Statystyka

sobota, 24 listopada 2012

# 48. Niall.

Płacz dziecka. Mojego dziecka. Nigdy go nie zapomnę. I pewnie już nigdy nie usłyszę. Miód dla moich uszu, uszu matki. Ale przecież musiałam tak postąpić. Byłam młoda i nieodpowiedzialna. Jak to siedemnastolatka. Tak, miałam tylko siedemnaście lat, gdy urodziłam Mię. Mia... Była taka malutka i urocza. A jej matka bez funduszy na jej utrzymanie i bez wsparcia. Oddałam ją. W rodzinie zastępczej będzie miała lepiej. Ale moje serce krwawiło. Jak to serce matki. Z miłości do dzieci zostałam nauczycielką nauczania wczesnoszkolnego. Widok roześmianych dzieciaczków idących za rękę z mamą lub z tatą bolał, ale nigdy nie zmieniłabym tej pracy na żadną inną. W połowie października do mojej klasy miała przyjść nowa uczennica. Nie lubię takich sytuacji, lecz usłyszałam od jej byłej nauczycielki (do której odważyłam się napisać, by poznać tą dziewczynkę) naprawdę dużo pozytywów. I nadszedł ten dzień. Dzieciaki z mojej klasy były bardzo podekscytowane. Tak ja i ja. Może się to wydać dziwne, ale bardzo czekałam na chwilę, gdy ośmioletnia Amelia Martha Horan stanie w drzwiach sali. Pukanie.
- Dzień dobry, pani [T.N.]? - zapytał średniowysoki, około dwudziestoośmioletni mężczyzna. Przed blondynem stała drobna brunetka w ślicznej niebieskiej sukieneczce. Spojrzała na mnie i...
Wybiegłam z pomieszczenia. Byłam załamana, ale zarazem przeszczęśliwa. To była Mia. Moja Mia.  Ten wzrok, tak strasznie podobny do jej ojca (z którym nie utrzymywałam kontaktu). I ten malutki nosek podobny do mojego. Byłam matką i wiedziałam, że to moja córka. Ale co ja najlepszego zrobiłam, musiała wrócić do dzieci.
- Przepraszam, źle się poczułam. Dziękuję, że został pan z dziećmi. A to jest M... Amelia, prawda? - uśmiechnęłam się do córki mężczyzny.
- Nie ma sprawy. Tak, to Amelka. Może ja już pójdę?
- Nie, niech pan zostanie. Mam do pana pytanie, ale to po zajęciach.
Mężczyzna skinął głową. Po skończonej lekcji (na której nie mogłam się skupić, gdyż cały czas patrzyłam na Mię - Amelię), gdy już wszystkie dzieci wyszły na przerwę podeszłam do blondyna siedzącego z tyłu sali.
- Jest pan ojcem Amelki, tak? Jak córka reaguje na przeprowadzkę? - 'zaatakowałam' z psychologicznej strony.
- Przeprowadzkę przeszła dość dobrze. Gorzej było z odejściem mojej narzeczonej... - posmutniał.
- Cóż, gdy matka zostawia dziecko, jest to dla niego ciężkie... - zaczęłam. Robił się ze mnie niezły psycholog.
- Maria nie była mamą Amelki. Ja też nie jestem jej biologicznym ojcem. Adoptowaliśmy ją ponad 5 lat temu, ale Maria nie podołała i mnie zostawiła. Przepraszam, wszystko w porządku? Może wody? - zapytał zaniepokojony.
- Nie, nie dziękuję i... przepraszam.
- Moja córeczka ma z panią coś wspólnego, tak? - niesamowicie dobrze wyczuł sytuację. Już chciałam powiedzieć, że geny, kolor oczu i nos, ale się wstrzymałam.
- To nie jest odpowiedni moment na taką rozmowę. Jutro w kawiarni niedaleko szkoły? - zaproponowałam.
Zgodził się i wyszedł. Odnalazłam córkę. Trzeba tylko sprawdzić, czy moja intuicja mnie z zawiodła. Tylko jak? Testy DNA? A może po prostu byłam wpisana jako jej matka?

- Dzień dobry. Jak samopoczucie, panie Horan? - zapytałam uprzejmie, gdy spotkaliśmy się w kawiarni.
- Niall. Proszę mówić mi po imieniu. Przyszła pani zapytać o Amelię. O co chodzi? 
- Bo... bo - zaczęłam się jąkać - ja czuję, że to moja córeczka. Czuję, co nie znaczy, że to prawda. Urodziłam ją, gdy tak naprawdę sama byłam dzieckiem. Może... sprawdzilibyśmy to? Testy? A może jestem wpisana jako matka?
Mężczyzna z niedowierzaniem spojrzał na mnie. Poczułam się jak idiotka. 
- Dobrze. Wiem, że będzie najlepiej, gdy Amelia pozna swoją biologiczną matkę. O ile pani nią jest.
Uśmiechnęłam się i... rzuciłam na szyję blondynowi. Ten objął mnie mocniej. Poczułam się, jakbym była w raju. 

W trzy tygodnie później przyszedł list. Prawdopodobnie najważniejszy w moim życiu. 
- Niall! List doszedł! - zawołałam, gdy tylko odebrałam przesyłkę. Tak, zamieszkaliśmy razem. Horan stwierdził, że 'jeżeli pokochałem to maleństwo, to moje uczucie tym bardziej będzie skierowane w stronę jej rodzicielki'. Rozumowanie mojego chłopaka rozumowaniem, a list czekał, więc odpuściłam sobie różnego rodzaj przemyślenia.
- Jestem matką Amelii! - rzuciłam się na szyję Niallerowi. Dziwne uczucie, gdy to kobieta sprawdza, czy jest matką, ale dziwne czy mniej to śliczna brunetka to moja córka. MOJA CÓRKA. Z Niallem planujemy ślub. Amelia to całe nasze życie i wierzę, że stworzymy rodzinę. Taką z prawdziwego zdarzenia, o jakiej zawsze marzyłam.




Z dedykacją dla Kornela obchodzącego dziś szesnastkę. Sto lat Staruszku ♥



~Dominika

4 komentarze:

  1. genialny, jak zwykle zresztą ;)
    tylko jakoś dziwnie sie w niego wczułam, nie wiem dlaczego, w taki inny sposób :3
    ale no, ogólnie to świetnie wyszedł i czekam na nowy xx

    OdpowiedzUsuń
  2. G-E-N-I-A-L-N-Y! czekam na następne ze zniecierpliwieniem! ;3 xx
    chciałam też napisać, że nominowałam cię do Liebster Award na moim blogu.: )
    Więcej informacji w linku.;3 x http://imaginefordirectioners.blogspot.com/2012/11/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Ekstra!! Ale słodki ten gif z Niallerem!. Nie mogę się na niego napatrzeć :**

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K