Statystyka

piątek, 9 listopada 2012

#40. Harry. Część 2.

W sobotni ranek obudził mnie zapach kawy. Stała na szafce, niedaleko łóżka. Pewnie chcą się podlizać i mnie rozbudzić, bym przygotowała się do wizyty gości. Udało im się to. Wstałam, wyjęłam z szafy jakieś ciuchy i poszłam do łazienki. Gdy wróciłam do pokoju, zastałam tam pewną osobę siedzącą na moim łóżku. Zauważył mnie i natychmiast wstał. 
- Cześć [T.I.]. Jestem Rahim. Pewnie coś o mnie słyszałaś - odezwał się. Nic mu nie brakowało. Był wysokim szatynem, o ciemnej karnacji. Ładny, ale dużo brakowało mu do Harry'ego.
- Tak, ale nie bardzo mam ochotę z Tobą rozmawiać. Tym bardziej o tym cholernym ślubie - z moich oczu popłynęły łzy. Chłopak zorientował się w sytuacji i wyszedł. Jednak długo nie pobyłam sama. 
- [T.I.]. Zejdź na dół, skarbie. - Mama. Pewnie chce mi przedstawić przyszłych teściów. 
- Dzień dobry - więcej nie miałam ochoty używać mojego głosu wobec tych obcych ludzi. 
- Okej, odnośnie ślubu odbędzie się on już w przyszłą sobotę. Czeka nas pracowity tydzień - podsumował ojciec.
Świetnie, po prostu świetnie. O weselu dowiaduję się dwa tygodnie przed. Ja mężatką? Moi rodzice upadli na głowę. I tyle. Ucieknę i już nigdy więcej ich nie zobaczę. Marzenie...

***


Tego bym się nie spodziewała. Jestem zakładniczką we własnym domu. Przez te przygotowania nikt nie chce mnie nigdzie wypuścić. Przez ostatnie kilkanaście dni wszystko legło w gruzach. Domek z kart, który budowałam z całym sercem i miłością do Hazzy runął...

Przymierzyłam niebieskie sari, które włożę już jutro. Ogród przygotowany. Ale ja nie czuję radości. Dlaczego? Nie mogę być z kimś kogoś kocham, a to cholernie boli. Tak cholernie boli...

~*~


- ...i nie opuszczę Cię aż do śmierci - jak przez mgłę usłyszałam swój głos. Chociaż byliśmy hinduską rodziną, ślub urządziliśmy w obrządku katolickim. Obie rodziny praktykowały katolicyzm od dawna.

- Możecie się pocałować.
Nasze usta się spotkały. Obrzydliwość... Byliśmy małżeństwem. Poczułam, jak moja dusza się rozpada.

~*~ 


Patrzył jak ona cierpi. Patrzył, jak go całuje. Patrzył, lecz nic nie mógł zrobić. Wyskoczyłby ze swojej kryjówki, robiąc z siebie idiotę. I tak ją zdobędzie. Będą razem i nic ich nie rozdzieli. No może niekoniecznie.


~*~


"Skarbie, weź to, co najważniejsze i uciekamy. Czekam w naszym tajnym miejscu" - esemes od Harry'ego.

Chociaż byłam żoną innego, Hazza się nie poddawał. Szkoda, że ja nie miałam wiary. Nie mogłam oswoić się z zaistniałą sytuacją. Spakowałam dokumenty, pieniądze i telefon. Obrączkę zostawiłam na biurku i wybiegłam z domu. Nikogo innego w nim nie było, gdyż Rahim i nasi rodzice jechali wybrać dla nas dom. Moją wymówką był ból głowy. Stylesa znalazłam od razu. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Ostatni raz zerknęłam na dom rodzinny i zapłakałam. 
- Wszystko będzie dobrze, Mamy siebie, a to ważniejsze niż wszystko inne. Już wyobrażam sobie nasze dzieciaczki biegające po mieszkaniu. My wtuleni w siebie, na huśtawce w ogrodzie - marzenia wywołały uśmiech na twarzy chłopaka. - Kocham Cię.
- Ja też Cię kocham, Harry - wyszeptałam - Zawsze będę Cię wspierać i nigdy Cię nie opuszczę. 

~*~


Chaos. Karetka jadąc na miejsce wypadku. Zdania wymieniane pomiędzy ludźmi.

- Jak to się stało? 
- Ten kierowca chyba był nietrzeźwy.
- Oni byli tacy młodzi.
Młodzi i pełni życia. Pełni miłości wobec siebie. Z planami na przyszłość, które nigdy się nie spełnią. Przez ludzką głupotę zginęli, gdy wreszcie mieli szansę być razem. Kiedy ona wyrwała się z rodzinnego domu po aranżowanym małżeństwie, a on w końcu ją odzyskał. Kiedy już nic nie zagrażało ich miłości Bóg zabrał ich do siebie. Do końca byli razem. Razem szli, przezwyciężając przeciwności losu, by razem umrzeć. Teraz patrzą z ich wspólnego, niebiańskiego domu. Chociaż nigdy nie usłyszą roześmianych pociech mają siebie. Tylko szkoda, że stało się to tak późno i w takich okolicznościach. Rodzice dziewczyny jeszcze nie wiedzą, że przyczynili się do jej śmierci. Jeszcze nie uświadomili sobie, jak bardzo ją zranili.
Śmiech.
Nastolatka to najszczęśliwsza dusza w niebie. Ma to, czego świat nie był w stanie dać jej za życia. Ma obok siebie duszę, która będzie z nią na dobre i na złe. Jego.


People say we shouldn't be together
Too young to know about forever
But I say they don't know 
What they talk talk talkin' about

They don't know about the things we do
]They don't know about the I love you's
But I bet you if they only knew
They will just be jealous of us
They don't know about the up all night's
They don't know I've waited all my life
Just to find the love that feels this right
Baby they don't know about
They don't know about us...





~Dominika

6 komentarzy:

  1. Boże,jakie to piękne.
    Dobrze,że przynajmniej byli razem w niebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeee ale to piękne... przynajmniej zginęli już razem i tak zostanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! Wiedziałam, wiedziałam! Fell like a sir! Okej już się uspokoiłam ;P Jejku, idę sobie popłakać...

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww <3 ale mogli uciec podczas ceremonii :( byłoby drastyczniej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. jeezu jakie to cudowne <3
    wejdziesz i skomentujesz ? liczę na to , że Ci się spodoba i będziesz wpadała częściej i może zaobserwujesz : http://sameemistakess.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. tego się nie spodziewałam, ale i tak zajebiste :* :* :* :*

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K