznali się dzięki wspólnej pracy naszych ojców. Zdradził też, iż uwielbia brunetki o piwnych oczach. Pomińmy, że ja takową byłam. Wcisnął mi do ręki karteczkę z numerem telefonu. Już mieliśmy się zbierać, gdy Lou poprosił mnie na bok. Zbliżył do mnie twarz i ... pocałował. Tego bym się nie spodziewała. Nie spodziewałam się też tego, że odwzajemnię ów całus. Oj nie.
W drodze do domu rodzice cały czas pytali o Lou. Oczywiście widzieli mój pocałunek z synem ich przyjaciół. Pewnie sądzą, że rozstanę się z Simonem, by być z Louisem. Ale ja ... Właściwie to ja już sama nic nie wiem. Tomlinson okazał się być bardzo miły i w ogóle. Wiem. Będę kontynuowała znajomość, lecz nadal będę z Simonem. Oby tylko o niczym się nie dowiedział.
Już od dobrych czterech miesięcy spotykam się z Lou w tajemnicy przed moim chłopakiem. Bałam się mu o tym powiedzieć, bo wiem, że mógłby się nieźle wkurzyć. Powiem mu przy innej okazji.

- Kochanie, przytul się do mnie - poprosił Simon. 
Spędzaliśmy wieczór u mnie, jak co sobotę na oglądaniu filmów. Chata wolna, więc luzik.
- Okej, tylko pójdę na chwilkę do łazienki - wyjęłam z kieszeni telefon, położyłam go na szklanym stoliku i wyszłam z salonu. Po małych pięciu minutkach ( musiałam tylko lekko poprawić make-up ) zeszłam na dół, do Simona. Czekał tam na mnie, ale ...
- Ty zdziro ! Jak mogłaś mnie tak oszukiwać ? Myślałaś, że się nie dowiem ?! - krzyknął i rzucił się na mnie. 
Uderzył mnie w twarz. Broniłam się, ale on był silniejszy. Modliłam się, by Louis ukazał się w drzwiach i powiedział " Supermen przybył na ratunek " . Jednak nie to otrzymałam od losu. Ten ofiarował mi kolejny policzek. Płakałam. Starałam się mu wyrwać. Bezskutecznie. Jak przez mgłę usłyszałam " Masz za swoje dziwko " i poczułam ból. Dostałam w brzuch. Cichutko osunęłam się na podłogę. 
Ciemność ...
Umarłam ? 
Nie wiem. Czułam, ze jestem między czymś a czymś. Wszystko było mi takie obce. Nie wiedziałam, co się dzieje. Tylko ten cholerny ból. Poczułam się jak anioł. Biały i bezbronny. Mający takie malutkie, tyci tyci, skrzydełka. 
Marzący, by wzlecieć ponad strach. Ale czy tak się da ? 

- [T.I.], [T.I.], obudź się skarbie - czyjś głos był pełen rozdarcia i bólu - Zrób to dla mnie. Dla nas.
- Ko - cham Cię - wyszeptałam cichuteńko. Wiedziałam że to Lou jest przy mnie.
- [T.I.], kwiatuszku. Tak się bałem. Otwórz oczy jeśli możesz, proszę. Dasz radę ? 
Otworzyłam, jak prosił. W oczy zaczęła razić mnie biel. Czyżby szpitalna ? 
- Louis ... gdzie ja jestem ? Co się stało ? - mówiłam wolno, starając się złożyć wyrazy w logiczną całość. 
- Simon Cię pobił. To przeze mnie. Musiał przeczytać SMS-a, którego do ciebie wysłałem. Przyjechałem do Ciebie, bo przecież zawsze odpisujesz. I znalazłem Cię w niezbyt dobrym stanie. Dobrze, ze nic Wam nie jest - powiedział i przytulił moją dłoń do policzka. 
- Przepraszam, Wam ? - wybełkotałam. 
- Będziemy rodzicami, [T.I.]. Wpadka, tak. Ale damy sobie radę. I pomyśleć, że miałem Cię tylko uwolnić ze szponów Simona. 
Zakręciło mi się w głowie. Ja matką w wieku niespełna 18 lat ? I ta intryga rodziców. Ale byłam w stanie im wybaczyć. Dla dobra nas wszystkich.

W pół roku później na świat zawitała maleńka Johanna [I.T.M] Tomlinson. Widok szczęśliwego Lou z Jay na rękach pozwolił mi zapomnieć o zdarzeniach ostatnich miesięcy. Choć maleństwo pokrzyżowało mi wiele dróg, to i tak cieszę się, że ją mam. Ją i Louisa, moje dwa, z dnia na dzień mocniej świecące słońca.


[I.T.T.] - Imię Twojego Taty
[I.T.M.] - Imię Twojej Mamy


Jestem. Przepraszam za to coś. Niewypał, wiem. Spieprzyłam to i już. Ale ostatnio mam tak napięty grafik, że nie wiem, czy zdążę napisać Nialla na 15 lutego. Ale nie przymulam.
Co u Wam żabyy ?
Ja z całego serducha dziękuję za te ponad 100 tysięcy wyświetleń. Gdy postanowiłam założyć tego bloga nigdy nie pomyślałabym, ze ta magiczna liczba zostanie przełamana. Ale tak się stało i dziękuję Adze, Oliwce i Gośce. 

Aga, Aga i Paula. Gdyby nie Wy, pewnie zabrakłoby mi na wszystko sił. Dziękuję, że jesteście ♥

5 komentarzy:

  1. fajny :)

    http://do-not-forget-about-mee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ^_^
    Gratuluje 100 tys. wyświetleń ^_^^_^^_^
    Czekam na następnego imagina
    Kocham tego bloga :-D
    Pozdrawiam
    Zapraszam na
    http://magicisreall.blogspot.com
    jest to blog z imaginami (nie mój)
    Polecam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://magicisreall.blogspot.com
      Zapraszam na bloga z imaginami blog nie jest mój ale polecam czytać i komentować
      ^_^

      Usuń
  3. nic nie spieprzyłaś! boski jest! nie boski... zajbisty!

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K